Slow fashion wbrew pozorom to nie minimalizm zakupowy, ani tym bardziej ograniczanie ilości posiadanych ubrań i dodatków do niezbędnego do życia minimum. Slow fashion to świadomość siebie, swoich potrzeb, stylu życia i mody, która ma służyć nam, a nie odwrotnie. To zorganizowanie własnej garderoby w sposób zapewniający komfort i satysfakcję z jej użytkowania.
9 zasad slow fashion
1. Poznaj siebie i swoje potrzeby
To nie tak, że powinniśmy zacząć od gruntownych czystek w szafie. Nie sztuka pozbyć się rzeczy, których nie nosimy, sztuką jest wiedzieć co zostawić. Na początek musimy zdefiniować swój styl, poznać siebie, swoje potrzeby, zastanowić się jakie ubrania nosimy najczęściej. W mojej szafie są dwie eleganckie sukienki, które założyłam raz na przyjęcie weselne, a ponieważ są zbyt eleganckie do noszenia na co dzień, wiszą tak już od roku. Skoro tych okazji jest mało, może warto zrezygnować z bardzo eleganckich kreacji na rzecz takich, które możemy nosić także na co dzień?
Przede wszystkim musimy zastanowić się, w jakich ubraniach czujemy się dobrze. Które fasony dodają nam pewności siebie i są wygodne. Ja na przykład źle czuję się w bardzo obcisłych sukienkach, krótkich bluzkach, butach na wyższym niż 6 cm obcasie. Jestem wysoka, więc jeśli założę bardzo wysokie szpilki, czuję okropny dyskomfort. Bardzo podobają mi się klasyczne, pięknie wyprofilowane szpilki, ale co z tego, skoro u mnie leżałyby w szafie. Na co dzień wybieram dżinsy, T-shirt i balerinki/trampki, a na wierzch skórzaną ramoneskę.
Bardzo pomocny w definiowaniu mojego stylu okazał się Pinterest, na którym stworzyłam sobie tablicę ze stylizacjami. Obrazkowe przedstawienie stylu, który nam się podoba, pomaga w późniejszych wyborach zakupowych, ale także podczas porządków w szafie.
2. Ogranicz ilość posiadanych ubrań do takich, które nosisz
Jak już wspominałam na początku, nie chodzi mi o odchudzenie szafy do niezbędnego minimum. Każda z nas wie, ile par spodni potrzebuje, ile spódnic, a ile sukienek. Nie twórzmy na siłę kapsułkowej szafy składającej się z 20 sztuk ubrań, chyba że rzeczywiście mamy na nią ochotę. Warto dopasować ilość posiadanych ubrań do naszych indywidualnych potrzeb. Jeśli najczęściej noszę dżinsy, wolę mieć więcej niż 2 pary, które bardzo szybko się zużyją. Obecnie mam 4 pary i dla mnie jest to wystarczająca ilość. Nie potrzebuję natomiast wielu spódnic, bo rzadziej je noszę. Wolę postawić na sukienki, które z kolei są idealnym rozwiązaniem, jeśli mamy problem z doborem ubrań pasujących do siebie.
Jeśli ograniczymy ilość ubrań, tylko do tych, które nosimy, to siłą rzeczy nasze szafy zostaną odchudzone, i nareszcie zobaczymy co tak naprawdę w nich się znajduje.
Świetnym sposobem na pozbycie się nie noszonych ubrań, jest przeprowadzenie wyprzedaży szafy. Dzięki temu, pieniądze, które uda nam się zebrać, możemy przeznaczyć na brakujące elementy naszej garderoby.
3. Dobrze zorganizuj swoją garderobę
Dwa razy do roku robię generalne porządki w szafie. To znaczy, że opróżniam z niej wszystko, przecieram każdy wieszak z kurzu i na nowo wszystko wieszam przy okazji segregując ubrania zgodnie z ich przeznaczeniem. Obok siebie wieszam koszule, sukienki, spódnice, żakiety; staram się też posegregować je kolorystycznie. W ten sposób nie mam problemu z szybkim znalezieniem odpowiedniej bluzki, czy spodni. Wszystkie wieszaki skierowane są w jedną stronę. Na jednym wieszaku wisi jedna rzecz. Buty natomiast przechowuję w pudełkach, zapobiegając ich zakurzeniu.
