fbpx

Jak oczyścić swoje życie z nadmiaru?

by Dorota Zalepa
32 komentarze

Post jest kontynuacją wpisu – Jak przestać gromadzić rzeczy?, do którego polecam zajrzeć, ponieważ informacje w nim zawarte świetnie uzupełniają dzisiejszy wpis.

 

Czy można zdefiniować nadmiar? Słownikowa definicja nadmiaru to zbyt duża ilość czegoś. Czy nadmiarem można określić uczucia, na przykład miłość? Czy można kochać za bardzo? Nieraz słyszeliśmy o toksycznej miłości, nadopiekuńczości mam, które blokują rozwój swoich dzieci rozkładając nad nimi ochronny parasol (to ja). Według mnie miłości nie można przedawkować, jest to tak pozytywne uczucie, którym warto się dzielić. Nie lubię skrajności w żadnej dziedzinie, dlatego nie popadam w radykalny minimalizm, ale też nie chcę nadmiernego konsumpcjonizmu. Wiem, że do szczęścia potrzebujemy naprawdę niewiele, chciałabym kiedyś przekonać się ile i przetestować roczny projekt Marty Sapały, który opisała w swojej książce Mniej. O książce jeszcze napiszę, jest warta oddzielnego postu. I choć nie jestem zwolenniczką ograniczania się do niezbędnych do życia rzeczy, to oczyszczenie swojej przestrzeni z nadmiaru pozwala mi dostrzegać priorytety życiowe, które wpływają na poziom mojego szczęścia.

 

 

Postanowiłam sukcesywnie oczyszczać swoją przestrzeń, choć i tak nie jestem typem zbieracza to jednak nadmiar towarzyszy mi w wielu dziedzinach. Nie tylko tych materialnych, ale także podczas gospodarowania moim czasem. Cierpię na jego brak w momencie, gdy poświęcam zbyt dużo uwagi czynnościom, nie wnoszącym wiele do mojego życia. Tak, mam na myśli scrollowanie tablicy Facebooka i Instagrama albo przeszukiwanie ofert sklepów internetowych.

 

Najcenniejszą rzeczą w życiu jest ono samo, czyli ten czas, który nam jeszcze pozostał.

 

Nie wiemy ile go mamy, zakładamy, że CAŁE ŻYCIE przed nami, ale docierają do nas informacje o młodych, zdrowych, zdolnych, którzy przedwcześnie odeszli z tego świata. Pewna jest chwila, która obecnie trwa. To co z nią zrobimy, zależy tylko od naszych wyborów. Będziemy martwić się o jutro, rozpamiętywać przeszłość, gromadzić zapasy, zajmować się rzeczami, które nie przybliżają nas do osiągnięcia celów i marzeń, czy poświęcimy ją na sprawy dla nas WAŻNE?

 

Oczyszczenie swojej przestrzeni z nadmiaru, pozwala oszczędzić czas, który możemy spożytkować na realizację naszych celów. Nadmiar to wszystko to, co jest nam niepotrzebne zarówno w kwestii materialnej jak i niematerialnej. Nadmiarem będą rzeczy, których nie lubimy, ale nie potrafimy ich wyrzucić bo wydaliśmy na nie pieniądze, lub dostaliśmy w prezencie. Poświęcamy swój czas na sprzątanie i organizowanie im przestrzeni. Nadmiarem mogą być też znajomości z ludźmi, którzy nie są nam życzliwi i zaniżają naszą wartość. Mogą to też być czynności, które wykonujemy z przyzwyczajenia, np. window shopping w drodze do domu. Lubię czasem przejść się po sklepach, ale jeśli nie mam konkretnego celu zakupowego i/lub środków finansowych, takie przechadzanie się może skończyć się frustracją i zmęczeniem. Lepiej spotkać się na kawie z koleżanką lub wyjść na spacer.

 

Co robię by oczyścić swoje życie z nadmiaru?

