Kiedy Magda zaproponowała mi gościnny wpis o jej doświadczeniach mieszkania w małym domku, którego metraż liczy zaledwie 18 m², od razu przystałam na jej propozycję. Temat wydał mi się ogromnie ciekawy i fascynujący. Czy ja bym potrafiła mieszkać na tak małej powierzchni? Pewnie nie, dopiero co ogłosiłam, że budujemy dom, bo w naszym mieszkaniu liczącym 46 m² zrobiło się ciasno. Jednak inspirują mnie ludzie, którzy świadomie dokonują takich wyborów. Przeczytajcie ciekawą historię Magdaleny Widłak-Langer.
Magdalena Widłak-Langer jest psychologiem z zamiłowania i zawodu. Patrzy na człowieka holistycznie (całościowo). Jest zafascynowana światem relacji i komunikacji damsko-męskich, przyjacielskich, rodzinnych oraz najważniejszym obszarem relacji i komunikacji – ze samym sobą. Pracuje w nurcie psychologii pozytywnej, skupiając się na zasobach, a nie brakach klienta. Prowadzi Wirtualny Gabinet Psychologiczny (sesje zdalne: on-line, telefoniczne), wykłady i warsztaty stacjonarne w całej Polsce.
Założycielka www.psychetee.pl, ambasadorka Lekcji Akceptacji prowadzonych przez Fundację Na Niebiesko. Nauczycielka i miłośniczka jogi, zdrowej żywności, kotów oraz pozytywnego podejścia do życia.
Fot. Anna Kurgan
A teraz oddaję głos Magdzie.
Do małego domku, przeprowadziłam się z ponad 60 m² mieszkania w dużym, akademickim mieście. Na krótką chwilę pomiędzy 60 m² i 18 m² zamieszkiwałam z mężem w pokoju, który był znacznie większy, niż obecny dom. Przeprowadzka do takiego domu nie była zamierzona. Wówczas nie wiedziałam również, że „tiny house”, to nie tylko mały dom, lecz również ruch społeczny.
Mały, żółty domek, pojawił się jako jedna z opcji. Po kilku dniach aktywnego przeszukiwania ogłoszeń udało nam się umówić na spotkanie z właścicielem, obejrzeć nieruchomość i podpisać umowę najmu na najbliższe kilka lat. Czas finalizacji tego przedsięwzięcia, od momentu zobaczenia nieruchomości, zajął około godziny. Właściciel był konkretny, wiedział czego chce i jasno o tym mówił. To nas przekonało. Cały ten proces przebiegał tak bezproblemowo i szybko, że przez kolejne dni, w głowie mojego męża trwało nieustanne poszukiwanie – gdzie jest pułapka, i w którym momencie okaże się, że to był zwykły szwindel. Taki moment nie nastał.
Ile to jest 18m2?
Tak, może się wydawać, że to szalenie mała przestrzeń – około 3×6 metrów. Dla porównania – kilka metrów kwadratowych więcej miał nasz salon w poprzednim mieszkaniu, a nawet sypialnia miała większy metraż. Jak można pomieścić wyposażenie całego domu, w tak małym pomieszczeniu?
Kuchnia to 4 szafki (w tym jedna z bardzo dobrze zaprojektowanymi szufladami), standardowa mała lodówka z mini zamrażalnikiem, pochłaniacz pary, jednokomorowy typowy zlew, dwupalnikowa płyta grzewcza, a pomiędzy nią i zlewem oraz ścianą dwie przestrzenie robocze – łącznie 70 cm blatu.
Łazienka – mała standardowa pralko-suszarka, toaleta, prysznic, mini umywalka, nad którą jest szafka z lustrem, grzejnik wody – bojler oraz grzejnik powietrza na ścianie. My dodaliśmy jeszcze pełnowymiarową, kocią kuwetę.
Salon jawił nam się jako totalnie pusta przestrzeń. Zastaliśmy go jako pomieszczenie z dwoma oknami i dwoma grzejnikami, zawieszonymi na ścianie. Właściciel zamieścił na stałe drewnianą antresolę (miejsce na materac). Jednak to miejsce absolutnie nie nadaje się do spania. W naszym przypadku przestrzeń ta została wykorzystana do przechowywania odzieży motocyklowej, kocich akcesoriów, sprzętu turystycznego, rowerowego i materacy do spania.
