Pokusy czają się wszędzie. Chętnie pospałabym dłużej, poczytała w łóżku z kubkiem aromatycznej kawy, pooglądała inspirujące zdjęcia na Instagramie lub Pintereście. Potem leniwe śniadanie przy dźwiękach ulubionej muzyki. Praca na własny rachunek ma swoje plusy – nienormowany czas pracy, ustalanie własnych priorytetów, brak szefa, ale ma też sporo minusów. Muszę skutecznie mobilizować się i organizować czas, by była ona efektywna. Inaczej biznes przestaje się rozwijać a blog upada.
Jako blogerka muszę dość szybko reagować na zmiany na blogu, w mediach społecznościowych, grupie, komentarzach, odpowiadać na zapytania i maile. Dostarczam nową treść nie tylko na blogu, ale we wszystkich kanałach, które prowadzę. Dodam tylko że ta treść powinna być unikatowa. Co innego wrzucam na Ianstagram, Insta Stories, Facebook, a co innego na grupę. Prowadząc bloga sprawuję kilka różnych funkcji. Od pisarki, poprzez grafika, fotografa, po reklamodawcę i marketingowca. Chcę mieć stały kontakt z czytelnikami, by wiedzieli, że ten blog jest dla nich i chcieli wchodzić ze mną i z innymi czytelnikami w interakcję.
Jednym z głównych celów bloga, jest zaspokajanie potrzeb czytelników. Oprócz typowo lifestylowych wpisów publikuję także wpisy poradnikowe, by każdy mógł wynieść z nich coś dla siebie. Zanim jednak napiszę taki wpis muszę sama zgłębić wiedzę i cały czas się dokształcać. Takie wpisy są bardzo pracochłonne i powstają czasami kilka dni.
Pomimo wielozadaniowości dzierżonej funkcji, udaje mi się zreorganizować dzień tak, by wystarczało też czasu dla bliskich i na moje pasje.
Planowanie dnia, tygodnia i miesiąca
Bez dobrego planera szybko pogubiłabym się w zadaniach. Moja pamięć lubi płatać figle, więc jeśli czegoś nie zapiszę, bardzo szybko o tym zapominam. Nadmiar informacji, które otaczają nas ze wszystkich stron sprawia, że mózg szybko je wypiera zostawiając tylko te najważniejsze. Pomysły na wpisy blogowe widocznie nie są tak ważne, bo niezapisane giną w czeluściach pamięci. Odkąd planuję sobie każdy dzień, praca idzie mi o wiele szybciej. Nie marnuję już czasu na zastanawianie się co mam zrobić i nie zaczynam pracy od mało istotnych zadań.
Ustalam priorytety na dany dzień i zadania mniej ważne. Na początku każdego tygodnia i miesiąca układam plan pracy, który jest modyfikowany o sprawy bieżące. Zapisuję tematy wpisów, które mają pojawić się w danym miesiącu, najpierw stałe cykle jak ulubieńcy miesiąca, kameralna szafa, kameralne śniadanie, czy małe przyjemności, a potem tzw. kamienie milowe, czyli wpisy poradnikowe, które są trudniejsze do przygotowania, ale najbardziej wartościowe dla bloga.
Dążę do tego, by w tygodniu pojawił się jeden taki wpis. Podoba mi się to, że tematyka bloga nie jest bardzo wąska, dzięki czemu mogę poruszać wiele ciekawych tematów. Oczywiście czasami zmieniam kolejność lub piszę coś, co nagle wpadło mi do głowy (w tym przypadku muszę działać szybko, bo po jakimś czasie temat traci swoją moc i wydaje się mniej atrakcyjny). Dzięki planowaniu nie zdarzają mi się sytuacje, gdy nie wiem o czym napisać i wymyślam temat na siłę, które pojawiały się w przeszłości. Tematyka blogowa jest przemyślana i bardziej spójna.
Zaczynam pracę od najważniejszych zadań
Tę zasadę wprowadziłam całkiem niedawno, po lekturze książki „Zjedz tę żabę” i w moim przypadku okazała się bardzo skuteczna. Rozpoczynam pracę od najważniejszego zadania. Czasami jest to wpis, czasami sesja fotograficzna, odpowiedzi na ważne maile, newsletter, grupa. Gdy już uporam się z najważniejszym zadaniem, mogę spokojnie wykonywać pozostałe. Mam poczucie, że większa część pracy już za mną i mogę złapać chwilę oddechu. Niezwykle ważne jest dla mnie, by doprowadzić jakiś projekt do końca, chyba że jest on bardzo duży, wtedy dzielę go na etapy.
