Każdy z nas nosi jakiś emocjonalny bagaż, który nie pozwala mu cieszyć się dniem dzisiejszym. Każdy doznał mniejszych lub większych zranień w przeszłości, nawet jeśli były zadane zupełnie nieświadomie przez naszych bliskich, doświadczył porażek i upadków, które mogą rzutować na naszą teraźniejszość. Życie składa się z momentów szczęścia, ale także cierpienia. Trudno przejść przez nie bez porażek i błędów. To jak na nie reagujemy przyczynia się do jakości naszego życia teraz.
Możemy rozdrapywać rany, analizować każdy ruch z przeszłości, ale też możemy uwolnić się od tego całego balastu, który nie pozwala nam ruszyć z miejsca, poczuć się lekko i żyć pełnią życia.
Jak to zrobić?
Strach
Strach jest naturalną reakcją organizmu na sytuacje zagrażające naszemu bezpieczeństwu i trudno, a nawet niewskazane byłoby wyeliminowanie go w całości. W momencie zagrożenia mobilizuje nas do działania, ale gdy przybiera na sile, może być destrukcyjny i przyczyniać się do podejmowania błędnych decyzji lub braku decyzji w ogóle. Może powstrzymywać nas przed podjęciem wyzwań, które pozytywnie wpływają na nasz rozwój. Czasami bierze się z nieprzyjemnych zdarzeń w przeszłości – słabego wystąpienia publicznego, które spowodowało uraz przed tego typu wydarzeniami, niepowodzeń w kontaktach z rówieśnikami, które sprawiły, że teraz jesteśmy bardziej zamknięci itd. Takie przykłady można mnożyć, każdy z nas je przeżył. Czasami porażki działają mobilizująco, a czasami paraliżująco. Potknięcia i porażki są wynikiem działania i jedną z lekcji, która może dać nam więcej niż osiągnięte sukcesy. Nie ma sportowca, który nigdy nie odniósłby porażki na zawodach. Są to sytuacje nieprzyjemne, tym bardziej jeśli poświęcamy na treningi dużo czasu, ale zamiast załamywać się, możemy wykorzystać je na naszą korzyść. Przekujmy to co słabe w nasze mocne strony. Przeanalizujmy słabe punkty i popracujmy nad nimi. Nie pozwólmy by strach powstrzymywał nas przed działaniem.
Poczucie winy
Czy zdarzyły się w Waszym życiu sytuacje, które spowodowały poczucie winy? Jeśli tak i macie na nie wpływ teraz, warto zrobić coś, by pozbyć się poczucia winy. Jeśli jednak nie mamy już na nie wpływu, warto wybaczyć sobie, po to, by poczucie winy nie zatruwało naszego życia od środka. Możemy próbować zadośćuczynić osobom, które przez nasze działania, doznały w życiu krzywdy, czasami wystarczy szczera rozmowa i przeprosiny. Jeśli jednak nie mamy już wpływu na to co i tak już się wydarzyło, zostawmy to i żyjmy dniem dzisiejszym, bo tylko dzisiaj mamy wpływ na nasze życie. Wyciągnijmy wnioski z przeszłości i postarajmy się nie popełniać więcej tych samych błędów.
Wybaczenie
Kolejną kwestią jest wybaczenie. Bo tak jak poczucie winy za wyrządzone krzywdy, tak też trzymanie urazy potrafi niszczyć nas od środka i nie pozwala cieszyć się życiem. Wybaczenie nie oznacza, że już na zawsze zapomnimy o wyrządzonych nam krzywdach, ale jest aktem woli, który jest początkiem naszego uzdrowienia. Dzięki niemu łatwiej nawiążemy dobre relacje z innymi ludźmi, przestaniemy tkwić w przeszłości i skupimy się na naszym życiu. Staram się nie chować urazy i szybko wybaczać osobom, które sprawiły mi przykrość. Wychodzę z założenia, że nikt nie jest idealny, w tym ja. Czasami sprawiamy komuś przykrość zupełnie nieświadomie. Negatywne uczucia odbijają się niekorzystnie na naszym życiu, dlatego staram się z nimi rozprawiać jak najszybciej.
