Dziś zapraszam Was do trochę nietypowej recenzji książki, którą ostatnio przeczytałam – Bóg zawsze znajdzie Ci pracę Reginy Brett. Książka zawiera 50 lekcji jak szukać spełniania i dzisiaj chciałabym wspólnie z Wami przerobić jedną z nich.
Nikt nie może pozbawić Cię Twojej energii bez Twojej zgody. Regina Brett
Zgodnie z lekcją przedstawioną w rozdziale 31, powinniśmy zadać sobie jedno kluczowe pytanie. Na co trwonimy swój czas i energię?
Uświadomiłam sobie, że są dni, kiedy czuję się wspaniale, czuję że żyję, mam wobec siebie i swojej pracy pozytywne odczucia. Lubię siebie i swoje życie, praca idzie mi szybko i sprawnie, jestem silna! Są także dni, kiedy nic mi się nie chce, najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku, użalam się nad sobą, marudzę i zrzędzę. Widzę siebie i swoją pracę w negatywnym świetle.
Regina Brett w swojej książce zmusiła mnie bym przyjrzała się tym gorszym dniom. Co dzieje się takiego, co odbiera mi siły i chęci do działania? Co powoduje, że czuję się zmęczona i przytłoczona obowiązkami? Odpowiedź jest jedna – POGODA! … no dobra odpowiedź jest bardziej złożona i zaraz do niej przejdę, ale pogoda też ma wpływ na moje samopoczucie. Gdy świeci słońce, jakoś radośniej robi się na duszy.
Co pozbawia mnie energii?
Spędzanie wielu godzin online
…a przede wszystkim ślęczenie na portalach społecznościowych. Moje blogowanie wymaga ode mnie bycia online i lubię to, jednak wiem doskonale, że mogłabym znacznie ograniczyć czas, który spędzam z laptopem czy telefonem.
Spędzanie połowy dnia w łóżku
Teraz się to nie zdarza zbyt często, bo od rana muszę już być na nogach, ale w weekendy, potrafię przeleżeć w łóżku do południa. Dobrze czasem zrobić sobie leniwy poranek, ale zbyt długie leżenie w piżamie odbiera chęci do działania, rozleniwia i sprawia, że życie przecieka mi przez palce.
Szybkie, niepełnowartościowe śniadania
i zbyt mała ilość posiłków w ciągu dnia. Gdy jem regularnie i zdrowo, czuję się silniejsza i mam więcej energii. Organizm potrzebuje paliwa. Dobrego paliwa. Szybka i słodka przekąska w ciągu dnia doda mu energii jedynie na chwilę, po czym spowoduje znacznie większe osłabienie, niż przed posiłkiem. Dlatego dla mnie niezwykle ważne jest regularne jedzenie. Tego nauczyłam się w sporcie i staram się praktykować także teraz. No ale zdarzają się dni, kiedy nie mam czasu na śniadanie i pierwszym porządnym posiłkiem jest obiad.
Brak ruchu
Odkąd zaczęłam biegać 2-3 razy w tygodniu, nie tylko mam więcej energii, ale także psychicznie czuję się lepiej. Czasami przegrywam sama ze sobą i odpuszczam sobie trening, wtedy wygrywa zniechęcenie. Aktywność fizyczna powoduje, że wytwarzają się endorfiny, czyli hormony szczęścia i jest najlepszym lekarstwem na sezonową depresję.
Porównywanie się z innymi
…subiektywnie lepszymi ode mnie. Dlaczego piszę subiektywnie? Bo to jest moje wewnętrzne odczucie, które nie zawsze jest prawdziwe. Porównywanie się z innymi zabija to, co w nas wyjątkowe i sprawia, że dążymy do ideałów, które nie są nasze. Poświęciłam temu zagadnieniu oddzielny post, zachęcam do zerknięcia, myślę, że warto pochylić się nad tym tematem.
Podtrzymywanie toksycznych znajomości
Utrzymywanie kontaktu z ludźmi, którzy mi dobrze nie życzą, nie szanują mojej pracy, są złośliwi, obgadują innych, albo przelewają swoje problemy i frustracje na mnie sprawia, że czuję się przytłoczona ich obecnością, zaczynam wątpić w siebie i swoje umiejętności, i przestaję się rozwijać. Od takich ludzi staram się odcinać.
Roztrząsanie przeszłości
Potrafię roztrząsać coś, co wydarzyło się wiele lat temu. A przecież doskonale wiem, że to nic nie zmieni. Czasu nie cofnę, mogę jedynie wyciągnąć wnioski i ruszyć do przodu.
Snucie dalekosiężnych planów
Nie mam nic przeciwko planowaniu, wprowadziłam je nawet u siebie, ale zbyt ścisłe trzymanie się planów sprawia, że czasem nie dostrzegam okazji, która przydarza się nieoczekiwanie i spontanicznie.
