Small talk, czyli porozmawiajmy przy kawie, to forma rozmowy, do której zapraszam Was w komentarzach. Wybaczcie, że się powtarzam, ale za sprawą Share Weeku, w którym, zupełnie niespodziewanie, Kameralna zajęła pierwsze miejsce, napłynęła nowa fala Czytelników, którzy mają prawo nie orientować się we wszystkich zwyczajach na blogu. Tak więc przede wszystkim witam nowo przybyłych i zapraszam Was (także stałych bywalców) do pogawędki. To taki nasz Kameralny Czat! :)
Ostatnio dzieje się u mnie naprawdę sporo. Blog nabiera wiatru w żagle, zaczęły pojawiać się ciekawe propozycje i zaproszenia na mega inspirujące wydarzenia i konferencje. Nie we wszystkich mogę uczestniczyć, ponieważ nie zawsze da się wszystko zorganizować i wyjechać z Olsztyna do Warszawy, bo to w Stolicy dzieje się najwięcej. Nawet przeszła mi przez głowę myśl o przeprowadzce, ale zostawić taki piękny, zielony Olsztyn, rodzinę i znajomych nie byłoby łatwo. Niemniej nie zamykam się na taką opcję, zobaczę co przyniesie życie. Według mnie, wystarczy powiedzieć życiu tak, reszta potoczy się sama. To „tak” często jest najtrudniejsze do wykonania. A jak to wygląda u Was? Bierzecie sprawy w swojej ręce, czy raczej wykorzystujecie to, co przynosi życie?
Ostatnio wystąpiłam gościnnie w kilku projektach, m. in. na blogu Pracownia Edukracji, w świetnym projekcie o ciekawej nazwie – Uwierz w życie pozaetatowe, czyli podróż z etatu do własnej firmy, w którym opowiadam o pracy na etacie i motywach założenia własnej działalności. Kolejnym inspirującym miejscem jest magazyn internetowy dla mam (i nie tylko) Mammazine, w którym ukaże się mój felieton na temat efektywnego wypoczynku. Jak tylko się pojawi nowe wydanie magazynu, poinformuję Was o tym na Facebooku.
A propos postów gościnnych, ostatnie dwa, które tym razem pojawiły się na łamach Kameralnej (tu i tu), bardzo się spodobały, dlatego mam do Was apel. Jeśli macie jakiś ciekawy temat, o którym chcielibyście napisać w ramach projektu Between Us, bardzo zachęcam do skontaktowania się ze mną w tej sprawie. Najlepiej mailowo. Najchętniej widziałabym tutaj specjalistyczne posty, z jakiejś wąskiej dziedziny, może to być typowo kobieca dziedzina, ale niekoniecznie, coś co przyda się Czytelnikom. Projektowi przyświeca idea Czytelnicy dla Czytelników, jest on także formą promocji osoby (jej strony/bloga) zabierającej głos.
Na blogu, po długiej, prawie rocznej, przerwie, pojawił się post szafiarski. Piszę o budowaniu spójnej garderoby, poszukiwaniu własnego stylu, a sama niechętnie staję przed obiektywem. Podczas Majówki odważyłam się to zmienić i pokazałam Wam mój ulubiony, miejski outfit – dżinsy i niezniszczalne Converse’y. Jeszcze nie wiem, czy takie wpisy na dobre zagoszczą na blogu, mam pewne obawy przed pozowaniem, i uwierzcie, nie jest to fałszywa skromność.
