Jeszcze kilka lat temu, zanim na dobre zainteresowałam się slow fashion, moja szafa przypominała jakieś pobojowisko. Były w niej rzeczy, których nie nosiłam, bo czekały aż schudnę. Po ciąży już nigdy nie wróciłam do dawnego rozmiaru, mimo że moja waga była niewiele wyższa niż przed ciążą. Zmieniła się nieco budowa, biodra stały się szersze, brzuch już nie był taki płaski i ubrania sprzed ciąży, szczególnie te dopasowane, były po prostu za małe. Dziś już ich nie mam, natomiast wtedy trzymałam je na inne czasy. W mojej szafie były także ubrania na specjalne okazje, które tych okazji się nie doczekały. Były także ubrania kiepskiej jakości, z poliestru lub akrylu. Mimo że zawsze starałam się kupować dobrej jakości ubrania, wtedy patrzyłam głównie na markę, a nie na metkę ze składem materiału. Miałam zaufanie do kilku marek i to głównie tam się zaopatrywałam. A przecież doskonale wiemy, że w każdym sklepie, nawet tym z ubraniami z wyższej półki cenowej, zdarzają się rzeczy wykonane z akrylu i poliestru.
Dziś jest zupełnie inaczej. Nie ma sytuacji, która jakoś szczególnie by mnie zaskoczyła i w popłochu leciałabym na zakupy. Musiałaby to być bardzo szczególna okazja, wymagająca specjalnego dress code’u, na przykład długiej, eleganckiej sukni, której nie mam. I nie zamierzam kupować, bo takie sytuacje w ogóle się nie zdarzają. Nie potrzebuję eksponatów w szafie, które tylko czekają na swoją kolej. Wolę ubrania praktyczne, które mogę nosić na co dzień.
Moja szafa nie jest idealna, ale jest w porządku. Nie dążę do ideału, bo przecież nasz styl ewoluuje, zmieniają się nasze aktywności, potrzeby i gust. Nie chcę za każdym razem gdy pojawi się nowy trend, uzupełniać garderoby o rzeczy, które aktualnie są na topie, ale kieruję się w stronę klasycznych fasonów. Sytuacje, w których mówię, że nie mam się w co ubrań i bezradnie rozkładam ręce przed pełnymi półkami praktycznie nie mają już miejsca. Oczywiście zdarzają się błędy zakupowe, ale już bardzo rzadko i przeważnie wychodzą po jakimś czasie. Wybieram rzeczy z dobrych materiałów, ale nie jestem w stanie przewidzieć jak zachowają się w trakcie noszenia. Model modelowi nie równy i w ramach jednej marki mam rzeczy, które się świetnie sprawdziły i takie, które okazały się porażką.
Jak zatem zbudować swoją garderobę, by cieszyła oko i byśmy nigdy nie miały problemów z doborem stroju, a jednocześnie nie kupowały dużej liczby ubrań? Podstawową kwestią jest tak zwana baza. To ubrania, które stanowią podstawę naszej garderoby. Mogą być uzupełnienie o sezonowe hity, dodatki lub tańsze rzeczy, średniej jakości, które nie przetrwają kilku sezonów. Na takie charakterystyczne dla danego trendu ubrania i dodatki nie warto wydawać fortuny, bo w przyszłym roku lub za dwa będą niemodne.
Stwórz bazę skrojoną pod Twoje potrzeby, aktywności i wyczucie stylu
Nie ma uniwersalnej bazy. To że jakaś osoba poleca inwestować w białe koszule, trencze, cygaretki i szpilki, nie znaczy, że te ubrania mają stanowić podstawę naszej garderoby. Tworzymy bazę w oparciu o nasze preferencje, aktywności, poczucie stylu. To my w tych ubraniach będziemy chodzić. Inne rzeczy wybierze młoda mama, która stawia przede wszystkim na komfort, miękkie tkaniny, które można często prać, a inne osoba, którą obowiązuje dress code w pracy. Druga sprawa to nasze poczucie stylu. Nie każdy lubi białe koszule. Dla jednych ciekawe będą męskie oversizowe koszule, inni wybiorą wzory, a jeszcze inni w ogóle zrezygnują z koszul, bo źle się czują w kołnierzyku.
