Nie da się tryskać humorem przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie umiem być permanentnie szczęśliwa i zdarzają się sytuacje, które powodują u mnie totalny spadek nastroju. Na przykład po wyczerpującej podróży, zawsze muszę swoje odchorować, oczywiście nie mam na myśli realnej choroby, ale zwyczajną chandrę, która skutecznie powstrzymuje mnie od wyjścia z domu, czy zajęcia się czymś konstruktywnym.
Kolejną sytuacją, którą dosyć ciężko znoszę są porażki. Nigdy nie radziłam sobie z nimi dość dobrze, nawet wtedy gdy trenowałam znacznie dłużej je przeżywałam, niż celebrowałam sukcesy. Do dziś, a przecież minęło już parę dobrych lat od ostatniego treningu, zdarza mi się wspominać jakieś przegrane walki, mimo że sukcesów było znacznie więcej. Czasem w głowie odzywa się mój wewnętrzny sabotażysta i mówi mi, że się do czegoś nie nadaję, nie jestem dość dobra, coś się nie uda itd.
Nie walczę na siłę ze sobą i nie próbuję się zmieniać, bo wiem, że jest to trochę walka z wiatrakami, dlatego zaakceptowałam fakt, że miewam czasami gorszy humor. Myślę nawet, że to zupełnie normalne, i gdyby nie te gorsze chwile, trudniej byłoby nam doceniać i celebrować wspaniałe momenty w naszym życiu.
Jak radzić sobie z chandrą?
Na każdego działa coś innego, bo każdy z nas jest inny, więc absolutnie nie ma jednej uniwersalnej metody. Na przykład na mnie zupełnie nie działa zamienianie negatywnych myśli na pozytywne, czy wszelkiego rodzaju afirmacje. Mam jednak swoje sposoby na poprawę nastroju, być może niektóre z nich sprawdzą się także u Was.
1. Generalne porządki! Wiem, wiem, komu by się chciało sprzątać, kiedy zupełnie nic się nie chce. Paradoksalnie zajęcie się pracą fizyczną sprawia, że głowa zupełnie się wyłącza, a po godzinie już nie pamiętamy o czym myśleliśmy zanim zabraliśmy się za porządki. Nie musi to być koniecznie sprzątanie mieszkania, możemy zrobić generalne porządki w naszej garderobie. Nie wiem czy też tak macie, ale opróżnianie szafy, szuflad, półek z niepotrzebnych rzeczy działa na mnie terapeutycznie. Możemy zająć się przesadzaniem kwiatów, praniem, prasowaniem, porządkowaniem biblioteczki, czy pulpitu w komputerze.
2. Konferencje TED są niezmiernie motywujące. Bardzo lubię słuchać historii ludzi, którzy odnieśli sukces i potrafią w tak genialny sposób o nich opowiadać, na przykład 5 sposobób na zniszczenie swoich marzeń, czy prelekcja Elizabeth Gilbert, autorki książki Eat, Pray, Love – Sukces, porażka i siła do dalszej twórczości.
3. Dzień, weekend, tydzień offline. Czasem człowiek potrzebuje totalnego resetu od wirtualnego świata. Przeważnie wtedy gdy na co dzień ma z nim do czynienia. Ponieważ jestem online codziennie przez wiele godzin, potrzebuję tych przerw jak powietrza. Wyjazd do Chorwacji był dla mnie potrzebnym oderwaniem, obcowaniem z rodziną i otaczającą przyrodą. Zdarza się, że jedyny świat, który widzę, to ten na ekranie monitora, dlatego tak ważne jest zachowanie odpowiedniej higieny pracy.
4. Bieganie/rower/pływanie, czy jakikolwiek inny wysiłek fizyczny, ale taki, który naprawdę da nam w kość! Odkąd nie muszę wypluwać płuc na treningu, moje aktywności sportowe zazwyczaj są rekreacyjne – przejażdżka na rowerze, pływanie połączone z opalaniem, lekki jogging. Czasem jednak potrzebuję porządnej dawki wysiłku, który wyciśnie ze mnie nie tylko siódme poty, ale także negatywne emocje, które nagromadziły się w ostatnim czasie. Zapewne słyszeliście nie raz, że podczas treningu wytwarzają się endorfiny, które znacznie wpływają na odczuwanie szczęścia. Wysiłek fizyczny jest świetnym antidotum na kiepski humor.
