Slow life to wbrew pozorom nie jest życie w ślimaczym tempie. To życie w sobie właściwym tempie. Takim, które pozwala na realizację marzeń, rozwijanie własnych pasji, poświęcanie uwagi swoim priorytetom. To życie w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami, to także zwrócenie się w kierunku drugiego człowieka, pielęgnowanie relacji i życia w świecie rzeczywistym.
Nie zawsze da się zwolnić. Czasami są sytuacje, które wymagają od nas szybkich reakcji i przyspieszenia. Gdy spóźniamy się do pracy, nie pozwolimy sobie na spokojny spacer i wysiadanie przystanek wcześniej, by zażyć świeżego powietrza. Gdy zbliża się termin oddania projektu w pracy, trzeba zostać po godzinach i być może zarwać kilka nocy. Mnie też zdarza się siedzieć nad blogiem do późnych godzin, a ostatni weekend, kiedy przenosiłam się na nowy szablon to był istny roller coaster.
Chciałabym by w moim życiu był czas i na pracę, i na pasję, i na sport, wizyty u kosmetyczki, fryzjera, dodatkowe kursy, wyjazdy z rodziną… Chciałabym. Ale zdaję sobie sprawę, że nie dam rady mieć wszystkiego i jeśli zależy mi na tym by odrobinę zwolnić i zwrócić większą uwagę na to co jest na szczycie mojej listy priorytetów, muszę potrafić z czegoś zrezygnować. Może zamiast wyjścia na zakupy w poszukiwaniu sukienki na wesele, spędzę ten dzień inaczej, na sportowo. Może zamiast wieczoru przy filmie, pogram z synkiem w gry planszowe, albo przejdę się na spacer i po drodze odmówię kolejną część pompejanki. To są moje wybory, których dokonuję każdego dnia. Warto podejmować je świadomie i zawsze szczerze odpowiedzieć sobie, na czym zależy mi bardziej. To nie znaczy oczywiście, że ta sukienka na wesele jest nieistotna, ale na liście moich priorytetów stoi znacznie niżej, niż zdrowy styl życia.
Kiedy wydaje nam się, że nie jesteśmy w stanie zwolnić, bo mamy tyle obowiązków i nie chcemy rezygnować z czegokolwiek, albo właśnie trwa nasze 5 minut, które pewnie niebawem się skończy, to zacznijmy zwalniać w momentach, w których da się zwolnić. Czasami przyspieszamy z przyzwyczajenia, bo już nie potrafimy inaczej, nie skupiamy się na tym by cokolwiek zmienić. Łapię się na tym, że niekiedy spieszę się bez powodu. Bo po prostu wydaje mi się, że jeśli szybciej coś skończę, będę miała więcej czasu dla siebie. Ale potem pojawia się coś nowego i znowu coś nowego i tak w kółko. A gdyby tak, te różne czynności robić wolniej i uważniej? Wtedy praktycznie codziennie mielibyśmy okazję do uważniejszego życia bez wielkiego wysiłku.
Co możemy robić wolniej?
→ Stać w kolejce
Gdy stoimy w kolejce w sklepie, często mamy chęć jej przyspieszania. Podsuwamy się coraz bliżej, wchodząc osobie, która stoi przed nami niemal na plecy, albo delikatnie szturchamy ją wózkiem. Jakby to miało cokolwiek zmienić. Zamiast tego możemy wykorzystać ten moment na wyciszenie. Możemy zwrócić uwagę na ludzi, komuś pomóc, albo uśmiechnąć się do kasjerki, która dopiero się uczy i wolniej nabija na kasę. Nawet wtedy, w tej kolejce możemy zbliżyć się do drugiego człowieka, dać coś od siebie, albo spokojnie czekać na swoją kolej. Przemyśleć parę spraw, przypomnieć sobie miłe wydarzenia z naszego życia, zastanowić się nad tym, jak spędzimy dzisiejszy wieczór. Wszelkie kolejki to są świetne sprawdziany naszej uważności.
