Zdarza mi się przeczytać, lub obejrzeć mega film, albo wypróbować świetny kosmetyk, czy gadżet, o którym po jakimś czasie zupełnie zapominam, a fajnie byłoby podzielić się z Wami moimi hitami. Ulubieńcy m-ca to już tak popularny typ postów, czy filmików na YT, że mogłoby się wydawać, że panuje lekki przesyt, a jednak chętnie do nich zaglądamy. Znacznie łatwiej zdecydować się na zakup czegoś, czy obejrzeć film, przeczytać książkę, którą ktoś rekomendował, niż zupełnie błądzić w gąszczu ofert. Sama zanim cokolwiek kupię, szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki, szukam opinii w Internecie. Oczywiście trzeba brać namiar, że jest to opinia bardzo subiektywna, ale chyba o takie właśnie nam chodzi.
Książka “Co dalej, szary człowieku?” Hans Fallada
Powieść Hansa Fallady trafiła do mnie w kwietniu, i choć skończyłam ją czytać na początku maja, zaliczę ją do ulubieńców kwietnia. Fabuła książki została osadzona w Niemczech w latach 30, w czasach kryzysu gospodarczego, starć różnych grup kulturowych i ogromnego bezrobocia. Książka opowiada o życiu Johannesa Pinneberga, który jest przeciętnym, „szarym człowiekiem”, zmagającym się z codziennością, ubóstwem, znienawidzoną pracą i szefem, czyli wszystkim tym, z czym sami zmagamy się na co dzień. W tych trudnych czasach “szary” i uczciwy człowiek walczy nie tylko o przetrwanie, ale także o godność, którą potrafi sponiewierać nędza. Autor odziera rzeczywistość z ułudy, pokazuje życie jakże przeciwne temu, które znamy. Przypalona zupa, niespodziewana ciąża, interesowna matka i walka o utrzymanie pracy są niczym w porównaniu z odrzuceniem społecznym, które spotyka najbiedniejszych. Są też chwile szczęścia, które jak iskierki przeplatają się z szarą codziennością. Z wielką ciekawością i przejęciem czytałam o życiu szarego człowieka. Genialna lektura!
Film “Siła spokoju”
Film poleciła mi jedna z Czytelniczek bloga, pod postem Co jest moją miarą sukcesu?. Lubię filmy motywacyjne, które napełniają mnie dobrymi i pozytywnymi emocjami. Zupełnie nie interesują mnie ciężkie, psychologiczne filmy, czarne scenariusze, czy horrory.
Zdziwiłam się jak bardzo przesłanie filmu jest zbliżone do tego co napisałam we wspomnianym już poście, ale z drugiej strony, film jest ekranizacją powieści autobiograficznej Dana Millmana Droga miłującego pokój wojownika, mistrza świata w gimnastyce sportowej. Teraz rozumiem to podobne postrzeganie sukcesu jako drogi – wspólna cecha sportowców, którzy wiedzą ile muszą poświęcić, by osiągnąć sukces. Przesłaniem filmu jest walka o teraźniejszość, która kształtuje naszą przyszłość, o życie tu i teraz, wyrzucenie z głowy niepotrzebnych śmieci, zauważanie drogi, która może, lecz nie musi doprowadzić nas do osiągnięcia celu.
Blog Adamant Wanderer
Blog Uli odkryłam już dawno i zachwyciłam się przede wszystkim zdjęciami i stylem pisania. Co tu dużo mówić, jest tu pięknie. Ula zaprasza nas do swoich podróży i życia w UK, a ostatnia relacja z Wenecji (filmik plus post), totalnie mnie oczarowała. Jest sportową duszą, więc świetnie odnajduję się w jej klimatach. Zajrzyjcie koniecznie, obiecuję, że przepadniecie na parę godzin.
Blog Zanita
Kolejny blog, tym razem zagraniczny, którego zdjęcia totalnie mnie oczarowały. Zanita jest modelką, fotografką i blogerką. Na swoim blogu porusza tematy związane z modą, reklamą, podróżami, lifestylem, rozwojem osobistym i fotografią (można wykupić kurs fotograficzny online). Z ciekawością podglądam również kampanie reklamowe, w których Zanita bierze udział, zarówno jako modelka, jak i fotografka. Śledzę również jej, świetnie prowadzony i spójny, profil na Instagramie.
