Dziś Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Myślę, że wielu z nas, w którymś momencie życia zastanawiało się, czy jego przygnębienie nie jest przypadkiem objawem depresji. Trzeba sobie uświadomić, że depresja to choroba, która wymaga leczenia, niejednokrotnie farmakologicznego, a już na pewno konsultacji ze specjalistą. Depresja bardzo ogranicza zdolność człowieka do czerpania radości z życia, utrudnia jakąkolwiek aktywność. Wiem, bo wiele lat temu miałam w swoim życiu epizod depresyjny. Wyszłam z niego obronną ręką i nauczyłam się walczyć z pierwszymi symptomami depresji. Nauczyłam się także, że to ode mnie zależy, czy jestem szczęśliwa.
Jestem szczęśliwa. Tak całkowicie i szczerze. Nawet jeśli dopadają mnie spadki nastroju (a dopadają), wiem, że jest dobrze. Bo żyję wśród ludzi, których kocham i którzy kochają mnie. Mam o kogo dbać i komu zrobić frittatę na śniadanie. Mieszkam blisko lasu, jestem zdrowa, robię to co kocham. Nie zawsze tak było. W moim życiu było kilka zakrętów, pewnie jeszcze niejeden przede mną. Nie ważne, bo z każdym kolejnym uczę się jak wychodzić na prostą. I wychodzę. Daję radę. Przezwyciężam kryzysy i staję się silniejsza.
Moje doświadczenia nauczyły mnie jak radzić sobie z przygnębieniem, negatywnymi emocjami i spadkami nastroju.
Przygnębienie to nic złego
Pierwszym sposobem, niezwykle skutecznym jest uświadomienie sobie, że to nic złego, że odczuwamy przygnębienie. Tak się czasem dzieje, mamy prawo do różnych emocji, w tym smutku, zniechęcenia, rozgoryczenia. Czasem jest to sygnał naszego organizmu na przemęczenie i znak, że potrzebujemy odpoczynku. W momencie, gdy przygnębienie i smutek nie przechodzą, albo zdarzają się zbyt często, wpływają niekorzystnie na nasze życie, wtedy warto zacząć działać.
Styl życia wpływa na nasze samopoczucie
Moim ostatnim odkryciem i naprawdę świetnym sposobem stał się zdrowy styl życia. To ruch na świeżym powietrzu plus dobre, zdrowe jedzenie sprawia, że czuję się cudownie. Mam znacznie więcej energii i siły. Oczywiście, że nie mam ochoty wyjść z domu, gdy na dworze jest ciemno, szaro, zimno i pada. Ale robię to na siłę, bo wiem, że gdy wrócę, będę wprost tryskała energią i radością. Mój organizm zostaje dotleniony, przestaję odczuwać chroniczne zmęczenie i jestem bardziej pobudzona do działania.
Znajdź swój własny rodzaj wysiłku fizycznego. Taki, który będziesz uprawiać z przyjemnością. Ja nigdy nie lubiłam biegać. Bo gdy trenowałam wyczynowo, musiałam biegać minimum 3 razy w tygodniu, by utrzymać kondycję. Mój organizm dość szybko się męczył, więc biegłam na siłę, wypluwając przy tym płuca. Właściwy trening, to co innego. Uwielbiałam go, inaczej nie wytrzymałabym tylu lat intensywnych treningów. Teraz pomału wracam do biegania, ale na własnych warunkach. Na spokojnie, bez ciśnienia, skoków na trzy metry, walki o czas i dystans. Biegam tak, by sprawiało mi to przyjemność. I wiecie co? Zaczynam ją odczuwać! Dlatego ważne jest, by znaleźć taki rodzaj wysiłku, który będzie szyty na naszą miarę. Niech to będzie taniec, siłownia, zumba, jazda na rowerze, pływanie czy narty.
