fbpx

Czy potrafisz być unplugged?

by Dorota Zalepa
14 komentarzy

Będąc na biwaku, wśród jezior i lasów, gdzie ptaki śpiewają i grzyby po deszczu rosną, doszłam do wniosku, że ciężko być unplugged. Nawet nie chodzi o ten laptop, który z racji blogowania mi towarzyszył, ale przede wszystkim o smartfon z pakietem internetowym. Czy wyobrażam sobie wyjazd bez komórki? Nie! Bo w razie co… i tu mogę wiele wymieniać, ale w związku z moim czarnowidztwem zacznę od wyimaginowanej potrzeby wzywania karetki. Co prawda jeszcze nie zdarzyło mi się, bym na jakimkolwiek wyjeździe musiała dzwonić na 112. Do tego dochodzą telefony od rodziny, która sprawdza czy aby na pewno się nie nudzimy i jak nam minął dzień, a jeśli nie oni, to ja chętnie ich o tym poinformuję. Internet – niezbędny do sprawdzenia pogody na następne dni. Po co czekać do rana, co przyniesie dzień, jak można taką pogodę sprawdzić raz dwa, łącząc się z siecią. Nie ważne, że zazwyczaj się nie sprawdza i więcej wywnioskujemy obserwując niebo i ptaki. Mówią, że jak jaskółki latają wysoką, będzie piękna, słoneczna pogoda.  Następnie poczta, Facebook, Twitter i Instagram. Jest tego trochę.

A pamiętam czasy, kiedy nie było telefonów komórkowych a ich odpowiednikiem była karta telefoniczna. Dzięki temu numery do najbliższych znałam na pamięć. Teraz zdarza mi się zapomnieć mój własny. Zgubię telefon i nie dodzwonię się do nikogo. Pamiętam nawet, że pierwsze telefony komórkowe tzw. cegły były obciachem. Powiedzenie skóra, fura i komóra nie było pochlebne. Takie gadanie do słuchawki wzbudzało śmiech. Minęła chwila i już wszyscy mieli komórki.

Teraz wszyscy mają smartfony, tablety, laptopy.  Nikt nie wstydzi się rozmawiać w restauracji, metrze, na balkonie. Życie przenosi się do sieci i nawet będąc w dziczy jestem in touch. Choć starałam się usilnie odcinać od internetowego życia, było to naprawdę trudne. Teraz mam świetną wymówkę, bo jako blogerka, muszę dbać o blog i jego czytelników. Nie żeby to było ciężkie, wręcz przeciwnie – uzależnia. Do tego stopnia, że robiąc zdjęcia, telefonem lub aparatem, nie myślę o nich jako o pamiątce, ale o tym jak czy będą pasowały do wpisu. Przestawiłam się na blogowy tryb życia. Nie zamierzam z niego rezygnować, bo jest to bardzo fajne zajęcie. Ale czy dałabym radę choć trzy dni wytrzymać bez telefonu, laptopa, Internetu? Muszę kiedyś spróbować.

Dalibyście radę?

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




14 komentarzy

AsiaR 23 lipca 2013 - 20:10

ja na pewno nie:)!tym bardziej ze praca mi na to nie pozwala, nawet na urlopie musze być w kontakcie z klientami :/

Odpowiedz
lifemanagerka 23 lipca 2013 - 21:56

Ja jeszcze do niedawna dawałam radę, będąc na wakacjach nawet nie nosiłam przy sobie telefonu… A teraz, kiedy wreszcie zaopatrzyłam się w porządnego smartfona – jestem jeszcze bardziej uzależniona od Internetu. Ale nie widzę w tym nic złego, to nie tak, że na rzecz korzystania z Internetu rezygnuję z czegoś… To tylko mały dodatek do takiej wakacyjnej codzienności, fajnie jest się czymś na bieżąco dzielić ze znajomymi, a smartfon to umożliwia.

Odpowiedz
Dorota 24 lipca 2013 - 10:00

To tak jak ja, dopóki miałam kiepski telefon, który co prawda był na androidzie, ale tak strasznie mulił, że nie dało się na nim nic robić, też byłam raczej offline. Teraz w telefonie mogę robić wszystko, nawet wpis, jeśli byłaby taka konieczność. Ale widzę, że jest to niezły zjadacz czasu.

Odpowiedz
bryndalski świat 23 lipca 2013 - 22:33

Nie wiem czy dałabym radę bo ja nawet NIE CHCE o tym myśleć! Może gdybym dzieci nie miała zrobiłabym taki test ale mając dzieci… nieee absolutnie nie!! Ale może trzeba zrobić taki test? Z kom korzystamy TYLKO w sytuacjach zagrażających. Na fb twitera poczte i blogi nie wchodzimy, w necie nie szperamy… hmm… przez 2 dni?! ktoś by się podjął?
Będąc na uropie z M. i dzieciakami mooooże bym mogła ale czy bym chciała?!

