Dawno nie było na blogu postu z cyklu Small Talk. Zapewne część z Was nie wie dokładnie o jaki typ postu mi chodzi, więc już wyjaśniam. Small Talk to rodzaj blogowego czatu. Rozmawiamy sobie o życiu, różnych sprawach i przemyśleniach w komentarzach. Wyobraźcie sobie, że siedzimy w kawiarni, ja zamawiam latte macchiato, Wy co tylko chcecie, i rozmawiamy jak dobrzy znajomi. Poznajemy się bliżej podczas szczerej i otwartej rozmowy. Jeśli jeszcze macie jakieś wątpliwości, zajrzyjcie do poprzednich edycji.
Gdzie jest granica prywatności w sieci?
Ostatnio sporo myślę na temat prywatności w Internecie, głównie autorów blogów, bo przecież na swoich blogach odsłaniamy fragmenty naszego życia. Staram się zachować umiar, nie umieszczam zdjęć mojej rodziny, rzadko o nich wspominam, natomiast piszę dosyć otwarcie o sobie. Lubię zaglądać na blogi, na których autorzy otwierają się przed czytelnikami, piszą nawet o trudnych doświadczeniach z ich życia. Taki post opublikowała ostatnio Caroline, autorka jednego z moich ulubionych blogów o slow-fashion – Un-Fancy. Napisała o rocznej przerwie w blogowaniu ze względu na chorą mamę, rezygnacji z osobistych planów, zmaganiach z przeprowadzką do rodzinnego miasta. Jej otwartość bardzo mnie poruszyła.
Moje życie nie zawsze jest takie poukładane i radosne, bywają momenty zniechęcenia, przykre doświadczenia, przeciągające się choroby, o których nie piszę na blogu. A może właśnie powinnam od czasu do czas napisać co u mnie dobrego, ale też złego? Z drugiej jednak strony, czytamy blogi po to, by znaleźć w nich motywację do realizacji własnych planów i dostrzegania szczęścia w naszym życiu. Co Wy o tym myślicie? Gdzie powinna przebiegać granica prywatności? Czy warto tak mocno otwierać się na łamach bloga?
Potrzeba zmian
Odczuwam ostatnio ogromną potrzebę zmian blogowych. Dawno nie zmieniałam layoutu, myślę nad nowym szablonem i intensywnie planuję nowe projekty na wiosnę. Wiosna jest w ogóle taką porą roku, która zachęca do zmian. Marzę o remoncie kuchni i ciągle odkładam to w czasie. To droga inwestycja, bo chcemy zmienić dosłownie wszystko – od podłogi, płytek, mebli, blatu, aż po sprzęty kuchenne. Remont salonu sprzed dwóch lat to pikuś w porównaniu do remontu kuchni. Szukam inspiracji na Pintereście, podglądam Instagramowe profile o wnętrzach. Jeśli macie jakieś sugestie związane z urządzaniem kuchni w stylu skandynawskim, dajcie koniecznie znać. Może ktoś z Was jest świeżo po remoncie? O czym warto pamiętać?
Konkurs Blog Roku
Pytałam Was na Facebooku, czy zgłosić swój blog do konkursu Blog Roku. Bardzo długo się wahałam, jednak tak licznie mnie zachęcaliście, że pomyślałam sobie – A co mi tam, przecież nic nie tracę! Najwyżej zagłosuje na mnie wyłącznie moja rodzina. Wokół konkursu narosło sporo mitów. Ponieważ głosowanie odbywa się poprzez wysyłkę sms-ów, niektórzy uciekają się do nieuczciwych praktyk. Organizatorzy oczywiście starają się je wyłapywać, ale to trochę zniechęcało mnie do udziału w poprzednich latach. Staram się jednak na to nie patrzeć, jest to dla mnie jakaś forma sprawdzenia swoich sił i mam cichą nadzieję, że wesprzecie mnie w trakcie konkursu. Głosowanie będzie możliwe od 23 lutego, a moje zgłoszenie możecie podejrzeć tutaj lub klikając w grafikę w bocznej szpalcie bloga.
