Czteroosobowa rodzina plus firma na 46 m2 to wyzwanie. Uwielbiam przestrzeń i próbuję utrzymać wrażenie przestronnego mieszkania. Zanim przeprowadzę się do nowego domu na wsi, chcę żyć w harmonii i spokoju, a to jak mieszkamy ma ogromny wpływ na to jak się czujemy. Spędzam w domu znaczną część dnia. Opiekuję się dziećmi, pracuję i zajmuję się domem. Bywa że załamuję ręce, bo nie daję rady wcisnąć wszystkiego w jedną dobę. Nie da się mieć zawsze idealnie posprzątanego domu, zrealizowanych wszystkich zadań zawodowych, ugotowanego obiadu, zaliczonego spaceru i zabaw z dzieciakami. Mam swoje ograniczenia i godzę się na to, by być nieidealną w wielu dziedzinach mojego życia.
Nadmiar nie jest dobry w żadnej sferze naszego życia. Nie tylko w domu, ale także w pracy, relacjach, zainteresowaniach. W każdej z tych dziedzin możemy przesadzić. Istnieje jednak jeden plus nadmiaru – potrafi nas wiele nauczyć. Tak naprawdę potrzeba uważnego życia często znajduje swoje źródło w nadmiarze. Mamy już tak dość otaczających nas przedmiotów, z którymi sobie nie radzimy, że szukamy ratunku w minimalizmie.
Czego uczy nadmiar?
1. Pokazuje granice, których lepiej nie przekraczać, by nasze życie nie zmieniło się w koszmar, w którym przestajemy być ważne dla siebie. Przestajemy dbać o swoje zdrowie, psychikę, relacje, rozwój, wygląd, bo nie mamy na to czasu.
2. Uświadamia nam, że rzeczy nie dają nam szczęścia, bo ile byśmy nie posiadały, nigdy nie będzie wystarczająco. Zawsze znajdzie się nowa potrzeba, którą chciałybyśmy zaspokoić. I tak powstaje błędne koło, w które wpadamy. Tak naprawdę potrzebujemy bardzo niewiele do szczęścia, i w większości nie są to rzeczy.
3. By mieć więcej, musimy pracować więcej, więcej sprzątać i poświęcać czas na to, co tak naprawdę nie jest dla nas ważne. W pewnym momencie warto na nowo wyznaczyć sobie priorytety.
4. Pokazuje, że szafa wypełniona po brzegi ubraniami i nowościami nie sprawi, że będziemy stylowymi kobietami. Wręcz przeciwnie, utrudni nam zadanie. By wybrać ciekawy zestaw spędzimy przy otwartej szafie zbyt dużo czasu, który mogłybyśmy poświęcić na inne, ciekawsze rzeczy. Dlatego regularnie robię porządki w szafie i sprzedaję lub oddaję rzeczy, których nie noszę (pod koniec tygodnia kolejna wyprzedaż na Insta Stories).
Jak walczę z nadmiarem w wielu dziedzinach życia?
- Nie wymagam od siebie niemożliwego, ale realizuję swoje cele krok po kroku. Wyznaczam sobie codziennie jeden duży i kilka mniejszych celów, i zaczynam od tego największego. Wiem, że jak już go odhaczę, reszta pójdzie sprawniej.
- Korzystam z pomocy bliskich. Inaczej nie dałabym rady pracować z maluszkiem. By mieć codziennie 2-3 godziny na pracę, powierzam synka opiece dziadków. To jednak kropla w morzu potrzeb, ale akceptuję ten czas w moim życiu i robię to, co da się zrobić. Pracuję też w weekendy, kiedy w domu jest mąż.
- Nie gromadzę rzeczy. Co jakiś czas organizuję wyprzedaż szafy na Insta Stories, tym bardziej teraz, kiedy moja sylwetka zupełnie się zmieniła od momentu urodzenia dziecka. Przeczytane książki oddaję lub zanoszę do biblioteki, nie zbieram bibelotów i oddaję kosmetyki, które dostaję do przetestowania (wszystkich nie jestem w stanie zużyć, dlatego zostawiam tylko te, które mi się przydadzą).
- Korzystam z komfortu jaki daje szafa kapsułowa. Mniej rzeczy, lepszej jakości i dopasowanych do mojego stylu życia, typu urody i sylwetki dają poczucie komfortu, że zawsze mam się w co ubrać.
- Codziennie znajduję chwilę dla siebie. Choćby 15 minut na spokojną kawę, książkę, spacer z synkiem, jakiś serial (obecnie oglądam serial Velvet).
- Piątek wieczór to dzień domowego spa. Trwa zaledwie 10 minut, ale to mój stały punkt w tygodniu. Robię sobie peeling i nakładam maskę z zielonej glinki, która pięknie odświeża i oczyszcza cerę. Następnie nakładam serum intensywnie nawilżające, dzięki któremu moja twarz rano jest rozświetlona i wygładzona. O tym co wpływa na wygląd naszej skóry (kosmetyki są na końcu), możesz przeczytać tutaj.
- Ćwiczę. Trąbię o tym na prawo i lewo, bo bez jakiegokolwiek ruchu bardzo szybko tracimy siły. Brak ruchu jest szkodliwy dla naszego zdrowia. Ostatnio napisała do mnie czytelniczka Ania, że odkąd wprowadziła na stałe aktywność fizyczną, zupełnie inaczej się czuje, zyskała energię, której brakowało jej od dłuższego czasu.
