Dlaczego matka, która urodzi niemowlę, nagle wie co ma robić? Pamiętam swoje obawy przed porodem. Zastanawiałam się, czy sobie poradzę, skąd będę wiedziała jak zajmować się taką małą istotą, przecież nie miałam żadnego doświadczenia. I nagle, tuż po porodzie, kiedy położono mi niemowlę na piersi, wiedziałam! Czułam to całą sobą. Po prostu! Nie pochłaniałam książek o opiece nad dziećmi, a tego co udało mi się przeczytać i tak nie pamiętałam. Instynkt macierzyński? Ja bym to zjawisko nazwała zwyczajnie instynktem, który posiada każdy z nas i nie tylko w stosunku do nowo narodzonych dzieci, ale w każdej sytuacji życiowej.
Mój mąż mówi, że szukam problemów, tam, gdzie ich nie ma. Owszem, nie lubię tej cechy u siebie. Tym bardziej, że większość da się rozwiązać. A te, z którymi teraz sobie nie radzimy, zostaną rozwiązane za jakiś czas, lub zupełnie przestaną mieć znaczenie. Ileż razy nie mogłam spać w nocy, bo martwiłam się wydarzeniami, które nigdy nie nastąpiły!
Teraz staram się nie wybiegać wprzód i zwyczajnie przyjmować to, co przynosi mi życie. Bo z każdej, nawet trudnej sytuacji, można wydobyć coś dobrego. Coś, co uczyni mnie lepszym człowiekiem.
Kluczem do szczęśliwego i harmonijnego życia jest prostota
Nie chodzi mi tu absolutnie o życie w ascezie i wyrzeczenie się wszelkich wygód i dóbr materialnych na rzecz życia blisko natury z minimalną ilością rzeczy. Prostoty szukam w sobie. Każdy z nas ma coś na kształt intuicji, szóstego zmysłu, sumienia, duchowości. To ta właśnie intuicja jest świetnym drogowskazem do udanego życia. Wystarczy chwila skupienia, chwila ciszy i wsłuchania się w swoje własne wnętrze.
Nasze zdrowie w dużej mierze zależy od nas samych. Od sposobu w jaki odpoczywamy, odżywiamy się, dbamy o nasze ciało i umysł. Nie musimy być ekspertami w dziedzinie odżywiania, czy aktywności fizycznej, by wiedzieć, czego potrzebuje nasz organizm. Kierując się zdrowym rozsądkiem przy wyborze żywności, aktywności fizycznej, która daje nam radość a nie ból fizyczny, rodzaju relaksu, który dotleni nasz organizm, sprawimy, że będziemy mieli więcej energii i siły witalnej.
Podobnie jest z organizacją wypoczynku. Czasem samo planowanie wyjazdów zagranicznych tak nas stresuje, że nie potrafimy już wyluzować się na miejscu. Moje najlepsze wakacje w ostatnich latach? Beztroski pobyt nad jeziorem w otoczeniu zieleni. Nie Tunezja, do której wyjechałam parę m-cy wcześniej. Co nie znaczy, że nie chcę podróżować po świecie. Uwielbiam to, a podróżą moich marzeń jest Nowy Jork. Nie zawsze możemy sobie pozwolić na wyjazdy zagraniczne, dlaczego więc nie skorzystać z tego, co jest dostępne na wyciągnięcie ręki? Mieszkam blisko lasu. Wystarczy parę kroków i już oddycham czystym, niezmąconym przez cywilizację powietrzem. To jest dla mnie i mojego organizmu dobre.
Prostota w relacjach z innymi ludźmi
Zwyczajna uprzejmość i szczerość, przełamują wszelkie lody i granice, które często zupełnie nieświadomie tworzymy. Kiedy przywdziewamy różne maski próbując ukryć to, co według nas jest nieatrakcyjne, budujemy wokół siebie mur, przez który inni nie mogą się przebić. Nie umiem kłamać i mówić półprawdy. Gdy próbuję lawirować w niewygodnych odpowiedziach, zaraz mam wyrzuty sumienia. To właśnie ono podpowiada mi by być uczciwym i szczerym. Prawda, nawet ta trudna daje mi znacznie więcej, niż drobne kłamstewka, które potrafią jak kropla drążyć dziurę w mojej psychice, powodując znaczny spadek nastroju. Uczciwość wobec siebie i innych jest, według mnie, podstawą dobry relacji.