Pierwsza praca – jak ją zdobyć? Moje rady i doświadczenia
Jakiś czas temu zostałam poproszona, by napisać gościnny artykuł na temat szukania pierwszej pracy i moich doświadczeń z nią związanych. Nie wiedziałam jak się za to zabrać, bo moją pierwszą pracą był wyczynowy sport, a zaraz potem założyłam własną działalność. Jednak w okresie między sportem, a firmą, przez cztery lata pracowałam na etacie. Postanowiłam napisać o tych właśnie doświadczeniach, ale także radach, które mogą Wam się przydać podczas szukania pracy, na które ja wówczas zupełnie nie zwracałam uwagi. W dzisiejszych czasach sam dyplom niestety nie wystarcza, warto mieć w zanadrzu kilka lat doświadczenia zawodowego. Jednak jak je zdobyć będąc jeszcze na studiach? Zajrzyjcie do postu i dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia z pierwszej pracy, także tej dorywczej na studiach.
>>>Kliknij aby przeczytać mój artykuł – Pierwsza praca – jak ją zdobyć? Moje rady i doświadczenia <<<
To tyle u mnie, jestem ciekawa co nowego u Was. Zapraszam Was na small talk w komentarzach. Dajcie znać co myślicie o prywatności w sieci, jakie są Wasze doświadczenia z pierwszą pracą, a także jakie są Wasze najbliższe plany?
41 komentarzy
powodzenia w konkursie Dorota! :) o remontach nie podpowiem, ale chętnie poczytam o nich u Ciebie! Na razie wynajmujemy mieszkanie więc przed nami bardziej miękkie, dekoracyjne zmiany :)
Dzięki Kasiu! :) No tak, nie ma co inwestować w wynajmowane mieszkanie. Jak już będziecie „na swoim”, to będziesz mogła zaszaleć. :)
Lubię takie lekkie wpisy. Przy okazji mogę wrócić do artykułów, które mnie zaciekawią. Ja mam za sobą pierwszy miesiąc w pracy na własny rachunek. Wiem, że przed mną jeszcze wiele wyzwań, ale czuję, że to moja bajka :)
No właśnie dawno nie było czegoś takiego luźnego i przyznaję, że tęskniłam za takimi wpisami. Gratuluję własnej działalności, a można wiedzieć co robisz? Pochwal się trochę! :)
Po wielu bojach i poszukiwaniu swojego miejsca zajęłam się projektowanie wnętrz :)
O super! Dobrze wiedzieć, może będę potrzebowała jakiejś fachowej porady. Ale to na spokojnie, zanim zbiorę się do remontu kuchni, może minąć kolejny rok. :-)
Ha ha w takim razie zapraszam serdecznie :)
Dorota, fajnie, ze zglosilas swojego bloga do konkursu, to nic nie kosztuje, a ja mam przeczucie, ze daleko zajdziesz. Jezeli w tym roku bedzie mozna glosowac z zagranicy (w zeszlym nie mozna bylo), to masz na pewno jeden glos spoza rodziny. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziękuję Beatko <3
Zaczyna mi się podobać ten cykl „Small Talk” – wcześniej jedynie obserwowałam, ale postanowiłam włączyć się do rozmowy :) Właśnie skończyłam czytać Twój artykuł odnośnie wskazówek przy szukaniu pierwszej pracy. Sama od pół roku pracuję w instytucji publicznej, czyli budżetówce (i jest to moja pierwsza praca na etacie). Nie jest to praca marzeń, opłacana jest ona nawałem pracy i przez to ogromnym stresem. Na dodatek, wykonanej pracy nikt nie docenia. To nie jest to, co ostatecznie chciałabym robić, mimo że skończyłam studia w tym kierunku. Od dłuższego czasu biję się z myślami, co zrobić i chcę coś zmienić, ale nic się nie zmienia.
