Czasem odczuwam przymus bycia modną. Szczególnie wtedy, kiedy idę na jakieś ważne spotkanie i zaglądam do szafy by wybrać mój, jak to się ładnie mawia, outfit. No i szukam, wyciągam wszystkie fatałaszki, które później jeszcze parę dni ozdabiają krzesła, fotele, kanapę. Przymierzam, to z tym, to z tamtym, tamto z siamtym i nic do siebie nie pasuje, nic nie POWALA! A przecież ma powalać, ma robić wrażenie, że jak się wyjdzie, to wytrzeszcz oczu i opadłe szczęki, będą się przede mną rozpościerać jak czerwony dywan. Nic takiego nie znajduję w szafie.
Postanawiam zajrzeć co u znajomych blogerek modowych w szafie piszczy. Szukam inspiracji! O tutaj piękna Zara, tam niezły H&M, gdzie indziej już ostro po bandzie ramoneska skórzana Levis’a, a jeszcze dalej torebka Michaela Korsa. No kurde, nieźle. Podoba mi się. Wracam do szafy. NIC!
No to co, ZAKUPY?
Biorę moje zaskórniaki i idę do jedynego centrum handlowego w Olsztynie. Wybieram jakąś trendową spódnicę w H&M-ie czy innym Reserved, kosztuje OK, leży też całkiem nieźle, jest chyba w modnym kolorze sezonu, widuje się takie na ulicach, idę ochoczo do kasy i płacę. SUPER! NOWY CIUCH!
Nie chodzę dalej, szybko uciekam do domu, żeby mnie przypadkiem ta moda nie ogołociła do cna. Jadę swoim najnowszej klasy, lekko rdzewiejącym autem i zaczynam komponować nową spódnicę maxi z tym co mam w szafie. Hmm… Bluzka, jaka bluzka? Może ta czarna, którą kupiłam rok temu na przecenie, nie – zbyt pospolita, biała bokserka – nie, nie pasuje, zbyt sportowo, dobra zostawmy na razie bluzkę. Buty, kurde nie mam do niej butów! Przecież nie będą pasowały workery, kupione na przedłużającą się zimę. Przydałyby się te cieliste balerinki z mojej wiosennej wishlisty. Oj tak, ale nie mam! Mam za to torebkę, to już coś, będzie jak ulał.
I tak dzieje się za każdym razem, jak próbuję być modna po lekturze najnowszego ELLE, zerknięciu na kilka blogów modowych i obejrzeniu jakiegoś TVN Style. To się musi skończyć! Czemu jakiś tam Lagerfeld, Armani, czy Christian z Calvinem mają mi mówić w co ja powinnam się ubrać albo że moja, wypchana po brzegi, szafa jest już niestety niemodna? A przecież nie muszę, jak to cielę, podążać za modą! Nie za wszelką cenę.
13 komentarzy
Ja noszę to co mi się podoba. Jakoś nie przywiązuje wagi do obowiązujących trendów, a lubię się dobrze ubrać. Myślę, że najważniejsze jest to żeby czuć się dobrze w tym co się nosi :)
Podpatruj innych. Pisałem o tym ostatnio trochę, pewnie widziałaś. Ja obserwowałem, próbowałem i w końcu noszę to w czym mi jest najlepiej.
Od tego podpatrywania to dopiero chcę wymienić całą garderobę na nową.
ja nie patrzę na to co modne, ale czasem potrafię sobie poprawić humor jakimś nowym ciuchem i to nie jest dobre. :) nie można sobie poprawiać wartości i samooceny kupnem czegoś.
Zakup nowego ciucha owszem poprawia humor, ale tylko na chwilkę. Jak już emocje opadną, to często zaczynam sobie zdawać sprawę, że był on zupełnie nie potrzebny.
Tez czasem po lekturze Elle czy Twojego Stylu projektuję sobie w glowie listę zakupów, zazwyczaj jej nie realizuję jednak:)
martwi mnie to, że moja wypchana po brzegi szafa prawdopodobnie nigdy nie była modna. żartowałam, średnio mnie to martwi. ale jak każda kobieta lubię wyglądać dobrze, więc czasem kupię sobie ekstra ciucha, który nie dość ze do nizego nie pasuje to zazwyczaj deformuje sylwetkę, pogrubia i takie tam.
Świetnie to ujęłaś!
Kiedyś o tym napisałam. Jak to się dzieje, że szafa pęka w szwach,a my dalej nie mamy co na siebie włożyć? Jedną z przyczyn są nieprzemyślane zakupy. Bierzemy ze sklepu świetną spódnicę, nie myśląc do czego ją założymy. Do tego ubrania nam powszednieją, gdy do sklepów wchodzą nowe trendy.A jak mamy już coś z tego sezonu, okazuje się, że krojem nie pasuje do poprzedniego ;/
Rada?? Sama nie wiem….. Swapping, tanie zakupy w sieci, dobre second-handy, albo kupowanie nigdy nie powszedniejącej klasyki.
Ja jak inwestuję większe pieniądze to zawsze w klasykę, hity sezonowe kupuję raczej tańsze, bo wiadomo, że w przyszłym sezonie będą już niemodne. Ogólnie to rzadko po nie sięgam.
Świetny wpis! Idealnie pasuje do mojej obecnej sytuacji :) Po wielu szybkich zakupach stwierdzam, że mam pełne szafy, ale nic do siebie nie pasuje. Czas na zmiany i klasykę! :)
Najlepiej kupować rzeczy w stonowanych kolorach, ciemnych i pastelowych {żadne neony, printy} i wtedy wszystko bedzie do siebie pasowało:) Ja tak zaczęłam robić i zaczyna mi wychodzić… ale z drugiej strony zrobiło się w mojej szafie tak …szaro:)
Też zaczęłam kupować tylko szare, czarne i białe ubrania, aż wreszcie stwierdziłam, że tak dłużej być nie może. Uzupełniłam szafę o kilka kolorowych ciuchów i jedną miętową torebkę i jestem bardzo zadowolona. :) Kilka ubrań w mocniejszych kolorach, myślę, że idealnie skomponują się ze smętną, szarą garderobą :))