W ten weekend moje dziecko przystępuje po raz pierwszy do Komunii Św. Pamiętam, że gdy ja miałam Komunię, nie przywiązywałam do niej takiej wagi jak dziś. Liczyła się sukienka, niestety odziedziczona po siostrze i trochę przykrótka, wianek i prezenty, choć raczej skromne w tamtych czasach. Nie to, co dziś. Postanowiłam w ogóle nie wspominać synkowi o prezentach, mając nadzieję, że skupi się na wymiarze duchowym całego wydarzenia i przeżyje je mocniej niż ja kiedyś. Uczuliłam też rodzinę, by nie kupowała zbyt drogich rzeczy, bo przecież nie o to chodzi. Oczywiście każdy świętuje na swój sposób, ja też pragnę z tej okazji obdarować moje dziecko jakąś miłą niespodzianką, ale dla mnie ma ona znaczenie drugorzędne i cieszę się ogromnie, że mój synek nie czeka na Komunię, dlatego że dostanie prezent, ale dlatego, że jest ona ogromnie ważnym wydarzeniem w jego życiu duchowym. Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie na temat prezentów i imprez towarzyszących Komunii. Nie sądzicie, że łatwo popaść w przesadę i zatracić duchowy wymiar całego wydarzenia?
To ja się wygadałam, teraz Wasza kolej. :)
48 komentarzy
Dorotko, oby więcej wpisów typu „Nigdy nie jest za późno na sukces” typowo na Twoim blogu. Muszę przyznać, że stworzyłaś tutaj miejsce nietypowe jak na naszą blogosferę – takie w którym zarówno posty o fotografii, biznesie i rozwoju, jak i modzie i wszelkich aspektach kobiecego życia są na miejscu.
Czy biorę sprawy w swoje ręce? Ostatnio raczej biorę to co przynosi życie, ta strategia zdecydowanie bardziej się sprawdza. Plusy są takie, że to co otrzymuję zazwyczaj pokrywa się z tym czego chcę lub co w dłuższej perspektywie wychodzi mi na dobre :)
Dziękuję Kasiu za miłe słowa :)
Wiesz, ja też staram się przyjmować to, co przynosi życie, nie siłuję się z nim, nie wymuszam realizacji celów. Wyzwania zazwyczaj pojawiają się same, jeśli nie podejmiemy ich w danym momencie, będą pojawiały się nowe. Nie wolno myśleć, że coś w życiu zaprzepaszczamy, warto jednak być aktywnym i nie bać się wychodzenia poza własną strefę komfortu. Dla każdego szczęściem jest coś innego, dlatego też nie ma co porównywać swojego życia z innymi.
Dokładnie. Dlatego dzisiaj staram się sięgać po to co niesie mi życie i nie łamać się gdy coś nie idzie po moich planach. Również jeżeli na pierwszy rzut oka otrzymuję coś co wydaje mi się zbyt „duże” jak na moje możliwości. Często to co czeka na nas za zakrętem jest dużo bardziej pasjonujące i po prostu lepsze dla nas, niż to co sami moglibyśmy sobie zaplanować.
Do niedawna często zastanawiałam się ile szans straciłam, ile rzeczy przemknęło mi przed nosem, na ilu się wyłożyłam, z ilu rzeczy zrezygnowałam bo mnie przerastały… Dzisiaj bliższe jest mi branie z wdzięcznością tego co niesie mi życie. Wkońcu „jestem dzieckiem Bożym i zasługuję na to co najlepsze” oraz „istnieje tylko Bóg i strach”.
Podoba mi się również cytat Yody „Zaiste cudowny umysł dziecka jest”. W ogóle uwielbiam „Gwiezdne wojny” choć całą sagę obejrzałam dopiero w zeszłym roku :D Z filmów mogę Ci jeszcze polecić „Wszystko za życie”, „127 godzin”, „Forrest Gump”… dużo jest dobrych i motywujących filmów. Przydał by się post z tego zakresu :)
Lubię Twojego bloga, przekazujesz w nim wiele pozytywnych wartości, wskazówek, porad, inspiracji, dlatego też staram się odwdzięczyć dobrym słowem :). Wiem, że to motywuje najbardziej.
O, dzięki za polecenia, widziałam te filmy, tak myślę o stworzeniu listy motywujących filmów na blogu. :) Ściskam!
Ja napiszę tylko tyle, że dzięki share week znalazłam wyjątkowego i bardzo inspirującego bloga. I cieszę się z tego niezmiernie, bo znalazłam tutaj rzeczy, których właśnie szukałam. Pozdrawiam radośnie!