Życie to coś, co dzieje się wtedy, gdy jesteś zajęty snuciem planów na przyszłość. Regina Brett
Perfekcjonizm
Jeśli starasz się być we wszystkim perfekcyjny, będziesz przeciętny. Nie da się być najlepszym we wszystkim. Warto wybrać to, co naprawdę sprawia nam radość i podążać tą ścieżką. Moją największą obecnie przeszkodą w prowadzeniu bloga jest właśnie perfekcjonizm. Do pewnego momentu był nawet przydatny, bo chłonęłam wiedzę jak gąbka i wprowadzałam ją w życie na swoim blogu. Od jakiegoś czasu z nim walczę, pozwalając sobie na drobne niedociągnięcia i większą spontaniczność.
Zajmowanie się wieloma rzeczami naraz
Niestety gdy jem, zdarza mi się przeglądać telefon, a nawet czytać książkę, co widać na zdjęciu. O ile z książką nie mam problemu, bo czytanie jest zajęciem, które niezwykle mnie relaksuje, o tyle jedzenie z telefonem w ręku jest niedopuszczalne. Nie wspomnę o tym, jaki przykład daję dziecku. To się oczywiście już zmieniło!
Bałagan w domu
Bardzo rozprasza mnie bałagan w mieszkaniu – niepościelone łóżka, sterta naczyń w zlewie, pranie, które suszy się od tygodnia. Znacznie lepiej funkcjonuję i pracuję w ogarniętej przestrzeni. Dlatego, gdy wstaję rano od razu zabieram się za drobne porządki. Zajmuje mi to dosłownie 15 minut.
Nieumiejętne odpoczywanie
Efektywny odpoczynek jest tak samo ważny jak praca. Gdy jestem zmęczona, praca idzie mi znacznie wolniej, jestem drażliwa i niechętnie podejmuję się jakichkolwiek działań. Odpoczynek to nie przeglądanie Internetu, albo spędzanie czasu przed telewizorem (choć lubię sobie obejrzeć dobry film), ale przede wszystkim zregenerowanie organizmu, dostarczenie mu odpowiedniej dawki ruchu, świeżego powietrza, zdrowego pożywienia i snu.
Czytanie/słuchanie o tragicznych wydarzeniach
Być może mam wrażliwość nastolatki, ale ciężkie tematy i tragedie bardzo mnie dołują, dlatego, staram się nie karmić nimi mojego umysłu. Wolę nie wiedzieć co dzieje się na świecie, niż dowiadywać się o wydarzeniach, które odbierają mi radość.
Skoro wymieniłam rzeczy, przez które tracę energię, warto byłoby także wymienić te, które wpływają, że ta energia do mnie wraca.
Co przywraca mi energię?
Żyję tu i teraz
Dla mnie ważne jest celebrowanie momentów. Dostrzegam piękno chwili, kiedy na przykład jemy wspólne posiłki, za oknem świeci słońce, a ja mam chwilę by usiąść spokojnie z książką w ręku. Uwielbiam widok morza, a zeszłoroczny biwak był przełomowy, jeśli chodzi o prawdziwy odpoczynek. To momenty czynią mnie szczęśliwą, a nie ujmowanie życia jako całości, które nie musi być przecież perfekcyjne.
Wysypiam się
Uwielbiam oglądanie filmów do 1 w nocy. Gorzej jest następnego dnia, gdy 6:45 dzwoni budzik. Jestem nieprzytomna i bardzo ciężko mi się rozruszać. A już ostatnimi czasy szczególnie. Muszę wybrać co jest dla mnie lepsze, czy oglądanie filmów do późna, czy spanie 8 godzin dziennie.
Ustalam priorytety
Milion spraw do zrobienia, a ja ciągle w proszku. Dlatego zaczęłam więcej planować, ale przede wszystkim ustalam sobie priorytety. Robię to, co dziś jest najważniejsze. Jednego dnia będzie to przygotowanie postu, sesji, innego ogarnięcie projektu, a jeszcze innego faktury. Nie narzucam sobie zbyt dużej ilości obowiązków jednego dnia, bo świadomość, że czeka mnie jeszcze tyle do zrobienia, odbiera mi chęci do działania, dlatego skupiam się tylko na tych najważniejszych.
Odżywiam się regularnie i zdrowo
Jeśli nie zjem śniadania w ciągu godziny po przebudzeniu, odczuwam osłabienie. To samo dzieje się, jeśli nie jem regularnie. Wolę zjeść częściej i w mniejszych ilościach niż dwa-trzy większe posiłki, w dużych odstępach czasu.
Ruch na świeżym powietrzu
Siłownia nie jest dla mnie tak do końca dobra, choć uważam, że lepiej wyjść na siłownię, niż leżeć na kanapie. Wiem, że mój organizm oprócz dawki ruchu potrzebuje dotlenienia, ze względu na pracę w domu. Najlepiej czuję się po joggingu, albo szybkim marszu i, co mogłoby się wydawać dziwne, po wysiłku fizycznym mam znacznie więcej energii, niż przed.
