Od kilku miesięcy doświadczam wielu zwrotów akcji, różnych dziwnych zdarzeń, nie zawsze przyjemnych, z których wynikają nowe decyzje. Rodzą się nowe pragnienia i pasje. Czy to zawsze tak ma u mnie być, że żeby coś się zadziało, musi mnie wyrwać z butów? Czy nie może być łagodnie? Krok po kroku, tak jak lubię najbardziej? W wersji slow, a nie od razu skok na głęboką wodę?
Chyba nie w moim przypadku. Bo tego łagodnie bym nawet nie zauważyła. Po prostu zagłuszyłabym te pragnienia obowiązkami, pracą, domem, rodziną, zmęczeniem. Jeszcze nie teraz, może kiedyś, w sumie to nawet nie wiem, czy tego chcę.
Ale potrzeba zmiany narodziła się we mnie i jest tak silna, że nie mogę jej już dłużej ignorować. Całe te moje doświadczania z ostatnich miesięcy, a może nawet i lat, to zdecydowanie temat na książkę, a nie jeden wpis na blogu. A może będzie ich więcej? Jestem otwarta na te zmiany. Co więcej, ja już jestem w procesie.
Pragnienia są dla mnie drogowskazem
Czy wiesz, że pragnienia są wlewane w nasze serce przez Boga? I one są dobre. One przybliżają nas do Niego, do drugiego człowieka i do samych siebie. Realizowanie tych pragnień czyni nas szczęśliwymi, pozwala nam żyć pełniej, bardziej celowo, z misją.
Chcę odkrywać siebie poprzez odkrywanie Boga. Doszłam do wniosku, że ja Go nie znam tak, jak bym chciała. A że mam naturę uczennicy, ciągle czegoś się uczę, to postanowiłam nauczyć się Boga. Przestudiować Go. Myślę, że to jest po prostu moja droga, bo taką mam naturę. Zgłębiam temat, studiuję go i wtedy jak już wiem, o co chodzi zaczynam pewniej stąpać po tym gruncie. Tak jest u mnie ze wszystkim.
Tyle osób mówiło mi: zacznij czytać Słowo Boże, a ja ciągle ignorowałam te głosy, ale w końcu postanowiłam spróbować czytać Biblię regularnie, chociaż kilka linijek dziennie, ale wytrwale, prawie każdego dnia. Wcześniej sięgałam po Słowo Boże raz na jakiś czas, teraz staram się czytać je codziennie. Nie zawsze rozumiem, o czym czytam, wyzwaniem jest dla mnie Stary Testament, ale wiem, że to Słowo jest żywe, wczytuje się w moją duszę, dokonuje zmian. Od tego wszystko się zaczęło.
Codziennie mam szansę na nowy początek
Gdy budzę się rano, oddaję ten dzień Bogu i proszę o prowadzenie. Z Nim dzień jest po prostu lepszy, spokojniejszy, radośniejszy, pełniejszy. Mamy dany tylko TEN dzień i to dzisiaj możemy zrobić coś dobrego. Bo o co chodzi w życiu? O karierę, pieniądze, podróże, nowe rzeczy? One też są fajne, czemu nie? Ale w życiu chodzi przede wszystkim o miłość. Codziennie otrzymujemy czystą kartkę, którą możemy wypełnić miłością, ale także negatywnymi uczuciami, możemy też zostawić ją pustą, niezapisaną. Kolejny dzień przeminął. Tak może przeminąć nam całe życie.
Dlatego moim postanowieniem w Adwencie jest okazywanie miłości i mówienie dobrych słów bliskim, ale także sobie i Panu Bogu. Każdego dnia dziękuję za nowy dzień, dar życia, za tchnienie, które wlał we mnie Stwórca. Ten dzień jest nowym początkiem.
Zrób dziś coś inaczej, co czujesz że zaniedbałaś, a powinnaś zwrócić na to większą uwagę. To mogą być relacje, miłe słowo, pochwalenie, krótka modlitwa, czas na chwilę z książką, uważny spacer. Zrób coś, co Ci w duszy gra! Co to jest? Pytaj, a odpowiedź się pojawi.
17 komentarzy
Jak to czytam to trochę tak jakbym czytala o sobie. Te same przemyślenia, te same podjęte kroki. Niesamowite. Do tej pory nie potrafiłam nazwać tego co się we mnie dzieje a dzięki Tobie juz wiem. Dziękuje.
To piękne, ze mowisz o tym głośno! Niech się ta prawda niesie i porusza ludzkie serca.
Dziękuję Paulinko za Twój komentarz. Myślę, ba ja to już wiem, że nie ma przypadków. Ktoś coś powie, napisze, to nas poruszy i niejako zachęci do podjęcia jakiegoś kroku. Tak jest cały czas w moim życiu ostatnio. Teraz uważniej przysłuchuję się temu, jakie słowa docierają do mnie, przez ludzi, myśli, ale także przez Słowo Boże.
