Za moich młodzieńczych czasów, często mawiało się, że jesteś źle wychowany, albo matka Cie nie wychowała i była to ogromna obraza, bo nie tylko uderzała w dziecko, ale też w rodziców, a ściślej mówiąc w matkę. Ojciec wkraczał do akcji w podbramkowych sytuacjach i każdy modlił się tylko, by cała sprawa rozeszła się po kościach i do niego nie dotarła. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr, mawia polskie przysłowie. Ja postanowiłam napisać krótki rejestr złych zachowań za moich czasów.
1. Mówienie na „Ty” do osoby starszej było nie do przyjęcia! Dziś często młodzież jest na „Ty” ze swoimi nauczycielami, instruktorami, korepetytorami itd. Ja do tej pory, mimo, że sama już dawno należę do dorosłych, do których zwraca się na Pani, mam problem z mówieniem po imieniu do kogoś, kto jest starszy. Straszna blokada, czuję się w takich sytuacjach co najmniej jak licealistka.
2. Odejście od stołu, jeśli nie zjadło się wszystkiego. Nie można było niczego zostawić na talerzu, bo to nieładnie, szczególnie gdy byliśmy zaproszeni. Bywało, że kawałki tłustego mięsa, za którym nie przepadam, połykałam w całości popijając sporą ilością wody. Nie było to zbyt mądre, groziło uduszeniem, ale zostawienie czegoś niezjedzonego na talerzu było jeszcze gorsze.
3. Siorbanie, mlaskanie, otwieranie buzi przy jedzeniu, głośne mieszanie herbaty. Z tym nie polemizuję, bo taki sposób spożywania pokarmów do dziś bardzo mnie razi!
4. Niezdejmowanie butów po wejściu do domu. Teraz jest trochę inaczej, zapraszając gości na obiad, nie powinno się wymagać od nich zdjęcia butów, mimo to, czuję się dziwnie jeśli tych butów nie zdejmę. Chociaż w przypadku wizytowego stroju, kiepsko wyglądają gołe stopy z małą czarną :)
5. Nieustępowanie miejsca starszym. Nie można było siedzieć w autobusie, jeśli jakaś starsza Pani albo Pan stali. Dziś młodzi rzadziej zwracają na to uwagę, jeśli w ogóle. Jakaś znieczulica zapanowała. Ja miewałam z tym problem, jako że sama nie mogłam długo stać, zwyczajnie robiło mi się słabo i miałam mroczki przed oczami. Jeden taki dłuższy postój w autobusie nawet skończył się utratą przytomności, wtedy miejsca ustąpiła mi starsza Pani. Mimo to, zawsze ustępowałam miejsca starszym.
6. Przeklinanie było nie do pomyślenia. Za moich czasów młodzież nie przeklinała, a jeśli już to tak, by inni tego nie słyszeli. Chyba nigdy w młodym wieku nie zdarzyło mi się przekląć w obecności rodziców, czy innych dorosłych. Dziś przekleństwa są przerywnikiem w zdaniu u coraz młodszych dzieci i mało tego, one nie widzą w tym nic złego.
7. Alkohol i palenie papierosów przed ukończeniem pełnoletniości nie wchodziły w grę. Były inne formy spędzania wolnego czasu. A dziś na placu zabaw dla dzieci wieczorami zbiera się młodzież i pali, pije, przeklina.
8. Okazywanie sobie uczuć w miejscach publicznych, czyli całowanie, przytulanie, czy nawet trzymanie się za rękę było zbyt intymne i wstydliwe. Zakochani chowali się w piwnicach, zdarzało mi się nakryć co niektórych :)
9. Malowanie się do szkoły, noszenie bardzo ozdobnej biżuterii, zakładanie ubrań odkrywających zbyt wiele. Strój do szkoły musiał być skromny i czysty, a włosy upięte. Za moich czasów były fartuszki i uważam, że było to fajne. Nie istniał problem zazdrości o lepsze ciuchy innych koleżanek.
