Wiele z Was pyta mnie jak udaje mi się publikować wpisy regularnie podczas zajmowania się maluszkiem i starszym dzieckiem. Po porodzie musiałam nauczyć się nowej organizacji. W sumie to nawet nie można tego nazwać organizacją, bo przy niemowlęciu trudno jest coś przewidzieć i zaplanować. Jednak pracuję dość intensywnie, realizuję projekty, piszę, robię zdjęcia, prowadzę media społecznościowe. Jak znajduję na to wszystko czas?
Jestem elastyczna
Wielkiej filozofii tutaj nie ma. Muszę po prostu być bardzo elastyczna i dostosować swój rytm pracy do rytmu dziecka. Wykorzystuję praktycznie każdą jego drzemkę na pracę. Czasami jest to godzina, a czasami 15 minut. Mogłabym oczywiście w tym czasie spać razem z synkiem i regenerować się po nieprzespanych nocach, tak jak zaleca się w wielu poradnikach dla młodych mam, ale ja się mobilizuję, otwieram laptopa i piszę, obrabiam zdjęcia, odpowiadam na maile. Nie zaniedbuję przy tym obowiązków domowych. Trzeba ogarnąć mieszkanie, nastawić pralkę, wyjąć i rozwiesić pranie, pozmywać naczynia, przetrzeć blaty, poświęcić czas starszemu synkowi, pomóc mu w lekcjach, wyprawić do szkoły, zrobić obiad. Czasami robię to wszystko z maleństwem na rękach i czekam na chwilę oddechu kiedy z pracy wróci mąż.
Korzystam z pomocy najbliższych
Gdyby nie pomoc najbliższych trudno byłoby mi pogodzić pracę i obowiązki domowe. Gdy mąż wraca z pracy przejmuje malucha, a ja wtedy mogę w miarę spokojnie popracować. W pobliżu mieszka także moja mama, która czasami zabiera synka na spacer i wtedy mam 2 godziny do dyspozycji. Pewnie, że chciałabym w tym czasie odpocząć, albo zrobić coś dla siebie, ale wiem, że jeśli nie wykorzystam tego czasu produktywnie, znacznie trudniej będzie mi zrealizować zaplanowane zadania.
Nie wymagam od siebie zbyt wiele
Zdaję sobie sprawę, że te pierwsze miesiące są najtrudniejsze, z czasem tego czasu będzie więcej, szczególnie gdy dziecko pójdzie do żłobka lub przedszkola. Podczas pracy z maluchem ważne jest także to, by nie wymagać od siebie zbyt wiele. Stawiam sobie poprzeczkę dość wysoko, ale też nie załamuję rąk, gdy zdarzają się dni, w których nie udaje mi się nic zrobić.
Oprócz organizacji pracy, staramy się by inne czynności, takie jak przygotowanie obiadu, czy zakupy nie zajmowały mi dużej ilości czasu. Obiad przygotowujemy wieczorami, zazwyczaj na 2-3 dni. Zakupy robi mąż, gdy wraca z pracy. Dzielimy się obowiązkami w domu, tak by nie spadały one na jedną osobę. Dobra współpraca to połowa sukcesu. Obiad, sprzątanie, zajmowanie się dziećmi wykonujemy na cztery ręce. Gdy ja zajmuję się maleństwem, mąż robi obiad lub pomaga starszemu synkowi w lekcjach. Dzięki niemu nie czuję się przeciążona i wiem, że mam wsparcie.
Nie mam zbyt dużo czasu dla siebie, a jedyną moją rozrywką jest na dzień dzisiejszy spacer z synkiem w wózku, ale nie narzekam, bo wiem, że ten czas jest nam potrzebny i że jest przejściowy. Gdy maluszek podrośnie będziemy częściej zabierać go na dalsze wycieczki, a ja będę mogła się na chwilę się urwać i spędzić czas sama ze sobą. W tej chwili korzystam ze wspólnego czasu, bo wiem, że szybko minie, a ja chcę zapamiętać wszystkie szczegóły – pierwszy uśmiech, gaworzenie, zapach, miękką skórę, ciepło i miłość, która nam towarzyszy. To jest piękny i niepowtarzalny czas w moim życiu.
Korzystam z plannera
Planner nadal jest moim niezbędnikiem podczas pracy. Zapisuję w nim wszystkie zadania, które muszę wykonać, dzięki czemu mam kontrolę nad pracą i nic mi nie umyka. Jestem jednak elastyczna, nie trzymam się sztywno godzin pracy, ale staram się wykonać jak najwięcej zadań z danego dnia i zawsze zaczynam pracę od tego najtrudniejszego.
