fbpx

5 rzeczy, które przestałam kupować

by Dorota Zalepa
39 komentarzy

Lubię stawiać przed sobą różne wyzwania. Kształtują charakter, pomagają w pracy nad sobą, odkrywają nasze potrzeby. Mogą to być wyzwania związane z treningiem, odżywianiem, poszukiwaniem własnego stylu lub kupowaniem. Kiedyś chciałabym podjąć się wyzwania takiego jak Marta Sapała w swojej książce Mniej – rok bez zakupów, ale myślę, że na tym etapie nie jestem jeszcze gotowa. Za to są rzeczy, z kupowania których zrezygnowałam i uważam to za swój mały sukces.

 

1. Magazyny modowe

Kiedyś kupowałam kilka, jak nie kilkanaście magazynów w miesiącu. Często zdążyłam je jedynie przekartkować. W wielu z nich brak było wartościowych treści, a niektóre składały się w większości z reklam. Przychodził kolejny miesiąc, a czasopisma kusiły mnie na półkach sklepowych, więc sięgałam po nie przy okazji zakupów spożywczych. Po kilku miesiącach sterta przekartkowanych magazynów gotowa była do wyrzucenia. Myślałam sobie, że w końcu mam prawo do odrobiny przyjemności. Konsekwencje jednak były dużo dalej idące. Co miesiąc z mojego portfela ubywało około 50 złotych na gazety. To mało i dużo zarazem. Jeśli podliczymy moje wydatki roczne, będzie to już 600 zł! W to miejsce mogłabym kupić wełniany płaszcz, albo skórzaną kurtkę, które z pewnością przetrwałyby kilka lat, albo wyjechać na weekend do SPA lub też zaoszczędzić pieniądze na jakiś konkretny cel.

Od kilku miesięcy bardzo sporadycznie kupuję jakiekolwiek gazety. Nie zrezygnowałam z nich zupełnie, ale postanowiłam kupować je tylko wtedy, gdy przeczytam to co już mam. Czasem jest to jedno czasopismo na dwa-trzy miesiące. Przywiązuję też dużą wagę do zawartości. Obecnie, raz na dwa-trzy miesiące kupuję magazyn Pani i Kukbuk. Te dwa czasopisma uznałam za na tyle inspirujące i wartościowe, że chętnie zagłębiam się w lekturę.

2. Kosmetyki kolorowe

Moja kosmetyczka z kolorówką jest bardzo minimalistyczna. Zawiera się w niej po jednym egzemplarzu tuszu, cieni, podkładu, różu (nie liczę rzeczy, które otrzymałam w prezencie, bo sama ich nie kupiłam). Nie potrzebuję kilku paletek cieni, podkładów i pudrów. Wystarczą te, które mam, o ile oczywiście są dobrze dobrane do mojego typu skóry i urody. Gdy tylko znajdę swojego ulubieńca, jestem mu wierna przez długi czas. Stosuję jedną kluczową zasadę. Kupuję kolejny produkt w momencie, gdy poprzedni się zużyje. Podobną zasadę stosuję wobec kosmetyków do pielęgnacji. Jest ich więcej, ze względu na różne współprace, ale nowości pojawiają się w miejsce pustych opakowań.

 

3. Pamiątki z podróży

Kiedyś przywoziłam pamiątki z każdej podróży. W rezultacie moje mieszkanie było wypełnione różnymi ozdobami, które tworzyły zbiorowisko zupełnie niepasujących do siebie przedmiotów. Czapka i figurki z Uzbekistanu, kieliszki z Korei, papirus z Egiptu, wazoniki, talerze itd. Choć pamiątki były urocze i przywoływały miłe wspomnienia w mieszkaniu nie wyglądały ładnie, a dodatkowo miałam dużo więcej sprzątania. Obecnie jestem zwolenniczką przywożenia pamiątek użytecznych, lub takich, które dobrze komponują się z naszym wnętrzem. Wychodzę z założenia, że obecnie można kupić praktycznie wszystko bez wychodzenia z domu, więc nie muszę przywozić ze sobą nadbagażu. Z ostatnich podróży przywiozłam coś do jedzenia – przyprawy, oliwę, wino, czy kosmetyki. Jedynym odstępstwem od reguły są magnesy na lodówkę, które przywożę od wielu lat.