To, co kiedyś było uznawane za złe wychowanie, dziś już tak nie razi. Bezstresowe wychowanie dzieci doprowadza do tego, że przestają szanować starszych, nauczycielom wkładają kubeł na głowę, pyskują, przeklinają, częściej sięgają do używek, zbyt szybko zaczynają kontakty intymne. Uważam, że w dobie psychologów dziecięcych, wprowadzonych regulacji dotyczących wychowania naszych dzieci przez państwo, programów typu Super niania, dzieci mają zbyt dużo swobody i zbyt dużo do powiedzenia. Kiedyś, dopóki nie skończyliśmy 18 lat, własne sądy i zdanie można było wyrażać w pamiętnikach, które były głęboko schowane pod materacem.
A jacy Wy byliście za młodu, źle, czy dobrze wychowani? Pamiętacie jakieś przykłady, które kiedyś były nie do pomyślenia, a dzisiaj są na porządku dziennym?
23 komentarze
Bardzo ciekawy temat, choć nie ze wszystkim się zgadzam, np z punktem numer jeden. Niekulturalne jest natychmiastowe przechodzenie na ”ty’ w stosunku do osób starszych/obcych/wyższych stopniem itp. jednak jeśli taka osoba sama to zaproponuje nie jest to chyba niczym złym? Podobne odczucia mam też wobec kilku innych sytuacji, w przypadku których należy chyba każdą sytuację rozpatrywać osobno.
Dobre że inni zauważają istnienie tego problemu, choć nie sądzę, żeby winne były same dzieci i młodzież. Jako sprawców należy raczej wskazać rodziców, którzy w ogóle nie wychowują swoich dzieci (właśnie brak wychowania, a nie wychowanie bezstresowe!).
Uważam, że mimo powszechnego braku wychowania, należy m. in. za pomocą swojego przykładu uczyć dzieci kultury i chwała tym, którzy tak właśnie postępują.
Co do przechodzenia na „Ty” to masz rację, to nic złego, jeśli nie jest zbyt szybkie i pochopne, oraz gdy propozycja wychodzi od strony osoby bardziej uprzywilejowanej. Tyle tylko, że jak ja byłam młoda, nikt z takimi propozycjami nie wychodził. Po prostu była sztywna granica, której żadna ze stron nie przekraczała.
Wiesz nie wiem czy to kwestia bezstresowego wychowania. Raczej wpływu otoczenia, możliwości i dostępności wszystkiego. Dziś na osiedlu pełnym dzieciaków zawsze znajdzie się 2-3 ocierających się o patologię, którzy mogą wszystko i to oni ciągną za sobą całą resztę, dla której takie życie jest o wiele bardziej interesujące niż siedzenie w domu. Bo często jest też niestety tak, że rodziców całymi dniami nie ma bo pracują, a wieczorami są zmęczeni i nie chce im się nic. No to dziecko spędza czas na ulicy, bo co ma robić. I siłą rzeczy ulega wpływowi rówieśników.
To już nie chodzi nawet o poświęcanie większej uwagi dziecku (co jest oczywiście dobre), kiedyś rodzice też pracowali, też te dzieci latały całymi dniami na dworze, ale granice były jasno postawione, nie było pola manewru. Lepiej jak tą rozrywką jest podwórko, niż komputer, internet, konsola czy telewizja. Bezstresowe wychowanie to niestawianie granic i dawanie większej swobody, co jest dużym błędem, bo dziecko te granice przesuwa, sprawdza na ile może sobie pozwolić.
Będąc na studiach, udzielałam korepetycji z języka angielskiego pewnej gimnazjalistce z tzw. dobrego domu. Sposobem bycia , zachowanie, wyglądem zdawała się być co najmniej na studiach. Nie przypominam sobie bym w jej wieku chodziła tak mocno umalowana do szkoły z jaskrawo pomalowanymi paznokciami i żuła gumę całą lekcję. I jeśli to zdarzał się takie przypadki w mojej klasie, to były to pojedyncze osoby.
Oj, dobry tekst. Ja dorastałam trochę później i już kilka rzeczy zdążyło się zmienić.
5. Nieustępowanie miejsca starszym
Starsi sobie sami na to zapracowali. Są nie mili, nie potrafią poprosić (zamiast tego staną nad Tobą, zaczną chrząkać i „niechcąco” trącać Cię torbą), raz zdarzyło mi się nawet widzieć jak jeden chłopak ustąpił staruszce miejsca koło jej koleżanki i zaczęły paplać na temat „jakie to młode pokolenie jest bezczelne”. Poważnie.
