To już nie ta polska złota, z pięknymi kolorami, których nie zdążyłam sfotografować, bo wydawało mi się, że mam jeszcze czas. To jej druga, ciemna strona. Szarość, deszcz zmieszany z garstką śniegu i długie noce. Dociera do mnie, że depresja sezonowa to nie wymysł znudzonych życiem ludzi.
Walczę, by jesień, rozświetlona łagodnym światłem świec, pachniała gorącym kakao. Nie mam jej za złe, że przyszła, cierpliwie czekam aż sobie pójdzie i ustąpi miejsca śnieżnobiałej i słonecznej zimie. Oby jak najszybciej.
Przygotowuję się do niej, niczym alpinista do zdobycia kolejnego szczytu. Niezbędne przedmioty muszę mieć zawsze przy sobie. Moje poprawiacze nastroju.
Gadżety i sposoby na oswojenie jesieni
Wełniany koc
Z tunezyjskim kocem w ogóle się nie rozstaję. Nie dość, że kolory wkomponowały się w salon, to jeszcze jest bardzo ciepły i przyjemny w dotyku. Gdybyście byli kiedykolwiek w Tunezji, kupcie sobie taki koc, nie będziecie żałować. Uwielbiam wtulać się w niego podczas czytania lub oglądania filmów.
Herbata z imbirem
Przyjemnie rozgrzewa i ma lekko pikantny smak, który bardzo lubię. Herbata z imbirem i miodem pobudza krążenie i przynosi ulgę moim zmarzniętym dłoniom, a gdy dopadnie mnie przeziębienie, szybko stawia na nogi. Często dodaję do niej również sporą ilość cytryny, grejpfruta lub pomarańczy.
Termofor
Gdy powyższe sposoby na rozgrzanie zawodzą, wkraczam z silniejszą bronią – termoforem, i grzeję nim stopy. Szybko je rozgrzewa. Muszę pomyśleć o takim typowo świątecznym wydaniu.
Ciepła piżama
Koniecznie bawełniana i koniecznie z długim rękawem. Kiedyś do spania wystarczał mi T-shirt i krótkie spodenki. Dziś zimno odczuwam dotkliwiej, może dlatego, że mniej się ruszam, dlatego ciepła piżama to mój must-have na jesień i zimę.
Ciepłe skarpety
Te ze zdjęcia kupiłam w H&M. Są wykonane z mieszanki bawełny, wełny, wiskozy i poliestru (o ile dobrze pamiętam). Nakładam je, gdy wracam do domu. Szybko rozgrzewają moje stopy, są wygodne i nie uciskają.
Świece
Dają miękkie, przyjemne i ciepłe światło. Świece zapalam praktycznie codziennie. Klimat, który tworzą w mieszkaniu, działa na mnie relaksująco. Od razu mam ochotę zabrać się za pisanie, czytanie, czy obejrzenie kolejnego odcinka „Przyjaciół”.
Wygodny dres
Po domu zawsze chodzę w wygodnych ubraniach. Jesienią najchętniej w ciepłej bluzie i spodniach dresowych. Nie noszę w mieszkaniu dżinsów, nawet te idealnie dopasowane są za mało wygodne i hamują krążenie.
Książki
Czytanie mnie uspokaja. Wycisza kłębiące się myśli i drażliwość spowodowaną brakiem naturalnego światła. Nadrabiam zaległości książkowe, które nagromadziły się przez ostatnie m-ce.
Domowe kino
Książki i domowe kino to jesienne rozrywki, którym oddaję się najczęściej. Przygotowuję przekąski, coś do picia, rozścielam łóżko (przeważnie jest już wieczór) i relaksuję się w towarzystwie rodziny. Chętnie sięgam po obejrzane już kilka razy, lekkie i przyjemne komedie.
Ciepła herbata z imbirem i czytanie pod kocem. Tak odpoczywam i ładuję swoje baterie. Jesień jest chyba najmniej lubianą przeze mnie porą roku. Nie ta złota, z temperaturami oscylującymi powyżej 10 stopni, ale właśnie ta deszczowa i szara. Zapewne macie swoje sprawdzone sposoby, które wykorzystujecie właśnie jesienią. Podzielcie się nimi w komentarzach :)
Jeśli spodobał Ci się post, zachęcam Cię do śledzenia bloga na Bloglovin, dołączenia do mnie na Facebooku lub Instagramie, a jeśli chcesz utrzymywać ze mną bardziej prywatny kontakt, zapisz się do Kameralnego Newslettera :)
30 komentarzy
Kurcze, byłam w Tunezji, ale takich kocy nie widziałam :( może byłam o złej porze roku?? :) Raczej nie jestem zmarzluchem, więc termofor mi nie jest potrzebny, ale lubię świece, czasem odpalam ich całe mnóstwo, nadają bardzo fajnego klimatu ;) A dobra ksiażka i film to podstawa w te długie wieczory ;)
U mnie na blogu też przygotowałam taki „poradnik” Jak przetrwać jesien ;) Zapraszam w niedziele już kolejna część ;)
Koce, narzuty, obrusy były na każdym kroku. Ja swój kupiłam w Medinie w Sousse (taki duży bazar) w bardzo przystępnej cenie. Żałuję, że nie kupiłam jeszcze obrusu. Były piękne, haftowane, z naturalnych tkanin.
