Od jakiegoś czasu sukcesywnie wymieniam kosmetyki do pielęgnacji, które do tej pory używałam na kosmetyki naturalne. Wymieniłam już szampon, odżywkę, kremy, balsam, żele, tonik, antyperspirant, a nawet pastę do zębów. Początkowo nie było mi łatwo dokonywać trafnych wyborów zakupowych. Oferta na rynku kosmetycznym jest coraz większa, powstają nowe marki i niełatwo połapać się, które z kosmetyków są rzeczywiście naturalne, a które mają jedynie chwytliwą nazwę. Nie mając podstawowej wiedzy na ten temat, ciężko jest dokonać odpowiednich wyborów. Poradziłam się kilku osób, które znają się lepiej ode mnie, dowiedziałam się jak rozszyfrować składy kosmetyków i w końcu zaczęłam je testować.
Nie czuję się mocna w tej dziedzinie i wiem, że moja wiedza jest jeszcze bardzo ograniczona, ale takie same były moje początki, gdy zaczynałam kierować swoje odżywianie w stronę slow-food. Absolutnie się nie zrażam, sprawdzam działanie różnych kosmetyków i uczę się rozpoznawać dobre składy.
1. Rozpoczęłam od określenia swojego typu cery i włosów
Pierwszym etapem jest poznanie potrzeb skóry twarzy i ciała, a także włosów. Inne kosmetyki przeznaczone są dla cer suchych, a inne dla mieszanych i tłustych. Kosmetyki naturalne zawierają ekstrakty z ziół, kwiatów, olejki, hydrolaty, które mogą nasilać problemy naszej skóry. Mam cerę mieszaną, skłonną do zapychania, źle znoszę ciężkie, odżywcze kremy, które mogą działać komedogennie, czyli jeszcze bardziej zatykają pory. Niektóre kremy, szczególnie te, które nie są tworzone na bazie składników naturalnych, mogą zawierać parafinę i oleje mineralne, które nie są wchłaniane przez skórę. Potrzebowałam czegoś lekkiego i nawilżającego na dzień oraz oczyszczającego i odżywczego na noc. Zamiast toniku zaczęłam używać hydrolatów, początkowo z róży damascena z Biochemii Urody, który ma właściwości łagodzące, nawilżające, antybakteryjne i wzmacniające naczynia krwionośne. Później przerzuciłam się na hydrolat z kwiatu pomarańczy i ten okazał się znacznie lepszy dla mojego typu cery. Działa przeciwzapalnie i ładnie oczyszcza skórę.
Staram się nie pomijać żadnych etapów pielęgnacji skóry. Dobry demakijaż, tonizowanie, złuszczanie, nawilżanie i odżywianie. Raz w tygodniu, albo jak mi się przypomni, wykonuję peeling enzymatyczny (nie toleruję dobrze drobnoziarnistych) i nakładam maskę algową albo z glinki kaolinowej Organique. Dbam też o skórę wokół oczu, a usta smaruję naturalną pomadką ochronną Sylveco.
Jeśli chodzi o włosy, to szukałam przede wszystkim produktów, które nie będą ich zbytnio obciążały i nasilały przetłuszczania się skóry głowy. Ponieważ farbuję włosy i ich końce są bardziej przesuszone, po każdym myciu nakładam na nie odżywkę lub balsam. Tutaj z pomocą przyszły kosmetyki rosyjskie.
2. Sprawdziłam, które składniki mogą mi zaszkodzić
W pierwszym poście o naturalnej pielęgnacji, do którego zaprosiłam ekspertkę Olgę Pietraszewską, wymienione zostały główne składniki, które mogą mieć niekorzystne działanie na nasz organizm – SLS, SLES, parafina i oleje mineralne, PEGi, silikony, parabeny. Warto nauczyć ich się na pamięć i sprawdzać, czy kosmetyki, po które sięgamy, ich nie zawierają. Swoją drogą w drogeriach wybór kosmetyków naturalnych jest niewielki, lepiej kierować swoje kroki do sklepów specjalizujących się w sprzedaży naturalnych i organicznych kosmetyków.
