Temat finansów nie jest łatwy. Mówi się, że dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, a ja myślę, że właśnie przez to że pieniądze są tematem tabu, nasza świadomość dotycząca oszczędzania i pomnażania swojego kapitału jest bardzo uboga.
U mnie w kwestii finansów jeszcze do niedawna było podobnie. Gdy w wieku 17 lat zaczęłam zarabiać swoje pierwsze pieniądze, założyłam pierwsze konto w banku i pamiętam, że był to dla mnie szczyt dorosłości. To były czasy, kiedy nie funkcjonowały karty płatnicze ani bankomaty, a pieniądze wypłacało się po prostu w okienku w banku. Będąc bliżej instytucji finansowej i mając bezpośredni kontakt z pracownikami banku łatwiej było zgłębiać wiedzę z zakresu finansów. Teraz wszystko odbywa się drogą internetową. Zakładamy konto, otrzymujemy umowę i już. A jednak kontakt z zaufanym doradcą finansowym jest na wagę złota, szczególnie teraz, gdy prowadzę własną działalność gospodarczą.
Moje podejście do oszczędzania było bardzo niefrasobliwe. Byłam nastolatką i otrzymywałam swoją pierwszą wypłatę, od czasu do czasu wpadały także nagrody pieniężne za wyniki sportowe plus stypendium naukowe. Mieszkałam z rodzicami, nie ponosiłam wydatków związanych z domem, jedzeniem. Sama płaciłam za edukację, ubrania i różne przyjemności typu wakacje, kino, książki. Mimo to nadal dużą część moich przychodów mogłam odłożyć. Ale pamiętam, że myślałam sobie wtedy, że jestem jeszcze młoda i nie potrzebuję odkładać pieniędzy, mogę po prostu korzystać z życia. Nie myślałam o czymś takim jak poduszka finansowa, ani o oszczędzaniu pieniędzy na konkretny cel. Rodzice w tej kwestii też dali mi wolną rękę. Teraz oczywiście uważam, że to nie było do końca dobre, bo pieniądze zwyczajnie „przejadałam” na bardziej lub mniej znaczące zachcianki.
Dziś staram się wpajać podstawy oszczędzania mojemu synkowi. Co miesiąc dostaje niewielkie kieszonkowe na drobne wydatki – typu lody, bułkę w szkolnym sklepiku, jakiś drobiazg i tłumaczę mu, że może te pieniądze wydać już pierwszego dnia, ale może też odłożyć je na konkretny cel. Efekt jest taki, że praktycznie skończyły się wyskoki do sklepu po coś słodkiego. Dziecko uczy się rezygnacji z rzeczy, które nie są mu niezbędne, na rzecz czegoś konkretnego. Za każdym razem wyznacza sobie szczegółowy cel oszczędzania. Za pierwszym razem była to hulajnoga, potem zestaw Lego, a teraz zbiera na panel słoneczny. Radość z takiego zakupu jest ogromna. Kolejną korzyścią jest to, że dziecko szanuje rzeczy, które samo kupiło i zaczyna rozumieć wartość pieniądza.
Im jestem starsza tym bardziej myślę o swojej przyszłości, także finansowej. Żyjemy w niepewnych czasach, gdzie emerytury nie są imponujące, szczególnie te z działalności gospodarczej, dlatego jeśli sama o siebie nie zadbam, nikt inny tego za mnie nie zrobi. Temat odkładania na emeryturę pojawia się w moim domu od jakiegoś czasu. Obecnie mamy z mężem wspólne konto oszczędnościowe, na którym lokujemy nadwyżki pieniężne. Są to pieniądze, bez których możemy się obyć w firmie, ale dzięki temu, że nie jest to lokata, w razie potrzeby możemy je wykorzystać. Coraz częściej myślimy także o inwestowaniu części pieniędzy (nie wszystkich, ważna jest dla nas dywersyfikacja portfela) w fundusze inwestycyjne.
