Minęło trochę czasu od mojej matury. Zdawałam ją z samych języków: polskiego, angielskiego i rosyjskiego. Na całe szczęście matematyka nie była wtedy obowiązkowa. Wybierając języki, poszłam po najmniejszej linii oporu, jako że wykazuję jakieś tam talenty do języków obcych i nigdy nie sprawiały mi one problemu. Nie miałam czasu na żmudne i ambitne przygotowania, wtedy liczył się sport! Poza tym kiedyś wyniki z matury nie miały tak dużego wpływu na wybór studiów. Nie łączyły się one z żadnymi egzaminami wstępnymi, do których i tak trzeba było podejść.
Dzień przed maturą wróciłam z Mistrzost Europy w Taekwondo ITF, na moje szczęście wygrałam te zawody, więc cała radość i euforia przytłumiły przedmaturalny stres. Poszłam z marszu, bez przygotowania, w końcu przygotowywałam się całe 4 lata, poszło mi całkiem nieźle. Rosyjski, którego notabene już nie pamiętam, zdałam celująco! Resztę też nie najgorzej.
Nie pamiętam pytań, ani na jaki temat pisałam swoja pracę z języka polskiego. Pamiętam jak byłam ubrana. Tragicznie, ale cóż, gust kształtuje się przez całe życie :)
Maturze przypisuje się ogromne znaczenie, jakby bez niej, człowiek był już skazany na totalną życiową porażkę. Przecież matura otwiera drogę na studia! Bez matury człowieku daleko nie zajdziesz! Będziesz co najwyżej panem od wywożenia śmieci czy panią od sprzątania klatek schodowych (nie ujmując tym panom i paniom)! Tak się mawiało kiedyś. Czy tak się mawia dziś? Czy ta matura ma aż takie znaczenie?
Nie ma! Jak udowadniają chłopaki z matura to bzdura, matura nie równa się wiedza. Za czasów moich rodziców, rzadko szło się na studia, liczył się fach w ręku, dlatego ludzie woleli iść do technikum czy szkoły zawodowej. Po takim technikum już mogli iść do pracy. Dziś po liceum i maturze o tej pracy możemy pomarzyć. Mało tego, po studiach też jest ciężko. Dziś znów ceni się fachowców murarzy, spawaczy, budowlańców, czy kierowców wózków widłowych. W tej grupie nie ma bezrobotnych.
Zdobycie wyższego wykształcenie nie jest przecież wyznacznikiem sukcesu. Choćby Albert Einstein, który ostatecznie zrobił dyplom, miał spore problemy z jego osiągnięciem, Thomas Edison nie uczęszczał do szkoły po tym jak nauczyciel określił go beznadziejnym przypadkiem, Bill Gates nie ukończył Harwardu, a swój dyplom otrzymał już po tym jak jego firma Microsoft stała się gigantem na rynku komputerowym. Takich przykładów jest mnóstwo, co one dla mnie pokazują? Że jak człowiek chce, to jest w stanie osiągnąć wiele, swoją pracą, uporem, pomysłem i zaangażowaniem.
Czy ja będę naciskać mojego syna, by zdawał maturę? Absolutnie nie, jeśli będzie miał inny pomysł na siebie, bardzo proszę, grunt to nie hamować młodego człowieka w jego marzeniach i planach.
Drodzy maturzyści (jeśli mnie tacy czytają w ogóle, jeśli nie to przekażcie im) nie stresujcie się tak bardzo, jest wiele dróg do osiągnięcia marzeń i sukcesu. Jedną z nich może być matura, a potem studia, ale nie MUSI!
18 komentarzy
Nie każdy spawacz ma pracę. Wystarczy, że nie jest młody, a już pracodawcy przestają patrzeć na niego łaskawie.
A właśnie, że ma! I to ma o wiele większe szanse na znalezienie pracy w wieku przedemerytalnym, niż jego rówieśnik po studiach.
Sam fakt, że kojarzę istnienie jakiegoś bezrobotnego spawacza jest dowodem, że nie każdy. A to, że ma większe szanse niż student, to zupełnie inna sprawa.
