Powiedz mi skąd pochodzisz a powiem Ci kim jesteś!
Ostatnio byłam na Dniach Barczewa, niewielkiej miejscowości niedaleko Olsztyna. Jak to na takich imprezach bywa, jest jakiś koncert (czasem nawet dobry), są punkty gastronomiczne i liczne atrakcje dla dzieci. W Barczewie była jedna wielka atrakcja, i to zarówno dla dorosłych jak i dzieci – alkohol. Przerażający był widok nastolatków, takich którym bliżej do 10 niż do 20 lat, pijanych prawie do utraty przytomności. Mimo ochrony i zakazu wnoszenia swojego alkoholu, panowało tam jawne przyzwolenie na pijaństwo, także nieletnich. Pomyślałam sobie, że środowisko i to skąd się wywodzimy, ma istotny wpływ na to kim stajemy się w przyszłości.
Moje dzieciństwo
Pochodzę z Olsztynka, też niewielkiej miejscowości koło Olsztyna. Wychowywałam się tam do 14 roku życia. Całe dzieciństwo odbywało się na blokowisku w małym miasteczku i było to dzieciństwo wspaniałe. Ten kto wychowywał się na blokach wie, że tam nudzić się nie można. Jak były lany poniedziałek to był LANY PONIEDZIAŁEK przez duże L, były trzepaki, bandy i pierwsze wielkie miłości.
Czego brakowało zatem?
Chociażby szpitala, klubu sportowego, było jedno małe kino i MOK (Miejski Ośrodek Kultury), w którym raz na jakiś czas odbywała się dyskoteka, nie było szkółek nauki języków obcych, nie było żadnego liceum, a jedynie technikum hotelarskie, nie było teatru, szkoły tańca, warsztatów muzycznych itd. Nie było możliwości rozwoju, ani sposobu na to by odnaleźć w sobie talent.
O ile dzieciństwo w małej miejscowości ma swój niebywały urok, o tyle dojrzewanie już nie, dlatego wielu moich znajomych z Olsztynka rozpoczęło studia w Olsztynie lub innych większych miastach i już do Olsztynka nie wróciło.
Przeprowadzka i nowe możliwości
Moi rodzice postanowili przeprowadzić się do Olsztyna na dobre, byłam w 8 klasie szkoły podstawowej (nie było wtedy gimnazjów) i od razu znaleźli mi zajęcie. Nowa szkoła, nauka angielskiego oraz sport. Nie było czasu na nudę. To była najlepsza decyzja jaką mogli podjąć, dać szansę swojemu dziecku na rozwój. Mimo, że swoją przygodę ze sportem zaczęłam dość późno, bo w wieku 14 lat, to jednak udało mi się osiągnąć znaczne sukcesy, skończyłam studia, zapisałam się na rożne kursy. Ci co urodzili się w Warszawie mają jeszcze lepiej i jeszcze większy dostęp do wiedzy. Nawet blogerzy z Warszawy mają łatwiej, przecież wszystko co ważne i liczące się w blogosferzse odbywa się w stolicy.
Co możemy zmienić?
Nie mamy wpływu na to gdzie się wychowujemy, nawet jako dorastające dzieci, nie mamy za dużego wpływu na to do jakiej szkoły pójdziemy, bo jeśli naszych rodziców nie stać na naszą edukację w innym mieście, to często nic innego nam nie pozostaje, jak tylko korzystać z niewielkich możliwość małej miejscowości (do czasu, aż sami staniemy na nogi i weźmiemy nasze życie w nasze ręce). Mamy jednak wpływ na to, gdzie dorastają nasze dzieci, jaką szkołę wybiorą i czy jedyną ich rozrywką stanie się alkohol. Warto wypychać dzieci z rodzinnego gniazda, warto pomagać im rozwijać ich zainteresowania, warto mieć kontrolę nad środowiskiem w jakim się wychowują.
10 komentarzy
Liceum było i jest nadal! no i czasy były inne:( ! Pozdrawiam z Olsztynka!
Nie pamiętam żeby liceum było. Technikum tak. Czasy to nie mają tutaj większego znaczenia. Szpitala nadal nie ma, na studia też trzeba wyjechać, no i za pracą. Rozwój w małych miejscowościach jest dużo trudniejszy, niż w większych miastach. No i żadnej rozrywki.
