fbpx

3 proste zasady, które pomagają mi zapanować nad własną szafą

by Dorota Zalepa
33 komentarze

Przede mną kolejne wietrzenie szafy. Wykonuję je dwa razy w roku, przed zbliżającymi się sezonami – wiosna/lato i jesień/zima. Czyszczę wszystkie buty, których nie będę nosiła przez najbliższe miesiące, piorę ubrania, prasuję i układam w szafie, by spokojnie poczekały na przyszły sezon. Jeśli porównam moje porządki sprzed 2 lat z tymi, które robię obecnie, to dostrzegam między nimi ogromne różnice. Jeszcze dwa lata temu by uporządkować szafę potrzebowałam 3 dni! Serio! Nie dawałam rady ogarnąć wszystkiego w jeden dzień. Dziś całość zajmuje mi zaledwie 2-3 godziny. Wszystko za sprawą trzech głównych zasad, którym jestem wierna.

 

1. Trzymam w szafie tylko te ubrania, które uwielbiam nosić

 

Jeśli chodzi o moją szafę, stałam się bezkompromisowa. Jeśli coś mi się nie podoba, nie pasuje do mojego stylu życia, jest za małe/za duże, albo zniszczone – znika z niej natychmiast. Trzymanie czegoś z nadzieją, że jeszcze kiedyś to założę, na przykład jak przytyję/schudnę, albo moda na taki fason wróci, w moim przypadku, nigdy się nie sprawdza. Nie przypominam sobie sytuacji, w której sięgnęłabym po jakąś rzecz po latach, bo nagle się w nią wbiłam, albo stała się modna. To, co nie podoba mi się dziś, jutro też nie będzie mi się podobało. Dążę do tego, by w mojej szafie były jedynie ubrania, które lubię i chętnie noszę. Wolę mieć garstkę ulubionych rzeczy, niż wypchaną po brzegi szafę, do której niechętnie zaglądam. Dzięki takiemu podejściu oszczędzam masę czasu wybierając codzienny ubiór, a znalezienie odpowiedniej pary spodni, czy bluzki, stało się banalnie proste. W takiej szafie, stylizacje tworzą się same i wybór ubrań staje się przyjemnością, a nie stresującym obowiązkiem.

 

2. Mniejsza ilość ubrań zwiększa moją kreatywność

 

Im mniej mam ubrań, tym bardziej kreatywna jestem w łączeniu ich ze sobą. Staram się, by moja szafa była harmonijna i by większość ubrań do siebie pasowała. Dlatego trzymam się ustalonej palety kolorów i ograniczyłam ilość ubrań, do tych, które noszę. Zauważyłam sporo zalet zmniejszenia ilości ubrań. Łatwiej je ze sobą łączę, częściej noszę, więc mam też poczucie dobrze wydanych pieniędzy. W szafie jest mniej ubrań, ale za to dobrej jakości, które służą mi przynajmniej kilka sezonów. Wszystko do siebie pasuje. Rzadziej i rozsądniej robię zakupy, wydaję mniej i nie traktuję zakupów jako terapię, gdy mam gorszy humor. Nie czuję się winna, że nie noszę nowych ubrań i nie konkuruję zawartością swojej szafy z innymi. Znacznie łatwiej utrzymuję w niej porządek.

Jaka ilość ubrań i dodatków jest odpowiednia? To bardzo subiektywna wartość, która zależy przede wszystkim od naszych upodobań, stylu życia, pracy i dress codu, który w niej obowiązuje. Ponieważ najczęściej wybieram jeansy, a rzadziej spódnice, jest ich w mojej szafie więcej. Pracuję w domu, dlatego nie potrzebuję wielu eleganckich ubrań i stawiam na oversizowe bluzki i koszule. To nasze potrzeby i styl, a nie trendy, weryfikują zawartość naszych szaf.

