Patrzymy na życie znanych osób, które osiągnęły sukces, celebrytów, gwiazd z Instagrama, blogerek i wydaje nam się, że ich życie jest cudowną sielanką pozbawioną wszelkich trosk i spraw przyziemnych, z którymi my, zwykli śmiertelnicy, borykamy się na co dzień. Podróżują, kupują nowe domy, markowe ubrania, jeżdżą super samochodami, mają idealne uśmiechy i szczupłe, wysportowane sylwetki. Marzymy, by choć przez chwilę poczuć się tak jak oni – atrakcyjni, znani, bez zmartwień o kasę, z poczuciem spełnienia. Tymczasem takich ludzi nie ma. Każdy z nas miewa gorsze i lepsze dni, każdy boryka się z chorobami, cierpieniem, porażkami i sukcesami. Każdy z nas upada i podnosi się. Życie to ciągła sinusoida, im wcześniej zaakceptujemy to, że trudne chwile mają w nim miejsce, tym lepiej i łatwiej będziemy potrafili celebrować te piękne momenty, których też przecież nie brakuje w naszym życiu.
Jak tylko osiągnę cel…
Kiedyś wpadałam w pułapkę mówienia i myślenia, że jak tylko coś osiągnę, do czegoś dojdę, zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej, to wtedy będę skakała z radości, spełnią się moje najskrytsze marzenia, będę w pełni szczęśliwa. I osiągałam te sukcesy, spełniałam marzenia, zdobywałam nowe szczyty… i nic spektakularnego się nie dzieło. Satysfakcja trwała dosłownie chwilę, bo na miejsce osiągniętych celów pojawiały się nowe.
Sukces jest bardzo często okupiony dużym wysiłkiem. Czasami ta włożona praca jest tak duża, że nie pozwala cieszyć się już z osiągnięć. Przypominam sobie, gdy jako sportowiec wygrywałam na zawodach. Radość trwałą krótko, bo zaraz trzeba było trenować do kolejnych startów, a pracy, potu i wylanych łez nikt już nie liczy. Sport nauczył mnie wiele, przede wszystkim wytrwałości, pracowitości, nie załamywania się porażkami. Nauczył mnie też, że to nie wynik się liczy, lecz droga, którą pokonujemy, by osiągnąć sukces. Z biegiem lat i doświadczeń wiem też, że czasami lepiej odpuścić, niż siłować się ze sobą lub próbować zmienić rzeczy, na które nie mamy wpływu.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma
Mawia się, że trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada. Lubimy żyć życiem innych osób. Przeżywamy losy bohaterów filmów, książek i seriali. Obserwujemy życie innych na blogach i w mediach społecznościowych, jesteśmy ciekawi jak mieszkają sąsiedzi. Idealny świat z Instagrama nie istnieje. Jest wykreowany na potrzeby budowania marki i wizerunku. Nie przystoi pokazać zlewu pełnego naczyń, bałaganu w pokoju dzieci, twarzy bez makijażu. Chcemy dorównać standardom, które są już tak wyśrubowane, że uciekamy się do zabiegów medycyny estetycznej, Photoshopa, kamuflujemy wszystkie niedoskonałości grubą maską podkładu, po to, by pokazać się z jak najlepszej strony. Ale przecież to nie jesteśmy my. Ta ciągła walka i ściganie się, by sprostać ideałom, zabiera naszą duszę i zasłania prawdziwe ja. Dochodzi do tego, że wszyscy jesteśmy tacy sami, jeździmy tymi samymi samochodami, mieszkamy w takich samych domach i czytamy te same książki nie zostawiając już miejsca na indywidualność. Na nasze prawdziwe potrzeby i pragnienia, marzenia, które nie są kopią marzeń i celów drugiego człowieka.
Czy w przestrzeni publicznej jest jeszcze miejsce na ludzkie sprawy, nawet te trudne?
Co pozostaje mi po treści, która zawsze jest lukrowana, skoro moje życie wcale takie nie jest? Ja chcę móc identyfikować się z ludźmi z krwi i kości, którzy mają lepsze i gorsze dni, miewają bałagan w domu i zranienia w sercu. Pozwólmy innym zobaczyć też naszą słabszą stronę. Znane osoby, które pokazują siebie w codzienności, a nie tylko wtedy gdy wychodzą pozować na ściankach, zyskują w oczach fanów. Jako blogerka wiem, że warto czasami odkryć przed czytelnikami nasze prawdziwe, nieidealne życie. To buduje głębszą i trwałą więź.
