Przy wyjściu z Kościoła stoi słój ze Słowem Bożym. Są to takie małe karteczki, niczym ciasteczkowe wróżby, tyle tylko, że te cytaty pochodzą z Pisma Świętego, są fragmentami wypowiedzi świętych, albo wybitnych postaci Kościoła katolickiego. Chętnie sięgam po takie krótkie zdania, bo wierzę, że to co wylosuję jest skierowane właśnie do mnie.
Ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad moim życiem, czy aby na pewno podążam w kierunku, który ma głębsze znaczenie. Czy to, co robię ma jakąś wartość, czy nie jest schlebianiem próżności i pochwałą materializmu. Materializm sam w sobie nie jest zły, potrzebujemy pewnych dóbr by zaspokajać własne potrzeby, nie ma niczego złego w pragnieniu nowego samochodu, domu, podróży, czy nowych ubrań. Problem może pojawić się wtedy, gdy te moje pragnienia materialne, zaczynają przysłaniać potrzeby duchowe i wartości, których nie da się przeliczyć na pieniądze, są bezcenne.
Fajnym, choć trochę drastycznym ćwiczeniem, które określa priorytety życiowe jest próba odpowiedzi na pytanie – Co bym zrobiła, gdyby został mi ostatni dzień, albo nawet miesiąc życia? Czy wtedy ta szafa, samochód, nowy dom, miałyby takie znacznie? Raczej nie! Największe znacznie miałaby dla mnie moja rodzina i Bóg, który czyni życie znośniejszym.
Chodzę do Kościoła, którego nie postrzegam jako instytucji. Chodzę do Kościoła powołanego dwa tysiące lat temu przez Jezusa Chrystusa na Ostatniej Wieczerzy. Kościoła, w którym odbywa się przemiana chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, w którym mogę skorzystać z Sakramentów Świętych. Nie jestem tam ze względu na przyzwyczajenie, wychowanie, taryfikator usług, czy księdza. Jestem tam, by spotkać żywego Boga.
Owszem mogę modlić się wszędzie, ale to w Kościele jest Chrystus. Odwracanie się od Kościoła ze względu na niektórych księży, jest dla mnie tak samo absurdalne, jak odwracanie się od całego społeczeństwa, czy wybranej grupy, bo znajdują się w niej przestępcy. Kościół to ludzie, księża to ludzie, Kościół nie jest doskonały i nigdy nie będzie, bo tworzymy go my. Wiara chrześcijańska jest wiarą ubogich. Nie w sensie materialnym, bo ubodzy chrześcijanie mogą być milionerami, ale ze względu na ubogość w duchu. Jesteśmy niedoskonali i to w tej niedoskonałości tkwi siła chrześcijaństwa. W Kościele możemy być prawdziwi, ze wszystkimi swoimi kompleksami, chorobami, niedostatkami. Jakie znaczenie ma powierzchowność? Czy to, że przykryjemy naszą duszę najlepszymi ciuchami, precyzyjnie wykonanym makijażem, promiennym, muśniętym wybielaczem uśmiechem, kiedy nasza dusza krzyczy, spowoduje że będziemy szczęśliwsi? Trzeba zdać sobie sprawę, że odrzucając Kościół, odrzucamy Chrystusa, który jest obecny w Najświętszym Sakramencie. Dowodów na obecność Jezusa w hostii jest mnóstwo, wystarczy poczytać o cudzie eucharystycznym w Sokółce, czy Lanciano. Nie odrzucajmy Kościoła ze względu na księdza, który nas zawiódł, bo on jest człowiekiem, tak samo grzesznym jak Ty czy ja, to on będzie osądzony przez Boga. Nie odrzucajmy Jezusa ze względu na księdza, który nas zawiódł. Znam wielu wspaniałych księży, których posługa wynika z głębokiej wiary i powołania.
