Umiar w domu, szafie i rozwoju duchowym

by Dorota Zalepa
6 komentarzy

Umiar to słowo klucz dla mnie na najbliższe miesiące, a tak naprawdę na całe życie. Nie potrzebuję wielu rzeczy do tego, by być szczęśliwa, wręcz przeciwnie, zbyt duża liczba przedmiotów zaczyna mnie przytłaczać i sprawia, że poświęcam na nie więcej czasu niż bym chciała. Dlatego gdy przeprowadzałam się do nowego domu zrobiłam ostrą selekcję przedmiotów, które ze sobą zabrałam. Po trzech latach mieszkania w nowym domu, ja nadal sukcesywnie pozbywam się rzeczy niepotrzebnych. Uważam, że nie ma sensu trzymać czegoś tylko dla samego faktu posiadania tej rzeczy. Uwalniam mój dom, szafę, biblioteczkę, kosmetyczkę z rzeczy niepotrzebnych.

Nadmiar zaczyna się tak naprawdę w momencie naszych nawyków zakupowych. Podczas zakupów warto zadać sobie pytania – Czy kupujemy coś pod wpływem impulsu, panującej mody, trendów, tego, że ktoś to pokazał na Instagramie, czy dlatego, że rzeczywiście tego potrzebujemy? I jestem daleka od tego, by minimalizować swoją przestrzeń dla zasady. Taka decyzja powinna wynikać z naszych wewnętrznych przemyśleń. Nie lubię bałaganu, źle czuję się w domu, który jest zagracony przedmiotami, brakuje mi wtedy przestrzeni i czuję, że zabierają mi one wolność. Im więcej przedmiotów jest w naszym otoczeniu, tym szybciej robi się bałagan, a my mamy więcej sprzątania.

Od dwóch lat zastanawiam się nad kupnem dywanu do salonu i cały czas odkładam tę decyzję. Dywan nadałby wnętrzu przytulności, ale wiem też, że wtedy będę miała więcej sprzątania, więcej kłaczków z dywanu latających po całym domu. Mając gołą podłogę mogę szybko ją odkurzyć i wytrzeć na mokro. To jest taki prozaiczny przykład, ale pokazuje, że rzeczy niosą za sobą nie tylko estetykę, ale także potrzebę zarządzania nimi. Nie zawsze o tym myślimy w momencie zakupów.

Jeśli chodzi o ubrania to każdy mój zakup jest przemyślany, czasami mam wrażenie, że za bardzo, ale też dzięki temu w mojej szafie nie ma ubrań, których nie noszę. To, co się nie sprawdziło, albo co dostałam w ramach współpracy i nie noszę, sprzedaję, oddaję lub wrzucam do kontenera na odzież używaną. Nie gromadzę ubrań, niemniej nadal uważam, że mam ich sporo. Zarówno posiadanie jak i nieposiadanie rzeczy może być dla nas zniewalające. Dlatego słowo umiar znacznie bardziej do mnie pasuje niż minimalizm.

Umiar w duchowości

Umiar nie dotyczy tylko rzeczy, ale także całego naszego życia, a także duchowości. Czytam sporo książek o tematyce duchowej, słucham konferencji i podcastów, przechodzę formację we wspólnocie, ale przyszedł też taki moment, że doświadczyłam nadmiaru w tej dziedzinie. Jeśli czytam jedną książkę za drugą, albo słucham dwóch konferencji w internecie w ciągu dnia, to czy jestem w stanie zastosować się do nauk w nich zawartych? Zwrócić większą uwagę na treści, które mnie poruszyły? Czy nie lepiej czytać jedną książkę z danej dziedziny i wprowadzać od razu w życie nauki w niej zawarte? Nie bezrefleksyjnie wszystkie, ale te, które uważam że przyczyniłyby się do uzdrowienia konkretnych dziedzin w moim życiu.

Mam wrażenie, choć oczywiście mogę się mylić, że nie da się pracować nad kilkoma rzeczami na raz. Lepiej wybrać jedną dziedzinę i to na niej się skoncentrować. To taki esencjalizm naszej uwagi, o którym pisał Greg McKeown w swojej książce „Esencjalista” i pisałam także o nim w „30-dniowym Dzienniczku Uważności„. Nie zrobimy znaczących postępów pracując w kilku obszarach jednocześnie, ale możemy je zrobić jeśli skoncentrujemy się na jednym, w tym momencie dla nas najważniejszym, zadaniu.

Dlatego postanowiłam pracować nad tym, by słuchać mniej nauczań i mięć czas, by się nad nimi zastanowić. Chcę selekcjonować to, czego słucham. Wybrać jedną, dwie konferencje w tygodniu, zrobić sobie jakieś notatki i próbować zmieniać coś w swoim życiu. Czasami się wyłamię, szczególnie jak mam gorszy dzień i wtedy słuchanie sprawia, że uciekam od problemu, zamiast wejść w te emocje, trudności i zapytać Pana Boga, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego tak się czuję?

