Wstyd się przyznać, ale to pierwszy raz jak obejrzałam znany klasyk jakim jest Śniadanie u Tiffany’ego z piękną Audrey Hepburn w roli głównej. Film jest ekranizacją książki Trumana Capote o tym samym tytule. Nie wiem czemu nigdy wcześniej go nie widziałam, a może było to tak dawno, że po prostu nie pamiętam, bo film rzeczywiście jest świetny, mało tego, problemy w nim poruszane są aktualne i ponadczasowe. Chyba spoilery mogę robić, bo czy jest jeszcze ktoś, kto tego filmu nie widział?
Romantyczna komedia, czy melodramat
Film ma w sobie cechy obu tych gatunków. Z jednej strony, lekki, przyjemny, prawiący o miłości romantycznej, takiej na całe życie, z drugiej jednak strony przedstawiający postać czternastoletniej Holly, która by zapewnić byt sobie i swojemu bratu wychodzi za mąż za człowieka, który mógłby być jej ojcem. Taki schemat walki o przetrwanie towarzyszy jej także w dorosłym życiu. Do czasu, aż napotyka na swojej drodze Paula Varjaka (George Peppard), tak bardzo podobnego do niej, że z miejsca stają się przyjaciółmi.
Zagubienie, czy depresja
Holly jest czarującą, młodą kobietą, potrafiącą okręcić sobie wokół palca niejednego mężczyznę. Oczywiście wybiera z pośród tych z najgrubszym portfelem, którzy gotowi są płacić za jej towarzystwo niemałe pieniądze. Wydaje się prowadzić beztroskie życie, wypełnione zabawą, przyjęciami i spotkaniami. Jest jednak w tym wszystkim bardzo samotna i zagubiona. [quote style=”1″]Jestem jak ten kot, bezimienny przybłęda. Nie należymy do nikogo. [/quote]Szuka bezpiecznego domu, dlatego nie kupuje mebli, jej kot nie ma jeszcze imienia. Marzy by jej dom był taki jak u Tiffany’ego, – elegancki, bezpieczny, cichy, gdzie nie może zdarzyć się nic złego. Receptą na „prawdziwe doły” staje się wizyta w sklepie jubilerskim. Tam łapie równowagę, przypomina sobie, dlaczego i dla kogo uciekła do Nowego Jorku.
Miłość vs pieniądze
Paul Varjak, nowy sąsiad, również ulega jej czarowi, niespełniony pisarz, z jednej strony dziwi się postępowaniu Holly, a z drugiej sam jest utrzymankiem bogatej, zamężnej kobiety. Oboje chcą żyć w dostatku, szukają życia w luksusie. Jednak ich drogi się zbiegają i mimo, że początkowo walczą z uczuciem, miłość staje się silniejsza. Miłość zwycięża.
Moje odczucia
Film jest piękny! Tak, to słowo pasuje mi do niego idealnie. Może dlatego, że główną bohaterkę gra Audrey Hepnurn, która stała się synonimem klasy, elegancji i piękna. Jej legenda jest żywa do dziś. Do dziś jest inspiracją dla filmu, sztuki, mody. Jest inspiracją dla wielu kobiet, które starają się naśladować jej styl. Ale ona jest jedyna, niepowtarzalna, tak jak ten film. Śniadanie u Tiffany’ego na długo zostanie w mojej pamięci, z pewnością będę do niego wracać. Chętnie też sięgnę po lekturę.
Śniadanie u Tiffany’ego/ Breakfast at Tiffany’s
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Reżyseria: Blake Edwards
Data premiery: (Świat): 05.10.1961, (Polska): 31.12.1961
Czas trwania: 115 minut
Jakie są Wasze odczucia odnośnie tego filmu? Lubicie do niego wracać?
9 komentarzy
Miałem okazję zobaczyć ten film tez niedawno bo na plenerowym pokazie. I nawet jako faceta zainteresował mnie na tyle, ze chętnie sięgnąłbym po książkę i porównał ja z fabula filmowa. Czy coś zostało pominięte lub dodane. Ale film jest klasyka gatunku i warto wracać do niego i do piosenki śpiewanej przez Audrey „Moon river”
Po książkę sięgnę na pewno, a piosenka towarzyszy mi teraz nieustannie :)
Audrey śpiewa cudownie tę piosenkę, jej wykonanie jest takie kameralne i subtelne:)
Oglądałam film, czytałam książkę i Audrey wydaje mi się być idealną Holly! A film wzrusza mnie…Może jakiś post o Audrey Hepburn? To niezwykle ciekawa osoba, wszechstronna i utalentowana:)
Niewykluczone, że post o Audrey się pojawi :)
Nie oglądałem tego filmu, ale po Twojej recenzji myślę, że powinienem nadrobić zaległości. Mam sentyment do tamtych czasów.
lepiej późno niż wcale :)) ja też jestem zdania, że film jest rewelacyjny!
Audrey jest moją absolutną guru i nigdy to się nie zmieni :) A książki czytać nie polecam – jest dużo mniej urocza, bardziej wulgarna i prostacka.
Dobrze wiedzieć, może zacznę od biografii Audrey Hepburn.