5. Balkonowy chillout. Uwielbiam swój balkon. Poświęciłam trochę czasu i pieniędzy, by stał się dla mnie małym azylem. Latem na balkonie spędzam sporo czasu. Śniadania, popołudniowa kawa, czy wieczorny relaks stały się dla mnie rytuałami, dzięki którym ładuję baterie. Warto urządzić sobie balkon (czy inne miejsce w mieszkaniu) zgodnie z własnym poczuciem estetyki i możliwościami finansowymi. Tak naprawdę nie trzeba wiele, by ten kawałek przestrzeni stał się wyjątkowym miejscem odpoczynku.
6. Słuchanie e-booków dzięki aplikacji LibriVox, odkrywanie muzyki dzięki Spotify. Przyjemne dźwięki muzyki potrafią wprowadzić mnie w nastrojowy i pozytywny klimat.
7. Pozytywna, wciągająca lektura. Gdy jestem w gorszym nastroju sięgam po książki, dzięki którym totalnie się wyłączam. Są książki, które czyta się niezmiernie szybko, bo fabuła pochłania nas od pierwszych stron (takim przykładem są książki Emily Giffin, jeszcze żadna mnie nie znużyła), są też takie, których lektura idzie mozolnie. Warto sięgnąć po sprawdzone przez nas propozycje. Mnie relaksują książki, które kończą się happy-endem (np. ta), lubię także dobre poradniki (np. ten, czy ten). Innym ratunkowym zestawem jest nowy magazyn dla kobiet (ELLE, Twój Styl) i kawa…na balkonie.
8. Dobry sen leczy rany. Czytałam gdzieś, ale też zaobserwowałam u siebie, że w momencie silnego stresu, czy przygnębienia organizm robi się senny, jakby chciał przespać te najtrudniejsze chwile. Jeśli pozwolę sobie na spokojny, dłuższy sen, wstaję z nowymi siłami i nową energią do działania. Powiedzenie, że z problemami, czy podejmowaniem trudnych decyzji dobrze jest się przespać, rzeczywiście w moim przypadku się sprawdza. Zazwyczaj następnego dnia, mam inne, świeższe spojrzenie na wiele spraw. A jeśli zadbam jeszcze o to, by zasypiać w świeżo wypranej, pachnącej pościeli, czuję się na drugi dzień jak nowo narodzona.
9. Wieczór filmowy, czyli domowe kino. Bardzo lubię tę formę relaksu, w momencie gdy nie chce mi się wychodzić z domu, jestem przygnębiona, a jedyne o czym marzę to zawinąć się w kołdrę i płakać, dobrym rozwiązaniem jest zorganizowanie sobie wieczoru kinowego w domu. Koniecznie przygotujcie: pozytywny, motywacyjny film, możecie skorzystać z listy, którą stworzyliśmy wspólnie z czytelnikami na blogu; smaczne przekąski – tutaj macie kilka propozycji, moje ulubione to grzanki z mozzarellą; wygodne posłanie. Po takim seansie dobry humor murowany!
10. Długa kąpiel w wannie lub gorący prysznic powodują, że schodzą ze mnie emocje. Uprzedzam domowników, że ta godzina jest tylko dla mnie i proszę by mi nie przeszkadzali. Jeśli mam ochotę poświęcam czas bardziej drobiazgowej pielęgnacji, gdy totalnie nie mam na to siły, wystarczy, że porządnie się wymoczę. Ciepła kąpiel pomaga się rozluźnić i zrelaksować. Dobrze jest też dać upust emocjom, wypłakać się lub jeśli to nie pomaga, wygadać przed bliską osobą. Staram się nie gromadzić negatywnych emocji w sobie, bo potrafią się kumulować i potem wystarczy błahostka, która wyprowadza nas z równowagi.