Zauważyłem to już dawno. Dzisiaj będąc na orliku dziwię się, że wokoło są pustki. Dzieciaki siedzą w domu przed kompem, albo właśnie walą browar plując pod siebie na schodach przy boisku. Żałosny widok. Spędzałem całe dnie na dworzu. Chowanego, podchody, gra w piłę, kwadrata, osiedlowe turnieje, domki na drzewie czy całowieczorne pogawędki u kogoś na ganku. To były czasy…
Nie zgodzę się. Mamy bardzo duży wpływ – o ile jesteśmy w stanie ruszyć zadem aby pomóc sobie osiągnąć to, czego nie zaoferowali nam rodzice. Może w czasach, kiedy dorastałaś było inaczej, bo nie było Internetu – jak człowiek był uwięziony na wsi, to nawet nie mógł wsiąść do pociągu i ruszyć w świat, bo po prostu nie wiedział, dokąd ten pociąg jedzie i co tam znajdzie. Teraz, w czasach kiedy Internet jest dostępny wszędzie, można zdziałać cuda. Rodzice nigdy nie chcieli mnie zapisać na jakieś dodatkowe zajęcia z angielskiego – spoko, mam Internet, zarobiłam za jego pomocą i się sama zapisałam. Rodzina kazała mi siedzieć w domu i marnować swoje życie tutaj – spoko, wsiadłam w pociąg i uciekłam. Twój post jest nieaktualny, pochodzenie nie ma już znaczenia – a przynajmniej nie w wieku 18 lat, kiedy można założyć sobie konto w banku, kupić praktycznie wszystko i robić co się chce.
Zanim taki młody człowiek dojdzie do tej 18-tki, to już może poważnie nadszarpnąć swoje zdrowie, umysł, zajść w ciążę itd. Nie każdy ma tyle determinacji w sobie, by (tak jak Ty) zarobić przez Internet, zapisać się na język i uciec z domu, by spełniać swoje marzenia. Poza tym skoro musi uciekać z tego domu, to chyba jednak coś jest na rzeczy. Mając naście lat mało, kto jest świadomy co chce w życiu robić, dlatego rola rodzica, który obserwuje i zachęca swoje dziecko do działania, jest tak ważna.
Fakt, za moich czasów nie było Internetu, dostęp do wiedzy był trudniejszy.
I jeszcze jedno pytanie, ilu jest takich 18- latków, którzy mają kasę, by kupić sobie praktycznie wszystko i móc robić co chcą?
Zacznę od końca: myślę, że niewielu. A jeśli już, to zdecydowana większość to ci cali „za hajs matki baluj”, którzy najpierw przez pół życia nic nie robią a potem się wściekają, że nikt nie chce zatrudnić Kasi z CV ze zdjęciem z rąsi, wysłanym z maila kasiuleczkaseksi@buziaczek.pl. Ale tacy też się zdarzają – i to właśnie dopiero teraz jest możliwe. Jeszcze 5-10 lat temu, kiedy Internet mieli nieliczni, rzeczywiście w małym stopniu w tym wieku można było wpłynąć na swój stan.
A kwestia rodzica rzeczywiście może wiele zmienić. Ale u mnie było inaczej niż w sytuacji, którą opisałaś. U mnie były wieczne awantury, ciągłe kłótnie o pieniądze i tak dalej. W sumie to nadal są. Kiedy rodzice tak wcześnie przestają być autorytetem, trzeba wcześniej wziąć się za myślenie nad własną przyszłością.
poruszyłąś „temat rzekę” :), różnie to bywa, znam takich z patologicznych rodzin, którzy „swoje w zyciu się napatrzyli” i są teraz wykształconymi ambitnymi ludźmi, a są tacy którzy swoją drogę obrali jak rodzice, nie widomo od czego to zalezy :)…pozdrawiam
moja mamuśka pochodzi z Olsztynka, część rodzinki nadal tam żyje :D
a mnie pozostaje ich odwiedzać :D
Dzieciństwo na działce u dziadka za szkołą było najlepsze…
Lody włoskie przy ryneczku-najsmaczniejsze… lasek po drugiej str.ulicy za starym cmentarzem-magiczny!
z Olsztynkiem mam wiele ciepłych wspomnień :D ale prawda…jak dziecko, teraz już wolę moje miasteczko Olsztyn :)
co do pijanych dzieciaków, ręce załamuję… bo przecież kiedyś też mieliśmy tyle lat. Kiedyś zabawy, wygłupy były dziecinne-jak na wiek przystało,a teraz… dramat!
Mój dziadek też miał działkę koło szkoły, hodował pszczoły, były truskawki, altanka. Pamiętam też te lody włoskie. Olsztynek zawsze będzie budził u mnie sentyment i miłe wspomnienia. Także mam rodzinkę w Olsztynku.
Dobrze, ze zwróciłaś uwagę na ten problem.