Żyjemy w ciągłym biegu, ścigamy się z czasem próbując go zaoszczędzić. Tymczasem pędząc tak sprawiamy, że on umyka nam jeszcze bardziej. Przecieka nam przez palce niczym woda z oceanu, którą łapczywie chwytamy w dłonie. Czy nie lepiej na chwilę przystanąć i zachwycić się jej bezkresem? Czy potrafimy zauważać drobne cuda, które przynosi nam życie? Wykorzystujemy czas, na to co naprawdę ma znacznie? Teorię znamy doskonale, ciągle słyszymy o tym, że warto zwolnić, żyć tu i teraz, że to, za czym tak usilnie gonimy, nie ma większego znaczenia, gdy przychodzi nam rozliczyć się z całym życiem. Wtedy żałujemy, że nie poświęciliśmy więcej czasu by być w danym momencie, z ludźmi, których kochamy, by umieć zastygnąć w czasie i dostrzegać małe cuda, które zsyła nam Bóg.
Wdzięczność budzi w nas szacunek,
pozwala doznawać codziennych objawień,
tych ulotnych momentów zachwytu,
które na zawsze zmieniają nasze postrzeganie życia i świata.
Sarah Ban Breathnach
Uczę się każdego dnia, jak nie wybiegać w przyszłość i skupić się na czynności, którą aktualnie wykonuję, znaleźć balans między pracą i odpoczynkiem, między życiem zawodowym i osobistym, pozwolić sobie na nicnierobienie, odłożyć telefon, wziąć do ręki książkę i zanurzyć się w inspirującej historii lub po prostu wsłuchać się w odgłosy natury.
Postanowiłam pójść za radą Ann Voskamp, autorki słynnej na cały świat książki Tysiąc darów. O sztuce codziennego szczęścia, i codziennie spisywać małe cuda, by nie przemknęły niezauważone. Pomyślałam, że lista 1000 małych i wielkich radości, to spore wyzwanie, ale gdy każdego dnia zwracam uwagę na to co piękne, jestem w stanie wypisać kilkanaście takich rzeczy. Dzięki temu ćwiczeniu widzę wyraźniej, sięgam głębiej i czerpię więcej.
Wdzięczność jest kwintesencją naszego życia, jest sposobem na szczęście, a nawet jest jego synonimem. Jestem wdzięczna za tak wiele rzeczy, a jednak gdzieś myślami wciąż gonię do przodu, do czegoś co jest niestałe, ulotne i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się wydarzy. Uczę się przywierać do teraźniejszości, przestaję ścigać się sama ze sobą. Bo im bardziej próbuję dogonić cele, tym więcej czasu mi ucieka. A ja chcę żyć, chcę zauważać gesty miłości mojej rodziny, śpiew ptaków, który co rano budzi mnie z letargu, zapach lasu, świeżą pościel, ciasto z truskawkami. Te drobne chwile składają się na szczęśliwe życie.
Moja lista zawiera obecnie kilkadziesiąt pozycji i wciąż jest uzupełniana. Każdego dnia zauważam małe cuda i zapisuję je skrupulatnie w moim zeszycie. Czuję radość i pełnię życia właśnie dzięki dostrzeganiu tych chwil, czerpaniu z nich radości i dziękczynieniu. Otwierają się we mnie nowe pokłady szczęścia, o które było mi trudniej wcześniej.
♥ Zapach lasu o poranku
♥ Ruchy dziecka
♥ Lody naturalne na starówce
♥ Czyste mieszkanie
♥ Kwiaty z działki od męża
♥ Zapach jaśminu wypełniający mieszkanie
♥ Smak arbuza
♥ Pierwsza kąpiel w jeziorze
♥ Przytulanki z synkiem w pościeli
♥ Trzymanie się za ręce
♥ Zieleń drzew
♥ Taniec ptaków nad głowami podczas spaceru
♥ Chwila z książką
♥ Gorące kakao
♥ Ciasto z truskawkami
♥ Rześkie powietrze w lesie
♥ Dźwięk ciepłego wiosennego deszczu
♥ Pofalowane włosy
♥ Las przypominający puszczę
♥ Nowa sukienka w kwiaty
To jak trening uważnego życia. Ćwiczenie umiejętności wyłapywania piękna z naszego otoczenia, ubogacania nim naszego życia. To ustawianie priorytetów we właściwym miejscu, spokój i spełnienie.
Czy pięknem może być także cierpienie? Nikt nie przechodzi koło niego obojętnie, jest nieodzownym elementem naszego życia. Chcielibyśmy aby nigdy nas nie spotkało, chcemy wymazać je z naszej pamięci, ale czy to nie ono nas kształtuje? Czy dzięki cierpieniu jeszcze bardziej nie doceniamy cudów dnia codziennego? Czy cierpienie czasami nie zatrzymuje nas w pościgu perfekcji?