 

Co pomaga mi pracować nad umiarem?

Poniżej wymieniam kilka rzeczy, które pozwalają mi zachować umiar w moim życiu i otoczeniu. Od razu zaznaczę, że to wymaga ciągłej pracy nad swoim stosunkiem do posiadanych rzeczy, nawykami zakupowymi, ale także porządkowaniem przestrzeni i tego, czym karmimy swój umysł.

  • Czas spędzony w ciszy – każdego dnia, przeważnie rano, mam taki czas w ciszy, który usuwa ze mnie nagromadzone emocje i pozwala mi wejść w dzień z większą swobodą. Czytam słowo Boże, rozważam je i po prostu trwam w tej ciszy przed Bogiem.
  • Wracanie do prostego życia i prostych radości – spacer, wspólny posiłek, randki z mężem, prosta i szczera rozmowa z Bogiem, ze świadomością, że On jest przy mnie, gościnność, uśmiech, błogosławieństwo dzieci na początek i koniec dnia, wspólna modlitwa.
  • Ograniczanie telefonu i bezmyślnego scrollowania – napisałam o tym cały wpis na blogu, bo uważam że poruszanie tego tematu jest teraz bardzo potrzebne. Złapałam się na tym, że ciągle sprawdzam coś w sieci, zamiast sama pomyśleć nad rozwiązaniem problemu.
  • Planowanie dnia – pomaga mi skoncentrować się na zadaniach, które chcę zrobić. Mniej ulegam wtedy rozproszeniom i praca idzie mi znacznie sprawniej.

  • Budowanie dobrych relacji – skoncentrowanie się na relacjach i drugim człowieku pozwala wyjść z egocentryzmu i skupianiu się na sobie i swoich problemach. Drobne gesty miłości i czułości, miłe słowo od rana potrafi zbudować drugą osobę, ale też mnie samą.
  • Prowadzenie dziennika wdzięczności i dziennika duchowego – lubię zapisywać różne przemyślenia, refleksje, szczególnie podczas modlitwy, albo gdy coś mnie poruszy. Dlatego od dwóch lat prowadzę dziennik duchowy, a także dziennik wdzięczności, w którym dziękuję Bogu za to, co było dobre danego dnia.
  • Czytanie słowa Bożego – czytam praktycznie codziennie, ponieważ wiem, że słowo Boże jest duchowym pokarmem, który przemienia mnie samą, dodaje mi siły w mojej codzienności, a także jest drogowskazem do tego, jak należy postępować.

  • Modlitwa do Ducha Świętego z prośbą o to, by wskazywał mi obszary, które wymagają ode mnie pracy.
  • Rozsądne zakupy – unikanie zakupów pod wpływem wyprzedaży i różnych akcji promocyjnych, chyba że jest to rzecz, którą chciałam kupić wcześniej, ale cena była dla mnie zbyt wysoka.
  • Przegląd szafy, biblioteczki i różnych półek – robię to w miarę regularnie, choć są przestrzenie, do których zaglądam niechętnie (dokumenty, zdjęcia w telefonie/komputerze). Gdy trafię na jakąś rzecz, na przykład ubranie, którego nie noszę, od razu wystawiam je na sprzedaż lub wrzucam do kontenera PCK. Nie przetrzymuję rzeczy, które są już zniszczone.

Jeśli temat umiaru Was interesuje to polecam Wam też zajrzeć do Emilki, która dzieli się swoimi sposobami na zachowanie umiaru w wielu dziedzinach życia. Zachęcam też do odsłuchania podcastu Sowiński x Jakimowicz o tym co okrada nas ze szczęścia. A jeśli jesteście na etapie porządków w szafie to bardzo polecam Wam dwugodzinny webinar – Uporządkuj szafę na wiosnę.

 

Umiar jest mi bliski od lat, zauważam w nim wielką wartość dla jakości mojego życia. Myślę, że dotyczy on wszystkich dziedzin, zarówno rzeczy, jak i pracy, relacji, jedzenia, rozwoju osobistego, czy duchowego. Warto zachować we wszystkim po prostu zdrowy rozsądek. A jakie jest Twoje zdanie na tema umiaru? Czy jest to temat dla Ciebie ważny? Zapraszam Cię do podzielenia się swoimi doświadczeniami w komentarzach.