Bardzo się cieszę! Dziękuję :)
Uwielbiam Twoje spojrzenie na życie. Spokój, harmonia, wartości. Ach, no i tytułowe zdjęcie jest świetne. :D
A w moim życiu… Najczęściej by coś się zmieniło muszę odważyć się zrobić coś nowego, a to samo w sobie niesie lawinę zaskakujących epizodów. Nie od dziś wiadomo: „Głupotą jest robić to samo i oczekiwać innych rezultatów”. :)
Dziękuję Agata :)
Wyzwania, które nas spotykają, wymagają czasem odwagi, wiem to także z własnego doświadczenia. Ja stostuję taką metodę, że podejmuję jakieś wyzwanie, i nie zastanawiam się co się stanie, po prostu staram się o nim nie myśleć, w rezultacie, całkiem płynnie i bez stresu przez nie przechodzę. Ważne by się nie nakręcać, tylko spokojnie do wszystkiego podchodzić. :)
Twoje teksty o życiu na własny rachunek są dla mnie niezwykle interesujące. Uważam że nie powinnaś się bać pozowania, a wręcz przeciwnie- robić tego więcej i więcej żeby się już nie przejmować dyskomfortem kiedy ktoś celuje aparatem. To jeden z moich goli, żeby przestać wreszcie narzekać że jestem niefotogeniczna, bo skończy się na tym, że zejdę z tego świata i ślad po mnie zaginie ;) 'Exegi monumentum’ nigdy pewnie nie zakrzyknę, niechże te obrazki chociaż zostaną.
Moja komunia była przede wszystkim spotkaniem rodzinnym- wszyscy się zjechali, przeżywałam bardzo fakt, że połowa moich włosów nie pofalowała się tak jak trzeba, podejście do ołtarza to jeden wielki stres. Nigdy, nawet jako dziecko, nie czułam potrzeby wiary. Dostałam biały zegarek i rower, za który zapłaciłam w połowie bo taki był warunek. Zgadzam się z Tobą jednak że teraz chodzi głównie o drogie prezenty.
To prawda z tym pozowaniem. Na razie wybieram miejsca, gdzie jest mało ludzi, by czuć większy komfort, ale im więcej takich zdjęć, tym pewniej będę się czuła, mam przynajmniej taką nadzieję. Nawet nie wiesz jaki przesiew zdjęć robię zanim je opublikuję, a co przy tym wygaduję, tylko mój mąż wie ;)
Zdecydowanie dla wielu dzieci Pierwsza Komunia zatraciła ten duchowy wymiar… Ja już za bardzo nie pamiętam jak ją przeżywałam, ale byłam wtedy mocno związana z kościołem, więc na pewno było to dla mnie ważne wydarzenie. Niedługo mam komunię siostrzeńca i szczerze mówiąc zupełnie nie wiem co mu kupić… Czy może dać pieniądze? Nie wiem jaki jego rodzice mają stosunek do tego dnia i czy podchodzą do niego równie mądrze jak Ty (to siostra cioteczna, więc nawet trochę głupio mi podpytywać). Nie chciałabym przesadzić ani w jedną ani w drugą stronę…
U mnie pojawią się pewnie i prezenty i pieniądze, ale zaproszona jest tylko najbliższa rodzina, więc bez skrępowania, mogłam uprzedzić, by „wielkich” prezentów nie robili. Oczywiście to jest gest i wola darczyńcy, nie ma co narzucać swojej woli „na siłę”. Cokolwiek podarujesz będzie dobre. Prezenty są miłe i fajnie, że dzieci je dostają, ale ja wolałam nie wspominać o tym wcześniej, by dać możliwość synkowi większego skupienia podczas Komunii Św. :)
Widzę, że dalej zgłębiasz PS – świetne zdjęcie główne :) Ostatnio też coraz częściej dostaję zaproszenia, ale właśnie do Warszawy – szkoda, że zazwyczaj w tygodniu, bo nie mam szans dojechać. Mimo, że w W-wie dużo się dzieje, chyba nie chciałabym tam mieszkać.
