Nie zastanawialiście się dlaczego jednym wszystko się udaje, spełniają swoje marzenia, osiągają sukces zawodowy, a inni wciąż stoją w miejscu? Może ich sukces zależał od szczęścia? Mieli farta, bo znaleźli się we właściwym miejscu i czasie, a może zwyczajnie ktoś im pomógł? Nie sądzę! Owszem życie podsuwa nam przeróżne okazje byśmy mogli realizować swoje talenty, które każdy z nas posiada, ale tylko od nas zależy czy z nich skorzystamy. Z mojego doświadczenia, zarówno sportowego, blogowego, jak i pracy we własnej firmie, wynika, że istnieją 3 największe przeszkody na drodze do sukcesu.
1. Perfekcjonizm
Wspominałam już nie raz, że jestem perfekcjonistką, co oznacza, że jak się za coś zabieram, bez względu na to czy jest to praca nad blogiem, sprzątanie, planowanie wakacji, staram się zrobić to najlepiej jak potrafię. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nigdy nie jestem do końca zadowolona z efektów. Wciąż uczę się pozostawiać pewne sprawy niedopięte na ostatni guzik. Może to brzmieć trochę dziwnie, bo jak to, przecież to zupełnie normalne, że chcemy wykonać coś jak najlepiej. Nie do końca! Umiejętność przymykania oczu na drobne niedociągnięcia, których zazwyczaj nikt poza nami nie widzi, jest bardzo cenna. Nie tracimy czasu i energii na ciągłe poprawki, mamy więcej czasu dla bliskich, oddajemy projekty w terminie i możemy przejść do następnych zadań. Jesteśmy bardziej efektywni.
Jest takie mądre powiedzenie – lepsze jest wrogiem dobrego, które warto wprowadzić do swojego życia. Skoro coś działa dobrze, spełnia swoją funkcję, przynosi zamierzony efekt, po co to zmieniać? Wciąż mi się zdarza edytować starsze posty, podmieniać zdjęcia, poprawiać drobne niedociągnięcia w szablonie itd. Uczę się różnych nowych umiejętności, które przydają się podczas blogowania, jak chociażby fotografii, grafiki, umiejętności pisania, pozycjonowania i chciałabym we wszystkim być jak najlepsza. Doskonale zdaję sobie sprawę, że tak się przecież nie da.
Kluczem do sukcesu i walki z perfekcjonizmem jest zrozumienie, że nikt nie jest idealny i nie da się być perfekcyjnym w każdej dziedzinie. Oczywiście to wymaga czasu, warto więc zacząć od drobnych rzeczy. Jeśli natrafię na dobry film w TV, nie szukam dalej, by sprawdzić, czy może znajdę lepszy. I tak zazwyczaj wracam do pierwszego wyboru. Jeśli wyprasuję koszulę i po jakimś czasie zauważę, że jest jeszcze jedno małe zagniecenie, nie poprawiam. Znacznie szybciej wybieram zdjęcia do postów, nie muszę już obrabiać wszystkich, by dokonać selekcji, umieszczam pierwsze, które jest wystarczająco dobre. I tak dalej. Przykłady można mnożyć. Nie chodzi o to, by nasza praca nagle stała się niechlujna, bądź niedokładna. Perfekcjoniści zazwyczaj szukają defektów, których nikt inny nie zauważa, nie celebrują sukcesów i przywiązują zbyt dużą wagę do porażek.
2. Porównywanie się z innymi
Porównywanie się z innymi to ogromna pułapka, która uniemożliwia realizację własnych celów i marzeń. Ktoś zrobił coś lepiej, szybciej osiągnął sukces, na który my tak ciężko pracujemy, jest atrakcyjniejszy, ma lepsze ciuchy, stać go na wakacje za granicą, najnowszy model iPhone’a, ma dobrą pracę, fajną rodzinę itd. O ile do pewnego momentu działa na nas mobilizująco, dostajemy kopa do działania, więc pracujemy więcej, efektywniej, podnosimy swoje kwalifikacje, o tyle na pewnym etapie jest to bardzo destrukcyjne zjawisko. Zaczynamy chcieć innego życia, takiego do którego wcale nie aspirowalibyśmy, gdyby nie wpływy z zewnątrz. Nasze osiągnięcia wydają się blade na tle innych, przestajemy siebie doceniać, a poczucie własnej wartości drastycznie spada.