Szczęście jest kwestią wyboru
Kolejną metodą walki z przygnębieniem jest uświadomienie sobie, że to my decydujemy. Tak naprawdę to jest moja (i Twoja) decyzja, czy dziś będę przygnębiona, smutna, drażliwa, czy jednak postanowię być radosna i pozytywnie nastawiona do świata. Wymaga to pewnej pracy, niełatwo jest zatrzymać negatywne myśli, one po prostu się pojawiają, ale tłumaczenie sobie, że ten głos w mojej głowie się myli, pomaga. Gdybyśmy nasze myśli rozłożyli na czynniki pierwsze to szybko uświadomilibyśmy sobie, że one są nieprawdziwe. Czasem myśli próbują zaniżyć naszą wartość, słyszymy wtedy, że się do czegoś nie nadajemy, nie jesteśmy dość dobrzy, albo nie wyglądamy jak Claudia Schiffer. Wiecie co ja w takim momencie robię? Zaczynam te myśli ignorować i dalej robię swoje. To nie jest tak, że pozbędziemy się negatywnych myśli, ważne jest to jak my będziemy na nie reagować. Czy poddamy się im, czy raczej będziemy przeciwdziałać. Nie pozwalam im przejąć kontroli nad moim życiem, zepsuć tego co udało mi się osiągnąć. Zamieniam negatywne myśli na pozytywne stwierdzenia, nie pozwalam im się rozbujać, a już na pewno wpływać na moje działanie.
Warto uświadomić sobie, że negatywne myśli pojawiają się niezależnie od nas, one po prostu przychodzą, każdy je miewa w mniejszym, bądź większym stopniu. Akceptuję ten stan rzeczy, niech sobie będą, ale ja im się nie poddaję, ja w nie nie wierzę, ja kieruję moim życiem.
Działanie jest najlepszym lekarstwem
Dobrą metodą walki ze spadkami nastroju jest DZIAŁANIE. Wstaję z kanapy i zaczynam działać. Zawsze jest coś do zrobienia w domu, więc sprzątam, układam pranie, zmywam naczynia, gotuję, wychodzę z domu na spacer, biegam, idę na herbatkę do mamy. Ważne by nie tkwić w jednym miejscu i nie poddać się znużeniu. Nie zawsze mam ochotę na porządki domowe i naprawdę walczę ze sobą by nie zostać cały dzień w łóżku, ale wiem już, bo sprawdziłam to niejednokrotnie na sobie, że jeśli wstanę i zacznę robić coś pożytecznego, to nawet nie zauważę, w którym momencie chandra przechodzi.
Mój mąż jest typem człowieka, który nie usiedzi w miejscu. I nie chodzi mi o wychodzenie z domu, podróże, imprezy. On zwyczajnie nie potrafi nic nie robić. Dlatego jeśli przychodzi weekend robi wszystko co można zrobić w domu, przy samochodzie, na działce. Lenistwo w jego przypadku nie istnieje. I wiecie co? On nigdy nie skarży się na spadki nastroju, jeszcze nigdy nie usłyszałam z jego ust, że jest przygnębiony. Owszem dołujące myśli przychodzą i do jego głowy, ale on nie zwraca na nie uwagi, ignoruje je i robi swoje.
To jest świetny sposób, którego ja się od niego nauczyłam i który stosuję z powodzeniem od lat.
Ujarzmij swój perfekcjonizm
Walczę z moim perfekcjonizmem, bo jak nic innego na świecie, potrafi pozbawić radości życia. Perfekcjonista wszędzie widzi mankamenty i niedostatki. Zawsze może zrobić coś jeszcze lepiej. To ważne by być z siebie dumnym, doceniać włożony wysiłek i pozwolić sobie na błędy i niedoskonałości. Uczę się czerpać siłę z trudnych momentów mojego życia, także z cierpienia, które jest wliczone w naszą ludzką egzystencję, z błędów, które popełniłam i które popełnię. Daję sobie prawo do bycia człowiekiem, prawo do nie umienia, prawo do niedostatków, ale przede wszystkim zauważam to, co udało mi się osiągnąć.
Walkę z perfekcjonizmem warto zacząć od drobnych rzeczy i z pełną świadomością. Ludzie dzielą się na tych, którzy muszą sprawdzić wszystkie opcje by wybrać najlepszą (perfekcjoniści) i takich, którzy zadowalają się pierwszą dość dobrą opcją, która spełnia ich wymagania. Nie tracą czasu na poszukiwania jeszcze lepszej albo zaspokojenia ciekawości, że ta którą wybrali jest rzeczywiście najlepsza z możliwych. Takim przykładem z mojego podwórka są na przykład zdjęcia. Wcześniej by umieścić zdjęcie tytułowe, musiałam obrobić w programie graficznym większość zdjęć, które zrobiłam, by wybrać najlepsze. Zajmowało mi to bardzo dużo czasu. Teraz gdy natrafię na zdjęcie, które już na pierwszy rzut oka jest dobre, nie brnę w obróbkę dalej, nie tracę czasu, obrobię je do innych postów.