W momencie gdy pojawiają się zlecenia, oprócz wpisów na bloga, muszę przygotować wpisy do akceptacji dla klienta, których nie publikuję od razu. Czasami mam do napisania dwa wpisy jednego dnia.
Rozkładam sobie zadania równomiernie na cały tydzień. Nie mam dni zupełnie wolnych i takich, które są zajęte do późnego wieczora. Dzięki temu, kończę pracę o przyzwoitej porze i mam więcej czasu dla siebie. Podczas moich ostatnich wakacji nad morzem, nie musiałam brać ze sobą laptopa, bo w zanadrzu miałam przygotowane dwa wpisy i blog nie przez tydzień świecił pustkami.
Pozbywam się tego co mnie rozprasza i ogranicza moją pracę
To bardzo ważny punkt, który wpływa na efektywność mojej pracy. Nie zaglądam na Facebook, Instagram, czy skrzynkę mailową w momencie pracy na jakimś zadaniem. Powrót do ponownego skupienia trwa kilkanaście minut i bardzo obniża efektywność pracy. Gdy skończę jedno zadanie mogę w ramach przerwy sprawdzić co dzieje się w mediach społecznościowych, nie wcześniej. Wyłączam także Wi-Fi w telefonie, by nie słyszeć powiadomień.
Kolejną kwestią jest organizacja miejsca pracy. Nie zasiadam do niej w momencie, gdy mam w mieszkaniu bałagan. Muszę mieć uprzątnięte miejsce pracy, pościelone łóżka, przetarte blaty i pozmywane naczynia, inaczej cały czas mam poczucie, że muszę coś zrobić. To także utrudnia koncentrację. Ostatnio moim ulubionym miejscem pracy jest balkon. W takich okolicznościach dużo przyjemniej się pracuje.
Skupiam uwagę na jednym zadaniu w danym momencie
Kiedyś myślałam, że da się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale żadne z zadań nigdy nie było wykonane dość dobrze. Teraz robię jedną rzecz w danym momencie i dopiero gdy ją skończę zabieram się za następną. Mogę biegać i słuchać podcastów po angielsku, lub przyrządzać potrawy z muzyką w tle, bo te czynności nie wymagają ode mnie dużej koncentracji. W momencie pracy nad blogiem, odkładam wszystko i skupiam się tylko i wyłącznie na zadaniu, które wykonuję.
Określam porę dnia, w której jestem najbardziej wydajna
Najlepiej pracuje mi się o poranku. Czuję się świeżo, jestem wypoczęta, mam więcej energii. Dlatego od rana zabieram się za najtrudniejsze rzeczy. Lżejsze zostawiam sobie na później. Niestety nie zawsze mogę zabrać się za pracę już po śniadaniu, bo mam też obowiązki domowe, dlatego często wstaję dużo wcześniej, by wykorzystać spokój i uporać się z z najważniejszymi zadaniami. Sprawdzałam różne pory dnia i zdecydowanie najmniej efektywną dla mnie porą jest wieczór. Wszyscy są wtedy w domu, często włączony jest telewizor, a ja jestem już zmęczona całym dniem i efekt jest taki, że przekładam różne sprawy na następny dzień, lub męczę się z nimi do późnych godzin nocnych. To scenariusz, którego unikam.
Śniadanie, które zwiększa efektywność pracy
To co zjem na śniadanie wpływa na moją efektywność w ciągu dnia. To nie może być coś niezdrowego, zawierającego duże ilości cukrów prostych, bo organizm straci dużo energii na to by sobie z nimi poradzić. Cukry proste dają energię na krótko, po czym spadek jest tak drastyczny, że szybko tracimy siły i chęci do pracy. Na śniadanie przeważnie ląduje u mnie owsianka z owocami w różnej postaci formie lub budyń jaglany. Te dwie potrawy idealnie sprawdzają się w roli śniadania, ponieważ są bogate w węglowodany złożone, które uwalniane są do organizmu powoli. Oprócz tego zawierają sporo błonnika, witamin i minerałów. Dzięki nim czuję przypływ energii przez kilka godzin. Do owsianki lub jaglanki zaparzam sobie zieloną herbatę, która działa na mnie znacznie lepiej niż kawa. Taki zestaw został przeze mnie sprawdzony wielokrotnie i muszę stwierdzić, że to najlepsze śniadanie dla blogerów (nie tylko ze względu na fotki na Instagram).
