Zastanawialiście się kiedyś dla kogo kobiety stoją godzinami przed lustrem, przymierzają, pindrzą się, wyginają na lewo i prawo? Dla kogo spędzają u fryzjera 2 godziny płacąc niebotyczne pieniądze za usługę, za którą facet płaci 10-krotnie niższą cenę? Dla kogo chodzą do kosmetyczki poddając się często bolesnym zabiegom i dla kogo wydają fortunę na ciuchy?
Powiecie, że robią to dla siebie, żeby czuć się dobrze same ze sobą, żeby się sobie podobać i być zadbane. Tylko zastanawiający jest fakt, że po godzinach, z niekłamaną radością wskakują w dresy i ciepłe papcie, zmywają misternie wykonany makijaż i dopiero wtedy mogą się zrelaksować. Wtedy czują się dobrze.
Wiec może dla faceta? Dla tego, o którego względy się starają, pewnie tak, ale dla tego, którego już mają, szczerze wątpię. Kobieta jak zdobędzie już faceta, przestaje się dla niego stroić, w domu chodzi w szlafroku, papilotach i wielgachnych gaciach, takich jak Renee Zellweger w filmie Dziennik Bridget Jones.
Ale gdy ma wyjść na kawę z koleżankami, znowu spędza godziny, ba nawet całe dnie dobierając swój outfit. Kobiety ubierają się dla innych kobiet. Odchudzają się, niwelują cellulitis, nawet robią sobie botoks, lifting i liposukcję dla innych kobiet.
Rywalizują między sobą, która ma lepszą sukienkę, buty, torebkę, fryzurę, figurę, cerę, a nawet biust i tyłek. I każda, która stwierdzi, że nie patrzy na to, jak ubrane są inne kobiety, kłamie! Nie ważne jak są ubrani koledzy z pracy, nie ważne jak jest ubrany mąż przyjaciółki i że lepiej prezentuje się od jej męża, ważne by to ona była najlepiej ubraną babką w firmie, na przyjęciu, na spotkaniu rodzinnym.
Gdy okazuje się, że jednak były lepsze, wieczór jest zmarnowany, kobieta wpada w depresję i jedyne co jej pozostaje to przechylić kilka głębszych, by jej atrakcyjność wzrosła. Może też po prostu wyjść, twierdząc, że zabawa była drętwa, a te wszystkie lafiryndy, lepiej ubrane od niej prężyły się jak łanie na widok jelenia.
Co im pozostaje w czasach, kiedy te wszystkie wychudzone, kościste dziewczyny spoglądają na nie z okładek pism o modzie, telewizji, a nawet blogów modowych? Co im pozostaje, jeśli od małego były strojone w różowe sukieneczki z kokardkami, dostawały torebeczki, pierścioneczki i lalki Barbie o wymiarach tak nienaturalnych, że trzeba sobie wyciąć kilka żeber by osiągnąć taką talię. Co im pozostaje? Jak to co! Przerwać tę różowo-cukierkową pętlę, wyjść z domu w dresie, dżinsach, t-shircie, bez makijażu i cieszyć się luzem i naturalnością. Być jak Bridget Jones, z lekką nadwagą, cellulitem, w niezbyt pasujących do siebie ciuchach.
16 komentarzy
dobry tekst!
Niestety nie mogę powiedzieć, że nie jestem pod presją jak patrzę na okładki gazet i te wszystkie piękne, szczupluteńkie modelki. Ale bez makijażu zdarza mi się wyjść z domu;)
Dlatego ja za często nie kupuję tych gazet.
Trochę się zgodzę, trochę nie… pozdrawiam:)
Trochę przeszkadza mi pisanie „kobiety”, mając na myśli ich część, nawet nie większą. Przez to artykuł trochę brzmi jak z Bravo Grill.
Współczuję paniom, które są tak mocno skoncentrowane na swoim wyglądzie.
Nie wiem, nigdy nie czytałam Bravo Girl, ale skoro czytujesz, to pewnie wiesz lepiej. Zastanawiam się, jak mogłabym zamienić słowo „kobiety”. Hmmm….
Bardzo fajny artykuł! :)
A masz swój ideał kobiecości?
Staram się nie mieć, nawet uważam, że nie istnieje takie pojęcie, a jeśli już to jest ono bardzo subiektywne. Kiedyś były rubensowskie kształty, teraz są chude modelki (choć to też chyba przemija).
Dużo prawdy w Twoim artykule. Ja mam w sobie coś takiego, że żebym się nie wiem jak dobrze na jakąś tam okazję ubrała, uczesała i umalowała, to i tak zawsze wydaje mi się, że wyglądam marnie na tle pozostałych kobiet :)
Bo baby są jakieś inne. :P
Myślę, że podobnie jest u facetów, bo przecież każdy chce dobrze wyglądać i się prezentować. Nie ma w tym nic złego póki nie obróci się to w jakąś manię lub zawiść do drugiej osoby.
najlepiej sie jeszcze nie myc i nie depilowac bo po co
Ze skrajności w skrajność? Niezbyt dobry pomysł!
to już chyba level, którego nie ogarniam, Ulu ;D
Chyba kobiety mają to coś w głowie, że chcą się czuć piękne w oczach innych:)