Pod antresolą idealnie wpasowały się dwie lekkie szafy z IKEA, które w razie potrzeby można złożyć. Obok, również w trzech identycznych ikea’owskich pojemnikach do efektywnego zapakowania garderoby, mieści się pościel, ubrania oraz buty. Obok stoi wysoka lampa, suszarka do prania i pełnowymiarowy stół z IKEA z dwoma krzesłami. Do tego mamy jeszcze dwa plastikowe pudła do przechowywania rzeczy i odkurzacz – niezbędne akcesorium gdy ma się kota i śpi na podłodze.
Jak wygląda spanie na podłodze i skąd ten pomysł? W domu zmieściłaby się pełnowymiarowa, rozkładana sofa, jednak w dniu naszej przeprowadzki, dom był pusty. Nie dysponowaliśmy łóżkiem więc wykorzystaliśmy do spania maty do jogi (a ponieważ jestem nauczycielem jogi, to mam ich kilka). Następnego poranka okazało się, że jest to całkiem wygodne rozwiązanie.
Ponieważ często odczuwaliśmy ból pleców, stwierdziliśmy, że urządzamy trzydziestodniowy test. Jeżeli sen na podłodze będzie komfortowy, nie kupujemy łóżka. Po kilku miesiącach spania w taki sposób, zgodnie stwierdziliśmy, że łóżko nie jest nam potrzebne. Zamiast mat do jogi używamy samopompujących się mat Therm-a-Rest, kupionych z myślą o podróżach motocyklowych.
Podsumowując – spanie na podłodze jest fantastyczne. Ciało się genialnie regeneruje, a po krótkim okresie adaptacji i przyzwyczajenia, naprawdę nie ma się ochoty na powrót do łóżka. Ważne jest częste odkurzanie podłogi, co jest zrozumiałe z racji tego jak blisko niej się śpi.
Plusy mieszkania w tiny house
Jest ich wiele, jednak dla nas te najważniejsze, to:
♥ oszczędność czasu – tutaj 18 m² procentuje. Odkurzanie trwa nie więcej niż 5 minut. Zatem wykonywanie tej czynności codziennie nie jest uciążliwe. Wysprzątanie kuchni to kolejne 5-10 minut, bo też ile może trwać przetarcie zmywaka i 70 cm blatu oraz umycie 4 szafek i lodówki? Łazienka to kolejne 5-10 minut. Tak ogromna oszczędność czasu, to jeden z najprzyjemniejszych aspektów mieszkania w małym domku.
♥ odgruzowanie – podczas przeprowadzki do tak małego domu, człowiek zaczyna selekcjonować przedmioty. Pozbywa się tego, co jest zbędne. Kiedy zamieszkałam w tak małej przestrzeni, pytanie, które zadawałam sobie wcześniej – „czy ja tego naprawdę potrzebuję?” – pogłębiło się. Zatem to odgruzowanie, to silny bodziec do konsumowania inaczej – bardziej odpowiedzialnie. A gdy nie ma się nadmiaru przedmiotów, pojawia się silne poczucie wolności, niezależności, mobilności. Przy kolejnych przeprowadzkach, nie ma także poczucia straty, które często towarzyszy ludziom przy pozbywaniu się przedmiotów
♥ dbałość o ekologię – nie tylko ze względu na to, że w małym domu jest mniej przedmiotów, lecz także dlatego, że bycie blisko natury sprawia, że doceniamy ją bardziej. Kupujemy rzeczy z materiałów naturalnych, zużywamy znacznie mniej światła, środków czystości i wody (bo przecież potrzebujemy ich znacznie mniej, gdy do umycia jest 10 m² podłogi).
♥ lepsze poznanie siebie – wbrew pozorom przeprowadzka do tak małej przestrzeni wiele nam powiedziała o nas samych i o naszym związku. Okazało się, że da się funkcjonować w tej samej przestrzeni wykonując pracę z domu, da się wspólnie przygotowywać posiłki, da się funkcjonować, kiedy mój mąż wstaje o 5:00 rano, a ja jeszcze śpię. Nikt nikomu nie wchodzi w drogę. On może od 5:00 pracować, a ja mogę spać do 6:00. Okazuje się, że człowiek wcale nie potrzebuje ogromnej przestrzeni by czuć się dobrze i żyć bezkonfliktowo, a jedynie poznać potrzeby swoje i drugiej strony.