*
Jestem pewna, że macie swoje sposoby na to, by pracowało Wam się lepiej. Jak godzicie obowiązki domowe z pracą, jak motywujecie się do pracy, czy znacie jakieś sztuczki, które wpływają na Waszą wydajność? O jakiej porze dnia pracuje Wam się najlepiej? A jeśli znacie jakieś publikacje, które znacząco wpłynęły na Wasze podejście do pracy (tak jak w moim przypadku książka „Zjedz tę żabę” B. Tracy), koniecznie się nimi podzielcie.
35 komentarzy
Super wpis! ;) Ładnie zbijasz w krótkie myśli te podstawy dobrego zarządzania czasem.
Jeden chochlik! (jak się pisze „chochlik”?)
„przygotowane dwa wpisy i blog nie przez tydzień świecił pustkami.”
Dziękuję! Po tych wakacjach spadła mi czujność. :)
Niestety pracuję zawodowo i to na różne zmiany, zatem bloguję, kiedy mogę – czasem rano, czasem wieczorem. Ale dążę do tego, by ustalić rytm pracy i unikać rozpraszaczy.
Pogodzenie blogowania i pracy na etacie jest bardzo trudne i wymaga dobrej organizacji, jeśli chcesz mieć jeszcze czas dla siebie i swoje pasje. Ja prowadzę własną działalność, która nie jest związana z blogowaniem i gdyby nie pomoc męża, trudno byłoby mi pogodzić to wszystko. Niemniej wszystko rozbija się u mnie o plan pracy, jeśli wiem za co mam się zabrać od rana, idzie mi znacznie szybciej, ustalenie priorytetów i unikanie rozpraszaczy. :)
Czytając wpisy jak Twój, wiem, że się da :) Dziękuję ;)
Teoretycznie mam własną działalność, ale w 99% 7 godzin siedzę w biurze i zajmuję się zajęciem niezwiązanym z blogiem. Gdybym faktycznie się zorganizowała i podzieliła pracę na bloki to myślę, że dużo efektywniej mogłabym spożytkować ten czas i nie mieć takiego poczucia, że wychodzę z jednej pracy do drugiej i cały czas w niej jestem. Czas od nowego tygodnia zacząć uczyć się unikać rozpraszaczy i nauczyć się pracować zadaniowo.
P.
Planowanie i dzielenie pracy równomiernie na cały tydzień bardzo pomogło mi ją uporządkować. Mam zdecydowanie więcej czasu dla siebie. Warto o tym pomyśleć. Spróbuj zaplanować sobie tydzień i wyznaczyć sobie jakieś godziny pracy. Powodzenia!
Jeżeli chodzi o motywacje, na mnie najlepiej działają takie artykuły jak ten Twój powyżej. Czytając je czuję jakbym podłączyła się na kilka minut „do gniazdka”
Bardzo mi miło! Dziękuję! <3
Tak, poranki sprawdzają się i u mnie najlepiej. Mam tak od liceum,kiedy wstawałam nawet o 4 rano aby się uczyć. „Zjedzenie żaby” to jedna z najefektywniejszych metod pracy jakie poznałam jakiś czas temu. Wdrażam ją. Widzę teraz jak np. czas tarci się w korpo gdy dzień zaczyna się od kawki, pogaduszek i sprawdzaniu fejsa. Jeszcze w liceum przebrnęłam przez serię książek Stephena Covey. Bardzo mi pomogły. Najbardziej znana to „7nawyków skutecznego działania”.
Dziękuję za polecenie książki. Nie czytałam, ale słyszałam, że jest świetna i już sobie zapisuję tytuł. :)
Ja też polecam „7 nawyków skutecznego działania”. Od kiedy ją przeczytałam, jakieś 10 lat temu, moja praca z planerem / kalendarzem przynosi efekty.