Im mniej mam czasu tym lepiej się organizuję. Wstaję o 5:00 rano, co pozwala mi wykorzystać więcej czasu, niż gdybym wstawała o 9. By nie być zbyt zmęczoną w ciągu dnia, chodzę wcześniej spać. Często już o 21 zapadam w błogi sen. W nocy czekają mniej jeszcze pobudki na karmienie, przewijanie i lulanie, dlatego tak ważne jest by zregenerować swoje siły.
Przygotowanie kilku zapasowych wpisów przed porodem, okazało się zbawienne. Mogę z większym spokojem pisać nowe teksty, bo wiem, że blog nie będzie świecił pustkami. Zdarza się, że przygotowanie jednego wpisu zajmuje mi kilka dni, bo muszę co chwilę przerywać moją pracę, ale ten system też się sprawdza. Wykorzystuję tyle czasu ile jest mi dane, korzystam z pomocy bliskich i nie nakładam na siebie zbyt wiele. A jak to jest u Was? Jak udaje Wam się łączyć obowiązki domowe z pracą?
31 komentarzy
Hej Dorotko, podziwiam Cię za to wstawianie o 5… Ja ostatnio znowu się rozregulowałam, ale mam wrażenie, że czasami potrzebny jest taki reset :)
Nie mam wyjścia. Rano budzi mnie synuś. Ale kładę się spać znacznie wcześniej, by choć trochę odespać te pobudki. :-)
Możesz być ze mnie dumna… dziś wstałam o 6 :D Nie mogłam złapać rozpędu… ale mając świadomość, że ogarnęłam już zakupy i gotowanie, poranne sprzątanie i mam „wolną głowę” do pracy i czas na rower jest bezcenna :)
Ale i tak Cię podziwiam… o 5 rano mam oczy na zapałki. Ja jestem zdecydowanie „sową” ;) Ale organizacja pracy jest coraz lepsza :)
Podziwiam za organizację, mobilizację i motywację <3 Jest to dokładnie to, czego mi w ostatnim czasie brakuje, ale co staram się w sobie wypracować. Bywa ciężko, ale najlepiej sprawdza się u mnie po prostu zapisywanie wszystkiego w kalendarzu. W ten sposób organizuje każdy swój dzień, i zwykle udaje mi się zrealizować to, co zaplanowałam ;) A jaka satysfakcja się pojawia, kiedy można odhaczyć kolejne punkty z listy <3
Mnie też zapisywanie zadań bardzo pomaga. Nawet jeśli nie uda się wszystkiego odhaczyć, nie tracę czasu na zastanawianie się od czego zacząć pracę. Zazwyczaj zaczynam od najtrudniejszego zadania. Wszystkiego dobrego! :-)
Tak, rzeczywiście samodyscyplina Doroty jest ogromna! Warto ja wypracować także u siebie:) Każdy z nas, może to zrobić:)
2 godz dla siebie w ciągu dnia – brzmi wyśmienicie. ja mam od 15 -30 min 2 razy dziennie. to za mało żeby popracować przy kompie. Mój blog kuleje. ale dzidzia daje wiele radości więc nie narzekam.
Bez pomocy najbliższych i mnie byłoby bardzo ciężko. Synek śpi najdłużej na spacerze, w domu są to raczej drzemki, choć dla mnie nawet 30 minut jest dobre. Najwięcej mogę zrobić, gdy mąż wróci z pracy lub babcia weźmie synka na spacer. Nie masz nikogo, kto mógłby przejąć malucha na godzinkę lub dwie?
Właśnie, też gdzieś kiedyś czytałam, że warto wstawać wcześniej wtedy więcej można zrobić. Co prawda nie jestem jeszcze mamą, ale przyglądam się tutaj co mnie czeka i jak ewentualnie radzić sobie z obowiązkami. Pozdrawiam wszystkie Mamy 😘
Tak to prawda, badania też to potwierdzają – zdecydowanie lepsza opcja jest wstawanie rano i chodzenie spać około 21:00 jak robi to Dorota, niż chodzenie spać bardzo późno, bo zakładamy, ze wtedy wykonamy to, co jest do zrobienia. Trzymam za Ciebie kciuki!:)
Latem miałam postanowienie, że będę wstawać o 6 rano, bo uczycie, że jest 12, a ja już tyle spraw ogarnęłam jest bezcenne. Niestety chyba moja podświadomość tak się tym faktem zestresowała, że za każdym razem nie mogłam zasnąć do późnych godzin nocnych, więc ze wczesnego wstawania nici. Kolejną próbę podejmę przy zmianie czasu, może wtedy pójdzie lepiej :) A co to za piękny planer?
