Nie ma co ukrywać, każdy z nas ma czasem takie dni, że ciężko mu się zabrać do zadań, które sobie wyznaczył. O ile są ciekawe, inspirujące i przez nas lubiane, zabieramy się do nich od razu, ale są przecież także takie, które po prostu trzeba wykonać i nie ma w nich nic inspirującego. Dla mnie takimi mało inspirującymi zajęciami jest na przykład sprzątanie w domu – mycie okien, albo zmywanie naczyń (niestety należę do tej nielicznej grupy ludzi, którzy nie posiadają zmywarki). Nie lubię wielu czynności domowych, które muszę wykonywać, ale także tych związanych z moją pracą zawodową. Nawet blogowanie bywa uciążliwe, szczególnie wtedy, gdy czuję się zmęczona i odczuwam brak weny, a post przecież sam się nie napisze.
Potrafię odkładać wiele czynności, ale jeśli mam ustalony deadline, zawsze mieszczę się w terminie, a nawet często wykonuję coś przed czasem. Jestem słowna i jeśli czegoś się podejmuję, wykonuję to najlepiej jak potrafię (cecha perfekcjonistów). Lubię mieć odpowiednio duży zapas czasu do wykonania jakiegoś zadania. Bardzo ciężko się skupić i zrobić coś dobrze, jeśli zostawimy to na ostatnią chwilę, chociaż podobno są osoby, które lubią pracować pod presją czasu, ja do nich nie należę.
Moje sposoby na walkę z prokrastynacją
Planuję WAŻNE zadania
Wiem, że powtarzałam to już przy okazji wielu postów, także w kulisach blogowania, ale planowanie stało się dla mnie kluczowym punktem każdego dnia. Warto podzielić sobie zadania, na WAŻNE i mniej ważne. O ile te mniej istotne mogę wykonać jakby przy okazji innych czynności, w wolnej chwili i nic się nie stanie jeśli je odłożę, o tyle WAŻNE zadania muszą być wykonane w terminie, bo są związane np. z zawodowymi zobowiązaniami. Wpisuję sobie wszystkie ważne zadania związane z pracą, wizyty u lekarza, czy spotkania do kalendarza papierowego i kalendarza Google wraz z przypomnieniami. Mam pewność, że nic mi nie umknie.
Wyznaczam sobie DEADLINE na wykonanie danego zadania
Dla mnie ten punkt jest równie ważny jak pierwszy. Jeśli nie ustalę konkretnych ram czasowych na wykonanie jakiegoś zadania, mogę odkładać je w nieskończoność. Ustalam sobie datę, tzw. deadline, którego staram się nie przekraczać. Pilnuję przy tym, by jakąś furtkę na wypadki losowe. Nigdy nie wykonuję jakiegoś zadania na ostatnią chwilę. To najgorsze co można zrobić, bo taka praca pod presją czasu jest znacznie mniej efektywna. Nie lubię też poczucia, że czemuś mogę nie podołać. Wolę mieć kontrolę nad tym co wykuję, a mam ją jedynie wtedy, gdy daję sobie odpowiednią ilość czasu.
Nie zobowiązuję się do czegoś, jeśli wiem, że nie dotrzymam terminu
Jest to ściśle powiązane z pkt. 2. Walczę o to, by mieć odpowiedni zapas czasu na wykonanie zadania. Biorę pod uwagę sytuacje losowe, których nie jestem w stanie przewidzieć. Jeśli mam zlecenie od firmy, to w umowie zaznaczam taką ilość czasu na jego wykonanie, by móc spokojnie je zrealizować. Nie można dopuścić do sytuacji, w której z jednego zlecenia, wykonanego po łebkach i na szybko, przechodzimy od razu do następnego. Dobra organizacja i rozplanowanie zadań jest sprawą kluczową. Ja wiem, że fajna propozycja może kusić i możecie myśleć, że więcej się nie trafi, więc przyjmujecie ją i liczycie na to, że jakoś to będzie, ale w takich wypadkach trzeba siebie szczerze zapytać – czy ja zdążę wykonać to DOBRZE, czy nie biorę na siebie zbyt wielu obowiązków i projektów, a potem na zimno podjąć decyzję o akceptacji, bądź grzecznie podziękować i odmówić wykonania zlecenia.