 

4. Książki w hurtowych ilościach

Bardzo lubię książki. Oprócz tego, że staram się jak najwięcej czytać, pięknie wyglądają w mieszkaniu. Nie mam jednak tak dużej biblioteczki, więc te, które przeczytałam oddaję lub sprzedaję (za jakiś czas zorganizuję kolejną wymianę książkową na blogu). Część książek po prostu dostaję w prezencie. Kupuję coś dopiero wtedy, gdy nie mam co czytać lub potrzebuję jakiejś konkretnej książki  ze względu na posty blogowe. Do łask wróciła także biblioteka. Jest to dużo bardziej ekonomiczne rozwiązanie dla portfela i ekologiczne dla środowiska.

5. Ubrania kiepskiej jakości

To nie znaczy, że nie trafiają mi się buble zakupowe. Nigdy do końca nie przewidzimy jak ubranie będzie prezentowało się po praniu i kilku miesiącach użytkowania. Czasem skusi mnie coś co w sklepie wygląda fajnie, jednak w codziennym użytkowaniu już się nie sprawdza. Ale dzięki rozważnym zakupom i zwracaniu dużej uwagi na jakość odzieży, zdarzają się coraz rzadziej. Przede wszystkim zupełnie zrezygnowałam z zakupu odzieży z akrylu. Ograniczyłam poliester tylko do ubrań sportowych, ewentualnie niewielkiej domieszki do tkanin. Zwracam uwagę na cenę, rzadko zdarza mi się kupić coś bardzo drogiego, wtedy decyzja jest mocno przemyślana i chętnie wykorzystuję wyprzedaże do zakupu odzieży, która jest na mojej liście. Naturalne materiały też mają swoje wady, ale zapewniają większy komfort noszenia, są przyjemniejsze dla skóry (może poza niektórymi gatunkami wełny), oddychają. Jednak są trudniejsze w konserwacji, gniotą się i musimy o nie odpowiednio dbać, by posłużyły nam dłużej.

 

 

Nie popadam w jakiś radykalizm jeśli chodzi o kupowanie nowych rzeczy, nie jestem też minimalistką i nie lubię skrajności. Staram się podchodzić do zakupów rozsądnie i walczyć ze swoim własnym konsumpcjonizmem. Aspekt ekologiczny i ekonomiczny ma dla mnie duże znaczenie. Nie lubię gdy w moim niewielkim mieszkaniu jest wiele niepotrzebnych rzeczy i dbam o jego przestronność. Myślę że z czasem do mojej listy będą dochodziły kolejne rzeczy, których zakup będę ograniczać. Na dzień dzisiejszy ta piątka jest moim małym sukcesem.

 

Jestem ciekawa jakich rzeczy już nie kupujecie, albo nigdy nie kupowaliście w ilościach hurtowych. Czy nakładacie na siebie jakieś ograniczenia po to, by podratować budżet domowy, zaoszczędzić pieniądze na jakiś konkretny cel lub walczyć z nadmierną konsumpcją? A może zauważyliście, że niektóre zakupy wymykają się spod kontroli? 

[fb_button]

 

Zapisz się na Kameralny Newsletter i zyskaj dostęp do dodatkowych materiałów i treści. Dołącz do grupy, by wspólnie inspirować się do życia w rytmie slow.

Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




Podobne wpisy

39 komentarzy

Kasia 23 stycznia 2017 - 19:12

Cześć Dorotko, ja podobnie jak Ty ograniczyłam do minimum zakupy kosmetyków kolorowych i pielęgnacyjnych. Gdy znajdę ulubieńca, zostaję z nim na dłużej. Podobnie jest z ubraniami – kupuję tylko te, których jestem pewna oraz dobre jakościowo.
Nietrafione zakupy puszczam w obieg – oddaję przyjaciółkom, jeżeli im nie odpowiadają, oddają je dalej. Nie lubię gdy coś leży w domu i czeka na „może kiedyś”, które i tak nigdy nie nastanie.