Cześć Dorotko, zdecydowanie wpis na czasie. U mnie niestety lato jest taką porą gdy ciężko mi się skupić na pracy, dodatkowo narzeczony w domu często mnie rozprasza… mój główny rozpraszacz :)
Od dawna zastanawiałam się nad planerem i chyba czas najwyższy sobie takowy sprawić… aktualnie mam stertę karteczek na biurku + jedną główną z planem na dany dzień i najważniejszymi zadaniami tego tygodnia… po kilku dniach gdy nie mogę w nich nic znaleźć przepisuję wszystko na nową kartkę i… zaraz dochodzą nowe :/
Skąd jest Twój planer? Wygląda na konkretny, a dodatkowo jest na kole (uwielbiam minimalistyczne notesy na kole :) ).
U mnie idealny dzień to pobudka przed 7 i godzina dla siebie, od 8:00 – 11:00 praca – drobne rzeczy, przygotowanie pracy na dany dzień, korespondencja, jakieś drobne projekty, poprawki etc. Od około 11 do 13 jest czas na rower i bieżące zakupy, potem obiad i od około 14:00 do 17:00 znowu praca. Kolejne okno to znowu rower :)))
Jak to często bywa idealny świat nie zawsze ma po drodze z tym rzeczywistym, więc często godziny pracy potrafią mi się przesuwać.
Co daje mi siłę i motywację do pracy? Zdecydowanie przerwa na rower w dzień – odrywa mnie od monotonnej pracy, pozwala odetchnąć i się rozruszać. Gdy mam spadek koncentracji włączam sobie cicho muzykę na jakieś pół godziny – co ciekawe, zawsze pomaga :)
Ach… i uwielbiam zdjęcia z balkonu :)))
Kasiu, jeśli chodzi o rozpraszacz w postaci narzeczonego, to rozumiem, u mnie teraz takim rozpraszaczem jest synek (wiadomo, wakacje). Zazwyczaj mam więcej spokoju, gdy wyjdzie na dwór z kolegami, ale nie zawsze koledzy są, więc co jakiś czas słyszę: „Mamo, nudzę się!”. I weź tu pracuj! Też robię sobie przerwę w godzinach południowych, by zrobić coś wspólnie, na przykład ostatnio byliśmy w kinie, albo jedziemy na naleśniki do miasta, czy na spacer do lasu.
Super że masz ten rower, to ekstra odskocznia. Mnie zawsze zniechęca wyciąganie go z piwnicy, ale zdecydowanie muszę częściej wybierać się na takie przejażdżki.
Co do planera, to jest świetnym rozwiązaniem. Swój kupiłam rok temu w TkMaxxie (marka Fringe) i w tym roku też będę polowała na nowy. A jak nie dostanę, kupię sobie jakiś ładnie wydany, jest sporo takich produktów w sieci. Musi być ładny i funkcjonalny. Ten sprawdza się świetnie!
Dziękuję za miłe słowa o zdjęciach! :*
Wiem, jestem monotematyczna :) Ale rower to dla mnie spa, psychoterapeuta, wakacje i najlepiej spędzony czas… i mogłabym tak wymieniać jeszcze długo :)
W tym sezonie od końca maja mam już (a raczej dopiero) ponad 1600km przejechanych. Ale to i tak słaby wynik, mój sąsiad i prywatny „motywator” robi średnio w miesiącu około 1000km (jest sparaliżowany od pasa w dół i jeździ na tzw. handbike)…
Zdecydowanie polecam Ci rower, poza tym że świetnie działa na sylwetkę (moje nogi i pośladki są nie do poznania – na plus), to również rewelacyjnie rozładowuje stres i jednocześnie ładuje endorfinami. Ja już zaraziłam moją sąsiadkę, kupiła rower miejski i już kilka razy ją wyciągnęłam wieczorem na przejażdżkę przed snem :)
Zdecydowanie muszę się rozejrzeć za planerem.