Nie wszystkie kosmetyki, które mają Bio lub Eco w nazwie, są naturalne, o czym boleśnie przekonuję się ostatnimi czasy. Jeśli chodzi o produkty spożywcze to producenci, którzy chcą używać na opakowaniu takich oznaczeń, zobligowani są przez prawo unijne, by ich produkty zawierały 95% składników pochodzących z rolnictwa ekologicznego. Wymogi dla gospodarstw rolnych nakładane przez UE, są bardzo restrykcyjne, a uzyskanie certyfikatu bardzo kosztowne. Firma nie może sobie pozwolić na żadne uchybienia. W przypadku kosmetyków nie ma jeszcze odpowiednich regulacji prawnych, dlatego firmy, które chcą budzić zaufanie wśród konsumentów starają się o certyfikaty od powołanych w tym celu instytucji. Takie certyfikowane produkty zawierają 95% naturalnych składników pochodzenia organicznego. Nie wszystkie firmy starają się o ten certyfikat, co nie znaczy, że nie warto sięgać po ich kosmetyki. Dlatego tak ważna jest umiejętność czytania składów.
3. Czytam opinie o kosmetykach w Internecie i radzę się ekspertów
Jeśli mam wątpliwości przed zakupem kosmetyków staram się znaleźć o nim opinie w Internecie, studiuję na spokojnie jego skład, dzięki czemu uczę się, które składniki mogą być szkodliwe. Podpytuję znajomych o ich polecenia. Uzbrojona w taką wiedzę, popełniam znacznie mniej błędów zakupowych. Owszem zdarza mi się jeszcze natknąć na minę i pod postacią eco-kosmetyku kupić, coś co zawiera syntetyczne konserwanty, ale z czasem nabieram coraz większej wprawy.
4. Zauważyłam pogorszenie się stanu skóry na początku stosowania
Zanim zdecydowałam się na zmianę kosmetyków, poczytałam o pielęgnacji naturalnej w Internecie, byłam więc przygotowana na to, że na początku może być gorzej. I rzeczywiście było. Pierwszy krem Organic Series z kwasem laktobionowym, który zaczęłam stosować dzięki poleceniu kosmetyczki, w pierwszym tygodniu stosowania spowodował znaczne pogorszenie się mojej cery. Na mojej twarzy pojawiło się więcej krostek i zanieczyszczeń, które sukcesywnie w miarę używania kremu, zaczęły znikać. Trwało to kilka tygodni. Skóra przyzwyczajona do syntetycznych składników, musiała oczyścić z nagromadzonych toksyn. Opłaciło się, bo z czasem cera zaczęła się ładnie oczyszczać. Możliwe, że z upływem czasu nasza cera nie będzie się poprawiała, wtedy warto taki kosmetyk odstawić. Widocznie nie jest dobrze dobrany do potrzeb naszej skóry, albo któryś ze składników wywołuje reakcję alergiczną. Jeśli już znajdziemy kosmetyk, który sprawi, że nasza cera stanie się promienna, warto przy nim pozostać na dłużej.
Co warto wiedzieć?
- Kosmetyki naturalne mają krótsze terminy przydatności do zużycia od momentu otwarcia opakowania – często 3-6 miesięczne.
- Wyższa pozycja na liście składników, oznacza większą ilość danego składnika.
- Składniki oznaczone gwiazdką * pochodzą z upraw ekologicznych
- Kosmetyki naturalne nie muszą być ekologiczne, co oznacza, że składniki w nich zawarte nie pochodzą z upraw ekologicznych.
- Certyfikaty dają gwarancję, że kosmetyk zawiera 95% naturalnych składników pochodzących z upraw ekologicznych, ale nie wszystkie firmy się o niego starają.
- Lepiej wybierać kosmetyki naturalne od producentów, którzy specjalizują się w ich produkcji – Sylveco, Biolaven, Pat&Rub, Biochemia Urody, Organic Series, Make Me Bio itd., wtedy mamy większe szanse trafić na świetne składy.
- Kosmetyki naturalne mogą także uczulać. Dlatego warto wprowadzać je stopniowo. Jeśli zaczniemy stosować kilka na raz, nie będziemy wiedzieli, który spowodował reakcję alergiczną. Ja oczywiście zignorowałam tę radę. Później nie wiedziałam, który z kosmetyków spowodował na mojej twarzy totalny wysyp!