 

3. Na zakupach stosuję zasadę trójki

 

Lubię robić przemyślane zakupy wzbogacające moją szafę o piękne rzeczy, które chętnie noszę, ale strasznie nie lubię przechadzać się po galeriach handlowych bez celu. Jestem potem potwornie zmęczona i mam poczucie straconego czasu, który mogłabym spędzić inaczej, znacznie przyjemniej. Dlatego przed każdym sezonem robię listę rzeczy, których mi brakuje. Podaję także detale, takie jak fason, długość, kolor. Dzięki takiej liście, gdy przypadkiem znajdę się w galerii handlowej, wiem czego szukać i nie tracę czasu na przechadzanie się w poszukiwaniu bliżej nieokreślonych ubrań. Owszem zdarzają się sytuację, że coś wpadnie mi w oko i mam ochotę to kupić, wtedy stosuję zasadę trójki i zadaję sobie pytanie – Czy dana rzecz pasuje do przynajmniej trzech innych w mojej szafie? Jeśli upatrzyłam nowe spodnie, to szukam do nich trzech pasujących gór z mojej szafy, a jeśli bluzkę, to trzech dołów. Zasada trójki już nie raz uchroniła mnie przed kupieniem czegoś, co zupełnie odbiegałoby od mojego stylu. Trzymam się także swojej kolorystyki; moimi bazowymi kolorami są: biały, czarny, szary i beżowy. Dodaję czasem kolor, na przykład niebieski, czerwony, czy morelowy, ale zawsze tak, by współgrał z resztą moich ubrań.

 

 

Pewnie zastawiacie się, czy po stworzeniu listy ubrań i dodatków na dany sezon, od razu biegnę do galerii i robię zakupy. Zupełnie nie! Po pierwsze dobrze jest dać sobie trochę czasu na przygotowanie takiej listy i jej późniejsze modyfikacje, bo zazwyczaj w trakcie nanoszę jeszcze pewne zmiany, na przykład dopisuję istotne szczegóły (dwurzędowy, beżowy trencz, na podszewce z bawełny), po drugie stawiam przede wszystkim na jakość, która kosztuje zazwyczaj drożej, dlatego nie pozwalam sobie na wydanie dużych sum pieniędzy na raz. Stopniowo kompletuję swoją szafę. W końcu slow fashion to świadome podchodzenie do tematu mody. Ta świadomość dotyczy także budżetu, jaki możemy przeznaczyć na ubrania.

 

W następnych odcinkach slow fashion poruszę temat detoksu zakupowego i sezonowych porządków w szafie. Jeśli są jakieś zagadnienia, które według Was warto byłoby poruszyć na blogu, koniecznie dajcie znać. Jakie są Wasze sposoby na utrzymanie garderoby na miarę Waszych potrzeb? Może macie swoje triki, które przydają się podczas zakupów? Czy raczej nie zwracacie uwagi na takie szczegóły i kupujecie to, co akurat wpadnie Wam w oko?

 

Zapisz się do Kameralnego Newslettera, co tydzień wysyłam dodatkowe, niepublikowane na blogu, treści – sprawdzone triki, aplikacje, porady, ciekawe linki z sieci, poradniki itd. Naprawdę warto!

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




33 komentarze

Minerwa 14 września 2015 - 20:36

Gdyby trzymanie się choćby pierwszej zasady było takie proste, życie byłoby łatwiejsze. ;-)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 września 2015 - 20:57

Dla mnie pierwszy jest najłatwiejszy! Gorzej z trzymaniem się zasady trójki, jeśli coś bardzo mi się podoba.

Odpowiedz
Minerwa 14 września 2015 - 20:59

To zazdroszczę, ja mam chomikowanie w genach. :D Najgorsze, zniszczone, ale lubiane ciuchy trzymam „do sprzątania”.

Odpowiedz
Sonia Oczadły (dailyway.pl) 14 września 2015 - 20:58

Ja chyba największy problem mam ze zrobieniem porządku w szafie. Za każdym razem gdy się do tego zabieram myślę, o stercie ubrań, no których mam sentyment, które mogą się przydać, które coś tam, a których w końcu się pozbędę. Niestety nigdy mi to nie wychodzi, bo zawsze myśl „przyda się” wygrywa i tym sposobem moja szafa prawie się nie domyka, a chodzę w 20% ubrań, które uważam za najładniejsze, najbardziej stylowe i w których dobrze się czuję

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 września 2015 - 22:01

Postaraj się sprzedać lub oddać je. Pomyśl, że ktoś będzie mógł z nich skorzystać, a tak, tylko leżakują w szafie nieużywane i się marnują.