Na początku jednak postanowiłam zacząć prowadzić budżet domowy. Nie taki profesjonalny w Excelu, ale zwyczajny spis wydatków. Nie wydaję więcej niż zarabiam, więc zawsze jakaś nadwyżka finansowa zostaje, ale zdaję sobie sprawę, że część pieniędzy przelatuje mi przez palce na różne wydatki związane z moimi zachciankami – ubrania, dodatki do mieszkania, kosmetyki, jedzenie na mieście itd. Bez spisania wydatków nie dowiem się ile pieniędzy idzie na ponadprogramowe rzeczy.
Dlaczego warto prowadzić budżet domowy?
Przede wszystkim by odpowiedzieć sobie na pytania:
→ Ile wydajemy w skali miesiąca?
→ Ile pieniędzy nam zostaje?
→ Jak lepiej nimi gospodarować?
→ Gdzie szukać oszczędności?
Gdy już zrobimy sobie spis naszych wydatków możemy wyodrębnić słabe punkty, które pozwolą nam zwiększyć oszczędności. Te drobne kwoty pomnożone przez 12 miesięcy dają już niemałe sumki pieniędzy. Możemy odłożyć je na konkretny cel, przelać na konto oszczędnościowe lub zainwestować.
Zanim jednak zaczniemy oszczędzać ustalmy sobie konkretne cele. Może to być wyjazd na wakacje, remont, zakup mieszkania, kurs edukacyjny, zakup samochodu lub emerytura. Następnie ustalmy kwotę, którą co miesiąc chcemy przeznaczać na nasz konkretny cel i ustawmy dyspozycję bankową, by co miesiąc określona kwota lądowała na naszym subkoncie. Dzięki temu, realizacja celu nie będzie dla nas tak obciążająca, jak w przypadku jednorazowego uszczuplenia konta.
Mimo że rodzice jakoś szczególnie nie uczyli mnie finansów, ani oszczędzania, wpoili mi jedną istotną zasadę – unikaj wydawania cudzych pieniędzy. Nie pożyczałam pieniędzy i do dziś tego nie robię. Nigdy nie miałam debetu na koncie i nie żyłam za cudze pieniądze. Z opowiadań moich koleżanek, które miały karty kredytowe, wiem że spłata zadłużenia zawsze była dla nich bardzo bolesna. Kredyt jest obciążeniem naszego budżetu i choć rozumiem sytuacje, w których trzeba rozważyć jego zaciągnięcie (mieszkanie, inwestycja w firmie), kredyt zawsze kosztuje i to niemało. Dlatego taka decyzja musi być dokładnie przemyślana.
Gdzie szukać oszczędności?
→ Wcześniej pisałam Wam, że mój synek, dzięki wizji kupienia czegoś o czym marzy, rezygnuje z zakupu słodyczy i różnych drobiazgów. Uczy się odmawiać sobie różnych zachcianek. My też możemy wykształcić w sobie tę umiejętność. Motyw zakupu odgrywa tutaj istotną rolę. Warto zadać sobie pytanie, czy to, co chcemy kupić jest na pewno naszym osobistym pragnieniem, a nie wynika z aktualnie panujących trendów. Nie potrzebuję iPhone’a tylko dlatego, że jest modnym dodatkiem, nowego laptopa, jeśli stary nadal dobrze mi służy. Nie potrzebuję kolejnego stroju na siłownię, czy butów sportowych, skoro mam już dwie pary. Takie przykłady można mnożyć i choć uważam, że warto sobie sprawiać od czasu do czasu przyjemności, niech będą one w granicach rozsądku. Tak naprawdę do szczęścia nie potrzebujemy wiele, a im mniej mamy tym bardziej sobie to uświadamiamy.
Warto zadać sobie pytanie, czy to, co chcemy kupić jest na pewno naszym osobistym pragnieniem, a nie wynika z aktualnie panujących trendów.