Poza kontrolą jest kilka punktów: notesy, książki i muzyka czy filmy :) Tego nie potrafię sobie odmówić. W mniejszych ilościach, ale też bez większych wyrzutów sumienia pojawiają się szaliki i chusty, apaszki, oraz kubki :)

Muszę przyznać, że dzięki Twojemu blogowi moje zakupy są aktualnie naprawdę przemyślane, szczególnie jeżeli chodzi o ubrania, dodatki i kosmetyki. Bardzo rzadko zdarzają się zakupy nietrafione lub słabe jakościowo. A to u mnie naprawdę duża zmiana :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 23 stycznia 2017 - 19:26

Sporo mamy wspólnego. :) Ja też mam swoje słabości. Na przykład buty, których wcale nie mam tak wiele, ale jeśli znajdę już ładne buty w swoim rozmiarze (41-42, więc jest to dość trudne), ciężko mi się oprzeć. :) Cieszę się, że mój blog pozytywnie wpływa na Twoje podejście do zakupów, to dla mnie ogromny komplement.
Pozdrawiam ciepło! :)

Odpowiedz
Kasia 23 stycznia 2017 - 21:26

Kiedyś kupowałam bardzo impulsywnie, bez żadnego przemyślenia. Teraz dzięki tym kilku latom na Twoim blogu mam szereg podstawowych punktów, które musi spełniać zakup…

Właśnie uświadomiłam sobie, że pamiętam czasy początków „Kameralnej”, a dokładniej pierwszej połowy drugiego roku działalności :) Długa droga jeszcze przede mną w kwestii slow podejścia czy modowej „rewolucji”, ale cieszę się, że mam kogoś po drugiej stronie monitora, kto zawsze podrzuci kilka rad, wskazówek, inspiracji czy punktów do przemyślenia. Dzięki!

Odpowiedz
Ola Dob. 23 stycznia 2017 - 19:23

Mogę się podpisać pod praktycznie każdym punktem, tylko z tą odzieżą wychodzi mi tak opornie i nadal zdarza mi się kupić coś niekoniecznie z najlepszym składem. 😉
Kosmetyki kupuję dopiero, gdy kończą mi się te, które używam. Książki kupuję wyłącznie dla córeczki, choć są to zazwyczaj bardzo przemyślane zakupy. Dla siebie i męża wypożyczam, ale praca w bibliotece zobowiązuje. 😁
Dobrze jest kontrolować swoje wydatki i z rozmysłem planować zakupy. 😊

Odpowiedz
Anna Jędrzejewska 23 stycznia 2017 - 19:39

Ja kiedyś kupowałam dużo książek, teraz bardzo to ograniczyłam, więcej wypożyczam z biblioteki lub od znajomych, czasami biorę udział w jakiejś wymianie książkowej. Jak już bardzo chcę jakąś książkę, często decyduję się na e-booka, więc biblioteczka się nie rozrasta za bardzo. Magazyny modowe ani żadne inne właściwie nigdy nie były dla mnie problemem, a obecnie nie kupuję absolutnie żadnych czasopism ani gazet. Zdarza mi się je czytać wyłącznie u fryzjera, choć nawet tam chodzę zwykle z własną książką ;) Najpiękniejszą pamiątką z podróży są dla mnie zdjęcia, a nie kurzołapki, więc staram się takie ograniczać, choć mąż i córka często wyłamują się z takich postanowień ;) A co do ubrań kiepskiej jakości – też mam takie postanowienie, żeby takich nie kupować, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że prawie przez rok nie kupiłam prawie nic do ubrania, bo nie mam cierpliwości do zakupów w realu, a nie lubię kupować ubrań przez internet :(

Odpowiedz
Ania z Alp 23 stycznia 2017 - 20:24

od kilku lat nie kupuje durnostojek i bibelotow. Kiedys duzo ich bylo, bo byly pamiatkami z podrozy. Teraz z podrozy przywoze rzeczy praktyczne, glownie jedzenie ;) Nie kupuje ksiazek papierowych, od 2 lat przerzucilam sie na e-booki. NIe kupuje gazet – czytam przy okazji np. w kawiarni. NIe kupuje filmow na dvd, wypozyczam filmy bezposrednio z kanapy ;)