„Okazje biznesowe są jak autobusy, zawsze przyjedzie następny.” – Richard Branson.
Za pracę trzeba się po porostu zabrać
Najskuteczniejszą walką z prokrastynacją jest zwyczajne zabranie się do pracy. Po prostu i bez wymówek! Z własnego doświadczenia wiem, że ten pierwszy krok, czyli zabranie się za robotę, jest najtrudniejszy. Potem idzie już z górki i w trakcie okazuje się, że zadanie nie było takie pracochłonne i trudne, jak wydawało się na początku. Z blogowaniem i weną jest podobnie. Wystarczy zabrać się za pisanie, by powstał post. To tylko tyle i aż tyle, bo najtrudniejszy okazuje się pierwszy krok!
Rozpraszacze po raz n-ty
Jeśli, tak jak ja, pracujecie w domu, albo przynajmniej część swojej pracy wykonujecie w domu, to konieczne jest odcięcie się od wszelkich możliwych rozpraszaczy. Telewizja, Facebook, Instagram, telefon, gadu-gadu, skype itd. potrafią skutecznie obniżyć produktywność i coś co wykonalibyśmy w godzinę, w rezultacie robimy przez pół dnia. Tak, tak, ja też to znam! Dlatego odcinam się od social mediów (przez 2 godziny, nic wielkiego mnie nie ominie), wyłączam telewizor i wszelkie komunikatory społeczne. Nie przeszkadza mi natomiast spokojna muzyka, lub radio cicho pobrzmiewające w tle.
Unikam podjadania w trakcie pracy
Kolejnym rozpraszaczem może też być lodówka! Podjadacze wiedzą o czym mówię. :) Też lubię coś podjadać w trakcie pracy albo piję hektolitry kawy! Kiedyś wybierałam coś szybkiego i niezdrowego, czyli batonik, ciasteczka, teraz jeśli już chcę coś przekąsić w trakcie pracy, to wybieram zdrowszą alternatywę. Ale tak naprawdę możemy powstrzymać się od jedzenia przez godzinę – dwie, by po wykonaniu jednego zadania lub jego etapu, zrobić sobie przerwę właśnie na zdrowy posiłek. Podjadanie, szczególnie słodyczami jest jednym ze sposobów na utratę wymarzonej sylwetki i osłabienie organizmu. Za to zdrowe przekąski i picie odpowiedniej ilości płynów szybko wyrównują niedobory i w rezultacie nie jesteśmy tak wyczerpaniu po całym dniu pracy.
Przerwy na odpoczynek (i posiłek) pomiędzy etapami pracy
Praca pracą, ale przerwy od pracy i odpoczynek są także ważne. Jeśli zadanie jest złożone, kilkuetapowe i trwa dłużej niż 1-2 godziny, warto robić przerwy na odpoczynek. Ciężko pracować przez kilka godzin nieustannie. Zauważyłam, że po godzinie – dwóch intensywnej pracy moja koncentracja i motywacja drastycznie spadają. Nie bez powodu w szkołach ustalone są 45 minutowe lekcje, po których następuje przerwa. Trzeba w tym czasie naładować akumulatory, a najlepiej to zrobić zupełnie odrywając się od wykonywanej czynności. Czyli odchodzę od komputera i biorę robótki do ręki, słucham muzyki, wykonuję jakieś ćwiczenia rozluźniające, wychodzę na krótki spacer, albo ogarniam dom. Takie 15 minutowe obejście mieszkania i poodkładanie rzeczy na swoje miejsce jest dla mnie relaksujące. To też jest dobry czas na lekką przekąskę. Najczęściej przygotowuję sobie koktajle na bazie jogurtu naturalnego i owoców, uwielbiam je. Są zdrowe, sycące i dodają energii.