→ Kolejnym punktem na mapie oszczędzania jest naprawianie różnych rzeczy. To podejście nie tylko ekologiczne, bo nie wyrzucamy do kosza rożnych rzeczy, ale także ekonomiczne. Mam to szczęście, że mój mąż ma smykałkę majsterkowicza i jest taką złotą rączką w domu, która potrafi wszystko naprawić. Dlatego mikser, którego jedna cześć się połamała został naprawiony i służy mi już kolejne lata.
→ Innym aspektem, na który warto zwrócić uwagę jest kupowanie mniejszej ilości żywności, która często się potem marnuje. Pomocne okazuje się chodzenie na zakupy z listą i wtedy gdy nie jesteśmy głodni. Sama łapię się na tym, że gdy jestem głodna, mam ochotę wykupić połowę sklepu.
→ Unikanie impulsywnych zakupów to także temat związany z oszczędzaniem. Nie chodzę na wyprzedaże, jeśli nie mam konkretnego celu zakupowego, wypisuję się z newsletterów sklepów internetowych, zrezygnowałam także z magazynów modowych, dzięki czemu zaoszczędziłam kilka stówek w skali roku. To już są konkretne kwoty.
→ Możemy także zaoszczędzić na stałych wydatkach, poprzez zmniejszenie zużycia energii i wody. Używam żarówek energooszczędnych, gaszę światła, przykręcam grzejniki gdy wychodzę z domu lub otwieram okno, zakręcam wodę podczas mycia zębów itd. Takich trików jest naprawdę dużo, a jeśli będziemy spisywali nasze wydatki, szybko zauważymy różnicę w naszych opłatach.
Co możemy zrobić z nadwyżką pieniędzy?
Pieniądze, które uda nam się zaoszczędzić możemy przeznaczyć na jakiś konkretny cel lub starać się je zainwestować.
1. Co jakiś czas warto przyjrzeć się warunkom umowy z bankiem, w którym mamy ulokowane nasze oszczędności, porównać wysokość prowizji i opłat z innymi podmiotami. Może się bowiem okazać, że po jakimś czasie nasze warunki przestały być tak korzystne jak w momencie zakładania konta.
2. Lokaty czy konta oszczędnościowe dają możliwość odłożenia nadwyżki finansowej, która będzie dla nas pracowała. Obecne oprocentowania lokat i kont oszczędnościowych nie są tak korzystne jak jeszcze kilka lat temu, ale zawsze jest to pewny i bezpieczny zarobek.
3. Kolejną opcją pomnażania kapitału są fundusze inwestycyjne. Istnieją różne rodzaje funduszy, te o większym i mniejszym ryzyku. Fundusze akcyjne charakteryzują się największym ryzykiem, ale jednocześnie mogą przynieść w dłuższym terminie największe zyski. Trzeba pamiętać, że wybierając taki fundusz warto pozwolić pieniądzom pracować przez dłuższy czas. Istnieją także fundusze obligacji (krajowych i zagranicznych) i fundusze gotówkowe. Te ostatnie są najbardziej bezpieczne. Inwestorzy zgodnie twierdzą, że warto korzystać z różnych możliwości inwestycyjnych, by osiągnąć najlepsze wyniki. Im większe ryzyko ponosimy, tym większą stopę zwrotu możemy otrzymać, ale trzeba pamiętać też, że możemy stracić. Dlatego decydując się na inwestowanie swoich pieniędzy, dobrze jest skonsultować się z doświadczonym doradcą inwestycyjnym, który doradzi i skonstruuje odpowiedni program pod nasze cele i możliwości finansowe. Jeśli czujemy się niepewnie, rozpocznijmy swoją przygodę z inwestowaniem od małych kwot, a w miarę upływu czasu, nabrania doświadczenia i wiedzy, możemy zdecydować się na jej zwiększanie.
