Co robię, gdy życie mnie przerasta? O kobiecej sile, która drzemie w każdej z nas

by Dorota Zalepa
10 komentarzy

Praca nad blogiem, własna działalność, szkoła fotografii, dziecko w wieku szkolnym plus drugie w drodze, obowiązki domowe – zakupy, sprzątanie, obiad. Bywają dni kiedy już o 19 jestem tak zmęczona, że jedyne o czym marzę to wyciągnąć się w pościeli. Nie ma nawet mowy o czytaniu, czy obejrzeniu jakiegoś filmu, bo już przy napisach początkowych ja po prostu zasypiam. A chciałoby się jeszcze wyskoczyć do kina, zrobić domowe SPA, wyjść na spacer. Bywają dni, że nie mam siły na NIC. W pierwszej kolejności są obowiązki, a przyjemności schodzą na dalszy plan. I tak nie wystarcza na nie czasu, bo zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia.

 

Gdy taki stan utrzymuje się dłużej, czuję, że życie po prostu mnie przerasta. Nagle z niczym się nie wyrabiam i zapominam o swoich potrzebach. To bardzo szybko odbija się na moim samopoczuciu. Momentalnie staję się bardziej nerwowa, chodzę wiecznie zmęczona, mam podkrążone oczy, ubieram się w zwykły dres i nie potrafię odpoczywać, bo w głowie kołacze lista zadań.

Taki stan zdarza się raz na jakiś czas i dla mnie sygnałem, by zwolnić. Nie tędy droga. Długo tak nie pociągnę. Ja i moje potrzeby też są ważne, szczególnie teraz powinnam dbać o siebie i dziecko z należytą uwagą. Nie mam już 18 lat i mój organizm tak szybko się nie regeneruje. Gdy zmęczenie się nawarstwia, zaczynają dochodzić różne dolegliwości. Przede wszystkim odczuwam duży spadek energii i nastroju. Nic mi się nie chce. Rzeczy, które normalnie sprawiają mi radość, w takiej sytuacji przestają cieszyć.

Czy kiedykolwiek tak się czułyście? Jeśli tak to doskonale wiecie, że ten stan nie może się przeciągać. Trzeba wdrożyć plan działania. Musimy mu przeciwdziałać, inaczej potwór zwany WYPALENIEM przejmie kontrolę nad naszym życiem!

 

Mówię nie perfekcjonizmowi!

 

My kobiety nakładamy na siebie mnóstwo obowiązków. Chcemy być idealnymi mamami, żonami, partnerkami, gospodyniami domowymi, pracownicami, szefowymi, a przy tym wyglądać nienagannie.

Tymczasem tak się nie da. Perfekcjonizm jest największą zmorą dzisiejszych czasów. Próbując sprostać wymaganiom nakładanym na nas przez media, otoczenie, tempo życia, ale także przez nas same, dochodzimy do ściany, której nie mamy siły przebić. A przecież wystarczy być dobrą mamą, żoną, gospodynią domową, czy szefową. Nie najlepszą! Mamy prawo do popełniania błędów i uczenia się, mamy prawo być nieidealne, mieć gorsze dni i odpuścić. Nie zawsze musi być porządek w domu, aromatyczny obiad, perfekcyjny manicure, makijaż. Mamy prawo do tego, by wyłamać się ze schematu, który powtarzamy każdego dnia. W domu chodzę bez makijażu, a jeśli już go robię, to jest bardzo delikatny, zakładam wygodne ubrania, staram się by były schludne i czyste, czasami robię szybki obiad typu makaron ze szpinakiem, albo jemy zupę przez trzy dni z rzędu. Moje mieszkanie nie zawsze jest uporządkowane, czasami zrobię przerwę w publikacjach na blogu, by złapać oddech i świeże spojrzenie.