Nie da się zupełnie uniknąć porównań. Od małego jesteśmy porównywani w szkołach, w domu, na podwórku. Jednak mając świadomość jak ten mechanizm na nas oddziałuje, możemy znacznie ograniczyć jego wpływ. Nie myślcie sobie, że ja nigdy nie wpadłam w tę pułapkę. Za każdym razem, gdy porównywałam swoje życie z życiem innych, zaczynałam zniechęcać się do działania i przestawałam realizować własne cele, na rzecz celów i marzeń innych. Jeszcze nigdy takie działanie nie doprowadziło mnie do osiągnięcia satysfakcji. Dlaczego? Dlatego, że czyjeś cele nie są moimi, to co komuś daje szczęście, mnie wcale nie musi i zazwyczaj nie daje.
W momencie kiedy przestałam porównywać się z innymi, odzyskałam niesamowitą wolność tworzenia, zaczęłam osiągać satysfakcję z własnej pracy i w końcu dostrzegłam swoje prawdziwe pragnienia, także te związane z zakupami. Warto zadać sobie pytanie, czy moje pragnienia są rzeczywiście moje, czy gdybym nie należała do określonego środowiska (np. blogerów), też chciałabym posiadać określone przedmioty i umiejętności. Oprócz takich zupełnie szczerych pytań i odpowiedzi, warto także zrobić sobie na jakiś czas detoks od czynników, które wpływają na to, że zaczynamy porównywać się z innymi. Są to na przykład wybrane programy i reklamy w TV, magazyny modowe, Internet.
3. Strach przed zmianami
Okazje są jak autobusy, zawsze przyjedzie następny. To słowa Richarda Bransona, człowieka sukcesu, multizadaniowca, założyciela Virgin Group zrzeszającej kilkaset firm z przeróżnych branż. Mam wrażenie, że nie ma biznesu, którego Branson by się nie podjął, jeśli tylko by w niego wierzył. Ta wiara wcale nie jest poparta badaniami rynku, to zwykła intuicja, którą potrafimy skutecznie zagłuszać, by nie podejmować ryzyka. Branson po prostu się nie boi próbować i słucha swojego wewnętrznego głosu. Każde doświadczenie, nawet to, które nie zakończy się powodzeniem, nas ubogaca. Odrabiamy kolejną lekcję, która może zaowocować w przyszłości.
Strach przed zmianami nie jest niczym anormalnym, odczuwamy niepewność poruszając się na nieznanym dotąd gruncie. Nowa praca, szkoła, przeprowadzka do nowego miasta, spotkania z nieznanymi ludźmi, wszystko to może powodować dyskomfort. Strach skutecznie nas zniechęca do podejmowania wyzwań. Zaczynamy zamykać się w granicach własnej strefy komfortu, i pomimo tego pozornego bezpieczeństwa, nie czujemy ulgi, bo może się okazać, że świetna okazja przeleciała nam koło nosa. Człowiek potrzebuje nowych wyzwań i bodźców, które zmotywują go do działania. W którymś momencie ta nowa praca, przeprowadzka czy znajomość zaczynają działać na naszą korzyść, strach znika, szybko adaptujemy się do nowego środowiska. Z każdą następną próbą jest lepiej.
Jestem introwertyczką i najlepiej czuję się w kameralnym gronie znajomych osób, ale wiem, że warto wychodzić do ludzi. Dlatego staram się jak najczęściej przyjmować to, co przynosi mi życie, a codziennie przynosi coś nowego. Codziennie też staję przed wyborem – pozostać w strefie komfortu, czy z niej wyjść. To mogą być bardzo prozaiczne sprawy, nie muszą wiązać się z żadną życiową rewolucją. Zaczęłam biegać, ale za każdym razem ciężko jest mi zebrać się z kanapy i wyjść z domu. W momencie gdy wracam jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem, ale moment wyjścia zawsze jest dla mnie małym sprawdzianem. Każde nawet najmniejsze wychylenie się z okopu, który tworzymy wokół własnej osoby, rozpoczyna lawinę zdarzeń wpływających na nasze życie. Jak radzić sobie ze strachem przed zmianami? To proste, trzeba mówić życiu tak! Zacznijmy od przyjęcia zaproszenia na kawę od sąsiadki, a potem nowego zlecenia i pracy, która wiąże się z przeprowadzką.
Te trzy przeszkody w dążeniu do celu, nie są łatwe do pokonania, czasem trzeba wyzbyć się wielu przyzwyczajeń i uwolnić od kajdan, które sami sobie nałożyliśmy. Nie musimy od razu przeprowadzać wielkiej rewolucji w naszym życiu, mnie zawsze takie radykalne postanowienia strasznie blokują, dlatego stosuję zasadę małych kroków. Pozwalam sobie na niedociągnięcia w życiu codziennym i celebruję sukcesy, nawet na przekór myślom. Nie porównuję mojej pracy, statusu materialnego, wyglądu do innych, poprzez świadome ograniczenia, nie muszę mieć i wyglądać tak samo jak inni, odcinam się na jakiś czas od sklepów, blogów, reklam w TV, Facebooka i łapię równowagę spędzając czas z rodziną. I wreszcie częściej mówię tak okazjom, które jak autobusy podjeżdżają pod mój przystanek. W końcu odważam się do jednego z nich wsiąść.