Gdy przyjrzałam się swoim wydatkom, zauważyłam dwa obszary, które pozwolą mi zaoszczędzić konkretne kwoty. Pierwszym są zakupy spożywcze, głównie żywności ekologicznej. Nie chcę z niej rezygnować, bo zdrowie jest dla mnie sprawą priorytetową, ale mogę takie zakupy robić w sieci, raz na kwartał, by zaoszczędzić trochę pieniędzy. Drugim obszarem są zakupy odzieżowe. Mimo że kupuję mniej, są to ubrania lepszej jakości, więc droższe. Z jakości też nie zrezygnuję, ale mogę dać szansę sklepom z odzieżą używaną.
Z pewnością warto przyjrzeć się swoim finansom bliżej. Sprawdzić ile wydajemy, ile oszczędzamy i co możemy zrobić, by pomnażać nasze oszczędności. Kluczem do sukcesu jest edukacja. Powinniśmy czerpać informacje z różnych źródeł. Tutaj przeczytacie o tym jak zacząć swoją przygodę z inwestowaniem, a pod tym linkiem dowiecie się więcej na temat samych funduszy inwestycyjnych.
Dziś chciałabym Was zapytać o to, czy kiedykolwiek prowadziliście taki spis wydatków? Co Wam daje prowadzenie budżetu domowego, gdzie szukacie oszczędności i jak inwestujecie własne pieniądze?
Partnerem postu jest NN Investment Partners TFI.
33 komentarze
Miałam kilka podejść do zapisywania wydatków, zarówno w notesach, excellu, aplikacji w telefonie. Żaden nie spełnił do końca swojego zadania, bo zawsze znajdą się wydatki, których zapomnę wpisać i na koniec miesiąca nigdy tak na prawdę nie wiedziałam ile i na co wydałam. U mnie największe pieniądze „idą” na ubrania i książki, jeszcze do niedawna sporo szło na kosmetyki, jednak w tej kwestii się już, wreszcie, opamiętałam i staram się kupować tylko to, czego na prawdę potrzebuję. Jednak zmieniłam też rodzaj kosmetyków, przeszłam na bardziej naturalną pielęgnację i stawiam na jakość, nie na cenę czy ilość.
Ale też są dwa obszary w których potrafię oszczędzać. Co miesiąc pewną kwotę z wypłaty przeznaczam na oszczędności, mam dodatkowe konto w banku, którego nie widzę on-line i żeby je wypłacić, muszę jechać do oddziału. To wygodne, bo nie muszę się pilnować, a te pieniądze, choć są, to tak, jakby ich nie było ;)
Drugi sposób to odkładanie 5-złotówek. Absolutnie wszystkich, jakie trafiają do mojego portfela. 5 złotych to kwota, której braku nie odczuję w codziennym budżecie, a mogę dzięki nim sporo odłożyć. I są to zawsze pieniądze z celem, w zależności od tego, co nam w danym momencie jest potrzebne. Obecnie jest to nasz fundusz wakacyjny :)
Ale oszczędzanie przychodzi mi z trudem. Spłacam kilka kredytów zaciągniętych dawniej, bo, choć teraz staram się żyć z bieżących przychodów, kiedyś nie byłam taka mądra i niestety długi narosły. Ale wszystko regularnie spłacam. Mam też kredyt hipoteczny, bo niestety inaczej nie mogłabym sobie pozwolić na wyprowadzenie się od rodziców.
Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi sposobami. :-) Bardzo spodobał mi się pomysł z „niewidocznym” kontem. Dzięki temu, że musimy specjalnie się pofatygować do banku, łatwiej zapanować nad pokusami wydania pieniędzy. :-)
Spis wydatków robię od dość dawna – daje mi to pogląd na to, gdzie „uciekają” pieniądze i gdzie mogę zaoszczędzić. Od niedawna zaczęłam także planować wydatki, by jak to mówi Michał Szafrański mówić pieniądzom, gdzie mają iść – i choć jeszcze wiele nauki przede mną, to daje mi to poczucie kontroli na moimi finansami, zarówno domowymi, jak i firmowymi.