Wybierając się na zakupy zawsze zadaję sobie pytanie: Czy ja w tym będę chodziła? Czy to jest w moim stylu? Nie wybieram ubrań tylko dlatego, że poleca je inna blogerka. Ona w nich świetnie wygląda, ja już nie muszę. Bo jeśli źle czuję się w swoich ubraniach, nigdy nie będę w nich wyglądała dobrze.
Określ kolory, które są dla Ciebie korzystne i ogranicz ich ilość
To bardzo istotna sprawa, która dostarcza nam najwięcej wątpliwości. Czasami trudno samemu jednoznacznie stwierdzić, które kolory nam pasują. Ideałem byłoby poddać się analizie kolorystycznej u stylistki. Wiele osób poleca bloga getthelook, gdzie taką analizę możemy przeprowadzić internetowo. Przez długi czas wydawało mi się, że czarny to jest tak uniwersalny kolor, że będzie pasował każdemu i w mojej szafie znalazło się sporo czarnych rzeczy. Jednak total black w moim wykonaniu nie wygląda najlepiej i muszę go czymś przełamywać przy szyi, żeby wyglądać dobrze. Dziś częściej sięgam po granat, szarości i beże. Ale wprowadziłam też do mojej szafy zgaszony róż. Jeśli chcecie na własną rękę ustalić jakie kolory Wam pasują, zacznijcie od sprawdzenie w jakich barwach jest Wam lepiej. Czy są to ciepłe, czy chłodne odcienie? To bardzo ułatwia zadanie. Dopiero potem zaczęłam szukać dla siebie konkretnego typu urody. Czasami intuicyjnie wybieramy kolory, które są dla nas najlepsze.
Dużym przeskokiem w budowaniu mojej garderoby było ograniczenie kolorów w szafie. Skupiłam się na kolorach bazowych, a dopiero z czasem zaczęłam dokładać do nich kolory uzupełniające w taki sposób, by wszystkie pasowały do siebie nawzajem. To podstawa budowania harmonijnej garderoby.
Wybieraj dobrą jakość
Ubrania, które stanowią podstawę naszej garderoby powinny być jak najlepszej jakości. Nosimy je najczęściej, są naszą wizytówką i chcemy by przetrwały z nami lata. Wybieram raczej proste fasony, bez aplikacji i detali charakterystycznych dla danego trendu typu naszywki, napisy, hafty, rozszerzane rękawy, kokardy i wiązania. Takie klasyczne modele opierają się modom. Warto wydać na nie więcej. To może być porządny wełniany płaszcz, dobrej jakości dżinsy, bazowe t-shirty, proste wełniane swetry, koszule, marynarki, kurtka skórzana. Jeśli śledzimy trendy i chcemy by w naszej szafie pojawiały się elementy charakterystyczne dla danego sezonu, to możemy zdecydować się na tańsze rzeczy z popularnych sieciówek. Miejmy wtedy świadomość, że prawdopodobnie nie zostaną z nami na długo. Pamiętajmy też, że dodatki są po to, by móc dodać naszym prostym stylówkom nieco pikanterii. Torba w mocnym kolorze, kolorowa chusta, kolczyki, a nawet makijaż potrafią zdziałać cuda.
Uzupełniaj garderobę powoli
Jeśli już mamy obraz tego jak ma wyglądać nasza baza i brakuje nam kilku elementów, nie warto spieszyć się z zakupami. Spiszmy sobie listę rzeczy, których potrzebujemy i kupujmy je stopniowo, w miarę naszych możliwości finansowych i tego co aktualnie pojawia się w sklepach. Pamiętajmy, żeby nie iść na kompromisy. Jeśli szukamy szarego sweterka w serek, który będzie dobrze komponował się sam, jak i pod marynarkę, nie kupujemy golfu, okrągłego dekoltu lub swetra w innym kolorze, bo akurat jest w dobrej cenie. Poczekajmy, znajdziemy taki, który jest nam potrzebny. Cierpliwość w tym przypadku bardzo się opłaca. Wielokrotnie w przeszłości doświadczyłam sytuacji, gdy kupiłam coś, co nie do końca spełniało moje wymagania, a za kilka tygodni natknęłam się na mój ideał. Niech impulsem do zakupów nie będą też wyprzedaże. W ogóle nie robię zakupów w okresie wyprzedaży. Nie przeglądam zakładek SALE, jeśli nie mam konkretnych planów zakupowych. Wykorzystuję wyprzedaże wtedy, gdy mam już upatrzoną rzecz, a pierwotna cena jest dla mnie zbyt wysoka. Wtedy cierpliwe czekam na obniżkę, licząc się z tym, że po jakimś czasie mój rozmiar może zniknąć ze stanu.
