To nie jest kolejna recenzja filmu Her, choć historia opowiedziana w nim zainspirowała mnie do napisania tego postu. Film zebrał masę pozytywnych opinii w Internecie. Zupełnie się nie dziwię, bo pomysł na film jest bardzo oryginalny. Nigdy nie widziałam podobnej produkcji, co prawda, Samotność w sieci, czy Simone z Alem Pacino, poruszają się wokół tematu miłości w sieci, ale w tym przypadku jest to coś zupełnie innego.
Określany jako sci-fi, bo miłość do systemu operacyjnego komputera o imieniu Samantha i seksownym głosie Scarlett Johansson jest totalnie oderwana od rzeczywistości. Czy aby na pewno? Czy realna jest miłość do blondi19, sweetgirl33, misiauszatka1986 – uczestników czatów i portali randkowych? Ile z tych miłości przetrwa próbę prawdziwego życia? Wiele z nich pozostaje w sieci i nigdy nie ujrzy światła dziennego. Pod nickiem można być każdym, nie koniecznie sobą. Internet fałszuje, nie przekazuje prawdziwych emocji, które zastępują emotikony. Nie sprawi, że zobaczysz radość, ból, smutek, cierpienie, ekscytację, czy euforię w oczach drugiej osoby.
Miłość w sieci jest urojeniem, naszym wyobrażeniem, które boi się zetknięcia z rzeczywistością, bo mydlana bańka fantazji nagle pęknie i pozostanie jedynie smutek i rozczarowanie. Podobnie jak Theodore Twombly, główny bohater w filmie Her, gdy nagle traci kontakt z ukochaną, która jak się okazuje, musiała się zaktualizować do najnowszej wersji samej siebie. Albo gdy dowiaduje się, że Samantha kocha jeszcze kilkuset innych użytkowników danego oprogramowania.
A jak czuje się człowiek, w którym rodzi się nadzieja na prawdziwe uczucie, a okazuje się, że po drugiej stronie wirtualnego świata pod pseudonimem Kuby22 siedzi Jakub 56? Zejście na ziemię jest okrutne.
Internet nigdy nie zastąpi nam prawdziwych relacji z drugim człowiekiem. Choć jest świetnym medium, pełnym wiedzy i możliwości, także tych towarzyskich, to jest tylko i wyłącznie środkiem do osiągnięcia celu. Nie celem samym w sobie.
Czy zdarzyło mi się poznać ludzi przez Internet? Ciągle mi się to zdarza. Przy pomocy bloga poznałam już mnóstwo nowych ludzi. Świetnych z resztą. Ale dopóki nie zetkniemy się choć na chwilę na żywo, nie uściśniemy sobie dłoni, nie pogadamy przy kawie, to nigdy nie będzie to prawdziwa relacja. Bo zawsze nasze wyobrażenie o danej osobie jest zupełnie inne niż rzeczywistość. Za pomocą dwukropka i nawiasu nie dowiemy się czy ten ktoś po drugiej stronie monitora uśmiecha się, prawdziwie i szczerze, czy jest to śmiech przez łzy.
Łapię się na tym, że analizuję intencje i myśli drugiej osoby, a przecież z paru zdań napisanych na fejsie nie jestem w stanie ich odczytać. A jednak ciągle próbuję. To strasznie zgubne i prowadzi do zakłamania, często irytacji.
Nie jesteśmy w stanie poznać tej drugiej osoby, która nawet pisze bloga i wydaje nam się, że jeśli przeczytaliśmy już parę jej wpisów to wiemy o niej sporo. Możemy mieć wrażenie, że jesteśmy podobni, podobnie myślimy, odczuwamy, mamy te same poglądy. Tak naprawdę nie dowiemy się tego, dopóki nie staniemy twarzą w twarz.
Film jest smutny, wydaje się abstrakcyjny, niedorzeczny. Mam nadzieję, że nie czeka nas taka przyszłość, albo że nie jesteśmy jej udziałem już teraz. Wierzę, że ważniejsze są i zawsze będą prawdziwe relacje i emocje, a Internet będzie jedynie ich dopełnieniem.
13 komentarzy
Z doświadczenia wiem, że znajomości które są podtrzymywane tylko w internecie nigdy nie przetrwają, muszą być przeniesione na życie realne.
