Jedna z czytelniczek napisała: Jestem zmęczona tym bałaganem, zabawki dzieci, ubrania, sprzęty, mam duże mieszkanie, ale nadal wszystko wysypuje się z szafek. Można mieć porządek przy dwójce maluchów?! Co ogarnę zaraz znów jest to samo. Doskonale rozumiem jej zmęczenie i frustrację, bo nawet jeśli regularnie pozbywamy się nadmiaru, wiele rzeczy trafia do nas za sprawą rodziny, przyjaciół, znajomych. Każdy kto odwiedza rodziców z małymi dziećmi, chce sprawić im radość nową zabawką. My segregujemy rzeczy naszych pociech, by po chwili znowu znaleźć się w punkcie wyjścia. Co możemy w takiej sytuacji zrobić i jak zorganizować porządki, by nie mieć wrażenia przytłoczenia i ciągłego sprzątania?
Sama jestem mamą dwójki dzieci i wiem jak szybko z niczego robi się w domu nieporządek, wystarczy, że starszak wysypie klocki Lego, a maluszek porozrzuca swoje zabawki. Dochodzą do tego nasze sprzęty związane z pracą – sprzęt i akcesoria fotograficzne, komputer, laptop i na niewielkiej przestrzeni naszego mieszkania szybko tworzy się bałagan. Przez lata pracy w domu, wyrobiłam sobie kilka nawyków, które pomagają mi utrzymać porządek.
Definicja nadmiaru
Autor książki Rzeczozmęczenie James Wallman nie utożsamia nadmiaru z liczbą rzeczy. Można mieć ich relatywnie mniej, ale nadal czuć się przytłoczonym. Nadmiar powstaje wtedy, gdy rzeczy nie mają swojego miejsca. Jeśli kolekcjonujemy jakieś konkretne przedmioty, na przykład książki, które są ładnie poukładane na półkach, wtedy ich liczba nie działa na nas przytłaczająco. Bo mają swoje miejsce, a po przeczytaniu książki wraca ona prosto na półkę. Natomiast rzeczy, dla których nie możemy znaleźć miejsca, zaczynają zagracać naszą przestrzeń.
Liczba rzeczy jest jednak kluczowa. Im mniej przedmiotów, tym mniej sprzątania. Joshua Fields Millburn i Ryan Nicodemus, autorzy bloga The Minimalists w jednym ze swoich blogowych wpisów napisali: Jednym z najprostszych sposobów na organizację swoich rzeczy, jest pozbycie się większości z nich. To najkrótszy i chyba jeden z bardziej wymownych wpisów dotyczących minimalizmu. Czy jednak rzeczywiście pozbycie się większości rzeczy, szczególnie jeśli mieszkamy z dziećmi, będzie rozwiązaniem? Owszem łatwiej utrzymamy porządek, ale przy okazji pozbędziemy się rzeczy, które sprawiają nam (i naszym dzieciom) radość. Mnie takie rozwiązanie nie przekonuje. Warto jednak zrezygnować z rzeczy, których nie używamy, o których istnieniu dowiadujemy się przypadkiem zaglądając do szafki. Nie potrzebujemy kilku kolekcji porcelanowych serwisów, wielu kuchennych sprzętów (zajrzyj do szuflady w kuchni i sprawdź, ilu z nich nie użyłaś przez ostatni rok), wszystkich kosmetyków, czy ogromniej garderoby.
Test na nadmiar
Najlepszym testem, który podpowie nam, czy cierpimy na nadmiar rzeczy jest sprawdzenie ilu z nich tak naprawdę zupełnie nie używamy. Jeśli znajdziemy kilkanaście a nawet kilkadziesiąt takich rzeczy, wtedy warto się nad tą kwestią głębiej zastanowić. Możemy być w posiadaniu przedmiotów, które od nowości nie zostały użyte, albo wypróbowaliśmy je tylko na początku. Po co je trzymać? Spróbujmy je sprzedać lub oddać potrzebującym. Podobnie jest z ubraniami, zostawmy w szafie tylko to, co rzeczywiście nosimy plus jakieś bardzo okazjonalne rzeczy – sukienkę na wesele, spodnie narciarskie, czy ubrania na siłownię. Reszta powinna zniknąć z naszej szafy. Sprawdź co zrobić z ubraniami, których nie nosimy, by nie wyrzucać ich do kosza na śmieci. Pamiętaj, że przemysł tekstylny, jako drugi po petrochemii, przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska.
Pozbywajmy się nadmiaru sukcesywnie, a nie od wielkiego dzwonu. Jedne wielkie porządki raz na kilka miesięcy nie rozwiążą naszej sytuacji. Musimy wyrobić sobie nawyk organizowania przestrzeni codziennie. Gdy trafiamy na jakąś rzecz, która jest już zniszczona, od razu ja wyrzućmy zachowując przy tym zasady segregacji odpadów. Działajmy w czasie i krok po kroku, dzięki czemu nie wrócimy do punktu wyjścia po kilku miesiącach. Jeśli dzieci mają nadmiar zabawek, zorganizujmy porządki wspólnie z dziećmi i przekażmy część zabawek innym dzieciom. Zabawki maluszka przekazuję dla innych dzieci z mojej rodziny. Nie kupuję też wielu zabawek, więc nie mam poczucia, że nas przytłaczają. Starszy syn co jakiś czar robi porządki w swoim pokoju i przynosi rzeczy, którymi już się nie bawi. Zaangażowanie dzieci w organizowanie przestrzeni jest bardzo ważne. Nie mamy poczucia, że wszystkie strefy w mieszkaniu należą do nas.