Odpowiedz
Sonia Oczadły (dailyway.pl) 14 września 2015 - 22:17

Oddać na pewno, zawsze jak już udało mi się jakieś sztuki wyłuskać z szafy to oddawałam innym, tutaj bardziej jest problem z konsekwencją i pomyśleniem, że rzeczywiście mnie już nie są potrzebne. Ale masz rację, muszę się zmotywować następnym razem :)

Odpowiedz
Aleksandra A 14 września 2015 - 21:19

Slow fashion i tak trzymaj ;) a ile kasy zostaje na inne przyjemności

Odpowiedz
Świnka 14 września 2015 - 21:29

Wciąż próbuję stworzyć szafę idealną dlatego posty z tej kategorii lubię u Ciebie bardzo, bardzo! Też mam te same ulubione kolorki! <3

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 września 2015 - 11:06

Myślę, że nie ma czegoś takiego jak idealna szafa, zawsze można coś zrobić lepiej i lepiej, jak ze wszystkim, ale nie o to chodzi. Dla mnie najważniejsze jest to, by moja garderoba odpowiadała mojemu obecnemu stylowi życia, by znajdowały się w niej ubrania, które chętnie noszę i by była spójna i tworzyła pewną charakterystyczną całość pod względem kolorów, fasonów i jakości.

Odpowiedz
Patrycja 14 września 2015 - 22:07

Ciągle jestem na etapie pracowania nad idealną garderobą. Z pierwszą zasadą mam spory problem, bo lubię chomikować. Zawsze uważam, że coś mi się przyda. Jednak sporej ilości ciuchów pozbyłam się. Też lubię tworzyć listy zakupów. Zwykle patrzę czego mi brakuje i szukam inspircji na nadchodzący sezon. A przed wyjściem na zakupy przeglądam sklepy online, by już wiedzieć mniej więcej, gdzie szukać :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 września 2015 - 11:08

Ja też ostatnio wolę przejrzeć asortyment online, zanim zajdę do sklepu. To też jest czasochłonne i staram się tego nie robić bez potrzeby, ale gdy szukam czegoś konkretnego (np. teraz szarego szalika z wełny), przeglądam oferty marek, które lubię. To ułatwia sprawę, gdy już wybieram się na zakupy.

Odpowiedz
Niśka in Warsaw 15 września 2015 - 07:59

lubię takie wpisy, inspirują… :)

Odpowiedz
newania 15 września 2015 - 09:12

Pracuję szczególnie nad pierwszą zasadą, ale bardziej na zasadzie ewolucji niż rewolucji – powoli pozbywam się ubrań, szczególnie tych „po domu”, zniszczonych, za małych. Do niektórych robię kilka podejść, ale jest już coraz lepiej :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 września 2015 - 11:10

Pierwszy punkt budzi najwięcej emocji, myślę, że warto byłoby rozwinąć ten temat na blogu. :)

Odpowiedz
daywithcoffee 15 września 2015 - 10:30

Super! Porządki też robię, co sezon to lepsze- rzeczy, których nie nosiłam dłużej niż rok poszły gdzie indziej, choć znalazłam parę fajnych, o których zwyczajnie zapomniałam. Na zakupach również stosuję taką zasadę jak Ty- wystarczyło, że parę razy nacięłam się kupując coś, co potem do niczego nie pasowało. Pozdrawiam:)

Odpowiedz
Justyna F 15 września 2015 - 11:06

Akurat jestem w trakcie czytania „Slow fashion” – całkowicie zmienia podejście! Porządki mam już za sobą, teraz pozbywam się starych rzeczy i planuję zakupy :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 września 2015 - 11:11

Bardzo dobra i pomocna lektura! :) Powodzenia!