Kiedy przywdziewamy różne maski próbując ukryć to, co według nas jest nieatrakcyjne, budujemy wokół siebie mur, przez który inni nie mogą się przebić.
Prostota w posiadaniu
Mniej znaczy więcej. To nie jest puste hasło. Prostota w makijażu, ubiorze, wnętrzu, zawsze do mnie przemawiała. Ilekroć dam się ponieść impulsom zakupowym, tylekroć wracam do domu z duszą na ramieniu. Bo pewne rzeczy są mi zwyczajnie niepotrzebne, i zamiast budować harmonijną przestrzeń, wprowadzają chaos. Nie odbieram sobie jednak przyjemności z posiadania ładnych rzeczy. Zadbane otoczenie, pięknie urządzone mieszkanie, czy harmonijna i zgodna z moimi potrzebami garderoba, są dla mnie ważne. Nie rezygnuję z tego, co czyni mnie szczęśliwą. Pilnuję się jednak, by to co kupuję było naprawdę tym czego chcę i potrzebuję, bez zbędnych gadżetów zbierających kurz i ubrań niepasujących na żadną okazję.
Dla mnie prostota jest kluczem do szczęśliwego życia w zgodzie z sobą. Uczę się je celebrować. Dbam o swoje ciało i duszę. Słucham podszeptów sumienia i potrzeb mojego organizmu. Stawiam na relacje z innymi ludźmi. Jestem szczera wobec siebie. Nie komplikuję sobie życia chaotycznymi decyzjami. Nie zamartwiam się na zapas. Doceniam chwilę, która właśnie trwa. A gdy upadnę, podnoszę się i idę dalej. Proste!
PS. Kochani przypominam o Kameralnej Ankiecie, którą można jeszcze wypełnić. Niecierpliwie czekam na Wasze odpowiedzi :)
Jeśli spodobał Ci się post, zachęcam Cię do śledzenia bloga na Bloglovin, dołączenia do mnie na Facebooku lub Instagramie, a jeśli chcesz utrzymywać ze mną bardziej prywatny kontakt, zapisz się do Kameralnego Newslettera :)
28 komentarzy
Prostota często bywa mylona z ascetyzmem, z wyrzekaniem się WSZYSTKIEGO. Dlatego tak wielu ludzi jej unika, sama robiłam tak do niedawna. :) Na szczęście znalazłam złoty środek, moją własną „prostotę”, i żyje się od razu lepiej :)
Dokładnie, przecież nie chodzi o to, by wyzbyć się wszystkiego co materialne, luksusowe, wygodne. Przede wszystkim chodzi mi o nadmiar, który wprowadza chaos do naszego życia. Kluczem do sukcesu jest słuchanie siebie, swoich potrzeb, o których nasz organizm świetnie nam komunikuje.
Zgadzam się w 100%! Bo każdy z nas ma swoją „prostotę” :)
Zawsze miałam podejście, zrobić wszystko najlepiej, jak się da. Czasami towarzyszyło temu wielkie spięcie. A rozwiązanie było bardzo proste – nie robić nic na siłę, nie udziwniać, nie przekombinować. Wtedy wszystko wychodziło mi naturalnie i zwykle najlepiej. Zgadzam się więc, prostota i naturalna kolej rzeczy przede wszystkim.
Przyznam, że mam czasami problem z ta prostotą… zwłaszcza w nabywaniu rzeczy. Mam takie dziwne poczucie, że skoro teraz czegoś chcę to nabycie tego mnie uszczęśliwi.
…i bywa, że wcale nie uszczęśliwia? Przynajmniej ja tak czasem mam!
Ostatnio coraz częściej własnie unieszczęśliwia.
O jakie to jest trudne! Zachowanie umiaru… w kupowani, w jedzeniu itp. Nadal tego nie potrafię :) Ale może kiedyś nadejdzie ten dzień. Natomiast, jeżeli chodzi o wyjazdy na urlop czy inne to już od dawna wiem, że im bardziej spontaniczny jest wyjazd, tym później jestem z niego bardziej zadowolona :) Jak człowiek ma wszystko poplanowane od A do Z to w momencie, kiedy czegoś z planu nie zrealizujemy czujemy rozczarowanie – ja tak czułam. Na szczęście akurat tego problemu już nie mam, a z każdego mojego wyjazdu czerpię 100% przyjemności.
