Utrzymanie porządku w niewielkim mieszkaniu nie jest łatwe, ale jeśli znajdują się w nim tylko rzeczy użytkowe lub te, które rzeczywiście nam się podobają, staje się o wiele prostsze. Sukcesywnie pozbywam się różnych rzeczy. Im bardziej systematyczna jestem w tej kwestii, tym mniej mam pracy, a moje mieszkanie jest bardziej przestrzenne. Dziś napiszę Wam o rzeczach, których pozbywam się natychmiast. To znaczy, że nie odkładam ich na półkę, nie chowam do pudełek, by swoje przeczekały, ale w momencie, gdy jestem pewna, że są zbędne, od razu decyduję o ich dalszym losie.
10 rzeczy, których pozbywam się natychmiast
1. Niechciane prezenty
Z tym zawsze jest największy problem. Bo jak wyrzucić coś, na co ktoś wydał swoje, często ciężko zarobione pieniądze, i podarował nam to z miłości? Jest to trudne i kłóci się z naszym sumieniem. Ale jeśli dana rzecz nie pasuje do naszego życia, mieszkania, szafy i sami byśmy jej nigdy nie kupili, nie ma sensu jej przechowywać tylko dlatego, że została nam podarowana. Inaczej w ciągu całego życia uzbiera nam się całkiem spory składzik. Co ja robię w takim przypadku? Po pierwsze pytam moich bliskich, czy przypadkiem oni nie mieliby ochoty na daną rzecz. Czasem jest to kosmetyk, który nie współgra z moją cerą/włosami, ale dla drugiej osoby będzie użyteczny. Czasem rozmiar odzieży jest nieodpowiedni i spokojnie mogę przekazać coś siostrze, czy mamie. Pamiętajmy, by oddając rzeczy znajomym i rodzinie być bardzo taktownym, by nie poczuli się, że chcemy im wcisnąć jakieś bezużyteczne graty. Nie przekonujmy ich na siłę, że coś jest ekstra i na pewno im się przyda. Nie chcemy przecież, żeby to oni obrastali w niepotrzebne przedmioty. Zawsze możemy wystawić taki przedmiot na sprzedaż lub oddać na grupie na FB. Jestem pewna że nasi bliscy, którzy przecież chcą byśmy byli szczęśliwi i nie trzymali czegoś na siłę, nie mieliby nic przeciwko temu.
2. Przeczytane książki, których nie chcę zatrzymać
Nigdy nie czytam jakiejś książki dwa razy. Chyba że są w niej zawarte informacje, które mogą mi się przydać przy okazji różnych blogowych projektów, wtedy wracam do jej fragmentów. Jednak są takie książki, do których już nigdy nie wrócę i niepotrzebnie zajmują miejsce na mojej półce. Lubię książki. Mieszkanie bez książek jest mniej przytulne. Chętnie układam je na półkach kolorami, są ciekawą ozdobą, ale ponieważ nie mam dużej biblioteczki, trzymanie ich wszystkich zabiera dużo przestrzeni. Dlatego systematycznie oddaję lub sprzedaję niektóre z nich. Jeśli nie udaje mi się ich sprzedać lub wymienić (na przykład podczas blogowej wymiany książek, która już niebawem pojawi się na blogu), oddaję je do biblioteki. Biblioteki w moim mieście chętnie przyjmują książki.
3. Zniszczone i zużyte przedmioty
Z tymi chyba każdy z nas ma najmniej oporów. Jeśli coś jest zużyte, to po prostu to wyrzucam. Segreguję śmieci, więc poszczególne rzeczy trafiają do określonych kontenerów. Nie trzymam zużytej pościeli, przetartych skarpet, wyciągniętych T-shirtów, spranych i szorstkich ręczników, starych magazynów.
4. Przeterminowane produkty
Data przydatności do spożycia jakiegoś produktu często jest bardzo umowna i może okazać się, że spokojnie możemy używać jakiś kosmetyk dłużej, a jogurt, którego termin przydatności minął wczoraj, spokojnie nadaje się do spożycia. Jednak nie robię wyjątków jeśli chodzi o leki. Bezwzględnie pozbywam się tych, których termin przydatności już minął. Pamiętajmy, że nie powinniśmy wyrzucać leków do kosza, a do specjalnych pojemników dostępnych w aptekach. Inaczej przyczyniamy się do zanieczyszczania środowiska, co wpływa także na nasze zdrowie.