4. Mniej i lepiej, czyli jakość ponad ilość
Zdecydowanie stawiam na jakość. Wolę zapłacić więcej, za rzecz, która posłuży mi dłużej, niż kupić kilka tańszych, ale kiepskiej jakości, które często już po pierwszym praniu tracą swój urok. Zawsze sprawdzam metki, by dowiedzieć się z jakiego materiału uszyta jest odzież. Staram się kupować ubrania z naturalnych tkanin, unikam sztucznego poliestru (dopuszczam niewielką domieszkę) i akrylu. Trudno w sieciówce o dobrą gatunkowo odzież, choć oczywiście nie jest to regułą. Chętnie zaglądam do polskich producentów odzieży. Lubię takie marki jak Tatuum, Solar, Simple, Maxima, Bialcon. Oczywiście nie zwalnia mnie to ze sprawdzania metek, ponieważ nawet marki z wyższej półki cenowej mają w swoje ofercie poliestrowe sukienki. Sprawdzajmy też z czego uszyta jest podszewka, nie tylko wierzchnia warstwa odzieży.
5. Uważaj na wyprzedaże
Cena odgrywa dla mnie ważną rolę, dlatego jeśli istnieje taka możliwość, kupuję coś taniej. Przeglądam różne oferty, zazwyczaj ceny w sklepach – zwłaszcza internetowych – bardzo się różnią. Wyprzedaże jednak mają to do siebie, że często kupujemy coś tylko dlatego, że jest w dobrej cenie, nie zastanawiamy się wcześniej, czy naprawdę będziemy to nosić. Dlatego wyprzedaże nie są dla mnie głównym czynnikiem zakupowym. Zawsze mam przy sobie listę rzeczy, które chciałabym kupić, to bardzo ułatwia sprawę. Wiadomo, że na początku każdego sezonu, ceny odzieży są najwyższe. W ciągu m-ca, dwóch następują obniżki, więc czasem warto poczekać. Jeśli upatrzyłam już sobie jakąś rzecz, ale jej cena jest dla mnie za wysoka, zaglądam do sklepu w okresie wyprzedaży, i jeśli jest jeszcze dostępna, kupuję. Udało mi się tak kupić wiele rzeczy (jak ten płaszcz poniżej), które noszę.
6. Slow fashion a nieetyczna moda
Nie możemy przymykać oczu na tragiczne warunki w jakich pracują pracownicy wielkich koncernów odzieżowych na Dalekim Wschodzie. Wydawałoby się, że niewiele możemy poradzić, ale dzięki naszym wyborom, możemy zaprotestować przeciwko nieetycznej modzie. Możemy wybierać lepszą gatunkowo i uszytą z dbałością odzież, która sprawi, że popyt na szybką i tanią modę z sieciówek zacznie się zmniejszać, i tym samym firmy będą zmuszone inwestować w wykwalifikowanych pracowników i ich rozwój, by zaspokajać potrzeby rynku.
7. Lumpeksy i komisy odzieżowe
Do lumpeksów zaczęłam zachodzić kilka m-cy temu. Wcześniej szybko się zniechęcałam, bo przeglądanie ściśniętych na wieszakach ubrań, w nadziei, że znajdę jedną perełkę, jest pracochłonne, czasochłonne i często kończy się wyjściem ze sklepu z niczym. Po kilku próbach, zaczęłam jednak dostrzegać w lumpeksach potencjał. Warto sprawdzać różne punkty w swojej miejscowości. Oprócz lumpeksów, istnieją także komisy odzieżowe i to w nich można znaleźć dobrej jakości markowe ubrania. W komisach odzieżowych sprzedamy także własne ubrania. Mają tę przewagę nad lumpeksami, że ubrania są bardziej wyselekcjonowane i zadbane. Ostatnio udało mi się kupić świetną sukienkę Marks&Spencer, w idealnym stanie, wykonaną z cupro (wiskoza przypominająca w dotyku jedwab).