Oczywiście część z Was może zupełnie nie mieć problemu z perfekcjonizmem, wychodzeniem ze strefy komfortu, czy porównywaniem się z innymi. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, jakie są Wasze sposoby, na radzenie sobie z nimi. Z jakimi problemami borykacie się najczęściej? Co hamuje Was przed działaniem i realizowaniem własnych celów?
I tradycyjnie, jeśli post Wam się spodobał, będzie mi miło, jeśli podzielicie się nim ze znajomymi, korzystająć z przycisków poniżej. Bardzo dziękuję! :)
53 komentarze
Powiem Ci, że bardzo często zastanawiam się właśnie nad tym co robić, jak dlaczego tak a nie inaczej. Wszędzie tylko ten sukces…Też chce go mieć. Dlatego Wyciągnę wnioski z tego tekstu a swoje przemyślenia opiszę u siebie :) PS. Bardzo lubię tu zaglądać codziennie dzięki Tobie uczę się czegoś nowego co mogę zastosować w swoim blogu. Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę Mati, że do mnie zaglądasz. Powodzenia w blogowaniu! :)
Trafione w punkt – jak zresztą zazwyczaj u Ciebie :) niestety widzę w tym tekście siebie… Zwłaszcza perfekcjonizm mnie stopuje, ciągle wydaje mi się, że to co robię nie jest wystarczająco dobre, a w konsekwencji nie robię do końca niczego :( trudno mi przyjąć, że czasami trzeba zrobić coś tylko dobrze, albo nawet i przeciętnie, by ruszyć dalej. Nie każda rzecz, której się dotykamy musi być najlepsza. Uczę się takiego podejścia, ale nie ukrywam – nie jest łatwo ;)
Oj nie jest łatwo, wiem coś o tym, ale czasem jest dokładnie tak jak piszesz. Wystarczy zrobić coś dobrze, nie idealnie, by ruszyć z miejsca. Warto zacząć od drobnych spraw w codziennym życiu, które potrafią wiercić nam dziurę w brzuchu, a są naprawdę mało istotne, tak jak ta nie do końca wyprasowana koszula. Powodzenia!
oh tak.. porównywanie się z innymi zawsze mnie ograniczało. Już w podstawówce miałam z tym problem – gdy mieliśmy namalować portret swojej mamy w połowie pracy spojrzałam na kartkę kolegi i pozazdrościłam mu. Zaczęłam rysować od nowa … i nasze portrety były takie same, tylko moja mama niepodobna do siebie.. ;)
Teraz mam to samo. Pojawia się pomysł. Myślę – genialne! I zanim zacznę działać szperam w internecie i już po kilku minutach mój entuzjazm zanika, bo okazuje się, że nie ja jedna miałam taki pomysł. A mój plan realizacji mocno odstaję od innych … i już nic nie robię, bo przecież inni to zrobili lepiej.
Perfekcjonizm mi nie grozi :) Natomiast znam kilka osób, które mają z tym problem i aż żal patrzeć jak marnują swoje Wielkie Życiowe Szanse, dopieszczając swoje projekty w nieskończoność.
Strach przed zmianami dokucza mi odkąd mam kredyt, dziecko i mnóstwo innych zobowiązań. Wcześniej nie bałam się niczego, jak szef mnie wkurzał to się zwalniałam, szłam do innego. Jak poczułam chęć to to robiłam, bo wszelkie konsekwencje były do przełknięcia. Teraz mogę stracić dom, pracę, dziecko a nawet męża i jakoś tak trudniej się nie bać :)
Rozumiem, ciężko być spokojnym z kredytem na karku, ale też nie wolno żyć w ciągłym strachu. Wiadomo, że w takiej sytuacji trzeba być bardziej ostrożnym i odpowiedzialnym, tym bardziej za rodzinę, ale zawsze jest jakieś wyjście. Jeśli szef wkurza, trzeba szukać pracy i złożyć wypowiedzenie dopiero jak ją się znajdzie. Wiem, łatwo mówić, ale mimo wszystko warto walczyć o komfort pracy. Przecież on rzutuje na nasze życie, zdrowie i też relacje w rodzinie.