5. Kosmetyki, które się nie sprawdziły
Co robicie w sytuacji, gdy kupiliście kosmetyk, który niestety się nie sprawdził. Podkład ma nienaturalny odcień, puder nie matuje, krem działa komedogennie? Szkoda wyrzucić produkt, który jest praktycznie nowy! Przechowujemy więc go w naszych szafkach, toaletkach, kosmetyczkach. Ale po co? Przecież nasza cera nagle się nie zmieni. Kiedyś zostawiałam takie kosmetyki, do momentu aż się przeterminowały. Teraz od razu szukam dla nich nowych właścicieli.
6. Za małe lub za duże ubrania i buty
Nie trzymam ubrań i butów, które na mnie nie pasują. W przeszłości często przetrzymywałam za małe lub za duże rzeczy licząc na to, że moja sylwetka się zmieni. Jeśli chodzi o wagę, to jest ona u mnie stała od wielu lat. Noszenie niedopasowanych ubrań i butów sprawia okropny dyskomfort. Kiedyś zdarzało mi się ulegać radom sprzedawców, że coś się rozejdzie i dopasuje. Bardzo rzadko tak się dzieje. Dlatego teraz nie idę na kompromisy. Jeśli buty są za małe na długości, to się cudownie nie rozejdą. Podobnie jest z ubraniami. Dżinsy delikatnie się naddadzą, ale raczej dotyczy to surowego denimu niż tych z dodatkiem elastanu. Jeśli spodnie wbijają się w brzuch, rezygnuję z nich.
7. Płyty CD, DVD, które przestały być dla mnie i moich bliskich rozrywką
Szczególnie składanki utworów, które kiedyś lubiłam; filmy, które były dołączone do gazet; gry, w które nikt już nie gra.
8. Kartki pocztowe, karty lojalnościowe, paragony
Nie zatrzymuję na pamiątkę kartek pocztowych. Bardzo lubię je dostawać, ale po przeczytaniu lądują w pojemniku na papier. Zatrzymuję karty lojalnościowe tylko do sklepów, w których robię zakupy, a niepotrzebne paragony wyrzucam natychmiast po wyjściu ze sklepu. Dzięki temu mój portfel nie jest wypchany i panuje w nim porządek.
9. Stare zabawki dziecka
Porządki w pokoju dziecka także robimy sukcesywnie. Pytam synka, czy bawi się jeszcze jakąś zabawką, czy możemy przekazać ją dla młodszych dzieci z naszej rodziny. Oczywiście oddajemy tylko takie zabawki, które są w bardzo dobrym stanie.
10. Przesyłki od reklamodawców z rzeczami z logo produktu lub takimi, które mi się nie przydadzą
Jako blogerka dostaję różne przesyłki reklamowe. Nie wszystkie rzeczy nadają się do tego, by je zatrzymać, szczególnie te opatrzone logo marki. Czasem są to kosmetyki, których nie używam albo nieprzydatne gadżety. To co mogę oddaję lub wrzucam do kontenera na odzież, część daję do zabawy dziecku lub po prostu wyrzucam do kosza.
Jeszcze parę lat temu, trzymałam wiele takich niepotrzebnych rzeczy. Nie potrafiłam rozstać się z niedopasowanymi ubraniami i prezentami, apteczkę czyściłam od święta, w sumie to nawet nie zawracałam sobie głowy, by sprawdzić termin przydatności jakiejś maści przed jej użyciem. Stosy książek piętrzyły się na półkach. Od czasu kiedy zaczęłam skłaniać się ku prostszemu życiu, zapragnęłam pozbyć się zbędnego balastu. Najłatwiej było zacząć od rzeczy, ale z czasem postanowiłam pozbywać się nadmiaru także w innych dziedzinach – nadmiaru pracy, emocji, zajęć, niezdrowego jedzenia itd. Przede wszystkim przestałam kupować rzeczy, które potem często lądowały w koszu.
