Nie lubię przestrzeni, w których dużo się dzieje. Wiele kolorów, masa różnych ozdób, mieszanie stylów to nie jest kierunek, w którym chcę podążać. Takie przestrzenie mnie przytłaczają, dlatego m.in. nie kupuję pamiątek z podróży i wielu bibelotów, ponieważ wtedy szybciej powstaje chaos, nie wspominając już o tym, że wszystkie te rzeczy później trzeba czyścić i przesuwać podczas przecierania kurzy. Podchodzę do wszelkich ozdób bardzo pragmatycznie, co oczywiście nie znaczy, że nie chcę ich mieć w ogóle. Stawiam przede wszystkim na kwiaty, galerie ścienne, poduchy, czyli coś, co sprawia, że w domu robi się przytulnie. Przed zakupem każdej nowej rzeczy, zastanawiam się, gdzie będzie stała i czy pasuje do mojego wnętrza. Nie chcę później rozkminiać co z nią zrobić. Sprzedać? Oddać? Wyrzucić? To niepotrzebne dylematy.
Przeprowadzka jest dobrym motywatorem pozbywania się nadmiaru
Do przeprowadzki przygotowywałam się dobrych kilka miesięcy. Sukcesywnie opróżniałam półki z niepotrzebnych drobiazgów, dokumentów, kuchennych przedmiotów, książek, kosmetyków, zużytych sprzętów, zabawek dzieci. Oddałam część książek do biblioteki, sprzedałam ubrania i dodatki, po które sięgałam sporadycznie lub w ogóle. Wyrzuciłam wszystkie zużyte rzeczy, typu przetarte ręczniki, stare kosmetyki, wyszczerbione naczynia, przeterminowane leki, słabe baterie, nieużywane urządzenia elektroniczne. Nie było tego dużo, ponieważ porządkuję przestrzeń na bieżąco i gdy trafiam na coś, czego już nikt nie używa, pozbywam się tej rzeczy natychmiast – sprzedaję, oddaję, jeśli jest zniszczona wyrzucam. Staram się zawsze dać drugie życie przedmiotom, które są w dobrym stanie.


Pierwszy etap pozbywania się nadmiaru to świadome zakupy
W pozbywaniu się nadmiaru najważniejsze jest wyrobienie sobie dobrych nawyków zakupowych, by nie dokładać do domu kolejnych rzeczy, bez zastanowienia się, czy one rzeczywiście się przydadzą i/lub wpiszą się w nasze wnętrze. Proces zakupowy jest u mnie dość długi. Najpierw przychodzi myśl, by dołożyć parę ozdób, więc zbieram inspiracje i patrzę jak one wyglądają w aranżacjach dostępnych w sieci. Później dokładnie określam ich wygląd, kolor, materiał, kształt. Tak było w przypadku ramek i plakatów. Kolory plakatów i ramek, tematyka, materiał oraz wielkość muszą współgrać z całością. Zapisuję sobie moje wstępne wybory w zakładkach, robię selekcję i zostawiam tylko to, co zagra w moim wnętrzu.

Ozdoby w moim domu muszą być spójne z całym wnętrzem. Dokładam na przykład ozdoby z bambusa lub rattanu, drewniane i marmurkowe elementy. Nigdy nie kupuję jakiejś rzeczy natychmiast. Daję sobie tyle czasu na zastanowienie się, ile potrzebuję. Oczywiście zakładam także możliwość zwrotu, więc nie odrywam od razu wszystkich metek.
Dzięki świadomym zakupom udaje mi się zachować przestronność i spokój we wnętrzach, w których dobrze się odpoczywa i pracuje. Trudniej byłoby mi się skupić w domu, w którym panuje bałagan, a ten tworzy się znacznie szybciej przy nadmiarze przedmiotów.

