Pochwała zajętości to dość popularny temat w ostatnich latach. Wiele osób opowiada o tym, jak dużo pracuje, ile projektów udało im się zrealizować, jak z powodzeniem łączą różne role w życiu. Czy nie czujecie się czasami tym przytłoczone? Bo jeśli my tak nie potrafimy, pracujemy mniej, rezygnujemy z części zleceń na rzecz spokojniejszego życia, czasu dla siebie i rodziny, to czy to oznacza, że jesteśmy leniwe, mniej zorganizowane i mało produktywne?
Można zagalopować się w pracy, kiedy wydaje nam się, że jakieś szanse już nigdy się nie pojawią, że jeśli teraz zrobię sobie przerwę, kiedy wszyscy inni pracują, to odpadnę z biegu i nie dotrę do mety. Tylko, że zbaczając z drogi, możemy trafić na zupełnie inne okazje, które pozwolą nam złapać oddech i żyć życiem, do którego aspirowałyśmy od wielu lat, ale nigdy nie znalazłyśmy czasu, by na poważnie się nim zająć.
Szukanie balansu wydaję się najlepszym rozwiązaniem. Nie zawsze chcemy lub możemy skupić się wyłącznie na jednej dziedzinie w naszym życiu, na przykład pracy, albo życiu rodzinnym. Próbujemy je łączyć. Nie odbywa się to w sposób lekki i przyjemny, ponieważ często musimy wypracować sobie własne metody, które pozwolą nam wyjść z roli jaką obecnie pełnimy. Niektóre młode mamy marzą o tym, by choć na chwilę w ciągu dnia oderwać się od opieki nad maluszkiem i zrobić coś zupełnie innego, tylko dla siebie. Ale są także takie mamy, które marzą o tym, by zupełnie poświęcić się macierzyństwu i trzymać pieczę nad domowym ogniskiem. Najważniejsze jest to, by działać w zgodzie ze sobą i nie próbować na siłę sprostać społecznej presji. To my wiemy i czujemy co jest dobre dla nas i naszych najbliższych.
9 moich sposobów na radzenie sobie z presją ciągłej pracy i uczenia się
1. Moje podejście do pracy i działania zmieniło się w ostatnim roku. Odkąd przeniosłam się na wieś, zaczęłam szukać większego spokoju i balansu, by z tej bliskości z naturą korzystać i nie spędzać całych dni przed komputerem lub z telefonem, bo muszę zrobić relację na Instagramie. Przestałam publikować pod dyktando algorytmów, statystyk, lajków. Działam mniej strategicznie, na rzecz większej spontaniczności. Postanowiłam więcej tworzyć na swoim własnym podwórku, czyli na blogu i w newsletterze. Robię więcej zdjęć, które pojawiają się m.in. w nowym cyklu – Aktualności z codzienności i nie ulegam presji publikowania relacji z wyjazdów z rodziną, którą sama na siebie nakładałam, bo przecież warto pokazać coś więcej niż dom i okolicę.
2. Nie wymuszam na sobie nowych działań i projektów. Nie spieszę się, bo czas leci. Nie chcę by dni zlewały się w jeden dzień wypełniony po brzegi zadaniami, ponieważ wiem, że wtedy umyka mi to, co najważniejsze. Nie zawsze tak było. Był czas kiedy zatracałam się w pracy do późnych godzin wieczornych, bez wolnych weekendów i pomimo realizowania wielu projektów i osiągania wyznaczonych celów, nie miałam czasu, by się nimi cieszyć.
3. Pracuję w rytmie, na który mogę sobie pozwolić w danym czasie. Są tygodnie, miesiące, w których pracuję znacznie więcej i dłużej, ale są też takie, kiedy mogę złapać oddech i zająć się sobą, odkrywaniem nowych pasji, podziwianiem świata, budowaniem relacji z innymi. Oczywiście mogłabym narzucić sobie plan działania i tworzyć nowe produkty, szkolenia i usługi, ale próbuję łapać balans pomiędzy pracą i życiem, a ciągły bieg temu nie służy.
4. Nie planuję zbyt mocno do przodu i nie analizuję utraconych szans. Staram się skoncentrować na tym co mam do zrobienia dzisiaj i w najbliższej przyszłości. Wiem jakie są moje priorytety w życiu i to im chcę poświęcać więcej uwagi.