Jestem ciekawa jakich rzeczy pozbywacie się natychmiast, a z którymi trudniej Wam się rozstać pomimo tego, że nie są dla Was ani atrakcyjne, ani potrzebne? Co robicie z niechcianymi prezentami, bo podejrzewam, że ten punkt z mojej list jest dla wielu osób najtrudniejszy?
[fb_button]
Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)
42 komentarze
Wiedziałam, że w zestawieniu będą książki :) Ostatnio coraz więcej osób mówi, że się ich pozbywa z domu. Tego nałogu nigdy się nie wyzbędę. Uwielbiam książki – czytać, polecać, pożyczać, mieć, oglądać, przestawiać. Mąż ma podobnie z płytami z muzyką.
Ale z całą resztą się zgadzam. Regularnie robię przeglądy:
* garderoby całej rodziny (nasza piątka mieści się na dwóch stojakach na wieszaki i 5 półkach)
* leków w apteczce
* zawartości lodówki/szafek kuchennych
* zabawek dzieci
* dokumentów w organizerze na biurku
Rzeczy za małe/za duże/przeterminowane/zepsute/zbędne wyrzucam albo oddaję. To bardzo oczyszcza atmosferę :)
mam to samo :) książki mają dla mnie taką wartość, że nie jestem w stanie wyrzucić żadnej. mogę pożyczyć – ale nigdy wyrzucić :) mimo, że od ponad roku jestem wielką fanką e-booków, „normalne” książki mają swoje miejsce w naszym domu i raczej się ich nie pozbędziemy.
Ja się jeszcze do e-booków nie przekonałam. Może dlatego, że w ciągu dnia czytam książki w czasie pracy na ekranie i potem marzę już tylko o papierze :) Wiem, że czytnik to nie to samo co monitor, ale jednak wolę poczuć wieczorem papier pod palcami :)
Ja też lubię książki i tak sobie myślę, że gdybym miała więcej miejsca, pewnie więcej bym zostawiła, a tak przekazuję je dalej. :)
Książki pewnie się cieszą – zyskują drugie życie :)
Cieszę się, że ten temat został wyciągnięty na wierzch :P
Tak się składa, że dostaliśmy z mężem na święta kubki ze swoimi zdjęciami – do dzisiaj stoją nie użyte, bo nie przepadam za kubkami. Teraz już wiem, że powinnam się ich dawno pozbyć i nie mieć wyrzutów sumienia. Z pewnością jest dużo rzeczy w moim mieszkaniu, których mi szkoda wyrzucić, ale myślę, że powinnam zrobić porządne „wietrzenie”.
Z prezentami jest ciężko, ja też wielokrotnie waham się co dalej z nimi zrobić. Ale skoro są nieużywane i tak naprawdę tylko zajmują miejsce na półce, to nie ma sensu ich trzymać. Myślę też, że darczyńca nie powinien oczekiwać trzymania prezentów przez wiele lat. Ja tego nie wymagam od innych, nie dopytuję też co się z nimi stało.
zawsze można te kubeczki „niechcący” zbić:)
Jeżeli chodzi o rzeczy dziecięce (zabawki, książki, być może także ubranka) to można też podarować domu dziecka lub ochronce dla dzieci. Ja to zrobiłam ze swoimi pluszakami jak już podrosłam – razem z rodzicami zanieśliśmy je wyprane do ośrodka. To był jeden z elementów, który odcisnął się na moim życiu – po kilku latach wróciłam tam jako wolontariusz pomagając dzieciom odrabiać lekcje :) Teraz ubrania lądują w koszu na tekstylia (te zużyte i/lub podarte), u młodszej kuzynki albo w Caritasie.
Gazety z poprzedniego roku oddaję do biblioteki. Sporadycznie robię to też z książkami, ale większość jednak trzymam. Moja biblioteczka mieści wszystkie moje skarby ;). Część rzeczy sprzedaję, ale wcale to tak łatwo nie idzie. Kiedy chcę się pozbyć czegoś szybciej to albo wyrzucam albo oddaję za darmo.