8. Dbaj o ubrania i dodatki
Slow fashion to także odpowiednia dbałość o ubrania. Jeśli decydujemy się na lepszej jakości odzież i dodatki, mamy większą pewność, że posłużą nam dłużej. Piorę ubrania zgodnie z informacją podaną na metce. Nie ryzykuję prania w pralce, jeśli wskazane jest pranie ręczne. Większość ubrań wstawiam na 40 stopni, chyba że producent zaleca niższą temperaturę. Delikatne tkaniny, takie jak jedwab, czy wełna wymagają prania ręcznego. Zawsze używam do nich dedykowanego płynu do prania. Prasuję ubrania, które tego wymagają, dzięki czemu przedłużam ich trwałość i ładny wygląd. Zdradzę Wam mój sposób na wyprasowane ubrania, bez użycia żelazka: po praniu roztrzepuję dokładnie ubrania i składam je na morko do większego pojemnika, wygładzając wierzch dłonią. Daję im godzinę i dopiero potem je rozwieszam.
9. Unikaj impulsywnych zakupów
Jeśli zależy nam na zgranej szafie, musimy unikać impulsywnych, nieprzemyślanych zakupów. Przede wszystkim, jeśli już wybieramy się do galerii handlowej, warto mieć przy sobie listę rzeczy, które są nam potrzebne. Inaczej znowu zapełnimy szafę niepasującymi do siebie pojedynczymi egzemplarzami. Unikajmy window shoppingu, także w sklepach internetowych; kupujmy tylko wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że dana rzecz pasuje do naszego stylu i naszej szafy. Pamiętajcie o zasadzie Vivienne Westwood – Buy less, choose well and mix it all.
Slow fashion to świadome podejście do mody, to budowanie spójnej i harmonijnej szafy, to także dbałość o etyczną stronę biznesu modowego. To jak wyglądamy ma też wpływ na to jak się czujemy. Dlaczego więc, nie wyglądać świetnie?
Ciekawi mnie Wasze podejście do slow fashion, zakupów i budowania własnego stylu. Na jakim etapie obecnie jesteście? A może raczej nie przywiązujecie dużej wagi do stroju, a slow fashion wydaje się Wam kolejną modą, która szybko przeminie? Dajcie koniecznie znać!
PS Jeszcze tylko tydzień trwa na blogu Międzyblogowy second-hand, każdy może wziąć w nim udział, wrzucając link do swojej wyprzedaży szafy.
Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)
34 komentarze
Bardzo fajny post. Aż chyba będę musiała sięgnąć po książkę Asi. :3
Też jestem w trakcie lektury książki Asi i jestem pozytywnie nią zaskoczona. Zaczęłam już wprowadzać pierwsze zmiany :) Zaczęło się od porządków w szafie i stworzenia tablic określających mój styl na Pintereście. Niedługo przyjdzie czas na robienie list zakupów :)
U mnie ten proces trwa już kilka m-cy, może nawet pół roku. Podchodzę do tematu spokojnie, chociaż na początku w wyniosłam dwa worki ubrań. :-) Życzę Ci, by udało Ci się zbudować idealnie dopasowaną szafę!
Książki jeszcze nie kupiłam, kiedy chciałam zamówić online ostatnim razem to nie było jej dostępnej. Zaraz zerkam znów, albo przejdę się do stacjonarnego sklepu. Podoba mi się to, co Asia propaguje. Masz racje, że minimalizm i slow fashion to dwa inne podejścia i ja skłaniam się chyba bardziej ku tej drugiej. Nad spójną i harmonijną szafą pracuję od jakiegoś czasu i widzę już powoli efekty. Super sposób z tym składaniem na mokro, wypróbuję! :)
Wypróbuj, naprawdę działa! Tylko trzeba dokładnie złożyć (tak jak składamy do szafy) i rozprasować ręką. Ja tak robię już od wieków, ten patent sprzedała mi moja mama. :)
Zastanawiam się, bo można to nazwać slow. W tym sensie, że dla mnie slow to rozpoznanie swoich potrzeb i ich świadomość. W tym sensie mój sposób ubierania się to slow,spójne kolory, pasujące kroje i wieczne zapominanie o dodatkach :).
Do slow fashion mi bardzo daleko (aczkolwiek na książkę Asi się czaję, bo uwielbiam wszystko co wychodzi spod jej ręki), ale zmieniło się u mnie ostatnio podejście do kupowania butów: kiedyś co sezon kupowałam parę par tanich i będących najnowszym krzykiem mody butów, teraz przekonałam się, co to znaczy porządny, skórzany but i wolę zainwestować w jedną parę, która posłuży mi więcej niż jeden sezon (i nie obetrze, nie przemoknie itp.).