Ja kiedyś robiłam taki spis przez kilka miesięcy, potem zaniechałam, bo jest to jednak pracochłonne, teraz znowu zaczęłam spisywać sobie wydatki. Tym bardziej, że mam konkretny cel, na który odkładam pieniądze. :)
Ja tez jestem finansowym samoukiem, z domu wynioslam jedynie te sama maksyme, ktora tobie przekazali rodzice: nie wydawaj jesli nie masz. I stad oczywiscie moja niechec do kredytow, pozyczek itp (kare kredytowa mam, ale tylko ze wgledow praktycznym do kupowania w sieci). Dla mnie bardzo wazne jest zabezpieczenie finansowe na przyszlosc + dzieci. I dlatego dzieci maja od urodzenia konto oszczednosciowe, gdzie my im co miesiac wplacamy niewielka kwote + prezenty pieniezne od innych czlonkow rodziny. Poza tym mamy z mezem ubezpieczenia na zycie polaczone z oszczedzaniem (jesli cos nam sie stanie, dzieci dostaja pieniadze z ubezpieczenia, a jesli dozyjemy emerytury, to zostanie nam kwota z oszczedzania). I tez od niedawna wprowadzilismy kieszonkowe dla dzieci ;)
Bardzo fajnie, że tak myślisz o przyszłości swojej rodziny. :) Kiedyś bez karty kredytowej nie można było robić zakupów z zagranicznych sklepów, teraz w większości jest dostępny Paypal, z którego ja korzystam. Cały czas myślę o takim koncie dla synka. Kiedyś były książeczki oszczędnościowe, czas pokazał, że zakładanie ich nie miało większego sensu, no i były takie, że można było je zlikwidować dopiero, gdy uzbierało się na konkretny cel. :)
U mnie starszym nad monetą jest mój mąż, ja wydałabym każde pieniądze. Bardzo sobie cenię to, że wszystko mamy zaplanowane. Żyjemy oszczędnie (bo na wszystkie konta w stylu poduszka, remont, wakacje) co miesiąc odkładamy, ale rozrzutnie jednocześnie – kupujemy dobrej jakości ubrania, ze względu na alergie pokarmowe sporo idzie na jedzenie, na kino (chociaż tu zawsze chodzimy w tanie dni), na wyjścia.
Trzeba oszczędzać, ale z głową, a nie tak jak czasem czytam w Internecie zawody, kto mniej wyda albo mniej zje dziennie, brr. Moglibyśmy pewnie spłacić kredyt trzy razy szybciej, ale kosztem tego, że całe nasze „najlepsze” lata spędzimy w domu, zajadając pszenny chleb. Nie chciałabym tak:)
To prawda, warto podchodzić do wszystkiego z głową. Z życia też trzeba przecież korzystać! Ale jeśli mam do wyboru pójście do kina w tanią środę, albo droższy czwartek, wybieram tę pierwszą opcję. Ale nie popadam też w skrajności, że to już tylko środa i koniec. Na jedzenie też wydaję więcej, bo szukam dobrej jakości, chcę jednak poprawić nieco logistykę zakupów, by uszczuplić wydatki.
U mnie jakoś od początku zarządzanie pieniędzmi było na przyzwoitym poziomie- moja mama wiedziała jakie to ważne, więc właśnie z własnych pieniędzy płaciłam za ubrania, książki etc. Dzięki temu nie w głowie mi były szaleństwa, wiadomo, największy szacunek ma się do pieniędzy, które sami zarobiliśmy.
Ostatnio jestem po lekturze książki „Finansowy Ninja”, co jest dla mnie takim szczebelkiem wyżej by jeszcze lepiej zarządzać posiadanym kapitałem.