Co do buszowanie w sieci, ja staram się tego nie robić. Gdy mam pomysł, po prostu go realizuję i nie sprawdzam, czy ktoś już o tym napisał, to daje większą wolność tworzenia.
A propos porównywania się z innymi, świetne zdanie przeczytałam u Edyty Zając „Nie porównuj się z innymi, tylko ze sobą z przeszłości”. I teraz tylko tak na to patrzę, wiele zmieniło w moim podejściu. Za perfekcjonistkę się nie uważam, ale są sprawy, w których nie odpuszczam i nie godzę się na średnie rozwiązania. Wolę poczekać z ich realizacją dzień, dwa i wykonać na najwyższym poziomie na jaki mnie stać ;)
Masz rację, że są sprawy, które warto robić najlepiej jak potrafimy, ale wszystkich się nie da, a niestety taki niezdrowy perfekcjonizm właśnie tym się objawia. Trzeba umieć też odpuścić, wtedy kiedy naprawdę trzeba odpuścić. :)
bardzo dobry tekst, zdecydowanie trzeba go przemyśleć.
Porównywanie się z innymi w dużej mierze mnie dotyczy, a może dotyczyło … Bo staram się nad tym pracować, choć nie jest to łatwe w dobie internetu. Instagram i inne strony nie pomagają ;)
No właśnie, a ja w ostatnim poście podałam przykłady Instagramów blogerek, które mają idealne figury, świetne ciuchy, kolorowe życie pełne podróży. Ale to co na Instagramie, w mediach, na blogach to nie zawsze jest prawdziwe życie. To jedynie wycinek. Miło popatrzeć na takie obrazki, ale warto zdać sobie sprawę, że każdy z nas boryka się z podobnymi problemami. Na tym blogu staram się przemycać wartości, które właśnie są trwałe, bo powierzchowność i super drogie gadżety nie są!
Dokładnie, tam pokazywane są tylko te najpiękniejsze momenty naszego życia. Dlatego teraz staram się to traktować jako inspirację :)
Ja staram się nie porównywać do innych i robić swoje tak jak umiem, czuję i chcę. Ale bardzo lubię podglądać tych, którzy mnie inspirują. Nie po to, żeby stać się takimi, jak oni i osiągnąć tak samo dużo, ale po to, by się od nich uczyć. Z perfekcjonizmem natomiast różnie bywa, bo często wychodzi ze mnie leń i zwyczajnie sobie odpuszczam :)
Jakbym widziała siebie, zwłaszcza z tym perfekcjonizmem. On mi nawet przeszkadza w nauce języka niemieckiego ( mieszkam w Norymberdze od 3 lat) i ciągle boję się źle mówić. Kolejny koszmar to obrabianie zdjęć na sprzedaż – choć tu akurat muszą być bardzo dobre, no ale czasem mogłabym trochę odpuścić. To samo dotyczy pisania, 100 razy sprawdzam tekst, który napisałam na blogu czy do gazety. Kolejne absurdalnie dlugie siedzenie nad rodzajem czcionki do logo- podpisu na moich zdjęciach. Ciągle szukam tego idealnego. Chyba muszę iść na jakąś kurację odwykową, gdzie zaaplikowano by mi jakiś LUZIK, dzięki czemu mogłabym sobie pozwolić na ZBAWIENNĄ NIEDOSKONAŁOŚĆ. Dziękuję Ci za ten wpis, muszą coś ze sobą zrobić, bo niby tyle rzeczy robię, a kompletnie nic z tego nie mam.
Anna dobrze znam Twoje rozterki, u mnie też tak to często wygląda, aż w pewnym momencie mam dość i zostawiam tak jak jest. Dobre jest to, że zdajemy sobie sprawę z naszego perfekcjonizmu, to już połowa sukcesu! :)
Tak od czapy – zdjęcie jest Twojego autorstwa? Zastanawia mnie ten zeszyt… ;)
Tak, zdjęcia na blogu są w przeważającej większość mojego autorstwa, a zeszyt kupiłam w TK Maxxie. Zapisuję w nim wszystkie blogowe pomysły i myśli.
To ile czasu trzeba czekać na rezultat. Wszelkie przeszkody na drodze do sukcesu, niby mówi się, że przeszkody trzeba pokońywać, ale gdy jest ich zbyt wiele, ja trace nadzieję. Inną przeszkodą są pieniądze.
