Pod koniec 2016 roku nie robiłam szczegółowych, dalekosiężnych planów, ale wytyczyłam sobie główną ścieżkę, którą chcę podążać. Przede wszystkim postawiłam na rozwój osobisty.
Praca w domu okrutnie rozleniwia. Nawet nie chodzi o to, że człowiek nie pracuje, bo tej pracy jest naprawdę dużo, tylko o pewne schematy działania. Szybko przyzwyczajamy się do domowego rytmu, przestajemy wychodzić ze strefy komfortu i nie podejmujemy wyzwań. Zaczęłam zauważać, że mam mniejszą ochotę na spotkania z innymi ludźmi, a wszelkie sprawy najchętniej załatwiałabym drogą mailową. Jestem introwertyczką i dobrze czuję się w małych, kameralnych grupach. Czuję ściskanie w żołądku przed dużymi eventami i wystąpieniami publicznymi. Nie zawsze tak było. W czasach mojej kariery sportowej często udzielałam się na forum publicznym. Odbyłam niezliczoną liczbę wywiadów i pamiętam, że zupełnie się nimi nie stresowałam. Dziś jest inaczej. Dlatego postanowiłam działać. Strach przed wystąpieniami publicznymi nie minie, jeśli nie będę pomału dozować sobie takich właśnie aktywności.
Działalność blogowa wbrew pozorom polega także na spotkaniach z ludźmi. To nie tylko spotkania blogerskie, które odbywają się każdego roku, to także propozycje przeprowadzania szkoleń i prelekcji, wyjazdy związane ze współpracą, spotkania z klientami. Do niedawna odmawiałam udziału w wielu takich wydarzeniach. Bo za daleko…bo nie mam czasu…bo się nie nadaję, nie potrafię…bo się zgubię w innym mieście (tak, to też był wybieg). Wymówki mnożyłam na zawołanie. W pewnym momencie poczułam stagnację zawodową. Zauważyłam, że przestałam podwyższać sobie poprzeczkę i od siebie wymagać. Jestem zwolenniczką małych, sukcesywnie wykonywanych kroków, które prowadzą nas do celu.
Oglądaliście film Yes Man (Jestem na tak)? Jeśli nie, koniecznie obejrzyjcie. Film stał się dla mnie inspiracją do mojego osobistego wyzwania, które roboczo nazwałam tytułem tego filmu! Gdy go obejrzycie, natychmiast zrozumiecie jego ideę. Bohater filmu (Jim Carrey) prowadzi bardzo przeciętne i nieco nudne życie. Mimo że jest młodym człowiekiem, brak mu energii i wiary we własne siły. Czuje się samotny, nie utrzymuje kontaktu z przyjaciółmi, zaszywa się w swoim domu, by oddawać się cierpieniu. Zawala na całej linii. Praca przestaje być dla niego satysfakcjonująca, życie osobiste się rozsypuje. W pewnym momencie za sprawą znajomego z dawnych lat bierze udział w konferencji, na której prowadzący wymusza na nim postanowienie, że od tej pory będzie zgadzał się na wszystko. Będzie na tak na każdą nadarzającą się okazję. Choć w filmie nie brakuje absurdalnych sytuacji, to historia świetnie pokazuje jak szanse, które przytrafiają nam się każdego dnia, zmieniają jego bieg o 180 stopni. Bohater nagle zauważa rzeczy, ludzi, wydarzenia, których wcześniej nie dostrzegał. Zaczyna czuć radość, sens i cel swojego życia. Jest spontaniczny i tryska energią.
Film stał się dla mnie inspiracją do zmiany mojego nastawienia do różnych życiowych wyzwań. Praca blogerki może być bardzo bezpieczna. Piszę, robię zdjęcia, wymyślam nowe projekty i publikuję je w zaciszu swojego domu. Początkowo była pełna wyzwań, poznawania nowych ludzi, edukacji, ale w pewnym momencie mój rozwój osobisty zupełnie się zatrzymał. Zaczęłam polegać na utartych, sprawdzonych schematach, nie wychodząc poza obręb tego co znajome i bezpieczne. Czułam, że muszę coś zrobić, by przełamać rutynę. Dlatego moim jedynym noworocznym postanowieniem stało się akceptowanie okazji i szans, które pojawiają się niemal każdego dnia. Pisałam Wam już nie raz, że okazje są jak autobusy, zawsze przyjedzie następny (Richard Branson), że wystarczy zrobić pierwszy krok, by ruszyła lawina wydarzeń. Nie skupiam się przy tym na samym wyniku, ale na drodze, którą pokonuję.