 

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)

Podobne wpisy

6 komentarzy

Aga 30 stycznia 2025 - 09:56

Umiar w mieszkaniu to coś nad czym chcę pracować począwszy od tego roku. Tak po prostu chcieć mniej.
PS
Od dłuższego czasu podoba mi się Twoja zielona sukienka z &Other stories, a że jestem podobnej postury, czy mogę spytać jaki wybrałaś jej rozmiar? Nie mam nic tej marki, a mam nadzieję upolować ją z drugiej ręki.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 31 stycznia 2025 - 09:07

Hej Aga! Mam rozmiar M tej sukienki i taki też noszę, ale jestem wysoka 179 cm wzrostu. Myślę że to jest takie większe M.

Odpowiedz
Dotka 1 lutego 2025 - 18:21

Lubię rutynę, ale przy czytaniu książek lubię zmianę. Jeśli teraz czytam książkę duchową, to następna będzie o innej tematyce. Mam czas na refleksję i wyciszenie emocji, bo książki o tematyce duchowej bardzo je pobudzają. Umiar i zdrowy rozsądek stały mi się bliższe odkąd formuje się we wspólnocie. To niesamowite, ile na ten temat mówili Ojcowie Kościoła, wielu świętych i błogosławionych, a także zwyczajni, prości ludzie! A nam się czasem wydaje, że doszliśmy do czegoś nowego 😉 Emilkę też lubię posłuchać 😊

Odpowiedz
Ela 10 lutego 2025 - 13:02

Bardzo wartościowy wpis! Pozdrawiam!

Odpowiedz
Lex 6 kwietnia 2025 - 03:09

Nigdy nie udało mi się szybko odkurzyć i umyć gładkiej podłogi :P czego bym nie robił, zaraz paprochy na niej widać było na nowo… albo nawet jakieś koty kurzu nie wiadomo skąd. Aż się wściekłem w końcu któregoś dnia, pojechałem do sklepu, kupiłem wykładzinę dywanową, rozłożyłem na całej powierzchni podłogi, po prostu na panelach i życie stało się piękniejsze ;) Teraz we wszystkich pokojach mam wykładzinę dywanową – przelecę odkurzaczem i nic nie widać, więc moim zdaniem dywany i wykładziny nie są trudniejsze do utrzymania porządku, ale łatwiejsze.

Co do reszty treści to zgadzam się, też się staram szukać umiaru :)

Odpowiedz
Koh Tao 20 lipca 2025 - 15:44

Umiar/ minimalizm zawsze był mi bliski, choć przez lata zdarzały mi się różne zrywy i wypróbowywania. Dziś mam 44 lata i świetnie oraz bezwysiłkowo idzie mi zachowanie umiaru w każdym aspekcie życia, z wyjątkiem … jedzenia słodyczy!! Nie jedzenia w ogóle, bo tzw normalne jedzenie nie robi na mnie wrażenia, dopiero słodycze. Pewnie stoją za tym jakieś psychologiczne przesłanki, zastanawiałam się nad nimi, nikt nie ma idealnego życia ani dzieciństwa, ale nie przeżyłam dzięki Bogu żadnej traumy, która by to tłumaczyła. Wiodę przeciętne, ale satysfakcjonujące mnie życie, takie jak chciałam, w ogóle byłoby bluźnierstwem z mojej strony uskarżać się na los … z tymi słodyczami to jest totalna anarchia, zniewolenie praktycznie … od trzech lat tkwię w ciągu, gdzie zaczynam dzień od słodkiego, i kończę słodkim. Normalny i wartościowy jest tylko obiad, bo „trzeba”,no i odmiana smaku w tej rzece słodkości bardzo się przydaje. Rodzice i dziadkowie nauczyli mnie zdrowych, ale i normalnych nawyków żywieniowych – było miejsce i na słodycze ( tylko po głównym posiłku, obiedzie czy śniadaniu), na warzywa i owoce, mięso, potrawy mączne, zdrowe kanapki do szkoły lub przeciwnie, chleb ze smalcem domowym. Wszystko też było bardzo smaczne, nie było zmuszania do jedzenia ani ograniczania go, rodzice i dziadkowie tłumaczyli, że np chipsy, pączki czy słodkie gazowane są niezdrowe i że czasem można, ale niedużo. Miałam dużo ruchu, dziś zresztą też mam ( mimo to z umiarem, kiedyś miałam etap przesadzania z ruchem, taka kara za te słodycze). Żartuję, że urodziłam się z miłością do słodyczy, do 14. roku życia wszystko to jednak szło tak jak powinno, a od kiedy skończyłam 15, coś się poprzestawiało. Miewam lepsze i gorsze okresy, męczy mnie ta przeplatanka, słodycze to mój brak umiaru. Wiem i widzę, jak mi szkodzą, żadne argumenty na mnie nie działają, przerażające 🫥

Odpowiedz

Zostaw komentarz