→ Jechać samochodem
Gdy jedziemy samochodem i denerwujemy się na kogoś, kto jedzie wolniej, trąbimy, albo jeszcze gorzej wymawiamy pod adresem tej osoby obraźliwe słowa. Tylko co nam to daje? Nic pożytecznego. Ani my nie mamy dobrego humoru, ani osoba, która widzi naszą reakcję. Często dzieje się tak nawet w momencie, kiedy wcale się nie spieszymy. Możemy pozwolić sobie na spokojną jazdę. Możemy posłuchać ulubionej muzyki lub jeśli jedziemy jako pasażer zachwycać się widokami. Miejski ruch uliczny poprzecinany światłami nie pozwala nam się rozpędzić. Więc bez względu na to, czy będziemy jechali szybko, czy spokojnie i zgodnie z ograniczeniami prędkości, dojedziemy co celu w zbliżonym czasie. Dodatkowo nie obciążamy samochodu, zużywamy mniej paliwa i przede wszystkim przestajemy denerwować się na innych użytkowników drogi.
→ Jeść
Zwolnić możemy także podczas posiłków. Możemy zjeść śniadanie lub obiad w pośpiechu, bez dbałości o detale takie jak nakrycie stołu, ładny serwis obiadowy, estetyczne ułożenie jedzenia na talerzu albo celebrować ten posiłek, cieszyć się jego zapachem i smakiem. Możemy zjeść go wspólnie z rodziną, okazując sobie uwagę i troskę. U mnie przeważnie w weekendy celebrujemy wspólne śniadania. Zawsze wymyślam coś nietypowego, czego nie jadamy w tygodniu. Możemy porozmawiać, pośmiać się, posłuchać siebie nawzajem. Drugie śniadanie w pracy też warto zjeść w oderwaniu od komputera. Przygotujmy je sobie w domu, by było wartościowe i smaczne.
→ Spotykać się z ludźmi
Zwolnijmy podczas spotkań z ludźmi, nawet jeśli mamy ograniczoną ilość czasu. Mogą to być zdawkowe rozmowy, w których skupiamy się wyłącznie na tym, co my mamy do powiedzenia, prześcigamy się w naszych osiągnięciach lub próbujemy zaimponować innym swoją wiedzą, ale mogą to też być chwile, kiedy z uwagą słuchamy drugiego człowieka. Dajemy siebie innym, ale też od innych otrzymujemy wiele dobrych emocji. Z takiej rozmowy wynosimy znacznie więcej, niż gdy ten kontakt jest powierzchowny.
→ Czytać
Czytajmy wolniej, a raczej czytajmy we własnym tempie. Nie mam umiejętności szybkiego czytania. Wydaje mi się, że jestem w tej kwestii bardzo przeciętna, a może nawet poniżej średniej. Gdy wspólnie z mężem zaczynamy wieczorem czytać, na jego dwie strony u mnie przypada jedna. Kiedyś trochę mi to ciążyło, nawet kupiłam sobie program do nauki szybkiego czytania, choć nigdy go nie przerobiłam, bo nie miałam właściwej motywacji. Myślałam, że gdy zacznę szybciej czytać, w ciągu miesiąca będę czytała znacznie więcej książek, nadrobię zaległe lektury, zdobędę szerszą wiedzę na specjalistyczne tematy. Teraz widzę, że moja motywacja była słaba. Bo z czytania warto czerpać przede wszystkim przyjemność. A nie da się tego robić na czas. Czytam książki w swoim własnym tempie, nie ścigam się z nikim, czasem czytam niektóre fragmenty po dwa razy, gdy umyka mi jakiś sens. Czerpię z tego radość, nie próbuję poddawać tej czynności jakiejś rywalizacji.
Wykonywanie niektórych czynności wolniej, spokojniej i z większą uwagą pomaga osiągać stan relaksu i powoduje, że w ciągu dnia, kiedy nad czymś intensywnie pracujemy i mamy do ogarnięcia wiele spraw, znajdujemy czas na wyciszenie. Wszystkie powyższe przykłady nie wymagają od nas dodatkowego czasu, a jedynie wykorzystanie tego, który mamy. Im częściej będziemy zwracać uwagę na momenty, w których możemy zwolnić, tym łatwiej będzie nam to przychodziło i będziemy czuli się mniej zestresowani i przytłoczeni obowiązkami.
Dziś chciałabym Was zapytać, czy dostrzegacie takie chwile w ciągu dnia, kiedy możecie coś zrobić wolniej i z większą uwagą? Jakie to są momenty?
23 komentarze
Ja nie mam problemu ze staniem w kolejce chyba, że jestem bardzo zmęczona albo bardzo się spieszę, bo rozumiem, że moje nerwy nic w tym nie zmienią, a pani nabije i tak w tym samym tempie. Z jazdą samochodem to różnie bywa, ale jeżdżę ciągle tę samą trasę, więc wiem, kiedy przyspieszyć się opłaca, a kiedy lepsza jest jazda ekonomiczna.