Fajnie, że wzięłaś na warsztat ten temat- na razie nie mamy w Polsce lekcji dotyczących finansów osobistych, a biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej ludzi bierze kredyty, taka wiedza jest teraz na wagę złota. Wiele osób twierdzi, że nie stać ich na to czy na tamto, a to często wina ich nierozsądnych decyzji, bo wzięli np. wypasiony telewizor na raty nie myśląc o tym, że te pieniądze można było przeznaczyć na wymarzone wakacje.
Nie wiem czemu jeszcze nie mam tej książki! Za to na bloga Michała chętnie zaglądam. :)
Mnie akurat się trafiło, bo okazało się, że biblioteka do której chodzę zbiera pomysły na nowe zakupy i skorzystali z mojej sugestii:)
Witam, bardzo interesujący artykul. Od jakiegoś czasu interesuje się finansami, inwestycjami. Zaczęłam od bardzo prostej rzeczy spisałem wydatki w Excelu wraz z rachunkami. I wyszło mi na co wydaje za dużo pieniędzy i gdzie mogę zaoszczędzić. Po pierwsze planuje obiady, nie kupuje nie potrzebnych rzeczy które później nie jesteśmy w stanie zjeść i wrzucamy. Nie lubię marnować jedzenia. Ograniczylismy wyjścia na tzw miasto, czyli restauracje, kina. Kupujemy rzeczy, które sa nam potrzebne. I staramy się ( oczywiście nie zawsze jest to możliwe) planować nasze wydatki. Polecam ksiazki i video na YouTube: Dave Ramsey Total money Makeover; Rich Dad Poor Dad Robert Kiyosaki. Jak oszczędzać? W dzień naszej wypłaty najpierw ” płacimy sobie” czyli przelewamy na konto np 200 bądź 300 zlotych kazdego miesiąca. Bez względu na sytuację. To sprawia,że jestesmy bardziej zdyscyplinowani. Polecam ksiazki, mam nadzieję, że zainspiruja was jak i mnie. Pozdrawiam.
Dziękuję za polecenia! Chętnie do nich zajrzę. :)
Ja mam o szczęście, że od kilku lat ogarniam swoje finanse! :) Ale Twoje rady z pewnością przydadzą się wielu! :)))))
Moja mama prawdziwa księgowa z krwi i kości budżet domowy w excelu prowadzi odkąd pamiętam. Wieczorne zapisywanie wydatków było wręcz tradycją rodzinną :) Czasami odbywały się prawdziwe burze mózgów kiedy nie mogliśmy sobie przypomnieć na co zostały wydane brakujące pieniądze. Potem sama też próbowałam prowadzić taki budżet ale zdecydowanie brak mi było regularności, a teraz sprawy finansowe przejął mąż :) Pozdrawiam
Podziwiam Twoją mamę, bo to jest rzeczywiście pracochłonne zajęcie. Trzeba pamiętać o wszystkich wydatkach, paragonach itd. My spisujemy wydatki przez 3 miesiące, potem robimy przerwę. Te 3 miesiące pozwalają nam zaobserwować gdzie możemy szukać oszczędności. :) Pozdrawiam! :)
Ma może nie jestem super oszczędna, ale 2 lata temu kupiłam skarbonkę i chciałam oszczędzać na wyposażenie gabinetu w domu. Założyłam, że wszystkie nadwyżki gotówki będę tam wrzucać tj. pieniądze za korepetycje, które udzielałam sąsiadowi, pieniądze od rodziców, czy dodatkowe premie. Ta metoda u mnie się sprawdziła. Przez 2 lata uzbierałam 2650zł.
Wow! Gratuluję wytrwałości! Gabinet już urządzony?
Tak, brakuje tylko kilku dodatków. Teraz zbieram na wymarzone wakacje do USA. Zapomniałam wspomnieć, że najlepiej kupić taką skarbonkę, którą można otworzyć tylko otwieraczem do puszek.