Określ swój uniform
Uniform to nic innego jak nasz najbardziej ulubiony zestaw ubrań. Bardziej chodzi tutaj o formę, niż o konkretne rzeczy. Emmanuelle Alt (redaktor naczelna francuskiego Vogue’a) jest świetnym przykładem osoby, która ma określony uniform. Są to wąskie spodnie rurki, często cygaretki i luźna męska koszula lub t-shirt plus dłuższa, taliowana marynarka. W moim przypadku będą to wąskie rurki i oversizowe góry – t-shirty, luźne swetry. W takiej sylwetce czuję się najlepiej. Warto skupić się też na detalach typu dekolt (w serek lub okrągły), nogawki spodni (proste, rurki, zwężane ku dołowi, do kostki), koszule (taliowane, luźne), sukienki (o linii A, princeski, tuby) itd.
Sweter Arket – podobny GAP
Jeansy Levi’s
Botki Zara – podobne KIOMI i Brenda Zaro
Płaszcz Maxima – podobny Marc O’Polo
Torebka – Modalu England
Idąc na zakupy warto mieć ze sobą listę rzeczy, których potrzebujemy, a także ściągę naszych preferencji dotyczących kolorów, fasonów, materiałów. Przynajmniej na początku. Potem już intuicyjnie kierujemy swoje kroki do wieszaków z ubraniami w naszych kolorach i krojach. Pamiętajmy też, że możemy robić odstępstwa od reguły i sprawdzać nowości. Nie musimy być przykute do tego co ustaliłyśmy, bo może okazać się, że omijamy jakiś rodzaj ubrania, w którym wyglądałybyśmy zjawiskowo. Ja robię czasami takie wyjątki i przymierzam rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Starajmy się jednak nie podejmować decyzji o zakupie od razu. Zróbmy sobie zdjęcie w przymierzalni i sprawdźmy, czy w naszej szafie znajdą się ubrania i dodatki, które będą do niej pasowały.
Jestem ciekawa na jakim etapie budowania własnej szafy jesteście. Czy macie w niej bazę ubrań, do której chętnie wracacie? Czy są na Waszej liście zakupowej rzeczy, które chcecie uzupełnić? I na co zwracacie szczególną uwagę tworząc bazę ubraniową?
21 komentarzy
Bez listy zakupów już nie wychodzę z domu. Niezależnie czy to kosmetyki, artykuły spożywcze czy ubrania. Najbardziej nie lubię zakupów odzieży, dlatego coraz mniej mam problem z jej nadmiarem. Kiedy zaś kupuję, zawsze wcześniej mam w głowie obraz tego, czego chcę. Potem analizuję skład i upewniam się, że będzie pasować do kilku rzeczy na raz. Twoim swetrem z kolei zachwycam się ilekroć go widzę :)
Ja jestem jakąś zepsutą kobietą, ponieważ mimo, że wcale się nie ograniczam to ciągle mi szkoda pieniędzy na ubrania, jak się podniszczą albo „wyrosnę” po prostu wyrzucam je bez żalu :) Ciągle chodzę w czarnych rurkach, tylko latem robię odstępstwa. Jak kupowałam inne dżinsy i tak w nich nie chodziłam. Do tego uwielbiam luźne koszule w różnych nierażących kolorach i je również kupuję. W pracy nie obowiązuję mnie strój oficjalny, więc nie muszę się przejmować. Z drugiej strony taka koszula pasuję i na elegancki obiad i jak przyjedzie niespodziewanie klient i jak na produkcję muszę iść to też nie wygląda śmiesznie :) Nienawidzę kupować sukienek i spódniczek, ponieważ wiem, że zazwyczaj tylko zawalają mi szafę, ale czasem trzeba na niektóre okazję :) W mojej garderobie pomaga mi wewnętrzny sknerus :)
Super instrukcja! W Twojej stylizacji zakochałam się w płaszczu – uniwersalny i do wszystkiego pasuje.