Mgiełka do Twarzy i Ciała Kwiat Pomarańczy Pat&Rub
Mam tę mgiełkę od dobrych kilku m-cy, ale zaczęłam używać dopiero m-c temu. Zawsze miałam wrażanie, że mgiełki niepotrzebnie wysuszają skórę twarzy i dają ukojenie tylko na chwilę, po czym trzeba ponownie nawilżyć skórę. Zaczęłam jej używać zamiast toniku podczas codziennej pielęgnacji. Tak ją polubiłam, że do zwykłego toniku już nie wrócę. Jest polecana do skóry przetłuszczającej się i naczyniowej. Tonizuje, odświeża i działa ściągająco, a także reguluje pracę gruczołów łojowych.
Immunoserum z Zieloną i Białą Herbatą Organique
Większość z Was wie, że biorę udział w projekcie Przyjaciółki Organique, dzięki czemu mam możliwość testowania różnych kosmetyków tego producenta. Na blogu opisuję kosmetyki, które się u mnie sprawdziły. Jest to moja zupełnie prywatna i subiektywna opinia. Ostatnio polecałam Wam masło do ciała z kozim mlekiem i liczi, dziś chciałabym polecić immunoserum z zieloną i białą herbatą. Nakładam je na noc dwa razy w tygodniu. Bardzo dobrze nawilża skórę, łagodzi podrażnienia, koi i rozświetla. Rano moja cera jest rozpromieniona i wypoczęta.
Essie Good to Go
Dotychczas moim jedynym top coatem, który się sprawdzał był InstaDri Sally Hansen. Działa bez zarzutu mniej więcej do połowy buteleczki, potem gęstnieje i nie da się z nim już nic zrobić. Tworzy na powierzchni paznokcia nieestetyczne bąbelki. Postanowiłam wymienić go na coś innego. Padło na Essie Good to Go, który sprawdza się świetnie, szybko zasycha, utwardza lakier, nadaje ładny połysk i spokojnie można pomalować paznokcie przed pójściem spać, a rano cieszyć się gładką powierzchnią lakieru. Co prawda to moja pierwsza buteleczka i nie wiem, czy nie zacznie gęstnieć w miarę zużywania produktu.
Róż z rozświetlaczem Inglot
W ostatniej dream-liście wspominałam, że mam ochotę na rozświetlacz Inglota, jednak na żywo prezentował się znacznie gorzej niż na zdjęciach. Za to spodobał mi się róż z odrobiną rozświetlacza. Mam go dopiero kilka dni, ale już mogę śmiało stwierdzić, że jest to trafiony zakup. Utrzymuje się przez cały dzień, nie tworzy smug, kolor (204), który wybrałam jest na tyle delikatny, że nie sposób z nim przesadzić. Mogę użyć jedynie matowego różu, połączyć go z rozświetlaczem, lub użyć samego rozświetlacza.
Podkład mineralny Annabelle Minerals
Moja cera jest kapryśna, dlatego podkłady i pudry mineralne są dla niej stworzone. Są lekkie i nie działają komedogennie. Podkładu mineralnego Annabelle Minerals używam już kilka tygodni, jestem z niego zadowolona i z pewnością będę do niego wracać. Skusiły mnie dobre opinie w Internecie i absolutnie nie żałuję zakupu. Jedna warstwa jest prawie niewidoczna, ale zarazem całkiem dobrze kryje, jeśli zależy nam na mocniejszym efekcie, możemy położyć kolejną warstwę lub nałożyć podkład na morko. Wybrałam wersję matującą, jako że jestem posiadaczką cery mieszanej. Muszę przyznać, że efekt matowienia jest krótkotrwały, dlatego osypuję jeszcze twarz w strefie T pudrem matującym IsaDora.
Szalik z wełny
Robótki ręczne mnie relaksują. Gdy zaczynam robić na drutach, moje myśli cichną, a ja skupiam się jedynie na poprawnie wykonanych oczkach, niczym Małysz na oddaniu dobrego skoku. Przyjemnie jest coś stworzyć własnoręcznie. Szalik z naturalnej wełny z pewnością przyda się jesienią i zimą. Podstawowy ścieg jest bardzo prosty, uczyłam się go od Uli Phelep z jej filmików instruktażowych. Motki z naturalnych włókien są droższe, ale wolę taki wełniany szal, niż akrylowy, który nie spełnia swojej funkcji. Do szalika potrzebowałam aż 5-6 stugramowych motków, z których powstał (już prawie, został mi ostatni motek) długi, szeroki, koralowy szal.