Poznanie siebie dotyczy także obszaru związanego z tym jakie mamy o sobie przekonania. Prawdopodobnie wcześniej nie wybrałabym takiego miejsce do mieszkania. Dzisiaj, kiedy doświadczam tego na co dzień, uważam, że to fantastyczne rozwiązanie – choć wcale nie spodziewałam się po sobie tego, że w tak małej przestrzeni będę czuć się komfortowo. Kiedyś marzyłam o tym by mieć garderobę jak Carrie Bradshaw, a dzisiaj uważam, że specjalne pomieszczenie na ubrania, to zbytek.
♥ bliskość z naturą – drzwi wejściowe latem i wczesną wiosną są niemal cały czas otwarte. Dzięki temu nasza kuchnia, salon, sypialnia i łazienka „wylewają się”…do ogrodu, który jest przy lesie. Czasami z tarasu, widzę jedzące trawę sarny. Kot zyskał mnóstwo przestrzeni do zabawy, wypoczynku i polowania (wcześniej miał do dyspozycji balkon w kamienicy). Taras stał się miejscem do spotkań, spożywania posiłków, pracy czy relaksu. Narzekać można tylko na to, że nie ma na nim hamaka. ;)
Minusy mieszkania w tiny house
Nam trudno było je znaleźć, jednak to, co przychodzi nam do głowy to fakt, że:
♦ gdy kogoś gościmy, jest to mniej wygodne niż w sytuacji, gdy jest dostępny osobny pokój. Dlatego kiedy ktoś zamierza do nas przyjechać, doskonale wie o tym, że spać będzie razem z nami na podłodze, a życie będzie się toczyć na małej powierzchni. Niektórzy traktują to jako atrakcję pobytu i powrót do czasów studiów. Trzeba też być świadomym, że funkcjonowanie w takiej przestrzeni z gośćmi, którzy mają małe dzieci, mogłoby być kłopotliwe.
♦ zakupy trzeba robić znacznie częściej, a kiedy jest się na diecie wegańskiej może to oznaczać częściej niż raz w tygodniu (bo lodówka nie pomieści takiej ilości warzyw, która wystarczy na tydzień – choć czasami nam się to udaje).
♦ w przypadku temperatur powyżej 30 stopni, w domku jest bardzo gorąco ale to raczej kwestia tego jak jest wykonany, a nie samej idei tiny house
Tiny house w praktyce
Tiny house to domek dla dwóch osób, w którym mieszka się trochę jak w domku kempingowym czy pod namiotem – można poczuć się jak na wakacjach. Drzwi do domu są niemal stale otwarte, przez co dostępna przestrzeń powiększa się o taras oraz ogród, co jest ogromnym plusem codziennego funkcjonowania, ponieważ zmniejsza ewentualne poczucie zamknięcia w małej przestrzeni.
Raczej nie jest to propozycja mieszkania dla osób z dziećmi, chociaż skoro można prowadzić van life z małym dzieckiem, to nasuwa się myśl, że właściwe wszystko zależy od tego, jaką mamy wizję życia, potrzeby i priorytety.
Czy jest to styl życia dla wszystkich? Z pewnością nie. Czy warto spróbować? Zdecydowanie tak! Zmiana stylu życia, jest silnym bodźcem prowadzącym do lepszego poznania siebie, zmiany nawyków, priorytetów czy wartości. Czasami takie doświadczenia pokazują nam, w jakiej wielkiej iluzji żyjemy, jak bardzo dążymy do tego co wmawiają nam media lub społecznie przyjęte stereotypy.
Niektórzy odsuwają swoje szczęście, wierząc w to, że ogromny dom z ogrodem i drogi samochód, są momentem, kiedy szczęście się urzeczywistnia. Inni wybierają minimalizm by poczuć, że szczęście można kreować każdego dnia, niezależnie od tego, co się posiada.
55 komentarzy
Bardzo ciekawa opowieść – fajnie poznać inny punkt widzenia. Początkowo myśląc o tych 18m2 wyobraźnia podsuwała mi jakąś katastrofę, ale wizja posiadania tylko najpotrzebniejszych rzeczy jest jednak kusząca :) Fajnie byłoby móc przetestować takie mieszkanie np. przez tydzień, dwa. Zgadzam się też z ostatnim akapitem, często myślę o tym jak zostajemy w ten sposób niewolnikami swoich marzeń. Niestety po wielu rozmowach z moimi rówieśnikami widzę, że taka refleksja jest dla większości osób obca.