Tak więc wychodząc z Kościoła w ubiegłą niedzielę, wylosowałam takie oto słowa:
Wszystko to, co jest przed Tobą, pozostaje do zdobycia. Życiu, które nadchodzi, możesz nadać głębszą treść, wartość i znaczenie. Zależy to od Twojej oceny życia i czasu, od Twojego stosunku do pracy, od szacunku dla Twego umysłu, woli i serca, dla twych wartości ludzkich, narodowych i chrześcijańskich. Kard. Stefan Wyszyński
Wiara, nadzieja i miłość, to wartości, które nadają naszemu życiu sens. Te popularne trzy słowa, nie są pustymi frazesami, one niosą ze sobą prawdziwe pokłady niematerialnej, czysto duchowej siły. Te trzy wartości powodują, że rano budzimy się w cudownym nastroju i kładziemy spać czując się bezpiecznie otuleni miłością Boga i drugiego człowieka. Przeczytałam ostatnio książkę Ks. Michała Olszewskiego Być uczniem Pana, w której autor napisał, że każdy człowiek ma wpisane w swoją duszę narzędzia pozwalające odnaleźć Boga, tzw. Capax Dei.
Nawet jeśli jesteśmy ludźmi niewierzącymi, dzięki tym narzędziom mamy możliwość odnalezienia Boga w swoim życiu. Ja Boga odnajduję codziennie, często też walczę by w natłoku myśli i obowiązków Go zauważyć, nie zawsze mi się udaję, Bóg cierpliwie czeka na swoją kolej i cichutko o sobie przypomina. Historia mojego życia, pokazała mi, że nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę sama. Zawsze z Nim.
Celem tego tekstu nie jest nakłanianie nikogo do praktykującej wiary katolickiej, ale do zwrócenia uwagi na wartości, które są istotne dla naszego życia. Dla mnie wiara jest nieodzownym elementem szczęśliwego życia, skoro poruszam na blogu takie tematy jak: jakość życia, cieszenie się chwilą, życie tu i teraz, warto wspomnieć właśnie o niej. Dzięki wierze mogę nadać mojemu życiu głębszy sens, o którym mówi Kardynał Wyszyński. Dzięki niej codziennie udaje mi się pokonać moje słabości, a jest ich całe mnóstwo. Chrześcijaństwo nie czyni mnie idealną, chrześcijaństwo pokazuje, że pomimo moich wad, braków, niedostatków, zranień i cierpienia, jestem w stanie odnaleźć radość i szczęście. Życzę Wam, byście nie zagłuszali swojego Capax Dei, byście odnajdywali Boga w swoim życiu, byście odnaleźli wartości, które nadają sens wszystkiemu co robicie.
Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)
50 komentarzy
Piękna refleksja… Wielu ludzi żyje nie przywiązując wagi do wiary, która jest jedynie na pokaz, by nie odstawać od grupy. Jednak przychodzi czas, że niewierzenie w nic powoduje cierpienia emocjonalne. Twój post właśnie takim osobom może przywrócić sens życia, który dawno utracili.
Nie wierzę w boga, ale nie uważam żebym utraciła przez to sens życia. Właśnie to, że nie wierzę, pozwala mi widzieć sens w życiu. W ŻYCIU, a nie w tym co będzie po nim. Dlatego staram się egzystować najlepiej jak umiem i nie odmawiać sobie przyjemności.
Ola to świetnie, że korzystasz z życia pełną parą, absolutnie wiara w Boga temu nie przeczy, wręcz przeciwnie. Ja nie próbuję nikogo nawracać na siłę (szczerze mówiąc nie czuję się kompetentna), starałam się napisać o moim doświadczaniu Boga w życiu, jeśli to komuś pomoże to super, jeśli nie, to trudno. Ja widzę Jego działanie w swoim życiu i wierzę, że w Twoim też działa. Bóg nie wybiera i nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, absolutnie kocha każdego. Cieszę się, że czerpiesz z życia radość bo to jest naprawdę bardzo ważne i nie zawsze takie proste jakby się wydawało.
Wartości duchowe są bardzo ważne. Nie chodzę do kościoła, ale staram się żyć tak, żeby się niczego nie wstydzić. Każdy ma swoje lata, w których musiał się „wyszumieć”. Są już za mną, teraz staram się pielęgnować w sobie moje wartości i umiejętności.
Dziękuję za ten tekst. W mojej parafii słój towarzyszy roratom. Mam te karteczki do dziś. Codziennie 5.30 rano, ciemny kościół, świece i cisza. Słowa, które zabierałam wychodząc z kościoła były tak bardzo aktualne w moim życiu, że zaczęłam przed ich zabraniem zadawać konkretne pytania. Dostawałam odpowiedzi. Bardzo konkretne. Uwielbiam ten sposób rozmowy z Nim. W trudnych chwilach otwieram Pismo Święte z pytaniem, zawsze dostaje odpowiedź. Pozdrawiam.