Nagradzam się za dobrze wykonaną pracę
Każdy lubi być nagradzany. Jeśli wykonam coś trudnego, co wymagało ode mnie dużego skupienia, czuję jak rozpiera mnie duma, jestem pozytywnie nastawiona do świata, bo wiem, że spożytkowałam ten dzień dobrze i mam ochotę na nagrodzenie siebie. Poważnie! Jeśli marnuję dużo czasu poprzez ciągłe odkładanie czegoś na później, przeglądanie Facebooka czy Instagrama, nie mam ochoty na małe przyjemności, od razu doświadczam spadku nastroju i wpadam w jeszcze większą niechęć do zaplanowanych zadań. Dlatego po dobrze wykonanej pracy nagradzam się czymś drobnym. Kupuję nową książkę, gazetę, idę na kawę i ciastko, lody, umawiam się z koleżanką, albo zwyczajnie robię coś pysznego na kolację.
***
Moje sposoby na prokrastynację są proste, pewnie wiele z Was z nich korzysta, ale są skuteczne. Nie potrzebuję do tego, żadnych dodatkowych wspomagaczy, typu aplikacji, które blokują mi dostęp do Facebooka. Najważniejsza jest samodyscyplina i motywacja. Pomyślałam sobie, że skoro uczę moje dziecko odrabiać lekcje zaraz po szkole, by potem miało jak najwięcej czasu wolnego, uczę go skupienia i koncentracji, pilnuję by podczas nauki nie był włączony telewizor, a na biurku nie lądowały zabawki, sama powinnam z tych rad korzystać.
A jak to wygląda u Was? Jak walczycie z ciągłym odkładaniem spraw na później? Co pomaga Wam w skupieniu uwagi, a co skutecznie przeszkadza w wykonywanych zadaniach? Jak zwykle jestem bardzo ciekawa Waszych sposobów. Może powstanie z nich kolejna notka. Sposoby Czytelników na prokrastynację! :)
47 komentarzy
Dawniej miałam straszny problem z odwlekaniem. Myślę, że teraz jest dużo lepiej. Chyba głównie dzięki temu, że zdecydowałam jasno co chcę osiągnąć :) Zaczęło mi być szkoda czasu, który marnuje. Przecież szybciej zrealizuje swoje cele, jak od razu wezmę się za pracę. To mój najlepszy sposób na prokrastynację :)
Gdy mam wolny dzień to zwykle planuję sobie zrealizowanie kilku ważnych rzeczy w domu, na które w ciągu tygodnia po powrocie z pracy brakuje mi już czasu i chęci. Jak sprzątanie etc. ;) i żebym się za to zabrała, muszę jak najszybciej rano się ogarnąć – wziąć prysznic, ubrać się, zjeść śniadanie. Im dłużej po wstaniu z łóżka plątam się w szlafroku (i jeszcze nie daj Boże włączę komputer i zacznę przeglądać wszystkie rozpraszacze), tym trudniej jest mi się zabrać za coś konstruktywnego. Za to jestem dumna z siebie i zadowolona, gdy uda mi się ze wszystkim uporać do południa, dzięki czemu popołudnie i wieczór mam dla siebie :)
Soboty u mnie wyglądają podobnie. Albo biorę się od razu do sprzątania i mam popołudnie i wieczór wolny, albo się rozleniwiam i w piżamie paraduję do obiadu. Wolę pierwsze rozwiązanie, ale od czasu do czasu taki dzień totalnego lenistwa nie zaszkodzi. :)
Potwierdzam skuteczność metody po prostu zabrania się za zadanie, u mnie zawsze działa. „Połowy dokonał, kto zaczął” – Horacy :-)
U mnie to głównie planowanie. Bardzo pomaga. Nawet takie codzienne listy, na której są spisane nawet najdrobniejsze plany. Gdy widzę, ze wszystkie punkty są odznaczone to wiem, że wykonałam kawał dobrej roboty :)
To prawda, skreślanie z listy kolejnych punktów działa niezwykle motywująco. Poza tym, dopiero na koniec dnia tak naprawdę uświadamiamy sobie, że wykonaliśmy kawał porządnej pracy! No i duma rośnie! :)
Wzięcie się za robotę to najlepsze zwalczenie lenistwa ;)
Dokładny plan to u mnie podstawa. Jak nie zaplanuję, co, kiedy, gdzie to nie będę czuła, że uciekającego czasu i zabranie się do pracy będę przekładała na kolejny dzień. Gdy jednak rozpisuję co muszę zrobić w poszczególne dni, aby zdążyć przed ostatecznym terminem, widzę że gdy któregoś dnia odpuszczę, to kolejnego będzie mi jeszcze trudniej. DZIAŁA:))
Ja zawsze odkładam wszystko na ostatnią chwilę, bo moja podświadomość wie, że zdążę, nawet jeśli zaraz PO padnę… Nigdy trwale nie udaje mi się zmienić tej mojej skłonności.