Dziękuję za ciepłe słowa, cieszę się, że tak odbierasz moją historię:)
Tak, zgadzam się z Tobą – ja nawet jak sobie teraz myślę o tym, czy chciałabym mieszkać na większej przestrzeni (która kiedyś była moim marzeniem – taki loft 150m2 przykładowo👍), to dochodzę do wnisoku, że w zasadzie nie jest mi to potrzebne.
Zachęcam do takigo przetestowania siebie, z tym chwlowym zamieszkaniem w taki sposób :)
Z refleksjami jest różnie, niestety promowany konsumpcjonim nie pomaga nam pochylić się nad sobą i zapytać siebie, „czego ja naprawdę potrzebuję?” A kiedy to zrobimy, okazuje się, że nasze potrzeby naprawdę nie są tak wielkie, jak nam się wydaje🙂🍀
Udanego dnia Judyto🙂🍀
Wow! Znam Magdę, a nie wiedziałam, że wybrała taki sposób na życie :) bardzo mi to imponuje. Sama mam do dyspozycji prawie dwa razy większy metraż, a zdarza mi się odczuwać, że przydałoby się jeszcze jedno pomieszczenie. A ten domek Magdy jest uroczy, bardzo skandynawski :)
Cześć Agnieszko, u mnie duże zmiany od zeszłego roku;)
Ja na ponad 60m2 miałam poczucie, że mam za mało przestrzeni. Ta przeprowadzaka bardzo wiele mi pokazała, pozwoliła na lepsze poznanie siebie:) To szalenie cenne doświadczenie, dlatego projket tiny house wciąz trwa. I póki co, wcale nam się nie pali do zmian:)
Metraż sam w sobie nie byłby chyba problemem w sensie organizacji i ilości przedmiotów. Bardziej problematyczne byłoby to, że czasem potrzebuję pobyć sama ze sobą w 4 ścianach czy w takich okolicznościach popracować.
Nie wiedziałam, że tiny house to już cały ruch!
Pozdrawiam autorkę bloga i artykułu :)
Hej, dziękuję za Twój komentarz:)
Czasami wydaje sie, że życie na takiej przestrzeni z kimś jest trudne. Wiele jednak zależy od tego jaka jest jakość relacji oraz jak spędzamy czas. Ja częściowo pracuje w domu, a mój mąż prawie całkowicie poza domem. Zatem nie wchodzimy sobie „w drogę”, poza tym czas wolny staramy się spędzać na świeżym powietrzu więc rzadziej jesteśmy w domu.
Wszystko to, to kwestia stylu życia i potrzeb :)
Pozdrowienia dla Ciebie i dla Dorobty – cudownego weekendu!
Świetna sprawa! 18 metrów to może nie jest moje marzenie, ale na 35 mogłabym się poczuć już całkiem komfortowo i chciałabym to kiedyś sprawdzić. Obecnie mieszkamy na 65m2 we dwoje + dwa koty i wydaje mi się, że to zbyt dużo przestrzeni.
Zachęcam do sprawdzenia takiej opcji, ma to mnóstwo plusów.
Mam wrażenie, że w moim przypadku 35m2 to już byłoby królestwo ;) Byłoby super komfrotowo, choć uważam, że teraz jest jest komfrtowo i dobrze i wcale nie pali mi się do zmian :)
Pozdrowienia dla Ciebie – cudownego weekendu:)
Jeśli tylko nadarzy się okazja to wypróbujemy. Na razie rozglądałam się za wynajmem i niestety są to koszta praktycznie tak samo wysokie jak nasz kredyt hipoteczny, który już mamy.
Bogusiu, bardzo zachęcam🙂👍
W dużych miastach, rzeczywiście małe mieszkania czy kawalerki, bywają, że w wynajmie kosztują tyle, co większe mieszkanie.
Ja w przyszlości gdybym miała budować dom, to tylko taki i w takiej formie, bo on pozwoliłby mi na to, by być wolną od jakichkolwiek kredytów (poza tym ma to wiele plusów o jakich apisałam w artykule).