„Coż zyska człowiek, choćby cały świat zdobył, gdy na swej duszy szkodę poniósł?” Ten cytat z Biblii (pewnie niedokładny) wydaje mi się dobrze pasować do przesłania Twojego tekstu. Pod wieloma zdaniami mogłabym się sama podpisać. Choć u mnie wiara nie zawsze była tak oczywista. Czasem walczyłam z nią, a czasem o nią.
Bardzo cenię ludzi, którzy wierzą i potrafią o tym rozmawiać. Myślę że Twój tekst wymagał niemałej odwagi, ale też dla wielu osób może być ważnym drogowskazem :)
W którym kościele można wylosować dla siebie taką karteczkę?
Pewna zakonnica powiedziała do bliskiej mi osoby, że w życiu są takie etapy, że zbliżamy i oddalamy się od Boga, ale Bóg zawsze znajdzie do nas drogę, czy poprzez różne wydarzenia, czy innych ludzi. Bardzo mi się to spodobało, bo oznacza, że Bóg cały czas zabiega o nas. Tekst wymagał odwagi, to prawda, bo o wierze nie piszę się łatwo (choć powinno), szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy w sieci pojawia się sporo hejtu na Kościół. Post miał być bardziej o wartościach, ale w trakcie pisania poniosło mnie w innym kierunku i bardzo się cieszę, bo od dawna chciałam poruszyć temat wiary na blogu.
PS Słój ze Słowem Bożym stoi w Parafii św. Mateusza na Hamburgu.
Bardzo się z tym zgadzam. Gdy patrzę na historię mojego życia, dostrzegam te zabiegi Pana Boga.
Cieszę się, że dałaś się ponieść :)
Ach, ten najnowszy kościół, nigdy w nim nie byłam.
Dorota, dziękuję! To takie ważne, żebyśmy na blogach poruszali takie dla nas ważne i głębokie tematy! Mi dźwięczą w uszach słowa „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam”, dodają siły i myśl „Oddaj to Bogu i śpij spokojnie” – to naprawdę działa, codziennie. Pozdrawiam Cię ciepło!
Pozdrawiam Marysiu :)
Piękne słowa i piękne świadectwo. Tak trzymaj dalej i cieszę się, że w blogosferze są tacy ludzie jak ty, mimo zwariowanego świata na maksa!
dla mnie bez Boga nie ma niczego. Nawet kiedy odstawiamy relacje z nim z powodu ciężkich chwil, to i tak i tak szuka się Go z powrotem.
Niestety większość moich znajomych nie chodzi do kościoła głównie ze względu na księży i na zasady które wszystkiego zabraniają, smutne że 3/4 tych ludzi bierze ślub konkordatowy chociaż ani nie wierzą ani nie chodzą…no ale wypada.
To prawda wiele osób odwraca się od Kościoła ze względu na zasady, czy niektórych księży, traktują Kościół instytucjonalnie, a przecież w Kościele jest coś więcej. Kościół jest otwarty dla każdego, bez względu na jego wyznanie, status społeczny, rodzinny, bez względu na to, czy się zgadza z zasadami, czy nie, może tam wejść i pogadać sobie z Bogiem. :)
Ten post… chyba pojawił się w samą porę dla mnie. Ostatnio coraz częściej wątpię, dlaczego? Nie wiem…a jednak nie umialabym żyć bez Boga. Jednak dlaczego w moim życiu nie układa się nic po mojej myśli? ? A może Bóg ma inny plan..
Cieszę się, że mój post jest dla Ciebie jakimś drogowskazem. Nie zawsze układa nam się w życiu tak jak sobie zaplanujemy, generalnie życie to wieczna sinusoida, raz jest lepiej, raz gorzej. Mi wiara daje siłę w tych trudnych momentach i nadzieję, że następnego dnia wstanie słońce. @maakuuni:disqus świetnie napisała „oddaj to Bogu i śpij spokojnie” to naprawdę działa! :) Życzę wszystkiego dobrego!
Dziękuję Ci za ten wpis i za Twoje świadectwo. Dla mnie też pojawił się w dobrym czasie, a wierzę w to, że nie ma zbiegów okoliczności.
