Co jakiś czas w cyklu ulubieńcy miesiąca podrzucam Wam moje najnowsze odkrycia. To mieszanka kultury, rozrywki i kosmetycznych nowinek, czyli wszystko to, co zachwyciło mnie w ostatnim czasie.
Ulubiona książka – „Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy” Julita Bator
Mam wielki sentyment do autorki, ponieważ pierwsza jej książka – Zamień chemię na jedzenie zrewolucjonizowała moje podejście do odżywiania. Jeśli jej nie czytaliście, bardzo polecam, książka naprawdę otwiera oczy na wiele aspektów dotyczących odżywiania. Po lekturze pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było pozbycie się produktów typu instant – wszelkie kisiele i zupki w proszku, a także mieszanki przypraw z glutaminianem sodu na czele, wylądowały w koszu. Podoba mi się zdroworozsądkowe podejście do tematu, którego źródła należałoby szukać u naszych dziadków. Nie musimy znać wszystkich nazw składników wchodzących w skład danego produktu. Jest ich tyle, że nie sposób ich się nauczyć. Posiłkuję się apką eFood, ale też raczej rzadko. Wystarczy kierować się zdrowym rozsądkiem i wybierać te jedno lub kilku składnikowe, jak najmniej przetworzone produkty. Kiedyś powstał na blogu przewodnik po zdrowym odżywianiu, zajrzałam do niego i mogę śmiało stwierdzić, że w moim podejściu praktycznie nic się nie zmieniło.
Od dawna czaiłam na drugą książkę Julity Bator Zamień chemię na jedzenie. Nowe przepisy, która jest kontynuacją pierwszej części i oprócz krótkich historyjek z życia autorki, zawiera sporo ciekawych i naprawdę prostych przepisów. Lubię gotować i przyrządzać nowe potrawy, ale poddaję się w momencie, gdy przepis zawiera składniki trudno dostępne w sklepach, albo jest zbyt skomplikowany i czasochłonny. Przepisy w książce Julity Bator nie wymagają wielkich zdolności kulinarnych. Wypróbowałam już wiele z nich – bułeczki orkiszowe, domowe frytki, czy omlet z warzywami smakowały wszystkim domownikom i okazały się banalnie proste w przygotowaniu. Książka jest ładnie wydana, w sztywnej oprawie, z pięknymi fotografiami. Bardzo spodobał mi się pomysł z podziałem spisu przepisów na typy dań – śniadania i kolacje, dania obiadowe, napoje, słodycze przekąski i desery. Na końcu książki znajduje się natomiast spis produktów, więc jeśli mamy w domu zapas mąki razowej, możemy szybko znaleźć przepisy, które ją zawierają.
Bardzo fajna pozycja dla fanów zdrowego i nieskomplikowanego odżywiania. Możecie kupić ją w każdej większej księgarni, tutaj jest dostępna w obniżonej cenie – 36,90 zł 27,68 zł
Warto jednak zacząć od części pierwszej.
Ulubiona playlista na Spotify
Znacznie lżej mi się biegnie, kiedy słucham muzyki, podcastów czy audiobooków. Odbiorcom newslettera polecałam podcasty edukacyjne o promocji bloga (i nie tylko) w social mediach – Amy Porterfield, czy Michaela Stelznera. Tym razem chciałabym polecić Wam niezwykle energiczną składankę utworów muzycznych. Muzyki słucham za pomocą aplikacji Spotify. Jest intuicyjna i łatwa w obsłudze. Playlista nazywa się Popsugar Happy Run Mix i jest to bardzo pozytywna składanka utworów, które szybko wpadają w ucho.