To niedobra skłonność, która mnie również zbyt często dotyczy… Zostawiam coś ważnego na ostatnią chwilę (zwłaszcza to, czego bardzo nie lubię robić), gonię na złamanie karku, by zdążyć – mogę wtedy nie jeść, pić tylko wodę, siedzieć przy komputerze bez przerwy. Po takim wyskoku padam. To musi iść do zmiany, bo wpływa bardzo negatywnie na organizm, na psychikę, ogólnie jest złe dla zdrowia!
Co gorsza ja mam podobnie z tym co mnie pasjonuje :) – potrafię siedzieć nad projektem godzinami – bez jedzenia, o samej wodzie i grzebać się w nim dopóki nie skończę.
Znam to doskonale! Takie siedzenie bez jedzenia i picia przez wiele godzin, potrafi totalnie wyczerpać człowieka. Ja też, jak się wciągnę, to ciężko mi odejść od pracy.
zupełny mój przypadek :) myślałam, że tylko ja tak mam! Wiem, że trzeba to zmienić, tylko co na mnie podziała?!
ktoś mi polecił właśnie takie coś: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/244272/sztuka-odwlekania-poradnik-efektywnego-guzdrania-sie-marudzenia-i-przekladania-na-pozniej
Znam jeden skuteczny sposób – co masz zrobić jutro, zrób dziś. Najlepiej od rana. Jak już wejdę w rytm, to ciężko mi z niego wyjść.
Mnie najbardziej absorbują e-rozpraszacze. Zazwyczaj dziele sobie dane zadanie na etapy i po każdym następuje krótka nagroda, np. 5 minut scrollowania fb, insta, itp. ;) Nie ma tych przerw zbyt dużo, ale skutecznie niosą ulgę ^^
Walczę z prokrastyncją w podobny sposób, ale właśnie zainspirowałaś mnie do wprowadzenia pewnych inspiracji :) Mniej chaotyczności, więcej planowania.
Ja nie mam żadnej filozofii… po prostu – tak jak piszesz – trzeba się zabrać do roboty :)
No właśnie, tylko czasem ten pierwszy krok jest najtrudniejszy :)
Nic samo sie nie zrobi a nikt za nas nie odwali roboty
U mnie niestety prokrastynacja często bierze górę. Czasami mam też nadmiar obowiązków. Muszę nauczyć się tak piszesz, odmawiać jeśli wiem, że nie dam rady czegoś zrobić. Na razie tego nie umiem i efekt jest taki, że robię w nerwach, po terminie. Ani dla mnie, ani dla proszącego nie jest to korzystne. Dzięki za porady:)
Asertywność to dobra cecha, ale ja też niejednokrotnie mam problem z wyznaczeniem granic pracy i odmową. Dla mnie dobrą metodą jest ustalenie odpowiednio długiego zapasu czasu na wykonanie zadania, wiadomo, że nie można przeginać, ale takie nadprogramowe kilka dni daje naprawdę znacznie większy komfort pracy.
