Nie jestem feministką. Potrzebuję mężczyzny, który wniesie pralkę, odkręci słoik, nauczy syna kopać piłkę i jazdy na rowerze, obroni przed natrętami, tudzież skopie działkę. Miło mi jak przepuszcza mnie pierwszą w drzwiach, płaci za mnie w knajpie, polewa wódkę i przykręca żarówki.
Rozczula mnie jak nazywa mnie Matką. Mogę być Matką Polką, wszakże jestem i matką i Polką. Tytuł ten w żaden sposób mi nie uwłacza. Mogę być kucharką, sprzątaczką, praczką, kurą domową. Czasem mogę ładnie wyglądać i pachnieć! Mogę ubrać mini i pokazać nogi, bo wiem, że to spodoba się mojemu mężowi.
Nie przeszkadzają mi podziały na męskie i kobiece zajęcia. Nie przeszkadza mi to, że on dostaję lepszą pensję, o ile przynosi ją do domu. Nie przeszkadza mi to, że to ja muszę podać gościom kawę, bo mi to wyjdzie lepiej, taka moja rola. Nawet ją lubię.
Nie walczę o to by kobiety miały równe prawa mężczyznom, bo nie chcę iść na wojnę jeśli taka będzie potrzeba. Nie chcę być samodzielna, samowystarczalna i samotnie odpowiedzialna za dom i rodzinę. Kobieta nigdy nie będzie mężczyzną i odwrotnie. W dzisiejszym świecie kobieta nie jest gorsza, jest po prostu inna. Zrównywanie obu płci, na każdej płaszczyźnie społecznej, jest dla mnie nieporozumieniem.
Nie walczę o to by kobiety i mężczyźni byli traktowani jednakowo, bo nigdy nie będą. I choć są kobiety, które świetnie wykonują „męskie” zawody, to te zawody nigdy nie będą kobiece. Nie przeszkadzają mi reklamy, w których kobiety latają z mopem i uśmiechem na twarzy, tak jak nie przeszkadzają mi reklamy piwa w męskim wydaniu. One się po prostu lepiej sprzedają. Widocznie więcej kobiet kupuje mopy i więcej mężczyzn kupuje piwo.
Dzisiejsze wojujące feministki, to jakieś wielkie nieporozumienie. Walczą o to, by kobiety nie miały przywilejów, bo z jakiej racji mają je mieć? Nie są przecież słabszymi, głupimi istotami, o które ktoś musi dbać. Świetnie zadbają same o siebie! Nie chcemy przywilejów! Niech z tonącego Titanica uciekają najpierw mężczyźni, zostawiając kobiety i dzieci. Wyrzućmy staniki, sukienki, kobiecość do kosza, stańmy się silnymi, żelaznymi babochłopami!
To, o co walczą współczesne feministki zupełnie mnie nie interesuje! Ich hasła są oderwane od rzeczywistości przeciętnej kobiety, która w naszym kraju zastanawia się czy wystarczy dla jej dziecka miejsca w państwowym żłobku lub przedszkolu i czy po macierzyńskim będzie miała możliwość powrotu do pracy.
Organizujące pikiety i marsze, wykrzykujące wzniosłe hasła, wyglądają jak banda rozwrzeszczanych, rozhisteryzowanych bab, które w związku z brakiem mężczyzny i rodziny dają upust swojemu niezadowoleniu na ulicy.
O ile prekursorki dzisiejszych feministek zrobiły wiele dobrego dla kobiet, o tyle współczesne grupy robią wokół siebie dużo szumu i sieją zamęt poruszając kwestie aborcji, in-vitro, Kościoła, przemocy w rodzinie, którymi powinny zajmować się organizacje rządowe biorąc pod uwagę całe społeczeństwo, wartości religijne, etyczne i moralne.
One nie mówią za mnie! Ja, kobieta, się od nich odcinam.
26 komentarzy
R E W E L A C J A!