Odpoczywam bez zbędnych rozpraszaczy
Czym są rozpraszacze przeszkadzające w odpoczynku? Przede wszystkim Internet, telewizor, hałas. Odpoczynek, który jest przerywany ciągłym sprawdzaniem Facebooka, Instagrama czy poczty e-mail, nie jest efektywny. Pracuję nad tym, by dawać sobie dni offline i odrywać się od pracy na 100%.
Nie narzekam
Nie będę ściemniać, ale potrafię być marudna. Tak źle, tak niedobrze, to nie wychodzi, tamto jest nie tak jak trzeba. Wiem, że marudzenie sprawia, że nie dostrzegam pozytywów, a jedynie skupiam się na negatywnych stronach życia. Z doświadczenia wiem, że można nad tym pracować. Jeśli czuję, że mam ochotę ponarzekać, nie wypowiadam moich marudnych myśli na głos. Jeśli ich nie słyszę, to tak jakby ich w ogóle nie było. Ignoruję je. Po pewnym czasie, negatywnych myśli jest mniej, aż w końcu prawie w ogóle ustają. Można wyrobić w sobie nawyk pozytywnego i konstruktywnego myślenia. Trzeba włożyć w to odrobinę pracy, ale to co otrzymuję w zamian, jest tego warte.
Nie odkładam ważnych spraw na później
Prokrastynacja nie jest mi obca. Nie jestem chodzącym ideałem, wręcz przeciwnie. Potrafię odkładać rożne ważne sprawy w nieskończoność. Im dłużej odkładam jakiś temat, tym trudniej do niego się zabrać. Regina Brett radzi, by najważniejsze sprawy robić na początku dnia, a potem zajmować tymi mniej ważnymi. Dla mnie najważniejsze jest skupienie. Jeśli wyeliminuję niepotrzebne rozpraszacze, jestem w stanie przez długi czas skupić się na jednej czynności.
Jestem wdzięczna za to co przynosi życie
Wierzę, że wszystko ma swój cel, że pewne rzeczy, nawet te przykre, które mnie spotykają są po coś. Jeśli nawet nie widzę tego teraz, za jakiś czas dostrzegam jak wszystkie puzzle zaczynają do siebie pasować. Staram się być wdzięczna za to co mam dobrego, ale też za to wszystko co nie jest mi obecnie dane. Ufam, że na wszystko w życiu przychodzi czas, a najlepsze jeszcze przede mną :)
***
Bóg zawsze znajdzie Ci pracę. Regina Brett – 34,99 zł 24,84 zł
Bóg zawsze znajdzie Ci pracę Reginy Brett, to druga książka autorki, którą przeczytałam. Pierwszą – Jesteś cudem wspominam bardzo dobrze. To lekka i pozytywna książka, który uczy jak z trudnej sytuacji życiowej wyciągnąć wartościową lekcję.
Bóg zawsze znajdzie Ci pracę to zbiór felietonów, w których autorka opisuje swoje własne doświadczenia lub doświadczenia innych ludzi, których spotkała na swojej drodze. Z każdej lekcji wyniesiemy coś pozytywnego dla siebie. Każda historia zawiera w sobie morał, który z powodzeniem możemy zastosować we własnym życiu. Książka otwiera oczy na wiele spraw, potrafi obnażyć nasze wady i wydobyć z nas to co najlepsze. Uczy kochać ludzi i dostrzegać piękno wokół nas. Polecam!
Wracając do tematu trwonienia energii. Jak to wygląda u Was? Przeanalizujmy temat wspólnie. Na co trwonicie swój czas i energię? Co sprawia, że czujecie się przygnębieni, tracicie wiarę we własne możliwości, a co powoduje, że tryskacie energią i pozytywnym nastawieniem do świata? Jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi.
65 komentarzy
Praca – sprzątanie, gotowanie, załatwianie różnych spraw, pomoc bliskim…. Dzięki tym rzeczą, które się kumulują zawsze mam więcej energii, więcej czasu i więcej chęci.
Pracujesz w domu? Czy masz jeszcze jakiś dodatkowy etat? Jak to mówią, praca jest dobra na wszystko, bez względu na to, czy w domu, biurze, czy na działce :)
Też ostatnio zrobiłam sobie taki rachunek sumienia ;) I gdy wyeliminowałam, zjadacze i rozpraszacze czasu od razu zrobiło się weselej, efektywniej i przyjemniej.