Stany też są na mojej liście marzeń. Powodzenia w realizacji celu! :-)
Prowadzę od listopada zeszłego roku i stwierdzam z przerażeniem, że wydaję astronomiczne sumy. Mój rachunek mam w excellu i dzięki temu mam podgląd ile i na co poszło … i choć te kwoty nadal są zabójcze, to widzę że z każdym miesiącem idą w dół. Jest więc postęp :)
Super że jesteś w tym wytrwała! No i bardzo fajnie, że robisz postępy. Nie od razu Rzym zbudowano. :-)
Bardzo spodobało mi się porównanie z synkiem, który oszczędza na konkretne rzeczy odmawiając sobie tych na co dzień, których wcale nie potrzebuje. Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że dorośli o tym zapominają i chcą mieć ciastko i zjeść ciastko. A tak nie zawsze się da.
To prawda! Odmawianie sobie to cenna i jednocześnie trudna umiejętność. Mojemu synkowi przychodzi ona zdecydowanie łatwiej niż mnie. Ja cały czas nad tym pracuję. :-)
To jest bardzo ciekawy temat. Spis wydatków prowadzę od półtora roku i widzę jak zmieniło się moje podejście do pieniędzy. Bardzo polecam zbieranie paragonów i wklepywanie ich co jakiś czas do Excela. W planowaniu budżetu domowego u osób prowadzących działalność największą przeszkodą są nieregularne zarobki i z tym właśnie się na co dzień mierzę. Świetną książką jest „Finansowy ninja” M. Szafrańskiego. Stosowanie się do przynajmniej części rad w niej zawartych pozwala zapanować nad kwestiami, które wcześniej zdawały się być „niewidzialne”. Fajny post!
Dziękuję za miłe słowa i polecenie książki. :-)
Próby zapisywania wydatków podejmowałam już kilka razy i jakoś brak mi regularności. Obecnie jak syn rozpoczął naukę w szkole średniej i mieszka w internacie poczułam braki poduszki finansowej i często brakuje mi do kolejnej pensji. Musze w końcu zacząć ograniczać drobnostki choć chyba nie w nich tkwi problem. Dziewczyny piszą o skarbonach i wrzucaniu nadwyżek na konkretny cel…
Bardzo pomocny post! Zapamiętałam, działam, dziękuję!
Dokładnie! Takie spisy wydatków (tylko naprawdę solidnie przygotowane) często otwierają oczy na to, ile pieniędzy „znika” z naszych portfeli niezauważalnie: kawa w drodze do pracy, obiad poza domem, nieplanowany nabytek z wyprzedaży itd. Warto to policzyć – często się okazuje, że w skali roku to kwota, stanowiąca znaczny procent funduszy, których potrzebujemy np. na wymarzoną podróż :) Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na tę kwestię – wciąż mam wrażenie, że świadomość społeczna w tej materii jest… cóż… pytanie czy w ogóle „jest” ;) Pozdrawiam ciepło.
Ja prowadzę budżet domowy w programie „Finanse domowe 2”. Polecam.
Polecam nową aplikację mobilną do zarządzania domowymi finansami – Mój Skarbiec. Dostępna w Google Play i App Store
Od dwóch miesięcy sledze wydatki na aplikacji w telefonie. Prostej, data, kwota, wydatek. Na koniec miesiąca łącze to z wyciągiem z konta i wszystko wiadomo. Trochę pracy ale efekt jest. Polecam aplikacje Koszcik2. Jak na razie to jak zabawa Na wszystkie zadane w tekście pytania już umiem odpowiedzieć.
Ja akurat nie korzystam z tego typu obliczeń, po prostu kupuję jedzenie na cały tydzień i staram się nie wydawać zbyt często na mieście. Na początku miesiąca przelewam sobie kwotę, którą chce zaoszczędzić, a reszta musi starczyć do końca miesiąca. Działa :) Oczywiście prowadzenia obliczeń jest super, ja po prostu nie mam na to czasu :)