- Dbam o dobre relacje. Czy mam czas na cotygodniowe kawki z koleżankami? Jest z tym bardzo krucho ze względu na dużą liczbę zajęć, ale staram się utrzymywać kontakt z kobietami, w których towarzystwie po prostu odpoczywam.
To nie są wyszukane sposoby na to, by żyło nam się lepiej bez niepotrzebnego nadmiaru, i pewnie większość z nich znasz. Ale czy stosujesz? Czy nadmiar towarzyszy Twojemu życiu? Jeśli tak, to w jakiej dziedzinie życia? Jak sobie z nim radzisz?
10 komentarzy
W dzisiejszych czasach nadmiar jest na wyciągnięcie ręki. Począwszy od natłoku i dostępności informacji, których nie jesteśmy w stanie nawet przeczytać, nie wspominając już o przyswojeniu ich, aż po rzeczy – dotyczy to zarówno tych małych jak i większych. Jesteśmy bombardowani reklamami, nowościami, nowinkami i naszym zadaniem jest chcieć więcej i więcej…
I tutaj z niesamowitą pomocą przychodzi nam właśnie „slow” i minimalizm. Dzięki nim wychodzimy z tego pędu, stajemy z boku i obserwujemy. Mamy czas do namysłu i podjęcia decyzji czy z pewnością potrzebujemy kolejnego szarego szalu, zestawu kubków czy też nowoczesnej linii kosmetyków… To dzięki niemu – trendowi na bycie „slow” możemy cieszyć się z tego co mamy, a nie gonić za tym czego nawet nie potrzebujemy, ale jest trendy i „instafriendly”.
Więc tak, zgadzam się z Tobą. Nadmiar ma pewne plusy – w momencie gdy nas już zmęczy i sprawi, że będziemy miały ochotę na przerwę i świadome podejście do posiadania, zrobimy to z radością, bez smutku czy poczucia wyrzeczenia. W każdej ze stref życia.
Jak sobie radzę z nadmiarem? Systematycznie wybieram to czego potrzebuję, w dowolnej strefie życia, i staram się „odpuścić” resztę.
Ta systematyczność u mnie też bardzo się sprawdza i rozkładanie sobie porządków w czasie. Nie wszystko naraz, tylko krok po kroku. :)
Przepiękne przemyślenia na temat życia. Ja też ostatnio dużo o tym myślę i zwolniłam tempo co do planowanych zadań bo z dzieciakami nie wszystko da się zrobić. Jednak czasami dopada mnie gorszy dzień i czuję taką niemoc, że nic nie zrobione. Pozdrawiam ciepło i pisz jak najwięcej takich wpisów mam wtedy wrażenie że nie jestem z tym sama
Taka niemoc dopada chyba każdego. To normalne, że bywają dni mniejszej produktywności, jakiegoś rozmemłania (strasznie tego nie lubię), spadku nastroju. Czasami warto odpuścić i pozwolić sobie na zupełny relaks, by później wrócić z nowymi siłami i energią, a czasami przeczekać ten moment. Zawsze po burzy wychodzi słońce. Pięknego dnia! <3
W nadmiarze żyłam rok i wiele mnie on nauczył. Przede wszystkim organizacji własnego czasu, wiedziałam, co jest ważne do zrobienia, a co powinnam sobie odpuścić. Wiedziałam, że nie mam czasu na głupotki i poświęcałam się temu, co ważne. Z nadmiarem „ubraniowym” walczyłam około trzech lat. Teraz ubrań mam naprawdę mało i to mi wystarcza. Za nim zrobię zakupy, potrafię zastanawiać się tygodniami, czy na pewno tego potrzebuję. Tak miałam ostatnio z butami. W szafie same trapery i jak skończyło się na wyjściu na koncert, gdzie do sukienki mogłam ubrać tylko masywne buty górskie, to stwierdziłam, że ten mój minimalizm poszedł za bardzo w zero. Ale i tak jestem zadowolona z tego, że mam niewiele. Bo tak naprawdę chcieć mniej, to więcej czasu dla siebie :)
Pozdrawiam
Teraz czytam książkę „Rzeczozmęczenie” i autor James Wallman piszę o ekperientaliźmie, czyli wybieraniu doświadczeń zamiast rzeczy. Myślę, że ten kierunek jest bardzo dobry, choć ja też nie lubię skrajności. :)
Bardzo fajny artykuł. Zapewne nie skorzystam z żadnej podpowiedzi, ale pozwolił mi się chwilę zatrzymać i zastanowić nad tym czy czasem nie mam nadmiaru w życiu. Czy czegoś jeszcze mi brakuje, czy już wszystko mam, a nawet i więcej.
W jaki sposób znajdujesz codziennie czas dla siebie? z tym jest chyba niestety najtrudniej.
Różnie to bywa, ale nie jestem sama z obowiązkami domowymi. Dzielimy się nimi razem z mężem. Pracuję, gdy maluszek jest u dziadków, albo ma drzemkę. To też kwestia organizacji, ułożyłam sobie wszytko tak, bym codziennie znalazła czas na odpoczynek, aktywność fizyczną, czy czytanie. Nie da się funkcjonować cały czas na wysokich obrotach. Każda z nas ma inną sytuację, trzeba przyjrzeć się, czy jakieś rzeczy niepotrzebnie nas nie rozpraszają, czy mamy zaplanowany dzień, czy planujemy także odpoczynek, czy włączamy w obowiązki domowe całą rodzinę, jakie są nasze priorytety i sprawdzić co możemy usprawnić.
Piękny tekst. Prosty i mądry.