Na pewno nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale każdy z nas ma talenty, które powinien wykorzystywać. Czasem przez lata staramy się osiągnąć sukces w dziedzinie, która tak na prawdę nam nie leży, a gdy dokonamy radykalnych zmian, sukces przychodzi nagle. Sukces jest pojęciem bardzo subiektywnym, dla każdego jest to coś innego, nie zawsze ma wymiar materialny. Jest takie powiedzenie, że tylko wytrwali osiągają sukces i po części się z nim zgadzam, ale z drugiej strony, trzeba też umieć odpuścić. Jednak żadne nasze działania nie są stracone, nawet jeśli nie osiągniemy zamierzonego celu, to nabędziemy nowych umiejętności, które mogą przydać w przyszłości. Powodzenia!
Wychodzenie z własnej sfery komfortu jest tylko prost w mówieniu o niej. W życiu wiąże się niestety zw zmianami wokół siebie i zwyczajnie ze strachem. Ciągle z tym walczę, aby poszerzać własne granice możliwości. Warto, ale nie zawsze jest łatwo – zwłaszcza na początku. Myślę jednak, że to co pomaga to pozytywna informacja z wrotna jaką otrzymujemy po drodze od innych ludzi – ona napędza i powoduje, że zaczynamy bardziej wierzyć we własne możliwości. Jeśli jednak jej nie ma, to warto zastanowić się czy faktycznie nie zasługuję na pochwałę (od samego siebie) czy nie mam być z czego dumna? Może sami siebie za mało doceniamy i pojawia się w nas krytyk, którego sami wytwarzamy i który nas blokuje przed kolejnym krokiem:))
Tak mi się wydaje, że jeszcze większą przeszkodą jest brak systematyczności i działanie „zrywami” wraz ze wzrostem motywacji. To przynajmniej mój największy problem.
Nie potrafię odłożyć wyprasowanego ubrania z zagnieceniem:)
Z perfekcjonizmu się wyleczyłam. Na całe szczęście. Zaczynałam od tych prostych rzeczy o których piszesz :) Apropo sportu to było bardzo pomocne. Każdy chciałby wygrywać w ładnym stylu, ale nie zawsze się udaje. Zwczęłam też bardziej celebrować sukcesy. Tak to w sporcie jest, że więcej się rozpatruje porażki by wyciągnąć z nich lekcje.
Jeśli chodzi o porównywanie to świetnie napisałaś o tym, że znając mechanizm tego zjawiska możemy ograniczyć jego wpływy. Warto sobie zadawać pytania mające na celu faktyczną identyfikację potrzeby.
Z bieganiem mam podobną historię (chociaż nie zawsze, czasem z uśmiechem na twarzy wskakuję w buty do biegania).
Wszystko o czym piszesz da się rozwiązać. Trzeba tylko chcieć i małymi krokami wprowadzać zmiany. Zmienić swoje przekonania. Dorzuciłabym, że brak cierpliwości czy konsekwencji też może być powodem braku sukcesu. W trudnych sytuacjach warto znać sposoby na motywację :) Ja pracuję teraz nad swoimi sposobami i mam zamiar stworzyć taką listę :)
To prawda, cierpliwość też się przydaje, w sporcie szczególnie. Na upragniony wynik, często trzeba czekać latami!
Bardzo trafnie :) Wielu z nas ma problem z tym o czym napisałaś, może nie ze wszystkimi trezba wymienionymi przez Cebie hamulcami ale chociaż z jednym.
Warto się ich wyzbyć, żeby stworzyc sobie przestrzeń na realizacje marzeń :)
Pamiętam kiedy u Ciebie czytała te podlinkowane teksty o perfekcjonizmie i porównywaniu się z innymi. Docierało do mnie to co czytam, ale ni jak nadal nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Nie żeby teraz była specjalistką i nigdy to już mnie nie dotykało. Dopiero w te wakacje kiedy zaczęłam przezwyciężać swój strach z poprzednimi punktami lepiej sobie radzę. Dziwne jest to, ze wychodzenie ze strefy komfortu nie miała nic z nim wspólnego bezpośrednio, ale coś się przestawiło w mojej głowie. Teraz powoli coraz łatwiej wiele rzeczy mi przychodzi, ale jeszcze duży przede mną pracy.
Ja już rozpoczęłam terapie swojej duszy….nie porównuję, próbuję tłamsić swoje wyrzuty sumienia, że coś mogło być lepiej i szybciej zrobione, celebruje swój czas, każdą czynność traktuję jak coś pięknego i co najważniejsze odważyłam się wyjść spoza strefę komfortu.
Wyjeżdżam z kraju, zostawiam dobrą prace, cudownych przyjaciół, wszyscy się pukają w czoło mówiąc, że to nierozsądne…ale ja odważnie walczę tylko o swoje marzenia. Czy wyjdzie? To się okaże, ale będę miała satysfakcję, że spróbowałam, że pokonałam swoje przyzwyczajenia. To nowa podróż, nowy początek!