Nasza siła, świadomość, uważność, światopogląd biorą się poniekąd z trudnych przeżyć. Nie ma ideałów, życie nie jest doskonałe. Ta niedoskonałość i chaos są wpisane w naszą codzienność. Nie walczę z nimi, ale je akceptuję i dostrzegam w nich siłę. O tym pięknie pisze Ann Voskamp w swojej drugiej książce Droga skruszonego serca. Perfekcjonizm i dążenie do ideałów zabijają naszą wyjątkowość, sprawiają, że wszyscy stajemy się do siebie podobni. Pozwalamy naszej indywidualności i talentom umierać, zakładamy maski i żyjemy życiem innych. Biegnąc za tym co nieosiągalne, prześlizgujemy się przez życie i nie dostrzegamy cennych darów, które przynosi nam Bóg. Wdzięczność za cierpienie to dla mnie wyższy poziom uważnego życia, ale staram się małymi krokami do niego dążyć, bo wiem, że nawet w trudnej sytuacji będę mogła żyć pełnią życia i wydobywać z niej to co najcenniejsze. Z każdego, nawet bolesnego wydarzenia, można wynieść dobro, które przemienia nas od środka. Bo u kresu naszego życia, ten bieg za ideałami nie będzie miał najmniejszego znaczenia.
Dziś chciałabym Wam polecić dwie cudowne książki, które ubogaciły moje życie. Uwielbiam lektury, które wnoszą dużą wartość do mojej codzienności i mają realny wpływ na moje postrzeganie świata. Sprawiają, że chcę coś zmienić, chcę zatrzymać się w biegu, chcę czerpać z życia jak najwięcej. Zaczynam rozumieć, na czym właściwie polega moje szczęście i gdzie powinnam go szukać.
Oba tytuły widniały na liście bestsellerów New York Timesa przez 65 tygodni. Autorka Ann Voskamp to żona, mama 7 dzieci, pisarka i blogerka, która w swoich osobistych opowieściach pokazuje, że w wypełnionym po brzegi dniu można wyłapać wiele cudów i odnaleźć pełnię życia.
→ Droga do skruszonego serca. Odnaleźć pełnię życia
→ Tysiąc darów. O sztuce codziennego szczęścia
Oba tytułu dołączają do mojej biblioteczki slow life i stanowią jej mocny filar.
Podjęłam wyzwanie 1000 małych i wielkich radości. Codziennie w moim specjalnym zeszycie spisuję sobie cudowne chwile, metafizyczne odkrycia, piękno, którego doświadczam i czuję, jak to ćwiczenie przemienia moje życie. Polecam je także i Wam. To nie musi być ta liczba, w ogóle nie musicie liczyć swoich małych cudów, ale warto je spisywać, by wryły się w naszą pamięć.
Dołączycie do wyzwania?
Partnerem wpisu jest Wydawnictwo Esprit
17 komentarzy
Ja chętnie dołączę bo w ciąży mam straszne spadki nastrojów i napady czarnowidzenia. Przyda się taka lista, żeby zajrzec w chwilach zwolnienia :)
Kochana, tak to jest już w ciąży, hormony dają o sobie znać. Ja potrafię przejść płynnie od śmiechu do płaczu. Takie ćwiczenie wycisza i pozwala skupiać się na pozytywnych aspektach naszego życia. A przecież ten mały cud w Twoim brzuszku to jest ogromny dar, więc warto dla niego patrzeć na piękno naszego życia. :*
Juz od dłuższego czasu staram sie wyłapywać takie drobiazgi (np.zapach książki czy zapach ziemi po deszczu). Nie pomyślałam jednak o ich zapisaniu. Zacznę od dziś. Z przyjemnością dołączam do Twojego wyzwania ☺️
Super! To bardzo fajne ćwiczenie. Zapisywanie działa terapeutycznie, sprawia że akcentujemy to co czujemy i widzimy. Piękno, które dostrzegamy w takich drobiazgach mocniej przywiera do naszej pamięci. :)
Stoję w rozkroku pomiędzy zachwytem nad każdym promieniem słońca a codzienną rutyną. Pracuję na etacie, do pracy dojeżdżam, po pracy odbieram dziecko ze żłobka i do 20-21 jesteśmy na placu zabaw, gdzie wspólnie spędzamy czas. Niby jako matka nie mam sobie nic do zarzucenia, wszak poświęcam wszystko by dziecko było szczęśliwe, pobiegało na świeżym powietrzu… Ale jak wracamy do domu to mam wyrzuty sumienia, że te nie wyrabiam się przez to z codziennymi obowiązkami. Nie byłam na zakupach, nie ugotowałam obiadu, nie zrobiłam prania, nie umyłam podłóg. Zawsze wydawało mi się, że jestem biblijną Marią a nie Martą (Łk 10,38-42), ale „nie ogarnianie” obowiązków domowych sprawia, że nie czuję się wpełni szczęśliwa. Czuję, że jestem za słaba.