***
Dzisiaj to już wszystko, następnych ulubieńców zaprezentuję Wam za m-c. Pochwalcie się swoimi ulubieńcami ostatnich tygodni. Jeśli chodzi o książki, to poleciliście mi mnóstwo pozycji na Facebooku, za które bardzo dziękuję, już tworzę sobie listę książek, po które chcę sięgnąć. Oczywiście nowe propozycje też są mile widziane :) A może obejrzeliście ostatnio ciekawy film albo przetestowaliście jakiś fajny kosmetyk?
36 komentarzy
Mam cerę mieszaną i od kilku mc używam podkładu mineralnego Annabelle Minerals i jest najlepszy z najlepszych. Od kiedy przestawiłam się na minerały dokładnie te AM to moja cera nie gości żadnego “nieprzyjaciela” Jeśli chodzi o polecenie fajnego kosmetyku to polecam serum Murier pisałam o nim u siebie i mimo swojej ceny. Warto. Pozdrawiam Ewa.
Dzięki Ewa, zajrzę, poczytam :)
Film Still Alice – piękny, mądry i wzruszający
Widziałam, genialny! W sumie śmiało mogłabym go umieścić w zestawieniu.
u mnie się pojawił. Co prawda nie w podsumowaniu kwietnia, ale w nowym cyklu Nie chcę czytać! Naprawdę godny uwagi i zasłużony Oscar dla Jullianne Moor ;)
Oglądałam, świetny. Jednak książka oddaje dużą dawkę różnorodnych emocji głównej bohaterki, których w filmie jest mniej niż się spodziewałam.
Książki jeszcze nie miałam okazji jeszcze czytać, ale zapewne po nią sięgnę ;)
Koniecznie muszę obejrzeć ten film,, zwłaszcza, że już wcześniej o nim słyszałam i kompletnie wypadł mi z głowy. A teraz biegnę na polecone przez Ciebie blogi i pozdrawiam Cię radośnie:)
bardzo lubię Twoje zdjęcia, są takie pełne klasy! Chciałabym nauczyć się robić na drutach, ale jestem zbyt niecierpliwa- mam parę nieudanych prób za sobą. Co do książki- zapowiada się ciekawie! :)
Dziękuję :) Jeszcze takiego komplementu odnośnie moich zdjęć nie słyszałam, ale bardzo mi się podoba! :* Z robótkami jest tak, że jak się człowiek wciągnie, to potem oderwać się nie może. Mnie bardzo relaksują! :)
Szukając jesienią idealnego szalika dla siebie też doszłam do wniosku, że najlepiej byłoby go zrobić samej. Ale koniec końców się za to nie zabrałam. Zbyt monotonne to dla mnie zajęcie. Fajni ci Twoi ulubieńcy. Na blogi dziewczyn chętnie będę zaglądać :)
Ja też skuszona dobrymi opiniami o Annabelle Minerals sprawiłam sobie słoiczek. Wiem, że to był pierwszy, ale nie ostatni :)
Ja teraz czytam “Trzy metry nad niebem”. Kiedyś obejrzałam film i obiecałam sobie, że przeczytam książkę. Jednak kupiłam sobie wersję kieszonkową (innych nie było w księgarni), bardzo niewygodnie się ją czyta, także czekam na kolejną Wymianę Książkową u Kameralnej! ;))
No właśnie przydałaby się kolejna Wymiana Książkowa, choć po ostatniej jeszcze nie przeczytałam wszystkich pozycji, które do mnie trafiły.
Filmu nie widziałam, dzięki za polecenie :)
To prawda kosmetyki Annabelle Minerals są bardzo dobre. Mnie jednak najbardziej przypadł do gustu róż mineralny Sunrise, polecam!