To dobrze, że inspirujemy się do lepszego życia, szukamy drogi do szczęścia, ale nie warto jej idealizować. Nie znajdziemy szczęścia w życiu, którego nie prowadzimy. Jeśli uzależniamy je od czegokolwiek, co możemy osiągnąć w przyszłości, nigdy nie nauczymy się być szczęśliwi tu i teraz. Szukajmy szczęścia w życiu, które mamy. Gwiazdy kina, celebryci, blogerki (w tym oczywiście ja) też mają swoje problemy. Czasami możemy o nich przeczytać, czasami spotykamy się z prawdziwością i szczerością. Dla mnie to znacznie więcej, niż piękne obrazki instagramowej rzeczywistości. A jakie jest Wasze zdanie?
23 komentarze
Cześć Dorotko! Oczywiście zgadzam się w 100%. Wczoraj rozmawiałam o tym z przyjaciółką – dokładnie, że trawa jest zawsze bardziej zielona za płotem… i o tym, że dla kogoś ta nasza codzienna i „wypłowiała” trawa może właśnie teraz wydawać się soczyście zielona :) Że trzeba doceniać, to co życie niesie i budować swoje szczęście krok po kroku, a nie spoczywać na marzeniach…
Pamiętam, że to właśnie Twoja autentyczność i otwartość skusiła mnie do tego aby zapisać link do Twojego bloga… pomyślałam wtedy „wkońcu dziewczyna taka jak ja… po prostu autentyczna!”. Dzisiaj adres znam na pamięć ;)
Pozdrawiam ciepło :)
Dokładnie się z tym zgadzam. Ja też tu kiedyś zajrzałam i powiedziałam sobie, że „jest tu czym oddychać”. Nie ma tutaj świata przerysowanego, ale bardziej takiego, jak każda „zwykła” kobieta prowadzi każdego dnia, a to się ceni :) Choć nie powiem, czasem patrze w profile innych i się zachwycam, że tak dobrze wyglądają i prowadzą ciekawe życie, co skłania mnie do zmian, co jest pozytywne. :):)
Patrycjo bardzo dziękuję Ci za miłe słowa. ❤ Dopóki jakiś profil nas inspiruje, warto go obserwować. Ja też śledzę wiele pięknych profili na Instagramie. Jeśli czujemy się przytłoczeni i zaczynamy porównywać się z innymi, może warto zastanowić się, czy jest sens śledzić życie danej osoby.
Też obserwuję kilka „idealnych” blogów etc., ale z nimi nie mam takiego rodzaju interakcji, więzi. Są poniekąd „zimne”, taka baza inspiracji… Nie ufam im w ciemno, a z polecenia Doroty już nie raz kupowałam czy ubrania czy kosmetyki i zawsze były to strzały w dziesiątkę :)
Kasiu, jesteś tutaj ze mną już od dawna i wszystkie Twoje komentarze są bardzo budujące. Dziękuję Ci za nie. ❤❤❤
Zawsze pisze szczerze czasami może zbyt otwarcie… ale cenię Cię za otwartość i szczerość, „nie idealność” i autentyczność, dlatego staram się odwzajemnić tym samym :) Miłego dnia i tygodnia!
To ja też zapisuję w takim razie:-)
No niestety życie nie jest idealne ale najbardziej dostrzegamy to u siebie. Patrząc na innych ciągle się porównujemy i zadajemy sobie pytanie czemu mi prawie nic nie wychodzi. Myślę, że dużo zależy od naszej pewności siebie i przede wszystkim szanowania siebie jako człowieka. Oj ciężka droga dla mnie i niektórych osób, zaakceptować siebie i swoje życie i cieszyć się z małych cudów w naszym życiu. Ściskam :)
Jak byś wyjęła mi z ust moje i spod pióra te słowa. Właśnie to samo uważam.
O tym zrobiłam wpisy na blogu i nagrałam podcasti i powtarzam to wszem i wobec.