Dzięki, to prawda, bawię się trochę Photoshopem. Fajne jest te łączenie obrazków :) Mnie też do Wawy nie ciągnie, wolę mniejsze miejscowości, bardziej kameralne ;), ale dojazdy są okrutnie ciężkie!
Obserwuję uroczystość I Komunii Świętej z punktu organizatora. Niestety często widzę, jak rodzicie i dzieci przyjmują postawą konsumpcyjną…Jak wyglądam?, co będzie na obiad?, co i ile dostanę? Msza Święta bywa przykrą koniecznością a o białym tygodniu wysłuchuję tylko narzekań i biadolenia, że trwa za długo i jest niepotrzebny. Smutne to. Rodzicom się nie chce, to jak się dziwić, że dzieci znudzone i nastawione wyłącznie na prezenty.
Masz rację Justyna, wiele, a może nawet wszystko zależy od rodziców. Ja nie mówię, że zawsze się chce, mnie też czasem bierze leń, ale nie mówię tego głośno, staram się tłumaczyć dziecku wiarę, jak tylko potrafię. Pewnie mogłabym więcej i jestem daleka od oceniania innych, ale rodzice muszą być świadomi odpowiedzialności, która na nich ciąży. :)
Jeśli chodzi o Komunię to miałam okazję uczestniczyć w tym roku w jednej uroczystości i jak zawsze prezenty, siedzenie przy stole i objadanie się… Swojej małej kuzynce kupiłam książkę o rysowaniu i dobre kredki – i oprócz laptopa oczywiście, był to jej ulubiony prezent. Wiem, że lepiej uczyć dziecko tego, jak ważna jest sama uroczystość, a prezenty mają być tylko dodatkiem. Pamiętam, że ja dostałam rower, magnetofon i płytę Natalii Oreiro – ależ ją lubiłam jako dziecko (Zbuntowany anioł i te sprawy… )
Kto nie oglądał Zbuntowanego Anioła?! Ja też śledziłam losy Natalii Oreiro w tym serialu (może nie powinnam się przyznawać). Co do prezentów i imprez, oczywiście nie mam nic przeciwko, trzeba przecież uczcić tak ważne wydarzenie. Ważne jednak by ono nie przyćmiło całej uroczystości, a jak wiadomo, jeśli powiemy dzieciom, że czekają ich mega niespodzianki, to siłą rzeczy będą o nich myślały. Dlatego ja nic nie mówię :)
To świadczy tylko o dojrzałości Ciebie jako rodzica. Niedawno oglądałam jakąś galerię żenujących zdjęć z Komunii i powiem szczerze, że chciałoby się zapłakać… Samochody jak do ślubu, a na głowach dziewczynek diademy. Co do pozowania mam te same obawy, a przed publikowaniem zdjęć siebie na blogu to dopiero! Jeszcze nie pokazałam się „w całości” swoim czytelnikom oprócz stopki z moim imieniem :) Chciałabym zrobić sobie jakiś sensowny autoportret i z chęcią o tym przeczytam, jeśli zechcesz się podzielić swoimi wskazówkami :)
Autoportret jest trudniejszy, bo trzeba ustawić aparat na statywie, dobrze wymierzyć ostrość, najlepiej włączyć spust migawki zdalnym pilotem. I zrobić sporą ilość zdjęć, by mieć z czego wybierać. Pomyślę nad takim postem :)
Mnie przeraża ten dzisiejszy konsumpcjonizm. Jeszcze w wykonaniu rodziców jest dla mnie ewentualnie do zrozumienia. Ale jak słyszę jak dziecko, które na jakiś czas przed Pierwszą Komunią oznajmia konkretnym członkom rodziny, że generalnie to chce laptopa, telefon z jabłuszkiem i skuter, to mną lekko wstrząsa. Trochę chyba nie o to chodzi w tej uroczystości… Ale najbardziej na łopatki mnie rozłożyło, jak widziałam, jak ktoś fetę pokroju wesela wyprawił z okazji I Komunii Świętej. I to już takiego fest wesela…