Trzymam kciuki za Wasz hipoteczny – mam nadzieję, że jego istnienie, nie zabiera Wam zbytnio spokoju. Udanego dnia Bogusiu:)
Pewnie, radzimy sobie i wystarcza i na wakacje przy rozważny gospodarowaniu pieniędzmi. My decyzje o kredycie podjęliśmy 8 lat temu, w młodym wieku, teraz mam większą wiedzę, doświadczenie itd. Więc myślę,że warto o takich rozwiązaniach rozmawiać z innymi i szerzyć taką idee:) Że nie trzeba być uwiązanym dużym kredytem, bo są inne rozwiązania.
Zgadzam się z Tobą – pewnie, gdybyście rozmawiali z różnymi ludźmi, którzy mieli różne doświadczenia (czasami skrajnie różne od innych), mielibyście inne spojrzenie na kwestie kredytu. A rzeczywiście da się żyć na swoim, bez takiego obciążenia.
Choć myslę, że warto nie popaść w drugą skrajność – rozpaczanie, że ten kredyt jest, warto, tak jak powiedziałaś rozważnie gospodarować pieniędzmi i szukać innych rozwiązań, zamiast „pluć sobie w brodę” ;)
Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki!:)
Kochana, jestem zachwycona Twoimi włosami z ostatniego zdjęcia z instagrama. Masz cieniowane czy obcięte na równo? Mam wrażenie, ze szybko ci urosły. Może jakiś post na temat pielęgnacji? Pozdrawiam cieplutko i mega podziwiam, ze przy maluszku znajdujesz czas i chęci do tak częstej aktywności w sieci.
Chyba nie podjęłabym tego wyzwania 18 m to baaardzo mało.
Tak, masz rację to mniej niz każdy pokój w jakim mieszkałam w życiu (pomiając okres dzieciństwa). Jednak z tego doświadczenia wynika, że wcale nie potrezbuję więcej. I jest to dla mnie dosyc duże odkrycie:)
Warto podjemować różne działania, bo one pozwalają na na to, by lepiej poznać siebie:)
Wspaniałego dnia! :)
18mk to mniej niż my z mężem zamieszkiwalismy w kawalerce 20 mk i bylo ciasnawo. Faktem było, że zawsze byliśmy przy sobie blisko jak pracowaliśmy w domu i to było fajne. Po przeprowadzce do większego lokum każde z nas ma swoje miejsce, ale i tak najlepiej pracuje się w salonie razem :)
Pati to o czym piszesz, jest tym co my bardzo cenimy tutaj – zawsze jesteśmy blisko siebie, no i wszysctko co nam potrezbne do codziennego życia, również mamy blisko, niemalże w zasięgu ręki;)
A ponieważ w zasadzie nie mamy potrezby by od siebie odpoczywać, to ta ciągła bliskość nam absolutnie nie przeszkadza:)
Wspaniałego czwartku! :)
Niesamowita historia!!! Ja sama nie wyobrażam sobie takiej sytuacji ale podziwiam! :)
Dziękuję za te słowa, choć may wcale nie mamy poczucia, że robimy coś godnego pdziwu. To zwyczajnie komfortowe i fajne życie, w zgodzie z własnymi wartościami i zasadami.
Mało tego, ja sobie niechętnie wyibrażam wyprowadzkę do innego miejsca:)
Wczoraj będąc podczas przerwy w pracy na tarsie, w moim ogrodzie widziałam sarny (Zdjęcie u mnie na fb @Psyche Tee). Kocham to miejsce! :)
Udanego czwartku!
To jest coś niesamowitego mieszkać na takiej powierzchni! A ja narzekam na moją kawalerkę. Jednak jak pomyślę ile bibelotów mogłabym się pozbyć to byłabym w siódmym niebie. Podziwiam!
Marcelina – dokładnie! Moja przeprowadzka spowodowała, że pozbyłam się setek rzeczy i wszelkich „przydasiów” (bo przecież przyda się, parwda?). To bardzo uwalniające kiedy wiesz, że mnie otacza Ciebie nadmiar przedmiotów. Szczególnie takich, które wcale nie są Ci potrzebne :)
Jednak aby sie pozbyć namiaru, nie trzeba się przeprowadzać. Zwyczajnie zrób odgruzowanie w domu:) W poznaniu jest Po-dzielnia, do której można oddac różne niepotrezbne przedmkioty, które sa w dobry stanie. Moze u Ciebie w mieście, też jest cos takiego. A najgorszym razie można te rzeczy sprzedać lub wystawić za darmo na OLX.