W moim „30-dniowym dzienniczku uważności” trzy rozdziały poświęcone są niwelowaniu nadmiaru oraz tworzeniu przestrzeni, w której dobrze się odpoczywa i pracuje. Wymieniam w nich m.in. 30 rzeczy, których możemy pozbyć się natychmiast.
⇒ Więcej o e-booku przeczytasz TUTAJ
Drugi etap to odgruzowanie przestrzeni
Przede wszystkim polecam działać etapami. Nie damy rady od razu uporządkować całej przestrzeni. Przygotowywałam się do przeprowadzki zadaniowo i małymi krokami. Porządkowałam po kolei wszystkie półki i szuflady. Najtrudniejsza była szuflada z dokumentami, ale także pokój starszego syna, który uzbierał sporo różnych przedmiotów. Potrzebna była rozmowa, by zobaczył, że nie potrzebuje wszystkiego, ponieważ i tak wielu tych rzeczy nie używa. Widok uporządkowanych szuflad i półek daje dużą satysfakcję. Efekty naszej pracy są widoczne od razu, co zachęca nas do dalszych działań.
Warto zacząć od tego, czego możemy pozbyć się natychmiast i bez wyrzutów sumienia, a także od tych rzeczy, których nie będziemy sprzedawać. Dodatkowe czynności, typu zdjęcia i opisy na portale sprzedażowe, mogą zniechęcić nas przed działaniem. Dlatego zacznijmy od tego, co nie sprawia nam większego problemu. To mogą być stare kosmetyki, zniszczona bielizna, niepotrzebne paragony. Taką ściągę rzeczy znajdziecie też w moim e-booku: „30-dniowym dzienniczku uważności”.
Dobry nastrój i siły są potrzebne, dlatego nie zabierajmy się za porządki, kiedy padamy z nóg. To nie będzie efektywne. Natomiast porządkowanie i organizacja przestrzeni często poprawiają nam nastrój. Gdy mam gorszy dzień, a miewam też takie, sprzątanie pomaga mi odwrócić myśli i nie koncentrować się tak bardzo na sobie. Wysiłek fizyczny sprawia, że wytwarzają się endorfiny i poziom szczęścia wzrasta.
Trzeci etap walki z nadmiarem to utrzymanie porządku
Wydawałoby się, że większy dom, to więcej sprzątania, ale tak nie jest. W moim 45 metrowym mieszkaniu, w którym było nam już naprawdę ciasno, starałam się minimalizować liczbę przedmiotów, co nie było wcale proste, bo jednak czteroosobowa rodzina musi gdzieś ulokować wszystkie swoje rzeczy. Teraz jest to znacznie prostsze, ponieważ każdy ma swój pokój i jest więcej szafek, w których możemy wszystko schować. A poza tym, tak jak wspomniałam na początku, zabrałam ze sobą tylko to, co rzeczywiście było nam potrzebne.


W utrzymaniu porządku pomagają mi następujące rzeczy:
1. Zmniejszenie liczby przedmiotów.
Im więcej mamy rzeczy, tym więcej mamy sprzątania, dlatego ja już od dawna minimalizuję ich liczbę. Nie potrzebuję dziesiątek kubków, naczyń, wazonów, kosmetyków, ubrań, dodatków. I tak nie miałabym czasu ich wszystkich używać. Kupuję nowe kosmetyki, świece, ubrania, gdy poprzednie się zużyją. Dzięki czemu nowa rzecz wchodzi na miejsce starej.
3. Odkładanie rzeczy na ich miejsce.
To ogromny komfort mieć tyle półek, by pomieścić wszystkie przedmioty. Bałagan tworzy się poprzez nieodkładanie rzeczy na miejsce. Na przykład wieszamy ubrania na fotelu, myśląc, że jeszcze je założymy następnego dnia. Jednak nazajutrz zmieniamy zdanie i wyciągamy coś nowego. Pod koniec dnia kolejne ubrania lądują na fotelu. Tym sposobem tworzy się niezła sterta, która wymaga już od nas większego wysiłku, niż gdybyśmy od razu odłożyły ubrania do szafy. Dlatego gdy przebieram się w nowe rzeczy, od razu wkładam stare ubrania z powrotem do szafy, lub wrzucam do kosza na pranie.
Mój synek składa zabawki, gdy kończy się bawić i wynosi je do swojego pokoju, jeśli tego dnia bawił się w salonie (co często mu się zdarza).
Naczynia od razu lądują w zmywarce, a to co trzeba umyć ręcznie jest myte po każdym posiłku. Nie ma czegoś takiego jak piętrzące się naczynia w zlewie.
Warto także zainwestować w różne pojemniki do przechowywania, które pomogą nam utrzymać porządek także w szufladach (na przykład w szufladzie z bielizną, z kosmetykami, biżuterią, akcesoriami kuchennymi, przyprawami, sztućcami i różnymi przydasiami).

3. 30-40 minutowe codzienne porządki.
Codziennie rano ścielę łóżka, wietrzę pokoje, nastawiam pranie, wkładam naczynia do zmywarki i zmywam pozostałe naczynia po śniadaniu, odkurzam dół i wiatrołap. To zajmuje mi maksymalnie czterdzieści minut. Mój mąż i dzieci spieszą się, by zdążyć do pracy, szkoły, przedszkola, więc nie mają zbyt dużo czasu, by mi pomóc, za to po południu już włączają się w porządkowanie przestrzeni. Dzięki tym małym krokom, które nie wymagają tak dużego wysiłku, jak jedno duże sprzątanie w weekend, każdego dnia w domu panuje porządek, a ja mogę pracować w przestrzeni, która mnie nie rozprasza i nie przypomina mi na każdym kroku o tym, że trzeba się nią zająć.
Dajcie znać jak jest u Was. Jestem ciekawa czy kiedykolwiek czułyście się przytłoczone liczbą przedmiotów w Waszych domach i mieszkaniach. Co wtedy robiłyście? Czy ograniczyłyście ich liczbę? Jakie są Wasze metody na utrzymanie w domu porządku?



16 komentarzy