 

Nie kupuję na zapas

 

Strasznie nie lubiłam sytuacji gdy czegoś nagle w domu zabrakło – mąki, cukru, żelu pod prysznic, płynu do naczyń, dlatego kupowałam większe ilości na zapas. W dzisiejszych czasach naprawdę nie musimy tego robić, wystarczy wyskoczyć do najbliższego marketu i w ciągu kilku minut mamy brakujące rzeczy. Kupowanie na zapas kończyło się zapchanymi szafkami z jedzeniem – wszystkie rodzaje mąki, cukru, oleje, kasze, których terminy przydatności mijały zanim zdążyłam je skonsumować. Miałam też problem z utrzymaniem porządku w szafkach i odnalezieniem potrzebnych produktów. Teraz kupuję dopiero wtedy, gdy dana rzecz się kończy, dzięki czemu nie marnuję żywności, oszczędzam pieniądza, a w szafkach panuje ład i porządek.

 

Kupuję kosmetyki dopiero wtedy gdy zużyję poprzednie

 

Jestem ciekawa ile macie rodzajów podkładów, pudrów, cieni, balsamów, kremów…? W tej dziedzinie jestem raczej minimalistką. Nigdy nie kupowałam za dużo kosmetyków, wychodząc z założenia, podobnie jak z żywnością, że się przeterminują zanim zdążę je zużyć. Poza tym było mi szkoda rozpoczynać nowe opakowanie kremu, czy podkładu, skoro stare było opróżnione do połowy. Oczywiście dopuszczam sytuację, że coś się nie sprawdzi na mojej skórze i muszę poszukać czegoś nowego. Moja kosmetyczka jest naprawdę niewielka, choć i tak zawiera kilka rzeczy, których nie używam. Ostatnio testuję sporą ilość kosmetyków naturalnych, ponieważ próbuję znaleźć idealnie skomponowane pod moją cerę. Nie kupuję ich hurtowo, ale dopiero wtedy, gdy uznam, że poprzednik się nie sprawdził.

 

Naprawiam sprzęty i ubrania

 

Mój mąż od zawsze wolał naprawiać rzeczy, niż wymieniać je na nowe. Jest przykładem minimalisty w skrajnym wydaniu – jedna para spodni, butów, dwa swetry i dwa t-shirty. Nie kupuje niczego, co nie jest mu potrzebne. Ja potrzebuję trochę więcej, także różnego rodzaju sprzętów w kuchni – robot kuchenny, sokowirówka, opiekacz do pieczywa, bez których on mógłby się obejść. Na szczęście nie kwestionuje moich kuchennych decyzji zakupowych. Jednak gdy zepsuł nam się mikser zamiast kupić nowy – co ja natychmiast bym uczyniła – poszukał części zamiennych w Internecie i zamiast wydawać 200 zł, wydał 20 zł! Nie tylko wydał mniej pieniędzy, ale także był eko, nie wyrzucając bądź co bądź kawałka niebiodegradowalnego plastiku. Podobnie staram się postępować w przypadku ubrań i dodatków. Buty oddaję do szewca, ubrania do krawcowej. Zepsuty zamek można spokojnie wymienić, a z długiej spódnicy już nie raz zrobiłam krótką, która posłużyła mi jeszcze parę sezonów.

 

Wypisuję się z subskrypcji newsletterów

 

Nie mam oporów przed rezygnacją z newsletterów sklepów internetowych, nawet jeśli skorzystałam z bonu zniżkowego. Nie muszę otrzymywać niechcianych maili, które przyczyniają się do impulsywnych zakupów. Podobnie z newsletterami z blogów, jeśli nie wnoszą nic nowego do mojego życia, czuję się przytłoczona ilością maili otrzymywanych jednego dnia, wypisuję się. Zawsze mogę przyłączyć się ponownie. Staram się uwolnić od zewnętrznych bodźców, które skutecznie kreują moje potrzeby zakupowe i pochłaniają czas.

 

Uczę się asertywności

 

Kiedyś przeszłam nawet szkolenie z asertywności, to było dawno temu, natknęłam się na ogłoszenie w sieci i postanowiłam wziąć udział. Miałam z asertywnością ogromny problem, ciężko było mi komuś odmówić, szukałam zawsze pokrętnych wymówek, które i tak nigdy nie brzmiały wiarygodnie. Na przykład koleżanki wyciągały mnie na imprezę, a ja nie miałam ochoty na nią iść, więc szukałam powodów, które usprawiedliwiałyby moją absencję, zamiast zwyczajnie odmówić. Nikogo nie chciałam urazić, ale przez to stałam się niewolnicą czyichś oczekiwań i spędzałam czas nie tak jak chciałam. A przecież mogłam w tym czasie zrobić rzeczy, na których mi zależało. Dziś nie mam z tym większego problemu, mówię po prostu prawdę, nawet kosztem tego, że ktoś mnie nie zrozumie. Jestem wolna od czyichś oczekiwań. Oczywiście są sytuacje, że pojawia się przede mną ciekawe wyzwanie, które przyczyni się do mojego rozwoju osobistego, ale wzbudza strach, wtedy staram się je podjąć. Asertywność to nie tylko umiejętność mówienia NIE, ale także umiejętność mówienia TAK.