Powodzenia! :)
Chętnie obejrzałabym więcej zdjęć i dowiedziała się więcej o kosztach,bo również rozważam podobną opcję :)
Koszty są bardzo różne w zależności od tego czy budujesz sama czy wynajmujesz, od kogo i w jakim kraju;) Z pewością jest to droższa inwestycja niż wynajem mieszkania, bo to samodzielny dom, jednak gdyby go sobie wybudować, to na pewno będzie to w perspektywe czasu tańsze niż wynajmowane czy zakupione mieszkanie.
Pytanie jeszcze jaki masz abonament na prąd i gaz (jakie taryfy i orzegwanie wybierzesz).
Masz jakieś pytania? Śmiało pisz:)
Chętnie bym coś rakiego chociaż na chwilę wypróbowała, gdyby właśnie nie dziecko w domu (i drugie w drodze) :D
Mnie zastanawia aspekt jak to jest tam zimą?
Bardzo polecam!:) Z dziećmi również się da:)
O co masz pytania odnoście zimy? Ogrzewanie? Nie ma żadnego problemu jesli o to chodzi, a jeśli masz coś innego na myśli – śmiało pytaj!
Niesamowicie ciekawy wpis! Nawet nie sądziłam, że we dwoje można zamieszkać na tak małej przestrzeni. Domek wraz z otoczeniem wygląda wprost sielankowo, byłam przekonana, że to gdzieś w Skandynawii ;) Nie wiem, czy zdecydowałabym się na taką zmianę, ale tekst daje do myślenia – może jeśli kiedyś nadarzy się okazja, sama spróbuję?
ja bym nie dała rady na tak małej powierzchni :)
Ja też tak sądziłam…jak tam zamieszkałam okazało się, że perspektywa przestrzeni bardzo się zmieniła:)
Mogłabym się na to zdecydować w ramach eksperymentu :) Potwierdzam jednak, że nadmiar rzeczy zdecydowanie wydłuża proces sprzątania i zagraca przestrzeń. Przygotowuję się właśnie do kolejnej selekcji i znowu będzie robienie czystki.
Zgadzam się z Tobą! A eksperyment, bardzo polecam! :)
Kiedyś mieszkałam z mężem w jednym pokoju w akademiku i to było inspirujące doświadczenie, ale mi osobiście brakowało prywatności – bycia samej ze sobą.
Wiesz ja chyba nie mam tego poczucia dlatego, że pracuje z domu, a mój mąż nie. Więc teoretycznie jestem cały dzień sama (z kotem i moimi klientami z Wirtualnego Gabinetu Psychologicznego).
Poza tym ogród i las za domem powoduje, że zawsze mogę pójść do swojego medytacyjnego miejsca i pobyć ze sobą, mając książkę i herbatę:) Także to jest do rozwiązania, tylko kwestia poszukania odpowiednich sposobów:)
Bardzo inspirujący wpis. Zawsze wydawało mi się, że jednak ważne jest drugie pomieszczenie np. oddzielna sypialna żeby pobyć ze sobą lub odpocząć od partnera wizualnie. Po tym wpisie zastanawiam się czy to faktycznie ma sens, bo jak uczciwie sobie przeanalizowała to i tak cały czas z mężem siedzimy w jednym pomieszczeniu. Spore znacznie ma możliwość „rozciągnięcia” domu na ogród.
Dokładnie! Jest tak jak napisałaś – często pewne myśli jakie mamy, po głębszej analizie okazują się nie do końca „prawdziwe”. W takim sensie, że wcale nie potrzebujemy tego, co nam się wydaje, że potrzebujemy. Ja tak miałam w trakcie przeprowadzki z zastawą stołową – wiesz mlecznik, cukiernica i mnóstwo innych rzeczy „do kompletu”. A teraz mam kilka talerzy, dwie miski i kilka kubków i wystarcza. A dodam, że miewamy gości, którzy zostają u nas na tydzień albo na weekend.