Sama swojego mężczyznę poznałam w internecie, ale jakiekolwiek uczucie nie zrodziło się w internecie tylko juz na żywo, bo szybko przenieśliśmy nasza znajomość do świata realnego. Mam bardzo dużo znajomych, których poznałam w różnych zakamarkach internetu i spotykając się z nimi nie myślę juz o nich w kontekście znajomego z internetu, ot znajomy jak każdy inny.
Ale znajomości tylko i wyłącznie przez sieć? Nie wierzę w to ;)
Jest i dobra strona znajomości w sieci. Dzięki internetowi możemy dotrzeć do ludzi, których nie mielibyśmy okazji poznać na żywo, bo mieszkają na drugim końcu kraju, albo za granicą. Ale jeśli, nie przeniesiemy tej znajomości do reala, to tak jak mówisz, są małe szanse, że przetrwa próbę czasu.
Film podobał mi się bardzo, wcale nie uważam go za sy-fy, bo coś czuję że jesteśmy jako społeczeństwo coraz bliżej do przedstawionej w nim rzeczywistości.
Też mam wrażenie, że ta rzeczywistość już się dzieje. Najbardziej niesamowite są w tym filmie fragmenty, kiedy bohater na chwilę podnosi wzrok i widać tych wszystkich ludzi dookoła, którzy gadają do swoich telefonów i nie widzą świata wokół siebie. To rzeczywistość ludzi-atomów, którzy tkwią we własnych bańkach i nie potrafią już nawiązywać kontaktów. Mamy aplikacje do wszystkiego: niedługo nie będziemy potrzebować innych. I też dlatego miałam wrażenie, że ten film jest potwornie smutny.
Kiedy wyszłam z kina nie wiedziałam (dalej nie wiem), czy ten film jest dobry, czy nie. Ale bardzo mocno na mnie oddziałał.
Chyba w dzisiejszych, tak bardzo “technologicznych” czasach coraz bardziej zaczynamy doceniać te żywe, realne relacje z ludźmi. Patrząc jednak na młodych ludzi, wydaje mi się, że ta mądrość przychodzi z wiekiem. Chyba, że jednak nie i rośnie nam pokolenie aspołecznych, wirtualnych ludzi.
Obawiam się, że może być tak jak piszesz. Mi ciężko oderwać od komputera, PS3 mojego synka. A ma dopiero 7 lat. Ale walczę, by jedyną rozrywką nie były gry.
Filmu nie oglądałam ale wydaje się być ciekawy. Ja akurat poznałam swojego męża w sieci ale uczucie pojawiło się w świecie rzeczywistym
Abstrakcyjny jest to prawda, aczkolwiek mi on bardzo przypadł do gustu :) Pozdrawiam
Zgadzam się, szczególnie z przedostatnim akapitem. Mam sporo “internetowych” znajomych, którym w życiu nie uścisnąłem ręki. Myślę, że jak się kogoś naprawdę polubi przez sieć, wypadałoby się spotkać na kawie czy piwie.
Również należę do grona osób, które obejrzały Her. Zrobiłam to z czystej ciekawości jak może wyglądać niedaleka przyszłość i nowinki technologiczne. Pod tym względem bardzo mi się podobało, natomiast przerażona jestem relacją między człowiekiem a systemem operacyjnym. Pisze Pani o poznawaniu nowych ludzi w internecie, myślę że to zupełnie dwie różne rzeczy. Nie mam nic przeciwko poznawaniu nowych osób w internecie, bo żyjemy w takich czasach, że niejedno małżeństwo właśnie tak się poznało i do dziś jest szczęśliwe. Internet jest znakomitą alternatywą dla introwertyków, osób zwyczajnie nieśmiałych, jednak zakochanie się w systemie operacyjnym to już przesada i mam nadzieję, że do takich czasów nie dojdzie ;-) Pozdrawiam i zapraszam do siebie, również opisałam ten temat.
W sumie poznałem się z Nerdy przez internet.. rok na GG i na trasie Gdynia-Wrocław wystarczył i po mojej obronie zamieszkaliśmy razem.
Od 6 lat sielanka trwa ;)
Marcin, no to jesteś idealnym przykładem na to, że Internet łączy ludzi i odległość nie jest przeszkodą :)
A ja uważam że przez net można poznać ciekawych ludzi, na początku szalałem na portalu randkowym sympatiaplus i muszę przyznać, że z dziewczynami niektórymi spotykam się do tej pory potem fora dla amatorów podróżników i już w grupie 5 osobowej zwiedziliśmy z pół świata oczywiście poznałem też masę świrów z którymi nie chcę mieć cokolwiek wspólnego.