Świetny tekst! Świetny!!!! :)) ja nie chciałabym wykonywac pracy, którą wykonują mężczyźni :) czasem lubię, czegoś nie umiec zrobić :)
Dziękuję za miłe słowa :)
Zgadzam się PRAWIE w całej rozciągłości. Uważam, że niektóre reklamy są mocno przesadzone i mimo wszystko poniżające kobiety. Bo co u licha ma wspólnego goła baba z olejem silnikowym??? Taką właśnie reklamę napotkałam w piśmie motoryzacyjnym. Gdyby w komentarzu była możliwość wrzucenia zdjęcia, pokazałabym o czym mówię, bo z wrażenia aż uwieczniłam to “dzieło” :))
No tak, seksistowskie traktowanie kobiet, to zupełnie inna bajka. Oczywiście, mnie też to się nie podoba.
no dałaś czadu KOBIETO!!- dokładnie tak!
Ja się nie zgadzam tylko z tym żeby kwestie aborcji, in- vitro, przemocy i kościoła nie zostawiać tylko w rękach organizacji. Bo my społeczeństwo powinniśmy mieć też prawo wypowiedzenia swojego zdania. A jeśli chodzi o Kościół to w ogóle nie powinien ingerować w sprawy państwa! Z resztą się również zgadzam. Poza tym miło jest jak mężczyzna otworzy drzwi przede mną a nie będzie czekał aż sama to zrobię i jeszcze wejdzie przede mną…
Napisałam właśnie, że w sprawach tak istotnych powinny być brane pod uwagę opinie całego społeczeństwa, a nie wybranej grupy kobiet. Feministki z założenia miały walczyć o równość kobiet i mężczyzn, a kwestie aborcji, in-vitro, czy przemocy nie mają z równością nic wspólnego. Grupa wydaje mi się być tak oderwana od dzisiejszych realiów, że jej istnienie jest zupełnie niepotrzebne. Bo ani nie reprezentują kobiet (tylko ich część), ani mężczyzn, ani całego społeczeństwa. Gdyby zajmowały się bardziej przyziemnymi problemami, z którymi zmagają się kobiety na co dzień (nie ingerując w kwestie światopoglądowe), myślę że zrobiłyby więcej dobrego.
Podpisuję się pod tym obiema rękoma! Też mnie wkurzają dzisiejsze wojujące feministki. Jestem kobietą i chcę aby mężczyzna otworzył mi drzwi, pomógł wnieść siatki i nosił na rękach. Gdzieś mam to całe równouprawnienie. Możemy jak faceci walczyć w ringu, ok jak ktoś ma ochotę proszę bardzo, tylko dlaczego w “zwykłej” pracy Kowalski na tym samym stanowisku zarabia więcej od Kowalskiej?!
Powiem Ci, że ja akurat się z tym nie spotkałam, żeby mężczyzna na tym samym stanowisku zarabiał więcej, ale słyszałam, że są takie sytuacje.
W wiekszosci sie zgodze, facet nie bedzie kobieta i odwortnie, ale za te same stanowiska gdzie zedto kobeita na widcej obowiazkow powinna zarabiac tyle co mezczyzni bezapelacyjnie, tak samo jak milo jest gdy facet tez dba o dom i zwyczajnie na przyklad sam PO SOBIE sprzata lub zajmie sie SWOIMI dziecmi, bo zona czy partnerka to nie jego matka lub samotna matka dzieci bedaca w zwiazku mimo ,ze to nadal kobieta i polecam zapoznac sie z pojeciem “podwojnego obciazenia kobiet” przy czym u panow niewiele sie zmienia…a to zle. Bo ze chlop zrobi cos w domu baby z niwgo nie czyni, a odpowiedzialnego goscia (ale oprcz nabytych wzorcow kobiety czyli mamusie same ich tak szkola niestety…..) A reszta tak jak napisalas, rozwrzeszcane baby niewiedzace na kogo sie juz wk….bardziej i na co , nie majsce nic wspolnego z prawdziwymi feministkami
Ja, kobieta, też się od nich odcinam!
Nie rozumiem nawet o co one walczą… ja tam lubię być rozpieszczana na każdym kroku, tak bardzo lubię być traktowana jak księżniczka! :))
Mężczyzna powinien pozostać mężczyzną, a kobieta kobietą…
Mam jednak wątpliwości dlaczego mężczyzna na tym samym stanowisku co kobieta ma zarabiać więcej? Mają takie same obowiązki, dlaczego praca miałaby być inaczej ceniona?
Nie napisałam, że mężczyzna na tym samym stanowisku ma zarabiać więcej. Z taką nierównością się nie zgadzam. Nie przeszkadza mi natomiast to, że ma lepszą pensję ode mnie, szybciej awansuje, bo coś robi lepiej, bo bardziej się do tego nadaje.