Odpowiedz
Dorota 24 lipca 2013 - 10:03

Najlepiej wyjechać za granicę, bez dostępu do wi-fi (choć dla chcącego nic trudnego) i odpoczywać. Z racji bloga byłoby to bardzo trudne dla mnie.

Odpowiedz
Małgosia 24 lipca 2013 - 07:57

Kiedy zepsuł mi się laptop jakis czas temu, a nie miałam okazji, by pomocny kolega spojrzał co i jak, byłam tydzień bez dostępu do internetu….pierwszy dzień- jakbym była bez ręki…ale z każdym dniem łatwiej i jakbym odzyskała trochę czasu…fajne uczucie…jednak dużo przestrzeni zabiera internetowa rzeczywistość, w moim odczuciu, więc co jakiś czas nie zaglądam na facebook’a , a jedynie sprawdzam najpilniejsze sprawy na mojej skrzynce mailowej….

Odpowiedz
Dorota 24 lipca 2013 - 10:04

Ja często się łapię na tym, że siedzę w internecie bez potrzeby, a czas wtedy leci nieubłaganie.

Odpowiedz
Małgosia 24 lipca 2013 - 10:11

To prawda..Jak mi zabrakło internetu, to zdecydowanie więcej czytałam.

Odpowiedz
KOLORowanka 24 lipca 2013 - 10:46

czas stracony będąc online jest okrutny :(
ile czasu się na to traci…
jednak jak mam możliwość odłączyć sie całkowicie od „cywilizacji”, to od razu rzucam wszystko i się odcinam :D

Odpowiedz
Żurnalistka 24 lipca 2013 - 11:21

Kiedy jesteśmy z przyjaciółmi na żaglach, wyłączamy telefony. Z czysto prozaicznej przyczyny – trzeba oszczędzać baterię, bo nie wiadomo czy będziemy nocować „na dziko” czy w porcie. Plan najczęściej wychodzi w trakcie. Pływamy zapominając o czasie i świecie. To naprawdę pozwala odpocząć. Ale bez internetu chyba bym oszalała. Podczas ostaniach żagli jeszcze nie blogowałam, więc nie było nerwów i zniecierpliwienia w oczekiwaniu na to, jaka będzie interakcja z czytelnikami. Albo myśli, że niczego nie opublikowałam. Chcemy wyruszyć na żagle za miesiąc… i chyba muszę zastanowić się jak to załatwię :)

Odpowiedz
Dorota 24 lipca 2013 - 11:36

Ja będąc na biwaku miałam laptop i pakiet internetowy w telefonie, który posłużył mi jako router. Cięło się trochę, ale nie wyobrażam sobie zostawić bloga na 10 dni. Czasy przed blogiem, to zupełnie inna bajka. Był telefon, bez internetu, z resztą nie był potrzebny, bo co tu sprawdzać. Mogłam sobie pozwolić na bycie odciętą od świata i mi to zupełnie nie przeszkadzało.

Odpowiedz
Marzena 24 lipca 2013 - 15:24

Ja pamietam te czasy, kiedy nawet telefonu nie bylo w domu, tylko sie szlo na poczte zamawiac rozmowe do rodziny na Slasku i czekalo sie na nia….czekaloooooooooooo. A gdzie tam komputer…internet!!!! Naprawde jak sobie o tym pomysle, to nie wiem jak tak mozna bylo zyc a jednak sie zylo :-) Postep poszedl a my z nim nabralismy innych potrzeb. Teraz trzeba komuter, telefon dla kazdego czlonka rodziny…Ja osobiscie nie wyobrazam sobie innego zycia, no bo jest to z jednej strony wygoda i tez tak jak dla Ciebie i dla mnie, poczucie bezpieczenstwa, ze w razie potrzeby mozna zadzwonic po pomoc… Nawet jak wychodze z domu to zawsze sprawdzam, czy mam w torbie moj telefon.

Odpowiedz
kudels 25 lipca 2013 - 09:50

teraz jest ciężko. Bez telefonu, a bez internetu to już w ogóle. Jak za dnia, mogę nie korzystać z neta, tak wieczorem po prostu nie wyobrażam sobie :))

Odpowiedz
Grzesiek 28 lipca 2013 - 19:01

Bardzo ciekawy tekst, daje do myślenia.

W takim razie, taki wyjazd z telefonem czy laptopem, czy to jest na pewno odpoczynek ? Już nie potrafimy żyć bez tych gadżetów, zwłaszcza jeżeli jest to narzędzie naszej pracy.

Uważam, że jesteśmy niewolnikami w pewnym sensie :)

Pozdrawiam i zapraszam do mnie kolorowaperspektywa.blogspot.com

Odpowiedz

Zostaw komentarz