Odpowiedz
Justyna F 15 września 2015 - 11:14

Rewolucyjna, powiedziałabym! :) dzięki, xo

Odpowiedz
Ewa - SzybkaPrzemiana 15 września 2015 - 17:15

Właśnie miałam napisać to samo – po przeczytaniu „Slow fashion” zupełnie zmieniłam podejście, pozbyłam się wszystkich rzeczy, których nie noszę, choć lubię, nie noszę i nie lubię, mam jakieś zastrzeżenia itd. Czasem bolało, ale warto było. To ma ogromny sens i co ciekawe wpływ także na inne dziedziny życia. Pozdrawiam.

Odpowiedz
My Living Space 15 września 2015 - 13:34

Jestem po lekturze „Slow fashion”, czytam Twojego bloga i założyłam sobie „kaganiec” na zakupy. Opracowałam kilka zasad, które mają wyprowadzić moją szafę na prostą :) Jedną z nich jest streszczenie Twoich postów na temat materiałów, które mam w telefonie.
Problem w tym, że potrzebuję eleganckiej małej czarnej, takiej na lata. Przejrzałam ofertę sklepów i większość to poliester, ewentualnie wiskoza. Nie stać mnie na bardzo drogie ciuchy, ale 300zł i poliester też mi nie pasuje.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 września 2015 - 14:41

To prawda, ciężko znaleźć klasyczną „małą czarną”, która nie jest z poliestru (podszewka również). 300 zł to całkiem rozsądna kwota, może nie na jedwab, ale już na wiskozę i jej pochodne tak. Sukienek szukam zazwyczaj w Tatuum, Simple, Promod, Esprit, też trzeba uważać na poliester, bo jest wszędzie. Warto skorzystać z filtrów w takich sklepach jak Zalando i szukać po materiałach i kolorach. Ułatwiają sprawę. Ze swojej strony doradzam cierpliwość, by nie kupować czegoś zastępczego, co „od biedy może być”.

Odpowiedz
My Living Space 15 września 2015 - 14:48

To ma być sukienka na Sylwestra, ale żeby uniknąć zakupu „od biedy może być” wzięłam się za to już teraz.
Muszę się uzbroić w cierpliwość i szukać :)
Dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedz
Young Wife 15 września 2015 - 14:34

Świetny wpis! Też muszę bardziej restrykcyjne podchodzić do wymiany garderoby, bo wciąż zalegają u mnie rzeczy czekające na lepszy czas, który…nigdy nie nadejdzie. Piękne botki na pierwszym zdjęciu! Czy to jakaś aktualna kolekcja?

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 września 2015 - 19:40

To są botki Ecco (model – solbjerg), kupiłam je rok temu. Są jeszcze dostępne w sklepach internetowych.

Odpowiedz
Young Wife 16 września 2015 - 20:37

Dziękuję, piękne są!

Odpowiedz
Alexandra 15 września 2015 - 16:08

Zgadzam się absolutnie z Twoimi zasadami. Warto je wprowadzić w życie. Po lekturze Slow Fashion i ja zrobiłam porządki w szafie. Dużo rzeczy się pozbyłam, wciąż jednak zalega mi parę swetrów czy bluzek, które zostawiłam, bo inaczej nie miałabym w czym chodzić. Jednak poluję POWOLI na swoje perełki, a wtedy i z tymi starymi się pożegnam.
Czasem mam konkretną wizję rzeczy, którą chcę kupić. Czasem po prostu dochodzę do wniosku, że brakuje mi jakieś części garderoby i mniej więcej wiem jak miałaby wyglądać (jaki fason i kolor mi pasuję), ale bez detali. Lubię przechadzać się po galerii, ubrania to swojego rodzaju sztuka. Na szczęście nie mam parcia na kupowanie wszystkiego co mi się spodoba :)

Odpowiedz
Jola Piasta 15 września 2015 - 16:56

Jestem w trakcie spisywania swojej wishlisty, jeżeli chodzi o całą garderobę i właśnie staram się wybierać do niej tylko te ubrania, które długo mi posłużą, będą uniwersalne i będą pasować do reszty rzeczy. Twoje teksty umacniają mnie w tym przekonaniu :)