Rzeczy muszą mieć swoje miejsce
Ważne jest także znalezienia miejsca na zabawki. Zabawki maluszka trzymam w koszu wiklinowym, więc sprzątanie ich jest bardzo proste i szybkie. Nie ma jeszcze swojego oddzielnego pokoju, a to rozwiązanie pozwala nam utrzymać porządek w salonie. Tym bardziej że wysypanie tych zabawek zajmuje chwilę. Nie sprzątam też zabawek co chwilę, tylko w momencie dłuższej przerwy. Na przykład gdy maluch idzie spać, wtedy zbieram jego zabawki, później przed spacerem i wieczorem jak już pójdzie spać, inaczej byłaby to syzyfowa praca.
Nawyk odkładania rzeczy na miejsce
Jeśli każda rzecz w naszym domu ma swoje miejsce, wyróbmy sobie nawyk odkładania jej po każdym użyciu, wtedy łatwiej utrzymamy w domu porządek. Uczmy też tego nasze dzieci. Odwieszam płaszcz od razu do szafy, chowam buty do szafki, odkładam książki na półkę, a kosmetyki do organizera, pranie składam gdy tylko wyschnie, nie prasuję ubrań po wypraniu, dopiero wtedy, gdy coś planuję założyć. Korzystam też z różnych organizerów i pudełek, jednak nie upycham w nich rzeczy, których i tak nie używam, by zniknęły z pola widzenia. Służą do tego, by rzeczy nie fruwały po szufladach i bym łatwiej mogła je znaleźć.
Jedna strefa dziennie
Codziennie, poza zwykłymi porządkami – typu zmywanie, pranie, przecieranie blatów, sprzątam jedną strefę dziennie. Na przykład zlew w łazience, kurze w salonie, kuchenkę. Dzięki temu nie mam jednego wielkiego sprzątania w weekend, który mogę poświęcić na odpoczynek i czas z rodziną. W naszym domu każdy przyczynia się do tego, żeby było w nim czysto. Nie mamy jakiegoś sztywnego podziału ról, uzupełniamy się i wszyscy pilnujemy porządku. Oczywiście starszemu synowi trzeba przypominać o sprzątaniu pokoju, niekiedy zupełnie nie ma na to ochoty, ale wie, że raz w tygodniu musi odkurzyć i wytrzeć wszystkie półki. Uczę go, by nie gromadził niepotrzebnych rzeczy. Rozmowa i tłumaczenie dlaczego lepiej nie doprowadzić do nadmiaru, mają tutaj ogromne znaczenie.
Przydatny sprzątający gadżet
Fajnym patentem jeśli chodzi o sprzątanie jest podręczny odkurzacz, którego nie chowamy do schowka. Nie stoi on co prawda na środku, bo zagracałby mieszkanie, ale jest dostępny od ręki. Zimą, gdy do domu wnosi się dużo piachu z zewnątrz, staje się bardzo przydatny. Podczas żadnej innej pory roku nie muszę tyle odkurzać co właśnie zimą. Chowanie odkurzacza do szafy i wyciąganie go za każdym razem, gdy ktoś wróci z dworu, jest bardzo uciążliwe i zabiera czas, dlatego wyposażyłam nasz dom w bezprzewodowy pionowy odkurzacz Thomas Quickstick Stick Boost.
To pionowy odkurzacz bezprzewodowy, wyposażony w różne przydatne końcówki. Mogę nim odkurzyć szczeliny w moim narożniku, kurze z półek, książek, zasłon, okruchy w kuchni, a nawet samochód. Bez problemu dotrę do największych zakamarków, jeśli ktoś próbował pozbyć się kurzu z karnisza, ten wiem jak trudno to zrobić zwykłym odkurzaczem. Tutaj wystarczy wypiąć długą rurę, przymocować końcówkę z małą szczotką i czynność staje się banalnie prosta.
Odkurzacz Thomas Quickstick Stick Boost jest lekki, mobilny, możemy przejść z nim do każdego pomieszczenia bez potrzeby przełączania i rozwijania kabla. Mamy różne końcówki – elektryczną turbo szczotkę polecaną do podłóg oraz dwie dodatkowe końcówki, do mebli i szczelin. Pojemnik opróżniamy bardzo szybko, wysypując zawartość do kosza. Odkurzacz wyposażony jest w filtr, nie wymieniamy worków jak w standardowych odkurzaczach, wystarczy raz na jakiś czas przemyć filtr wodą.