Otóż ludzie mają tendencję do porównywania się a nie wiedzą jaka jest prawda. Nie wiedzą co stoi tak na prawdę za pięknymi zdjęciami blogerek, designerskimi wnętrzami domów vlogerów czy super luksusowymi ciuchami sąsiadki z osiedla. Życie na zewnątrz i w social mediach można kreować po swojemu, kontrolować to. Myślimy, że to wszystko tak łatwo i przyjemnie się osiąga a często te dobra, które inni nabywają ,są okupione godzinami ciężkie pracy np. w korpo i czasem zabranym rodzinie.
Ostatnio jeden chłopak, który ma 20 lat i osiąga już duże sukcesy w piłce nożnej, gra w dobry klubie, powiedział, iż on mentalnie czuje się na 40 lat. A to dlatego, że nie spędza tak czasu jak rówieśnicy i wcześnie musiał oderwać się od rodziców i wyjechać do miasta, w którym znajduje się klub.
Dlatego-jak sama piszesz-nie ma co się napinać i planować, iż koniecznie w danym roku muszę osiągnąć ten i ten cel. Mnie życie już raz pokazało, że planować to sobie mogę, ale Ktoś na Górze ma inne zamiary i nie wszystko zależy od mojej osoby.
Co nie znaczy, iż starać się i iść do przodu nie warto.
Właśnie dlatego tak cenię ten blog;-)
Jest miejsce na oddech, na normalność i nie ma kreacji na siłę ;-) A zdjęcia są piękne;-)
Piękne zdjęcia i niezwykle refleksyjny tekst.
No właśnie, zdjęcie przy tym poście jest dla mnie zaprzeczeniem tekstu, bo przedstawia ten jeden idealnie ustawiony metr kwadratowy z domu autorki. Co ciekawe, sama później powołuje się na blogerów, którzy kreują tymi idealnymi obrazami swoją markę, a później pisze, że sama często ma bałagan w domu. A więc dlaczego przy tym poście jednak nie ma zdjęcia bałaganu? Póki co trochę nie przekonałam się, że Autorka wierzy w to co pisze.
Ja akurat lubię mieć w domu porządek. A zdjęcie, właśnie takie idealne, nawiązuje do tego o czym piszę. No i przecież tutaj nie chodzi o same zdjęcia, chodzi o pewną autentyczność, mówienie o rzeczach dla nas ważnych, także tych trudnych i nie idealizowaniu życia i ludzi, bo ideałów nie ma.
Nie zaprzeczam, że zdjęcie nawiązuje do treści posta – nawiązuje, ale jest sprzeczne z treścią :/ Wiem, że kreowanie siebie na idealnego jest szersze, niż tylko instagramowe zdjęcia, ale właśnie sama napisałaś droga Doroto, że idealne zdjęcia są tego częścią… I co ciekawe, często zaglądam do Ciebie na bloga, bo właśnie podobają mi się Twoje zdjęcia haha ;) Ale mimo wszystko do treści tego posta idealne zdjęcie nie pasuje… To jest tak, jakby blogerka modowa napisała posta o tym, że niekoniecznie musi codziennie chodzić w markowych ciuchach, żeby mieć swój styl i być dobrze ubrana, a do posta dołączyła swoje zdjęcie… w markowych ciuchach. I tak jak nikogo nie razi to, że ona na codzień pisze o tych markowych ubraniach, tak jak podobają mi się przy Twoich postach te „idealne-lifestylowe” zdjęcia, tak kiedy piszesz o tej „normalnej” stronie siebie, „idealne” zdjęcie temu trochę zaprzecza. Co nie zmienia faktu, że i tak lubię Twoje teksty i w ogóle całego bloga :)
Niestety albo i stety, lecz Twój tekst jest najprawdziwszy na świecie. Chyba już ludzka natura taka jest, że często porównujemy się do kogoś. Sama jakiś czas temu łapałam się na tym, że porównuję swoje życie do innych, bądź innych życie do swojego, krytykując w ten sposób nie tylko innych, dobrze, że otworzyłam oczy, bo życie innych w żaden sposób nie powinno mnie interesować, jeżeli ludzie nie ingerują w moje. Taka nasza natura, że lubimy się porównywać, czy jesteśmy świetni, bądź czegoś nam brakuje.