Hmmm… a może wpis z serii przydatnych do pracy gadżetów etc.? Nie ukrywam, lubię korzystać z Twoich podpowiedzi :)
Ha ha ha no tak… u mnie nie ma „Mamo, nudzę się!” ale zawsze jest coś do pokazania w sieci, do podzielenia się, przedyskutowania etc… i czas ucieka :)
Pomysł na wpis oczywiście zapisuję. Gadżetów u mnie niewiele, poza takimi oczywistościami jak laptop, telefon i planer, ale mam kilka narzędzi, które ułatwiają pracę i o nich myślę, że warto wspomnieć. Dzięki! Ty to mnie zawsze czymś zainspirujesz! :*
Właśnie otworzyłaś mi oczy na jeden mój błąd. Niby czułam się już dość zorganizowana, ale źle podchodziłam do wyznaczania sobie czasu na zadanie. Muszę zmienić na liście kolejność, a nie tylko pisać, co danego dnia mam do zrobienia. Czytają Twój tekst, miałam ochotę zamknąć przeglądarkę i iść rysować pudełko do kolejnego wpisu. Kiedyś je zrobię, ale najpierw inne sprawy. Złe podejście.
Znam to z własnego doświadczenia, wielokrotnie zabierałam się za jakieś poboczne sprawy, które pochłaniały zbyt dużo energii. Nie miałam już siły i chęci do zrobienia głównych zadań. Teraz zaczynam od razu od moich priorytetów danego dnia. To podniosło efektywność mojej pracy znacząco. Polecam sprawdzić. :)
U mnie niestety jest zupełnie odwrotnie niż u Ciebie, ale chętnie podzielę się radami:
1. Ja: Budzik mam zawsze nastawiony na 8 rano. I z zasady nigdy nie wstaję o tej godzinie, bo lubię sobie pospać.
Rada: Każdą minutę, którą możesz przeznaczyć na sen, przeznacz na sen.
2. Ja: Nie jadam pożywnego śniadania. Zazwyczaj rano albo jestem głodna jak wilk i wtedy w pośpiechu jem kanapkę z serem, albo w ogóle nie jestem głodna i wtedy jem na pierwsze śniadanie kawę z mlekiem i miodem. Na drugie śniadanie to samo.
Rada: Szkoda czasu na przygotowanie wymyślnych owsianek z owocami i nasionami goyi czy… czegoś takiego. Twój żołądek i tak otrzyma pogryzioną papkę węglowodanów i białka i nie doceni kunsztu kulinarnego
3. Ja: Nigdy nie siadam do pracy, gdy mam posprzątane mieszkanie! Myśl o tym, że mam czysto w mieszkaniu, jest tak ekscytująca, że bardzo mnie rozprasza. Gdy mam bałagan, jest mi źle, a gdy pisarzowi jest w życiu źle, to lepiej pisze.
Rada: porządek nie ucieknie, a wena może zwiać. Gdy masz natchnienie, siadaj i pisz.
4. Pisanie cały czas przerywam surfowaniem po sieci. Z zasady czytam same głupie rzeczy – plotki z życia gwiazd, fora dla ludzi brzydkich i dziwne blogi. Dzięki temu pod koniec dnia pracy mam mało napisane, ale dużo w głowie. Głupie rzeczy otwierają mi horyzonty i sprawiają, że czuję się mądrzejsza.
Rada: Jeśli czujesz, że marnujesz czas w sieci, zazwyczaj się nie mylisz. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
5. Ja: Gdy jest już bardzo późno, zazwyczaj dociera do mnie, że trzeba ogarnąć chatę, ugotować obiad staremu i polecieć do Lidla. Ze względu na to obiady zazwyczaj jadamy o godz. 19, a stary po pracy musi najpierw wtrynić kawał kiełbasy, żeby doczekać do obiadu.
Rada: Śpiesz się powoli, obiad nie ucieknie.
Pozdrawiam :)
Super! Taka odpowiedź na te wszelkie pożywne teksty i ulubione tematy (tzn śniadania i kawkoherbatki) jest w sam raz. Wszystkie blogerów jedzą same pozywnosci i piją ulubione napoje. Nudne to. I wiecznie powielane. Co blog to takie teksty.
Super rady, nie ma to jak wyluzować.
Katka. Dobry poradnik. Od siebie dodam jeszcze jedno: co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro.