 

Umiem prosić o pomoc

 

Często łapię się na tym, że chciałabym zrobić wszystko sama. Bo po pierwsze, wydaje mi się, że zrobię to najdokładniej, po drugie, wykonanie jakiegoś trudnego zadania traktuję za punkt honoru. No jak to, ja nie dam rady? J-A? No przecież, kto jak nie ja! A potem ślęczę godzinami nad jednym zadaniem, które szlifuję do perfekcji, czując na sobie ciężar kolejnych. Nie, tak być nie może. Czas nauczyć się prosić o pomoc, nie tylko w sprawach zawodowych, ale także w domu. Nie dzielimy prac na kobiece i męskie. Każdy robi to, co w danym momencie może zrobić. Gotujemy naprzemiennie, sprzątamy razem, zakupy przeważnie robi mąż. Dzielimy między siebie obowiązki i nie pilnujemy by było po równo. Jeśli ja mam więcej pracy, obowiązki domowe przejmuje mąż i odwrotnie. Uczymy też synka, by sprzątał swój pokój, zmywał po sobie, wyrzucał śmieci. Wykonuje prace dostosowane do jego wieku. Owszem, niejednokrotnie marudzi i nie chce mu się zrobić tego, czy tamtego, ale nie wyręczamy go w jego obowiązkach. Nie próbujmy na siłę być superwoman, bo na dłuższą metę nie przyniesie to nam nic dobrego.

 

Słucham swoich potrzeb

 

Bywają dni, że trzeba zakasać rękawy i pracować ile fabryka dała. Praca wielu z nas nie jest równomiernie rozłożona. W wielu branżach są miesiące, które przeżywają rozkwit i takie, które są ubogie w zlecenia. Wtedy nie ma czasu na własne przyjemności, wypady do kina, kawiarni. Trzeba pracować, wytężyć wszystkie swoje siły i realizować zadania krok po kroku. Jednak wiem, że ten okres nie trwa wiecznie. Że po burzy przychodzi słońce, a po okresie wzmożonej pracy, jest czas na zasłużony odpoczynek. Wtedy bez wyrzutów sumienia oddaję się błogiemu lenistwu. Wyjeżdżam, chodzę na długie spacery, robię wypady do kawiarni w ciągu dnia, jeżdżę na rowerze, czy wymykam się na basen. Dbam o swoje ciało i własne zdrowie.

Pilnuję też, by wyrywać chwile dla siebie w czasie, gdy pracy mam bardzo dużo. Muszę zachować balans między pracą i odpoczynkiem. I nawet jeśli grafik jest mocno napięty, ja pozwalam sobie choćby na 30 minutowy relaks. Ważna jest higiena pracy. Po jakimś czasie stajemy się zwyczajnie mniej efektywni i warto wtedy zrobić sobie przerwę. Zamknąć laptopa, wyjść z biura, zjeść coś zdrowego. Dzięki dobrej organizacji pracy, nie odczujemy dużego zmęczenia i będziemy bardziej efektywne.

 

Jedno zadanie w danym czasie

 

Multizadaniowość zupełnie mi nie wychodzi. Nie da się ciągnąć wielu srok za ogon, bo praca idzie wtedy nieporównywalnie wolniej. Wyznaczam sobie zadania na dany dzień i krok po kroku je odhaczam. Jeśli piszę to nie odpowiadam w tym czasie na maile, nie zaglądam na Facebooka czy Instagram, bo powrót do pełnego skupienia zajmuje mi później kilka minut. Wolę uporać się z jednym zadaniem i przejść do następnego. Pomiędzy zadaniami robię przerwy, jeśli czuję zmęczenie.

 

Nie nakładam na siebie zbyt wiele

 

Chciałabym zrealizować wiele projektów, ale zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie zająć się wszystkim. Wybieram to co, jest dla mnie w danym momencie najważniejsze, a resztę celów i planów odkładam na później. Być może nigdy do nich nie wrócę. Nie wyrzucam sobie tego, bo wiem, że rezygnacja z czegoś daje mi szansę na spokojniejsze i bardziej uważne życie. Umiejętność odmowy, asertywność i rezygnacja z niektórych zadań są niezwykle ważne. Czasami boimy się utraconych szans, ale pamiętajmy, że one cały czas do nas przychodzą. Jeśli odrzucimy jedną, przyjdzie następna, być może w bardziej sprzyjających okolicznościach. Nie nakładajmy na siebie zbyt dużo. Każdy organizm ma swoją wytrzymałość. Może okazać się, że więcej stracimy realizując dany projekt, niż gdy z niego zrezygnujemy. Czas jest ważny, nie pozwólmy przeciekać mu przez palce i nie odkładajmy swoich potrzeb na potem.