Odpowiedz
Irmina 23 stycznia 2017 - 20:29

W ogóle nie kupuję gazet- aby znaleźć jedną ciekawą trzeba spędzić naprawdę dużo czasu w sklepie i to mnie zniechęca- jest tyle ciekawych treści w internecie, że nie żal mi tych kolorowych pisemek;)

Odpowiedz
zebza 23 stycznia 2017 - 21:01

A ja zrezygnowałam jeszcze z dodatków / dekoracji mieszkania. Wynika to z prostego faktu – wynajmuję mieszkania i coś co pasuje mi w jednym, w drugim okaże się zbędnym zabieraczem miejsca. To samo mam z rzeczami do kuchni. Był czas kiedy miałam całą masę garnuszków, sitek, kubeczków, talerzyków, które dobrze komponowały się na zdjęciach (prowadziłam bloga kulinarnego), ale jak przychodził czas przeprowadzki, to więcej kartonów miałam z rzeczami do kuchni niż ubraniami :D

Odpowiedz
KarMagKat 23 stycznia 2017 - 21:04

Kocham książki, a fakt, że rodzaj literatury, który czytam nie występuje w bibliotekach innych niż akademickie (a tam wiadomo, najczęściej do czytania na miejscu) powoduje, że kupuję albo życzę sobie na prezent. W mojej branży książki wydawane są w bardzo małych nakładach i nie wiadomo czy będzie w ogóle dodruk, więc nie mam oporów przy zakupie. Sporo czeka w kolejce do przeczytania, ale wiem, że to wartościowe lektury i warto je mieć u siebie. Plus często korzystam z moich książek do pisania artykułów na konferencje. A mimo to wcale ich dużo nie mam – niecały regał billy bez nadstawki. Myślę, że osoby czytające lekka literaturę mają większy problem z nadmiarem książek.
Ubrania, buty, kosmetyki, dodatki – to wszystko kupuję rzadko, albo jak poczuje nudę w swojej codzienności (raz na kilka lat mała zmiana w preferencjach) albo jak coś się skończy/zniszczy. Moja niechęć do zakupów jest związana przy okazji z kwestiami etycznymi. Jak się głębiej zastanowić, to dopóki samemu się nie wyprodukuje czegoś od początku do końca, to tak na prawdę nie wiadomo na ile zakup jakiejś pierdoły nie przyczynia się do wyzysku ludzi, zwierząt, zanieczyszczenia środowiska itp. Druga kwestia to kiepska jakość ciuchów. A trzecia bardzo prozaiczna – mało co mi się podoba. Teraz jest tak, że albo dany sezon trafia w nasz gust, albo trzeba czekań na następny, bo w każdym sklepie ta sama stylistyka.
Ja generalnie mało kupuję, bo mnie najzwyczajniej w świecie nie stać. Taki mam charakter, że najpierw muszę zrobić sobie finansową poduszkę bezpieczeństwa a potem dopiero wydawać na przyjemności. A te przyjemności to częściej wyjście do teatru i wyjście z koleżankami na miasto niż bibeloty-eksponaty (niecierpię!) albo modne ciuszki. A najlepiej podróż w ciekawe miejsce <3

Odpowiedz
Dorota Zalepa 24 stycznia 2017 - 11:31

Super podejście! Dojrzałe, przemyślane, od razu widać, że masz sprecyzowane potrzeby i marzenia. Co do etycznego podejścia do mody (i nie tylko), to też sporo o tym myślę i często podczas zakupów zastanawiam się, czy dana marka zleca produkcję ubrań na Dalekim Wschodzie (Kambodża, Bangladesz), gdzie możemy spotkać się z barkiem poszanowania drugiego człowieka i jego pracy. Dlatego m.in. staram się wybierać dobrą jakość, chętnie zaglądam też do polskich producentów. Nie rezygnuję z sieciówek, ale wybieram jak najlepszą jakość, dzięki czemu zakupy są rzadsze i daję sygnał producentom, co cenię jako konsument. Czy to wystarczy? Nie wiem, być może przyjdzie czas na radykalne postanowienia w tej kwestii.