Początkowo nikomu nie wspominałam o moim postanowieniu, potem dowiedział się mój mąż, a po 4 miesiącach mogę opowiedzieć Wam, ponieważ zauważyłam u siebie duże zmiany. Projekt polega na tym, by akceptować większość okazji, które do nas spływają. Szczególnie tych, które wcześniej odrzucaliśmy z powodu strachu lub lenistwa. Oczywiście nie zgadzam się na wszystko jak leci, bo mówienie życiu TAK, to także umiejętność mówienia NIE i bycie asertywnym wtedy kiedy czujemy, że coś jest niezgodne z naszymi wartościami. Zgadzam się jednak na większość propozycji, które czuję, że są dla mnie dobre i pchają mnie do przodu na drodze mojego osobistego rozwoju.
Dla przykładu podaję kilka szans, które wykorzystałam:
- Wzięłam udział w warsztatach ze storytellingu i poznałam super fajnych ludzi.
- Napisałam felieton do gazety Made In i zgodziłam się wziąć udział w spotkaniu z czytelnikami w galerii handlowej Aura w Olsztynie, które odbędzie się 22 kwietnia o godzinie 16.
- Udzieliłam kilku wywiadów telefonicznych – m.in. dla radia i magazynu For Her.
- Zapisałam się na siłownię.
- Poszłam do kosmetyczki na zamykanie naczynek (co odkładałam już od roku).
- Zmieniłam w końcu szablon bloga.
- Częściej spotykam się z ludźmi, nawet z tymi, których nie znam.
- Odmówiłam Nowennę Pompejańską, której wcześniej unikałam, ponieważ jest to dość wymagająca modlitwa (trwa 54 dni)! Udało się, ukończyłam.
- Przyjęłam pierwsze zlecenie fotograficzne. I zgodziłam się zostać fotografem na ślubie brata.
- Nagrywam krótkie filmiki na Insta Stories, w których opowiadam o swojej codzienności i moich odkryciach. Dla niektórych to może wydawać się nic wielkiego, ale uwierzcie mi, dla mnie nagrywanie siebie, swojego głosu i puszczanie tego dla ogółu jest niemałym wyzwaniem.
Zgodziłam się na wiele innych projektów, które ujrzą światło dzienne w przyszłości.
Czuję, że ruszyłam z miejsca. Uczę się nowych rzeczy, pracuję nad swoimi ograniczeniami, szlifuję swoje talenty, poznaję nowe pasje i po prostu rozwijam się. Wychodzenie ze strefy komfortu sprawia, że jestem bogatsza o nowe doświadczenia. Przełamuję swoje opory, przypominam sobie tę waleczną i odważną dziewczynę, którą byłam w czasach sportu. Nie myślę o drobnostkach, wykorzystuję różne okazje, bo wierzę, że nie są przypadkowe i wskazują mi drogę, dzięki której odkrywam siebie i swoje powołanie.
Gorąco zachęcam Was do podjęcia takiego wyzwania. By sprawdzić siebie, odnaleźć swoje pasje i talenty, by ruszyć z miejsca.
51 komentarzy
Takie teksty są niesamowicie motywujące. Cieszę się, że się rozwijasz i widzisz korzyści płynące z korzystania z okazji :)
Bardzo się cieszę, że trafiłam dzisiaj na Twój tekst. Od jakiegoś czasu jestem w domu i mam wrażenie, że ugrzęzłam w swojej strefie komfortu. Potrafię się zestresować najzwyklejszym, towarzyskim spotkaniem, a nigdy wcześniej tak nie miałam :O. Za 2 tygodnie wszystko ma się zmienić, bo wyjeżdżam, ale boję się, że to będzie jak skok na głęboką wodę…
Czasami skok na głęboką wodę przynosi wiele korzyści. Zmiany są dobre, powodują że się rozwijamy, poznajemy nowe pasje i odkrywamy swoje talenty. Gdy mam jakąś stresującą sytuację, to staram się o niej jak najmniej myśleć. Później okazuje się, że nie było się czego bać, bo wszystko wyszło super. Powodzenia! :)
Dziękuję – to dziś zdecydowanie tekst dla mnie :)
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. Wszystkiego dobrego! :)
KIchana, mam dokładnie te same przemyślenia w tym roku. Mówię sobie „tak”. W ciągu tych pierwszych trzech miesięcy roku tyle razy wyszłam ze swojej strefy komfortu, jak nigdy w całym życiu. Wszystkie nowe doświadczenia wiele mnie uczą o świecie i o mnie samej. Naprawdę warto się odważyć, zrobić coś, czego zawsze się baliśmy i zobaczyć, co się stanie ;)
W takim razie gratuluję i życzę powodzenia w dalszych działaniach! Ja też przez te 4 miesiące podjęłam więcej wyzwań, niż przez cały ubiegły rok. :)
Wspaniale! Życzę pomyślności w realizacji projektu! Twój wpis dał mi dużo do myślenia :)
Znam ten film i też uważam że mimo pewnego przerysowania może być świetną inspiracją żeby przestać myśleć, analizować w nieskończoność, a zacząć działać :) powodzenia na dalszej drodze, bo w ciągu tych czterech miesięcy dużo osiągnęłaś!