Doroto polecam Ci,jeśli nie wpadła Ci jeszcze w ręce książeczkę ,, Kto zabrał mój ser?” Spencera Johnsona. Nie będę jej opisywać, powiem tylko, że warto :) To moja mała motywacja! Na zachętę napisze tylko cytaty:
„Bezpieczniej jest błądzić w Labiryncie niż pozostawać w bezserowej sytuacji.”
„Obserwuj małe zmiany. Będziesz gotów na duże, kiedy nadejdą.”
Dziękuję za Twoje wpisy i za tą życiową mądrość.
Pozdrawiam,
Bojek ;)
Gratuluję Ci z całego serducha, to naprawdę odważny krok, nie wiem czy ja bym się odważyła. Warto walczyć o swoje marzenia i masz rację, już ten pierwszy krok jest sukcesem. Życzę Ci spełnienia marzeń! :)
PS Dzięki za polecenie książki, cytaty mnie przekonały!
Świetny post, czytałam z zapartym tchem. Perfekcjonizm skąd ja to znam, czasem muszę odpuścić bo nie mam sił żeby zmieniać, edytować, przerabiać i tak w kółko, zawsze uważam że coś mogłam zrobić lepiej, że mogłam mieć lepszy pomysł, lepsze zdjęcie. Próbuje się tego oduczyć ale to nie takie proste jak myślałam.
No to ja wsiadłam do autobusu:) boję się, bo to normalne, ale równocześnie jestem podekscytowana, bo nowe miasto, nowa praca i nowa uczelnia, własne mieszkanie, z dala od rodziny i znajomych. Dla mnie najprostszym sposobem na poradzeniem sobie z obawami przed nowym jest to: usiąść, wziąć głęboki oddech i zapytać samej siebie – czy ja jestem już tak bardzo szczęśliwa w swoim obecnym życiu, że nie chcę i nie potrzebuję sięgnąć po coś więcej? na mnie zawsze działa, również teraz za pięć dwunasta przed ogromnymi zmianami w moim życiu:) wspaniały tekst! idealny na ten czas powrotu z wakacji i zaczynania nowego rozdziału w życiu.:)
Kasia, dzięki że napisałaś co u Ciebie. Spore zmiany, ale to dobrze, nowy etap w życiu, nowe wyzwania, nowe sukcesy i radości. Wszystkiego dobrego!
bardzo dziękuję;) pozdrawiam:) wciąż wpadam i regularnie czytam posty, nie zniknęłam, po prostu… działo się;)
Masz absolutną rację, teraz tylko usunąć te przeszkody i prosto zmierzać do sukcesu. Bo świadomość problemu mam, ale z wykorzenieniem nawyków nie jest wcale tak łatwo :)
Droga Dorotko :)
Twój post idealnie wkomponował się w moją obecną sytuację życiową. Może nie dążę w tym momencie do sukcesu, ale w sumie udana zmiana swojego życia na lepsze (w moim mniemaniu) to może być jednak sukces. Niestety cały czas walczę sama ze sobą…. tak bardzo pragnę zmian a zarazem tak bardzo się ich boję. W moim przypadku życie obróciłby się o 360 stopni. Nowa praca, przeprowadzka do dużego miasta oraz opuszczenie ukochanej osoby w poszukiwaniu „chleba” jest tak drastycznym splotem czynników, że nie mogę tego zrobić… ciągle się waham i tkwię w martwym punkcie…
Co do przeszkód wymienionych przez Ciebie na moim piedestale stoi właśnie strach, który panoszy się jak wirus. Paraliżuje mój umysł i ciało…
Nie miałam jednak nigdy tendencji do porównywania się z innymi, więc już mam łatwiej:)
Za to wiem co znaczy perfekcjonizm. Potrafi naprawdę przytłoczyć. Nie jest on przyczyną niezadowolenia z własnych postępów. On mnie po prostu hamuje w rozwoju osobistym. Sprawia, że wiele spraw mam niedokończonych, bo chciałabym mieć wszystko dopracowane. Nie lubię odwlekania czegoś w nieskończoność, ale ciężko jest mi się zmienić. Nadal moim skojarzeniem do „odrobinę sobie odpuszczę” jest „bylejakość”.
