Kiedy byłam czynnym sportowcem, byłam bardzo zmotywowana i nastawiona na osiągnięcie celu. Były nim oczywiście wygrane na zawodach sportowych. Nie stawiałam sobie celów pośrednich, czyli najpierw brąz, potem srebro, a na końcu wymarzone złoto. Ja od początku wiedziałam, że chcę zostać Mistrzynią Świata. Czułam, że to jest mój cel, a gdy tak się stało, już nigdy żaden inny medal nie dał mi tak ogromnej satysfakcji.
Tak jest też w innych dziedzinach. Ustawiam poprzeczkę bardzo wysoko i chcę osiągnąć maksimum w każdej dziedzinie, za którą się zabieram. Tak jest m.in. z blogiem i fotografią. Staram się robić wszystko jak najlepiej, dlatego gdy na przykład przygotowuję zdjęcia do nowego postu, nie robię pięciu, a pięćdziesiąt. Potem następuje pracochłonny proces obróbki i wyboru tych, które według mnie są najlepsze.
Drobne cele vs jeden główny cel
Zawsze czuję niedosyt, zawsze mogę zrobić coś lepiej. I choć postawienie sobie poprzeczki wysoko motywuje mnie do działania i ciągłego rozwoju, to jednak z czasem zaczyna trochę doskwierać. Podobnie było w sporcie, srebro na Mistrzostwach Europy już nie cieszyło, a z perspektywy czasu uważam, że powinno.
Dlatego staram się stawiać sobie drobniejsze cele, wtedy gdy osiągnę już jeden, taki jak ukończenie kursu fotografii, mogę postawić sobie następny. Od razu nie zostanę wielkim fotografem, najpopularniejszą polską blogerką, czy świetnym pisarzem. Na wszystko potrzeba czasu, wysiłku i pewnych etapów do przejścia. Gdzieś w głowie mam swój główny cel, ale w tym momencie skupiam się na najbliższym etapie.
Na przykład ostatnio przygotowywałam projekt wizytówek w programie graficznym. Nie jestem grafikiem, a moja znajomość Corel Draw jest na podstawowym poziomie. Programów graficznych uczę się głównie sama, często metodą prób i błędów, czasem korzystam z materiałów dostępnych w sieci. Wiem, że daleko mi do perfekcji. Zadałam sobie jedno pytanie: Czy mogę być świetną blogerką, grafikiem, fotografem i pisarzem, jednocześnie? Hmm… nie bardzo. Przynajmniej nie tak szybko jakbym chciała. Ale mogę postawić sobie mniejsze cele, którymi będzie przygotowanie projektu graficznego, ukończenie kolejnego kursu fotograficznego, napisanie dobrego postu.
Zdrowa motywacja
Jest wtedy, gdy stawiam sobie cele na miarę moich możliwości, tych obecnych i tych przyszłych. Dobrze jeśli podnoszę sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej, bo dzięki temu ciągle się uczę, ale zdaję sobie sprawę, że tam na górze nie ma granicy. W pewnym momencie muszę postawić ją sobie sama i odpowiedzieć na pytanie – dokąd zmierzam i czy ten cel jest na pewno dla mnie? Może wystarczy jeśli opanuję jako tako programy graficzne, a skupię się na pisaniu i fotografii. Może kwestie programowania zostawię bardziej doświadczonym osobom. To jest trochę tak jak z informatykami. Każdy z nich ma inną specjalizację, jeden jest od sieci, drugi od programowania, a jeszcze inny od analizy danych, czy tworzenia stron www.
Obranie kierunku
Zdarza się też tak, że po obraniu jednego kierunku, zaczynam zbaczać z drogi, bo coś po drodze okazuje się kuleć. Zaczynam zagłębiać się w ten boczny temat i zapominam o początkowo wyznaczonej ścieżce. Muszę wtedy szybciutko przypomnieć sobie co było priorytetem na początku, oderwać się od pobocznych zajęć i wrócić na dawno już ustalone tory.
Porażka jest katalizatorem
W sporcie porażki przeżywałam znacznie bardziej niż zwycięstwa. Długo tkwiły w mojej głowie. Wtedy myślałam, że to nie jest zbyt dobre podejście. Z perspektywy czasu wiem, że to one nakręcały mnie do działania. Porażka uczyła bardziej i zdecydowanie mocniej pobudzała mnie do pracy niż zwycięstwo. Dlatego uważam, że nie należy się ich bać, dobrze że są. Można potraktować je jako lekcję. Gdyby wszystko szło gładko, motywacja do działania mogłaby się skończyć, a satysfakcja z osiągniętego celu, byłaby znacznie mniejsza.
Uświadomienie sobie, że nie muszę być we wszystkim number one daje ukojnie i więcej spokoju w moich działaniach. Porządek zaczyna wypierać chaos, a działaniom przyświeca jeden cel, ten najbliższy. Nie spoczywam na laurach, ale nie nakładam na siebie takiego ciężaru, którego nie dam rady udźwignąć. A po osiągnięciu brązowego medalu, świętuję i pracuję dalej by zdobyć złoto.
21 komentarzy
Najczęściej właśnie zbaczam z drogi. Jednak w takiej sytuacji, przypominam sobie cel i dalsza motywacja ma znów cel :)
Ciekawy wpis, na pewno przyda mi się w mojej pracy na blogiem. Rozpraszacze są najgorsze, codziennie walczę żeby nie zboczyć z drogi i zazwyczaj jest to walka z własnym lenistwem.