Ulubiony film – „Little Boy”
W ciągu miesiąca obejrzałam sporo nowości filmowych, ale najbardziej zapadł mi w pamięć film Little Boy w reżyserii Alejandro Monteverde. To film o miłości i silnej więzi między ojcem i synem. Gdy ojciec wyrusza na wojnę, po ataku Japonii na Pearl Harbor, chłopiec tak bardzo za nim tęskni, że próbuje wszelkich sposobów, by sprowadzić go domu. W końcu trafia do księdza, który wręcza mu kartkę z listą dobrych uczynków – głodnego nakarmić, nagiego przyodziać, bezdomnemu dać dach nad głową… Nie obiecuje, że one sprowadzą ojca do domu, ale daje mu nadzieję i wiarę w to, że dobro zwycięża. Film zmusił mnie do zastanowienia się czy mam wystarczająco dużo wiary w siebie i swoje możliwości, by przenosić góry? Tak jak Little Boy, który pomimo tego swojego wątłego wzrostu, miał w sobie właśnie taką wiarę. Warto obejrzeć, to jeden z tych filmów, po których człowiek czuje, że dostał kopniaka do działania.
Z pewnością trafia na listę motywacyjnych filmów.
Blog o slow fashion Into Mind
Świetny i niezwykle inspirujący zagraniczny blog o slow fashion i minimaliźmie. Autorka stworzyła bardzo ciekawe miejsce, na którym radzi jak zbudować własny styl. Znajdziecie tutaj m.in. projekt Capsule Wardrobe – ostatnia wersja jest genialna, planer szafy do pobrania w wersji PDF – co prawda jest to edycja letnia, ale i tak może przydać się podczas planowania garderoby na jesień/zimę, a nawet 30-dniowe wyzwanie minimalizmu. Nie jestem zwolenniczką radykalnego minimalizmu, ale świadome ograniczanie się z nadmiaru, może być oczyszczającym etapem na drodze do budowania szczęśliwego i świadomego życia.
Ulubieńcy kosmetyczni – kosmetyki naturalne
Wspominałam, że od jakiegoś czasu sukcesywnie wymieniam kosmetyki, których używałam dotychczas na takie, które w swoim składzie mają większość naturalnych składników. Do tej decyzji dojrzewałam bardzo długo. Początkowo wydawało mi się, że wystarczy, jeśli odżywiam się w miarę zdrowo, czytam składy produktów spożywczych, z kosmetykami i czytaniem ich składów już sobie nie poradzę. Za dużo zachodu! A jednak uważam, że warto włożyć w to trochę wysiłku. Na rynku pojawia się coraz więcej kosmetyków naturalnych, zarówno organicznych, jak i ekologicznych, co bardzo mnie cieszy, bo jest w czym wybierać. Cieszy mnie również coraz większa świadomość konsumentów, dzięki czemu i producenci różnych dóbr, od pielęgnacji, poprzez produkty spożywcze aż po odzież, zmuszeni są dostosowywać swoją ofertę do potrzeb rynku.
1. Enzymatyczny Peeling Eco Receptura by Stara Mydlarnia
Moja skóra nie lubi peelingów mechanicznych, nawet tych drobnoziarnistych, dlatego od wielu lat stawiam na peelingi enzymatyczne. Gdybym tylko pamiętała, by wykonywać je przynajmniej raz w tygodniu, byłoby idealnie, ale i tak jest nie jest ze mną najgorzej. Ostatnio w jednym ze sklepów z kosmetykami naturalnymi natknęłam się na peeling enzymatyczny Bioaloes Ecoreceptura by Stara Mydlarnia, w którego składzie nie ma SLS-ów parabenów, PEG-ów, silikonów i oleju mineralnego. Stworzony na bazie dwóch enzymów roślinnych – bromelainy i papainy. Peeling nakładam na oczyszczoną skórę i zostawiam na 5 minut, następnie zwilżonymi dłońmi wykonuję masaż twarzy. Jest delikatny, dla niektórych mógłby okazać się zbyt słaby, ale przy mojej raczej wrażliwej cerze sprawdza się bardzo dobrze. Oczyszcza i zmniejsza zatkane pory, wyrównuje koloryt skóry, a skóra po aplikacji staje się czysta, miękka i ładnie rozświetlona. Cena 24,90 zł.