Mój największy problem to chomikowanie rzeczy sentymentalnych. Bilety z koncertów już mi się do niczego nie przydadzą, ale jak je przeglądam to jakoś tak się milej robi… Do tego pudełka, materiały plastyczne – muszę nad tym popracować. Najgorsze jest to, że czasem z nich jednak korzystam, więc trudno mi się ich pozbyć :/
Świetna historia z tym domem dziecka i super pomysł rodziców! :)
Pocztówki akurat zbieram ;) Ale reszta jest bardzo sensowna. Problem jest z niechcianymi prezentami: obdarowujący zazwyczaj będzie się jeszcze z nami widywał, gościł w naszym domu – może oczekiwać używania prezentu, pokazania go w praktyce. I może nie zrozumieć „niepasowania”. Trudne sprawy.
Też kiedyś zbierałam pocztówki, ale tak naprawdę nigdy do nich nie zaglądałam i któregoś dnia stwierdziłam, że to nie ma sensu. Aczkolwiek absolutnie nie neguję kolekcjonowania różnych rzeczy. U mnie są to magnesy z podróży. Jedyne pamiątki, które zawsze przywożę. :)
Jeśli zaś chodzi o nietrafione prezenty, jestem dość radykalna. Staram się im znaleźć nowych właścicieli. :)
A miałaś sytuacje, w której obdarowujący się o tym dowiedział? Jak sobie z tym radzić, by nie urazić?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji, by ktoś pytał o prezent, który mi podarował. Zdarzyło się, że dostałam coś od męża, co się nie sprawdziło, ale jemu spokojnie mogłam o tym powiedzieć. Oczywiście tak, by nie urazić jego uczuć. Daję delikatnie do zrozumienia, że gdyby wybierał coś następnym razem, to niech zwróci uwagę na to, czy tamto. Najbliżsi raczej nie pytają. Ja też nie zawsze trafiłam z prezentem i gdy się o tym dowiedziałam, nie czułam się urażona. Na przykład kosmetyk okazał się niedopasowany albo kupiłam płytę, którą ktoś już miał. Dzięki takiej informacji zwrotnej wiem, na co zwrócić uwagę następnym razem. Myślę też, że to w naszej głowie siedzi takie przekonanie, że mówiąc prawdę, albo pozbywając się jakiejś rzeczy urazimy drugą osobę.
Mnie się coś takiego zdarzyło, może stąd mam uraz.
A mnie się wydaje, że jednak najwięcej problemów to ludzie mają z książkami. Sama oddałam lub sprzedałam ich mnóstwo a teraz już prawie w ogóle nie kupuję papierowych tylko e-booki. Kilka razy w roku robię przegląd szafy i półek i pozbywam się rzeczy nieużywanych, a książki jeśli trafią się papierowe to po przeczytaniu odkladam na osobną półkę i jak się uzbiera kilka to sprzedaję lub wynoszą do biblioteki. Odkąd zrobiłam gruntowne porządki to nie mam problemu z pozbywaniem się rzeczy, żadnych sentymentow.
A kiedy wymiana książek? Bo też ich trochę mam na zbyciu :)
Planuję na piątek. 😊 U mnie też ich trochę zalega.
