Jesień to pora roku, podczas której muszę się trochę bardziej wysilić, by być slow. Dużo pracy, ograniczona ilość słońca sprawiają, że łatwiej o gorszy nastrój. Dlatego teraz szczególnie staram się zwracać uwagę na małe przyjemności i radości, które pojawiają się każdego dnia. Codziennie wychodzę na spacer, zabieram ze sobą aparat (choćby w telefonie) i podziwiam przyrodę. Zapach jesieni też jest wyjątkowy, w powietrzu jest jeszcze dość ciepło, ale czuć już powiew chłodnego powietrza.
Coś do czytania
Wykorzystuję jesień także po to by być dla siebie dobra. By zadbać o swoje ciało, otulić się ciepłym swetrem i kocem, przygotować sobie herbatę z imbirem i zabrać się za dobrą lekturę. Pisałam Wam, że praktycznie nie kupuję magazynów, czasami robię wyjątek dla Kukbuka, ale ostatnio postanowiłam sprawdzić magazyn o fotografii Camera Digital. Chciałabym pochłonąć jak najwięcej wiedzy i uczę się nowego spojrzenia na rzeczywistość, bez perfekcyjnie ułożonej scenerii, zwracając uwagę bardziej na emocje, niż poprawność kompozycji (choć ta jest dla mnie dość istotna). Poznaję nowe zasady fotograficzne na kursie i to jest dla mnie bardzo inspirujące.
Magazynem o minimalistycznej estetyce, w którym dużą rolę odgrywają piękne zdjęcia jest Kinfolk. Zdecydowałam się na zakup książki, ponieważ jest bardziej trwała niż magazyn i zwiera znacznie więcej treści. Do tej pory wyszły dwie takie książki The Kinfolk Home i The Kinfolk Table. Ja posiadam tę pierwszą, poświęconą wnętrzom. Surowym, minimalistycznym, skandynawskim, czyli takim, które lubię najbardziej. W książce znajdziemy przykłady pięknie urządzonych mieszkań i domów, które mogą stać się inspiracją do stworzenia swojego wyjątkowego miejsca. Książka jest pięknie wydana i sama w sobie staje się ozdobą na półce, a dla mnie dużą dawką inspiracji wnętrzarskich.
Coś dla siebie
Gdy za oknem mamy piękną pogodę obowiązkowo wybieram się na spacer. Albo do pobliskiego lasu lub dalej do parku w pobliżu Olsztyńskiej Starówki. Biorę termos z herbatą, książkę, aparat fotograficzny, siadam na ławeczce, wyciszam się i czytam. Potem spaceruję, oddycham świeżym powietrzem i podziwiam widoki.
Sezon na wełniane swetry rozpoczął się na dobre. Ja zazwyczaj wskakuję w dżinsy, ciepły sweter, a na wierzch wkładam trencz lub parkę i ciepły, szeroki szal. Nowe buty zdominowały moje zestawy w ostatnim czasie, co świetnie obrazuje wyzwanie Kameralna Szafa 10×10. Bardzo podoba mi się ich kolor. Wiele osób pyta mnie także o torebkę, którą kupiłam dwa miesiące temu w sklepie Camelia Roma, przed wyjazdem do Francji, tak by móc zmieścić w niej więcej rzeczy (choćby wspomniany aparat). Jest solidnie uszyta, z mocnej skóry, i jak dotąd sprawdza się super.
Jeśli chodzi o dodatki to jestem w tej kwestii niezmienna od lat i raczej unikam mocnych akcentów. Obrączka plus pierścionek zaręczynowy, zegarek i delikatna bransoletka. Ostatnio noszę śliczną bransoletkę ze złoconymi zawieszkami wykonanymi specjalnie dla Śliwki Nałęczowskiej, które można wygrać teraz w konkursie. Wystarczy kupić opakowanie Śliwki Nałęczowskiej i przesłać sms-em kod z pudełka. Codziennie do wygrania jest aż 100 zawieszek. Czyż nie są śliczne? Idealnie komponują się z jesiennymi zestawami.
Same opakowania są pięknie wykonane, dzięki czemu pudełeczko ze śliwkami w czekoladzie sprawdzi się jako prezent dla bliskiej osoby. Smak śliwki w czekoladzie towarzyszy mi od dzieciństwa i uwielbiam do niego wracać w okresie jesienno-zimowym. Śliwka Nałęczowska to wysokiej jakości produkt, w dużej mierze wykonywany ręcznie. Receptura jest ściśle chronioną tajemnicą firmy. Śliwki używane do produkcji pochodzą z polskich zbiorów, oblane są najwyższej jakości prawdziwą deserową czekoladą. Śliwka Nałęczowska do marka z tradycją, która istnieje na rynku ponad 50 lat.