Inną sprawą jest to, że często po przejrzeniu wszystkich opcji i tak wracamy do tej, którą wybraliśmy intuicyjnie na samym początku. Gdy jestem w sklepie z odzieżą, kupuję to, co spodobało mi się już na samym początku, bez przeczesywania całej galerii handlowej. Rozumiecie co mam na myśli? Nie traćmy czasu na szukanie lepszej opcji, skoro ta, którą wybraliśmy na początku, jest dobra.
Żyj tu i teraz
Owszem zaczęłam planować, wyznaczam sobie pewne cele, bo dzięki nim mam jasno wyznaczoną ścieżkę, którą podążam i nie rozdrabniam się już na wiele niepotrzebnych czynności. Jestem jednak zdania, że nie należy wybiegać za bardzo w przyszłość. Warto skupić się na teraźniejszości i pielęgnować czas „tu i teraz”. To na niego mamy realny wpływ. Skupienie się na danej chwili pozwala zapomnieć o problemach, które po jakimś czasie tracą na znaczeniu, bo okazuje się, że rozwiązanie pojawia się samo. Doceniajmy momenty, tę chwilę, która obecnie trwa, bo to ona realnie wpływa na naszą przyszłość.
Obserwuj bloga na Bloglovin i Facebooku i bądź na bieżąco z wszelkimi nowinkami blogowymi.
Dołącz do mnie na Instagramie, to tutaj dzielę się moją codziennością. :)
26 komentarzy
Ja czasami mentalnie kopię się w tyłek, bo nie mam na coś siły. Tak, jak na przykład dziś. Wróciłam po całym dniu na uczelni, a miałam poćwiczyć. Ale jeśli nie zacznę, to znów wieczorem będę płakać, jak wyglądam. Błędne koło, ale masz rację, jeśli nie zacznie się działać, to nie wyjdzie się z dołka. Lubię się tak tu czasem uzewnętrznić :P
Tak motywacyjny kop jest czasem potrzebny, ale z drugiej strony, trzeba też umieć odpoczywać. Ruch fizyczny jest dobry na wszystko, to moje antidotum na zimowe dołki.
PS Cieszę się, że Kameralna jest miejscem, na którym można się wygadać! :)
uwielbiam takie posty. może dlatego, że mam za sobą kilka poważnych zakrętów, kiedy myślałam, że nigdy nie poczuję się lepiej, nigdy się nie wyleczę z smutku, żalu, także ze złości. ale pewnego dnia usiadłam i powiedziałam sobie, że nie chcę mieć w sobie żalu do jakiś osób, do jakiś wydarzeń, a w końcu i do siebie. zaczęłam ostro pracować nad wybaczaniem ludziom. nad wybaczeniem sobie. nad odpuszczaniem, nad życiem tu i teraz. i śmiało mogę powiedzieć, że ostatni rok zmienił mnie cholernie. może właśnie dlatego, że nauczyłam się mówić sobie- trudno. TRUDNO, że nie wszystko idzie jak po maśle, nie tak, jak marzyłam, nie tak, jak bym tego chciała, nie tak, jak ktoś mi obiecał. Ja decyduję. Przeżyłam bliski związek z kimś bardzo toksycznym, dzisiaj pomagam innym poradzić sobie w takiej sytuacji. Wszystko zależy od nas. Nikt za nas nie zrobi 'długo i szczęśliwie’. My wybieramy. Tak, jak mówisz- choćby sport, i lepsze, zdrowsze jedzenie to już jakiś początek… a zmiany duże rodzą się ze zmian małych, wręcz niezauważalnych. życzę Ci jak najwięcej optymizmu i siły, bo fajna z Ciebie babka. Taka prawdziwa. Taka starsza siostra, której nigdy nie miałam;)
Kasiu, świetnie to napisałaś! Wybaczanie jest sprawą kluczową, jeśli chcemy ruszyć z miejsca. Działa niezwykle oczyszczająco. I cudownie zawarłaś istotę całego postu w tym jednym słowie TRUDNO!