7. Alkohol i papierosy
Ja przez całe życie nie wypaliłam ani jednego papierosa. Nie rozumiem niszczenia sobie organizmu czymś, co nawet nie przynosi jakiegoś lepszego efektu, a tylko śmierdzi. Alkohol zdarza mi się pić raz na ruski rok. Przed 18, nie piłam wcale (może ze 2 razy mi się zdarzyło, w minimalnych ilościach), choć znałam wiele osób, które okazyjnie gdzieśtam chodziły pić. Obecnie pije każdy. Ludzie chwalą się na fejsie, ile wypili, bo stało się to w ciągu ostatnich lat niezrozumiałym dla mnie powodem do dumy. Być może nie chcą czuć się winni konsekwencji i transformują te wszystkie „imprezy” na pozytywne, nie wnikam.
9. Kwestia mundurków
Chcieli coś podobnego wprowadzić ponownie kiedy byłam w 2 klasie gimnazjum. Przez cały rok wszyscy musieli chodzić (niezależnie od pogody) w polarowych i gryzących kamizelkach, przypominających te które na lepiej wyposażonych halach sportowych dostają drużyny grające w piłkę, czyli spory dekolt, olbrzymie dziury na ręce (spokojnie w każdej oprócz ręki zmieściłaby się i głowa) i sięgające niemal prawie do kolan. Tylko że polarowe i w kolorze takiej sraczki. To nie pasowało do niczego, było niewygodne i brzydkie. Zapomnienie mundurka groziło karą założenie „mundurka zapasowego” znoszonego przez pół społeczności szkolnej i śmierdzącego chyba wszystkim.
Z resztą rzeczy, u mnie było tak samo. A teraz widzę, co się porobiło. Obecne pokolenie to już nie „mamo kup mi lalkę, która sra”, a „matko, we no mi kup tego nowego iPoda i paczkę fajek”.
Takie mundurki to jakieś nieporozumienie. Podobają mi się mundurki w amerykańskich college’ach. Generalnie powinny być wprowadzone jakieś regulacje dotyczące stroju do szkoły.
Zupełnie się zgadzam. Amerykańskie a i jeszcze japońskie mundurki są naprawdę fajne. Na zimę tylko spódniczki zastąpiłoby się jakimiś spodniami i nie byłoby problemu. Regulacje dotyczące stroju – zwłaszcza w gimnazjach i nie takie jak jest obecnie „masz przefarbowane włosy, więc masz je ściąć” tylko np. zakaz chodzenia z odkrytym brzuchem czy dekoltem po pępek. Szkoła to nie plaża i nie dyskoteka i niektóre dziewczynki powinny o tym pamiętać.
Punkt 2 na szczęście nigdy w mojej rodzinie nie obowiązywał, za co jestem swoim rodzicom i dziadkom bardzo wdzięczna :)
Natomiast w kwestii 4 – uważam, że poproszenie gościa o zdjęcie butów jest ogromnym nietaktem. Może jestem chamska, ale jak jestem gdzieś zaproszona to nawet nie pytam „czy mogę w butach?”. Wchodzę i już. No, chyba że wyjście w butach oznaczałoby zabłocenie gospodarzom mieszkania – wtedy grzecznie zdejmuję, nie bacząc na dziury w skarpetkach ;)
Też nie potrafię przejść ze starszymi osobami na „ty”. Jestem od Ciebie dużo młodszy a wszystkie punkty uważam za potrzebne. Drażni mnie ta masowa znieczulica i chamstwo dookoła.
No już taki dużo młodszy nie jesteś ;)
U nas w domu mogłabym dodać jeszcze jeden punkt do Twojego ,,regulaminu,, a mianowicie OBOWIĄZKI.chodzi o to, że miałam w domu zawsze jakieś nazwijmy to prace do zrobienia np. wynoszenie śmieci, sprzątanie mieszkania, wieszanie prania itp.Widzę,że obecnie większość rodziców wyręcza we wszystkim swoje dzieci co uważam nie jest dobre bo po pierwsze kiedy w życiu dorosłym czasami coś ,,trzeba zrobić,, to jest to dla nich problem i po drugie wielu podstawowych rzeczy nie potrafią robić bo niby skąd.