Okey, przyznaję bez bicia – większość punktów odhaczyłam również na swojej liście. Dobry alert, idę czytać Reginę. Czas coś z tym zrobić, bo życie ucieka przez palce :)
Książka motywuje! Polecam :) Chyba ta część bardziej niż poprzednia „Jesteś cudem” :)
Mam w domu wszystkie 3 tylko jeszcze nie zdążyłam się za nie zabrać, nie umiem zarządzać czasem :p
Podpisuję się pod tym w 100%. Jakiś czas temu wprowadziłam nowe zasady w swoje życie, nie roztrząsam, nie spotykam się z ludźmi których nie lubię, nie obijam się w łóżku cały dzień, staram się odcinać od złych rzeczy. Za to skupiam się na samorozwoju, nie marudzę i ciesze się z tego, co mam. Polecam każdemu, działa :D Do listy dodałabym jeszcze psa, nic nie poprawia tak humoru jak mały, merdający ogonem zwierzak :D
Ja całe moje dzieciństwo miałam psa i bardzo je lubię, znacznie bardziej niż koty. Nie wykluczam, że kiedyś może się skuszę, ale wolałabym mieć dom z ogródkiem, niż trzymać psa w mieszkaniu.
Roztrząsanie przeszłości i nieumiejętność wypoczywania to są zdecydowanie dwie rzeczy, które w największym stopniu pozbawiają mnie energii i radości życia ;)
wszystko prawda :) A spytam tak nie w temacie? Sama sobie robisz sobie zdjęcia czy ktoś ci pomaga?
Odkąd mam statyw i pilot do zdalnego wyzwalania migawki, mogę sobie takie foty strzelać sama :)
statyw to dobra rzecz :) za tą książkę też będę musiała się zabrać. Dzisiaj zamówiłam jednak „Obudź swoją kreatywność” – zobaczymy czy mój matematyczny umysł da się rozruszać :)
O, też mam na nią chrapkę. Daj znać! :)
Nie jestem przekonana do tej serii książek, ale myślę, że Twój wpis to taki krok ku zrozumieniu jej popularności :) Wszystko o czym piszesz, to prawda, której sami często nie dostrzegamy. Chyba jeszcze raz przemyślę, czy nie chcę tego przeczytać.
pozdrawiam, A
Mnie ta część bardziej przypadła do gustu, niż „Jesteś cudem”, choć to też miła lektura. Nie czytałam pierwszej książki „Bóg nigdy nie mruga”, w której autorka pisze o swoich doświadczeniach w pokonywaniu raka. Myślę, że po nią też sięgnę.
W takim razie ja zostaję przy powyższej ;)
Obecnie pracuje nad sobą i sporo rzeczy już wyeliminowałam, chociaż nadal sporadycznie się pojawiają np. porównywanie się. Wciąż mam problem z marudzeniem – dzięki, że zwróciłaś na to uwagę, nie myślałam o tym w ten sposób że kiedy zaczynam marudzić pozytywne rzeczy mi uciekają – takie myślenie muszę wprowadzić. Mnie pobudza do działania i dodaje energii mój codzienny rytuał w związku z którym codziennie rano przygotowuję sobie pyszne śniadanie, zaparzam pyszną kawkę i chwilę nic poza tym nie robię. Wyznaję zasadę że dobry start to gwarancja udanego dnia. Oczywiście zdarzają się takie dni, że to nie działa ale bardzo rzadko. Poza tym jeśli śniadanie zjem wspólnie ze swoim facetem to jest to podwòjny zastrzyk energii. :)
Bardzo podoba mi się ten rytuał! :)
trafilas w sedno! to ze wiecznie sprzatam i ze musze miec wszytsko perfekcyjnie doprowadza mnie do furii!!! straszne to jest ale czas tylko cuieka przez palce :(
Ojej, mam pięć negatywnych nawyków! Pora przyjrzeć się swojemu życiu. Pracuję jednak nad niektórymi i staram się eliminować złe zachowania. Dziękuję za przydatny post, w końcu muszę kupić tę książkę.
Coraz większą wagę przywiązuję do bycia TU I TERAZ. Czasami jeszcze łapię sama siebie na tym, że uciekam myślami w przyszłość, pędzę co trzeba zrobić i zawsze na tym tracę. Pracuje więc, aby w 100% korzystać z tego co jest TERAZ, bo to już nie wróci nigdy, a jutro zawsze jeszcze będzie:))
No właśnie, ja też tak mam. Zastanawiam się co będzie, snuję plany na przyszłość, a umyka mi to co dzieje się w danym momencie, a dzieje się dużo. Uczę się to dostrzegać :)
W kwestii pozbawiania mnie energii chyba wypisałaś to wszystko co na mnie działa tak jak na Ciebie. Zabawne, że mimo bycia innymi mamy te same „odbieracze” sił. Co do tego z czego ją zyskać mam już większy problem. Przyznaje, że nadal szukam co i w jaki sposób najlepiej na mnie działa.