 

W każdej kobiecie drzemie gigantyczna siła, która pojawia się często w kryzysowych sytuacjach. Dla naszych bliskich potrafimy poświęcić wiele, jesteśmy w stanie wziąć na swoje barki ogrom pracy. Jesteśmy odpowiedzialne, empatyczne, dobre i kochające. Pamiętajmy tylko, by w tym wszystkim znalazło się miejsce także dla nas samych. Nie zatraćmy się w obowiązkach, pozwólmy sobie odpuścić, nie przesuwajmy poprzeczki coraz wyżej i wyżej, bądźmy dla siebie dobre, wtedy będziemy naprawdę szczęśliwe.

 


Artykuł powstał we współpracy z marką Dermika w ramach akcji Kobieca Historia. Siła i Piękno. 30 kwietnia w ramach akcji wystartował konkurs, w którym każda z Was może opowiedzieć swoją historię. Główną nagrodą w konkursie jest sesja fotograficzna, dla czterech kobiet, wykonana przez niezwykłą fotograf, piękną i silną kobietę – Lidię Popiel. Dodatkowo, co tydzień, w czasie trwania konkursu, Uczestniczki, które prześlą najciekawsze historie, zostaną nagrodzone zestawami kosmetyków Dermika. Szczegóły konkursu znajdziecie na stronie www.kobiecahistoria.pl. A jaka jest Twoja historia?

www.kobiecahistoria.pl


 

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)

Podobne wpisy

10 komentarzy

Kamila 12 maja 2018 - 14:37

Mam podobnie jeśli chodzi o skupianie się na najważniejszym zadaniu w danej chwili. Robię jedno i nie myślę że mam jeszcze do zrobienia nama innych rzeczy, a wręcz przeciwnie patrzę na to, że już cis mam z głowy. :-) ale to chyba bierze się stąd że jestem optymistką w życiu. A czytając Twoje wpisy jeszcze bardziej napawają mnie one optymizmem.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 12 maja 2018 - 20:51

Cieszę się Kamilo, że moje wpisy napawają Cię optymizmem, taki jest ich cel. :) Ja też skupiam się na jednym zadaniu, choć w przeszłości bywało różnie. Myślenie o tym, ile mamy jeszcze do zrobienia nie pomaga, a jeśli skupimy na zadaniach i realizujemy je krok po korku, znacznie więcej i szybciej jesteśmy w stanie zrobić.

Odpowiedz
Raquel 13 maja 2018 - 14:47

Uczucie wyczerpania towarzyszy mi każdego dnia, od kilku lat. Stało się tak dlatego, że w pewnym momencie, gdy urodziłam drugie dziecko i parę miesięcy później wróciłam do pracy na cały etat, z mojego życia zupełnie zniknął wypoczynek, bo przy takiej ilości obowiązków po prostu nie było kiedy i jak wypoczywać. Albo praca w korpo, albo w domu przy dwójce absorbujących maluchów. Każdy weekend, święta, wakacje – pobudka 5-6 rano i ostra jazda do wieczora. Teraz żyję już spokojniej, dzieci są starsze, ale nie udało mi się wrócić do tego poziomu energii, który miałam wcześniej. Nie jestem perfekcjonistką, robię tylko to, co muszę, mąż pomaga, ale i tak jest ciężko, często totalnie brakuje mi sił. Sama nie wiem, po co to piszę, może po to, żeby podzielić się swoją historią w ramach tematu wpisu :-)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 13 maja 2018 - 18:53

Dobrze, że dzielisz się swoją historią, bo takich kobiet jak Ty są tysiące! Oczywiście każdy przypadek jest inny, są różne dzieci, jedne mniej absorbujące inne bardziej, są różni mężowie, jedni pomagają więcej inni mniej, niektórzy mają do pomocy babcie i ciocie, zatrudniają opiekunki, inni muszą sami sobie ze wszystkim radzić. Myślę, że nie ma co oczekiwać tego, że życie, czy poziom energii będą takie same na każdym etapie naszego życia. Wiem z własnego doświadczenia, że z roku na rok szybciej się męczę i potrzebuję odpowiedniego odpoczynku, diety, aktywności fizycznej, by czuć się dobrze. Nawet nie oczekuję, że po porodzie, będę miała tyle czasu dla siebie, ile wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że wszystko się zmieni i będę musiała nauczyć się od nowa, jak z napiętego i chaotycznego planu dnia, wyłuskiwać czas dla siebie. Ale z pewnością będę chciała go znaleźć, bo wiem, że brak relaksu, czy jakiejkolwiek odskoczni grozi wypaleniem. Przez te lata nauczyłam się szukać szczęścia i spełnienia w życiu, które mam, a nie w tym czego nie mam. Życzę Ci tej energii, radości, spełnienia i czasu dla siebie.

