fbpx

Syndrom poniedziałku

by Dorota Zalepa
15 komentarzy

Dziś usłyszałam, że istnieje coś takiego jak syndrom poniedziałku. To znaczy ja wiedziałam, że ten poniedziałek jest trudnym dniem dla wielu ludzi, ale nie wiedziałam, że ma fachową nazwę. Gdy pracowałam jeszcze na etacie w biurze, niedziela była dla mnie stresującym dniem. Świadomość, że w poniedziałek muszę iść do pracy, której za bardzo nie lubiłam powodowała u mnie silne emocje. Odczuwałam dziwne bóle brzucha, takie jak przed ważnym egzaminem, albo przed rozmową kwalifikacyjną. Podobne też miałam przed startem na zawodach. Nie pozwalało mi to w pełni korzystać z dnia wolnego i cieszyć się czasem spędzonym wspólnie z rodziną.

Na syndrom poniedziałku cierpią Ci, którzy nie lubią swojej pracy lub jest ona stresogenna, mają szefa, z którym się nie dogadują lub takiego, który stawia zbyt wysokie wymagania. Zaczynają żyć od poniedziałku do piątku, czekając na weekend. Piątek jest dla nich najlepszym dniem w tygodniu, często wtedy odreagowują, idą na imprezę, sięgają po używki, bawią się. Inni potrzebują intensywnego treningu, więc idą na siłownię, basen lub pobiegać. Gdy przychodzi niedziela, już nie jest tak różowo. Dręczące myśli nie pozwalają im się rozluźnić, mają wrażenie, że weekend zleciał za szybko, nie zdążyli nic zrobić i przede wszystkim nie starczyło im czasu na odpoczynek, a do pracy trzeba iść już na drugi dzień. Emocje z tym związane są tak duże, że trudno jest im zasnąć, dodatkowo świadomość tego, że rano trzeba wstać, jeszcze bardziej nakręca falę bezsenności. Rano w poniedziałek, niewyspani, ze ściśniętym żołądkiem idą do pracy… i zaczyna się odliczanie każdej godziny, minuty, a poniedziałkowy czas w pracy wyjątkowo się dłuży. Ale jak już minie, czuja ulgę, rozkręcają się na tyle, by przetrwać tydzień pracy i doczekać do kolejnego piątku.

Znacie to? Ja znam, doskonale. Co można poradzić na syndrom poniedziałku? Jedna, jedyna odpowiedź, która mi się nasuwa to rzucić tę robotę w cholerę. Tak nie można żyć! Ja po 3 latach takich poniedziałków, wstałam i złożyłam podanie o wypowiedzenie. To nie było łatwe, bo rodzina, dom, emerytura, widmo bezrobocia, to były argumenty, które bardzo mocno trzymały mnie przy tej posadzie. To był impuls, w pewnym momencie jakieś słowo szefa, jakaś sytuacja doprowadza do tego, że człowiek po prostu musi coś zrobić. Poczułam ulgę, ogromną, jakby jakiś ciężki głaz spadł mi z pleców.

Człowiek nigdy do końca nie jest gotowy na zmianę, dopóki nie podejmie decyzji. Zmiana daje nam szansę  poznania czegoś nowego, otwiera kolejne możliwości, kolejne wyzwania. Zmiany są dobre. Na koniec przytoczę Wam jeszcze cytat, który znalazłam w powieści „Chata” W.P. Young’a.

„Rozwój oznacza zmianę, a zmiana łączy się z ryzykiem, wkroczeniem ze znanego w nieznane”. 

Doświadczyliście kiedyś syndromu poniedziałku? Macie jakieś sposoby na radzenie sobie z nim? Znam kogoś, komu takie rady bardzo by się przydały.

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




15 komentarzy

Małgosia 18 marca 2013 - 22:05

Znam sporo ludzi, których syndrom poniedziałku niestety dotyka, jednak nie każdy ma odwagę i możliwości, by zmienić coś w swojej pracy. Mam pierwszą pracę, które nie jest spełnieniem moich marzeń, ale umozliwia mi dalszy rozwój w dziedzinie poza zawodowej , i kiedy znów jest poniedziałek, staram sobie przypomniec o tym, co trzyma mnie w tej pracy i dlaczego ją wybrałam…i pomaga mi to wysiedzieć w biurze do końca tygodnia;)

Tobie natomiast gratuluję odwagi, że mimo wszystko, posłuchałaś głosu serca;)