Jest jednak, Dorotko, w całej tej historii jeden pozytyw. Motywujesz mnie do zastanowienia się nad sobą. I za to Ci dziękuję:)
Trafiłaś w punkt. U mnie najbardziej upierdliwy jest perfekcjonizm, z którym staram się walczyć i czasem nadal te walkę przegrywam. Porównywanie się z innymi też mnie niestety dopada :/
No to już się biorę za usuwanie tych przeszkód
U mnie zdecydowanie największym problemem jest strach przed zmianami, ale tak jak piszesz, grunt to choć na chwilę wyjść ze strefy komfortu, by dać sobie szansę na zobaczenie efektu podjętych decyzji. Bardzo dobry tekst i akurat w idealnym dla mnie czasie :)
Jeśli o mnie chodzi, to na pewno borykam się z problemem perfekcjonizmu i porównywania się z innymi. Zwłaszcza jeśli chodzi o blogowanie. Nawet dzisiaj koleżanka spytała się mnie czemu nie umieszczam reklam na swoim blogu, bo jej zdaniem jest całkiem niezły. Bardzo mnie zdziwiło jej pytanie. Odpowiedziałam jej, że mój blog ma dopiero rok, wciąż się rozwija, jeszcze nie trafiłam na mój wymarzony szablon, moje artykuły wymagają dopracowania i w ogóle z czym do ludzi? Pomimo, że wkładam mnóstwo pracy i serca w to co robię, to wciąż nie jestem zadowolona. Często jestem zła na siebie, bo zamiast zająć się pisaniem, to ja dłubie godzinami w kodach i rozgryzam jakby tu dodać podkreślenia albo inne pierdoły, które będą następny krokiem w stronę perfekcyjnego szablonu:). Zwariować można;)
Chyba trzeba zaakceptować fakt, że nie wszystko musi być doskonałe i chyba nigdy do końca nie będzie. Twojemu szablonowi nic nie brakuje, jedynie zauważyłam problem z czcionką w tytułach, a ściślej mówiąc z polskimi znakami, może wystarczy podmienić font. :)
Zazwyczaj otwieram stronę przez google chrom i wtedy czcionka wygląda normalnie, ale jak mi o tym napisałaś, to spróbowałam przez Internet Explorer i rzeczywiście widzę, że polskie znaki się odznaczają. Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. Zaraz sobie poczytam jak podmienić font. Pozdrawiam serdecznie. Ania.
Bardzo ważne kwestie poruszyłaś w tym poście. Ja zrozumiałam, że dla mnie szczęście, to trwanie właśnie w tej strefie komfortu. Inni mogą uznać, że jestem ograniczona, ale to mi ma być dobrze, nie im. Pewnie wiele bym osiągnęła, gdybym odważyła się wyjść ze swojego kokonu, ale wcale nie czuję potrzeby osiągania sukcesów zawodowych, czy towarzyskich. Siedzenie w czterech ścianach czasem dołuje, ale zawsze do tego wracam, bo tak mi jest najlepiej ;)
Powiem szczerze, że nigdy nie widziałam związku między tymi trzema kwestiami a perfekcjonizmem. Po prostu ich ze sobą nie utożsamiałam. A wszystkie 3 przeszkody występuję lub występowały w moim życiu. Zwłaszcza jeśli chodzi o porównywanie się z innymi oraz obawą przed zmianami.
Gdy rozpoczęłam swoją blogową przygodę po raz kolejny rok temu inspirowałam się innymi blogerkami. Na początku uważam, że taki mechanizm się ok, bo podpowiada, jakie mechanizmy się sprawdzają. Po roku wiem jednak, że nie zawsze może to pomóc, zwłaszcza, gdy zaczynami za bardzo porównywać. „Moje zdjęcia nie są takie ładne”, „mój szablon nie jest tak fajny jak ten”, itp. W końcu pomyślałam, że ja przecież raczkuję dopiero w blogosferze i zaczęłam zwracać uwagę, jakie postępy zrobiłam. A zrobiłam bardzo duże. Zaczęłam to doceniać. :)
Nie boję się zmian w wyglądzie czy w przestrzeni wokół mnie, jednak przez długi czas bałam się zmiany otoczenia czy spróbowania czegoś nowego. Ta „obcość” i „nieznane” były niczym największe zagrożenie dla mojego „status quo”. Utożsamiałam je z brakiem kontroli. Teraz staram się troszkę inaczej myśleć. Traktować to jako swoistą przygodę. :)
To zupełnie normalne, że uczymy się blogowania od siebie nawzajem, w końcu nikt wcześniej nas tego nie uczył. W pewnym jednak momencie trzeba zaufać sobie, bo to w Tobie i we mnie tkwią najlepsze pomysły i to co nas wyróżnia. Inspiracja nie jest niczym złym, o ile nie zagłusza nas samych. :)
Właśnie! :)
Dla mnie największą przeszkodą jest chyba porównywanie się z innymi- bo przecież po co mam coś robić skoro inni są w tej dziedzinie o wiele lepsi niż ja. często włącza się u mnie takie myślenie, ale staram się z tym walczyć :)
Nie mam problemu z takimi przeszkodami. Czy to oznacza, że czeka mnie sukces? ;)
Kiedy przeczytałam tytuł, pomyślałam m.in. właśnie o tych punktach – najbardziej przeszkadza mi jednak strach przed zmianami. Przed każdą decyzją myślę x razy, czy to na pewno dobra droga i to jednak mnie niekiedy hamuje. To zdecydowanie najważniejszy punkt dla mnie do wyeliminowania ;)
Cała książka „Let’s not screw it. Let’s just do it.” a właściwie historia sukcesu/ życia Bransona jest pełna inspiracji. Jeśli jeszcze nie czytałaś – polecam!