2. Hydrolaty zamiast tradycyjnych toników
Pierwszym elementem, z którego zrezygnowałam były drogeryjne toniki do twarzy. Zastąpiłam je hydrolatami. Są to wody roślinne, które powstają jako efekt uboczny pozyskiwania olejków eterycznych w procesie destylacji roślin. Hydrolaty mają pH zbliżone do naturalnego pH skóry, dlatego świetnie sprawdzają się w roli toniku. Mogą też posłużyć za płyn do rozcieńczania maseczek. Do tej pory używałam kilku z nich. Mogę polecić Wam tonik oczarowy Organique, wodną mgiełkę do twarzy z pomarańczy Pat & Rub – to pierwsza mgiełka, której działanie było naprawdę zauważalne, hydrolat różany z Biochemii Urody oraz najnowszy nabytek – woda z kwiatów pomarańczy Eco Receptura by Stara Mydlarnia. Dobrze dopasować hydrolat do typu cery. Mojej bardziej odpowiadają hydrolaty z pomarańczy, są przeznaczone do cer mieszanych i tłustych, skłonnych do zanieczyszczeń.
Niebawem napiszę Wam o moich pierwszych wrażeniach po przejściu na pielęgnację naturalną i ocenię kosmetyki, które do tej pory udało mi się wypróbować. Muszę przyznać, że poszukiwania nie są łatwe, trzeba sporo przetestować zanim trafi się na te idealnie dobrane do naszego typu cery.
Czekam na Wasze polecenia filmowe, książkowe, blogowe czy kosmetyczne. Dajcie znać, jeśli natrafiliście na coś w sieci, co mogłoby znaleźć się na liście ulubieńców miesiąca!
Zapisz się do Kameralnego Newslettera, co tydzień wysyłam dodatkowe, niepublikowane na blogu, treści – sprawdzone triki, aplikacje, porady, ciekawe linki z sieci, poradniki itd. Naprawdę warto!
33 komentarze
Cieszę się, że jesteś – zaglądałam ostatnio i z niecierpliwością czekałam na kolejny post. :) Pierwszą część książki Julity Bator mam u siebie w pracy i często ją przeglądam, czytając fragmentami, ale chyba czas wczytać się na dobre. Co do filmu, który w ostatnim czasie zapadł mi w pamięci to zdecydowanie „Chce się żyć”. Podobał mi się również film pt. „Samba” – idealny na wieczór, zresztą warto go obejrzeć choćby dla samej Charlotte Gainsbourg. :)
Dziękuję Ola, miło mi to czytać. Dziękuję także za Twoje polecenia, „Samby” nie widziałam, ale po trailerze widzę, że zapowiada się ciekawie. Zgadzam się, film „Chce się żyć” warto zobaczyć. :)
Obejrzałam „Little Boy” – ależ to był płaczliwy, wzruszający wieczór! :D Zdecydowanie warto zobaczyć ten film. :)
Hej Dorotko, od kilku dni zaglądałam po kilka razy dziennie do Ciebie w poszukiwaniu nowego wpisu :) Moje ostatnie odkrycia to „Ukryte terapie” Jerzy Zięba. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na wpis z testem naturalnych kosmetyków.