Wiem po sobie, że to nie ma żadnego sensu, przynosi tylko rozczarowanie, złość i frustrację. Lepiej skupić się tylko na swoim życiu i dążyć do jego poprawy, jeżeli tego oczekujemy od samych siebie.
Życie jest za krótkie na porównywanie i marnowanie swojego czasu, każdy z nas jest zupełnie inny, a co najważniejsze wszystko co otacza postrzega często całkiem inaczej jak my, więc koło się zamyka.
Mój blog jest najprawdziwszym odzwierciedleniem mojej osoby, bo piszę o tym co dobre, ale i o tym co negatywne, nie mam zamiaru kreować nieprawdziwego i perfekcyjnego świata, bo raczej nie widziałabym w tym sensu, blog to taka cząstka mnie i bardzo dobrze się z tym czuje. Jednak widzę jak ludzie kreują świat na fanpage, instagramie bądź blogach, świat który jest sztuczny z uwagą na każde słowo jakie jest napisane – to nie jest dla mnie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
Właśnie o to chodzi, że często porównujemy się z osobami, które według naszej oceny są lepsze, ładniejsze, bardziej utalentowane. A przecież często zupełnie nie znamy tej osoby, ani jej sytuacji życiowej. Dlatego nie warto się porównywać, tylko patrzeć na to co my mamy i możemy zrobić z własnym życiem. Pozdrawiam ciepło! ❤
Ja także często łapię się na tym, że myślę, o jak ona ma fajnie, gdybym miała taki dom, tak posprzątaną kuchnię, taką figurę, takie ciuchy, umiała tak gotować, czytała takie książki….. Tego typu myśli nie są złe, bo zachęcają nas do poszukiwania inspiracji. Ale oczywiście nie możemy zapominać, że tylko będąc sobą, możemy być szczęśliwi. Ta wiedza przychodzi z wiekiem, jakkolwiek by to nie zabrzmiało :) Podglądajmy więc innych i bądźmy sobą. Pozdrawiam ciepło :)
Doroto, bardzo prawdziwy post i fajnie, że o tym piszesz. Często łatwo się zagubić w wirtualnym ”wymuskanym” świecie, a na swój własny narzekać i nie doceniać. Jesteś bardzo ciepłą osobą, na pewno miło było by wypić z Tobą kawę :)
Świetnie, że podjęłaś ten temat :)
Myślę, że okoliczności mogą utrudnić lub ułatwić życie, ale nawet do nowego pięknego domu, czy w wymarzoną podróż wnosimy zawsze swój świat wewnętrzny i o niego najbardziej warto się starać, aby był harmonijny i pozwalał nam szczęśliwie żyć. A trawa u sąsiada zawsze będzie bardziej zielona, bo to zależy od kąta patrzenia i światła ;p
Pięknie napisane. Mam podobne odczucia…i myślę, że aby być naprawdę szczęśliwym wystarczy być sobą:)
Ostatnio ktoś mi powiedział : uważaj na to, o czym marzysz – bo marzenia czasami się spełniają…;-) To było w kontekście tego co osiągnęli i chcieli, a rzeczywistość już nie była taka kolorowa:-) Lepiej w takim razie czerpać przyjemności i satysfakcje z malutkich swoich sukcesów, bo nie wiadomo co będzie. Z własnego doświadczenia wiem, że jak o coś proszę, żeby było lepiej , to mam jeszcze gorzej…Czyli cieszmy się chwilą – tu i teraz:-)
Trafiłam tu zupełnie przypadkiem i chyba się rozgoszczę:-)
Piękny tekst <3 Lepiej bym tego w słowa nie ubrała :)
Lubię przeglądać Instagrama, bo lubię oglądać ładne zdjęcia. Problem w tym, że Instagram kreuje pewną iluzję. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że życie pokazywane na Instagramie nie jest prawdzie, że jest upozowane. Instagram kreuje modę na idealne życie, które tak naprawdę nie istnieje. Jeśli ktoś tego nie rozumie często dopada go smutek lub popada w zazdrość, bo on tego nie ma. Szkoda, że normalne, prawdziwe życie bez filtra nie jest modne…