Ok, nawet już te lata temu trochę niekiedy to zatracenie prawdziwego sensu Pierwszej Komunii dawało o sobie znać, choć w dużo mniejszym stopniu. Ja swoją Komunię miałam już bardzo dawno temu i pamiętam, że dostałam wtedy na pewno zegarek i aparat fotograficzny. Ale było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie miałam wtedy świadomości, że się takie wartościowe prezenty dostaje na Komunię. To jak na tamte czasy to i tak wydawało mi się dużo – oczywiście dopóki nie nadszedł pierwszy dzień szkoły po tym wydarzeniu. Pamiętam jak wszystkie koleżanki w szkole chodziły chwaląc się zegarkami i jedna drugą prześcigała w opowieściach, ile to pieniędzy (w grubych tysiącach) dostały z tej okazji (a to po denominacji już było!)…
Trochę mnie to smuci, że coraz częściej forma przerasta główną treść tego wydarzenia (ok, nie tylko tego, ale akurat to wydarzenie jest tematem dyskusji). I dzieci tak naprawdę czekają na prezenty i na bycie w centrum uwagi, a nie na najważniejszą uroczystość w tym dniu.
U mnie Komunia była skromna, nie w lokalu, kiedyś robiło się w domu, a z prezentów pamiętam jedynie złoty łańcuszek i książkę o Janie Pawle II. Jakieś pieniądze się pojawiły, ale rodzicie nimi dysponowali, więc w sumie nawet nie wiem ile. Rozmawiałyśmy z resztą o tym podczas naszego spotkania :) Synek nie ma pojęcia, że cokolwiek dostanie, a opowieści kolegów, że dostaje się jakieś pieniądze, wydają mu się mało prawdopodobne. Będzie miał miłą niespodziankę, no i wiem, że prezenty nie będą zaprzątały mu głowy podczas I Komunii Św.
Tak, tak, rozmawiałyśmy :) Ja też po Komunii miałam rodzinny obiad w domu. Bardzo podoba mi się Twoje podejście do tego tematu. Mam nadzieję, że w przyszłości i mi uda się podobnie przygotować dziecko do całej tej uroczystości I Komunii :)
Temat komunijny i prezenty. Pamiętam swoją komunie, a zwłaszcza czas w szkole po. Wtedy moda była na dawanie rowerów, a więc był dwa obozy ci co go dostali i reszta, oczywiście ci co nie dostali to była ta gorsza grupa. Uczuć, aż tak nie pamiętam, ale na pewno trochę mi przykro bylo, choć o dziwo z zebranych pieniędzy roweru nie kupiłam. :) Nie ważne jednak co było po, w dzień komunii jakoś ważniejsza była dla mnie ta cała sytuacja, a w szczególności spotkanie z najbliższymi. Ludzi jacy przyszli byli najlepszym prezentem w tym dniu.
To zupełnie normalne, że dzieci opowiadają jakie prezenty dostały i zawsze znajdzie się ktoś kto dostanie więcej, bądź mniej. Najważniejsze, by z dzieckiem rozmawiać o takiej sytuacji i starać się tłumaczyć i pokazywać wartości inne niż materialne. Sama jesteś przykładem osoby, która doceniła właśnie takie niematerialne aspekty Komunii Św.
Ostatnio staram sie byc bardziej skrupulatna i konsekwentna, to ja znalazłam niwa prace a nie ona mnie, bo wychodzę z założenia ze nic samo sie nie stanie jesli sie w to w pełni nie zaangażuje. Ostatnio kiedy mam chwile ćwiczę z mel B oraz uczę sie a moze przypominam sobie ang. Lepiej późno niż pózniej. Pozdrawiam, Kasia.