Najważniejsze, że dokładnie wiesz, jak chcesz wyglądać i co powinno znaleźć się w Twojej szafie. :)
W ostatnim roku moja szafa wzbogaciła się o wiele dobrych, bazowych ubrań i na tę chwilę wydaje mi się, że mam wszystko, by wyglądać całkiem dobrze (podobnie jak Ty, nie dążę do wyśrubowanego ideału). Jednak podczas uzupełniania garderoby zdarzyło się kilka wpadek, a podsumowanie wydatków na ciuchy było jednym z impulsów, by wstrzymać się z dokupowaniem nowych przez dłuższy czas. Nie chodzę do sklepów, unikam ich także w Internecie. Rzeczy, które mogłyby uzupełnić szafę, zapisuję na liście (jest na niej m.in. taki biały sweter jak Twój). Jestem ciekawa, jaki będzie mój stosunek do ubrań po rocznym poście zakupowym? I czy nadal będę chciała zapisanych na liście ubrań? Niemniej jednak taki mój post jest możliwy właśnie dzięki dobrze skomponowanej bazie. Mam się w co ubrać, a przez to, że jest ponadczasowa, nie czuję, żebym odstawała od społeczeństwa :)
Też rozważam przeprowadzenie sobie detoksu zakupowego, może nie rocznego, ale kilku miesięcznego. Zawsze dobrze zrobić sobie coś takiego w momencie, kiedy czujemy się przytłoczeni nadmiarem ubrań, mamy problem ze skompletowaniem zestawów, a mimo to wciąż kupujemy nowe rzeczy. No i taki detoks może nieźle podratować nasz budżet. :) Ale tak jak piszesz, trzeba mieć dobrze skomponowaną bazę, by nie okazało się, że odliczamy dni do zakończenia detoksu, a potem od razu wpadamy w szał zakupów. :) Powodzenia!
Świetny wpis :) Ja jestem dopiero na początku budowania swojej bazy, ale Twoje rady są niezastąpione :) Będę wracać do nich :)
Ja mam wrażenie, że moja szafa składa się wyłącznie z bazy :)
Zgadzam się że ubrania z naturalnych materiałów, jeśli się o nie odpowiednio dba są na lata, ale nie demonizowałabym ubrań z sztucznych tworzyw, mam kilka bluzek z poliestru, swetry z mieszanki akrylu z wełną i służą mi bardzo dobrze kilka lat i nic się z nimi strasznego nie dzieje po wielokrotnych praniach i noszeniu :)
Dodatek poliestru akceptuję, może służyć tkaninie oraz 100% poliestru/poliamidu w odzieży sportowej i specjalistycznej. Natomiast akrylu nie cierpię i unikam jak ognia.
Myślę, że na początku w ogóle najważniejsze jest to, żeby osiągnąć jakąś dojrzałość emocjonalną i potrzebę by taką bazę tworzyć. To też chyba troszkę przychodzi z wiekiem. Kiedy byłam nastolatką nikt nie myślał o bazie, ponadczasowości, a o tym by na szkolną dyskotekę założyć coś nowego, bo koleżanki też będę coś nowego zakładały. Na szczęście troszkę się trendy też zmieniają, wchodzi moda na minimalizm i to pomaga wybierać jakość, a nie ilość :)
Aktualnie moja baza jest na tyle spójna i określona, że nie potrzebuję już listy zakupów etc. Wchodząc do sklepu czy robiąc zakupy online wiem czego potrzebuję, w czym się dobrze czuję, w czym dobrze wyglądam… Na tyle poznałam siebie i swoje potrzeby, że pierwsza od lat sukienka (kupiona online) okazała się strzałem w dziesiątkę :) I za nią z pewnością pojawią się następne :)
Wciąż jednak mam punkty do odchaczenia na swojej „wishlist”, ale dzięki lekturze na Twoim blogu są to bardzo spójne i nie odstają od całości mojego wizerunku, potrzeb i aktywności.