Dzięki za ten tekst. Cieszę się, że coraz więcej osób mówi o swojej wierze. Nie żeby kogoś nawracać, namawiać, czy wytykać błędy, ale tak po prostu. Ostatnio myślałam nad tematami na nowe posty i aż ciśnie się na klawiaturę, żeby wspomnieć o Bogu, bo innego uzasadnienia na pewne rzeczy po prostu nie ma. Bez Boga niektóre sprawy nie mają sensu i racji bytu.
Też myślę, że publikacja takich tekstów wymaga odwagi, chociaż to trochę paradoksalnie brzmi. Dziwiłam się, kiedy ktoś mi tak pisał po tekście o naturalnych metodach planowania rodziny, a jednak można to nazwać swego rodzaju odwagą. :)
Super tekst. na pewno przezylibysmy ten dzien inaczej, gdybysmy pomysleli ze to ostatni dzien naszego zycia, blizej ludzi, tych bliskich nam, a dalej od FB i internetu i innych powierzchownych spraw. Pozdrawiam serdecznie beata
Czytając Twój tekst, musiałabyś zobaczyć mój uśmiech na twarzy :) Z samego rana tyle radości mi sprawiłaś :) Miałam jednak drugą myśl i bałam się, że jak przewinę do komentarzy to się przestraszę, a jednak drugie miłe zaskoczenie :) Bóg nas kocha :)
:)))
dawno nie czytałam niczego tak szczerego i z głębi serca, co dotyczy wiary.
Utożsamiam się z Twoim zdaniem, że chodzi się do kościoła nie dla księdza, a dla Boga.
Takich tekstów mi ostatnio brakowało – dziękuję…
Dziękuję za Twoje świadectwo!
Świetny tekst! Dziękuję za to, że się podzieliłaś z nami, tym co czujesz.
p.s. myślę podobnie…;)
Bardzo się cieszę, że otwarcie i tak pięknie, nienachalnie i szczerze napisałaś o wierze. Podpisuję się pod każdym zdaniem. Czekam na więcej. :)
Ja kocham modlić się na różańcu, ta modlitwa daje mi spokój, siłę i nadzieję. Kościół niestety troszkę zaniedbałam, praca w niedzielę robi swoje…:(
Bardzo intymny tekst. Dobrze się czytało. Ja mam sceptyczne podejście do kościoła, czym jestem starsza, tym bardziej nie podobają mi się pewne rzeczy. Kiedyś ksiądz powiedział w szkole, że kościół to nie supermarket i nie możemy wybierać tego z czym się zgadzamy i tego z czym nie, będąc we wspólnocie powinniśmy się utożsamiać z nią i jej poglądami, tak twierdził i zgadzam się z nim. Dlatego kościół w obecnym wydaniu to nie jest miejsce dla mnie, ponieważ nie podoba mi się jego zacofane podejście do wielu spraw, szczególnie związanych z relacjami damsko-męskimi. Dlatego do kościoła nie chodzę, co nie znaczy, że odrzucam całkowicie Boga, dla mnie po prostu Bóg nie jest jedynie w kościele, a wszędzie i wcale nie potrzebuje kościoła katolickiego do wiary. :)
Pewnie, że Bóg jest wszędzie i żadna modlitwa nie upada. Masz rację, że uczestnicząc we wspólnocie Kościoła powinniśmy się utożsamiać z jej poglądami, ale to nie znaczy, że jeśli się nie zgadzamy z pewnymi zasadami, nie możemy korzystać z Mszy Św. Jak najbardziej, nawet jeśli nie możemy przyjąć Komunii Św, zawsze możemy uczestniczyć we Mszy. Bóg jest wszędzie, ale obecność Jezusa jest szczególna w Eucharystii, w Najświętszym Sakramencie.
Ważny tekst w obecnym dla mnie momencie. Dziękuję za umocnienie :)
Piękny i głęboki tekst. Zgadzam się z nim w 100%. W moim życiu Bóg, wiara i Kościół zajmują szczególne miejsce. Nie wyobrażam sobie życia bez Boga, modlitwy i chociaż jednej w tygodniu Mszy Św. Jeśli chodzi o księży, to tak jak napisałaś, oni są tylko ludźmi, grzesznikami, a ocenianie całego Kościoła przez pryzmat błędów danej jednostki jest po prostu niesprawiedliwe i głupie. Pozdrawiam
Fajnie, że coraz więcej ludzi wprost mówi o swojej wierze, przez co chrześcijanie przestają być postrzegane w kategorii moherów albo nawiedzonych. Czekam na więcej takich postów ;)
Piękne i trafne słowa. W moim życiu tez Bóg jest obecny na co dzień. Wierzę w niego i co wieczór z nim rozmawiam. Ale… jestem z tych, którzy nie chodzą do Kościoła. Uważam i wierzę, że Bóg jest zawsze przy mnie. Mogę na niego liczyć, a ja odwdzięczam się będąc dobrym człowiekiem. Nie czuje potrzeby wspólnej modlitwy. Boga doświadczam codziennie i mam o w sercu. To jest moja wiara.