I dla mnie problem prokrastynacji nie jest obcy, co prawda nie pracuję zawodowo w domu, jednak staram się dokształcać w wolnym czasie: nauka języka obcego lub nowy kurs zawodowy. U mnie wygląda to wszystko dziwnie, bo mimo, że obie rzeczy bardzo mnie interesują i lubię zgłębiać swoją wiedzę, przytłaczają mnie obowiązki domowe i doszczętnie wyczerpują, jakoś tak bardziej psychicznie. Muszę popracować nad skutecznym sposobem relaksu.
Rozpraszacze typu social media są także znacznym problemem, nieustanne spoglądanie na wyświetlacz telefonu komórkowego i sprawdzanie wiadomości zaczęło od paru tygodni skutecznie mi przeszkadzać. Jeszcze wiele pracy przede mną :(. Jednak zaobserwowałam, że najbardziej produktywna jestem całkiem rano lub całkiem wieczorem, jak już córeczka śpi a wszystkie obowiązki domowe zostały wykonane, o ile nie padam wtedy ze zmęczenia.
Jestem również zagorzałą perfekcjonistką, ale u mnie przyszło to z wiekiem i o ile w niektórych sytuacjach bardzo mi to pomogło, bo było dobrym motywatorem, to jednak w życiu codziennym troszkę przeszkadza… Masz jakieś sprawdzone metody na walkę z nadmiernym perfekcjonizmem?
Pozdrawiam :)
O perfekcjonizmie i jego wpływie, często negatywnym, na życie pisałam w tym poście – http://kameralna.com.pl/doskonalosc-tkwi-w-niedoskonalosci/.
Jeśli wiesz, że najlepiej pracuje Ci się rano i/lub wieczorem, staraj się właśnie w tych godzinach uczyć się. Ja lubię pracę z samego rana, wtedy jestem najbardziej efektywna, wieczorami – podobnie jak Ty – często padam ze zmęczenia!
Ale jeżeli robimy coś z weną, z ochotą, to krócej wykonujemy dane zadanie, jesteśmy bardziej produktywni i lepsze osiągamy efekty. Możemy więc na tę wenę poczekać i odłożyć to co mamy do zrobienia. :) Ryzyko polega na tym, że możemy się weny nie doczekać i nie zrobić nic. Chyba więc lepszym rozwiazaniem jest działać mimo niechęci. :)
Moje sposoby na wenę, może któryś się sprawdzi u Ciebie – http://kameralna.com.pl/6-moich-sposobow-na-wene-tworcza/
Dokladnie apetyt na prace rosnie w miare jedzenia, tzn w miare pracowania. Kiedys natknelam sie na taki fajny cytat, ze inspiracja musi zastac Cie przy pracy, inaczej to na nic. Pozdrawiam serdecznie
Fajny wpis, zmotywowalas mnie siadam do odlozonych papierow. Pozdrawiam serdecznie Beata
Na mnie ostatnio tylko zmuszenie się do pracy działa. Wyznaczam sobie specjalnie do tego zazwyczaj poranna porę, idealna aby nie kusiły żadne rozpraszacze, i staram się pracować. O dziwo mimo takiego zmuszania się nie powstaje z tego coś co do niczego się nie nadaje. Zauważyłam też, że mając swój wieczorny rytuał potem rano kiedy wstaję wcześniej aby popracować mam głowę pełna pomysłów i wiele rzeczy robi się prawie samo. :) Mam wrażenie, że mój mózg wszystko we śnie sobie układa i podaje rano gotowe rozwiązania na tacy.
Zebrane w jednym miejscu świetne sposoby na efektywną pracę. Też borykam się z tymi samymi problemami i chyba najgorzej uporać się z rozpraszaczami…. muszę popracować nad silną wolą :)
Z tak podaną „przerwą na odpoczynek” to chyba jadłabym więcej, czyli miała więcej przerw, bo wygląda to niesamowicie apetycznie! Właśnie robię sobie wycieczkę do kuchni, a co! :D
Jeszcze gdyby znalazł się ktoś, kto przygotuje i poda ;) Smacznego!