Ja mam chyba największy problem z docenianiem chwili i rozpamiętywaniem. Charakter pracy mojego męża tak się zmienił, że wyjeżdża na na całe tygodnie, wraca przepakować walizkę i znów go nie ma. W domu spędza czasami trzy dni w miesiącu, a ma być jeszcze gorzej. Zauważyłam, że jestem emocjonalnie ciągle w dołku, bo jak go nie ma to użalam się, że jestem sama, a jak jest, to jestem zła, że go nie było i wcale mnie ta chwila nie cieszy, bo bardziej skupiam się na tym, że przecież za chwilę i tak go nie będzie. To zabiera mi realnie czas i siły do działania. Mam wszystkie trzy książki na półce, ale żadnej nie przeczytałam – chyba jednak się skuszę. :)
Nie dziwię Ci się Iza, taka rozłąka jest bardzo trudna. Ciężko zachować radość i korzystać z chwili, jeśli wiesz, że zaraz męża znowu nie będzie. Przeczytaj te książki, na pewno znajdziesz w nich wiele odpowiedzi. Pomyśl sobie, że ten czas jest po coś, owszem trudny, ale po każdej nocy wschodzi słońce. Dla Twojego męża pewnie też jest to bardzo trudne. Pamiętaj, że mimo wszystko macie siebie, nie każdy spotyka na swojej drodze drugą połówkę :) Trzymajcie się dzielnie!
Niby to wszystko wiem, a w praktyce trudno mi to zastosować. Takie słowa wypowiedziane przez kogoś na głos, bardziej krzepią niż jak je się powtarza sememu po cichu – dziękuję :)
Trzymałam tą książkę w ręku i zastanawiałam się, czy kupić. Na półce mam jeszcze tyle nieprzeczytanych tytułów, że w końcu ten zakup odłożyłam w czasie. ;) Teraz zaczynam żałować.
U mnie największym problemem jest, oczywiście wszechobecny internet. Niestety też mało radości sprawiają mi małe rzeczy. To znaczy, ja nie dostrzegam w nich tych pozytywnych stron. Walczę z tym, ale problem utkwił głęboko w mojej głowie, niestety. :(
To moja historia z tą książką jest dosyć ciekawa. Kiedy zasanawiałam się nad sensem mojej pracy i blogowania, zadawałam sobie i Bogu pytania, co dalej, jak ma wyglądać moje życie itd., natknęłam się na tę właśnie książkę. Też jej nie kupiłam, bo mam sporo nowych książek, które czekają na przeczytanie, ale nie dawało mi to spokoju. Pomyślałam sobie, że skoro szukam odpowiedzi, być może znajdę je akurat w tej książce, która notabene jest o pracy, marzeniach, spełnieniu. Podczas następnej wizyty w księgarni kupiłam i nie żałuję, bo odpowiedziała na wiele moich pytań. :)
Następnym razem, kiedy wpadnie mi w ręce, na pewno już sobie jej nie odmówię (o ilu książkach już to powiedziałam? :D). Może mnie zmotywuje do rozesłania swojego CV, które leży przygotowane już od kilku miesięcy. I wciąż odwagi brak.
ja jestem właśnie w trakcie czytania książki Bóg nigdy nie mruga… jestem bardzo mile zaskoczona tą książką, mam również Jesteś cudem i już nie mogę się doczekać aż skończę jedną aby zacząć czytać drugą… i oczywiście zamierzam zakupić trzecią część…
ja również staram się ograniczać korzystanie z wszechobecnego internetu, ciężko ale daję radę… niestety ciężej mi idzie jeśli chodzi o rozpamiętywanie tego co było, czy cieszenie się i docenianie tego co się dzieje aktualnie… muszę nad tym popracować, bo dzieje się w okół mnie bardzo dużo wspaniałych rzeczy a ja po prostu ich nie dostrzegam.
Ja również bardzo lubię mieć wszystko posprzątane i bardzo mnie denerwuje jak któryś z domowników nie odłoży czegoś na swoje miejsce.
Czas zacząć bardziej pracować nad swoim życiem żeby nam nie umykały wspaniałe momenty, cieszmy się z każdej chwili…
Mi tą książkę obiecał mąż, ale nie zapisał sobie tytułu i w prezencie dostałam coś łatwiejszego do zapamiętania :)
Ćwiczenia wyzwalają energię jednakże początkowo też jej potrzebują- przynajmniej tak jest w moim przypadku. Znam wszystkie pozytywne aspekty ruchu, a mimo to moją tygodniową aktywność fizyczną można nazwać 'niespodzianką’ – jak się trafi to cieszy.