Zdaję sobie sprawę, że to co działa u mnie, nie musi sprawdzić się u Was, dlatego jestem ciekawa jakie są Wasze sposoby na poprawę nastroju. Mnie czasem pomagają też – pieczenie ciasta, jego ulatniający się zapach, sprawia, że problemy od razu robią się mniejsze, robótki ręczne, czy duża porcja lodów z bitą śmietaną albo mrożona kawa. Dajcie znać jak to jest u Was, co robicie, gdy łapie Was chandra?
Oczywiście będzie mi niezmiernie miło, jeśli udostępnicie post dalej, korzystając z przycisków poniżej. Bardzo, bardzo dziękuję :)
53 komentarze
Idealne rady, u mnie to wszystko sprawdza się doskonale. Pozdrowienia! :)
Przydatna lista, z mojej strony dodałabym jeszcze obrazki logiczne lub modne ostatnio kolorowanki dla dorosłych :)
Przyznam, że ostatnio jak mnie łapie to po prostu przeczekuję co odbija się jeszcze gorzej na psychice. Przypomniałaś mi jednak o aktywności fizycznej i sprzątaniu. Czasem to drugie wpada, ale zdecydowanie za krótkie.
Dzis jest wlasnie taki dzien. Pol dnia wlasciwie, poranek nie byl najgorszy. Ale ksieciuniu nie daje mi spokojnie nawet 5 minut poswiecic na cokolwiek co nie byloby zwiazane z traktorami, malowaniem, ganianiem psa etc. Wyc mi sie chce. W calym jego dwuletnim zyciu bylo okolo 5-6 takich dni, kiedy z utesknieniem patrzylam na zegar czekajac dwudziestej, czas na mleko, kapiel i cala reszte. Dzis patrze i zjadaja mnie dodatkowo oprocz chandry wyrzuty sumienia. Moze uda sie wykonac pkt.10 jesli laskawie zasnie wczesnie.
Oj doskonale Cię rozumiem i znam te wyrzuty sumienia, ale pamiętaj, że mama musi też mieć czas dla siebie. Warto zorganizować dziecku zabawy, które zajmą go na jakiś czas, byś Ty miała chwilę na spokojną kawę, książkę, czy inne zajęcia. No i korzystaj, jeśli masz taką możliwość z pomocy bliskich. Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć rozwiązanie, byś mogła odpocząć czasem od roli mamy. Głowa do góry, na szczęście dzieci dorastają :)
Mnie najbardziej pomagają wycieczki rowerowe, czarno-białe filmy i Frank Sinatra:) Pozdrawiam Monika:)
To kompletnie głupie i nie na temat, ale po zdjęciu balkonu mam jedną myśl. Zawsze kiedy widzę takie piękne aranżacje zastanawiam się, co robicie z meblami na zimę albo podczas deszczu, ulewy. Jeszcze rozumiem, że można je schować np. do piwnicy, ale niektóre balkony to kolejny pokój :P. Co do postu, ja zawsze daję sobie czas. Nie staram się na siłę zajmować niczym, co wymaga dużej koncentracji lub wysiłku fizycznego.
Na zimę chowamy meble do piwnicy, a gdy leje składam jedynie fotel (choć przeważnie nie jest to potrzebne, ponieważ balkon jest zadaszony) i zabieram poduszki.
och ale trafiłaś dziś cały dzień chodze na fochu i mam wszystkiego dość , aromatyczna swieca yankee candle umila mi wieczór
W takim razie życzę poprawy nastroju, może jakiś pozytywny film na wieczór? Z pewnością jutro będzie lepiej. :)
To zależy od pogody :) w ładny dzień wystarczy spacer z Mężem, koniecznie w jakiejś spokojnej okolicy; park, albo las nadają się doskonale. W pochmurne dni najlepiej sprawdza się czekolada, mruczący kot i lekka książka lub film. Czasami działają również spotkania ze znajomymi – jak mam chandrę, to zazwyczaj nie mam ochoty z nikim się spotykać, ale jak już mnie namówią to przeważnie jest super. W towarzystwie jakoś zapominam o złym humorze :)
U mnie zawsze działa latem kawa frappe, zimą ciepła lub herbata z goździkami, imbirem, sokiem grejpfrutowym oraz kawałkami pomarańczy. No i lody waniliowe z ciepłymi malinami.