Ostatnio miałam problem z tym, że rano pędziłam, jak szalona, bo brakowało mi czasu. Teraz większość zajęć mam na 9.45-10.00, więc korzystam z tego, że rano jest jasno i wstaję 30 minut wcześniej. Mam wtedy czas na wszystko i nie ma nerwów :)
Ja też wstaję 30 minut wcześniej, by na spokojnie zdążyć ze wszystkim. Lubię mieć rano czas na powolne wchodzenie w rytm dnia. :)
Ostatnio się na tym złapałam. Ciągle biegiem, w szybkim tempie i każda minuta czekania doprowadza mnie do szewskiej pasji. A taka złość skutecznie psuje mi humor. Zaczęłam zmieniać podejście i jest znacznie lepiej. Bez nerwów, z uśmiechem. Kiedyś myślałam, że muszę wszystko, teraz podobnie jak Ty, wybieram. Całe życie jest przecież sztuką wyborów.
Też tak miałam, czasami jeszcze dopada mnie bezzasadny pośpiech, ale gdy sobie uświadamiam, że i tak nic nie wskóram, odpuszczam. 😊
Pięknie napisane! Ja wczoraj przez zupełny przypadek SZŁAM! I uświadomiłam sobie, że baaaaaaardzo dawno tego nie robiłam! Bo albo jeżdżę autem albo biegam! Skandal! Do nadrobienia w najbliższym czasie :)
Dziękuję! Załatwianie różnych drobnych spraw na piechotę jest naprawdę dobrą praktyką. Za każdym razem, gdy tak robię (a staram się regularnie) uświadamiam sobie, że to jest naprawdę potrzebne. Zupełnie inny rodzaj ruchu, dobry humor, satysfakcja, że już spacer zaliczony, a przy okazji pozałatwialiśmy kilka spraw.
Ja jestem bardzo niecierpliwa pod wieloma względami. Właśnie kolejki w sklepie, korki na mieście czy ludzie wolno snujący się po rynku mnie irytują. Nie mam za to problemu pójść na spacer czy pić spokojnie kawę w kawiarni obserwując ludzi. Wynika to pewnie z tego, że albo chcę działać, robić coś atywnie, albo ewentualnie relaksować się i odpoczywać.
Dla mnie też kolejki są niezłym sprawdzianem cierpliwości i uczę się je wykorzystywać w pozytywny sposób. Wyciszam się, tłumaczę sobie, że moje nerwy nic nie dadzą, przecież nie przyspieszę. To przekłada się potem także w innych sytuacjach.
Mnie kolejki przestały denerwować od kiedy zaczęłam przeznaczać ten czas na przeglądanie poczty, Facebooka i odpowiadanie na maile :)
Cóż, ja aktualnie w wielu sprawach powinnam przyśpieszyć :) Ale wbrew pozorom często zdarzają mi się właśnie takie „wolne” chwile… Staram się żyć w miarę możliwości uważnie i we własnym rytmie.
Tak, ja też! Dlatego zwalniam wtedy, kiedy da się zwolnić. :)
Jak najbardziej dostrzegam, bo od jakiegoś czasu odczuwam potrzebę zwolnienia. Mój temperament i chęć zrobienia wielu rzeczy sprawa, że życie ma bardzo duże tempo, dlatego zwracam uwagę na elementy, które opisałaś. Punkt z kolejką jest idealny. Staram się samą siebie strofować, żeby się nie denerwować, kiedy kolejka wolno się przesuwa, tylko cierpliwie poczekać, usmiechnąć się do kogoś, przepuścić osobę z mniejszą ilością rzeczy czy komuś pomóc. To zawsze u mnie działa. Staram się też znajdować więcej czasu na czytanie lub dbanie o pielęgnację ciała. Muszę tylko popracować nad spokojnym jedzeniem, ponieważ w między czasie mam tendencję robić coś jeszcze. A to planować kolejne obowiązki, a to przegladać gazetkę jakiegoś sklepu lub scrollować sociale.