Co do większości wyżej wymienionych rzeczy obniżających energię i dodającą ja, zgadzam się. Dla mnie chyba najgorszy jest bałagan a to dla mnie często błędne koło, bo zamiast właśnie poświęcić 15minut na tzw. ogarnięcie chciałabym zrobić generalne porządki i uniemożliwić powrót bałaganu w to miejsce, co nie zawsze się udaje…
Czasem też tak mam, że te 15 minutowe porządki kończą się dwugodzinnym gruntownym sprzątaniem. Jak się wciągnę to nie ma końca, zawsze jest coś do zrobienia. :)
Świetny post motywujący! Często zapominamy o energii, którą mamy w sobie,a ma ją każdy nawet 80 letni staruszek! :)
po nocy spędzonej na tłumaczeniu zleceń, przydał mi się taki pozytywny post na dzień dobry:) czytałam 3 tomy felietonów Reginy Brett, i o tyle, o ile niebieska książeczka (Bóg nigdy nie mruga) bardzo mi się podobała, to chyba dwie następne już mnie tak nie zaskoczyły pozytywnie, jak pierwsza, którą czytałam. Może dlatego, że kiedy czytałam następne byłam w swoim życiu w dużo lepszym miejscu i czułam się chyba zdrowsza i bardziej poukładana, skoncentrowana na tym, co ważne dla mnie. mimo wszystko, jakoś dobrze wspominam te felietony. zdarza mi się strasznie trwonić czas na gapienie się przed siebie. niby wiem, że mam się ruszyć i coś zrobić, ale siedzę i się gapię, nie robiąc zupełnie nic. wtedy jestem na siebie naprawdę wkurzona, że nie dość, że marnuję dzień to jeszcze marnuję go nic nie robiąc… na szczęście im więcej słonecznych dni, tym rzadziej takie lenistwo się pojawia.
Świetne rady, fajnie by jeszcze było jakby się same wdrożyły w życie! Ale bardzo mnie zmotywowałaś to działania na tej płaszczyźnie. Teraz już jestem świadoma własnych błędów :)
Też czytam tę książkę, niedługo skończę, a w głowie siedzą mi różne rozważania. Czasami wiemy, co jest w naszym sposobie życia nie tak, co trzeba zmienić, ale spychamy to na boczny tor. Jednak kiedy czytamy w książce o czymś, co nas dotyczy, czujemy, jakbyśmy dostali klapsa i musieli coś zmienić. Ja tak to czuję i zaczęłam na wiele rzeczy zwracać uwagę. Przede wszystkim wiem już, jak ważny jest sen i umiejętność planowania. Staram się wszystkie zadania rozdzielić tak, aby starczyło mi czasu na każde z nich. Przestałam też na siłę spełniać czyjeś oczekiwania. Nie jestem robotem i niestety przez nadmierną ilość różnych obietnic chorowałam przez cały miesiąc. Teraz staram się nie robić nic ponad swoje siły i chęci, jeśli mi coś nie idzie, odkładam to na godzinę, dwie lub dzień. Na szczęście niektórzy ludzie to rozumieją i staram się nimi otaczać.
Świetne wnioski! Z obietnicami mam podobnie, wydaje mi się, że spokojnie ze wszystkim zdążę, mam masę pomysłów i planów, a potem nie nadążam z ich realizacją. To też dla mnie lekcja. Mniej obiecywać i mniej od siebie wymagać! :)
Dobrze zaczęty dzień, często trzeba zaplanować wcześniej, Ja jakoś nie potrafię usystematyzować moich obowiązków i podzielić co kiedy i o której godzinie. Dlatego najwięcej energii tracę na gonienie własnego ogona. Zacznę coś robić i przypomina mi się coś, co już miało być pilnie zrobione. Przerywam, denerwuję się, bo przecież pośpiech rodzi złośliwość rzeczy martwych itd. Jedynym ratunkiem dla mnie jest przygotowanie listy rzeczy do zrobienia. Wtedy spokojnie mogę zjeść, potem wykonać to co trzeba i mam jeszcze czas na odpoczynek.
Próbowałam przeczytać „Jesteś cudem”, ale ta pozycja w ogóle do mnie nie przemówiła. Dlatego bardzo poważnie zastanawiam się czy z tą byłoby inaczej.
Dla mnie ta część jest lepsza od „Jesteś cudem”, ale obie mają podobny charakter, więc jest szansa, że i ta Ci się nie spodoba.
Pod wieloma punktami Twojej listy się podpisuje, u mnie podobnie jest w kwestii perfekcjonizmu, czy porównywania się z innymi. Zauważyłam również, iż odpowiednie posiłki mogą wpłynąć na moją efektywność. Często, gdy mam ochotę na podjadanie, zadaję sobie pytanie: czy to służy mojemu organizmowi, i czy jest zgodne z moimi wartościami. Oczywiście często nie jest, i wtedy udaje mi się uniknąć podjadania, i zająć się przygotowywaniem pełnowartościowego obiadu.
Obie książki znalazły się na liście moich pozycji do przeczytania, mam nadzieję, że wkrótce uda mnie się po nie sięgnąć. Pozdrawiam!