Dziekuje za ten tekst. Tak mało jest w dzisiejszych czasach ludzi, którzy tak szczerze i pięknie potrafią mówić o sprawach bardziej istotnych niż pieniądze i wszystko co materialne
Doroto, dziękuję Ci za ten wpis. Czytuję Cię od jakiegoś czasu regularnie i czekam na dni, kiedy pojawiają się Twoje nowe posty. Dziś jest mało ludzi, którzy potrafią się tak zwyczajnie przyznać do wiary, do praktykowania, do modlitwy…Czasem czuję się „inna”, jak sama się przyznam.
Potrzebowałam tego w tej chwili bardzo z Twojej strony. Potrzebowałam umocnienia i dostałam. Dziękuję!
Dorota, ciekawy, zupełnie inny tekst.
Bardzo dobry tekst. Mam wrażenie, że dziś wiara jest tematem tabu, a kto otwarcie się do niej przyznaje jest trochę wyalienowany przez społeczeństwo. Tymczasem ty piszesz o Bogu i Kościele tak naturalnie, ludzko, bez śladu skrępowania. Dziękuję :)
Dziękuję Ci za ten wpis.
Co to się porobiło na tym świecie że czytając Twój wpis poczułam że łamiesz jakieś tabu. Pisać o wierze interesująco i na spokojnie – takie teksty rzadko znajduje w Internecie. Dziękuję.
Przeczytałem od deski do deski. Świetny, uniwersalny tekst. Dobra robota:)
Piękny tekst! Raczej mam poukładane życie duchowe ale i tak tekst skłonił mnie do przemyśleń. Wielkie brawa za taką bezwarunkową szczerość w sieci. Niewielu (żaden?) blogerów porusza taką tematykę! :)
Ze względu na postępowanie hierarchów w KK zmieniłam wyznanie. Nie zgładzam się z kilkoma kwestiami o których wspominasz, ale nie chce na ich temat polemizować, bo każdy (Ty i ja) mamy prawo do własnych ocen, a dyskutowanie o tak delikatnych kwestiach jest moim zdaniem bezcelowe. W kościele Ewangelickim czuję się zupełnie inaczej niż w katolickim. Tak jest żywa relacja, a nie tylko blichtr i nastawienie na kasę. Księża, biskupi i hierarchowie nadają ton i wyznaczają ślad po którym mają „kroczyć” wierni w KK, tak było, jest i będzie. Warto poczytać też trochę o historii KK, ja mam to szczęście, że znam to wszystko od podszewki (poniekąd wynika to z mojego wyuczonego zawodu).
Ja niestety nie jestem w stanie uwierzyć. Za to wierzę, że wiara to łaska, bo na pewno nadaje życiu sens. Moje jest z pewnością dużo bardziej pesymistyczne. Pozdrawiam serdecznie
Czułam, że coś jest na rzeczy i że przyciąga mnie tutaj nie tylko ładna szata graficzna i ciekawe teksty. Jest nas więcej :) Dziękuję Ci za ten tekst!
Piękny tekst :)
Zaskoczylas mnie. Bardzo pozytywnie.
Strasznie pozytywnie mnie zaskoczyłaś tym tekstem i aż mi mowę odjęło, więc powiem jedynie WOW i chwała Panu.
Bardzo poruszający tekst o wartosciach i wierze, która daje ukojenie. Dzięki:)
Wzruszyłaś mnie swoimi słowami! Piękny tekst! W dzisiejszym świecie ludzie wstydzą się mówić o Bogu, zupełnie nie wiem czemu…. Bez Niego nic nie ma znaczenia, zgadzam się z Tobą w 100%, pozdrawiam :)
XXI wiek. Chrześcijanie pisząc o wierze czują, że muszą się usprawiedliwiać, bo niektórzy księża są nie ok. Paranoja trochę.
:-) Dziękuję za te słowa. Upewniłam się, że nie czytam Cię przypadkowo.