Naprawdę mamy wiele w głowie ze względu na przekonania, kulturę, wychowanie…A kiedy na to popatrzeć tak autentycznie, to wiele z nich nie jest ani nasza, ani pomocna, ani nawet potrzebna ;)
Ogród ma znaczenie – uwielbiamy wieczorami robić ogniska i przesiadywać nad nimi rozmawiając:) Robimy sobie takie przedłużenie tarasu ;)
Inspirujące, ale z dwójką dzieci chyba niewykonalne :D
Znam rodziny, które mieszkają w tiny house z dwójką dzieci i większa ich liczbą. To jest wykonalne, tylko warto sobie odpowiedzieć na pytanie, na czym nam zależy, na jakim stylu życia:)
Mieszkałam przez chwilę w małej kawalerce (większej niż 18m2, ale i tak malutkiej), ale to jednak nie dla mnie. Nie marzę o wielkim domu, ale jednak potrzebuje trochę ciut więcej przestrzeni. :D Ale w ramach eksperymentu myślę, że warto spróbować – rzeczywiście poznaje się wtedy samego siebie jeszcze bardziej. :)
Tak, dokładnie! :)
Co Ci najbardziej przeszkadzało w tej kawalerce?
Ciekawe, ale gdy jest się singlem, z dziećmi to raczej nie możliwe :D
Hej,
Ja mieszkam z mężem i z kotem więc nie jestem singlem. Poza tym znam rodziny, które tak mieszkają z dwójką dzieci – da się. Tylko pytanie czego chcemy od życia, co jest dla nas ważne…
Gratuluję pomysłu na taki styl życia. Ja pewnie więcej przestrzeni bym potrzebowała, ale pomysł i idea super.
Dziękuję Ci bardzo:) Ta zmiana była bardzo uwalniająca w moim życiu! :)
Bardzo polecam wszystkim, chociażby dla testów na kilka tygodni. Wówczas okazuje się, jak wielu przedmiotów i przestrzeni wcale nie potrzebujemy…
Pozdrawiam słonecznie z tiny house :)
Ja zdecydowanie potrzebuję więcej przestrzeni, bo pracuję w domu i spędzam w nim dużo czasu.
Hej,
Ja też pracuje w domu – mam sesje z klientami, pisze artykuły dla prasy i w tymże tiny house prowadzę prywatne zajęcia jogi:) Zatem da się, naprawdę nie potrzebujemy tak dużo miejsca, jak nam się wydaje. Dodam, że nie mieszkam sama ;)
Świetny wpis. Cudny blog. Będę wracać częściej.
Bardzo się cieszę, że wpis Ci się spodobał.
Jeżeli szukasz treści z obszaru szeroko rozumianej psychologii (relacje, zdrowie psychiczne, szczęście) zapraszam także do lektury mojego bloga :) A bloga Doroty bardzo polecam, bo to szalenie wartościowe miejsce w sieci! :)
Wspaniała historia!
Przypomniały mi się moje chwile z żoną w małym domku :)
pozdrawiam
Michał
Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu. A jaka była Wasza historia? Co to za domek? Pozdrawiam słonecznie! :)
Rewelacja! Świetna alternatywa dla dużych domów i ogromu sprzątania :)
Tak, zdecydowanie! Dopiero mieszkając w tiny house zobaczyłam, jak wiele czasu poświęcamy na sprzątanie! To jest obłęd:P
Cudny domek, ciężko sobie wyobrazić, że możliwym jest mieszkać na takiej ograniczonej przestrzeni. Bez ogródka, czy tam łąki przy domu to chyba byłoby trudne.
To z pewnością odebrałoby mnóstwo uroku. Jednak ta przestrzeń naprawdę nie jest wcale tak mała. A takie minimalistyczne życie daje nam tak wiele, zdejmuje z głowy tak wiele decyzji i daje ogromną oszczędność czasu!!:)
Udanego dnia! :)
Niestety na chwilę obecną nie jest to rozwiązanie dla mnie i chłopaka, bo mamy sporo „gratów”, które nie są potrzebne do tego, aby podnieść status społeczny, a do tego, żeby realizować swoje pasje, więc wyzbycie się ich minęłoby się z celem… Sama idea jednak bardzo mi się podoba! Już dawno wyleczyłam się z tego, żeby kupować i konsumować, bo tak wypada, bo takie są trendy… Przedmioty szczęścia nie dają, co najwyżej ułatwiają dotarcie do niego i im szybciej sobie z tego zdamy sprawę, tym lepiej :)
Minęło tyle lat, ale mam wrażenie, że niektóre tematy nie tracą daty ważności! TINY HOUSE jest mega popularne i sama się zastanawiam, czy nie zainwestować w takie mieszkaniowo – cudenko. Dziękuję za mega inspirację. Pozdrawiam!