Ja na pewno trwonię bardzo dużo czasu na siedzenie przed komputerem. Często włączam go, żeby tylko coś sprawdzić, a kończy się na tym, że obczajam jeszcze fejsa, instagram, pocztę, konto bankowe, szukam jakiejś informacji, która mi się przypomniała, rozmawiałam ze znajomą…. i tak zamiast 5 min. siedzę godzinę, po czym orientuję się, że już nie mogę zrobić tego, co sobie zaplanowałam. Moja energia wypala się natomiast w momencie, kiedy coś mi się nie udaje, wtedy nie mam żadnej motywacji do działania, bo przecież skoro to mi się nie udało to inna rzecz na pewno też się nie uda. Kluczem do równowagi w moim życiu i osiągnięciu celu jest na pewno planowanie. Byłam kiedyś na pewnym kursie i od tamtej pory co roku zakładam sobie kalendarz, w którym notuję plany na następny dzień. Muszę tylko jeszcze nad tym popracować i doprecyzować niektóre plany, ponieważ to, że napiszę sobie „Iść do biblioteki” dużo mi nie daje. Powinnam precyzować jeszcze godzinę tego działania, bo często robię je dezorganizując sobie cały dzień. Mam też bardzo absorbującą pracę, pracuję w różnych godzinach, ale dzięki niej nauczyłam się doceniać wolny dzień od pracy. Staram się go nie zmarnować i wykorzystuję go na załatwienie spraw, porządki w domu, itp. dzięki czemu nie czuję, że marnuję swój czas. ;)
Ja też polubiłam się z planowaniem, głównie dlatego, że zapominam wielu sprawach. Przypominam sobie wieczorem, kiedy już jest za późno, by coś zrobić. Zapisuję wszystko zarówno w kalendarzu papierowym, jak i elektronicznym. Co do spędzania długich godzin online, trzeba sobie wyznaczać sztywne godziny i czas na to by od tego internetu odpocząć. Ja wciąż nad tym pracuję!
Chyba też sobie zrobię taki rachunek sumienia, bo grzechy mam podobne. Te długie godziny online gryzą mnie od dawna. Za to wiele bym dała za spędzie w łóżku czasu do południa :) Ale obawiam się, że junior jeszcze trochę musi podrosnąć, nim to się stanie faktem :)
Tez bycie on line zabiera mi sporo energii, i podobnie jak Ty ostatnio staram sie wiecej ruszac i mam wrazenie, ze ruch dziala troche jak antidotum. Z drugiej strony blogowanie dodaje mi pozytywnej i kreatywnej energii (to troche takie zboczenie), ale sleczenie przed komputerem nie jest dobre dla zdrowia. Pozdrawiam serdecznie Beata
Przyznam szczerze, że nigdy nie analizowałam pod tym kątem swojego „bycia online”, a niejednokrotnie zastanawiałam się, dlaczego po całym dniu, mimo, że czułam, że mam jeszcze energię fizyczną, jestem wprost wykończona. Prawdą jest, że wracałam z pracy i pierwsze co do wciąż siedziałam przy laptopie. I tak od rana do nocy. Krótkie sesje na spacer, jedzenie, ćwiczenia i koniec dnia. Wraz z początkiem wiosny zadbałam o zmiany, ale muszę poważnie pomyśleć o usystematyzowaniu swojej pracy online, by nieco mniej tracić go w sieci. A co do leżenia przez połowę dnia w łóżku – nie ma większej krzywdy energetycznej, jaką mogę sobie wyrządzić podczas weekendu. I tak, czuję się wtedy naprawdę źle.
Po całym dniu przed komputerem czuję się bardziej zmęczona, niż po całym Zgrupowaniu Kadry, w którym kiedyś uczestniczyłam. Jest to jednak inne zmęczenie, takie wysysające energię i chęci do działania. Ważna jest już świadomość tego faktu, bo jeśli wiem dlaczego czuję zmęczenie i zniechęcenie, mogę zacząć działać, by zlikwidować przyczynę. :)
Dziewczyny macie rację, ja też dopiero od niedawna sobie to uświadomiłam, zbyt długie przebywanie przed kompem wprowadza w zmęczenie i takie jakieś otępienie, że nic się później nie chce…na szczęście opamiętałam się i teraz więcej czasu spędzam czytając książkę czy na spacerach ze znajomymi:)
Przez długi czas chciałam być perfekcjonistką. Wszystko miało być idealne. Jak najlepsze. Ale to się zmieniło. W jaki sposób? Dorosłam. Uznałam, że muru głową nie przebiję. Lepiej robić perfekcyjnie jedną rzecz, a nie tysiąc. Inną sprawą jest powrót do przeszłych zdarzeń. Choć walczę z tym zaciekle, to czasem najdzie taki dzień i przeszłość wyważa drzwi.