Jeśli to nie sekret, gdzie w Olsztynie są komisy odzieżowe? :)
Szczerze też bardzo się zniechęcam do lumpeksów, zabierają dużo czasu i nic fajnego nie znajdujemy :( Być może to kwestia złych miejscówek po prostu…
Bardzo fajny komis odzieżowy, połączony z dodatkami do domu, jest w HB (na parterze, obok warzywniaka).
Ostatnio zaczęłam sporo czytać na temat slow fashion (książki Joanny jeszcze nie mam) i bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, że zupełnie nieświadomie zaczęłam wprowadzać go do swojej szafy jakiś czas temu. Ta zmiana zaszła bardzo naturalnie, chyba nie potrzebowałam żadnego impulsu. W mojej szafie nie ma ani jednej zbędnej sztuki odzieży. Nie mam nadmiaru ubrań, ale nie dokucza mi też ich brak. Do sklepów zaglądam coraz rzadziej, a gdy już potrzebuję coś, kupić to są to rozważne i przemyślane decyzje. Często nawet będąc już przy kasie zawracam i odwieszam koszulkę, czy sweter na wieszak, bo stwierdzam, że jednak go nie potrzebuję. Zaczęłam też rozsądniej kupować ubrania córce :) Piszę o slow fashion, ale tak naprawdę zauważam, że coraz częściej określenie slow zaczyna odnosić się do mojego codziennego życia. Dobrze mi z tym :)
Ten post zdecydowanie jest dla mnie bo właśnie po drugiej ciąży muszę trochę odświeżyć moja szafę, na nowo ją zorganizować. Świetne rady, bardzo pomocne, muszę też sobie stworzyć taką tablicę inspiracji, obrać kierunek, w którym chcę zmierzać. Pozdrawiam Cię ciepło:)
bardzo cenne rady, powinnam zacząc się do nich stosować bo moja szafa przepełniona jest po brzegi a kiedy mam coś na siebie założyć okazuje sie, że albo nie mam stosownej rzeczy albo źle się w niej czuję.
Ja jednak nie wrzucałabym slow fashion i minimalizmu do jednego worka. O ile slow fashion to hasło, które możemy pojmować na różne sposoby (dla jednych to będzie to szafa z minimalną ilością ubrań, dla drugich całkiem pokaźnych rozmiarów garderoba), o tyle minimalizm to jednak ideologia polegająca na świadomym ograniczaniu posiadania dóbr materialnych do niezbędnego minimum. Weźmy pod lupę mój przykład z dżinsami. Mam 4 pary, które w zupełności mi wystarczają, ale nie widzę nic złego w kupieniu piątej, o ile będę ją nosiła.Ta dodatkowa para nie jest mi potrzebna, a jednak cieszę się, że ją mam. Minimalizm to szukanie spokoju i radości z wartości, które nie są materialne (i to mi się akurat podoba), ale także ograniczanie radości z nieplanowanych i spontanicznych zakupów, które od czasu do czasu nikomu przecież nie zaszkodzą.
Dla mnie uciekanie się w każdą ze skrajności nie jest dobre, bo można zapędzić się zarówno w zakupach, ale równie dobrze można zapędzić się w minimalizmie.
Moim zdaniem slow fashion nie istnieje bez minimalizmu, przynajmniej na początku. Minimalizm to pozbycie się niepotrzebnego nadmiaru. Nie wyobrażam sobie szafy w wersji slow, która jest przeładowana nadmiarem niepotrzebnych ubrań. Oczywiście, dla każdego ten nadmiar będzie wyglądał inaczej, w zależności od potrzeb. Doskonale się tu wpisuje Twój przykład z jeansami. Jeśli kupisz 5 parę i będziesz ją nosić, to znaczy że nie jest to nadmiar. Jeśli natomiast kupisz dla zachcianki spódnicę, którą odwiesisz na wieszak, to nie będzie to miało nic wspólnego ani z minimalizmem, ani ze slow fashion.
To gdzie jest minimalizm w takim razie, skoro piąta para dżinsów, która nie jest mi potrzebna, nie jest nadmiarem? Idąc tym tokiem, kolejny samochód, mimo że w garażu stoją już trzy, też nie wyłamuje się z idei minimalizmu, o ile z niego korzystam. Trochę mam inny pogląd na minimalizm, czasem wydaje mi się, że przybiera on formę pewnej mody dla bogatych, którzy szukają w nim wartości, ale jednak nie rezygnują z dostatniego życia.