Coś dla ciała
Jesień to dla mnie też idealny czas by zadbać o ciało. Po lecie skóra potrzebuje porządnego nawilżenia. Teraz możemy skorzystać z większej ilości zabiegów u kosmetyczki, ale także same w domu przygotować sobie SPA. Mój cotygodniowy rytuał składa się z peelingu całego ciała i nawilżenia skóry balsamem Yope, który od kilku miesięcy mi towarzyszy i świetnie się sprawdza. Na twarz nakładam maskę z zielonej glinki, która oczyszcza skórę i reguluje wydzielanie sebum.
Przepis na maseczkę z zielonej glinki
- 1 łyżeczka zielonej glinki
- 1 łyżeczka hydrolatu
- 2 krople ulubionego olejku
Glinkę łączę z łyżeczką hydrolatu i 2 kroplami jakiegoś olejku, mieszam aż powstanie gęsta papka. Pamiętajcie by nie używać metalowych naczyń. Maseczkę nakładam na twarz omijając okolice oczu i pozostawiam na 5-10 minut, nie dopuszczam do jej całkowitego wyschnięcia. Gdyby tak się działo, skrapiam twarz hydrolatem.
Dłonie i stopy wymagają także odpowiedniego traktowania. Kryte obuwie i skarpetki sprawiają, że stają się bardziej szorstkie. Pielęgnacyjnym must have są dla mnie – krem do stóp Loccitane i krem do rąk Yope. By produkty dobrze się wchłonęły możemy po aplikacji kosmetyków nałożyć bawełniane skarpetki i specjalne bawełniane rękawiczki, które kupimy w drogerii.
Coś dla ducha
Świece i nastrojowa muzyka to element hygge, który wprowadzam jesienią. Światło świec jest ciepłe i delikatne, sprzyja relaksowi. To jeden ze sposobów Skandynawów na przetrwanie długiej zimy. Ideałem byłoby rozpalenie ognia w kominku, ale jeśli go nie mamy świece równie dobrze wprowadzą nas w przyjemny nastrój. Ostatnio mam fazę na slow jazz, słucham go także podczas pracy, to jedyna muzyka, która mnie nie rozprasza. Jeśli lubicie takie spokojne klimaty polecam Wam także playlistę na Spotify Slow Blues i Soul Coffee, a jeśli lubicie muzykę vintage, posłuchajcie tej składanki.
Ostatnio wracam także do starych filmów. W ostatnich ulubieńcach miesiąca polecałam Wam film Pod słońcem Toskanii, w podobnym klimacie jest też film Dobry Rok z Russellem Crowe. A jeśli lubcie włoskie klimaty, koniecznie obejrzyjcie film Listy do Julii, którego akcja odbywa się w Weronie.
Jesienią dobrze sprawdzają się rozgrzewające napoje. Moim ulubionym jest malinowa herbata z imbirem i cytryną.
Przepis na rozgrzewający napój imbirowy
- 1 saszetka herbaty malinowej lub z dzikiej róży (może być dowolna owocowa bez sztucznych aromatów)
- imbir
- łyżeczka miodu
- cytryna
Do herbaty owocowej (przeważnie malinowej albo z dzikiej róży) dodaję kilka plasterków imbiru i zalewam wrzątkiem. Po kilku minutach, gdy herbata nieco przestygnie dodaję łyżeczkę miodu i plasterek cytryny. Taki napój nie tylko świetnie rozgrzewa, ale jest także wsparciem w walce z przeziębieniem. Imbir jest naturalnym antybiotykiem, działa przeciwwirusowo, przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, warto korzystać z jego dobroczynnych właściwości aż do wiosny.
Jestem zdania, że drobne rzeczy, małe gesty i przyjemności składają się na coś znacznie większego. Wpływają na całokształt naszego życia. I jeśli mamy do wyboru Internet, który nie zawsze wpływa pozytywnie na jakość naszego życia, albo relaks na spacerze, dobre kino lub ciekawą lekturę, tylko od nas zależy jakiego wyboru dokonamy.
A teraz dajcie znać jakie są Wasze małe przyjemności jesienią. Co sprawia, że po całym dniu pracy potraficie się zrelaksować?