Oj nie, ja też tak czasami mam, że gdy bardzo chcę zasnąć, to nagle mój umysł szaleje. Czasami po karmieniu w nocy o drugiej, nie mogę już zasnąć do rana. :/
Planner kupiłam w Tk Maxxie to Fringe. Jest genialny, najlepszy jaki miałam.
Warto nie rezygnować z tego postanowienia:) Nie zawsze to czego, chcemy wychodzi nam od razu, jednak zachowanie samodyscypliny jest kluczowe – możesz przeczytać o tym w jednym z moich wpisów na blogu: http://psychetee.pl/2017/03/15/motywacja-czy-samodyscyplina/
Dorota, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że podlinkowałam wpis, mam wrażenie, że może być pomocny:)
A poczucie, że tak wcześnie większość spraw jest poza nami, jest bezcenne, doświadczyłam tego samego, gdy wstawałam o 5;00, a do 9:00 miałam ogarnięte to, co nie wymaga kontaktu z innymi ludźmi…Naprawdę warto! Poza tym tak wcześnie, nikt nam nie przeszkadza, bo większość ludzi śpi, większość osób nie wysyła newsletterów tak wcześnie więc nawet powiadomienia nas nie rozpraszają;)
Trzymam za Ciebie kciuki!:)
Gratuluję zdrowego podejścia do codziennych zajęć!😊Twoje porady mogą przydać się każdemu. Zgadzam się, że im wcześniej wstaniesz tym więcej zrobisz. Satysfakcja gwarantowana 😉
Tak – i to jaka, satysfakcja ogromna! :)
A ja mam pytanie, które pewnie już kiedyś padło. Gdzie można kupić takie biurko ? Bardzo ładnie schowane są kable i komputer stacjonarny :) Dodatkowo dziękuje za wpis. Za 2 miesiące sama będę mamą i takie wskazówki bardzo się przydadzą :0
Biurko jest z Ikei. Model Micke z szafką. :) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i dzidziusia. :)
Powodzenia dla Ciebie i maluszka🙂❤️
Ja to znam. Mówią mi, że to nie możliwe, żeby na macierzyńskim pracować. A jak nie? Ja wykorzystałam czas l4, do którego zmusił mnie właściwie pracodawca od 3 miesiąca ciąży. Ciąża była problematyczna ale udało mi się wiele zdziałać. A dziecko, trzecie! też wymagające. Mam właściwie 2 godziny na prace manualne w ciągu dnia, a te prace to to czym się zajmuję. Potem już tylko social media i cała ta oprawa, która, jak wiesz, sporo czasu pochłania. Nie mam mamy, babci, a męża tylko po 18. Mam dziecko w piątej klasie, z którym siedzę i uczę się historii, mam sześciolatka, który domaga się miliona odpowiedzi na swoje ważne pytania. Mam troje dzieci z czego dwoje na zmianę choruje. I mam tak wielką motywację do pracy, że nikt mi nie powie, że się nie da. To chyba kwestia charakteru, uporu i tego, że jeśli się wie czego się chce to trzeba na głowie stawać by tego dokonać. Na przekór gadaniu innych, że się nie da.
Cóż, 2 godziny w ciągu dnia to nie praca na pełnym etacie jednak… Fajnie, że Ci się udaje realizować swoje plany, ale też nie ma co udawać, że przy dzieciach wszystko się da, bo to nieprawda i wiele młodych matek jest potem załamanych, że przecież wszystko miało zależeń od chcenia.