Odpowiedz
Aleksandra Szczęsny 15 września 2015 - 22:20

Zgadzam się w zupełności z pierwszym punktem. Może jeszcze brakuje mi do „idealnego” stanu szafy, w którym nie ma rzeczy zbędnych, ale odkąd świadomie zaczęłam odrzucać nienoszone ciuchy, dużo łatwiej jest mi wybrać strój – nawet w minutę ;) Niestety, czas pożegnać lato, zrobić porządek i przywitać jesień. Wyzwanie przede mną ;)

Odpowiedz
Ola - Petit Story 15 września 2015 - 22:24

Bardzo podoba mi się twoja zasada trójki – pomaga zachować porządek w garderobie. Ja zrobiłam rewolucje w szafie w okresie wakacyjnym i pozbyłam się rzeczy, które nie pasowały do mnie a trzymałam je wyłącznie z sentymentu. Znalazłam nawet ubrania, które uwielbiałam pod koniec liceum i przetrwały ze mną pierwsze lata studiów, jednak ostatecznie pożegnałam się z nimi. Nie ukrywam, że w moim przypadku to również duża zasługa „Slow fashion” :)

Odpowiedz
mojepokoje 15 września 2015 - 22:30

Jejku, ile ja bym dała, żebym tak rozumowo potrafiła… :D Niestety, zakupy dla mnie to katusze i męki, więc zazwyczaj czekam do dnia ostatecznego, kiedy już MUSZĘ iść i kupić daną rzecz, bo powiedzmy rozpada mi się już w pył ostatnia para spodni czy czegokolwiek innego… Jedyną zmianę in plus jaką ostatnio zaobserwowałam to właśnie zawężenie palety kolorystycznej i w końcu zdecydowanie się na jakiś styl i nie kupowanie ubrań „od czapy”, nad którymi potem parę godzin główkuję, z czym tu je nosić, żeby dojść w końcu do wniosku, że w moim konkretnym przypadku z niczym. Można powiedzieć, że w jakimś stopniu wprowadziłam nieświadomie Twoją trzecią zasadę, bo po prostu przystaję na chwilę i główkuję już w sklepie, zamiast po wyjściu z niego ;) No i staram się w miarę regularnie opróżniać szafę. Jeśli chodzi o ubrania leżące na półkach – mam jedną półkę, na którą lądują ubrania rzadko noszone. Jeśli po pół roku/roku nadal tam leżą – to w końcu je wywalam. Co do wieszaków to stosuję zasadę obracania wieszaka i tak jak w przypadku ubrań z półki, jeśli wieszak długo nie jest przekręcony znaczy, że dana rzecz jest nienoszona, znaczy – czas najwyższy wyrzucić.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 września 2015 - 18:25

Z tymi wieszakami to świetny pomysł! Skoro zakupy to dla Ciebie taka męczarnia, tym bardziej warto skompletować dobrej jakości ubrania, które można ze sobą miksować. :)

Odpowiedz
Aleksandra - Lekcje Sukcesu 16 września 2015 - 11:50

Rzeczowo napisany post :) sama mam tak od lat :) zawsze kupuje rzeczy, które współgrają z moją szafą :P dlatego mam mało rzeczy, ale takich w których chodzę. Nie leżą na dnie szafy. Jeśli zdarzy mi się kupić coś nietrafionego to z winy mojej mamy :P bo jak chodzę z nią na zakupy to namawia mnie na takie rzeczy, które lądują na dnie szafy. Na szczęście to się zdarza bardzooo rzadko i o dziwo przede wszystkim w lecie, bo nie lubię tej pory roku. Nie czuję się dobrze w letnich kolorach i fasonach. Natomiast slow fashion mam we krwi :P dzięki temu moje zakupy to nie udręka :D pozdrawiam!

Odpowiedz
Rykoszetka 18 września 2015 - 12:50

Mądre zasady!

Odpowiedz

Zostaw komentarz