5. Pierwsze zauważalne efekty po dwóch miesiącach stosowania
Moja świadomość dotycząca naturalnej pielęgnacji znacznie się podniosła. Nie wszystkie kosmetyki się sprawdziły, były takie, które musiałam niestety odstawić, bo stan skóry po dłuższym czasie stosowania, nadal był niezadowalający. Na przykład krem rosyjskiej firmy Baikal. Trafiłam także na kosmetyki, które na pewno pozostaną ze mną na dłużej. Bardzo spodobała mi się oferta polskiej marki Sylveco i Biolaven. Wypróbowałam także kosmetyki Biochemii Urody, których składniki musiałam sama połączyć, dzięki czemu dokładnie wiem, co zawierał dany produkt. Moja cera nie jest jeszcze idealna, ale z tygodnia na tydzień, widzę znaczącą poprawę jej stanu. Skóra stała się bardziej jednolita, a rozszerzone pory na nosie są teraz zupełnie niewidoczne – myślę, że duży udział ma w tym krem Organic Series oraz regularne peelingi. Bardzo pomogły mi hydrolaty i zróżnicowanie pielęgnacji na dzień i na noc. Oprócz kosmetyków do pielęgnacji skóry twarzy zaczęłam sięgać także po naturalne kosmetyki do włosów, jamy ustnej, żele i balsamy do ciała.
W następnym poście o kosmetykach naturalnych napiszę Wam o konkretnych produktach, które się u mnie sprawdziły. Ciekawa jestem czy używacie kosmetyków naturalnych, jak idzie Wam czytanie składów, i jakie marki polecacie? Dajcie koniecznie znać!
35 komentarzy
Bardzo lubię firmę Sylveco – lekki krem brzozowy, bardzo mi odpowiada i lubię do niego wracać :)
Właśnie kremu nie testowałam, bo akurat trafiłam na kremy innej firmy, które się u mnie sprawdziły, ale też lubię produkty Sylveco i Biolaven. :)
Mam taką samą cerę jak Ty, więc jestem ciekawa jakich konkrektnych produktów używałaś, będę czekać na wpis:) Dzięki Twojemu postowi trafiłam na bloga Olgi, za jej poradą kupiłam krem i puder oczyszczający Make me bio, używam dopiero od niecałych 3 tygodni, widzę lekką poprawę, ale do celu jeszcze daleko.:)
@Olga_Pietraszewska na kosmetykach naturalnych zna się jak mało kto! Nie używałam kremu Make Me Bio, też się nad nim zastanawiałam i pewnie wypróbuję. Trzy tygodnie to jeszcze niewiele, daj sobie jeszcze trochę czasu, skoro zauważyłaś lekką poprawę. :)
Właśnie urosłam do rangi eksperta :) Dziękuję :*
Sama prawda! :*
Aniu, cieszę się, że zaczynasz już zauważać pierwsze efekty działania. A jak spisuje się zielona glinka? Nie jest za mocna?
Właśnie mi przypomniałaś, że ostatnio miałam po niej dość mocno zaczerwienioną skórę, ale to zignorowałam i poszłam spać.;) Chyba podrażniła mi lekko skórę stąd ten kolor?
W przypadku glinek lekkie zaczerwienie nie oznacza nic złego, także spokojnie. Glinka zielona ma dość silne działanie oczyszczające i to jeden z efektów. Zaczerwienie szybko złagodzisz, przemywając skórę ma maseczce wodą różaną, hydrolatem z oczaru albo kocanki. Aloes też się sprawdzi (o ile nie masz na aloes uczulenia) :)
No i jak nie nazywać się ekspertem?:) Dziękuję!