Tu nie ma mowy o pełnym etacie bo nie o tym jest artykuł. godziny na prace manualne a potem czas na social media i pozostałe rzeczy i tego się uzbiera naprawdę sporo. Na etacie byłam mając dwójkę dzieci i też się da ;)
Zapewne i mając piątkę „się da” – np. zatrudniając opiekunkę na cały dzień – pytanie tyko jakim kosztem i czy zawsze warto – z mojego doświadczenia wynika, że niestety nie, a takie teksty, że przecież się da tylko niepotrzebnie wpędzają wiele kobiet w poczucie,że coś z nimi nie tak, skoro im się nie dało…
Myślę, że warto popatrzeć na wszelkie czynniki indywidualne, bo to one wpływają na to „czy się da” i jak „się da”, w sensie w jakim stopniu. Nie dla wszystkich matek jest to możliwe w takim stopniu, jak napisała o tym Ewa Szczepańska, choć niewątpliwie, wspaniale, że tak to sobie organizuje i tak sobie radzi:)
Nie należy się jednak w swoim działaniu porównywać do kogoś innego, warto szukać swojej drogi, która jest możliwa w danym kontekście (sytuacji) w jakiej się znajdujemy. Są kobiety, które doświadczają depresji po porodzie i nawet maja babcię, przyjaciółki i nianie, nie zorganizują się tak jak Ewa – bo depresja im to uniemożliwia, pomimo, że można by powiedzieć, że z taka pomocą „mają łatwiej”.
Dobra organizacja ma znaczenie, jednak twierdzenie, że „wystarczy się dobrze zorganizować”, tak jak napisałaś wcześniej wiele kobiet wpędza w kompleksy i poczucie winy. Sa rzeczy które da się zrobić i których się nie da zrobić. Są takie, które może zrobić jedna osoba, a inna już nie. To wszystko nie jest tak proste i powierzchowne jak może się wydawać.
Pozdrawiam serdecznie – wspaniałości w Nowym Roku! :)
Gratuluję takiej organizacji i samodyscypliny!
Myślę jednak, że stwierdzenie, że to kwestia charakteru czy uporu znacząco upraszcza sprawę, które wcale tak prosta nie jest. Znacznie więcej czynników ma wpływ na to czy i jak działamy.
Ciesze się, że Ty jesteś tak aktywna i domyślam się, że wpływa to na satysfakcje i zadowolenie w siebie i super, oby każda mama mogła być z siebie zadowolona, nie płacąc za to zbyt wielkiej ceny:)
Trzymam za Ciebie kciuki! Wszystkiego dobrego na Nowy Rok! :)
Już zapomniałam jak to jest, gdy dzieci są małe :) Pewnie organizowałam się w miarę dobrze, skoro wszyscy jesteśmy cali ;) A tak poważnie, to podziwiam Cię bardzo za tę elastyczność i dobrą organizację, ale najistotniejsza jest chyba pomoc bliskich. Wydaje mi się, że mamy mają czasem tendencje, by brać na siebie za dużo i żyją w przekonaniu, że musi być idealnie, z trudem przychodzi proszenie o pomoc. Cieszę się więc, że masz na kogo liczyć, że masz piękne, dobre relacje z innymi :)
Ja też pewnie zapomniałabym, ale robiłam czasem notatki, więc teraz mogłam to zebrać. Ciężko pogodzić pracę z dziećmi, ja już to robię od 9 lat, więc
można się przyzwyczaić ;) , też mam dwójkę. Też robię te wszystkie
czynności i jeszcze praca na etacie. Borykam się z bitwami i fochami dzieciaków, dojeżdżamy autobusem do szkoły, więc różnie bywa ;) Napisałam kiedyś posta
o tym jak było, gdy były całkiem małe, zamiast się powtarzać i pisać jakieś dłużyzny w komentarzach, zapraszam, jak ktoś chce zajrzeć, bo to jakby mój komentarz (taki dialog między blogami):
https://bobreczki.wordpress…
A tu jak sobie radziłam z frustracją z powodu braku czasu dla siebie, co zresztą polecam wszystkim młodym i starszym mamom:
https://bobreczki.wordpress…
Zgadzam się z Tobą – zdecydowanie zbyt często chcemy brać wszystko na swoje barki. A to nie ułatwia życia ani nam, ani naszym bliskim, którzy często naprawdę chcą pomóc i być elementem naszej codzienności.
Elastyczność jest bardzo pomocna w codziennym życiu – redukuje napięcie, niepotrzebny stres…no i pozwala zachować więcej spokoju:)
Może nie wszystko, ale wiele zależy od organizacji. I słynne stwierdzenie, że im więcej pracy, tym lepsza organizacja to prawda. Widzę to po sobie – potrafię wtedy więcej spraw doprowadzić do końca.
Dorotka, a cóż to za piękny planner? Gdzie mogę taki kupić? :)
ja mam jedno dziecko a często myślę że jest ich chyba z 5 ! ;)
komiczne są blogi kobiet, które siedzą w domu i ich jedyne zajęcie to
opieka nad bachorami, użalają się jakie to czasochłonne, trudne,
męczące, nikt Wam nie każe prowadzić bloga ani się rozmnażać!