Staram się na bieżąco pozbywać niepotrzebnych rzeczy, wystawiam je głównie w internecie. Z niektórymi przedmiotami nie chciałam się rozstać przez sentyment, ale jak zalegały kolejny rok to przekonałam się, że to już pora ;)
Ja swego czasu byłam takim małym, sentymentalnym chomiczkiem, który niczego nie chciał wyrzucać, bo: a) może się jeszcze przyda, b) dostałam to od mamy i szkoda mi wyrzucać. :D Aktualnie (na szczęście) jestem na takim etapie, że wiem czego potrzebuję, a co jest mi zupełnie zbędne i bez skrupułów jestem w stanie się tego pozbyć. :)
Ja staram się pracować nad sobą i systematycznie pozbywać się tego, co niepotrzebne. Wciąż zdarzają mi się co prawda dylematy typu: „oddać czy zostawić?”, ale na szczęście coraz rzadziej. Najgorzej mam chyba z książkami :)
Takie dylematy będą z nami chyba do końca życia. I dobrze, że są, bo wyrzucanie czegoś pochopnie też nie jest dobre. Lepiej przemyśleć sprawę dwa razy, niż potem żałować. :)
Jeszcze kilka lat temu gromadziłam ogromne ilości rzeczy. Teraz wielu z nich pozbywam się od razu i bez sentymentow, nie dopuszczam do zagracenia mieszkania. Sama uwielbiam książki i marzy mi się ogormna bilioteczeka, ale jeśli jakaś pozycja mnie nie zainteresuje lub wiem, że więcej jej nie przeczytam – oddaję bez skrupułow. Najtrudniej jest z nietrafionymi prezentami, ale nie jest ich wcale tak wiele wię myślę, że z czasem będzie lepiej :)
Drobne rzeczy ale można uniknąć zaśmiecania przestrzeni :) Ja w sumie w większości mam tak samo :)
Ja odkąd oddaję książki do naszej biblioteki miejskiej, to nie mam wyrzutów sumienia, że się ich pozbywam, bo wiem, że gdy tylko najdzie mnie ochota, to będę mogła je wypożyczyć ;)
Kiedyś ustaliłam sobie kryterium, że jeśli przy wyprowadzce z domu rodziców nie będę czegoś ze sobą zabierać, to się tego pozbywam. Działam tak z rzeczami, które zostawiam na wszelki wypadek, który nigdy nie nadejdzie :)
Ja ciągle mam problem z nietrafionymi prezentami :)
A ja od 4 dni jestem na materialnym detoksie, po latach gromadzenia różnorakiego syfu i 'przydasiów’, wywracam chałupę do góry nogami i pozbywam się wszelkiego śmiecia. Wczoraj w obróbce była apteczka, półki z przyprawami (rekord to makaron sprzed 3 lat i syrop na kaszel sprzed 2! Wstyd!) i szuflady na wszystko, dzisiaj chyba wezmę się w końcu za regały z książkami, aczkolwiek będzie ciężko bo mam tego sporo :)
Książki to zdecydowanie mój największy problem – ratuję wszystkie niepotrzebne, sporo dostaję i kupuję, więc mam w domu małą bibliotekę. Co gorsza nikt i nic nie jest w stanie tej mojej książkowej miłości zahamować, skutek – właśnie przymierzam się do zrobienia półek…
W przypadku ubrań obrałam troszkę inną strategię, jeśli są za duże, ale mi się podobają, to zasuwam z nimi od razu do krawcowej, tak aby odwiesić do szafy gotowe do użytku. W końcu przestałam mieć problem wyjmowania z szafy miliona rzeczy z kategorii – do zmniejszenia, do przeszycia, do zaszycia etc. :)
Mam pytanie do punktu 7. Co robisz z płytami CD i DVD, których chcesz się już pozbyć? Też mam trochę takich w domu i zastanawiam się co można byłoby z nimi zrobić.
W niektórych marketach, np. w Biedronce, są pojemniki na małe elektrośmieci. Można tam wrzucić baterie, czy płyty CD właśnie.
Dziękuję za podpowiedź, rozejrzę się zatem po najbliższych marketach
Co jakiś czas mam natchnienie i wyrzucam, ale ciągle to za mało. Czasem chciałabym zrobić tak, jak pisze Marie Kondo w „Magii sprzątania” – przejrzeć każdą rzecz i wyrzucić wszystko, czego nie używam, lub co mogę zastąpić innym przedmiotem. Tylko, że tak nie potrafię (lub się nie da). Dlatego do każdej półki czy szufladki zaglądam kilka razy, za każdym razem coś wyrzucam i potem przynajmniej wiem, co tam się znajduje. Po kilku miesiącach znów coś wyrzucam… i tak po jakimś czasie szufladka jest prawie pusta. Ale to trwa.