Nie ma to jak samemu sobie pisać pochwalne komentarze. Trzeba było napisać choć z innego adresu IP. ;)
Ja z racji tego, że pracuję zarówno na etacie jak i dla siebie teraz wieczory mam zawsze zarezerowane na pracę nad blogiem, z klientami. Czasem zastanawiam się co ja zrobię z czasem jak zupełnie odejdzie etat :) Zauważyłam dokładnie to co Ty po przeczytaniu książki Briana lata temu, że najważniejsze zadanie zrobione jako pierwsze zwyczajnie dodaje skrzydeł i choćby nie wiem co się wydarzyło choć jedna naprawdę ważna rzecz jest już „pchnięta” do przodu. Ta jedna rzecz zrobiła u mnie OGROMNĄ różnicę :)
To samo jest u mnie. Zrobienie tej najważniejszej rzeczy sprawia, że mam poczucie dobrze spożytkowanego czasu. Praca idzie mi znacznie szybciej i mam też więcej czasu dla siebie. :) @kamilaurbaniak:disqus polecasz jeszcze jakieś inne książki dotyczące organizacji pracy, skuteczności działania, zarządzania czasem?
Dorota pamiętam, że dobre wrażenie zrobiły na mnie „Esencjalista”, „Jedna rzecz” i „Taka praca nie ma sensu”. Wszystkie bardzo polecam :)
Dziękuję! Zapisuję sobie tytuły. :)
Oj chyba muszę się bardziej zorganizować, bo działam raczej chaotycznie, intuicyjnie ;p
Czy taka forma pracy Ci odpowiada? Bo jeśli tak działasz i widzisz efekty, to nie ma co zmieniać jej na siłę. Mi praca zajmowała zbyt dużo czasu. Gdy wprowadziłam zmiany, o których piszę, jestem bardziej efektywna i mam więcej wolnego czasu. :)
Różnie, czasami jestem na siebie zła, że czegoś nie zrobiłam wcześniej:P Albo siedzę w bałaganie hehhee.
Świetne rady! Niby wszystko wiem, ale i tak muszę zająć się wprowadzaniem ich w życie :)
Najlepiej pracuję w dość dziwnych godzinach, bo od 10 do 17, o 17 w ogóle zasypiam, i o 18 mogę znowu usiąść do pracy, koniecznie z kawą. Przed 18 często idę biegać na pół godziny. Wieczorem pracuje mi się najlepiej, mogę spokojnie siedzieć do drugiej – trzeciej jestem najbardziej senna i się dosłownie wyłączam. W razie potrzeby mogę wstać albo o 9, albo o 7 i pracować od razu dalej.
Skąd taki tryb? Po prostu liceum ;) O 6-7 wstawałam, o 17 wracałam do domu i po obiedzie musiałam siadać do pracy, i tak już mi zostało.
Aczkolwiek łączenie bloga/pisania artykułów i studiów to ciężka sprawa, bo studia zabierają często calutki dzień – wracam o 21 i zajmowanie się znowu czytaniem i pisaniem nie wydaje mi się marzeniem życia :P Kiedy indziej mam cały dzień wolny, więc próbuję w końcu zająć się domowymi obowiązkami i znowu pisanie schodzi na dalszy plan. Nie tyle więc organizacja, ile mocna motywacja ma wiodącą rolę.
Pracuję zdalnie i wiem jak ważna jest dobra organizacja. Szkoda, że tak mało osób zdaje sobie z tego sprawę i i wciąż słyszę, że jak mam dobrze, bo mogę sobie pospać i nic nie robić… ;) Fajna miejscówka na balkonie. Ja na zewnątrz jakoś nie mogę się skupić, choc mieszkam na wsi ;)
Twój post o organizacji pracy jest bardzo wiarygodny. Wystarczy spojrzeć na blog. Jest niezwykle przejrzysty i czytelny. Dobrze pomyślany i ciekawy, dopracowany. Dlatego wierzę w to co piszesz. Co dla mnie, jako dla czytelnika, jest bardzo ważne. Co do organizacji pracy, mogę tylko pozazdrościć. Zawsze byłam świetnie zorganizowaną osobą, punktualną, rzetelną, ale nieco przerosło mnie macierzyństwo i teraz daleko mi do perfekcji. Metody, czy systemu pracy aktualnie nie mam, bo każdy który próbuję wdrożyć „rozwala” mój Roczniak :) Czekam aż podrośnie, żeby móc wrócić do pewnych schematów, żeby móc znów uporządkować otaczającą mnie rzeczywistość, bo tylko w takiej czuję się dobrze i tylko w takiej mogę efektywnie pracować.
Najlepiej pracuje mi się od rana do godziny 13.00. Później moja wydajność spada. :) Bardzo ważnym jest, aby planować swój dzień. Bardzo mi to pomaga! :)