Gdy mam chandrę zazwyczaj najlepsza jest książka.Ale jak mam „wnerwa” to całe mieszkanie ogarnę :)
Ps. Widzę drobne zmiany na blogu? Pożegnałaś swoje logo?
Nie, nie, zrobiłam update szablonu i przez chwilę go nie było, ale już powinno być po staremu. :)
Wszystkie wymienione przez Ciebie rzeczy są strzałem w 10-tkę, ale do mnie w szczególności przemawiają numery 1,4,7,9,10. U mnie porządki zawsze się sprawdzają, a podczas chandry wszystko błyszczy blaskiem niewymownym na kilometr :D Ostatnio, kiedy nie miałam dobrego humoru i byłam nieco zdenerwowana, to ubrałam sportowe ubranie, buty i o północy wybiegałam dwa kilometry. Ten wysiłek i gorący prysznic po nim były jak ocalenie. Książki i filmy też dają radę. Niestety, jeżeli tylko moja głowa topi się w takich ociężałych dniach, czy mam problemy, to sen jest ostatnią rzeczą, o jakiej myślę. A jeżeli nawet o nim myślę, to cwaniak nie przychodzi. No, ale taka widocznie moja uroda.
Ja bardzo często słucham muzyki o ciężkim brzmieniu – potrafi dać mi niezwykłego kopa. Trochę się przy tym wykrzyczę i od razu przychodzi jasność umysłu :)
No właśnie na każdego działa coś innego, wysiłek fizyczny wieczorem, albo tak jak w Twoim przypadku w nocy, pobudza organizm i nic dziwnego, że potem nie możesz spać. Ja nie biegam po ciemku, bo zwyczajnie się boję, zawsze mam wrażenie, że ktoś za mną podąża. Nie boisz się biegać w nocy, czy ktoś Ci towarzyszy???
To nie tak :-) Właśnie wtedy nie mogłam zasnąć, bo w głowie mi się wszystko kotłowało i mnie zwyczajnie nosiło, więc poszłam to wybiegać i zapadłam po tym w głęboki sen. Po prostu jeżeli mam problemy, czy złe dni – to automatycznie przestaję dobrze sypiać. Niektórzy przestają jeść, a ja nie śpię.
Także bieganie nie ma z bezsennością nic wspólnego ;-) A jeżeli chodzi o to, to wcześniej nie miałam z tym problemu (bieganie wieczorami). Do czasu, aż dałam się namówić moim kuzynkom na horror i to tylko potwierdziło, że nie mogę oglądać tego typu filmów. Brzydko się wyrażę, ale „srałam po gaciach” ostatnim razem i teraz biegam tylko z mężem albo przed tym, jak się ściemni.
U min sprawdza sie joga, medytacja i czytanie. Głęboka relaksacja albo odwrócenie uwagi od problemu, to najlepsze sposoby.
Wykorzystywanie jedzenia rowniez sie sprawdza (powoduje, ze nasz osrodek nagrody w mózgu jest pobudzony), jednak tylko na chwile a skumulowane kalorie, trzeba pózniej spalić. Z racji, ze nasz Osrodek nagrody jest wówczas mocńo stymulowany (jedzenie to obok seksu podstawowa i najwieksza przyjemność dla człowieka) co moze prowadzić do nałogu i zajadanie problemów gotowe….
Oj wszystkie strzelone w dychę. Ja sprzątam i po prostu przesypiam …
Ja uwielbiam oglądać zdjęcia z dzieciństwa, wspominać przeszłość…:)
Ja nawet nie próbuję walczyć z chandrą. Żyjemy w świecie, w którym zostawia się miejsce tylko dla pozytywnych emocji, a smutek i przygnębienie próbuje zdusić w zarodku. Tymczasem wsłuchanie się w ten smutek, dopuszczenie emocji, zamiast odganiania ich, gdy tylko się pojawią, u mnie przynosi najlepszy efekt. Nie ma nic złego w doświadczaniu od czasu do czasu obniżonego nastroju, a już zwłaszcza, gdy kończą się wakacje ;)
Dokładnie, dlatego ja też nie walczę na siłę ze spadkami nastroju, czasem dobrze jest się porządnie wypłakać, ważne by nie dusić negatywnych emocji w sobie.