Dla mnie minimalizm to niestety, ale rezygnacja z tej piątej pary dżinsów.
Widzisz, wydaje mi się, że mocno utożsamiasz minimalizm ze skrajnością, a ja staram się go pokazywać i traktuję go „użytkowo”. Przykładowo, zostając przy samochodach: moi znajomi mają samochód, który jest służbowym autem męża. Często wyjeżdża nim w podróże służbowe, ale korzystają z niego również na co dzień. Mają też dwójkę dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne. Postanowili więc kupić drugi samochód, którym moja koleżanka wozi dzieci do przedszkola i na rehabilitację. Patrząc z zewnątrz – dwa auta nie mogą oznaczać minimalizmu. Po świadomym przyjrzeniu się potrzebom – już tak. Może jest to wyłącznie kwestia sematyki i to, co ja nazywam minimalizmem, Ty nazwiesz zdrowym rozsądkiem? A w gruncie rzeczy, jakie to ma znaczenie? :) Póki pokazujemy dobre wartości.
Przymierzam się do przeczytania książki Asi, ale z tego co czytam u Ciebie- moja szafa to już jest „slow szafa” ;)
W takim razie nie masz nad czym pracować! :) Ale po książkę i tak warto sięgnąć.
Slow fashion to tematyka, która interesuje mnie już od dłuższego czasu. W połączeniu z racjonalnym minimalizmem wprowadza totalną, ale pozytywną rewolucję w życiu :)
Chyba pora złapać kolejną część życia w stylu slow :)
Dzięki za ten tekst :)
Post dla mnie bardzi przydatny, bo wlasnie dzus o polnocy we Francji zaczynaja sie wyprzedaze. Juz kilka tygodni temu wysprzatalam szafe. Na targach, o ktorych pisalam, sprzedalam ubrania, ktore lezaly nie niszone przez rok. Tzn, ze juz ich nie zaloze. Zachowalam tylko perelki, ktore teraz sa niemodne, ale moga jeszczr wricic w laski. Na Zalando, bo bardzo lubie tam kupowac, zrobilam liste rzeczy, ktore sa mi potrzrbne. Tez staxiam na jakosc. W stroju duzo zalezy od butow, wiec pewnie pojawia sie w moim koszyku. Nie kieruje sie juz emocjami i nie kupuje pary slicznych szpilek, ktore zaloze raz w roku. Analizuje w ilu stylizacjach dana rzecz moze pasowac. Mam nadzieje, ze tegoroczne „polowanie” przyniesie mi cos ladnego.
Fajnie, że podeszłaś do budowania szafy etapami i z potrzebnym dystansem. Mam nadzieję, że uda Ci się zbudować garderobę idealnie dopasowaną do Twoich potrzeb i stylu życia. Powodzenia! :)
Mam nadzieję, że uda mi się zbudować odpowiednią garderobę. Niebawem będę robić porządki i pewnie część rzeczy oddam na jakieś cele. Wiem, że mam kilka dobrych, prawie nie noszonych ubrań, a tylko leżą i się kurzą. Muszę znaleźć jeden konkretny styl, bo czasami jak patrze na te moje ubrania, to nie wiem czy śmiać się, czy płakać ;)
Lumpeksów nie cierpię i nie wyobrażam sobie chodzić w ubraniach po kimś. Odnośnie slow fashion – super sprawa, gdyż sam mam problem z tym, że szafa pełna a ja i tak chodzę w ulubionych ubraniach.
bardzo dobry tekst! Na czasie, zwłaszcza teraz w okresie wyprzedaży gdzie czasem przekreślona cena potrafi zamydlić oczy:)
Ja od kilku sezonów kontynuuję korzystanie z capsule wardrobe i bardzo sobie to chwalę :) a do tego zakupy sprawiają mega frajdę- dzisiaj kupiłam dwie rzeczy na które polowałam od połowy maja- właśnie do letniej capsule wardrobe- i się strasznie cieszę, jest to dokładnie to, co sobie wymarzyłam, a nie przypadkowy tshirt złapany na poprawę humoru! :)
Z chęcią inwestuję więcej w rzeczy, które mają posłużyć dłużej, ale z drugiej strony.. nie widzę np. sensu kupowania świetnej jakościowo białej koszulki, bo wiem, że ile za nią nie zapłacę i jak nie byłaby wykonana jest duża szansa że spotka się z farbą, trawą czy truskawką i tyle po białej koszulce…
Warto dodać, że ubrania ponadczasowe typu mała czarna zawsze są dobre.