Odpowiedz
Jak to widzę ja 18 marca 2013 - 22:18

Ja mam syndrom wtorku :/ Jutro czeka mnie pobudka o 6:30. Nie wiem jak to przeżyję…

Odpowiedz
Małgosia 18 marca 2013 - 22:30

6.30- to wcale nie tak zle;) zdarza mi się wstawać o 6tej ;D

Odpowiedz
Jak to widzę ja 19 marca 2013 - 13:13

To jednak może być gorzej… Współczuję :)

Odpowiedz
Wacek 19 marca 2013 - 08:07

Ja w obecnej pracy mam syndrom poniedziałku, wtorku, środy , czwartku i piątku. Pozostaje tylko w weekend się zrelaksować i znieczulić, bo nie ma innego wyjścia. :P
A najważniejsze to z jakimi ludźmi się pracuje, bo jeśli są jakieś głupki uważające się za najmądrzejszych (tak jak u mnie) to syndrom jest i będzie dopóki nie zmienią się ludzie. :P
A 6ta godzina ? Pfff standard wstawanie. :P

Odpowiedz
Dorota 19 marca 2013 - 09:19

To prawda, wszystko zależy od ludzi, z którymi się pracuje. Skoro syndrom poniedziałku trwa u Ciebie cały tydzień, to co tam jeszcze robisz? I na czym polega to weekendowe znieczulenie?

Odpowiedz
Jak to widzę ja 19 marca 2013 - 13:15

Jak to na czym? Wujitsu.

Odpowiedz
Wacek 21 marca 2013 - 09:16

Tak jak mówisz wujitsu i „pięciobój klasyczny” czyli. bieg na orientacje, szachy, karate, podnoszenie ciężarów i ostatniego niestety zapomniałem. :(

Odpowiedz
Marzena 19 marca 2013 - 10:53

ja syndrom poniedzialku mialam juz w szkole…szczegolnie jak byla zapowiedziana poniedzialkowa klasowka. To nie pozwalalo mi absolutnie korzystac z niedzieli…ah ten stres!!! I juz od najmlodszych lat:-(…w pracy bylo inaczej, bo robilam to co lubialam, wiec faktycznie inaczej sie podchodzi, a do tego jak sa dobre relacje z szefem i kolegami, to tylko pozazdroscic. Prawda jest taka, ze jak jest naprawde zle, to trzeba cos zrobic i starac sie to zmienic, mimo, ze nie jest to latwe… Znam osbiscie jedna kolezanke, ktora tak uwielbia swoja prace, ze jest jej ciezko jak ma wakacje:-p

Odpowiedz
Dorota 19 marca 2013 - 11:23

Taka praca to marzenie :)

Odpowiedz
Małgosia 19 marca 2013 - 13:17

oj tak:)

Odpowiedz
Ewa 19 marca 2013 - 19:30

Mój syndrom poniedziałku wiąże się z wieczorem niedzielnym lub poniedziałkiem godz.4.00 kiedy to tak już od 12 lat mój mąż wyjeżdża do pracy „w stolicy” a my przez cały tydzień odliczamy czas do piątku wieczorem… Malwina przelicza dni ze stwierdzeniem „mamo jeszcze tylko środa, czwartek, piątek i przyjedzie TATA!” Praca może nie jest spełnieniem marzeń ale ciesze się, że jest!! Pozdrawiam!

Odpowiedz
Dorota 19 marca 2013 - 21:04

Trudna sytuacja, ale za to jak Tata przyjeżdża to każdy weekend jest świętem. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Kamila 20 marca 2013 - 11:25

u mnie syndrom poniedziałku trwa zawsze i nieważne czy lubiłam swoją pracę czy jej nie cierpiałam i czy jak teraz ,,chwilowo,, nie pracuję zawodowo. mnie stresuje poniedziałek bo boję się co przyniesie nowy tydzień, jakoś przeraża mnie ten dzień mimo że to ,,tylko,, jeden z siedmiu dni tygodnia i przecież może przynieść np. jakąś super wiadomość!. Zdecydowanie najlepiej lubię sobotę:)

Odpowiedz
Tomasz 14 stycznia 2024 - 04:10

Przykład jak można zrobić artykuł z oczywistej rzeczy. Nic się nie dowiedziałem. Czytam i czekam na jakieś podsumowanie a to już koniec. Dowiedziałem się tylko tyle ,że ludzie nie lubią poniedziałków bo kończy się wolne-tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Następny artykuł o tym jak rano wstaje słońce a potem wieczorem zachodzi

Odpowiedz

Zostaw komentarz