Masz silny charakter i motywację, której brakuje wielu ludziom :)
Dziękuję Magda :)
Motywacji mi nie brakuje, jak już się za coś zabieram to staram się doprowadzić sprawę do końca. Gorzej jest jednak z tym trzymaniem się celu, potrafię robić wiele niepotrzebnych rzeczy i często tracę po prostu czas.
Motywacja to coś czego teraz bardzo potrzebuję. Kończę magisterkę. A prezent po już nie motywuje :D
Kamyczek, trzymam za Ciebie kciuki :) Ciekawa jestem tego prezentu. Możesz zdradzić co to będzie?
jeśli Cię to pocieszy, kończę studia, będę z wykształcenia grafikiem, i naprawdę, jest jeszcze tyle rzeczy, których nie ogarnęłam w programach… nigdy nie ogarniemy wszystkiego do końca. nie da się. zawsze wyjdzie parę nowych plug-inów, parę nowych funkcji i trzeba będzie znów się czegoś douczyć, poduczyć, doszlifować… najzdrowiej jest trzymać się tego, by robić tyle, ile jesteśmy w stanie zrobić. dać sobie, tak, jak piszesz czas i miejsce na porażki i błędy;) stawianie sobie małych celów na drodze do jednego, głównego celu jest zawsze pomocne, dzieli nam to na jakieś osiągalne etapy i łatwiej jest uwierzyć, że możemy osiągnąć wszystko;)
Nieprofesjonalna, to już wiem do kogo mogę zgłaszać się z pytaniami graficznymi. Zazdroszczę Ci tych studiów :)
taak, szkoda tylko, że przedmioty ciekawe i przydatne są zazwyczaj liźnięte ledwo… np web designing…ale uczę się sama, próbuję to sobie poukładać i zamierzam postawić swojego bloga sama w przyszłości… na razie zbyt mało wiem, żeby to ogarnąć, ale uczę się. ale grafika 2D i 3D idzie mi raczej dobrze i przychodzi mi już łatwo…także da się
Moja motywacja kuleje. Raz jest, raz jej nie ma. Podziwiam Cię, że u Ciebie zawsze ta motywacja napędza do działania. Ja najpierw muszę swoją „wyzwolić” i odszukać a dopiero zacząć cokolwiek robić. Na szczęście pracuje nad tym coraz intensywniej.
Pattie, to nie jest tak, że zawsze jestem super zmotywowana. Są dni, kiedy zupełnie nic mi się nie chce i przestaję dostrzegać sens. Na szczęście ja się łatwo nie poddaję (sport miał w tym spory udział) i następnego dnia „zbieram się do kupy” i działam dalej.
Motywacja czasami niestety w moim przypadku przegrywa ze zwyczajną codziennością. A to coś rozproszy, a to nagle wypadnie coś ważniejszego do załatwienia na już i potem ciężej się skupić na celu. Jednak zawsze staram się wracać na drogę, którą sobie wytyczyłam. Grunt to chcieć. :)
Jak już za coś się zabieram to staram się robić to jak najlepiej. Ale… już nie za wszystko się biorę.
Kiedyś wydawało mi się, że mogę robić wszystko, że we wszystkim mogę być najlepsza. Dziś patrzę już na to trochę inaczej; mam swoje predyspozycje i talenty i to na nich się skupiam. A to czego sama nie potrafię, zlecam profesjonalistom. Wychodzę z założenia, że każdy ma swoje talenty i niech każdy robi to co potrafi najlepiej. Nie mam dlatego np. problemu z płaceniem za różne usługi, bo to czyjeś umiejętności, talent, praca.
No to ja jeszcze miewam to zgubne myślenie, że jak ktoś umie, to czemu ja miałabym tego nie umieć i tracę czas na zajęcia, które po prostu nie są moim „powołaniem”.
Tak- przede wszystkim drobne cele, z których każdy odrobinę przybliża nas do dużego celu!
I nie porownywac się z innymi, tylko sukces mierzyc swoją miarą.
Słuszna uwaga Małgosiu.
Sama ciągle sie na tym łapię, że porownuję się z innymi, a przecieć nie ma dwoch takich samych ludzi, więc jak mierzyc się miarą drugiego?
Dokładnie! Każdy jest w czymś dobry, każdy ma swoje talenty, nie ma co się oglądać na innych. Za to inni mogą nas zainspirować do odkrycia własnych zdolności.
PS. Ja tak ładnie piszę, ale zdarza mi się wpadać w pułapkę porównywania się z innymi.
No i kolejne pozytywne kopnięcie od ciebie otrzymałam ;)
Ja zostałam wychowana w przeświadczeniu, że muszę być najlepsza we wszystkim i choć w dorosłym życiu wciąż boleśnie się przekonuję, że się jednak nie da, to ciągle to we mnie siedzi. I ciągle uczę się dawać sobie prawo do popełniania błędów.
Super to napisalas. Zgaszam sie z Toba w 100%. Dziekuje za te wspanila porcie motywacji.
Najduzsza droga sklada sie z malutkich krokow. Swietny post Doroto. Pozdrawiam