Dziękuję i wzajemnie! :-)
U mnie, króluje dewiza, że pod koniec życia będę żałować jedynie tego czego nie zrobiłam, dlatego, jeśli mam okazje na coś nowego, ciekawego, a jednocześnie wymagającego – mówię TAK, spróbuję i zobaczymy co z tego będzie :) Powodzenia w realizacji ciekawych planów :)
Ja mam też takie podejście, że najpierw podejmuję wyzwanie, a dopiero później martwię się jak to będzie. :-) Zazwyczaj jest ok. :-)
PS Dziękuję i wzajemnie!
Bardzo motywujący wpis. :-) I gratuluję tylu zrealizowanych wyzwań!
Bardzo podoba mi się ten wpis a film, który stał się inspiracją do zmiany podejścia do nowych wyzwań, które życie nam przynosi oglądałam i również polecam. Przełamanie się, opuszczenie swojej osobistej strefy komfortu nie jest łatwe, a najtrudniej czasami uświadomić sobie potrzebę podjęcia nowych wyzwań, dlatego wielkie dzięki za ten post :)
Oglądałam kiedyś ten film, dał mi wtedy do myślenia, ale później o nim zapomniałam. Dziękuję, że się tym podzieliłaś. Teraz na nowo mogę do niego wrócić i żyć odważniej :)
To sie zgrałyśmy 😊 Też postanowiłam nie rezygnować tak łatwo i otwierać sie na nowe możliwości, choć to dla mnie ciągle stres…. Tez byłam zamknąć naczynka (zbierałam sie za to pare lat)… A teraz zgodziłam się być gościem na jednym evencie choć nadal mam strach w oczach, i chęć znalezienia wymówki, ze jednak nie mogę ;)
Dla mnie to też jest stres i uwierz mi, nie przychodzi mi łatwo wychodzenie ze strefy komfortu, ale widzę same pozytywy takiego działania, więc mimo że się boję, podejmuję wyzwania. Z czasem pewnie ten stres będzie mniejszy. Super że zgodziłaś się na udział w evencie. Na pewno będziesz zadowolona. :)
Szczerze mówiąc, wolałabym mieć to już za sobą :) a tak jeszcze 3 tygodnie stresu…
Dziękuję za Ten wpis, bardzo inspirujący, film na pewno obejrzę. Aż ma się ochotę od razu wziąć do pracy pomimo pogody. Pozdrawiam :)
i ja postanowiłam zacząć metodą małych kroczków. Wcielam w życie plan o podróżach małych i dużych, nauce języka, a także pilnowaniem tego co jem i stawiam na jeszcze większą aktywnością fizyczną. Nareszcie czuję, że coś zaczyna się dziać i nie stoję w miejscu! :)
Metoda małych kroków to także mój ulubiony sposób rozwoju i pokonywania barier. Z małych kroków biorą się wielkie zmiany. Powodzenia! :)
„Yes Man” – świetny film, pamiętam, że zainspirował mnie do podobnego wyzwania – niestety nie powiodło się, miałam masę wymówek. Może uda się tym razem :) Bardzo motywująca jest ta Twoja lista szans, które już wykorzystałaś. Powodzenia w kontynuacji projektu!