Dziękuję za miłe słowa, Tobie życzę samych radosnych chwil! :) Polecam się, jako starsza siostra :)
Dobrym i naukowo sprawdzonym sposobem jest też zapisywanie każdego wieczoru odpowiedź na pytanie: za co dziś jestem wdzięczna. Pomaga to wypracować w sobie poczucie wdzięczności, uczy cieszyć się drobiazgami i dostrzegać je każdego dnia, skupiać się na pozytywnych emocjach, zbliża i pomaga w odczuwaniu szczęścia.
Zgadzam się, wdzięczność jest niezwykle ważna. Bo tak naprawdę życie jest cudownym darem, wystarczy zacząć dostrzegać to co mamy, a nie to czego nam brakuje!
W sumie nie wiem co napisać, bo wszystko już napisałaś Ty. Dobrze było jednak przeczytać takie wyznania i jednocześnie na ten moment odpuścić wszelkie wymogi, osiąganie celów, ulepszanie rzeczywistości. Zdanie, którym podsumowałabym ten tekst jest – Po prostu jest dobrze tak jak jest. Wlewa to dużo spokoju we mnie w tym momencie :) Dzięki.
Trochę serce mnie boli kiedy o tym czytam, bo pamiętam czasy kiedy bliska dla mnie osoba walczyła z depresją. Myślę, że to ważne aby zdać sobie sprawę, że zmiana jest w Tobie. Nie zliczę ile artykułów przeczytałam na ten temat i dla tych których bliscy zmagają się z depresją mogę powiedzieć tylko jedno:BĄDŹCIE. Ot po prostu, dajcie do zrozumienia, że jesteście przy nich. Oni w końcu z tego wyjdą bo będą czerpać z waszej siły i wsparcia.
ja od pewnego czasu mam jakiś kiepski nastrój i spadek formy. Dziś po raz kolejny zmusiłam się do wyjścia na aerobik i jak zwykle nie żałuję. Za każdym razem po dawce ruchu zastanawiam się jak to możliwe, że w mózgu zachodzą tak duże zmiany, gdy się ruszamy. Pytanie tylko dlaczego tak trudno nam się zmotywować skoro wiemy, że daj nam to pozytywnego kopa?
Podczas wysiłku fizycznego wytwarzają się endorfiny, tzw. hormony szczęścia i zaczynamy czuć się lepiej. To prawda, że czasem bardzo ciężko się zmotywować, ale zauważyłam, że im częściej wygrywam sama ze sobą, tym łatwiej mi to potem przychodzi. Nie zastanawiam się długo, tylko ubieram się i wychodzę, a potem to już z górki. :)
Fakt, ruch to coś świetnego na polepszenie swojego samopoczucia! :)
Ja negatywne emocje zawsze muszę wypłakać i wykrzyczeć. Kiedy mija mi ten stan staram się działać, sama siebie motywuję i mówię, że DAM RADĘ. Żeby poprawić swoje samopoczucie również sprzątam, robię porządki, selekcję, dzięki temu wiem, że nie tracę czasu. Takie zajęcia pozwalają też zapomnieć o problemach ;)
Dobrze jest się czasem wypłakać. Znacznie lepiej dać upust emocjom, aniżeli wszystko w sobie dusić.
Świetny post! :) Dużo motywacji! I nigdy się nie zastanawiałam, ale rzeczywiście 'działanie’ ma zbawienne skutki :) Nie płaczę, nie zawijam się w kłębek tylko idę walczyć! :D
Ja przede wszystkim akceptuje fakt, że mam zły dzień i…ze jestem zmęczona. :) aktywność fizyczna jest dobra na wszystko i dale mi po prostu mega powera:)
Czasami sama się zastanawiam co tak naprawdę wpływa na moje samopoczucie.. Sytuacja życiowa jak to się mówi do bani ale stabilna ;P A po prostu są dni kiedy budzę się zmotywowana i no cóż.. te drugie ;)
Zgadzam się, że najlepiej działać i wyznaję motto, że „Happiness is a matter of choice”. Szczęście naprawdę JEST wyborem, chociaż w zależności od okoliczności może być wyborem łatwym lub bardzo trudnym!
Tekst przeczytany jednym tchem. Super! U mnie również działanie jest najlepszym chyba lekarstwem, z perfekcyjności już prawie się wyleczyłam i też uważam, że szczęście jest kwestią wyboru. :)
Szkoda życia na negatywne myślenie, ono tylko nas osłabia, zabiera czas i wpędza w ślepy zaułek.
