Podczas późnych wiosennych porządków, natknęłam się na pewien dokument sprzed 13 lat. Mój umysł skutecznie wymazał z pamięci fakt o jego istnieniu, tym większe było moje zdziwienie kiedy go zobaczyłam. Była to pomięta i pożółkła od starości kartka papieru. Po zapoznaniu się z treścią dokumentu, okazało się, że jest to protokół zdawczo – odbiorczy z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Przypomniałam sobie, że w kwietniu 2000 roku (taka data widniała na dokumencie) użyczyłam swoje najcenniejsze medale, parę zdjęć i 2 identyfikatory na wystawę sportu w muzeum. Po zakończeniu miałam się po nie zgłosić, ale ponieważ wystawa trwała dość długo, a ja w tym czasie byłam ciągle w rozjazdach, wyparłam te przypomnienie z mojej pamięci. Tak więc, gdy natknęłam się na ten dokument zdziwiłam się, ponieważ byłam pewna, że moje cenne skarby przeszłości są schowane głęboko w kartonach w piwnicy. A tu proszę, nie mam ani jednego medalu z Mistrzostw Świata, czy Mistrzostw Europy, moich najcenniejszych zdobyczy.
Postanowiłam działać! Zadzwoniłam pod numer widniejący na dokumencie licząc, że się nie zmienił. Pudło! Jednak korzystając z moich umiejętności obsługi Google, szybko odnalazłam właściwy numer. Odebrał automat i po blisko dwuminutowym wysłuchaniu i przeanalizowaniu wszystkich możliwych opcji, wybrałam sekretariat. Odebrała miła Pani i na moje opowiadania, że mają moje medale, które użyczyłam im 13 lat temu i teraz chciałabym je odzyskać, nie bardzo wiedziała co ze mną zrobić. Poprosiłam więc osobę, która wyraźnie podpisała się na protokole. Po kolejnej minucie wysłuchiwania telefonicznej melodyjki, rozmowa wróciła, niczym piłka odbita od ściany, do sekretariatu. Koniec końców połączono mnie z Działem Historii (dobrze, że nie archeologii), i słusznie bo te wydarzenia to już nawet zamierzchła przeszłość. Natrafiłam na bardzo sympatyczną kobietę, która postanowiła mi pomóc. Jednak gdy usłyszała kto podpisał się na protokole na chwile zamarła, oznajmiając bardzo poważnym głosem:
„Wie Pani, że ta Pani, która wzięła te rzeczy już nie żyje?”
Przepadło – pomyślałam sobie, wszystkie moje medale potwierdzające namacalnie, że zostałam Mistrzynią Świata i Europy, zniknęły w podziemiach Olsztyńskiego Zamku. Zostały tylko zapiski w gazetach i kronikach sportowych. Miła pani oznajmiła mi, niczym prezesi po rozmowach kwalifikacyjnych, że jeśli coś znajdzie to oddzwoni. Zaczęło się niecierpliwe oczekiwanie i rozmyślanie. Czy znajdzie? Przecież muzeum nie wyrzuca takich rzeczy! A może po takim czasie przeszły na jego własność?
Przez kilka dni te myśli nie dawały mi spokoju. Telefon milczał i w mojej głowie gościła już tylko jedna myśl, z którą powoli zaczęłam się godzić. Przepadło, wszystkie trofea zniknęły.
Po 3 dniach od rozmowy, telefon nagle zadzwonił. To był numer z muzeum. Rozmowa była krótka:
Muzeum: Dzień dobry
Ja: Dzień dobry
M: Czy rozmawiam z Panią Dorotą ?
Ja: Tak, słucham.
M: Znalazły się wszystkie Pani medale, jest cała teczka, moja poprzedniczka wszystko dokładnie opisała i zarchiwizowała. Nic nie zginęło, może się Pani zgłosić po swoje rzeczy choćby dzisiaj…
Nazajutrz udałam się do muzeum i otrzymałam białą teczkę z moim imieniem i nazwiskiem panieńskim. Prawie jak za czasów komuny, mieli na mnie jakąś teczkę. Ale nie, w środku był kawałek historii mojego życia…. z resztą zobaczcie sami.
14 komentarzy
jak to czasem człowiek żyje w błogiej nieświadomości… dobrze że się znalazły!!
Dzidka ale to napisałaś! Trzymasz w napięciu do końca :) Dobrze, że medale się znalazły.
Dawno już nikt tak się do mnie nie zwracał :)
Oj, szkoda by było stracić takie skarby. Cieszę się, że udało Ci się je odzyskać ;).
ostatnie zdjęcie spowodowało że mam gęsią skórkę! przypomniały mi się moje własne zmagania, ehh :) a medale mam skompletowane wszystkie w pudle pamiątek, kilka pucharów tylko zostało w rodzinnej miejscowości :)
To znalezisko też obudziło moje wspomnienia. Moje wszystkie puchary i pozostałe medale, są właśnie w rodzinnym domu w piwnicy. Jakoś nigdy nie miałam takiej potrzeby, by wszystko trzymać na półkach. Z resztą, może to nie zabrzmi skromnie, było tego za dużo (kilka sporej wielkości kartonów).
Czyżbyś też trenowała sport walki?
cięzko trenowalas i te medale będa Ci o tym przypominać jak wiele pracy i wysiłku trzeba, by osiagnać szczyt:)
:D takie odkrycia są bezcenne. Podobnie jak i ja-przy przeporwadzce odświerzyłam moje medale i pucharki :) z czasów gdy ręczną i siatkę trenowałam :D
Boże jak ja to kochałam :) do dnai dzisiejszego nie umiem oglądać Szczypiornistów-bo od razu się rozklejam… eh ręczna – kto nie trenował, ten nie doświadczy tego co ja dziś… ta radośc i smutek-tęsknota :(
moja pasja…
Znam to uczucie doskonale, też nie mogę oglądać walk Taekwondo, zbyt duże nagromadzenie wspomnień i emocji.
Świetny tekst, trzymał w napięciu do ostatniej kropki :D Dobrze, że postanowiłaś je odzyskać, będzie czym się chwalić wnukom ;)
Zaskoczyłaś mnie! Gratuluję sukcesów! I cieszę się, że odzyskałaś swoje medale, po takim czasie to jak ponowne otrzymanie nagrody:)
Dziękuję! To prawda, po takim czasie nabrały jeszcze większego znaczenia :)
Nie wiem jak to się dzieje, ale mimo, że często zdarza mi się sprzątac w piwnicy – wertować to co jest w pudlach pokrytych kurzem – natrafiam ciągle na jakies wykopaliska – a to stary śpiewnik z czasów harcerstwa, a to list miłosny od wielbiciela z podstawówki.
Fajnie natrafiać na takie znaleziska z przeszłości. Ponieważ ja się przeprowadzałam parę razy, nie mam już starych zeszytów czy listów, szkoda, chętnie bym powspominała. Ten dokument się uchował na szczęście :)