Mądre a trudno określić u siebie
Witam serdecznie i proszę o dalsze pisanie takie od serca. To jest bardzo inspirujące. Najpiękniejsze co możemy podarować komuś i sobie również to jest OBECNOŚĆ w tym co robimy tu i teraz! Serdecznie pozdrawiam Krystyna
Piękny poruszający wpis. Bardzo osobisty i przez to dotykający serca. Dziękuję. Takie przemyślenia bardzo mnie dopingują do pracy nad sobą, do pracy nad poprawą relacji z otaczającymi mnie osobami i co najważniejsze do poprawienia relacji z Bogiem. Bo to ostatnie jest naprawdę trudne, bo jak tworzyć relację, kiedy się Kogoś nie widzi? Nie widzi, ale sercem czuje. Na szczęście. I o to się właśnie modlę, żeby Bóg rozgościł się już w moim sercu na dobre, żeby nie było chwil zwątpienia czy załamania. I czuję jak chwilami przez moje serce przepływa fala szczęścia i ciepła i wiem, że to dlatego, że On je dotyka.
Bóg jest, On jest naprawdę i jest Ojcem, który kocha i troszczy się o nas. I wiem jak trudno budować tę relację, bo myślimy po ludzku, ale ja próbuję budować ją tak, jak potrafię w danym momencie. A potrafię naprawdę niewiele. Ciągle zmagam się z myślami i brakiem ufności. Ale aktem swojej woli chcę być przy Bogu, bo bez Niego nie ma życia, On jest źródłem życia. Po prostu mówię o swoich odczuciach, rozmawiam, oddaję wszystkie trudności. Odkrywanie Boga to proces, droga. Powiedz Bogu Tak, a resztę On poustawia. Dziękuję za wspaniały komentarz! :)
To prawda. Tak jest. ON jest.
Bardzo dziękuję Ci za ten tekst!
Dziękuję również za komentarz! :)
Piękne jest to, że w tych czasach nie wstydzisz się mówić o Bogu. Dobrze, że jesteś ♥️
Dziękuję Agnieszko za miły komentarz.
Pięknie napisałaś, ale co gdy jest okazywanie miłości i mówienie dobrych słów bliskim niczego nie zmienia lub co gorsza powoduje w nas dyskomfort, bo najbliżsi tego nie potrzebują lub naszej życzliwości mają dość?
A ile razy mówimy niech ten okropny dzień wreszcie się skończy, bo było ciężko np. w pracy wyczerpująco lub dotyka naszą rodzinę np. choroba? Jak wtedy podejść do tego tematu?
Mówią, że kropla drąży skałę. Okazanie miłości, dobre słowo… to takie kropelki. Nie zawsze widzimy od razu efekty naszych działań a czasem nigdy ich nie zobaczymy… Też mam gorsze dni, kiedy jest naprawdę ciężko i jestem wyczerpana fizycznie, psychicznie. Wtedy myślę, że warto pamiętać o dwóch rzeczach: nie jest sama – Bóg jest zawsze blisko o czuwa (nawet jeżeli Go nie czujemy) i nic na tym świecie nie trwa wiecznie – gorszy czas minie:)
Dorota – dziękuję za tekst!
Pięknie to napisałaś Justyna! Te kropelki dokładane każdego dnia do życia naszego i naszych bliskich pomału zmieniają serca. Dobro mnoży dobro, jednak zawsze warto zaczynać od siebie, a nie od razu nawracać innych, gdy zmieniamy się my same, zaczynamy mówić pozytywnie, koncentrować się na tym co dobre, dziękować nawet gdy jest trudno, zmienia się perspektywa naszego patrzenia. A dobre słowo zasiewa dobry owoc u drugiego człowiek, nawet jeśli tego nie widzimy teraz. Warto być wytrwałym. A co do gorszych dni, zmęczenia, chorób, one dotykają każdego z nas, każdy z czymś się zmaga, ale możemy kontemplować problemy i wtedy one mają pierwszeństwo w naszym życiu i rosną, a możemy kontemplować Boga, czyli miłość i dobro, wtedy to one dominują w naszych myślach i także w życiu. To jest droga, warto być wytrwałym. Ja też jestem na tej drodze. Oddaję Panu Bogu wszystko i proszę, by uczył mnie przyjmować wszystko z dziękczynieniem i radością.
Witam Dorotko, śledzę Twój blog od paru miesięcy i od razu zachwyciło mnie to, że piszesz o Panu Bogu i relacji z Nim. Pokazujesz, że piękna, modna, zaradna kobieta może być osobą wierząca i nie ma w tym sprzeczności. Piszę ten komentarz w Wigilię Bożego Narodzenia i życzę Tobie oraz wszystkim czytającym tego bloga, aby Jezus Chrystus był pierwszy w Naszym życiu, w podejmowanych decyzjach, planach i marzeniach bo to jest gwarancją życia w pełni radości.
Wspaniały wpis. Dziękuję za to. Piękne treści tworzysz, zarówno jeśli chodzi o wpisy lifestyle, wiarę w Boga ale również te modowe. Wesołych Świąt!
To prawda, każdy nowy dzień to szansa na poprawę i nowe możliwości. Warto cieszyć się z każdego nowego początku i podejść do niego z pozytywnym podejściem i dużym entuzjazmem.