Feministki – definicja niejako odbiega od dzisiejszych standardów co sama zaznaczyłaś, zaskarbiając sobie wrzucenie do zakładek. Od dłuższego czasu czytam Twój blog i wręcz zakochuję się w adekwatności wpisów.
Kobieta, to taka szczególna istota, Też pisałem dziś na blogu o kobietach, lecz trochę w innym kontekście. Wolałbym jednak rozpieszczać moją damę, jak to jest do tej pory niż drzeć z nią koty o bzdurne równouprawnienie, feminizm, który w dzisiejszym świecie w tej formie nie ma racji bytu. W związkach i kontaktach z kobietami chodzi tylko o akceptację, szacunek i traktowanie ich odpowiednio. Jest jedna ważna zasada – kobieta dała Ci życie, więc szanuj wszystkie.
Ależ mi się miło zrobiło :) Dziękuję!
[…] wpis dotyczył kobiet, dziś czas na mężczyzn. Wyodrębniłam 10 cech prawdziwego mężczyzny, bo nie wszyscy są […]
Niech feministki walczą o prawa kobiet tam gdzie to potrzebne. Np w Arabii Saudyjskiej.
Świetny tekst, ale nie zgodzę się ze stwierdzeniem “Walczą o to, by kobiety nie miały przywilejów, bo z jakiej racji mają je mieć?(…). Z moich obserwacji wynika, że wojujące feministki właśnie o te przywileje i wynagrodzenie “lat ucisku” walczą. Bo czym są parytety, jak nie przywilejem? To, że jest to najgłupszy możliwy pomysł, to inna para kaloszy. Gdyby u mnie w robocie takie coś wprowadzono, to dyrektorka (genialna specjalistka i świetny człowiek), która przez rok w ramach zastępstwa kierowała moim działem, nie cieszyłaby się takim szacunkiem, jakim ją darzono, bo “pewnie z parytetów przylazła”.
Ich obecne działania (wojujących feministek, znaczy się) podsumowałbym raczej “chcemy być traktowane równo, ale najlepiej równiej i w ogóle to faceci to świnie”.
Na koniec, aby nie być gołosłownym – zupełnym przypadkiem, zwabiony plakatem o imprezie kulturalnej, wylądowałem kiedyś na imprezie organizowanej przez “gender studies” z Uniwersytetu Humboldta. Było tam także spotkanie z legendą amerykańskiego ruchu feministycznego – tego z lat 50-60, a nie obecnego. Wspomniana kobieta w pewnym momencie stwierdziła:
“zaraz.. to wy zamiast domagania się równego traktowania i szacunku chcecie obalić ten “zły” patriarchat i zastąpić go “dobrym” matriarchatem. Odbiło wam? Wiecie, że wylejecie wtedy dziecko z kąpielą?”
A ja się nie zgadzam, bo nie ma czegoś takiego jak wojujący feminizm. To łatka. Równie dobrze można powiedzieć – wojujący katolicy.
Feminizm, jak każdy ruch jest niejednorodny. Są feministki, które angażują się w sprawy światopoglądowe, inne działają w kwestiach społecznych, przyziemnych itd. I jedne, i drugie są potrzebne.
Natomiast utożsamianie feminizmu z walką o to, aby kobiety wykonywały męskie zawody, albo nie chciały przywilejów to jakieś anachroniczne przekłamanie i uproszczenie. Równość nie znaczy tożsamość, to nie chodzi o to, że kobiety mają stać się takie jak mężczyźni, ale o to, aby miały równy dostęp na przykład do wysokich stanowisk, awansów, równej płacy.
Uważam, że ten tekst jest powierzchowny, nie powołujesz się na żadną konkretną wypowiedź, nie pada żadne nazwisko.
Dziwi mnie takie radykalne odcinanie się do feminizmu, któremu tyle zawdzięczamy.
Jestem feministką, golę nogi, lubię dostawać kwiaty, gotuję, sprzątam, matkuję, pielęgnuję swoją kobiecość. To się nie wyklucza. Ani trochę.