5. Nie trzymam się sztywno swoich planów, ale działam bardziej spontanicznie. Na przykład piszę wtedy, kiedy mam ciekawy temat, a nie wtedy, kiedy wypadałoby przerwać ciszę i opublikować coś nowego. Nie tworzę na siłę, bo wtedy nigdy nic dobrego nie jestem w stanie wymyślić.
6. Niedziele są dniem bez pracy i praktycznie bez telefonu. Nie wrzucam w niedzielę także relacji na Instagram (to też jest przecież praca), choć właśnie w tym dniu są najlepsze wyniki oglądalności. Postawiłam granicę, której nie chcę przekraczać.
7. Pozwalam sobie na słabsze dni, bez weny twórczej i wykorzystuję czas, gdy pojawia się zapał do pracy. To nie sukces czyni mnie szczęśliwą, on bardzo szybko przemija, a na jego miejsce pojawiają się nowe cele. Szczęścia nie dają ani pieniądze, ani rzeczy, ani sukcesy. To tylko namiastka. Wciąż odkrywam, że wewnętrzną pustkę może wypełnić jedynie miłość, która bierze się z relacji z drugim człowiekiem, ale przede wszystkim z relacji z Bogiem.
8. Odrzucam perfekcjonizm, który sprawia, że praca przeciąga się w nieskończoność, a my nie jesteśmy w stanie skończyć nawet prostych zadań.
9. Redukuję czas spędzany w mediach społecznościowych, na rzecz kreatywnej pracy. Wolę zrobić parę zdjęć, napisać nowy tekst na bloga, wysłać newsletter, niż z zegarkiem w ręku aktualizować Facebooka i Instagram. Nie rezygnuję z nich (choć przyznaję, że czasami mam na to ochotę), traktuję je jako formę komunikacji z czytelniczkami oraz jako narzędzia wspierające mój biznes.
W moim e-booku, „30-dniowym dzienniczku uważności” piszę m.in. o szukaniu balansu, budowaniu poczucia własnej wartości, pracy na własnych warunkach, odkrywaniu pasji, tworzeniu zdrowych nawyków, czerpaniu radości z życia i tego, co już mamy.
⇒ Więcej o e-booku przeczytasz TUTAJ
I chyba najważniejsza rzecz na koniec. Życie nie składa się jedynie z radosnych chwil i sukcesów. To iluzja, którą karmi nas dzisiejszy świat pełen konsumpcji, pogoni za młodością, materializmu. Trudy i cierpienia są naturalną częścią naszego życia. Ważniejsze jest to, jak my do nich podchodzimy. Trudne emocje i wydarzenia zatrzymują nas w biegu i sprawiają, że redefiniujemy nasze priorytety i zaczynamy zauważać co jest istotą życia. A na pewno nie są nią pieniądze, rzeczy, sukcesy i pogoń za ideałami.
Chętnie poznam Wasze sposoby na radzenie sobie z presją ciągłej pracy, osiągania sukcesów, ustawicznego uczenia się i dążenia do ideałów, którą nakłada na nas dzisiejszy świat.
10 komentarzy
Bardzo ważny temat dla mnie na dzis. Dzieci właśnie dopadła choroba, a w pracy umówione arcywazne spotkania, zaplanowane działania. I gdzieś trzeba nawalić- w domu zostawić chore, potrzebujące mamy dzieciaki lub w pracy odwołać wizyty. Wiem oczywiście co zrobię, ale wyrzuty sumienia są.
Dziękuję Marta za komentarz. Czasami trzeba odpuścić, zrezygnować z czegoś na rzecz czegoś, co jest dla nas ważniejsze. Nie da się być zawsze na 100% w każdej dziedzinie naszego życia. Jesteśmy ludźmi, dopadają nas choroby, gorsze dni, trudy życia. Jeśli wierzymy w słuszność naszego wyboru, zostawmy już wyrzuty sumienia na rzecz spokoju.
Bardzo dziękuję Ci za ten bardzo ważny wpis. Rzeczywiście bardzo ciężko zatrzymać się na chwilę, kiedy cały świat dookoła wymaga szybciej, lepiej, bardziej efektywnie i jesli nie wytrzymujesz tempa czujesz się gorszy. A tak naprawdę czas kiedy mozemy sie na chwilę oderwac, odpocząć pozwala duzo lepiej funkcjonować na co dzień, bez ryzyka, ze w ktorymś momencie już nie starczy sił na zwykłe czynności.