Jestem bardzo ciekawa Twojego postu z poleceniami kosmetycznymi :) Ja również staram się sięgać po kosmetyki naturalne w pielęgnacji, chociaż nie zawsze mi do nich po drodze. Bardzo polubiłam się z kosmetykami marki Sylveco, szczególnie z hibiskusowym tonikiem, lipowym płynem micelarnym i żelem tymiankowym. Na oku mam teraz lekki krem brzozowy lub rokitnikowy oraz pielęgnację włosów :) Bardzo ciekawi mnie również krem Make Me Bio. Od jakiegoś czasu stosuję też tonik naturalny na bazie hydrolatu i świetnie się u mnie sprawdza :)
pozdrawiam, A
Kremy Sylveco mają bardzo dobre opinie w internecie. Na razie jestem wierna swoim, nie lubię często zmieniać kremów do twarzy, bo zazwyczaj kończy się to przykrymi niespodziankami na twarzy, ale mam sporo produktów tego producenta i bardzo sobie chwalę. :)
Bardzo podoba mi się Twoje rozsądne podejście do zmian wprowadzanych w pielęgnacji! Powoli, kosmetyk po kosmetyku, a nie wszystko na raz. Ja swego czasu przesadziłam trochę i wiem, ile nieprzyjemnych skutków może mieć taka rewolucja. Fajnie, że wspominasz też o tym, że skóra musi mieć czas, żeby zareagować na nowe i oczyścić się ze starego. Nie wiedząc o tym, całą winę, gdy coś zaczyna dziać się ze skórą zrzucamy na działanie nowego kosmetyku, nie myśląc o tym, że jest to etap oczyszczania się skóry z pozostałości po poprzednim.
No właśnie! Niektórzy gdy tylko zobaczą pogorszenie się stanu skóry, od razu rezygnują z danego kosmetyku, a często wystarczy przeczekać i dać skórze oczyścić się i przyzwyczaić się do nowości. Używam naturalnych kosmetyków od ok 2 m-cy, a moja cera jeszcze nie jest taka, jak bym chciała, ale widzę, że z dnia na dzień, jej stan zaczyna się poprawiać. :)
Ja wyprowadziłam już prawie wszystkie „chemiczne” specyfiki ze swojej toaletki. Mam tutaj na myśli pielęgnację i higienę. Kolejnym krokiem będą kosmetyki kolorowe, ale jeszcze nie robiłam jakiegokolwiek rozeznania na ten temat.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy są takie, które mają jedynie naturalny skład. Na pewno istnieją kosmetyki z lepszymi i gorszymi składami, warto się rozejrzeć. Ja natomiast na razie pozostaję przy tradycyjnych kosmetykach do makijażu, za to staram się oszczędzać skórę i jeśli nie muszę, nie maluję się w ogóle. :)
Kiedyś u holistichabits widziałam kilka fajnych propozycji, ale to było już kawał czasu temu i wiem, że wtedy jak sprawdzałam, to większość nie była dostępna w Polsce. Jako że temat mnie aż tak bardzo nie zainteresował, to go nie zgłębiałam, bo też nie jestem jakąś fanką makijażu i stwierdziłam, że na moje aktualne potrzeby wystarczy to, co mam. Ale w najbliższym czasie planuję powrócić do poszukiwań ;)
Kosmetyki kolorowe z bardzo porządnymi składami ma marka Lavera. Bardzo lubię ich cienie do oczu, kredki i róże do policzków. Fajna jest też Alva (choć droższa) i SO’BIO etic (krem BB 5w1 – rewelacja!)
Ja polecam takie firmy jak: Annabelle Mineral, Lily Lolo, Couleur Caramel i naszą rodziną markę Felicea. Te firmy mają kosmetyki bardzo dobrej jakości oraz ze świetnymi składami. Sprawdziłam na sobie. ;)
Przerzucam się na coraz bardziej naturalną pielęgnację. Chyba nawet mogę ogłosić sukces, że znalazłam do włosów firmę idealną jeżeli chodzi o maski. Z twarzą mam problem, idealnie naturalne jak oleje nie sprawdzają się najlepiej solo, jedynie mieszkanka z Evree. Ciekawa jestem jakich używasz peelingów, szukam czegoś. Poszukuję też jeszcze kosmetyków do ciała, tu mam problem.
Ja również coraz rzadziej sięgam po kosmetyki drogeryjne. Chociaż tą pastę Himalaya Herbals, która jest moim absolutnym ulubieńcem, można kupić w Super Pharm, więc nie zawsze drogeria = zło :) Bardzo jestem ciekawa konkretnych produktów, które sprawdziły się w Twoim przypadku i z zainteresowaniem śledzę tą serię o naturalnych kosmetykach. Chętnie dowiem się czegoś nowego :)
Nie wiem, czy we wszystkich pastach Himalaya, czy tylko w kilku ich rodzajach, w składzie znajduje się SLS (albo SLES, nie pamiętam już dobrze). Jest to składnik odrzucany przez producentów ekologicznych past do zębów, bo przez śluzówkę łatwo przedostaje się do organizmu. Ale to tylko mała uwaga, bo poza tym pasty są całkiem okej :)
Rzeczywiście pasta Himalaya zawiera SLS. Też ją mam. Zupełnie zmyliło mnie opakowanie ze znaczkami „100% herbal activities” i fakt, że kupowałam ją w sklepie z naturalnymi kosmetykami, a pani ekspedientka zachwalała ją jako naturalną. To przykład tego, że trzeba samemu dokładnie czytać składy!