Super, że tak nad tym pracujesz. Ja kiedyś przy jedzeniu też czytałam książki, przeglądałam gazety, oglądałam TV. Teraz jest zasada, że przy jedzeniu odstawiamy wszystkie inne rzeczy i skupiamy się na posiłku i na sobie oczywiście. Rodzinne śniadanie, czy obiad to dla mnie jeden ze sposobów na spędzanie czasu z rodziną. :)
Dobry pomysł z tą kolejką, bo ja się zawsze tylko denerwuję i mam poczucie zmarnowanego czasu. Spojrzę na to inaczej ;)
Żyję szybko, mnóstwo obowiązków, praca na etacie, praca na siłowni i nowe projekty – w efekcie jestem ciągle w biegu. Potrzebuję chwili wytchnienia. Już mam plan na weekend :) Na pewno zacznę od wyspania się, śniadania w ulubionej knajpie oraz wygrzewania się w termach Uniejów :)
Moim zdaniem można wolniej… prowadzić bloga. Wspominasz, że zdarzy Ci się na jego rzecz zarwać noc i jeśli to zdarza się sporadycznie i nie masz nic przeciwko temu, to wszystko OK. Ja jednak wolę podchodzić do tego spokojnie. Mam natchnienie – piszę. Nie mam natchnienia – opracowuję starsze szkice lub nic nie piszę. Muszę mieć pomysł, żeby tekst był dobry. Szarpanie się na siłę nigdy się nie sprawdza. Wolę 1 dobry tekst na tydzień niż 5 słabych. Wspominam o tym, bo swego czasu sporo się naczytałam, jak to trzeba poświęcać czas na regularne pisanie, promowanie się, Facebook i inne social media, itp. itd., ale nigdy to się u mnie nie sprawdzało. Teraz zawsze, gdy słyszę „wolniej”, „slow”, to w pierwszej chwili myślę o blogu :-)
To prawda, jest już nawet powiedzenie slow blogging. Choć regularność w blogowaniu jest bardzo ważna, wszystko rozbija się o cel blogowania. Sama zauważam, że ruch na blogu znacznie spada, jeśli nie publikuję przez jakiś czas (ale to normalne). Z drugiej strony, by publikować dobrą jakość treści, musimy poświęcić jej więcej czasu. Slow blogging to dla mnie to też szukanie swojej własnej drogi i autentyczność. Umiejętność pójścia pod prąd, zgodnie z własnymi przekonaniami.
Poruszasz bardzo ważną kwestię – autentyczność. Tak prawdę mówiąc, to chyba nawet najważniejszą – by prowadzić bloga dokładnie tak, jak się to czuje, po swojemu, szczerze i bez przymusu. Bardzo trafne :-)
Chyba właśnie posiłek to jest taki moment, kiedy szczególnie odczuwam, że należy zwolnić. Bo jaką przyjemność daje jedzenie, kiedy jemy tak szybko, że nawet nie czujemy smaku potrawy, a jak już chcemy go poczuć, to talerz jest pusty?…
Ja żyję w ciągłym biegu od poniedziałku do piątku do 16. W weekend mój czas zwalnia, robię co chcę i w tempie, jaki mi się podoba.
To prawda, że powinniśmy zwolnić, jednak ja jestem mistrzynią ciągłego biegania, tupania nogami w miejscu, gdy muszę stać w kolejce, czy szybkiej jazdy samochodem. To też wynika z mojego charakteru – zawsze działałam szybko i impulsywnie.
Mam nad czym pracować i robię to od kilku lat. Na razie udało mi się zwolnić w weekendy :-)
Wolniejsze stanie w kolejce, czekanie na autobus to zdecydowanie trudne rzeczy dla mnie. Mogę wolno czytać, wolno iść, wolno słuchać muzyki, wolno jeść, ale wolne czekanie przychodzi mi niezwykle trudno. Może dlatego, że zawsze wtedy jestem od czegoś uzależniona, czas mnie gna i te dodatkowe minuty bywają nieznośne. Dobrze jednak wiedzieć gdzie i kiedy się spieszymy, Jest wtedy obszar do pracy. :)
Hej! Też tak kiedyś miałam. Ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie wyraźnie, że moje zdenerwowanie i pośpiech ani nie przyspieszą kolejki, ani nie przywołają autobusu. ;-) Dlaczego więc nie stwierdzić: „OK. Jest, jak jest. Nie mam na to wpływu.” i nie zastosować się do rad z artykułu? To super czas na uważność. Czas, którego nam brakuje. Uważność na to, co na zewnątrz, ale i wewnątrz nas (właśnie ten niepokój, może wkurw, może lęk…). Pozdrawiam.
Dokładnie Emilia! Warto wykorzystać ten moment na ćwiczenie uważności. To jest taki ekstra czas dla siebie, na to by coś przemyśleć lub dostrzec piękno wokół nas. :-)