Widocznie ten, którego kojarzysz za bardzo tej pracy nie szuka, bo wykwalifikowany spawacz znajdzie tę pracę bez problemu.
Kiedyś matura to był prestiż… Wiem że gadam jak stary dziad, ale tak było. Wtedy chyba każdy kto zdawał, chciał zrobić to jak najlepiej. A dziś… byle do przodu a jak nie to są inne drogi. I to też prawda.
Zupelnie sie zgadzam! Mozna byc czlowiekiem bez matury ale z dobrym zawodem, do ktorego ma sie talent i byc szczesliwym. Sa ludzie, ktorzy maja zloto w rekach, po co im studia?! Sa zdolni fryzjerzy, kucharze, stolarze itp…to wielkie bogactwo posiadac takie zdolnosci! Oni sie nie nadaja na siedzenie w biurze! Najlepiej jak kazdy czlowiek ( juz od dziecka) znajdzie swoja pasje, swoje centrum zainteresowania a inteligenty rodzic nie za wszelka cene bedzie go pchal na studia bo tak lepiej wyglada.
Myślimy bardzo podobnie :)
Zgadzam sie z Toba Marzena…ważne, by jeszcze rodzić nie realizowal siebie poprzez dziecko i nie narzucał mu swojego pomyslu na życie…Mamy rozne zainteresowania, marzenia. Trzeba to szanować.
Pamiętam jak ja się stresowałem maturą. Łatwo przyszło i łatwo poszło. W sumie to uczyłem się może jeden dzień. Co prawda matma mnie ominęła, nie wiem czy byłoby tak kolorowo gdybym musiał ją pisać, ale nie można być orłem ze wszystkiego :)
Ja uważam, że pewne normy społeczne do których należy matura warto spełniać, i osobiście kładę nacisk na takie podstawy. Jednak oczywiście zgadzam się że tytuł nie oznacza wiedzy, nie gwarantuje świetnej pracy.
to samo tłumaczę mojej kuzynce tegorocznej maturzystce, bo bardzo żałuję, że ktoś nie powiedział tego kiedyś mnie.
Bo naszym rodzicom wydawało się wtedy, że studia zapewnią nam przyszłość. Kiedyś wyższe wykształcenie to było coś.
U mnie w rodzinie często już zmieniają zdanie, że studia aż tak ważne nie są i lepiej nawet mieć prosty zawód. Mimo wszyscy koniecznie chcą bym te studia skończył. Czasem mi się wydaje, że to dla nich niesamowity powód do dumy, że ich wnuk/syn jest magistrem i głównie o to chodzi.
Dla moich rodziców też to był powód do dumy. Sytuacja na rynku pracy zweryfikowała ich poglądy.
Niestety, rzeczywistość w końcu zweryfikuje wszystko. W sumie dobrze, skończą się wieczne debaty o tym, że bez studiów przegraliśmy szansę na karierę.
Moim zdaniem obecna matura to bzdura. Cała ta prezentacja, konspekt. Bzdurami się zajmują, zamiast się uczyć po ludzku. A potem przychodzą na studia i nie umieją dwóch zdań trzymających się kupy (i gramatyki) z siebie wykrzesać, czy policzyć czegokolwiek. Dzisiaj myślałam, że się załamię, jak studenci drugiego semestru pół godziny próbowali policzyć jakim procentem jednej liczby jest druga liczba. I nie udało się. Nawet iPhone nie pomógł.
Jak iPhone nie pomógł, to już rzeczywiście kiepsko!
Co racja to racja. I prawdą jest, że żaden papier nie czyni wykształconym. Można być kompletnym idiotą a mieć profesure w ręce. To tak w kontaktach międzyludzkich. Na rynku pracy jednak liczy się papier, a nie wiedza. I tu jest cały problem. Możesz być mędrcem, mieć IQ Einsteina, ale bez matury będziesz pomywaczem. W druga stronę to te działa. Niestety taka prawda. Smutne, ale prawdziwe.