Z mojego synka rośnie już pomału mały pomocnik – zawsze wiesza uprane skarpetki na kaloryfer- a jak go zapomne zawolać do tej czynności to jest w domu mega afera. Jak powiesi juz wszystkie to chwali się :,, Ja pracowam dla mamusi,,-pisownia oryginalna, jako że ma dwa latka i jeszcze nie mówi super poprawnie:)
Jest bardzo dzielny ten Twój mały pomocnik :) Ja często popełniam ten błąd i wyręczam synka w jego pracach. Ale poprawię się, bo jak słusznie napisałaś, to bardzo ważne!
Jak ja sie ciesze,ze nie mieszkam w Olsztynie. Nie wyobrazam sobie mojego 16-letniego syna przeklinajacego czy nie obchodzacego sie z szacunkiem zwlaszcza do starszych osob a wiem ze przybywanie w towarzystwie takiej mlodzierzy moze byc „zarazliwe”. W szkole gdzie uczy sie moje dziecko za „ty” wyzuciliby go. Nauczyciele tez zwracaja sie przez „wy”. Ubrania musza byc stonowane bez jakis wiesniackich napisow Nike itd. Sytuacje o ktorych napisalas znajduja sie w polswiadku,w zlych dzielnicach gdzie rodzice sami bez poziomu wychowuja dzieci na takich samych polludzi.
Zycze ci zeby twoj syn nie trafil na takie towarzystwo.
Dobry temat poruszyłaś!
Sa dwie Anie,jak je rozrozniasz?
Są nawet trzy Anie :)
Tą trzecią jestem ja. I uważam, że jak ktoś kocha swoje dzieci to ich nie wyręcza, wręcz przeciwnie pod okiem rodziców uczą się (zaczynając miedzy innymi od wieszania skarpetek), aby stawić czoło otaczającej je rzeczywistości.
Masz racje Ania.B, ze spokojnej,dobrej dzielnicy z prestizowymi szkolami wyprowadze sie do „kolorowej” gdzie moj syn bedzie mial mniejsza szanse na dobra uczelnie(niski poziom) i bedzie mosial wloczyc sie po ulicach z tamtejsza banda.
Oczywiście, że takie zachowania w większości przypadków nie są wynikiem „złych” dzieci, ale zaniedbań ze strony rodziców. Ktoś wyżej napisał prawdę, że to nie jest bezstresowe wychowanie, a brak wychowania.
Za świetną pracę wykonywana na twoim blogu zostałaś nominowana do Liebster Awards ;) Szczegóły na moim blogu.
Punkt 5:
Ja mieszkam w Krakowie i nie mogę się z tym zgodzić. W moim odczuciu młodzi jak najbardziej ustępują miejsca starszym osobom, pod warunkiem, że innych już nie ma. Zrywanie się z siedzenia bo starsza pani weszła do autobusu, gdy za mną jest pusty fotel zakrawa o śmieszność. Często też stojące z własnej woli osoby strofują za takie zachowanie, bo nieraz
a) jadą tylko 2 przystanki i siadanie, a zaraz wstawanie i przeciskanie się do wyjścia jest większym problemem, niż wygodą
b) są zdrowe, nie czują się staro, a takie zachowanie wpędza je w złe samopoczucie starych matron, mówią, że nie jest z nimi jeszcze tak źle, nieraz przez całą drogę mogą potem opowiadać, że oni nie z tych, którym się ustępuje.
Ale ogólnie myślę, że zwyczaj pozostał, słyszałam też już kilka razy rozmowy starszych w komunikacji, że młodzież taka grzeczna i dobrze wychowana.
Jak świat światem, w każdym wieku mówiło się, że „dziś” młodzież taka zła i się stacza. Nieprawda, takie demonizowanie jest śmieszne, w moim odczuciu jest z nią lepiej, niż np w latach 90′ i 80′.
Wiadomo punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia (tego w autobusie też). Wydaje mi się, że dostęp dzisiejszych dzieci do wszystkiego bez ograniczeń, internet, komputery, laptopy, smartfony ma swoje minusy. W sieci takie dziecko nie tylko znajdzie odpowiedzi na pytania, jakie zadawane są w szkole, ale także te odpowiedzi, których nie chcielibyśmy żeby poznało. Przez co uodparniają się chamstwo, wulgaryzmy, mają łatwiejszy dostęp do używek. Według mnie jest zdecydowanie gorzej i ja to porównuje z tym co było właśnie w latach 80′-90′, w których ja się wychowywałam.