Muszę obejrzeć ten film! A w robótkach ręcznych rzeczywiście jest jakaś ‘magia’. Ja niestety nie umiem ale moja Babcia i Ciocia namiętnie robią na drutach bo Je to relaksuje :)
Druty tez mnie uspokajaja ale poki co nie moge wyjsc poza podstawowe oczka. Lece ogladac blogi, które polecasz. Pozdrawiam serdecznie beata
Ja też na razie nie mam potrzeby uczenia się innych ściegów, choć już umiem zrobić prawe i lewe oczka. :)
Co do książek to mogę na ich temat mówić i mówić, mogę je non stop czytać i czytać :) i nigdy za wiele nowych poleceń :)
I nowe blogi do kolekcji:) mamy bardzo podobne hmm.. gusta? nie wiem jak to odmienić:P
Film koniecznie do obejrzenia! Czuję, że już dziś wieczorem. :)
Ciesze się, że film się spodobał. Często czerpię pomysły z Twoich wpisów i porad, więc tym mi przyjemniej, że mogłam się w malutki sposób odwdzięczyć :)
Dzięki Kasia, mnie z kolei bardzo inspirują moi Czytelnicy :)
Robótki ręczne <3. Cieszę się, że ta forma spędzania czasu staje się coraz bardziej popularna. Dodatkowo tworzymy własne, oryginalne elementy (wystroju mieszkania, czy garderoby). Myślę, że w przyszłym roku pomyślę o wykonaniu komina z grubej, szarej wełny.
Zainteresowałaś mnie te mgiełką do twarzy i ciała, ja na co dzień używam wody termalnej, świetnie się sprawdza, ale my, kobiety, zawsze potrzebujemy przecież jakiejś nowości ;).
Wody termalnej używasz zamiast toniku, czy w ciągu dnia do odświeżania twarzy? Mam jedną prawie pełną buteleczkę i tak się zastanawiam, co z nią zrobić. Do odświeżania nie za bardzo mi podchodzi.
Woda termalna i tonik to zupełnie różne produkty. Celem toniku pierwotnie było wyrównywanie pH po oczyszczaniu, jednak z czasem żele myjące i inne produkty do tego przeznaczone zmieniły swoje składy i wyrównywanie pH nie jest już konieczne. Stąd tonik pełni funkcje w zależności od kompozycji – ściąga pory, rozświetla (choć oczywiście w minimalnym stopniu). Mogłabym ująć, ze to kompletny dodatek w pielęgnacji. Jednak z racji przyzwyczajenia i przyjemności stosowania, wciąż pozostaje w naszych kosmetyczkach. Sama regularnie do nich powracam, obecnie stosuję tonik firmy Sylveco, który dzięki swojej konsystencji nakładam jak serum, poprzez wklepywanie w skórę.
Woda termalna z kolei to bogactwo minerałów, które wykazują działanie od antyutleniającego po odbudowujące. Ważne aby woda termalna była izotoniczna, w innym wypadku może przesuszać naszą skórę, stąd powinnyśmy ją osuszać. Woda termalna stosowana jest także przy różnego typu podrażnieniach. U mnie idealnie sprawdziła się w podróży na Bałkany – odświeżała i koiła.
Obecnie rano stosuję wodę termalną, a wieczorem tonik lub płyn złuszczający do przemywania.
Możesz też stosować ją po depilacji – przyspiesza regenerację podrażnionego naskórka, lub przy stosowaniu masek ściągających – np. z glinki, wówczas aby nie dopuścić do zastygnięcia ich na twarzy, warto spryskiwać je wodą termalną ;).
Spróbuj, mam nadzieję, że stanie się obowiązkowym elementem wyposażenia Twojej łazienki!
Dziękuję za tak wyczerpującą wypowiedź. Obecnie mgiełka, którą stosuję zupełnie wystarcza mi zamiast toniku i muszę przyznać, że fajnie sobie radzi. :)
Z robótek ręcznych to ja preferują przebieranie palcami w oczekiwaniu na wyniki lotka;)
Zainteresowałaś mnie tym produktem z Inglota :)
Chętnie sięgnę po książkę.
bardzo lubię takie wpisy :)
Uwielbiam film “Siła spokoju”. Zawsze mnie motywuje. Z pewnością sięgnę po książkę. Zainteresowałaś mnie także blogowymi recenzjami. Świetna inspiracja :)
Uwielbiam takie inspiracje! Dziękuje! :)
Taki posty to ja lubię :) Na luzie, inspirujące i do tego ładne fotografie ;)
Książkę kupię z pewnością, bo właśnie szukam czegoś ciekawego do poczytania :) Do ulubieńców dodałabym od siebie puder mineralny Amilie – jest po prostu genialny – sprawia, że moja twarz wygląda jak przerobiona w fotoszopie :) No i jak to minerały, nie zapycha, pielęgnuje i jest 100% naturalny
Podkład mineralny Annabelle Minerals znajduje się na liście moich kosmetycznych hitów. Stosuję go zamiennie z podkładami Meow Cosmetics, które niestety są niedostępne w Polsce. Zaciekawiła mnie książka, którą rekomendujesz i z pewnościa po nią sięgnę.