Odpowiedz
Agata Czekaj 23 stycznia 2017 - 21:19

Na pewno przestałam kupować gazety – rzadko można przeczytać tam coś ciekawego, a wszelkiego rodzaju newsy mam w Internecie. Pamiątek z podróży nie przywoziłam nigdy (chyba, że jako dziecko). Książki kupuję (w mniejszej ilości, bo mało czasu), część wypożyczam z biblioteki. Jestem jednak tradycjonalistką i nie przepadam za ebookami, a też lubię mieć zapełnioną biblioteczkę. Ale z czego zrezygnowałam świadomie w ostatnim czasie? Na pewno z niepotrzebnych kosmetyków, z nieprzemyślanych dekoracji (świeczek, podstawek, niewymierzonych doniczek), z niepotrzebnych ubrań (zamiast kupić kolejną sukienkę, wolę rozejrzeć się za porządną białą koszulą, której mi brakuje), ale przede wszystkim ze sztucznej biżuterii. To ostatnie było u mnie nagminne – potrafiłam przy każdych zakupach dorzucić pierścionek, bransoletkę czy wisiorek, myśląc że są ładne i tanie. Potem do większości rzeczy nie zaglądałam, bo o nich zapominałam, część barwiła mi skórę i była wyrzucana, a część do niczego mi nie pasowała. Teraz w ogóle nie kupuję biżuterii, jeśli już to dostaję coś ze srebra i kamieni szlachetnych od partnera, ale też zawsze musi być to przemyślane, dobrane pod strój i do okazji.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 24 stycznia 2017 - 11:21

Oj te niewymierzone doniczki! Znam to! Mam kilka takich co stoją nieużywane, bo może znajdzie się do nich kwiatek. Teraz jak kupuję kwiatek doniczkowy to od razu z doniczką. Jak nie ma fajnej doniczki, to nie kupuję wcale. Potem sto lat się nie mogę zebrać, by wymierzyć i kupić odpowiednią doniczkę.

Odpowiedz
Karo (pinchofsalt) 24 stycznia 2017 - 10:20

Cześć,

Mamy podobnie :) U mnie jest radykalnie – staramy się nie mieć niczego papierowego (zamiast książek Kindle, nie ma żadnych gazet, nawet kochanego Kukbuka), zamiast dekoracji i durnostojek kupimy kwiatka, a zamiast rzeczy gromadzimy (szumnie mówiąc) doświadczenia. Piękna sprawa bycie minimalistą:)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 24 stycznia 2017 - 11:17

Hej! Rzeczywiście radykalnie. U mnie sprawa jest raczej wypośrodkowana. Grunt to działać tak, byśmy czuli się z tymi zmianami dobrze. Ja lubię książki w wersji papierowej, od długiego przesiadywania przed komputerem jest to dla mnie super odskocznia, a Kindla nie mam, więc póki co, pozostaje mi tradycyjna forma, aczkolwiek czytnik e-booków sprzyja ekologii. Jestem ciekawa czy czytanie w takiej formie nie jest obciążające dla oczu? :)

Odpowiedz
Karo (pinchofsalt) 24 stycznia 2017 - 12:12

Ani trochę, nawet ten podświetlany. Nie ma porównania do innych czytników czy tabletów.

Jestem heavy-userem bo czytam średnio 50-60 książek rocznie i na dodatek skończyłam 2 filologie gdzie czytania było mnóstwo i wszystkim polecam zmianę na czytnik. Jest to inwestycja, ale na lata (nasz ostatni miał ponad 6 lat i gdyby nie to, że uszkodziłam go przez przypadek mechanicznie, ciągle działał bez zarzutu) :)

Odpowiedz
Maja Sieńkowska 24 stycznia 2017 - 13:28

Czytanie na czytniku nie męczy oczu, bo posiada on tzw. „ekran papierowy” :) Ja mam już drugi i nie wyobrażam sobie go nie mieć :)

Odpowiedz
Kasia W | Ograniczam Się 24 stycznia 2017 - 11:09

Z gazet zostałam tylko przy weekendowym wydaniu Wyborczej (dla Wysokich Obcasów). Magazyny modowe i kulinarne tylko ładnie u mnie wyglądały, a ostatecznie nie miałam czasu ich czytać. Stawiam na książki. Ostatnio rezygnuję z tych papierowych na rzecz ebooków, choć nie wszyscy o tym wiedzą i nadal otrzymuję papierowe książki w prezencie.
Z kosmetykami kolorowymi mam podobnie do Ciebie – tylko niezbędne minimum. I ubrania – dawno już nie kupowałam w sieciówce. Wolę zaoszczędzić i kupić coś lepszej jakości, ale polskiej dobrej marki. Świetne zestawienie!