Ja tak nawet myślę, że trochę dzieje się „samo”, oczywiście pierwszy krok należy do nas. Ale nie masz czasem tak, że dostajesz jakieś niespodziewane zaproszenie, albo trafiasz na ciekawą i dopasowaną do Ciebie ofertę pracy? To są takie okazje, które życie nam podsuwa, a co my z tym zrobimy, to już inna sprawa. Możemy zignorować, albo zrobić ten pierwszy krok. :)
Cos w tym jest 😄
Hej
Ja właśnie za moment wybieram się na casting na dzienikarza redakcji informacj TVP regionalnej, czyli otwieram się na sznse jakie niesie życie. Gdzieś bowiem niedawno natknęłam się na informacje o castingu, więc działam. Kto wie może nuż widelec odmienię zupełnie swoje zawodowe życie. Trzymajcie kciuki
Super! Powodzenia! Daj znać jak poszło :-)
A ja chciałabym tu napisać, że w końcu pozwoliłam sobie na czytanie i komentowanie blogów bez wyrzutów sumienia, ze tracę czas. Cieszę się, że trafiłam właśnie tutaj, gdzie po prostu, jeśli dobrze zrozumiałam, można sobie pogadać :)
Mam nadzieję, że regularne zaglądanie tu i włączanie do dyskusji stanie się moim nawykiem, bo tak tu spokojnie, czysto i przytulnie.
Pozdrawiam!
Pewnie, że można pogadać :) Staramy się dyskutować pod każdym postem, ale Small Talk-i są taką formą czatu i pojawiają się raz na jakiś czas na blogu. Dziękuję MaLi za miłe słowa i zapraszam częściej :) Pozdrawiam!
Podzielam Twoje zdanie co do prezentów i zbyt przesadnych uroczystości komunijnych. Najważniejsze jest to co się w Tym dniu wydarzy, bo to naprawdę wielkie wydarzenie dla każdego, kto wierzy i zarazem ogromne szczęście! :-)
Dokładnie tak! :-) To już dziś :-)
Widzę jak Twój blog się rozwija, i bardzo mi to imponuje! Jesteś jedną z moich blogowych inspiracji – perfekcyjna, szczera i przede wszystkim wiarygodna, to cenię najbardziej. W moim życiu zapadają ważne decyzje, kończę edukacje (magistra), rozpoczyna się budowa naszego domu i myślę o własnej firmie. Poważne, dorosłe życie, rzekłabym ;). Mój blog jest na etapie rozwoju, wciąż nie wiem, z której strony do niego podejść, w którym iść kierunku. Chciałabym sprecyzować treść, którą chcę przekazywać na blogu, ale idzie mi to naprawdę powoli (pewnie z powodu różnych innych, ważnych spraw na głowie).
Agata bardzo dziękuję za miłe słowa. Rzeczywiście masz teraz wyjątkowy czas, sporo kluczowych decyzji i nowe wyzwania. Budowa domu to jedno z moich marzeń :-) Gdy ja zakładałam firmę wystarczyła decyzja i pierwszy krok, uruchomiłam koło, które samo zaczęło się toczyć. Pomagał mi podział dużych projektów, przedsięwzięć na małe kawałki i w danym momencie skupiałam się tylko na jednym, najbliższym. Taką metodę stosuję także na blogu. To bardzo pomaga. Powodzenia! :-)
Dziękuję za cenne wskazówki! Do założenia własnej firmy bardzo motywuje mnie hasło, które wisi nad moim biurkiem 'zacznij budować swoje marzenia, zanim ktoś inny zatrudni ciebie, abyś pomógł mu budować jego’. Dodatkowo powtarzam sobie to żeby wziąć sprawy w swoje ręce i przejąć odpowiedzialność za własne życie ;).