PS. Super, że zgłosiłaś bloga to konkursu! :)
Cieszę się włączyłaś się do rozmowy. Rozumiem co czujesz, gdy ja pracowałam w Urzędzie, nie było lekko, często trzeba było zostawać po godzinach, czy pracować w weekendy. Niektórzy chwalą sobie pracę w budżetówce ze względu na dodatkowe przywileje finansowe (dodatki stażowe, wakacje pod gruszą, trzynastki) i pewną stabilizację. Mnie jednak ciężko było się tam odnaleźć. Warto zdobyć takie doświadczenie, choćby po to, by poznać co tak naprawdę chcemy robić, a czego nie. Pamiętaj, że każde doświadczenie wnosi coś nowego do naszego życia i z pewnością kiedyś się przyda. Może warto jednocześnie przeglądać ogłoszenia o pracę, a nuż trafi się coś lepszego?
Owszem, stabilizacja jest ok, ale nie wtedy, gdy to, co robimy, nie jest tym, co chcemy robić. Wtedy ta stabilizacja nawet nie cieszy. Cieszę się z tej pracy z jednego powodu – że mam okazję zaznajomić się z prawem w praktyce, zobaczyć, jak to funkcjonuje w rzeczywistości, a nie tylko w teorii. Ogłoszenia o pracę przeglądam już od dłuższego czasu, codziennie przesyłam cv – mam nadzieję, że w końcu coś się ruszy i uda mi się zmienić miejsce pracy :)
Na pewno się ruszy! Powodzenia! :-)
Small Talk – świetna sprawa, bardzo dobrze czyta się Twoje słowa w tak lekkim wydaniu. :) Z prywatnością na blogu wciąż się „mocuję” – staram się nie podawać zbyt wielu informacji, jednocześnie chciałabym być autentyczna i szczera w tym, co piszę. Wiele odsłaniam, ale chyba nie zbyt wiele… ;) Szczerze to nie wiem, czy zmiana wizualna Twojego bloga jest niezbędna – lubię bardzo tu zaglądać, bo jest czysto, przejrzyście i tak „profesjonalnie”, ale potrafię zrozumieć potrzebę zmian (szczególnie na wiosnę). Pierwsza praca? Kiedy to było?! Podejmowałam się różnych zajęć – praca sezonowa w Anglii po 12 h w fabryce i temp. zbliżonej do 0, praca w butiku z ekskluzywną odzieżą, praca na budowie (!), w pizzerii, jako konsultant telefoniczny… Mogłabym tak jeszcze trochę wymieniać. :D To wszystko spotkało mnie podczas studiów, a tuż po obronie znalazłam pracę związaną z moim wykształceniem i tak mija już czwarty rok. Chyba mogę stwierdzić, że miałam dużo szczęścia, ale nie żałuję żadnych z tych poprzednich doświadczeń – nauczyło mnie to pokory, znam wartość pieniądza i wiem, co to ciężka praca, dlatego cenię tę obecną.
Rzeczywiście sporo tego było. Myślę, że dzięki temu nie miałaś problemu ze znalezieniem pracy po studiach.
Co do prywatności w sieci, mam podobne spostrzeżenia. Autentyczność jest siłą bloga, dlatego staram się pisać zawsze na podstawie moich doświadczeń, ale warto postawić pewne granice.
PS Dziękuję za miłe słowa o blogu. :-)
Ja też ostatnio sporo myślę o granicy prywatności w internecie. Sama z pisaniem o tym co złe mam problem, bo w takich sytuacjach nigdy nie mam ochoty na pisanie, nie mogę zebrać słów na żaden temat. A gdy zły czas minie, to patrzę z optymizmem w przyszłość i już nie chcę do tego wracać. Właśnie taka jestem i trudno byłoby mi to zmienić.
Trzymam kciuki za Twój udział w konkursie. Startowałam raz i jednak proszenie o głosy nie jest dla mnie. Nie widzę w tym nic złego, ale sama zwyczajnie o tym zapominałam :D
Też tak mam, że jak coś się niedobrego dzieje, nie mam ochoty na pisanie, ale przeważnie piszę. To mnie odstresowuje i pozwala zająć myśli. Muszę jednak przyznać, że jak przeczytam taki szczery post, opisujący także te trudne momenty, autorka staje się dla mnie dużo bliższa, bardziej dostępna. Przecież życie nie składa się z samych wzlotów.