Balkon mam co prawda bardzo malutki (nie można się na nim rozłożyć tak jak u Ciebie), ale i tak uwielbiam na nim przesiadywać z dobrą książką, gdy mam zły humor. :)
Świetny wpis. U mnie zamiana negatywnych myśli na pozytywne idzie w parze z wymienionymi przez Ciebie czynnościami. Najlepiej działa porządny trening, kąpiel, książka z herbatą w dłoni. Dopisałabym kartkę, długopis i wylanie wszystkiego na papier. Czasem takie działanie sprawia, że spoglądamy na sprawę z dystansu. Też trudno mi się godzić ze sportowymi porażkami… Dzięki za podlinkowanie tych konferencji na TED. Zerknę po treningu. Teraz wskakuję w judogę i lecę potrenować :)
Miłego treningu! :) Ehh… to były czasy! :)
Zgadzam się z powyższymi radami, na mnie najlepiej działa spędzanie czasu na świeżym powietrzu z bliskimi… Czasami też lubię odpocząć zupełnie sama, spacerując bądź zwyczajnie leniuchując i patrząc w chmury… myślę, że najprostsze rozwiązania, dają najlepsze efekty, a często zapominamy o takich „normalnych” przyjemnościach… Miłego dnia :)
Mnie najbardziej na chandrę pomaga zdecydowanie oderwanie się właśnie od świata online – ot, znikam na dzień-dwa, próbując zebrać się w sobie i wrócić z pełną energią.
Notabene – zakochałam się w Twoim balkoniku. Jak skończą budowę przed moim blokiem, to z pewnością zajmę się swoim, bo tam jest tyle miejsca, że aż chce się coś zaaranżować! :)
Dziękuję :) Koniecznie musisz wykorzystać potencjał swojego balkonu, Twój trud się opłaci, zobaczysz!
Mamy bardzo podobne sposoby na zły nastrój :) szczególnie lubię generalne porządki i aktywność fizyczną, bo to najbardziej męczy mój znękany różnymi myślami umysł i pozwala fajnie rozładować napięcie :)
sen i jeszcze raz sen oraz parę dni bez komputera dobrze mi robi :)
Mi pomaga długa, gorąca kąpiel i oglądanie filmów, na które zazwyczaj nie mam czasu (zawsze z dużą miską popcornu). Czasem wybieram się na zakupy :-)
Mi pomaga relaksująca chwila z książką, rower albo zupełne oderwanie się od wszystkiego np weekend offline :)
Nic bym nie dodała. Nawet sama myśl o tych wszystkich rzeczach poprawia mi nastrój! :)
Wczoraj obejrzałam film animowany „W głowie się nie mieści” i, mimo że jest dla dzieci, myślę, że przyda się wielu dorosłym. Tematem przewodnim są emocje, ich działanie oraz najważniejsze przesłanie: „wszystkie emocje, nawet te nieprzyjemne, są potrzebne.”
Ja osobiście w gorszych momentach staram się nie używać środków zagłuszających, jak film czy książka. W ciszy i odosobnieniu staram się odszukać źródła chandry, co czasem nie jest takie łatwe i oczywiste. Pozwalam sobie na akceptację gorszej chwili, bo wtedy zazwyczaj dochodzę do najlepszych wniosków i lepiej poznaję siebie.
Ja też tak czasem mam, że w momencie gdy zastanawiam się na przyczynami gorszego samopoczucia, to nie mogę ich znaleźć. Po prostu czuję smutek, ale nie wiem właściwie dlaczego. Mnie „grzebanie” w mojej głowie nie pomaga za bardzo, bo potrafię tkwić w takim stanie bez końca, za to świetnie sprawdza się działanie. Ale wiadomo, każdy jest inny, każdy inaczej radzi sobie z emocjami.
Ja też nie grzebię, po prostu sobie jestem z tymi emocjami, akceptuje je, przyglądam się im. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że brzmi to abstrakcyjnie. Można by to porównać w jakimś stopniu do medytacji.