Dziękuję za polecenie książki, jestem ciekawa Twoich wrażeń, możesz coś więcej o niej napisać? PS. Miło mi, że zaglądasz! :)
Książka traktuje głównie o witaminach i substancjach obecnych w pożywieniu oraz ich wpływie na zdrowie, leczenie chorób i przeróżnych dolegliwości, a także o tym co dzieje się z organizmem gdy mamy ich braki. Wszystkie informacje mają poparcie w badaniach naukowych i są sprawdzone. Pomimo teoretycznie ciężkiej tematyki książkę dobrze się czyta. Ogólnie szczerze polecam każdemu, kto chce wziąć kwestie związane z własnym zdrowiem we własne ręce. Wprowadziłam już kilka rad z niej i jestem zadowolona :)
Wpadam często, choć rzadko komentuję :)
P.S. Niedawno byłam w Olsztynie i zabrałam przyjaciółkę do SiSi Cafe – dzięki za info o niej, świetne miejsce, bardzo klimatyczne :)
super miesiąc! Książki pani Julity także polecam :)
Zdecydowanie muszę sięgnąć po tą książkę. Od dłuższego czasu staram się po prostu kierować się w tym temacie rozsądkiem. Wybierając w kuchni prostotę. Regionalne i sezonowe produkty. Jedząc w większości to, co sama mogę przyrządzić. Z uśmiechem odwiedziłam ostatnio sklep ekologiczny, w którym obok nasion chia, natrafiłam na zupy instant (ale skoro są eko…). Nie wiedziałam wtedy, czy wypada mi się głośno roześmiać, więc po prostu skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. W przypadku kosmetyków także staram się wybierać te jak najbardziej naturalne, chociaż we wszystkim należy znaleźć równowagę. Woda różana towarzyszy mi od mojego pobytu w Indiach. Olej argonowy byc może i świetnie zastępuje krem na noc, ale na co dzień zdecydowanie wybieram nowoczesne rozwiązania.
W sklepach ekologicznych także należy być czujnym. Ekologiczne zupki w proszku? Raczej nie dla mnie. :)
Popsugar Happy Run Mix –właśnie słucham dam znać czy mi się spodobała :)
Koniecznie! :)
Moje hity wrzesnia to maseczki GlamGlow które kupilam wTkmax za jedyne 69zl za szt, szczoteczka soniczna Bellissima do oczyszczania twarzy, niedzielna rozpusta czyli grillowane żeberka w restauracji Prosta38 i wyjazd do Zakopanego. Insta @msoliwoda
Od kiedy zainteresował mnie temat capsule wardrobe też poczytuję Into Mind :) Moją uwagę (chyba z racji profesji ;)) przykuło zdjęcie na Twojej komodzie – czy to Twoi rodzice w dniu ślubu? :) <3
Tak, to moi rodzicie w dniu ślubu. Uwielbiam takie stare, czarno-białe, pozowane fotografie. Aneta, jesteś fotografem?
Uau, piękna suknia! Mogę zapytać który to był rok? :) Tak, wraz z moim partnerem robimy zdjęcia ślubne jako marka Yourstory.pl :)
Muszę obejrzeć ten film! :) A kosmetyki naturalne to rzeczywiście kusząca propozycja! ;)
Into Mind to jedno z moich ulubionych miejsc, polecam również un-fancy.com tymczasowo w zawieszeniu (oby). Co do hydrolatów – ja już jakiś czas temu przestawiłam się na wodę różaną i raczej nic nie zapowiada, żebym miała wrócić do normalnych toników :)
Znam, też polecałam ten blog, mam nadzieję że autorka zdecyduje się na kontynuację. :-)
Ta książka jest na mojej jesiennej liście książek do przeczytania :)
Zamień chemię na jedzenie – muszę zaczaić się na tą książkę. Od jakiegoś czasu staram się zdrowo odżywiać i każdy ciekawy przepis jej na wagę złota :)
Kurcze, a ja toksyczna jestem. Bo ani jedzenia zdrowego, ani kosmetyków naturalnych… Film Little Boy mnie mocno zainteresował i dziękuje CI, że o nim napisałam, koniecznie zerkne bo właśnie dworze listę filmów, które chce obejrzeć ;)
No i muszę się w końcu zarejestrowac w tym spotify!
fajnie, że polecasz tę książkę!
posiadanie podstawowej wiedzy na temat tego, co wkładamy do swoich ust, jest wyzwalająca – pozwala przejąć kontrolę nad swoimi zakupami, ciałem, zdrowiem :) niby taka banalna sprawa, a jakość życia może się znacząco podnieść!