Co do konkursu, to podchodzę do niego zupełnie na luzie. Jak będzie, tak będzie. :-)
Super, że się zdecydowałaś brać udział w konkursie na Blog Roku! Należy Ci się wygrana :) trzymam kciuki! :))
Dziękuję! :-)
Popieram! Mam nadzieję, że wygrasz! :)
Dziękuję! Byłoby miło, choć wątpię by tak się stało. Najpopularniejsza kategoria, mnóstwo zgłoszonych blogów, będzie ciężko. Ale cudownie czytać takie słowa! :-)
W blogowaniu, chyba jak w życiu, odsłaniamy mniej lub bardziej naszą prywatność oceniając stopień zażyłości z rozmówcą. Ten internetowy jest zmienny, nie do końca rozpoznany, nieobliczalny i stąd sam wolę wyznaczyć sporo większy stopień asekuracji niż narażać bliskich na odarcie ich z części prywatności, z trudnymi do przewidzenia konsekwencjami i zawsze możliwym, bolącym hejtem.
Poza przypadkami, uprawianego tu i ówdzie, niezdrowego blogowego ekshibicjonizmu, pewnie taki stan rzeczy już pozostanie. Cóż, takie życie, albo bardziej – taki internet.
Cieszę się, że bierzesz udział w konkursie. Masz już obiecany zagraniczny głos Beaty i teraz mój, krajowy. Czy to nie piękny początek?
Zdecydowanie! Dziękuję. :-)
Gdy przeczytałam, że chcesz coś zmienić w blogu od razu pomyślałam sobie: nie rób tego. Prowadzisz naprawdę świetnego bloga, ze wspaniałą szatą graficzną, pięknymi zdjęciami. Jest czysto, schludnie i zawsze poprawnie. Twoje wpisy czyta się z przyjemnością, to samo dotyczy oglądania zdjęć. Będę głosować na Ciebie w konkursie i trzymać kciuki za wygraną! Pozdrawiam gorąco!
Bardzo dziękuję za Twoje uwagi odnośnie szablonu, też jestem do niego przywiązana i muszę dobrze przemyśleć decyzję. W końcu zdanie Czytelników jest dla mnie najważniejsze. :)
PS Strasznie się cieszę z Twojego głosu! :)
Odsłanianie się prowadząc jakąkolwiek działalność w internecie jest nieuniknione, ale osobiście nie jestem zwolenniczką ukazywania niemal wszystkiego. „Big Brother” sprawdza się tylko do pewnego momentu i myślę, że osoby, które mają później problem z natrętami dobrze o tym wiedzą. Myślę, że wszystko trzeba robić z głową i pamiętać, że istnieją programy dzięki którym ktoś może zgromadzić o nas dane ze wszystkich portali na których się udzielamy, a później wyśpiewać to nam radośnie w twarz. Dlatego traktowanie bloga jako intymny pamiętnik, to dla mnie za dużo…
Racja, zebranie danych o kimś, kto jest aktywny w sieci, a blogerzy są, nie jest trudne. Warto być ostrożnym, aczkolwiek nie można żyć w strachu. Ten „złoty środek” chyba jest najlepszy.