Bardzo ciekawy pomysł na serię :) Czytam Twojego bloga od niedawna, ale podoba mi się jego prostota i klarowność przekazu. Sama zaczęłam niedawno blogować i mam kilka pomysłów na serie tekstów, ale nie wiem, na które się zdecydować. Trochę na razie eksperymentuję z tematami. Czy znasz może jakieś posty na ten temat: jak wybrać serię, jak często pisać na jakiś temat, etc. Z góry dziękuję :)
Warto eksperymentować z postami, by zobaczyć co się sprawdza. Na początku nie musisz informować Czytelników, że wprowadzasz serię. Zobacz jak będzie się rozwijała. Daj też sobie trochę czasu na jej rozwijanie, po jednym poście trudno o wnioski. U mnie wszystko wychodzi całkiem naturalnie. Nie trzymam się sztywnych schematów, bo ciężko byłoby mi je utrzymać, ale wiem, że takie rozwiązanie też fajnie się sprawdza.
Podoba mi się Twoje podejście :) też próbuję eksperymentować – właśnie uruchomiłam pierwszą serię. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Jak to wygląda u mnie? Zdecydowanie pół na pół, bo lubię działać indywidualnie, ale też lubię kiedy los zaskakuje mnie czymś pozytywnym :)
Moim zdaniem w życiu najlepiej zastosować „złoty środek”, łącząc dwa aspekty w jedno wspólne rozwiązanie. Po pierwsze, warto wyjść samemu naprzeciw różnym wyznawaniom, stając się dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem. Warto jednocześnie korzystać z dobrodziejstw tego, co oferuje nam nasze życie.
Fajnie, że tak rozwija się Twoje miejsce w sieci, gratulacje! I wcale się nie dziwie, że tak się dzieje ;)
Spójna garderoba i swój styl to coś, o czym już nie raz mówiłam w różnych miejscach w komentarzach, ze kompletnie mi nie wychodzi Zakupów szczerze nienawidzę i mimo tego, że zbliżam się ku końcowi studiów, zdecydowana większość moich ubrań pochodzi z czasów liceum, a niektóre nawet i gimnazjum… Spuszczę na ten fakt zasłonę milczenia.
A co do komunii pamiętam, że jako dzieciak mocno w to wszystko wsiąknęłam, pewnie w dużej mierze za sprawą czytania. Wtedy czytałam je tak często przygotowując się do prób, że na samej uroczystości mogłam je praktycznie wyrecytować z pamięci, ale jakoś tego nie zrobiłam ;) Pamiętam też, że wszystkie dzieci były ubrane w skromne, schludne szatki i nikt się nie wybijał – teraz jak patrzę zwłaszcza na dziewczynki w tych niby-ślubnych sukniach zastanawiam się, komu się bardziej poprzewracało w głowie od dobrobytu, rodzicom czy dzieciom… No, o tabletach, laptopach i quadach to już myślę, że niżej się każdy wypowiedział. U mnie rodzice poprosili nie o prezenty, a o pieniądze, dzięki czemu mogłam kupić sobie wtedy pierwszy stacjonarny komputer i to był mój absolutnie jedyny prezent, nie licząc rzecz jasna kwiatów czy bombonierek.
Teraz są alby, nie wiem, czy we wszystkich parafiach, więc problem nadmiernego strojenia dzieci odpada. :)
Świetny tekst 'nie jest za późno na sukces’. Bardzo motywują mnie takie teksty i ośmielają, by szukać swojej drogi zawodowej i nie bać się pracować na swoim. :)
Dzięki Rosaline, cieszę się, że zadziałał motywująco. :)
Nie wiedziałam, że jesteś mamą!!! Po blogu w ogóle tego nie widać, a może ja nie widziałam:) Mieszkanie ładnie wysprzątane i taki spokój od ciebie bije:) jak ty to łączysz? Bo ja ciągle słyszę od matek ile to mają roboty z dziećmi.
Na blogu raczej nie wspominam o mojej rodzinie, staram się chronić ich prywatność. Wszystko da się połączyć, nie zawsze idealnie, ale przecież wcale nie musi tak być. Staram się mieć weekendy dla rodziny, no i wszelkie obowiązki domowe przeplatam z pracą. U mnie się to sprawdza. Synek jest już duży, sam wychodzi na dwór, więc jest łatwiej, przy maluchach byłoby znacznie trudniej :)