Dokładnie! Odpoczynek, postawienie granic, określenie priorytetów, pomagają odnaleźć w życiu balans.
Doroto, bardzo mądry wpis. Dziękuję! Poczułam, że nie tylko ja zmagam się z takimi dylematami i nie tylko ja „doszłam do ściany”. Warto też zwrócić uwagę, że zmiana podejścia do życia i obowiązków zawodowych, domowych, rodzinnych i innych wymaga nie tylko postawienia granic przez nas samych, ale również zrozumienia i akceptacji tego faktu przez środowiska, w których funkcjonujemy i wzięcia na siebie części odpowiedzialności za nas. I tutaj widzę największy problem: czy pracodawca / współpracownik / kontrahent z życzliwością podejdzie do naszej pracy w zredukowanym wymiarze? Czy domownicy z uśmiechem na ustach podejmą się wykonywania (często swoich) obowiązków, które do tej pory spadały na nas? Czy starsi rodzice zrozumieją, że opieka nad nimi może przebiegać w wypracowanej wspólnie formie, a nie tylko w sposób, którym im odpowiada a pozbawia nas jakiejkolwiek wolnej woli? Cieszę się, że Tobie się udało znaleźć sposób na siebie. U mnie walka nadal w toku, głównie dlatego, że wszystkim dookoła jest wygodnie tak jak jest. Poza mną ;-)
Ja myślę, że człowiek jednak cały czas zmaga się z takimi dylematami. Nie zawsze jest pewien tego, którą drogę obrać, obawia się przyszłości i czy jego decyzje wyjdą mu na dobre. Ja staram się nie opierać wszystkiego na sobie, bo wiem, że nie udźwignę wszystkiego sama. Dla mnie wiara jest opoką i ostoją, ale także rodzina, mąż i dzieci, nawet jeśli nie jest sielankowo, to zawsze jestem wdzięczna, że ich mam. Dziękuję za komentarz! :)
A ja nie mam takich problemów, mam dom, rodzina, dziecko, pracę i daję radę. Umiem być po prostu szczęśliwa, nie ” latam” za fajnymi ciuchami, nie muszę tworzyć żadnej tam szafy kapsułowej, mam wszystko czego potrzebuję … tym bardziej nie muszę nie wiadomo ile pracować żeby np. Czuć się lepiej. Nie mam potrzeby wykazywać się przed ludźmi bo wiem ile jestem warta:) mało kto dziś potrafi mieć takie nastawienie do życia, tego życzę kobietom!
Bardzo wartościowe i prawdziwe treść. Zgoda w 100% !!!@
Dziękuję za ten wpis i za to co robisz!
DOROTA 13 marca 2023 – 15:37 – może i Twoje podejście do życia Ci się wydaje fajne, ale jesteś zwyczajnie złośliwa i uszczypliwa. Wchodzisz na blog kogoś, kto zajmuje się m.in doborem ubrań i kompletowaniem szafy kapsułowej i piszesz, że „nie latam za ciuchami i nie muszę tworzyć żadnej tam szafy kapsułowej, mam wszystko, czego potrzebuję i nie czuję potrzeby więcej pracować”. Napisałaś to specjalnie, a Pani Dorota jest na tyle kulturalna, że nie odpowiedziała Ci na komentarz w podobnym tonie. Być może Twoim szczęściem jest „odrobienie na szybko” pracy na etacie od do, wzięcie stałej pensji i zajęcie się innymi sprawami. Masz do tego pełne prawo, tak jak inni ludzie mają prawo wybrać inny styl życia. Regularnie sobie podczytują blog, bo lubię styl autorki, cenię jej podejście do wielu spraw i zwyczajnie lubię czytać jej posty i czasem zaczerpnąć sobie z nich jakąś podpowiedź. Nigdy nie komentowałam, ale teraz poczułam, że chcę odpowiedzieć Ci, co myślę na temat Twojego lekceważącego komentarza (tak jest lekceważący z Twojej strony i bardzo nieładny). Jako stała czytelniczka nie zgadzam się z Tobą :))