Pozdrawiam! ;)
Film do obejrzenia! Dodany na filmwebie. Polecam założenie konta, dodawanie filmów, ocenianie i porównanie gustu ze znajomymi, których też można dodać. Dzięki temu można trafić na wiele świetnych filmów :)
Na pewno, ja jednak dążę ostatnio do ograniczenia zakładania co rusz nowych kont na wszelkiego rodzaju portalach. I tak mam ich już niebezpiecznie dużo. :)
Wczoraj zaczęłam czytać „Zamień chemię na jedzenie” i już poinformowałam moich domowników, że pewnie jeszcze bardziej niż dotychczas będę narzekać na niezdrowe jedzenie :) Dużo rzeczy już robię sama, więc liczę na kolejne fajne inspiracje.
Dużą rewolucją okazała się książka „Zamień chemię na jedzenie”. W moim środowisku niemal wszyscy o niej mówią. Na bogach podobnych do mojego temat tej pozycji książkowej pojawia się tak często jak kropki na biedronkach ;)
Pozdrawiam ciepło! ;)
Zupełnie mnie to nie dziwi, to bardzo dobra pozycja. :) Pozdrawiam!
Jestem bardzo ciekawa postu o naturalnej pielęgnacji, więc będę czekać cierpliwie :) Ja też mogłabym wciągnąć na swoją listę ulubieńców hydrolaty, do których wróciłam po dłuższej przerwie. Właśnie kończę różany i lecą do mnie dwa kolejne :) Nie znam wymienionego przez Ciebie filmu, ale chętnie nadrobię zaległości. Mi ostatnio w pamięć zapadł film 'Róża’ w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Rzeczywistość wojenna przedstawiona w charakterystyczny dla reżysera, brutalny sposób pewnie jeszcze długo będzie mi siedzieć w głowie. Muzycznie wracam do Sade – klimatyczna i w moim odczuciu bardzo ciepła, jesienna muzyka :)
pozdrawiam, A
Uwielbiam Sade, soulowa muzyka to zdecydowanie moje klimaty. :)
Niewątpliwie zaintrygowałaś mnie książką „Zamień chemię na jedzenie”. Nigdy o niej nie słyszałam, ale może to dlatego, że od niedawna odkrywam zalety zdrowej, ekologicznej kuchni, z dala od pestycydów i GMO. Pomaga mi w tym kupowanie warzyw i nabiału w kooperatywie spożywczej. Jestem ciekawa przepisów pani Bator, może też sięgnę do tej pozycji (będę wypatrywać na allegro już raz czytanych egzemplarzy!).
Zamieniłam chemię na jedzenie eony lat temu… I ciągle muszę walczyć z opiniami, że owsianka to gluty, że musli z bakaliami jest bez smaku, a mleko powinno mieć konsystencję śmietany – więc tylko 3,2%. Marzy mi się ogródek na balkonie z krzakiem pomidorów i bazylii wysokich jak ja sama. Chyba jestem dziwna :P
Oj koniecznie musze przeczytac te ksiazke zmienie chemie na jedzenie, choc w praktyce staram sie to robic od lat z roznym skutkiem. POzdrawiam serdecznie Beata
Nie mogę się doczekać filmu Little Boy. Polecam Ci również „Naukę spadania” – bardzo lubię takie inspirujące historie.
Cieszy mnie, że firmy zmieniają swoje koncepcje i uważniej podchodzą do składu kosmetyków i żywności. U mnie na osiedlu otworzyli pod koniec wakacji sklepik z ekologiczną żywnością, można tam też zakupić podstawowe kosmetyki, czy domową chemię – to miejsce jest moim zdecydowanym ulubieńcem miesiąca. :)