Pozbycie się iluzji idealnego życia
Pod wpływem czynników z zewnątrz lub też z naszej własnej inicjatywy wpadamy w pułapkę bycia idealnymi ludźmi w wielu dziedzinach. Chcemy być perfekcyjnymi mamami, które nigdy nie zaniedbują swoich dzieci, kobietami, które zawsze wyglądają nienagannie i mają wysportowane ciała, żonami, które zawsze z uśmiechem witają swoich mężów, gospodyniami, których mieszkania są zadbane i czyste, a na stole zawsze gości świeży obiad lub pracownikami miesiąca. Tylko goniąc za ideałami wpadamy w pułapkę perfekcyjnego życia, które tak naprawdę nie istnieje. Nie da rady wszystkiego i zawsze wykonywać na najwyższym poziomie. Mamy prawo być zmęczone, w gorszym nastroju, z bałaganem i nieumytymi włosami. Czasami takie dni są potrzebne. Czasami potrzebujemy się po prostu wypłakać, odpuścić i pozwolić emocjom wypłynąć. Nawet jeśli jednego dnia nie wyjdziemy z dzieckiem na spacer, a na stole pojawi się pizza na zamówienie, to nic się nie stanie. Pozwólmy sobie na niedoskonałość i poczujmy się wolne.
Wszystkie wymienione przeze mnie punkty dotyczą także mojego życia. Poczucie winy z popełnianych błędów w przeszłości, ale także w teraźniejszym życiu, strach przed wieloma wyzwaniami, lęk o najbliższych, towarzyszą mi także teraz. Wiem jednak, że jeśli ich nie przepracuję i nie pozwolę im odejść, nie dam rady czerpać z życia jak najwięcej, bo ciągle będę tkwiła w przeszłości lub przyszłości. Dlatego za każdym razem gdy jestem dla siebie zbyt surowa, oddycham głęboko, wyciszam się, modlę i opróżniam mój emocjonalny bagaż. Zostawiam to co było i nie myślę o tym co może nastąpić. Niech życie toczy się swoim rytmem, a ja będę jego aktywnym obserwatorem.
19 komentarzy
Tak sobie pomyślałam, że jak jeszcze wybaczanie innym nie jest aż takie trudne, tak wybaczanie SOBIE jest prawie niemożliwe :)
Ale niezwykle ważne, by ruszyć z miejsca i zacząć czerpać radość z codzienności. 😊
Punkt o wybaczaniu! Tak ważny, a tak rzadko się o nim mówi. Ze swojego doświadczenia dodałabym jeszcze kwestię pogodzenia. Jeżeli spotkało nas coś nie po myśli, na co nie mieliśmy wpływu, to nie warto zatruwać sobie reszty życia żalami. Temat lepiej przepracować, wyciągnąć z niego jakieś dobro i żyć dalej. Podejście „widocznie tak miało być” potrafi odtruć. Pozdrawiam :)
Tak, zdecydowanie nie ma co rozpamiętywać przeszłości – w niczym to nie pomaga, a bardzo silnie wpędza nas w obniżenie samopoczucia.
Jak zawsze ostatnie zdanie dopełnia całości najmocniej :)
Ja w tym temacie mogę tylko polecić, tym kto go jeszcze nie widział/nie czytał, film i książkę o tym samym tytule „Siła spokoju”.
Nasza droga nas kształtuje i warto zawsze starać się by pomimo trudnych momentów żyć jak najlepiej, tak aby na końcu tej drogi z dumą móc stwierdzić – dałam radę. A do tego jest potrzebna właśnie umiejętność „odpuszczania” i przyjmowania życia takiego jakim jest.