„Ooo! Tekst o walce z prokrastynacją! Hmm… Przeczytam później.” xD
Dobre! ;-)
Nadal walczę z własnym odkładaniem wszystkiego na ostatnią chwilę, a potem atakami paniki. Staram się nie zamiatać pustyni, a siąść i robić. Wtedy czuję ulgę i dalszą siłę do pracy. Tak naprawdę rada, by po prostu zabrać się za robotę jest najlepszą. :) Wszystkie inne zabiegi u mnie mijają się z celem, bo o nich zapominam lub nagle po całym dniu ogarniam, że nie działały. :)
Super tekst i bardzo pomocny, dlatego wezmę się za to… od jutra;-)
Jak
Ja wlasnie naleze do osob lubiacych pracowac pod presja czasu. Kiedys sie za to ganilam bardzo, natomiast taka jestem i juz, z biegiem lat to zaakceptowalam. Po prostu jak wiem, ze musze cos zrobic na jutro, to moje skupienie sięga zenitu i zazwyczaj zadanie zostaje wykonane. Jesli mam tydzien, dwa czy miesiac to po prostu nie mam ochoty, weny lub czasu… Kazdy jest inny ;)
Świetne propozycje, ale myślę że do prokrastynacji Ci daleko, a te sposoby są dobre na słabszy dzień. Prokrastynacja to coś dużo głębszego i z tego nie jest tak łatwo wyjść (nie piszę o sobie). Nie mniej tak jak pisałam sposoby trafne.
Muszę w końcu zacząć stosować się do tych porad. Są świetne, ale moje lenistwo ciągle szepcze mi „za chwilę/jutro/zdążysz”. Presja czasu jest chyba dla mnie najlepszym motywatorem, bo wtedy wiem, że nie mogę niczego odłożyć. Ale to nie jest zdrowe i wprowadza słaby nastrój. Może to proponowane przez Ciebie nagradzanie się by coś zdziałało… ;)
Staram się planować, ale nie raz już się przekonałam o tym, że mimo najszczerszych chęci najlepiej pracuje mi się na ostatnią chwilę ;)
U mnie najważniejsze jest planowanie (wpisanie do kalendarza) oraz te najprostsze „zabranie się do pracy”. Czasem wydaje mi się, że nie mam weny – po czym po napisaniu pierwszego zdania ona jakoś przychodzi ;)
Przede wszystkim, musi Ci się „chcieć, chcieć”, bo bez tego, to żadne planowanie nie zda egzaminu :). Podejrzewam, że niektórzy mogą działać tylko wtedy, kiedy mają nóż na gardle.
Jak dla mnie bardzo cenne i PRAKTYCZNE rady!
Pozdrawiam :)
Bardzo ciekawy wpis!
Przydatne i motywujące rady. Czas zacząć walkę! ;)
W moim przypadku gdy samodyscyplina nie działa a i powyższe sposoby, które podałaś też zawodzą – to stosuję tzw. „Metodę 5 minut”. Ustalam, że dane zadanie będę wykonywała tylko przez 5 minut. Dla ułatwienia ustawiam budzik, by oznajmił mi upłynięcie tej ilości czasu. Gwarantuję każdemu, że spędzimy nad tym zadaniem więcej takich 5-cio minutówek. To jest łatwy sposób na oszukanie własnego umysłu :D Spróbujcie:)
genialny sposob ….
Genialny to może za dużo słowo, ale jaki sprytny:D
He, he, też jestem perfekcjonistką, ale w wersji negatywnej. Próbuję zrobić coś idealnie, a gdy nie wychodzi (NIGDY nie wychodzi), ciskam w kąt.
Mam też problemy z przyjmowaniem/nieprzyjmowaniem nowych zleceń etc.