 

Oczyszczanie się z nadmiaru rzeczy, bodźców i doświadczeń jest sprawą bardzo indywidualną. Wszystko opiera się o nasze priorytety. Dla niektórych będą nimi podróże, inni zrezygnują z telewizji i Internetu, by ograniczyć dostęp do informacji ze świata, inni inwestują w samorozwój. Dla mnie to szukanie przede wszystkim umiaru. Nie wyrzucę telewizora, ale staram się ograniczyć czas spędzany przed nim. Lubię podróże, ale leniwe wałęsanie się po domu, jest dla mnie także relaksujące. Warto poznać swoje własne potrzeby i dopuścić do głosu swoje ja, co przy nadmiarze bywa bardzo trudne.

 

Jak radzicie sobie z nadmiarem rzeczy, obowiązków i bodźców? Czy stosujecie jakieś triki, by oczyścić swoje życie z nadmiaru, czy raczej nie przejmujecie się nim? Dajcie znać, jak zwykle jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń.

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




Podobne wpisy

32 komentarze

Sylwia Bazylińska 14 października 2015 - 18:29

Masz zdrowe podejście do życia, konsekwentnie realizujesz plany i postawione cele. Odpowiadają mi powyższe założenia i staram się je wprowadzać do codzienności szkoda tylko, że moje otoczenie/rodzina nie robi tak samo i żyję w ich chaosie nad którym nie panuję. Systematycznie opróżniam szafy i oddaję ubrania, taka naprawdę to brak mi czasu na takie porządne porządki ale zima przed nami i koniec prac na podwórku i w ogrodzie to będzie dobry moment:)

Odpowiedz
Magdalena Krukowska 14 października 2015 - 18:46

Ja tak nie potrafię – jestem chomikiem, zwłaszcza kosmetycznym, choć czasem próbuję z tym walczyć – właśnie z myślą o tym, że kosmetyki się przeterminują zanim zużyję.

Jedna para spodni i jedna para butów? Nie potrafię sobie tego wyobrazić :) Jeśli nie jest to niedyskretne pytanie – a jak Twój mąż sobie radzi, gdy trzeba te spodnie wyprać?

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 października 2015 - 21:24

Staram się dbać o niego i wykorzystuję wszelkie okazje typu imieniny, urodziny, święta, by podrzucić mu coś nowego do szafy. :) Niemniej jego podejście do posiadania różnych rzeczy jest bardzo minimalistyczne i niejeden minimalista mógłby brać u niego lekcje. Nie bierze się ono z hołdowania jakiejkolwiek filozofii życiowej, tylko praktycznego podejścia do życia. Wymienia coś na nowe dopiero, gdy nie ma szans na naprawę starego.

Odpowiedz
Martyna 14 października 2015 - 19:25

Czytam ten post i jestem z siebie dumna! Uff… napisałam to. Wprowadzałam podobne zmiany jakieś pół roku temu małymi kroczkami. Ten wpis uświadomił mi jakie zrobiłam postępy! Nie mam żadnych zapasów w szafkach, wszystkie produkty kupuję na bieżąco. Na półce w łazience nie stoją już 3 szampony, 5 odżywek i 4 żele pod prysznic. Kosmetyki ograniczyłam do minimum – mojego minimum. Jedyna słabość pozostała mi do pomadek do ust. Mam ich 6 i z żadną nie jestem w stanie się rozstać, choć nie kupuję już nowych. Ubrania w mojej szafie nie są przypadkowe, tylko takie jakie lubię. Pozbywam się ostatnich swetrów akrylowych i poliestrowych bluzek. Moja garderoba jest bardziej przemyślana i uporządkowana. W ramach detoksu informacyjnego zrezygnowałam całkowicie z telewizji. Nie mam w domu telewizora od 3 lat i nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu. Filmy i seriale oglądam w internecie. Są one także wyselekcjonowane. Pozostała mi jednak słabość do gazet zarówno tych o tematyce politycznej jak i kobiecej. Nie gromadzę też już książek. Tu spisują się e-booki.
Cieszę się, że jesteś konsekwentna w swoim działaniu i realizacji założonych celów. Podoba mi się kierunek slow life, który ostatnio przeważa na blogu. Powodzenia w dalszym pozbywaniu się nadmiaru! :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 października 2015 - 21:44