Odpowiedz
Laura Witkowska 24 stycznia 2017 - 12:31

Co do magazynów – mam to samo – ostatnio jak kupiłam Elle i przeliczyłam strony bez reklam to treści może było 40 stron ;/

Odpowiedz
Amatorka Cooltury 24 stycznia 2017 - 12:37

Moimi najcenniejszymi pamiątkami z podróży są zdjęcia, które wtedy robię :-)
Moja miejscowa biblioteka ma sporo nowości, więc oszczędzam pieniążki i w ten sposób ;-)

Odpowiedz
Paulina Miękoś 24 stycznia 2017 - 12:41

U mnie zero gazet (wszystko jest w necie), książki głównie z biblioteki lub ebooki, co do ubrań – po każdych zakupach ubraniowych wyrzucam coś starego, minimalizm = przestrzeń :)

Odpowiedz
Aleksandra - Lekcje Sukcesu 24 stycznia 2017 - 13:25

I ja też przestałam kupować gazety :) to był mój nałóg. Teraz kupuje jedynie Coaching raz na dwa miesiące. Nigdy nie miałam jakoś dużo np. ubrań i kosmetyków kolorowych. Pamiętam jak wyprowadzałam się z akademika. W przeprowadzce pomagali mi rodzice. W pewnym momencie tata zapytał „A gdzie są Twoje ubrania?”. „Tutaj” – wskazałam na średniej wielkości walizkę. Niektórzy więcej zabierają na wakacje, a ja mam wszystkiego tyle. Nie kupuję rzeczy, które mi nie pasują. Nie zdarza mi się nie chodzić w nowych ubraniach, które leżą z metką. Kiedyś czasem zdarzało mi się, ale do tych zakupów namawiała mnie mama, która ma totalnie inny gust, a twierdziła, że coś mi się przyda :D pozdrawiam!

Odpowiedz
Marta 24 stycznia 2017 - 13:31

Bardzo fajne zestawienie i madre decyzje! To niewiarygodne ile pieniędzy przepuszczamy na coś czego w ogóle nie potrzebujemy. Ja tez ograniczyłam kupowanie magazynów, czasem kupię Twój Styl albo Wysokie Obcasy no i od kilku miesięcy zawsze kupuję Kukbuka bo traktuję go nie tylko jako magazyn ale też jako książkę kucharską:) zrezygnowałam ze wszystkich bzdetów, które przez chwilę się podobają, a potem zagracają tylko mieszkanie, typu jakieś breloczki czy kubeczki, które wiem, że za jakiś czas mi się znudzą. Z ubraniami i kosmetykami mam podobnie. Na święta dostałam jedną paletę cieni do powiek i pewnie będę jej używać dziesięć lat:) książek jednak nie potrafię przestać kupować:) uwielbiam papierowe wydania i kupuję więcej niż jestem w stanie przeczytać ale liczę, że kiedyś znajdę czas na nie wszystkie:)

Odpowiedz
Aleksandra Stromecka 24 stycznia 2017 - 16:16

Podobne postanowienia dałam sobie rok temu i jak na razie staram się ich przestrzegać. Najtrudniej było mi przestać kupować książki, ale postanowiłam, że dopóki nie przeczytam tych na półce, to nie kupię nowych. Dorzuciłam jeszcze sobie – picie kawy w domu, zamiast łapanie w biegu gdzieś na mieście. Nagle okazało się, że mój ekspres robi lepszą kawę, ja mogę się nią delektować, a setki złotych zostają w kieszeni. Ach, mieszkanie też jakby mniej zagracone. Oczywiście zdarza mi się, gdzieś wyjść z tych postanowień – kupić coś gorszego, ale są to wyjątki.