Zdecydowane – odpuszczanie i akceptacja, są tak szalenie ważny w naszym życiu, a my je tak często ignorujemy. Niejednokrotnie uważając, że jest to słabość…
Ja nauczyłam się sobie odpuszczać, kiedy na świecie pojawił się junior. Przestałam po prostu nadążać za rzeczywistością i sama siebie bym zamęczyła, gdybym wszystko nadal chciała robić na 100%. Na początku było trudno, ale teraz mi z tym całkiem dobrze :)
Świetnie, że sobie odpuściłaś, jednak są kobiety, które pracują ponad swoje siły i na to odpuszczenie nie dają sobie pozwolenia. To jest bardzo niszczące i dla nich i dla całej rodziny…Wprowadza tak wiele napięcia, a nie rzadko również konfliktów.
Gratulację, ze Ty zadbałaś o siebie! :)
Coś w tym jest, że kiedy kobieta zostaje mamą, to uczy się odpuszczać pewne rzeczy. Nie da się np. zawsze mieć na tip top wysprzątanego mieszkania. Jestem w szoku gdy obserwuję jak mój dwulatek lotem błyskawicy potrafi zabałaganić mieszkanie. Toteż odpuszczam.
W kwestii wybaczania sobie, to mam wrażenie, iż mężczyznom to znacznie łatwiej przychodzi. Widzę to podczas mediacji. Kobieta rozdrapuje pewne rany, błądzi w przeszłości ( i jest to czasem zrozumiałe bo chce wiedzieć dlaczego coś się stało) a tymczasem mężczyzna jest skoncentrowany na rozwiązaniu danego problemu w jak najszybszym czasie. I wybacza sobie bo zależy mu aby jak najszybciej iść do przodu..
Wiesz, ja myślę, że to nie jest kwestia tego, że mężczyźnie zależy na tym by jak najszybciej pójść do przodu (a jak można zrozumieć z Twojego komentarza, kobiecie nie). Myślę, ze to kwestia tego jak jesteśmy skonstruowani i jaki jest przekaz kulturowy.
NAwet w przypadku relacji ze znajomymi – to kobiety będą jątrzyć, obgadywać kogoś nawet latami za plecami zamiast z ta osoba otwarcie porozmawiać. Mężczyźni „dadzą sobie po razie” i zapominają o temacie. nie chce powiedzieć, że takie rozwiązywanie spraw jest właściwie, jednak to pokazuje jak inne podejście maja kobiety i mężczyźni…choć i jednej i drugiej płci, może jednakowo zależeć na tym, by pójść do przodu.
A ja uważam, że to nie do końca kwestia płci (choć w zdecydowanej większości tak właśnie jest), a charakteru, priorytetów i przyjętej optyki. Choć faktycznie faceci szybciej odpuszczają i zrzucają zbędny ciężar ze swoich barków, a kobiety są mistrzyniami ploteczek, to z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że i tu i tu znajdziemy te same bolączki i zachowania, ale po prostu w różnych proporcjach.
Poza tym jeżeli za priorytet postawi się siebie, to trzeba tak po ludzku i w miarę szybko odpuścić niektóre rzeczy, bo zadręczając się nie da się iść do przodu. Niektórzy ludzie latami siedzą w tym samym punkcie, ponieważ nikt wcześniej nie pokazał im, że mogą coś zrobić ze swoim problemem czy sytuacją w której tkwią… Jadą więc utartym schematem swoich przyzwyczajeń i nawyków biczując się co dnia… Ale gdy usłyszą „psycholog” to zaczyna się problem. Wciąż mamy zbyt małą świadomość w społeczeństwie na temat roli terapii psychologicznej, jej korzyściach oraz tak naprawdę momencie, w którym powinno się po taką pomoc sięgnąć.