Dziękuję Anna! To nic, że nie wyszło za pierwszym razem. Możemy próbować tyle razy ile chcemy, nie ma tutaj żadnych ograniczeń. :)
Uwielbiam ten film! :) I wyzwania też uwielbiam! :) Więc fajnie, że o tym piszesz :)
Bo najważniejszy jest ten pierwszy krok… Wszystko, absolutnie wszystko zaczyna się w Naszych głowach, grunt to zrzucić kajdany i pobiec! Naprawdę nie warto się bać, bo ten strach kradnie Nam szczęście.
Sama jestem mistrzynią odkładania/przekładania, a w rezultacie rezygnacji. Bo się nie uda, bo się nie nadaję, bo ktoś zrobi to lepiej… I chyba życie by mi w ten sposób uciekło przez palce.
Wzięłam się w garść i założyłam blog, o którym jedynie rozmyślałam:)
Na mojej liście są jeszcze dwa wyzwania – nauka jazdy konnej i tej samochodem… Bo kierowcą jak na razie jestem tylko na papierze (BOJE SIĘ WSIĄŚĆ DO AUTA!)
Wpis BARDZO inspirujący :)
Gratuluję postawy i odwagi w pokonywaniu strachów i lęków. To prawda, one gdzieś tkwią w naszych głowach i próbują powstrzymać nas przed działaniem. Trzeba cały czas odganiać takie myśli i robić swoje. Gratuluję założenia bloga i życzę powodzenia w realizacji dalszych planów. :)
Kocham zaszywać się w domu, w strefie komfortu. Dziękuję za motywujący wpis, faktycznie warto rozszerzać horyzonty. Gratuluję odwagi i imponującej listy zrealizowanych wyzwań. Życzę wielu kolejnych ciekawych projektów.:)
Piękna sprawa, bierzesz to co niesie Ci życie. Kiedyś usłyszałam cytat, który do dziś mnie pcha do przodu w wielu kwestiach: „Jest tylko Bóg i strach”. Innymi słowy, jeżeli wierzysz, to nie ma się czego bać :)
Jeżeli w ramach projektu zawędrujesz do Warszawy, to zapraszam na kawę :)
Pozdrawiam i gratuluję postanowienia :)
Pięknie to ujęłaś Kasiu! Gdy tylko będę miała Warszawę w planach, dam znać! :)
Przy okazji – skąd jest ta cudowna filiżanka?
Film obejrzałam z przyjemnością i przez chwilę chodziło mi po głowie, żeby przyjąć taką postawą w swoim życiu. Bo w końcu, dlaczego nie?
Myślę, że z wyzwania 'Jestem na tak’ każdy z nas może wyciągnąć coś fajnego. Trzeba tylko się odważyć i obserwować jak nagle nasze życie obiera zdecydowanie inne tory!
Dorota, brawa dla Ciebie! Świetny projekt, który zwiastuje same przyjemne nowości w Twoim życiu. Uwielbiam ludzi, którzy nie stoją w miejscu, którzy mają potrzebę rozwoju w różnych aspektach swojego życia.
Film oglądałam, zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Fajnie, że tak Cię zainspirował.
Mnie natomiast zainspirowałaś Ty! Twoje nastawienie, takie trochę bojowe (wiesz, o co mi chodzi) i odwaga.
Ja cały czas stronię od wszelkich spotkań blogerskich, ale to trochę z innych powodów. Chociaż w sumie ze strachu również.
Tak sobie żyjemy w swoich skorupach, gdzie miło, przytulnie i ciepło, a nie wiemy, ile przez to może Nas ominąć w życiu. Kurczę, no dałaś mi wiele do myślenia.
Dzięki, fantastyczny, motywujący wpis!
No właśnie nie widziałam Cię na żadnym ze spotkań blogerskich. Szkoda, bo byłaby okazja do spotkania na żywo. :-) W tym roku nie dam rady być na wszystkich, bo kolidują z wyjazdami, ale przynajmniej jedno chciałabym zaliczyć. :-)
PS Dziękuję za miłe słowa. 😘
Ach, to jeszcze nie mój czas ;)
Rzeczywiście, często odkładam rzeczy na później, na kiedyś i wychodzi na to, że zapominam o nich z powodu wygody, bo trzeba poczynić kilka kroku do przodu. Nie podoba mi się to!
Trzeba coś zmienić… Działać.