Jeżeli wybiorę się tam ponownie, to będę musiała się rozejrzeć za takimi rzeczami;) Ja przywiozłam głównie skorupy w tym naczynie do tagine ;)
Masz rację, najlepszy sposób to wymościć sobie przytulne gniazdko, aby po powrocie do domu ogrzać się i zrelaksować, ale ja dodałabym mimo wszystko do listy… wychodzenie z domu, przebywanie w towarzystwie. Wiem, że ciemno i zimno, ale warto sobie też zaplanować wypady do siłowni, do biblioteki, do kina, na piwo. Szybciej miną te cztery miesiące, już w zasadzie jeden mamy prawie z głowy, a w marcu to już wiosną pachnie ;-)
Muszę spróbować herbaty z imbirem. Przyznam, że przydały by mi się jakieś ciepłe skarpetki. Dresu już się na szczęście dorobiłam. :) Mimo braku złotej jesieni staram się oswajać ją wychodząc z domu.
o poranku, zanim zacznę marudzić, i zanim jest na tyle jasno, że widać cokolwiek za oknem, wybiegam z domu, 10 km, dotlenienie organizmu i szczęście na twarzy w pakiecie. nawet jak paskudna mżawka osiada na wszystkim, a buty są ubłocone po kostki, jakoś nie mogę wtedy myśleć, że jest tak paskudnie i mi się nie chce. za to 3 h później, kiedy już trzeba siąść do pracy, albo pisać magisterkę… uj. wtedy jesienna depresja przychodzi. i wtedy byle do wieczora i wszystkie powyższe punkty z Twojego posta to jedyne zadanie do odhaczenia;) pocieszam się, że do świąt niedługo, a po świętach, zazwyczaj jest już duuużo lepiej. i można powiedzieć: całkiem blisko do wiosny:)
Ja wiem, że wysiłek fizyczny i dotlenienie to jest antidotum na całą tę szarugę i depresję sezonową. Tylko tak ciężko mi zmusić się do biegania, gdy na dworze jest zimno. No ale muszę się przełamywać. Dziwne, tyle lat trenowałam, a teraz nie jestem w stanie wyjść 3 razy w tygodniu pobiegać.
wiem coś o tym, 11 lat trenowałam karate, a jak przestałam… przez dwa lata nie uprawiałam sportu regularnie, jedynie przed zimą i nartami lekkie przygotowanie i przed sezonem windsurfingowym… a potem nagle coś zaskoczyło, i teraz jestem regularna, żeby nie wiem co. wróci Ci ochota i motywacja, może potrzebujesz jakiegoś celu, trenowałaś i startowałaś. żeby wygrać. a teraz? może po prostu musisz znaleźć inny cel? jakiś głupi nawet, banalny. Typu: jak w ciągu roku zrobię tyle i tyle kilometrów to kupię sobie w nagrodę nowy obiektyw do aparatu. wtedy będziesz biegać z myślą o obiektywie. Na pewno to wiesz jako były sportowiec na pełen etat;)
No właśnie cel jest potrzebny. Osoby, które próbują zrzucić parę kilo, mają taki cel, ja wręcz przeciwnie, mogę przytyć. Ale obiektyw po przebiegnięciu iluś tam kilometrów, to jest całkiem przyjemna motywacja :)
miałam w głowie identyczny pomysł na post i niemal takie same pomysły (tylko czasu na przelanie ich na komputer zabrakło:). Ale ciepły, koniecznie włochaty koc + herbata + wosk zapachowy + książka to jest to!
Nic nie stoi na przeszkodzie, by post jeszcze powstał :) Chętnie zajrzę i poczytam. Moje sposoby są tak uniwersalne, że trudno by się nie powtórzyły.
Ten koc bardzo mi się podoba. Ja bardzo lubię czytać wtedy książki i planować święta i prezenty, żeby później mieć więcej luzu. Do tego świece, trzaskający ogień w moim piecyku, jakieś kreaktywne DIY, tworzenie kartek, wieczorami kawa lub piwo ze znajomymi. Jesień, nawet ta szara to dla mnie najlepszy okres roku.