Świetne! Muszę o tym poważnie pomyśleć bo myślę że slow fashion ma potencjał. Wszystkie rady z przyjemnością wprowadzę w życie
Popieram całym sercem ideę slow fashion, świetnie tu wszystko uporządkowałaś. Etap impulsywnych zakupów już dawno za mną, ale porządki w szafie jeszcze przede mną. Sporo jest tam jeszcze nienoszonych ciuchów, które „może jeszcze kiedyś się przydadzą” ;) Czaję się na książkę Joanny. Dzięki za podsunięcie super pomysły z tablicą na Pinterest ze stylówkami. Dla mnie innym pomocnym rozwiązaniem okazała się analiza kolorystyczna i mam już swoją tablicę z odcieniami, w których mi najlepiej (zgaszone lato). Również od kilku lat stawiam na jakość (a Tatuum to moja ulubiona marka :)).
Hej Dorota,
Kolejny raz czytam świetny artykuł na twojej stronie, fajnie, że podjęłaś się tego tematu. Dla mnie slow fashion (chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, że uprawiam slow fashion) zaczął się, kiedy wyjechałam w pierwszą podróż. Na sześć miesięcy musiałam spakować się do jednego plecaka. I tak ten plecak zdeterminował moją szafę. Za każdym razem, kiedy później coś kupowałam zastanawiałam się: czy te dżinsy będą wygodne do długich spacerów, czy tą sukienkę muszę prasować (a jeśli tak, to znaczy, że nie mogę zabrać jej w podróż, bo przecież nie będę miała żelazka), czy potrzebuję dodatków? oczywiście, że nie, zajmują tylko miejsce w walizce.
Co myślisz o garderobie kompletowanej pod względem ewentualnych podróży? Dzięki za cynk o tym, że Joanna wydała nową książkę, postaram się ją zdobyć i przeczytać!
pozdrawiam,
Wiola
Ja cały czas myślę o wyselekcjonowaniu ciuchów w mojej garderobie i ograniczenie jej do minimum. Chcę również trochę zmienić swój styl. Już dość dawno zrezygnowałam z dominującej rzeczy w moim stylu – dziwnych, dziecinnych t-shirtów. Teraz stawiam na dość elegancki styl, a jeśli kupuję bluzki z krótkim rękawem to tylko jednokolorowe bez żadnych printów i udziwnień ;)
Musimy przejrzeć nasze szafy i pozbyć się zbędnych ubrań. Niby mamy pełną szafę, a tak naprawdę połowy z tego już nie nosimy.
Zdecydowanie popieram nawyk sprzątania i przeglądania szafy kila razy w roku. Ja robię to z reguły dwa razy przy zmianie ubrań jesienno-zimowych na wiosenno-letnie i odwrotnie. Taktyka się sprawdza. Dodatkowo, aby nie było żal rozstać się z ubraniami, których już nie noszę, a są w dobrej jakości, staram się zawsze oddać je potrzebującym. Zawsze znajdzie się ktoś komu się przydadzą, jak nie w najbliższym otoczeniu to trochę dalej.
Co ciekawe, zauważyłam, że styl ubierania (przynajmniej mój) zmienia się w zależności od etapu życia. Obecnie jestem na etapie „piaskownicowej rewii mody” gdzie zamieniłam moje ukochane szpilki i dopasowane ubrania na trampki, baleriny oraz wygodne, aczkolwiek wciąż dobrze dobrane, spodnie, spodenki i t-shirty. Kiedy wszystko w szafie w jakiś sposób do siebie pasuje, zaoszczędza się mnóstwo czasu na kompletowaniu stroju. W końcu mama, przy ograniczonym zasobie czasu, też może dobrze wyglądać i czuć się wyjątkowo :)
Chyba znalazłam kolejny blog, w który warto się zagłębić… Co zamierzam w najbliższym czasie zrobić ;) Bardzo przydatny post!!
Pewnie zawsze były kobiety, które podchodziły do ubrań tak, jak Ty tu opisujesz… Tylko że nie nazywały tego „slow” :) Ja bym to nazwała po prostu podejściem rozsądnym. Może po prostu dzisiejsze czasy dużo porządkują i nazywają. Tak mi się przynajmniej wydaje. Pozdrawiam serdecznie.