Odpowiedz
Aneta 24 stycznia 2017 - 18:35

Kupuję regularnie 2 gazety wnętrzarskie, ale czytam je od deski do deski. Z książek nie zrezygnuję, bo za bardzo je lubię :) ale ograniczam jak Ty zakupy ubraniowe, zdecydowanie wolę mieć mniej w szafie, ale rzeczy z których jestem zadowolona, około rok temu zrobiłam w szafie porządny remanent i wyrzuciłam 2 grupy ubrań:
– te których nie nosiłam,
– i te w których nie wyglądałam korzystnie.
Przyznam, że w tym bardzo pomogła mi siostra, dzięki niej konsekwentnie pozbyłam się tych 2 grup ubrań.
Teraz jestem bardzo wybredna na zakupach ubraniowych i dobrze mi z tym :)
Ubrań mam mniej, ale w nich chodzę, lubię i dobrze się w nich czuję.

Odpowiedz
Ewa | Day with Coffee 25 stycznia 2017 - 00:02

Z gazetami robię podobnie, stawiając jedynie na Wysokie Obcasy Ekstra raz na dwa – trzy miesiące. Książki kupować lubię, ale zawsze mi na nie jakoś żal pieniędzy więc najpierw patrzę czy nie ma dostępnej w bibliotece tej, którą chcę przeczytać. Co innego z pozycjami, które bardzo chce mieć na zawsze w swojej biblioteczce:)

Odpowiedz
Ania Kalemba 25 stycznia 2017 - 11:48

Bardzo mądra decyzja! Ja też zrezygnowałam z pamiątek z podróży czy magazynów modowych! Nie wiem jak kiedyś mogłam kupować po kilka na tydzień :O Ale z książek i kosmetyków nadal nie potrafię zrezygnować :(((

Odpowiedz
Dagmara (Sztuka Codzienności) 25 stycznia 2017 - 20:48

W ogóle nie kupuję gazet. Jeśli chodzi o pamiątki z podróży to są to wyłącznie pocztówki – a dokładniej jedna pocztówka z danego miejsca. Książki często kupuje na grupach typu kupię/sprzedam, a kiedy mi się znudzi po prostu znowu puszczam w obieg ;-) robię tak zresztą z wieloma rzeczami, które w jakiś sposób już nie są mi potrzebne. Olx nadaje się do tego znakomicie :-D

Odpowiedz
Miejska Legenda 25 stycznia 2017 - 23:10

Idealnym rozwiązaniem na ograniczenie ilości książek jest Kindle. Mam od dwóch lat i kocham miłością gorącą :)

Odpowiedz
Ilona Rogowska 26 stycznia 2017 - 10:58

Właściwie mogę podpisać się pod Twoim wpisem :). Magazyny za 50-60 zł miesięcznie (dlaczego ja tego nigdy nie podliczyłam na rok, od razu by mi przeszło…), nadal lubię kupić czasopismo, a czasem i nie jedno, zwłaszcza, kiedy mam kiepski nastrój, ale staram się z tym walczyć. Aktualnie kupuję tylko pudry mineralne, ale kosmetyków mam sporo, bo mąż często przyniesie coś z pracy. W tym roku mąż spełnił moje marzenie i zabrał mnie do Barcelony, niemal się obraził, kiedy powiedziałam, że nie chcę kupować żadnych pamiątek ;). Książki staram się wypożyczyć z biblioteki, jeśli nie są dostępne, to kupuję najczęściej z drugiej ręki i staram się pozbywać tych, które nie zrobiły na mnie naprawdę dużego wrażenia. Gorzej nieco z ubraniami, kupuję o wiele mniej, staram się kupować jak najlepszą jakość, ale zdarza się, że skuszona niskimi cenami w second-handach kupię czasem coś, co potem tylko wisi w szafie.

Odpowiedz
Ruda 27 stycznia 2017 - 08:46

Poza magazynami kolorowymi, których nigdy nie kupowałam (ew. pożyczałam stare od koleżanki), to też przestałam kupować te rzeczy, o których piszesz. Do tego dochodzi jeszcze woda mineralna czy napoje w butelkach – myślę, że to też duża oszczędność (pewnie kilkaset złotych rocznie). Na mojej liście jest jeszcze kilka rzeczy do ograniczenia, np. kawa podczas podróży samochodem czy jednorazowe środki czystości.