Podziwiam Cię ogromnie za konsekwencję i dyscyplinę w trzymaniu tego stanu w ryzach! i że się mieścicie z rzeczami dla całej rodziny!W mieszkaniu w ogóle nie widać szafy w przedpokoju a jedyną szafą jest ta w pokoju dziecka. Może macie pojemną/sporą komórkę lokatorska? ciepla piwnice, tudziez mieszkanie rodzicow gdzie trzymacie np sezonowo nie uzywane rzeczy?
Z ubraniami mam chyba największy problem. Ale na pewno jest lepiej niż kilka lat temu. Ja dla odmiany mam ogromne mieszkanie, więc ilość przedmiotów mnie nie przytłacza.
Co do przeterminowanych rzeczy i oddawania, sprzedawania jestem za. Zawsze największy problem mam z wyrzuceniem czegoś dobrego. Z jedną tylko kwestią się nie zgodzę. Nie wyrzuca się paragonów po powrocie ze sklepu. Zarówno żywność jak i tym bardziej ubrania, buty, zabawki mogą być reklamowane. Nie egzekwowanie tego utwierdza sprzedawców w złych praktykach i zaśmieca świat. Dlatego paragony na żywność i drobną odzież i inne tego typu rzeczy trzymam 3 miesiące (tylko dlatego że częściej nie zaglądam do nich tylko raz na 3 m-ce), natomiast paragony agd, butów i drogich ubrań trzymam rok lub dwa. Coraz częściej też zdarza mi się reklamować. Najczęściej buty po prawie roku się rozklejają, choć niby dobrej marki.
tez sie staram pozbywac, teraz mialam dluga przerwe w sprzedazy ciuchow bo po ciazy rzeczy czekaly na przymierzenie czy sa jeszcze dobre itd ale teraz bede pomalu wszystko przegladac i sprzedawac lub wyrzucac
Bardzo dobre podejście. Na pewno pozwala uchronić przed nadmiarem…Ja nadal mam z pewnymi rzeczami problem, ale już jestem na dobrej drodze.
Poczułam się zainspirowana do wiosennych porządków :)
Ja kiedyś usłyszałem od mojej babci, że usłyszała od lekarza, że leki są właśnie dłuuugo po dacie ważności tak samo zdatne do użycia… ok, to było lata temu, a ona mówiła o czasach trochę po wojnie, no ale to się chyba nie zmieniło ;) ja z resztą używam leków po dacie i nigdy nie zauważyłem żeby szkodziły czy nie działały (mówię głównie o tabletkach typu No-spa, Ibuprom…). Jedynie maści, jeśli zmieniły konsystencje to nie używam (a jak nie zmieniły to używam, maści i tak często działają chyba jedynie jak placebo, to co za różnica ;) ).
Podobnie z produktami spożywczymi – zawsze sprawdzam czy są dobre, a nie patrzę na datę ważności – bywa że jogurt i dwa tygodnie po terminie smakuje normalnie i jest dobry (czasem niestety i pod koniec terminu jest spleśniały…). A terminem przydatności produktów w proszku (kisiele, budynie) to w ogóle nie zawracam sobie głowy – to wszystko moim zdaniem (i z mojego doświadczenia) się nie psuje.
Z resztą rzeczy robię podobnie :)
Kiedyś wszystko przechowywalam, no bo przecież kiedyś się przyda. 😊Teraz jeśli mam wątpliwości, czy daną rzecz wyrzucić, odkładam ją na kilka tygodni. Jeśli w tym czasie sobie o niej nie przypomnę, znaczy, że jej nie potrzebuję.😉
Nie mam chyba u siebie żadnych rzeczy zbędnych. Książki regularnie uwalniam i znacząco ograniczyłam kupowanie ich fizycznych wersji. Ubrania co jakiś czas przeglądam i porządkuję – radykalnie, bo jak nie jest dobre to od razu znika. Tylko paragony zbieram – ale bardziej celem kontroli, gdzie i ile pieniędzy wydałam więc po wpisaniu w tabelkę budżetową w Excelu zazwyczaj znikają. Takie działanie naprawdę otwiera oczy na to, co kupujemy i ile nas to kosztuje. I pozwala uniknąć kłótni w domu :)