Mowa, że tak. Strach lepiej zostawić sobie na oglądanie horrorów:)
Sama często zastanawiam się nad kwestią prywatności w sieci. Z jednej strony przecież to mój blog i moje miejsce w sieci, a z drugiej wchodzą tam inni, często zupełnie obce osoby, które nie mają ochoty czytać o prywatnych rozterkach każdej blogerki i blogera po kolei. Moim zdaniem, trzeba w tym wszystkich znaleźć złoty środek. Pisać o rzeczach, które Cię inspirują i które przysłużą się czytelnikom, a jednak w każdym poście zawierać odrobinę siebie – własnych uczuć, przemyśleń na dany temat. Czasami odbiegam od tej zasady i piszę dokładnie to, co w duszy mi gra. Nie uważam, żeby to było coś złego. Skoro ludzie Cię czytają i z chęcią wracają na Twoją stronę, wydaje mi się, że kiełkuje w nich naturalna ciekawość, kto tam znajduje się po drugiej stronie ekranu komputera i odpowiada za te posty :)
Ja myślę, że właśnie na blogach szukamy autentyczności. To osobowość autora nas przyciąga. Media tradycyjne powinny być obiektywne, blogerzy mogą pozwolić sobie na emocjonalność. Czytelnicy lubią czytać wpisy, które oparte są o prawdziwe doświadczenia, są dzięki temu bardziej wiarygodne. Jednak nie powinniśmy odsłaniać wszystkich kart. Warto chronić prywatność bliskich osób, chyba że chcą być częścią blogowego świata. Muszę przyznać, że znacznie lepiej czyta mi się posty, które bazują na przeżyciach autora, niż te pozbawione osobistych przemyśleń i wątków. :)
Granica prywatności zależy od Ciebie, to znaczy: od danej osoby w sieci. Według mnie, każdy taką granicę powinien sobie sam ustalić. Kiedy dla blogerki z Un-Fancy (w odnośniku w poście masz literówkę) będzie w porządku to, że inni wiedzą o jej problemach, dla mnie np. byłoby to niekomfortowe. Wierzę, że ludzie są z reguły dobrzy i nie chcą zrobić komuś krzywdy, jednak zdaję sobie sprawę, że różnie może być.
W blogach szukam raczej ukojenia, pozytywnych emocji, motywacji, tak jak Ty i nie jestem pewna, czy dobrze by mi się czytało o problemach. Mam wrażenie że to byłby masochizm, szczególnie że jestem dość wrażliwa. Na pewno miałabym pewien dysonans. Nie wiedziałabym, jak zareagować.
Podsumowując: moim zdaniem granicę swojej prywatności ustala dana osoba sama dla siebie, jednakże na blogu, nie wiedziałabym jak zareagować na pokazanie bolesnych doświadczeń itd. To temat raczej rzeka, niekoniecznie small talk ;).
Na pewno temat jeszcze do przemyślenia… (I widzę, że sporo osób ma w stosunku do tego trochę inne zdanie)
ja w ostateczności zrezygnowałam z jasnej kuchni, styl skandynawski ma co drugi mój znajomy a ja chciałam mieć jednak coś bardziej nietypowego :) słoneczno -żółte kafelki+szare fronty mebli z jasnym blatem i środkiem, wyszło na prawdę super :) Jako że kuchnia jest mała zrezygnowaliśmy z miejsca na siedzenie a zainwestowaliśmy w szafki, układ w podkowę+ szafki wiszące tylko na jednej stronie żeby nie przyciemnić pomieszczenia. Jeśli planujesz halogeny zwróć uwagę żeby były montowane nad blatem a nie nad wiszącą szafką :P
Dzięki za sugestie. Teraz tak mam montowane oświetlenie i rzeczywiście jest to dobra opcja. Ja bardzo lubię styl skandynawski, przynajmniej muszą być białe meble. To nic że wszyscy teraz tak się urządzają. Jestem ciekawa jak wygląda Twoja kuchnia. Masz może zdjęcie?
Prowadzę blog kulinarny i od pewnego czasu waham się, czy powinnam pisać tylko o przepisie czy także o moich przemyśleniach i tym co się u mnie dzieje. Zauważyłam jednak, że lubię czytać takie bardziej osobiste wpisy. Po przeczytaniu Twojego cyklu na temat blogowania postanowiłam rozpocząć na swoim blogu bardziej osobisty cykl wpisów okolokulinarnych dzięki któremu mam nadzieję moi czytalnicy poznają mnie bliżej. Granicę jednak wyznacza moja rodzina. Nie potrafilabym wstawiać na bloga zdjęć mojego męża czy synka.