Odpowiedz
Marta 30 stycznia 2017 - 15:47

Ja tak trochę z innej bajki:) A propos kosmetyków kolorowych – też staram się ograniczyć do minimum, ale wyjątkiem są podkłady, których ostatnio mam niezłą kolekcję. A wszystko za sprawą tego, że nie mogę trafić na taki, który by mnie zadowalał:) może masz, Dorotko jakiś sprawdzony, godny polecenia??wiem, że każda cera wymaga czegoś innego, ale może jakaś podpowiedź…

Odpowiedz
Natalia Niebieskoszara 2 czerwca 2017 - 20:20

Jeśli to kwestia koloru spróbuj pomieszać dwa ze sobą :) Albo kup rozjaśniacz/przyciemniacz.

Odpowiedz
Agata — sięrysuje.pl 31 stycznia 2017 - 12:43

Książki baaardzo spradycznie – korzystam z biblioteki. Kobiecych magazynów wcale, od lat – czasem przejrzę w kawiarni i tylko się w tym utwierdzam, że to strata pieniędzy. Z podróży lubię przywieźć coś, co będzie pasowało do mnie i do mieszkania, często przedmioty praktyczne (np. wciąż mam miseczki do zapiekania musaki, które kupiłam na Thassos 20 lat temu) albo biżuterię (ukochany pierścionek z małej galerii, z kreteńskiej Chanii, nawet pamiętam, jak sie, nazywał artysta, który go zrobił:).

Odpowiedz
Aktywne Strefy 1 lutego 2017 - 16:48

Zgadzam się z numerem 1, 2 i 5. Jeśli chodzi o książki lubię czytać w wersji papierowej i lubię je po prostu mieć, żeby od czasu do czasu można było do nich wrócić. Ciężko mi też zrezygnować z pamiątek, ale stawiam na praktyczne rozwiązania i najczęściej są to kubki, kieliszki lub przyprawy :)

Odpowiedz
Aleks G. 6 lutego 2017 - 17:55

Ja w sumie wszystko ograniczam, bo ogrom rzeczy zaczął mnie przytłaczać. Człowiek i jego upodobania się zmieniają… mnie przestało się podobać to, że mam w sumie wszystko i nic tak naprawdę (nic konkretnego).

Odpowiedz
Katarzyna Seredin-Kolarczyk 10 lutego 2017 - 12:15

Ja w tym roku zrezygnowałam z prenumeraty Shape i innych miesięczników tego typu. Zazwyczaj kończyło się na pobieżnym przeglądnięciu i wyrzuceniu na makulaturę. Staram się ograniczyć kupowanie ubrań, bo mnóstwo mam rzeczy w szafie, których jeszcze nie miałam okazji na sobie mieć, ale to mi akurat dość kiepsko wychodzi :( Ograniczam kupowanie książek, a pamiątek już od bardzo dawna nie przywożę, ograniczamy się również do magnesów na lodówkę, bo to mała, a całkiem praktyczna pamiątka :)

Odpowiedz
Aneta Radgowska 11 lutego 2017 - 13:44

Też zrezygnowałam z magazynów stwierdziłam , że jeśli mam wydać prawie 10 zł na gazetę to zdecydowanie lepiej kupić dobrą książkę w której można dowiedzieć się więcej !

Odpowiedz
Katarzyna Kowalska 12 lutego 2017 - 18:21

Kiedyś miałam nałóg kupowania kosmetyków najpierw kolorowych, a później pielęgnacyjnych. Zrobiłam czystki w swojej kosmetyczne i załamana świadomością ile pieniędzy wyrzuciła w błoto postanowiłam wprowadzić minimalizm. I udało się, ale ważne dla mnie było oczyszczenie przestrzeni. Z ubraniami zrobiłam to samo. Mam ich obecnie bardzo mało, ale we wszystkich chodzę.

Odpowiedz
Freewolna 13 lutego 2017 - 15:51

Ja kiedyś dużo czytałam, ale z biegiem czasu nie miałam gdzie magazynować książek, a umówmy się, sprzedaż kompletnie się nie opłaca. Oddawać zaraz po przeczytaniu też szkoda. Po latach znalazłam na to sposób i kupiłam czytnik e-booków :) Teraz książki mieszczą się na dysku w jednym folderze i jakoś nie brakuje mi papieru pod palcami.

Odpowiedz

Zostaw komentarz