Obejrzałam w sieci filmik, który uświadomił mi, że życie zaczyna się kręcić wokół smartfonów. Oglądając go, pomyślałam sobie, że ludzie już totalnie zidiocieli, pstrykając fotki wszystkiemu i wszędzie, nagrywając, komentując, lajkując, fejsując. Przestali żyć prawdziwym życiem, prawdziwymi emocjami, a zaczęli żyć statusami.
Dowcipny status, słodka fotka wrzucona do sieci, odzwierciedla ich emocje. Jak się czujesz? Sprawdź na fejsie!
Telefon zasłania im drugiego człowieka, który jeśli chce zostać zaakceptowany, musi dołączyć do grona smartfonowców, inaczej zostanie sam jak palec. Odrzucony, nieakceptowany dziwoląg.
Smartfon to nie jest już zwykły telefon, to styl życia, to łączność ze światem, rozrywka, miłość i flirt w jednym małym urządzeniu. Kiedyś takim pochłaniaczem była telewizja i komputer, dziś jest nim „bystry telefon”. Zaczyna zastępować prawdziwe, namacalne relacje ludzkie. To już nie jest wstyd wyciągnąć w knajpie telefon, to jest obowiązek. Obowiązkiem stało się uwiecznianie każdej chwili. Na wczasach, w knajpie, z piwem w ręku, na urodzinach, z koleżanką, z chłopakiem, z ciastkiem i kawą itd. Potem trzeba wrzucić zdjęcia na fejsa i dzielić się z innymi wieczną radością i tym samym sztucznym uśmiechem. Im więcej lajków i szerów, tym lepszy humor. Za mało? Coś jest nie tak. Samopoczucie spada.
Chciałabym tu wszystkich tych ludzi z białymi komórkami (co za brzydkie określenie i nie na czasie) zjechać, obśmiać i wytknąć im jakimi są niewolnikami i głupcami, ale nie mogę. Z jednej prostej przyczyny – sama jestem posiadaczką smartfona, robię fotki kawie i ciastkom, sprawdzam statusy znajomych na fejsie i dzięki temu wiem co u nich słychać. Zdarza mi się wyciągnąć telefon w knajpie, choć raczej nie ostentacyjnie i ukradkiem. Tłumaczę wciąż sobie, że to nie to samo co inni, a już na pewno nie tak jak na tym filmiku. Bo ja piszę blog i muszę, gdybym nie pisała, to bym nie musiała. Czy aby na pewno?
Pomyślę o tym jutro, a tymczasem lecę na pizzę. Do zobaczenia na fejsie!
12 komentarzy
Ja jestem użytkownikiem smartfona od 24 godzin, więc możliwe, że dopiero mnie to czeka ;) Choć nie sądzę. Smakówa!
No to już wsiąkłeś!
a ja nie jestem posiadaczką smartfona i mogę Wam Wszystkim tu nawsadzać!!:)- katastrofa co się dzieje na tym świecie!CZŁOWIEK DLA CZŁOWIEKA WILKIEM A SMARTFON DLA CZŁOWIEKA MIŁOŚCIĄ!.zacznę pakować się na tamten świat jak moi najbliżsi pokupują sobie te cudeńka i będą tak szaleć jak na tym filmiku, który przywołałaś.
Ten filmik pokazuje totalne odjechanie od rzeczywistości i mam nadzieję, że mnie takie uzależnienie nie dopadnie.
Szczęściara! Ale poczekaj, niech dzieci podrosną ;)
Nie jestem sama- też nie mam smartfona;) i mam się dobrze:)
ja lubię swój fon i jest mi kurcze bardzo przydatny, na uczelni :)) połączenie z netem na kolokwium jest nieocenione, aczkolwiek ostatnio zostawiłam go w domu :) Bez telefonu da się żyć :)
Smartfon to niesamowicie przydatne narzędzie, życie bez niego byłoby nieco trudniejsze. Sama też uwielbiam robić telefonem zdjęcia i tego akurat nawet nie chcę sobie odmawiać, bo to dla mnie sposób na zatrzymanie na dłużej fajnych chwil. Dlatego chętnie uwieczniam nawet te małe, według innych głupie rzeczy, bo dla mnie to sposób na uwiecznienie małych radości. I chętnie oglądam takie zdjęcia u innych, dlatego tak lubię Instagram :).
Ale to co przedstawia filmik też niektórych dotyczy i to już jest jakaś choroba XXI wieku ;) ale w Polsce jeszcze nie epidemia na szczęście, tak mi się przynajmniej wydaje…
Zgadzam się z Tobą, też mam konto na Instagramie i lubię go. Grunt to starać się w tym wszystkim znaleźć równowagę.
Masz rację, najważniejsza jest w tym wszystkim równowaga. Ja też pstrykam foty telefonem, ale potrafię się powstrzymać gdy sytuacja tego wymaga. Ostatnio np. miałam przyjemność być gościem na przyjęciu weselnym koleżanki, w bardzo eleganckiej restauracji i żal mi było patrzeć na sąsiada przy stole, który białym telefonem fotografował zawartość swojego talerza. Fakt, dania były imponujące, ale nawet ja – z uprawnieniami blogera ;) – trzymałam swój wyciszony telefon w torebce.
Byłam świadkiem podobnej sytuacji na weselu koleżanki, z tą różnicą, że sąsiad przy stole robił zdjęcia swojemu kieliszkowi i jego zawartości :)
Eh .. ja jestem wielką fanką wszelkich gadżetów. Wszyscy panowie z mojego otoczenia zawsze się ze mnie nabijają, że ja zamiast pary butów polecę kupić sobie różowy dysk zewnętrzny:) Uwielbiam i już. Ale smartfony jakoś niekoniecznie mnie kręcą, jestem oczywiście w miarę zorientowana i posiadam sztuk jeden ale model 3 letni;) Foty kawy w restauracji, czy też kotletowi do bloga nadal jakoś się wstydzę zrobić w miejscu publicznym…:)
Ja też mam opory związane z fotografowaniem jedzenia w miejscu publicznym :)