Martyna gratuluję, zrobiłaś ogromne postępy. Absolutnie nie neguję słabości, chyba każdy je ma, ja też posiadam i tak jak Ty lubię kobiece magazyny. Ostatnio też się ograniczam w ich kupowaniu, bo zauważyłam, że nie zdążę przeczytać jednej gazetki, a już kupuję następną. To bez sensu! Dla każdego nadmiar będzie wyglądał inaczej. Poza tym, warto cieszyć się też z zakupów, choćby właśnie tych szminek, które uwielbiasz. Przede wszystkim staram się dbać o sfery mojego życia, które są dla mnie priorytetami, i chcę być wolna od przymusu posiadania czegoś, tylko dlatego, że specjaliści od marketingu manipulują moim potrzebami na każdym kroku.

PS Wszystkiego dobrego, tak trzymaj! :)

Odpowiedz
daywithcoffee 14 października 2015 - 20:34

postępuję bardzo podobnie i często żałuję, że sama nie potrafię szyć/ przerabiać ubrań – to dopiero była by oszczędność! :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 października 2015 - 21:45

Też bym chciała umieć szyć. :) Na razie zrobiłam sobie szalik na drutach z grubej wełny i dumnie go noszę. :)

Odpowiedz
Kamila Kołodziejczak 14 października 2015 - 20:39

Ja na szczęście nie mam problemu z gromadzeniem rzeczy, ale mój dziadek i przyszła teściowa bardzo, już wszyscy rozkładamy ręce by non stop coś kupują przynoszą od kogoś i już nie ma gdzie tego trzymać, a nic wyrzucić nie można bo to się może jeszcze przydać.

Odpowiedz
follow the fruit 14 października 2015 - 21:05

ja jestem świeżo po przeprowadzce i wreszcie pozwoliłam sobie na luksus maksymalnego ograniczenia mebli i wszelkich bibelotów :) mam dosłownie tylko to, co jest nam potrzebne, szafa po selekcji ubrań jest w połowie pusta, a ja wcale nie czuję, żeby mi czegoś brakowało! wyrwałam się spod presji dekorowania domu milionem szafeczek, świeczników, obrazków… ostatnio koleżanka stwierdziła: “mało tu macie rzeczy”, a mi się chciało śmiać tylko, bo tak naprawdę po co mi więcej?? nie mam ochoty kolejny raz ograniczać swojej wolności.

Odpowiedz
Grzegorz Deuter 14 października 2015 - 23:12

Co do zakupów, to ja preferuję rozsądek, czyli kupowania na zapas tylko tego, co jest nam przydatne i w promocji, ale tylko te rzeczy, które mają długi termin przydatności – nic się nie marnuje, a racjonalne oszczędzanie popłaca w portfelu :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 października 2015 - 13:49

Tak, też stosujemy różne techniki pozwalające nam wydawać mniej na artykuły, których używamy. Jestem za tym, by korzystać z wyprzedaży i promocji, o ile nie jest to pseudo promocja, co niestety często ma jeszcze miejsce.

Odpowiedz
Olga 15 października 2015 - 00:27

Tak! Świetna lista i podpisuję się pod nią. Nadmiar prowadzi do… niczego. Umiar to wszystko czego nam potrzeba tak naprawdę.

Odpowiedz
Yasminella 15 października 2015 - 07:24

Kierując się właśnie tymi zasadami, udało mi się już nie co ograniczyć ilość otaczających mnie rzeczy.