Odpowiedz
Kasia | KasiaGosposia 14 maja 2018 - 05:43

Odkąd przestałam starać się być perfekcyjną mamą (ten idiotyzm dopadł mnie zaraz po porodzie), to jestem o wiele szczęśliwsza. Teraz jestem Leniwą Panią Domu i nie wyobrażam sobie, bym była inna :). Na swoim blogu propaguje właśnie odejście od tego głupiego perfekcjonizmu i odpuszczanie niektórych spraw.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 14 maja 2018 - 07:26

Pamiętam, że po urodzeniu pierwszego dziecka też miałam ten syndrom. Wszystko musiało być na tip top. Nie prosiłam nikogo o pomoc, sama chciałam sobie ze wszystkim radzić, nie umiałam odpuścić i wciąż czułam że robię za mało. Chciałabym, żeby tym razem było inaczej, żebym potrafiła dzielić się obowiązkami i odpuszczać kiedy trzeba. Chcę znaleźć swój sposób na to, by pogodzić pracę, wychowanie dzieci i pasję. Z góry nic nie zakładam, wszystko wyjdzie w praniu. 😊

Odpowiedz
matkapolka89 15 maja 2018 - 15:16

Ja często mam przesilenie, jestem przemęczona, nic mi się nie chce, ale na drugi dzień, kiedy widzę jak znowu jest brudno dostaję siły, która mnie napędza na to całe sprzątanie, gotowanie i zajmowanie się 2-latkiem. Czasami odpuszczam… na jeden wieczór ? zostawiam gary do zmywania na następny dzień, a i zdarza się obiadu nie ugotować, ale na prawdę szybko mi przechodzi. A perfekcyjna chcę być dla siebie, bo wiem, że wtedy żyję wg swoich zasad, oczywiście dla każdej z nas definicja perfekcjonizmu będzie diametralnie inna, ale ważne byśmy były dla siebie łaskawe i pamiętały, żeby po prostu czasami odpuścić :) Przepięknie wyglądasz w ciąży, jak się tak napatrzę to na prawdę tęsknie za tym cudownym czasem. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 15 maja 2018 - 16:08

Dziękuję! Ciąża to wyjątkowy czas, ale też wymagający. Teraz kiedy weszłam w trzeci trymestr, jest nieco trudniej, ale i tak jestem przeszczęśliwa i wdzięczna! Co do perfekcjonizmu, a raczej nadmiernego perfekcjonizmu, to rzeczywiście dla każdego ta granica będzie gdzieś indziej. Ja też wolę, gdy u mnie jest czysto, nie trawię bałaganu i drażni mnie on bardziej niż perfekcjonizm. Ale czasami trzeba umieć odpuścić, poprosić o pomoc, zrobić coś nie tak dokładnie jak byśmy chciały, po to, by znaleźć czas dla siebie, na swoje pasje i odpoczynek. By zachować równowagę. Perfekcjonizm w życiu zawodowym potrafi skutecznie zahamować nasz rozwój, bo gdy inni kończą kolejne bardziej lub mniej udane projekty, my wciąż szlifujemy jeden. Pozdrawiam ciepło i życzę wszystkiego dobrego dla Waszej dwójki. :)

Odpowiedz
Monika haircoaching 24 maja 2018 - 12:38

Ja trochę nie na temat, ale roześmiałam się jak zobaczyłam Cię w tych butach, ponieważ w takich samych przechodziłam prawie całe 9 miesięcy;)) jak puchła mi stopa to były jedyne buty, które to wytrzymały, przepraszam za private;)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 24 maja 2018 - 14:01

To częsta przypadłość w ciąży, ale na razie mnie omija. W pierwszej ciąży też nie puchły mi nogi. Zobaczymy jak będzie dalej. Pozdrawiam! :-*

Odpowiedz

Zostaw komentarz