Nie powołuję się na żadną konkretną wypowiedź (podobnie jak Ty), bo to jest moje zdanie. Nie odcinam się od prekursorek feminizmu, którym zawdzięczamy wiele, ale w dzisiejszym świecie feminizm jest raczej potrzebny w krajach trzeciego świata lub na dalekim wschodzie, gdzie kobiety nadal nie mają żadnych praw. W naszym kraju nie ma już racji bytu i zajmuje się kwestiami, które z feminizmem nie mają nic wspólnego.
Widać że napisała ten blog prawdziwa DAMA!!!
Chylę przed panią me czoło
Istnieją różne odłamy feminizmu. Jestem feministką, katoliczką, kochającą żoną i matką, osobą przeciwną aborcji, a raczej uważającą, że ustawa, którą mamy jest ok. Grunt żeby lekarze się do niej stosowali i dali kobiecie wybór gdy prawnie jej przysługuje. Również uważam, że jest mnóstwo ważniejszych spraw niż te, które poruszają najgłośniejsze w naszym kraju odłamy feministek.
Myślę, że mylisz feminizm z mizoandrią :-).
,,Nie walczę o to by kobiety miały równe prawa mężczyznom, bo nie chcę iść na wojnę jeśli taka będzie potrzeba”
Czyli ,,nie jestem feministką” znaczy:
– nie będę się bronić, jeśli zajdzie taka potrzeba
– pozwolę mężczyznom zginąć na wojnie, bo od tego są, a sama nie kiwnę palcem
– w sumie, gdy będzie potrzeba coś zrobić, to nic nie zrobię (nie wspomniałaś o żadnym innym działaniu, więc uznaję, że nic nie zrobisz) i umrę jako tchórz
– nie wiem, że nawet nie wszyscy mężczyźni idą zabijać podczas wojen?
Jestem pacyfistką. Z tych pacyfistów, którzy uznają, że można użyć przemocy do obrony, jeśli nie ma innej drogi. Tylko że są zwykle inne drogi i w dzisiejszym świecie coraz więcej znaczą. Ale jak będzie trzeba bronić kraju i już nie będę mogła migać się od zabijania zajmując się innymi ważnym sprawami (wojsko potrzebuje zaopatrzenia, łączności, w sumie nie wiem, jak dziś się organizuje takie rzeczy, ale ktoś w tym przecież pracuje), to wezmę ten karabin i pójdę zabijać. Z mężczyznami. Bo oni nie służą do tego, by ginąć na wojnie, gdy my siedzimy bezpieczne.
Z reszty tekstu wynika, że feminizm uważasz za niechęć do mężczyzn. A tu będąc jedną z tych dobrych, które mężczyzn nie nienawidzą, chcesz żeby byli mordowani. Smutne.
Nie wiem dlaczego, ale jako mloda kobiete, ktora zna swoja wartosc i ciezko pracuje na sukces bardzo Twoj tekst dotknal. Niby lekko napisany, niby bez wiekszych emocji i agresji – a jednak bardzo krzywdzacy dla feministek. Nie otwieram sama sloikow, nie nosze pralki i nie przekopuje ogrodka – a jednak jestem feministka. Moj zwiazek opiera sie o partnerstwo, o to, co komu lepiej wychodzi lub co wykonuje z wieksza przyjemnoscia, a nie na podzial na meskie i kobiece. Przeciez w dzisiejszym swiecie cos takiego juz nie funkcjonuje! Owszem, CZESCIEJ zdaza sie ze to kobieta poda kawe, a mezczynza poleje wodke, ale w dalszym ciagu czemu mialoby to klocic sie z feminizmem?
Czytam kolejny raz, a moje emocje po przeczytaniu tego nie slabna. Zdania typu “wyglądają jak banda rozwrzeszczanych, rozhisteryzowanych bab, które w związku z brakiem mężczyzny i rodziny dają upust swojemu niezadowoleniu na ulicy” sa tak krzywdzace! Nie wiesz, czy ta krzyczaca baba nie doswiadczyla przemocy, bo “kobieta ma siedziec cicho”, dlatego teraz chce krzyczec! Tak obszerny problem ubrany tak plytko w slowa jest bardzo krzywdzacy. Dla kobiet. Dla mezczyzn. Dla spoleczenstwa. Jestem kobieta. Nie pozowle traktowac sie gorzej niz mezczyzne. Bo jestem taki samym czlowiekiem i zasluguje na jednakowe traktowanie.
Bardzo przykry tekst.