Odpowiedz
Just do it 15 października 2015 - 09:52

ja tak robię z kosmetykami, jedno zużyję, wtedy dopiero kupuję kolejne :)

Odpowiedz
Gosia Zimniak 15 października 2015 - 10:37

Bardzo inspirujący wpis (zresztą jak zawsze).
Ja sobie jeszcze nie radzę z nadmiarem, ale bardzo odczuwam to, jak mnie on uwiera… zarówno ten materialny w postaci zbyt dużej ilości rzeczy, ubrań, wszelkich karteluszek i karteczek oraz ten niematerialny, kiedy to non-stop masz poczucie, że coś jest jeszcze do zrobienia, do przerobienia, do nauczenia, do przeczytania.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 października 2015 - 13:56

Dziękuję Gosiu. :) Mnie też uwiera nadmiar w postaci zbyt dużej ilości celów i spraw do zrobienia, a potem wyrzuty, że czegoś nie zdążyłam. Co jakiś czas robię sobie taki rachunek sumienia i wyrzucam z głowy sprawy, które nie są dla mnie ważne, a podjęłam się ich, bo stały się popularne, modne lub przez wrodzony nadmierny perfekcjonizm. Tak, to ciągła walka.

Odpowiedz
Pani Komoda 15 października 2015 - 16:22

Nie kupuje na zapas??? No to dla mnie to wyzwanie.

Odpowiedz
rogaczki 15 października 2015 - 18:33

Dla mnie nadmiar to ten moment, kiedy rzeczy przestają cieszyć, a zaczynają przeszkadzać przekładane z miejsca na miejsce. Nie dają radości, nie używane leżą i się jeżą. Ja już częściowo swoją przestrzeń oczyściłam – najłatwiej poszło mi z szafą ubraniową i butami. Zabrałam się też za zapasy kosmetyczne i nie kupowanie na zapas. Teraz trochę się zaniedbałam, ale czas najwyższy wrócić na dobre ścieżki :) Dzięki za inspiracje!
pozdrawiam, A

Odpowiedz
monikamodz 15 października 2015 - 20:43

Z kosmetykami robię podobnie, mąkę kupuje gdy wiem ze torebka z poprzednia już jest rozpoczęta. W związku z praca nad garderoba właściwie nie uprawiam Window shoppingu, czasem tylko w necie ;-) książki po przeczytaniu dalej oddaje w prezencie. I tez zawsze cierpię gdy okazuje się ze jakiegoś sprzętu nie da się naprawić lub naprawa jest kompletnie nieopłacalna. Autentyczny problem mam z zabawkami i książkami syna bo on protestuje przed definitywnym rozstaniem się z nimi. Pozdrawiam!

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 października 2015 - 14:02

Wymiana książkowa to genialny sposób na nabycie nowych książek. Kiedyś zrobiłam taki projekt na blogu, cieszył się dużą popularnością i myślę, by przeprowadzić drugą edycję. Dzięki niemu zaopatrzyłam się w pozycje, które miałam na oku już wcześniej.

Odpowiedz
Piotr Komander 15 października 2015 - 22:10

Jest jeszcze jeden szczególny nadmiar. Nazwałbym go nadmiarem oczekiwań od życia. Może łatwo przerodzić się w rodzaj uzależnienia: żyć coraz szybciej, mieć coraz więcej. W rezultacie prowadzi to do pielęgnowania nieznośnej frustracji, bo inni żyją jeszcze szybciej i mają jeszcze więcej. A życie i tak pisze swój własny scenariusz. Obserwuję z boku korporacyjny świat i często zastanawiam się, kiedy przyjdzie pora na refleksję, że warto ochłonąć i ogołocić się. Z nadmiaru bodźców i rzeczy. Cieszy mnie, że pojawiło się w Twoim wpisie słowo “umiar”. Kluczowe.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 października 2015 - 14:10

A moją uwagę przykuło słowo “ogołocić się”, jeszcze bardziej definiuje mój stosunek do świata, do którego bardzo chcę dążyć, choć nie zawsze mi się udaje. I wiadomo, że nie chodzi tutaj o ascezę, ale o uwolnienie się od tego co nas zniewala, od oczekiwań także.

Odpowiedz
Anna Jędrzejewska 16 października 2015 - 11:10

Bardzo ciekawy artykuł, o umiar w różnych dziedzinach życia próbuję walczyć, niestety z różnym skutkiem, ale pocieszam się, że cokolwiek zrobię to jestem o jeden krok do przodu :) Pozdrawiam!

Odpowiedz
Bogusia Probierz 16 października 2015 - 12:55

Zastosowałam u siebie taką samą zasadę z kosmetykami. Już od ponad pół roku staram się pozbyć wszystkich, a jaka radość towarzyszy każdemu skończonemu opakowaniu :) ..