Partnerem wpisu jest Śliwka Nałęczowska
43 komentarze
Muszę znów to napisać- bardzo gustowna z Ciebie kobieta, masz fajne zestawy, piękne zdjęcia i ciekawe wpisy. Tak bardzo mi się podobają jasne kolory, ale jednak mam czarny płaszcz na zimę. Jest ładny, ale obłazi grr. Muszę w końcu kupić jasny.
Bardzo Ci dziękuję Paula, miło mi to czytać. <3 Mam czarny wełniany płaszcz na jesień i zimę, długo zastanawiałam się czy wybrać ten kolor, bo bałam się, że będzie widać na nim każdy paproch. Wybrałam go ze względu na to, że pasuje do wszystkiego, ale niestety obłazi, szczególnie od wełnianych swetrów i szalików. Także teraz wybrałabym granatowy lub karmelowy/beżowy.
Karmelowy jest ładny. Dawniej bałabym się założyć go zimą, ale teraz chętnie bym kupiła! Miałam kiedyś czerwony. Rzucał się w oczy, ale był ładny i porządny, tylko nie wszystko z nim współgrało jednak. Polecam granatowy- uwielbiam ten kolor. Ciemniejszy, ale ładniej wygląda niż czarny moim zdaniem. I mój ulubiony butelkowy zielony.
Bardzo inspirująco… :)
Absolutnie zachwycające zdjęcie główne! ♥
Z filmów gorąco polecam „Ja, Daniel Blake”. Nie jest to lekki film, ale ogląda się go naprawdę przyjemnie, mimo trudnego tematu, jaki porusza.
Dziękuję! <3 I za komplement i za polecenie filmu. :)
Śliczny masz ten zegarek. Z jakiej jest firmy ?
Daniel Wellington. :)
Wyglądasz przepięknie i mega kobieco! ♥
Nawiązując do Twojego pytania – do moich małych, jesiennych przyjemności z pewnością zalicza się robienie zdjęć, gdy dzienne światło jeszcze na to pozwala, a także czytanie ulubionych książek lub odkrywanie nowych seriali z mężem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie są to jakieś górnolotne przyjemności, jednak już od jakiegoś czasu kieruję się zasadą, że najważniejszą kwestią jest to, abym to ja czuła się dobrze. :)
Dokładnie mam to samo podejście. Przecież te przyjemności dotyczą nas, a nie innych ludzi, który mogliby je oceniać jako mało ambitne. Polecasz jakieś seriale?
Dokładnie! :) Jeśli chodzi o seriale, to z takich baaardzo na luzie polecam „Orange is the new black”, trochę długo się rozkręca, ale później wciąga. :) Świetny jest też np. „Peaky Blinders”. :)
Przepiękne zdjęcia! W ogóle widać jak na przestrzeni lat i kolejnych wpisów rozwijasz się jako fotograf :) Zdradzisz skąd ten cudny szal? Jest bardziej szary czy błękitny?
Dziękuję za miłe słowa, to dla mnie wspaniały komplement. Szal kupiłam w H&M w ubiegłym roku (albo dwa lata temu), jest wykonany z wełny. :)
Przepiękne zdjęcia! Zawsze były świetne, ale widać progres! :)))
Dziękuję Aniu! <3
Czy spodnie ze zdjęć to Levisy ? Mam pytanie jak się sprawują, czy nie blakną po praniu i za bardzo nie obłażą ?
Tak to Levisy. Ogólnie sprawdzają się bardzo dobrze, nie blakną, nie wyciągają się, są wygodne. Jednak obłażą od jasnych, wełnianych swetrów. Także noszę do nich raczej krótkie sweterki. Choć muszę przyznać, że po kilku praniach, mniej.
Pięknie tu u Ciebie :)
U mnie jest odwrotnie. To właśnie jesień sprawia, że zwalniam i się wyciszam. Uwielbiam tę porę roku chyba dlatego, że październik jest zdecydowanie moim miesiącem. Spadające, kolorowe liście z drzew, zapach jesiennego lasu i gorąca herbata z malinowym sokiem to coś na co czekam cały rok. Nie przeszkadza mi deszcz, bo odkąd mam kalosze to może lać ile chce :).
Bardzo podoba mi się Twoje podejście do ciała i ducha. Traktujesz tę sferę podobnie do mnie czyli holistycznie. Myślę, że jest to bardzo ważne aby traktować ciało i umysł po równo, bo wszystko oddziałuje na siebie.