Bardzo fajny wpis! Ja ostatnio czuje sie bardzo dobrze, ale byl okres, ze bylo slabo, bylo mi zle i byly dni, ze lezalam pod koldra, chlipalam lub zwyczajnie gapilam sie w sufit. Sama wyszlam z tego dolka, bo doszlam do wniosku, ze tak przeciez nie mozna, nie mozna marnowac pieknych dni, tylko dlatego ze jest nam smutno – trzeba wstac podniesc sie i zaczac cos robic, mozna zaczac od wstawienia prania czy pozmywania, ale chyba lepiej wyjsc z domu na spacer, pojechac na wycieczke, czy pojsc na zakupy;) to ostatnie bardzo pomaga ;)
Najwazniejsze jest jednak to, aby w odpowiedniej chwili zdac sobie sprawe, ze cos jest nie tak. Mnie sie to udalo, dzieki czemu dalam sobie rade same, bez pomocy specjalistow. Czesto bywa jednak tak, ze ludzie nie zdaja sobie sprawy, ze dopada ich depresja, czasami nie jest nawet od razu diagnozowana przez lekarzy, a „noszenie” jej tylko pogarsza sprawe.
Depresja czasem nie daje o sobie znać od razu, ale od początku człowiek czuje, że zbyt długo lub zbyt często popada w tzw. dołki. Dlatego trzeba działać od razu, jak tylko poczujemy, że coś jest nie tak. Naukowcy udowodnili, że depresja jest chorobą, która polega na uszkodzonym przepływie dopaminy w mózgu odpowiadającej za odczuwanie radości. Trzeba na nowo uczyć mózg odczuwać szczęście, dlatego tak ważne jest celebrowanie tych drobnych momentów. Łapanie ich i delektowanie się nimi.
Witaj! Jestem nowa ale po przeczytaniu jednego wpisu i przejrzeniu kilku, wiem, że zostanę na dłużej:) Czuję się tu tak…kameralnie i bardzo mi się tu podoba:) Świetny wpis, świetny blog..gratuluję<3
Olu, bardzo dziękuję za miłe słowa :)
Od wczoraj mam nadmiar negatywnych emocji z powodu firmy Orange, szału można czasami dostać zwłaszcza kiedy Internet to „must have” do pracy. Spacery i jaka kol wiek aktywność pomaga na chwilę. Do tego jeszcze zepsuty telefon więc post jak miód na nerwy. Jeszcze na koniec dodałam tylko: głęboko oddychaj. :)
Podstawa to znaleźć dobry sposób na rozładowanie takich emocji ;)
Bardzo mądry wpis. Też mam za sobą przygodę z początkami depresji i do wielu z tych rzeczy, o których napisałaś też dochodziłam w walce ze sobą i o siebie. Najważniejsze jest jednak to, że to my sami mamy wpływ na nasz nastrój i nie powinniśmy pozwalać, aby decydowali o tym inni. Różnie z tym u mnie bywa, ale pracuję nad tym i jest coraz lepiej.
Ja jestem bardzo wybuchowa i faktycznie mam tendencję do negatywnych myśli. Jestem jednak tego w pełni świadoma i staram się z tym walczyć. Twoje sposoby są jak najbardziej trafne. Myślę, że każdy ma swoje, dostosowane do charakteru, temperamentu i miliona innych czynników. U mnie nie sprawdza się na przykład oddalanie złych myśli. Jeżeli coś się dzieje, to zazwyczaj muszę przerobić temat według własnego czasu i bez presji. Nie potrafię skrócić tego czasu :) Jednak cały czas uczę się tego, że moje nastawienie zależy ode mnie (o ile nie dzieje się coś, co faktycznie nie jest kompletnie ode mnie zależne, a jednak bardzo wpływa na moje samopoczucie). Moim zdaniem praca nas sobą jest bardzo trudna, a droga wyboista, dlatego bardzo często ludzie wybierają smutek, złość, negatywne emocje, gdyż w jakiś sposób jest to niewymagające i łatwiejsze.
A w kwestii działania absolutnie się z Tobą zgadzam, mimo, iż jest to czasem niewyobrażalnie trudne, to warto działać nawet w najbardziej podłym nastroju.
Bardzo motywujący i ważny wpis Doroto! Rzekłabym – miodzio :)
Perfekcjonizm! To jest problem. Na pewno wykorzystam cenne wskazówki, ponieważ aktualnie rozpoczynam z „nim” walkę.