Może i u 100% osób te porady się nie sprawdzą, ale są tak uniwersalne i ponadczasowe, że pewnie większości osobom się przydadzą. U mnie się sprawdzają, obniżają napięcie i poprawiają nastrój – to jest pewne:))
Moje sposoby na gorsze dni są bardzo podobne do Twoich- muszę tylko wYpróbować sposób nr. 2, myśle, że może się sprawdzić. :) a poza tym masz piękny, stylowy balkon :)
I jeszcze taniec. Zaslaniam okna, przekrecam klucz w zamku i… oddaje sie muzycznej terapii.
Kochana ja ostatnio staram się relaksować przy robieniu zdjęć, nie mam jednak dobrego sprzętu. Zamówiłam właśnie takim sam obiektyw jak Twój do zdjęć portretowych. Obawiam się jednak, że może posiadać za wąski kąt widzenia. Proszę powiedz jakich obiektywów teraz używasz do wykonywania zdjęć. A może chciałabyś stworzyć mini poradni jakich obiektywów używać do jakiej fotografii. To byłoby jak wybawienie.
Do portretów obiektyw 50 mm bardzo dobrze się sprawdza, profesjonalni fotografowie często wybierają nawet dłuższe ogniskowe. Trudniej sobie radzi z krajobrazem, wiadomo wtedy lepszy będzie szerokokątny, ale 50 mm jest naprawdę fajna, robię nią większość zdjęć na bloga. :-)
PS Zapisuję sobie temat o obiektywach. :-)
Polecam stronkę do czytania magazynów po angielsku http://issuu.com/
Jeżeli kogoś takie rzeczy odstresują tak jak mnie :)
Podpisuje się pod wszystkimi wyżej wymienionymi sposobami, na mnie też działają. Od października zaczęłam biegać, zabieram psa i ruszamy w łąki, to pomaga mi na stresujące dni wypełnione po brzegi obowiązkami( szkoda że tak późno odkryłam to bieganie). Rower, pływanie relaksują mnie ogromne, nad książką coraz trudniej mi się skupić bo myśli bywają przytłaczające i zagłuszają treść. Zawsze byłam typem samotnika i tego teraz brakuje mi najbardziej bo w około ludzie, ludzie….
Bardzo fajne zestawienie. Zobaczyłam jedną z konferencji TED i od razu poprawił mi się humor ;)
U mnie samej najlepiej działa sport i rozmowa z bliską osobą.
Super zestawienie, na pewno skorzystam :)
Zrobiłaś taką listę i taki wachlarz możliwości, że trudno jeszcze coś dodać. U mnie solidna porcja lodów zawsze działa. I kąpiel zdecydowanie – bo kiedy junior wreszcie zaśnie, to taki czas dla mnie :) Wszystkie pozostałe metody też stosuję, no może poza konferencjami TED – muszę spróbować.
Porządki działają na mnie najlepiej :)
Dzięki za aplikację do AudioBooków! Będę testować! No i sprzątanie faktycznie bardzo dobrze działa na kiepski humor :-) Reszta właściwie też do mnie przemawia i często sama korzystam z różnych opcji, które wypisałaś :-)
W moim przypadku spora część z Twojej listy się sprawdza. Musze jeszcze tylko wprowadzić tydzień offline! :D
Ja jak mam kiepski dzień to nie mam ochoty wstać z łóżka, jak wstaję z łóżka, to po to, żeby iść do kina, film mi poprawi nastrój:D
Piękny balkon i wspaniale podany posiłek:D Fajna fotka:D
Muzyka i taniec to dla mnie lekarstwo na wieeeele :) Ostatnio nawet sobie pozwoliłam na zakup słuchawek takich lepszych :)) z wyciszaniem szumów i w ogóle. Sama się na tym nie znam, brat mi wybrał noisecomfort z lamax. Jaka nazwa takie są hihihi: ))
Ten post pomaga mi zrozumieć, jakie myśli pojawiają się w mojej głowie, gdy czuję się przygnębiona. Uczy mnie również kontrolować swoje myśli.