Co do asertywności nadal z nią walczę. Byłam na kursie, ale nie wiem czy czasem jeszcze bardziej się po nim nie zamknęłam w sobie. Przytłoczył mnie troszkę. Niestety nadal bardziej patrzę na innych niż na to co ja potrzebuje.. ale małymi kroczkami dojdę do celu. Jestem tego pewna.

Dzięki za rady! Pozdrawiam

Odpowiedz
Świnka 17 października 2015 - 16:11

Myślę że jestem na dobrej drodze :)

Odpowiedz
Agnieszka Winkler 18 października 2015 - 15:55

Dzięki Tobie zrozumiałam, że muszę zrezygnować z niektórych rzeczy np. serialu, który oglądam, bo liczę, że coś zacznie się dziać. Poświęcę ten czas innemu serialowi, z którym jestem nieco do tyłu :)
Nie spędzam za dużo czasu przed telewizorem, ale przyznam, że czasem mnie przyciąga. Od jakiegoś czasu już staram się być bardziej zorganizowana, lepiej gospodarować czasem i nie bać się odmawiać, kiedy nie mam na coś ochotę. Zbieram się na zrobienie czegoś już od kilku dni i coś czuję, że po Twoim poście mi się to uda…..

Odpowiedz
Olga Pietraszewska 19 października 2015 - 21:57

Bardzo inspirujący wpis Dorota! Ja mam bardzo podobnie. Ograniczam się w wielu strefach, głównie tej materialnej. Staram się nie przesadzać z zakupami, uczę się mądrego kupowania ubrań, kosmetyki zamawiam, gdy poprzednie zaczynają się kończyć. Nie gromadzę rzeczy, potrafię oprzeć się pokusie zachęcającej do kupienia kolejnego pięknego gadżetu dekoracyjnego itd. Największy problem mam jednak z czasem, który tracę na czynności, nic nie wnoszące do mojego życia. Ale i nad tym staram się zapanować.

Odpowiedz
Magdalena Widłak-psychetee.pl 20 października 2015 - 15:09

Dbanie o siebie to także dbanie o to, by nie gromadzić wokoło rzeczy, które tak aparwdę są zbędne…Zabierają nam miejsce, energię i zbierają kurz…;)

Odpowiedz
DagmaraKwitek.com 24 października 2015 - 14:19

Moim największym problemem są pamiątki. Mam ich pełno w domu, wałęsają się i w pewnym sensie utrudniają życie. Jednak gdy po np. dwóch latach przeglądam jakąś szafkę, w której kurz już zadomowił się na dobre, to uwielbiam chwilę, w której patrzę na jakąś dawno zapomnianą rzecz, a wspomnienia automatycznie wracają. Pojawia się takie ciepłe uczucie, miłe. Dlatego mam wielki problem z wyrzucaniem bezużytecznych gratów, bo każdy jest z czymś związany, coś znaczy. Bardzo ubolewam nad tą cechą mojego charakteru :)

Odpowiedz
Olga Komorowska 25 października 2015 - 20:14

Ja ostatnio zrobiłam porządek w szafie. Byłam brutalna i wszystkie rzeczy, których długo nie nosiłam wyrzuciłam. I okazało się, że teraz noszę każdą rzecz, mam porządek, wszystko widzę. A gdy chcę coś kupić, to się dwa razy zastanowię, czy mi to jest faktycznie potrzebne. O tyle jest mi jeszcze łatwo, że zrobiłam sobie analizę kolorystyczną i jestem przygaszone lato. A w sklepach jest niewiele rzeczy, które mają takie kolory. :-).

Odpowiedz
Kill Bill 3 listopada 2015 - 19:48

Sam zastanawiam się dlaczego mojego bloga obserwują osoby, które na niego nie wchodzą. Mnie już zdarzyło się zrezygnować z kilku, bo za dużo bałaganu w skrzynce, a zainteresowanie spadło.

Odpowiedz
Gosia 15 grudnia 2018 - 01:08

Drugie życie dla rzeczy to fajny pomysł. U nas na osiedlu wpadli na pomysl osiedlowej biblioteczki. Każdy może zostawić tam książkę, którą już przeczytał i już jej nie potrzebuje. I może też wziąć jakąś, która go zainteresuje.

Odpowiedz

Zostaw komentarz