„100% herbal activities” nie jest tu kłamstwem ze strony producenta, bo rzeczywiście składniki aktywne są 100% naturalne :) Ale jest jeszcze coś, jak pozostałe składniki ;-)
No tak, ale jak człowiek widzi na opakowaniu znaczek z napisem 100%, to jest to jednak bardzo mylące, mimo że kłamstwem nie jest, to jest sprytnym zabiegiem marketingowym. :/ Trzeba czytać składy, nie ma zmiłuj, nawet jeśli kupujemy w sklepach specjalizujących się w sprzedaży naturalnych kosmetyków.
Zgadza się :)
Też zaczynam przygodę z naturalnymi kosmetykami. Na pierwszy ogień idzie krem do twarzy. Czekam na zamówione produkty z firmy Baikal. Mam nadzieje, że kiedy podzielisz się swoją opinią o kosmetykach też będę miała już jakieś doświadczenie – dobrze wiedzieć, że na początku może być gorzej.
Jestem ciekawa jak u Ciebie się sprawdzą. Daj znać, bo moja cera z Baikalem się nie polubiła, ale wiadomo, że to co jednemu pasuje, drugiemu nie musi. :)
Też pamiętam swoje pierwsze kroki w temacie kosmetyków naturalnych. Chwycilam się za
głowę bo myślałam że jest to nie do ogarnięcia. Teraz bardzo swobodnie poruszam się w tej tematyce, robię swoje kosmetyki w domu i prowadzę warsztaty naturalnych kosmetyków. Trzeba małymi krokami iść do przodu, obmyslec strategie działania np podział na stan włosów i skóry, oczekiwania czy cenę. Powodzenia!
Tak to jest, że jeżeli się na czymś nie zna to łatwo się naciąć. Jeszcze trochę poczytamy i same się przekonamy do naturalnych kosmetyków, bo zaczęłyśmy śledzić też blog Olgi.
Według większości norm w eko-kosmetykach (nawet tych certyfikowanych!) mogą być syntetyczne konserwanty i to nic złego, to wcale nie jest „natknięcie się na minę”. W modzie na bycie eko trochę gubimy sens niektórych rzeczy, konserwanty mają jasny cel- ochrona przed mikroorganizmami i ich obecność jest konieczna (chyba, że 2 tygodnie ważności to nie problem). Nie każdy preparat można konserwować naturalnymi substancjami, szczególnie kremy są pod tym względem wymagające. Poza tym większość tych syntetycznych konserwantów jest bardzo dobrze przebadana, czego nie można powiedzieć o ich naturalnych odpowiednikach, bo nimi rynek kosmetyczny zainteresował się na dużą skalę dopiero kilka lat temu czyli stosunkowo niedawno.
Eh, strasznie mnie denerwują te napisy BIO obok kosmetyków które z bio mają tylko wspólną nazwę….
Ostatnio dostałam od koleżanki domowej roboty krem do twarzy. Co prawda wyszedł jej w formie płynnej (nie wiem, czy kiedyś miałaś taki przypadek), ale na skórze jest świetny, nawilża i orzeźwia. Czuję się zainspirowana do znalezienia najlepszych produktów dla siebie z linii EKO, ale również VEGAN.
Kosmetyki naturalne zdecydowanie na dłuższą metę dają lepsze efekty i przede wszystkim trwalsze.
Właśnie zrobiłam większe zakupy i już rano zauważyłam, że popelniłam błąd zmieniając kilka kosmetyków naraz. Podrażniła mi sie skóra, ale wydaje mi się, że winowajcą jest tymiankowy żel do mycia twarzy sylveco. Nie wiem czy teraz próbować ponownie myć nim twarz czy narazie go pominąć.