Wydaje mi się, że wymagamy od siebie za dużo. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć wszystkich zadań. Często coś odbywa się kosztem czegoś. Możemy próbować zrezygnować z niektórych zadań, o ile jest taka możliwość. Ale przede wszystkim warto zaakceptować ten chaos i nie dążyć do ładu i perfekcji na siłę. Jesteś cudowną mamą i ten czas, który spędzasz z dzieckiem zaprocentuje w przyszłości. A czy mieszkanie ogarnięte, obiad ugotowany? Masz swoje priorytety i trzymaj się ich. Pozdrawiam ciepło!
Martyna, zawsze jest czegoś za mało, coś nie tak… Przynajmniej według nas samych. U mnie jest dokładnie odwrotnie – odbieram syna ze żłobka, po drodze robię z nim zakupy, jadę do domu, gotuję obiad, potem go jemy, sprzątam kuchnię… i jest już wieczór. I znowu wyrzucam sobie, dlaczego nie wyszłam z nim na dwór….bo znowu nie starczyło czasu i sił :/ Ciężko znaleźć równowagę w codziennym życiu, czasem pewne rzeczy trzeba po prostu odpuścić.
Od kiedy zaczęłam Cię obserwować, moje wnętrze zaczęło się zmieniać, jesteś lustrem, którego szukam w sobie, bo to jest właśnie życie, którego potrzebuję, wewnątrz potrzebuję organizacji, spokoju, inteligencji w poszukiwaniu tego co ważne, czyli właśnie te małe rzeczy – bo od tego co małe się zaczyna. To piękne w jaki sposób potrafisz żyć i odnajdywać szczęście, to piękne, wyjątkowe i absolutnie usłane spokojem. Bo właśnie spokój duszy, daje nam możliwość odnajdywania tego co najpiękniejsze.
Jesteś tak nieskazitelna, nawet jak patrzę na Twoje zdjęcia, to mi to wystarczy, widać w nich spokój, harmonię, piękno, estetykę, miłość :)
Radość życia to spokój :)
Pozdrawiam bardzo ciepło.
Dziękuję Ci za miłe słowa i bardzo cieszę się, że znajdujesz tutaj ukojenie. Nie zgodzę się jednak z tym, że jestem nieskazitelna. Też mam swoje lepsze i gorsze dni, czasami jestem chodzącym chaosem, ale staram się żyć uważnie już od jakiegoś czasu i sporo rzeczy przychodzi mi łatwiej, niż kiedyś. Nikt nie jest idealny i absolutnie uciekam od perfekcyjności, bo ona potrafi gubić. Ściskam! :)
Często zaglądam na Twój blog gdyż właśnie w nim odnajduję spokój.Inspirujesz, motywujesz i ładujesz we mnie pozytywne akumulatory sprawiając, że dzień staje się lepszy.Dziękuję że jesteś bo każdy Twój wpis jest balsamem na moje serducho.
Bardzo Ci dziękuję za ten miły komentarz! Znalazł się na mojej liście małych i dużych radości. ❤😘
To wszystko wokół nas jesteśmy w stanie zauważyć dopiero wtedy gdy zwolnimy, osadzimy się w chwili obecnej. Zrozumiałam to dopiero, gdy zaczęłam praktykować trening uważności. Wówczas zaczęłam dostrzegać rzeczy małe, robić coś dla siebie, a nie ciągle biec na przód albo wracać do przeszłości. Właśnie z tych doświadczeń powstał mój blog. Cieszę się, że postanowiłam to wreszcie zrobić, a ten blog był dla mnie również pewnego rodzaju trampoliną. Dziękuję. :)
Świetny wpis i pomysł! Ile razy tak jest, że pod koniec dnia zastanawiamy się kiedy ten dzien przeleciał. I stwierdzamy, że „właściwie to nic dobrego mnie dzisiaj nie spotkało”. Chyba muszę wziąć z Ciebie przykład i też zacząć prowadzić taki zeszyt :-) dobrego dnia!
Taki spokój bije z tego wpisu!!! Ahhh, można czerpać garściami :)
Dorota, zawsze, gdy czuję, że moja uważność się chwieje zaglądam do Ciebie. Odnajduję tu spokój, inspirację i takie ciepło słów dodających otuchy i wiary, że codzienność jest dobra. Trzeba tylko się zatrzymać w biegu, choć na chwilę, na moment.
mam dokładnie to samo! :)
Piękne spostrzeżenia, zapach lasu czy obecny wygląd fryzury – takie małe rzeczy a cieszą, gdy nie jesteśmy w ciągłym biegu.