Fajnie, że zdecydowałaś się wprowadzić też inne okołokulinarne posty, myślę że dla czytelników, którzy regularnie Cię czytają, jest to fajny dodatek. :)
Jestem z tych osób, które uważają, że wszystko powinno zawierać się w jakichś tam normach – ważna jest równowaga – dlatego na blogu moim zdaniem autor powinien pisać zarówno o radościach, jak i smutkach. Lubię taki typowy lifestyle, lecz jednak z przewagą pozytywnej nuty, by czytelników nie zdołować, ani nie przerazić :)
Ja obecnie idę na VI semestr (przedostatni) na mojej uczelni i potem mam nadzieję zostać inżynierem. Nie wiem jeszcze czy pójdę na drugi stopień po magistra, lecz jeśli tak zrobię, to na pewno zaocznie. Chcę już zacząć pracę za rok. Lepiej zbierać różne doświadczenia wcześniej. Koniecznie przeczytam także Twój post o szukaniu pracy! Fajna inicjatywa, takie wymienianie się postami i wpisy gościnne :)
Ja też lubię, gdy na blogu panuje pewna równowaga. Czasem ten perfekcjonizm i lukrowane życie na blogach potrafi człowieka zdołować, bo przecież w rzeczywistości, życie jest taką sinusoidą, z sukcesami i porażkami, z lepszymi i gorszymi dniami. Myślę, że dobrze jeśli od czasu do czasu pojawi się jakiś post, w którym pojawiają się nasze dylematy, czy nawet trudne doświadczenia.
Moim zdaniem granicę wyznaczamy my sami i to tyczy się życia prywatnego, jak i tego „internetowego”. Jedni nie mają problemu z pisaniem o sobie, rodzinie i życiu prywatnym (wspominając Caroline), a drudzy kurczowo trzymają się wyznaczonej granicy prywatności. Jesteśmy różni i to sprawia, że jest taka różnorodność w czytaniu lub oglądaniu twórców w sieci. Odbiegając od tematu, bardzo podoba mi się taka forma postów i kontaktu z Tobą! :)
Dzięki! Też lubię taką luźna pogawędkę z Czytelnikami. :)
Kwestie prywatności w sieci to, moim zdaniem, indywidualna kwestia. To trochę jak ze znanymi osobami – są takie jak Benedict Cumberbatch czy Tom Hiddleston (yaaaaay), którzy nie gadają o swoim życiu rodzinnym i jest Kim Kardashian, która zaprasza nas nawet do swojej sypialni.
Zakładając bloga, bez względu na osobiste pokłady pokory i zwątpienia w swoje zdolności (;P), warto zakładać, że ktoś na niego trafi, że w miarę upływu czasu liczba czytelników będzie rosnąć itd. Warto zadać sobie pytanie, czy osobiste posty pełne żali do szefa z pracy czy relacje z nieudanej randki to to, co ci ludzie mieliby zobaczyć. Przede wszystkim, czy szef albo potencjalny ukochany byliby szczęśliwi?
Oczywiście są różne sytuacje, tak jak ta, o której wspominasz. Autorka Un-fancy szczerze wyjaśniła powód swojej nieobecności na blogu. I to jest ok. Pisanie o emocjach jest ok, jeżeli idzie z tym związany konkretny przekaz.
Na moim blogu nie ma ani jednego typowo prywatnego posta, chociaż od czasu do czasu wtrącę co nie co o sobie, celem wyjaśnienia jakiegoś dziwnego neologizmu czy powiedzenia :P Ah, no i raz, nie mając pomysłu, popełniłam „Cierpienia młodego copywritera”. Hehe…przyznam bez bicia – to jeden z moich ulubionych wpisów :P
Też mam z tym dylemat. Jednego dnia chciałabym wylać na blogu wszystkie żale, czy opowiedzieć niezwykłe historie , które przydarzyły mi się w życiu. Drugiego mam wrażenie, że i tak nikogo nie będzie to obchodziło..