Ale to temat rzeka :)
Zgadzam się z Tobą, brakuje nam świadomości społecznej i przełamania tego krzywego obrazu, ze do psychologa „idzie tylko wariat”. Kojarzymy psychologa tylko i wyłącznie z zaburzeniami, a przecież jest to bardzo szeroka dziedzina, również poza obszarem chorób – jak psychologia pozytywne zajmująca się szczęściem czy psychologia sportu:)
To między innymi dlatego prowadzę bloga, nie tylko by dzielić się wiedza lecz również pokazać, w jak szerokich obszarach psycholog pracuje:)
Psychologia pozwala sięgać dalej i głębiej. Zrozumieć mechanizmy, które na autopilocie kierują naszymi decyzjami. Idąc głębiej – może nam pokazać jak nieuświadomione nawyki i doświadczenia z najwcześniejszych lat kreują nasze życie w dniu dzisiejszym.
Fascynująca dziedzina :)
Zdecydowanie – psychologia to bardzo szeroka i bardzo ciekawa dziedzina. Dla mnie szczególnie ciekawy jest nurt psychologii pozytywnej – obecnie najbardziej dynamicznie rozwijająca się gałąź psychologii:)
Magdo, proszę Cię podrzuć mi link do Twojego bloga, chętnie zajrzę :)
Nasze życie jest dość mocno skomplikowane, a bardziej pozwoliłabym sobie na stwierdzenie, że nasza psychika odgrywa tutaj kluczową kwestię, martwimy się na zapas, boimy się i mamy wiele wyrzutów, na wiele z tych spraw nie mamy wpływu, to się stało i już – trudno ! Warto nad sobą pracować, tylko po to, aby przeżyć nasze życie jak najlepiej.
Dokładnie! I żeby w tym życiu, szale przeważała radość i te przyjemne emocje, a nie te przykre:)
Taki niesamowity spokój bije zawsze z Twoich wpisów! Uwielbiam to!
Dorota, poruszyłaś bardzo ważny temat – temat rzekę.
Jako psycholog mogę napisać, że w moim odczuciu największym problemem jest to, że my nie wiemy, że można. Można odpuścić, można przestać się zadręczać poczuciem winy, można przestać, jak ja to mówię, karać siebie mentalnie, za przeszłość. W tym wszystkim niestety nie pomaga nam religijny obraz, szczególnie kobiety, promowany w Polsce – wiecznej męczennicy.
Kiedy już dowiemy się, że wolno nam to zrobić, mamy trudność z daniem sobie na to pozwolenia – to bardzo trudny etap, bo od wiedzy do działania, jednak jest droga. Nie zawsze długa, jednak jest. A kiedy już chcemy sobie pozwolić na odpuszczenie, okazuje się, że przeszłość jest tak silnym elementem codzienności (poprzez nasz sposób myślenia i karania siebie mentalnie), że nie wiemy zwyczajnie jak to zrobić.
Napisałaś o „przerabianiu” – tak to jest bardzo ważne. Jednak nie wszyscy potrafimy to zrobić samodzielnie. Wielu moich klientów mówi mi, że żałuję, że nie trafiło do gabinetu 7, 5 czy 2 lata temu. Bo gdyby tak było, ich życie byłoby znacznie lepsze…
Przestańmy stawiać oczekiwania społeczne, swój lek czy wstyd na pierwszym miejscu. Postawmy na podium sesję. Jeżeli nie wiemy jak działaś szukajmy specjalisty. Jeśli działamy i nie wiemy czy idzie to w dobrym kierunku, umówmy się na sesję, żeby skonsultować to co robimy.
Potrzebujemy wsparcia specjalisty, bo nikt nas nigdzie (na żadnym szczeblu edukacji) nie uczy jak sobie radzić z emocjami, czym one są i przede wszystkim, jak tego wszystkiego nauczyć własnych dzieci. To żaden wstyd pójść do psychologa czy terapeuty. Porzućmy tak silne w Polsce tabu korzystają z usług specjalistów i zadbajmy o jakość własnego życia. Bo tego zmarnowanego czasu na smutek i zadręczanie siebie, nikt, nigdy nam już nie odda…
Dorota, dziękuję za ten wpis 🙏