A film dodaję do listy…
I jeszcze Ty musiałaś mnie zdzielić po łbie?! ;) A tak na serio, doskonale wiem, o czym mówisz. Też pracuję w domu, do tego w (nie tak już ale trochę ciągle) nowym kraju i do tej pory całkiem nieźle sobie radziłam z tłumaczeniem przed samą sobą i wszystkimi wokół, że tak jest dobrze, że się rozwijam, że pracuję… Aż się spotkałam z koleżanką na pogaduchy i ona mi wyjechała, że te moje tumaczenia to stek wykrętów i jak się nie ogarnę, nie wyjdę do ludzi i w ogóle nie poszukam szans do wykorzystania wokół, to zgnuśnieję. Jakby nie patrzeć, obawiam się, że miała rację. A Twoje wyzwanie jest chyba tym, czego i ja potrzebuję (film ostatnio widziałam). No to zobaczymy, co z tego u mnie wyjdzie :D
Sam wyjazd to już duża sprawa. Trzeba doceniać takie sukcesy. Do ludzi też warto wychodzić, bo rzeczywiście praca w domu rozleniwia. Koleżanka miała trochę racji, patrzę tutaj oczywiście na siebie. Powodzenia! :-)
Nie oglądałam filmu jeszcze, ale już wpisuję go na moją listę do obejrzenia. Idzie Ci wspaniale, aż jestem ciekawa co będzie dalej! Pozdrawiam!
Kochana! Jak ja się cieszę z Twojego wyzwania! To znaczy, że będziemy się częściej spotykać :) ale poza tym, myślę, że jesteś tak ambitna, że i bez niego nie stałabyś w miejscu. Zainspirowałaś mnie – też w końcu muszę wyjść ze swojej strefy komfortu.
Dzięki Monika, ale ja też potrzebowałam kopa, by ruszyć z miejsca. :-)
Brzmi swietnie! Otwarta postawa przyniosla Ci swietne wydarzania, to bardzo pokrzepiajace! Tak trzymaj! 👍👍👍
Gratuluję! Uświadomiłaś mi, że ja też muszę coś znaleźć aby ruszyć do przodu :)
Jestem bardzo na tak! I chociaż sama nie zaplanowałam realizacji takiego projektu, to i tak ma on miejsce. Robię tyle rzeczy, których dotąd nie próbowałam lub nie miałam odwagi spróbować i czuję się z tym świetnie! Powodzenia! Jestem ciekawa, co jeszcze w ramach projektu Yes Man! zrobisz w tym roku :)
Postanowiłam mówić tak! Dzięki Dorota :)
Tak, Nowenna jest wymagająca, ale dzięki niej pozbyłam się wewnętrznego strachu, który dziwnie mnie blokował przed podejmowaniem kolejnych wyzwań, takich jak zmiana pracy czy odświeżenie mojej mapy marzeń ;) Pozdrawiam.
Dorota, koniecznie muszę obejrzeć ten film. Skoro tylu wspaniałych rzeczy udało Ci się już dokonać (a przecież jeszcze nawet nie jest połowa 2017 roku!) to co to będzie do końca tego roku. Po maturze KONIECZNIE oglądam YES, MAN! i inspiruję się do działania. Ściskam! :)
Koniecznie! To porządna dawka motywacji. :-) Powodzenia na maturze. :-)
Wyrazy uznania :-) Podziwiam i mam nadzieję, że za jakiś czas ja także wyjdę trochę ze swojej skorupy…
Dla mnie właśnie takim wyzwaniem było założenie samego bloga i w ogóle przyznanie się do tego znajomym i rodzinie. Naprawdę nie było to dla mnie łatwe. A teraz z czasem odważam się na kolejne wyzwana związane właśnie z prowadzeniem bloga i za każdym razem gdy dokonam czegoś nowego i wcześniej przerażającego czuję się tak zwyczajnie szczęśliwa :))
Jestem często na nie :) Oczywiście nie na wszystko. Ale trzeba pamiętać że w dobie pracoholizmu i tysiaca wyzwań, ofert i zleceń na minutę asertywność jest kluczowa. Bo inaczej szybko zapędzimy się do psychologa leczyć zaburzenia stresowe ;)
Właśnie przed chwilą obejrzałam „Yes, Man!” i jestem zachwycona i totalnie zainspirowana do tego, żeby działać! :) Ten film był jednym z moich planów na czerwiec, o których ostatnio pisałam na blogu – jak widzisz – plan zrealizowany! Teraz zamierzam mówić TAK częściej i więcej. Dzięki Dorota! :) :)