Podziwiam ludzi, którzy lubią jesień za to, jaka jest. Ja z kolei nie jestem jej fanką, mimo odpowiedniego przygotowania. Zawsze podchodzę do tego – ok, taka pora roku, trzeba przez nią przejść i robić swoje :-)
Tak, jesień ma swoje plusy. Mnie najbardziej urzekają kolory, zapach, szelest liści. Początek jesieni jest klimatyczny i coś ma w sobie. Najtrudniejszym okresem jest dla mnie końcówka zimy, kiedy z utęsknieniem wypatruję słońca.
PS I mnie przydałyby się kalosze. :)
Wspaniałe zdjęcia i propozycje na zatrzymanie się i zadbanie o siebie. Dla mnie jesień to czas na spotkania, chwilę z książką i pyszną herbatą z imbirem i cytryną. To spacery w liściach oraz wypieki z dyni :)
Nie napiszę tutaj niczego nowego – bardzo lubię twoje wpisy, zawsze są ciekawe, mądre, płynie z nich jakiś spokój, łagodność – nie wiem jak to nazwać ale mają miły klimat. Podobnie jak dziewczyny z wcześniej dodanych komentarzy z przyjemnością obserwuję że się rozwijasz jako blogerka : teksty są niezmiennie ciekawe ale zdjęcia coraz lepsze. Bardzo podobają mi się stylizacje, każda rzecz jest prosta ale gustowna , razem tworzą elegancką całość .
Dziękuję Beatko za miłe słowa. Staram się rozwijać to miejsce i niezmiernie cieszy mnie, gdy czytelnicy znajdują tutaj coś dla siebie. Pozdrawiam ciepło! <3
Wyglądasz przepięknie na tych zdjęciach!
Dziękuję Martyna! <3
Piekne zdjecia! Szczegolnie w oko wpadl mi plaszczk, skad pochodz? Tez jestem wysoka osoba i widze ze rekawy koncza sie we wlascimym miejscu :) Pozdrawiam!
To mint&berry. Ja też bardzo patrzę na rękawy. Kupiłam go 2 lata temu. Pozdrawiam! :)
Dziekuje :) Milego wieczoru!
Gorąca kąpiel, świeca o przyjemnym zapachu, dobra lektura, herbata z miodem i malinami – oto mój przepis na pokonanie jesiennych smuteczków :)
Płaszczyk przepiękny!
I te śliwki… pycha :)
Dorota, bardzo ładnie wyglądasz! Mam jednak pytanie- czy Ty masz gołe stopy? To chyba mój największy problem kiedy zaczyna robić się zimno-wiecznie marznące stopy, więc moje mokasyny już dawno poszły do szafy…
Mam założone stopki. Zdjęcia były robione, gdy było znacznie cieplej. :)
Ok, wszystko jasne, faktycznie, tu w Niemczech, ten październik też był piękny i ciepły ;)
Dla mnie natomiast, choć ładnie to wygląda, to zawsze tajemnicą jest, jak dziewczyny nawet zimą, chodzą w botkach z podwiniętymi spodniami i gołymi kostkami ;) Ja jestem typowy zmarzluch!
Ja też jestem z tych marznących, ale jeszcze nie chowam półbutów. :)
Te zdjęcia są takie perfekcyjnie, widać, że we wszystkim co robisz wkładasz maksymalną ilość pracy i serca. Jestem pod wrażenia.
Przepiękna stylizacja, piękne miejsce… a śliwki, kiedyś bym nie tknęła… dzisiaj smak mi się zmienił i ubóstwiam :)
Pozdrawiam
Dziękuję Kochana za miłe słowa. :)
Mnie obecnie cieszy już tylko gorąca kąpiel wieczorem. Wolę gdy jest ciepło, więc te pory roku nie wpływają na mnie szczególnie dobrze. Chyba, że jestem w górach. Kocham góry. Wtedy może padać śnieg i w ogóle… ;)
Niesamowity blog, ta estetyka działa na mnie jak miód na serce :))) Czytając ten post bardzo się odprężyłam! Chce Ci tez podziękować za posty o fotografowaniu -bardzo mi pomogły :*
Bardzo się cieszę Magda i dziękuję za miłe słowa. <3
Ach śliwka – rarytas z PRL – u! <3
Widziałam informację o tym konkursie Śliwki Nałęczowskiej – cudne zawieszki wyprodukowali :)
Super i śliwki też lubię :)