A co powoduje, że tryskam energią? To, co uda mi się osiągnąć. W zeszłym roku postanowiłam schudnąć. Dokonałam tego. Poczułam niebywałą energię, że mogę wszystko. Najlepsze, że trwa to do dziś. Zapisałam się na kurs kreatywnego pisania, teraz jestem w trakcie drugiego. I dowiedziałam się wiele o pisaniu. :)
A najwięcej energii dodaje mi słońce i książka.
Oj tak, z każdym punktem odnoście pozbawiania i przywracania energii zgodzę się!
Cenne porady od Reginy Brett także wcielam w moje i bloga życie:) Ładnie napisane. Pozdrawiam pozytywnie:)
Super post. Wiele jest w nim rzeczy, które odzwierciedlają mnie także z przyjemnością się go czytało. Przez ostatnie dni nie miala w ogóle energii do działania, a teraz kiedy w końcu zaczęła się wiosna czuję że żyję. Ten post potraktuje jak wskazówkę do większej motywacji do działania:-)
Świetny artykuł. U mnie pogoda zdecydowanie. Jak pada to naprawdę energia spada mi o połowę. Teraz czuje, że zaczynam odradzać się na nowo i więcej mi się chce. Nadrabiam blogowanie, ćwiczenia i gotowanie. Dzięki Twoim poradom, można spojrzeć na temat jeszcze szerzej.
Dzięki i pozdrawiam Ania G.
O tej wdzięcznośći było piękne!
Polecam także pierwszą książkę Bóg nigdy nie mruga :) poza tym do wszystkich 3 pozycji od czasu do czasu chętnie wracam.
Bardzo lubię serię tych książek :)
Czy ta książka zahacza o tematy religijne, czy wspomnienie o Bogu w tytule to tylko zabieg stylistyczny?
Autorka książki opisuję swoje doświadczenia, wiara w Boga jest dla niej ważna, więc temat ten przewija się w książce. Niemniej książka jest skierowana do każdego, bez względu na wyznanie. Ma charakter motywacyjny i daje ogromnego kopa do realizowania swoich marzeń.:-)
Dzięki :)
Tak czytałam Twój post i uświadomiłam sobie, że odkąd jestem w domu rodzinnym „na wakacjach”, czyli prawie już dwa tygodnie, zrobiłam więcej niż bym kiedykolwiek przypuszczała. W dużej mierze są to jakieś zaległe/odwlekane sprawy. Ale uporałam się ze wszystkim! W normalnym pracująco-studenckim trybie życia marnuję czas przez nieprzymyślenie np. tygodniowego jadłospisu, wobec czego zdarza mi się zostać z kromką chleba na kolację i śniadanie. Niestety tracę zapał jak widzę ilość otwartych do przeczytania stron. Większość punktów podanych przez Ciebie jest mi bardzo bliska :)
Czytam czytam i w momencie toksycznych ludzi przystanęłam, jak trudno mi wyrzucić ze znajomych byłego, chociaż wiem, że ten czlowiek (mimo rozstania z klasą i pokoju) nie życzy mi zbyt dobrze, nie żałuje uszczypliwych komentarzy i wspólnych znajomych odwrócił przeciwko mnie.
Social media, zbędne rozpraszacze takk to moje przypadłości :D
Właśnie kupiłam niniejszą książkę. Bardzo jestem jej ciekawa ;) a jeżeli chodzi o trwonienie czasu, to bezbłędnie wychodzi mi to online. To już jakiś prawdziwy nałóg bo kiedy pracuję nad blogiem, to pracuję ale przychodzi w końcu moment, że chcę wstać i zrobić coś innego a tu okazuje się że nie jestem w stanie. Coś przytwierdza mnie do siedzenia i odbiera mi chęć do działania jaką miałam chwilę temu. Nie jestem w stanie ruszyć się od komputera mimo, że już nic ciekawego się nie dzieje. Koszmar. Jak w hipnozie. Też tak macie?
Pozdrawiam ;)
Tak!! Jakich to pokładów samodyscypliny trzeba użyć, żeby oderwać się od internetu, w którym od godziny nic się nie dzieje. Zdaje się, że to się nazywa FOMO – fear of missing out – takie złudzenie, ze jak tylko wyłączymy fejsa, to coś niewiarygodnie interesującego tam się wydarzy, a my to przegapimy.
Bardzo ciekawe porady, skorzystam w wolnej chwili. Najwięcej trwonię na portale typu Fb, a dni są różne . I to porównywanie z innymi- zawsze jest ktoś,kto ma subiektywnie lepiej.
Fajnie, że napisałaś o tym czytaniu tragicznych wiadomości. Też tego unikam, a zauważyłam, że często wzbudza to dziwne reakcje ludzi. Tak, jakbym coś źle robiła nie interesując się, jakie to aktualnie katastrofy dzieją się na świecie. Cóż, ja wolę zająć się czymś bardziej budującym, co nie odbiera energii i nie tępi wrażliwości… Swoją drogą zmotywowałaś mnie, żeby posprzątać… I wyłączyć fejsa ;)