Do filmu Nędznicy Toma Hoopera podchodziłam ze sporym dystansem. Raz, że długi, trwa prawie 3 godziny, dwa, że musical, a ja aż tak się w tym gatunku nie lubuję. Z musicali widziałam Chicago i Nine, nie powiem, dobrze czasem obejrzeć coś innego. Ciekawie zobaczyć aktorów w niecodziennych dla nich rolach. Śpiewane monologi w wykonaniu takiego aktora jak Russell Crowe były całkiem zabawne.
Film już taki zabawny i rozweselający nie jest, wyśpiewuje o poważnych zagadnieniach bytu ludzkiego takich jak wiara, miłość, niewola, wyzwolenie, grzech i śmierć. Kontrast między dobrem i złem, bogactwem i ubóstwem, moralnością i zepsuciem, miłością i nienawiścią, a nawet pięknem i brzydotą pokazany jest na tle wydarzeń XIX-wiecznej Francji.
Głównym wątkiem filmu jest starcie dwóch bohaterów. Jean Valjean (Hugh Jackman) oskarżony o kradzież chleba, odbywa dotkliwą karę więzienia, a mimo to, nadal jest ścigany przez nieustępliwego inspektora Javert’a (Russell Crowe). Otrzymuje pomoc Biskupa, nawraca się, zdobywa pozycję i zaczyna pomagać biednym i uciśnionym. Wątki poboczne wydają się być równie ważne, czasem nawet przysłaniają wątek główny filmu.
Film jest adaptacją powieści Viktora Hugo Nędznicy, zdobył wiele nagród filmowych, w tym 3 Oskary. Anne Hathaway jako najlepsza aktorka drugoplanowa zagrała bardzo przekonywująco, pozwoliła sobie obciąć włosy prawie na zero, schudła 10 kg i dała się oszpecić. Wcieliła się w postać Fantine, matki poświęcającej życie dla swojego dziecka, w bardzo wiarygodny i przejmujący do szpiku sposób. W moich oczach zyskała jako aktorka, już nie tylko landrynkowych komedii romantycznych, ale mocnych dramatycznych ról.
Film do końca trzyma w napięciu, nie dłuży się i gdybym była miłośniczką musicali, to z pewnością trafiłby na listę moich ulubionych filmów. Jednak nie jestem, były momenty, że te dialogi śpiewane zaczynały mnie drażnić, szczególnie zbyt wysokie, żeby nie powiedzieć „piszczące” tony. Zdecydowanie bardziej preferuję filmy mówione. Doceniam jednak misterną, dbającą o szczegóły charakteryzację oraz grę aktorską i daję Nędznikom ocenę 7/10.
Nędznicy (Les Miserables)
gatunek: Dramat/Musical
produkcja: Wielka Brytania
premiera: 25 stycznia 2013 (Polska) 5 grudnia 2012 (świat)
reżyseria: Tom Hooper
scenariusz: William Nicholson
16 komentarzy
Myślałam o tym filmie już przed Oscarami, czyli w okolicach styczeń/luty. No właśnie hasło musical trochę mnie odstrasza. Kiedyś chciałam dać szansę „Sweeney’owi Todd” i niestety po 20 minutach B nie chciał już tego oglądać, a i ja nie bardzo miałam ochotę sama. Dlatego tak opornie idzie mi z tymi „Nędznikami”. Poza tym, teraz jest taki okres, że ze wszystkich sił staram się unikać filmów, które chwytają za serce. Nie skreślam tego filmu, naprawdę będę próbować, kiedyś wreszcie go zobaczyć ;-)
Mój mąż z kolei bardzo lubi musicale i to on przekonuje mnie do ich obejrzenia. Jest to na pewno coś innego, wymaga większego skupienia i wczucia się w atmosferę, ale raz na jakiś czas warto :) Chętnie wybrałabym się na musical na żywo, w teatrze.
O to dla mnie zaskoczenie. Nie znam żadnego faceta, który dałby się namówić na musical ;-) A mój B dał się namówić 2 razy, raz obejrzał, a raz wyłączył film. Tylko, że nędznicy mają ten plus, że to ciekawa opowieść ;-)
muszę zobaczyć!
Ja to się dziwię, że Ty tego jeszcze nie widziałaś ;)
Generalnie nie przepadam i raczej nie oglądam ekranizacji przedstawień teatralnych- czy to musicali czy np baletu…Obydwie formy uwielbiam, ale tez i ze wzzględu na atmosferę na widowni i żywy kontakt z artystami.
Widziałam w teatrze „Roma” i film w kinie – wrażenie ogromne! Łezka popłynęła …
Wierzę Ci, muszę się wybrać do Warszawy w końcu. Zbieram się i zbieram, i nigdy czasu nie ma.
Koniecznie musisz przyjechać do Warszawy i wybierzemy się na jakis musical moze:))
Widziałam na żywo (w Teatrze Muzycznym Roma) – coś wspaniałego. Wersji kinowej jeszcze nie widziałam, ale (pomimo, że również nie jestem miłośniczką gatunku), na pewno obejrzę w wolnej chwili :).
Nie przepadam za musicalami, ale widzę że zbiera same pochwały. Może się skuszę. Widok Russella śpiewającego musi być zaskakujący :)
Widziałem film i faktycznie widok Russela śpiewającego trochę komiczny i jeszcze w tych obcisłych śmiesznych mundurkach. Film jest naprawdę dobry, ale i tak mistrzem gatunku i najlepszym w mojej ocenie nadal pozostaje Grease i niezapomniany John Travolta z Olivia Newton-John.
Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Reguły pod powyższym adresem;-)
Zapraszam do zabawy i pozdrawiam;-)
Macie swoje ulubione musicale?
Wspominałam, że oglądałam Chicago i Nine, ale przypomniało mi się, że oglądałam też Moulin Rouge. Gdybym miała wybierać tylko jeden z nich to wskazałabym Chicago.
No mnie się niestety „Nędznicy” strasznie nie podobali. A miałam duże nadzieje przed seansem. Jako fanka musicali sprzed lat („Hair”, „Jesus Christ Superstar”, a nawet „Deszczowa piosenka” i spółka lub „Grease”) – stwierdzam: potencjał zupełnie zmarnowany i sponiewierany. Okropnie dużo patosu, brak ikry. Oraz irytujący Russell Crowe, który niestety śpiewa gorzej niż mój sąsiad, jak grilluje na podwórku :(
Pozdrawiam :)