Mogę powiedzieć: kawał dobrej roboty za nami :)
Super Kasiu! Bardzo cieszę się, że moje wpisy się przydały. Ja listę robię przed każdym sezonem, nie lecę od razu na zakupy, uzupełniam stopniowo, czasami coś wykreślam. Muszę sobie wszystko spisać, bo na zakupach zapominam co jest mi potrzebne, co grozi kupieniem czegoś innego. ;) Zresztą ostatnio dużo bardziej wolę kupić coś przez internet, niż biegać po galeriach. :)
Cały strój idealnie na Ciebie skrojony, aż miło się patrzy ;)
Dziękuje! <3
Prawdę powiedziawszy moja baza ubraniowa zbudowała się właściwie sama :) Okres modowych eksperymentów i szaleństw mam już za sobą. Wyrosłam z kupowania ubrań, które wypada mieć w szafie, a w których nie czułabym się dobrze. Jeśli kupuję koszule, to zazwyczaj o rozmiar za duże, bo w takich czuję się dobrze i łatwo je fantazyjnie zawiązać, jeśli wkładam marynarkę, to lubię zestawić ją z prostym, bawełnianym t-shirtem, uwielbiam bluzy sportowe i koszulki ze śmiesznymi napisami oraz trampki – mam całą kolekcję i nie mam zamiaru zamieniać ich na ołówkowe sukienki i szpilki. W pewnym momencie odkryłam, że wyglądam i czuję się dobrze dopiero wtedy, gdy ubrania, które noszę są wygodne, nie krępują ruchów i gdy nie muszę się zastanawiać czy sukienka dobrze leży, a kołnierzyk się nie zagiął. Zniknął całkowicie problem typu „nie mam się w co ubrać”, bo większość rzeczy w mojej szafie pasuje do siebie, coraz rzadziej też chodzę na zakupy, by uzupełnić garderobę – mam wszystko, czego potrzebuję. Krótko mówiąc – mój styl pasuje do mnie i życia, jakie prowadzę, i to chyba jest mój przepis na dobrze zaopatrzoną szafę ;)
wpis bardzo przydatny i merytoryczny:) mam jednak mała uwagę co do przedstawionej stylizacji: nie powinnaś zakładać butów na cienkiej szpilce. Dla Ciebie bardziej odpowiednie będą buty na słupku ponieważ masz masywną łydkę. a płaszcz, sweterek i torebka- boskie!
Zgadzam się co do szpilek. Natomiast bardzo podobaja mi sie ubrania autorki bloga. To taka klasyka w dobrym guscie.
Poza butami dla mnie jeszcze coś nie tak jest z płaszczem. Tzn jest za szeroki w ramionach i wydaje mi się że taka klasyczna dyplomatka powinna być dopasowana – pod spód jedynie cienki sweter z merino albo koszula. W tej stylizacji lepszy byłby płaszczyk oversize. Ciekawe jak wygląda zapięty? Przepraszam, że tak krytycznie ale może sama zobaczysz to na fotkach.
Moją bazą (zimą) są obcisłe doły- ciemne dżinsy i czarne rurki, a także wszelkie swetry. Lubię te o luźniejszym kroju. Zdecydowanie odrzuca mnie od koszul czy marynarek, szukam po prostu ciepłych, miękkich splotów. Zwracam uwagę na skład, który przekłada się na jakość ubrania. Na ten sezon upolowałam kilka niezniszczalnych swetrów w sh, których skład jest milion razy lepszy niż tych z sieciówek, a cena naprawdę niska :)
Ja chyba przede wszystkim potrzebuję dobrej szafy na początek ;)
Jak to jest,że autorka nie pyta o ocenę,a zawsze znajdzie się ktoś, kto oceni czy skrytykuje? „nie powinnaś?” (sic!)
Jako psycholog powiem tak: najważniejsze, żeby każdy czuł się w noszonych przez siebie rzeczach dobrze i zgodnie ze swoimi upodobaniami :) Dziękuję za bardzo przydatny wpis i pozdrawiam autorkę serdecznie, również Olsztynianka :) PS. Proszę być wierną sobie i nie przejmować się krytyką i nosić te szpilki! :)