Początek posta to tak jakbym ja sama napisała – ciągle mówiłam „mam czas”, a tu pewnego razu za oknem zamiast widoku pięknych i złotych liści, obraz szaro – burej pogody i łysych drzew… Dobrze, że istnieją jesienno – zimowe umilacze w postaci rozgrzewających herbat, przyjemnych koców i grubych skarpet! :)
O tak! Cieple skarpety, książki i do tego koc… I jeszcze rozgrzewający napój. Ja preferuję miód z ciepłą wodą i imbirem. Albo kawę z kardamonem;)
Mnie najbardziej teraz brakuje świeczek – jakoś obawiam się ich zapalać przy kocie. Mam super o zapachu czekoladowym i ciasteczkowym. Zamiast ciepłych skarpetek Mąż kupił mi bamboszki wełniane i jak już je założę na gołą stopkę to potem wogóle ich nie chce mi się ściągać ;) Herbatka z imbirem, miodem i cytryną – boska, u mnie czasem w wersji woda z imbirem, miodem i cytryną :)
Też miałam pisać posta o identycznej tematyce! Ale jakoś cieżko było/ jest mi przysiąść- pewnie przez tę mało sprzyjającą aurę.
Twój wpis podoba mi się bardzo ale to bardzo! I te zdjęcia…aż człowiek ma ochotę położyć się otulony kocem z książką i kubkiem herbaty w ręku.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dzięki Ewa :-) Tym bardziej napisz o Twoich sposobach oswajania tej aury. Chętnie coś podpatrzę :-)
Mi w przełamaniu jesiennego nic-mi-się-nie-chce o poranku pomaga kubek gorącej herbatki z hibiskusem i różą + kwadrans na ulubionych blogach. Popołudniu kwadrans ćwiczeń, a wieczorem naturalnie dobry film/książka.
Wszystko co wymieniłaś to właśnie to co pozwala mi przetrwać jesień. Kocyk, książka lub ulubiony serial, gorąca herbatka i dodałabym jeszcze łakocie :) Lubię gdy w taki ponury wieczór leży obok mnie tabliczka czekolady albo domowe ciasteczka czy ciacho :)
Ja też jestem totalnym łasuchem na słodycze. Staram się ograniczać je jak mogę, ale niestety, bardzo często ulegam pokusie.
Kocyk, ogromne ilości herbaty, dresy, ciepłe kapciuchy i książka – zestaw idealny na jesień. Ja w tym roku też nie mam za bardzo zdjęć tej naszej pięknej złotej polskiej. Uciekła mi zanim zdążyłam znaleźć chwilę na spacer z aparatem. Szkoda. A tej szarej, deszczowej paskudy co właśnie nadeszła to nie trawię!
Och jak ja lubie przykleic sie do kaloryfera z dobra ksiazka. pozdrawiam serdecznie bEata
Oj tak, zgadza się wszystko! I bardzo czekam na zimę, bo jesień mimo stosowania umilaczy, działa na mnie przygnębiająco.
Ale i tak doceniam, że w tym roku bardzo długo była piękna :)
Podpisuję się pod tym rękami i nogami :p
TAK! Podpisuję się pod wszystkim – poza herbatą z imbirem, bo nie cierpię imbiru, niestety. ;) Zamiast tego herbata malinowa z cytryną i jestem w niebie :) Taką zimę przetrwam z przyjemnością.
Herbata malinowa z miodem i cytryną, ewentualnie czarna, sypana z dodatkiem prawdziwego soku z malin! Uwielbiam!
O ja też podpisuje się pod tym postem rękami i nogami. Herbatkę z imbirem uwielbiam. Czasem zamiast herbatki przygotowuje sobie kogel-mogel na ciepło, też super rozgrzewający. :)
Uwielbiam jesień za wszystkie elementy, które wymieniłaś we wpisie – świece, ciepłe herbaty, kocyki, książki też jakoś lepiej brzmią jesienią ;)
Ciągle jednak jeszcze nie przekonałam się do ciepłych piżam i uprawiam swego rodzaju abstrakcję czyli krótkie spodenki do spania lub leniuchowania pod kocykiem i do tego wielkie puchate misiowe papucio-buty :D
Ostatnio jednak przymierzam się do oswojenia sobie bardziej pomieszczenia i zainstalowania jakichś może cotton ballsów przy oknie, obok którego mam biurko. Jednak ta ciemność za oknem od 16 trochę przytłacza, trzeba ją ugłaskać ;)
Mi te elementy kojarzą się bardziej z zimą niż z jesienią, ale… to prawie na jedno wychodzi ;)
U mnie nieodłącznym elementem okresu jesienno-zimowego jest właśnie herbata z imbirem, miodem i cytryną :)