W praktyce używam go głównie do odkurzenia kurzy, okruchów na kuchennym blacie, w piekarniku, na kuchence. Dwa razy dziennie odkurzam korytarz z piachu. Odkurzacz jest polecany do drobnych codziennych prac ze względu na potrzebę ładowania baterii, choć w małym mieszkaniu, takim jak moje, spokojnie odkurzę nim cały dom. Wszystko odbywa się szybko i sprawnie. Możemy przymocować go do ściany przy pomocy uchwytu z ładowarką. To bardzo wygodne rozwiązanie, jeśli dysponujemy odpowiednią przestrzenią. W moim domu, będzie takie miejsce w garażu, tuż przed wejściem do przedpokoju, tak bym miała do niego szybki dostęp.
Znacie już moje patenty na utrzymanie porządku przy małych dzieciach, w niewielkim mieszkaniu. Chętnie poznam Wasze. Co byście poradziły swojej koleżance, która mieszkając z dwójką maluchów czuje się przytłoczona bałaganem, który robi się sam?
14 komentarzy
Mi najtrudniej jest wyrobić w sobie nawyk odkładania rzeczy na swoje miejsce. Dużo też mam „przydasi”.
To jest dość trudny nawyk do wyrobienia, ale on według mnie robi największą różnicę, jeśli chodzi o utrzymanie porządku. Warto nad nim popracować. :)
Jesli chodzi o zabawki, u mnie pomocny okazał się regał z pojemnikami z Ikei – Trofast. Regał z pojemnikami wygląda dużo lepiej niż pojemniki ułożone jeden na drugim i sprzatanie zabawek zajmuje mało czasu. Dodatkowo łatwiej mi zachęcić synka do chowania zabawek do pojemnika niż ukladania np. na półkach. Pojemniki poza tym są wygodne, bo gdy dziecko przyniesie zabawki do salonu to nie muszę każdej brać i odnosic do pokoju dziecka tylko biorę pojemnik, wszystko do niego wrzucam i wynoszę.
Mam taki pojemnik w pokoju starszego syna. Trzyma w nim klocki lego i segreguje je w różnych szufladkach. Pomysł jest fajny, jedyny kłopot to odkurzanie tych klocków, bo jednak otwarte szufladki zbierają kurz, a oczyszczenie klocków lego to jest nie lada wyczyn. Wrzucamy wszystkie do miski z wodą i potem się suszą. :)
Do tych pojemnikow można dokupić przykrywki, chyba za 5zł jeśli się nie mylę.
Mam czwórkę dzieci i naprawdę dobrze wiem, jak trudno utrzymać przy nich porządek. Ostatnio wyniosłam do piwnicy znaczną część ich zabawek i od razu jest lepiej. Kluczowe wydaje mi się to, co napisałaś – ważne żeby każda rzecz miała swoje miejsce i żeby pamiętać o jej odkładaniu tam.
Roszada w zabawkach jest także fajnym pomysłem, by urozmaicić dzieciom zabawę. Mogą zatęsknić za starymi zabawkami i po jakimś czasie odkryć je nowo. :)
Jeżeli ogarnia się dom na bieżąco to pomimo uczucia bałaganu i chaosu przywrócenie porządku nie zajmuje dużo czasu. Zresztą w swoim domu wydaje mi się że jak leży kilka rzeczy to jest bałagan, a u kogoś tak to nie razi. Nawet jak ma większy nieporządek to i tak wydaje się czyściej.
U siebie w domu człowiek bardziej krytycznie patrzy na otoczenia. Ja też wychodzę z założenia, że jeśli jest czysto, to porozrzucane rzeczy nie przeszkadzają, wystarczy poukładać je na miejsce wieczorem i mamy porządek. :)
Artykuł dla mnie :) Dziękuję. Odkąd powiększyła się nam rodzina,a stało się to już ponad miesiąc temu sprzątanie i bałagan nabrały dla mnie innego wymiaru… Niestety mam świadomość, że otacza nas zdecydowanie za dużo rzeczy, a teraz kiedy nasz mały kochany żarłacz błękitny ;) czyli mała Alicja decyduje co i jak i gdzie ;) bałagan wziął górę nad porządkiem… i czuję się zagubiona we własnych kątach pieleszach pieluchach i skarpetach :D. Ale wiesz co ten pomysł z jedną strefą do sprzątania dziennie jest super, niby taki prosty, a czasem musisz coś od kogoś usłyszeć, żeby wcielić w życie.
Gratuluję córeczki! <3 Wiem dokładnie jak to jest z takim maleństwem. Zanim zorganizujecie się na nowo, minie trochę czasu. Podejdź do tego etapu na spokojnie i działaj małymi kroczkami, korzystaj z pomocy bliskich. To ważne by mieć wsparcie w tym początkowym okresie. Wszystkiego dobrego!
Dziękuję <3 :)
Obserwuję Twój blog od jaiegoś czasu i patrząc na zdjęcia z Twojego domu nie widzę śladu dzieci tj. zabawek, plam na kanapie itp. Zawsze świetnie ubrana, do tego prowadzisz ciekawego bloga, kursy. Podziwiam z całego serca za ogrom pracy w to włożony. Czas zastosować się do porad, widocznie działają :)
hej! a używasz takich sprzętów jak roomba?