Czytałam biografię Bransona, tej książki jeszcze nie! Dzięki za polecenie. :)
Po przeczytaniu tego wpisu, który jest bardzo dobry, zaczęłam się zastanawiać, co mnie w życiu blokuje. Zgadzam się z wymienionymi przez Ciebie problemami i doszłam do wniosku, że faktycznie nie zwalczyłam ich jeszcze do końca ( porównywanie się z innymi tak trudno wytępić!). Jednak moją największą bolączką jest niezdecydowanie. Co dokładnie chcę robić, jak coś ma wyglądać, czego konkretnie potrzebuję i oczekuję. W moim życiu panuje istny misz masz. Mam wiele niedokończonych spraw, jeszcze więcej zaległości. Mam tyle pomysłów, jak stąd do księżyca, ale co z tego, jak ich nie realizuję. Dodatkowo zauważyłam u siebie dwa przeplatające się ze sobą etapy. Podczas jednego jestem produktywnym mistrzem, realizuję plan, nadrabiam zaległości, kipi ze mnie kreatywność i samodyscyplina. Aż w końcu zaharowuję się, padam na twarz i już nie wstaję. I wtedy następuje etap bezmyślnego lenistwa, braku weny, motywacji. Zero samokontroli, zero działania – tylko bezmyślna, ale świadoma strata czasu. I chyba właśnie doszło do mnie, że potrzebuję odnaleźć swój złoty środek – inaczej nic nie osiągnę.
Bardzo dobry tekst i jakże prawdziwy. Często mam milion pomysłów na siebie i w końcu nie wiem, którą drogą podążyć. Wynika to właśnie z tego, że porównuję życie innych do swojego. Czytam o kimś, że zrobił coś ważnego, skończył takie studia, otworzył firmę i osiągnął sukces i myślę sobie: też tak mogę. No jasne, że tak. Tylko czy to jest rzeczywiście droga, którą chce pójść? Czy to moja droga? Od niedawna zaczęłam myśleć o sobie, o tym czego ja chcę i jak chcę. Nadal czytam biografie innych osób (bo uwielbiam), ale są tylko moją inspiracją, a nie powodem do ślepego naśladownictwa.
Perfekcjonizm to jest to co potrafi praktycznie zjeść człowieka, bo pojawia się uczucie, że zawsze coś mogło być lepiej, bardziej, mocniej. Potem pojawia się w sumie takie błędne koło, a tym samym unieszczęśliwiamy samych siebie, ponieważ nigdy w pełni nie odczuwamy satysfakcji z naszej pracy, czy obowiązku jaki wykonujemy, nawet jeśli w oczach innych ludzi coś jest perfekcyjne. Też często się z tym zmagam, bo perfekcjonizm jedno, że odbiera trochę satysfakcję, a drugie jest bardzo czasochłonny bo wiąże się ze szczegółowością (przesadną oczywiście) co koniec końców jest zgubne gdy trzeba coś zrobić szybko. Ale grunt to świadoma praca nad sobą i zmiana myślenia na to „normalnie” perfekcyjne :)
W moim przypadku najgorsze jest to porównywanie się z innymi. Z życiem blogerów, vlogerów,znajomych z facebooka i nie tylko. Czasami jak się tak naoglądam tych pięknych zdjęć zaczynam mieć strasznego doła. Tak jak piszesz w artykule, tak i ja staram się od tego odcinać. Ostatnio skasowałam aplikację facebook’a z telefonu, bo nie dość, że pożerała mnóstwo czasu to jeszcze prowadziła do negatywnych stanów emocjonalnych, takich o których piszesz.
A tak na marginesie to cieszę się, że trafiłam tutaj. Czuję, że się „wciągnę” w to miejsce :) Nie omieszkam napisać, że dzięki najnowszemu wpisowi „Wolniej”.