O ile w modzie i makijażu dostrzegam i cenię prostotę, to będąc na samych zakupach szaleję w nawale reklam i promocji. Myślę, że wszystko mi się przyda, że jest idealne, a często okazuje się że to co kupiłam nie jest ani wyjątkowe i wcale nie tak konieczne jak myślałam będąc w sklepie. Natomiast co do relacji interpersonalnych, mur powstaje szybko jeśli nie jesteśmy sobą, jeśli nie jesteśmy prawdziwi, szczerzy, a cała relację próbujemy oprzeć na sztuczności i pozorach.
Znam to doskonale! Ciężko nie ulec impulsom zakupowym, zazwyczaj w sklepie wszystko prezentuje się lepiej. Światła, muzyka, kolory, pozycjonowanie produktu wpływa na naszą podświadomość. Czasem jedynym wyjściem jest po prostu omijać takie sklepy. No ale nie zawsze jest to możliwe.
A ja mam czesto odwrotnie widze coś ładnego ale od razu pojawia się myśl ale masz już bluzki po co Ci kolejna. Czasem przymierzę, stwierdzę że fajna ale się jeszcze zastanowie i nigdy nie wracam po nią. Nie umiem podjąć decyzji. Tak jak do zakupów tak i w życiu. Mąż się śmieje, że jestem jak skrudż, tylko gromadze pieniądze, a nie umiem sobie sprawić przyjemności.
Przecudne zdjęcie lasu!:)
Z zachowaniem umiaru i docenianiem prostoty nie mam problemu, za to niezamartwianie się na zapas sprawia mi sporo trudności. Czasami nawet czekam i cieszę się na coś, a podświadomie wymyślam scenariusze co może pójść nie tak… wierzę jednak, że jest to jedna z cech które można w sobie zmienić :)
Ania, ja też taka jestem, ale da się nad tym pracować. Pomaga mi podejście Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem”, która mówiła: „Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro”. Działa!
O tak „Pomyślę o tym jutro”! ;) Choć to zgubne na dłuższą metę, ale w odpowiednich momentach się przydaje :)
Stosuję tylko do spraw/problemów, na które nie mam wpływu, albo przed wydarzeniami, którymi się stresuję. Jak byłam sportowcem to ta metoda idealnie sprawdzała się przed zawodami.
Idealny przykład ze Scarlett. :D To była w gruncie rzeczy bardzo silna kobieta. A tego, by nie martwić się na zapas, można z powodzeniem uczyć się od płci męskiej. :)
Bardzo inspirujący post! Sama ciągle szukam siebie, staram się zwracać uwagę na prostotę i moge powiedzieć, że to działa! :)
Myślę, że generalnie w dzisiejszych czasach mamy zbyt dużo możliwości wyboru. Dróg życiowych, ludzi, zakupów itd. Stąd chaos, zagubienie i poczucie braku szczęścia. Niesamowite, jak świadome pozorne „ograniczenie” daje ogromną wolność. Czasami trudno mi to wytłumaczyć, ale tak naprawdę jest :).
Podpisuję się obiema łapkami. Mniej znaczy więcej, i choć czasem trudno się tego trzymać, to to jest droga, która prowadzi mnie ku szczęściu.
Ja notorycznie zamartwiam się na zapas. Prostota to u mnie codzienność od jakiś 3 lat.
Kiedyś ludzie mieli mniej, żyli prościej i byli bardziej szczęśliwi, to prawda.
Zgodzę się, bardzo inspirujący post. Chłonie się każdą literę przepełnioną spokojem i harmonią. ;)
Dorota, kolejny świetny tekst. Czuję współbrzmienie. Zwolniłam ostatnio tempo, upraszczam skomplikowania, wygładzam kanty na sprawach, które wcześniej utrudniałam… leczę się z perfekcjonizmu i cieszę się chwilą, tym co mam i gdzie akurat jestem. Fajnie, że nie jestem sama w tej podróży. ściskam
Dzięki Kasia! Perfekcjonizm jest i moją bolączką. Z jednej strony jest dobry, bo wymagamy od siebie więcej i dzięki temu więcej się uczymy, ale z drugiej strony nie umiemy się cieszyć z tego, co już osiągnęliśmy. Pracuję nad nim już od dawna i trzymam kciuki za Ciebie :-)
Dorota ja już od kilku lat praktykuję takie slow life. Skupiam się na swojej rodzinie i sobie. Odsiałam toksycznych ludzi ze swojego środowiska i mam spokój, lepsze życie :) Buziaki
Cytat o budowaniu masek jest dla mnie bardzo, bardzo ważny. Idealnie to ujęłaś. Po prostu dziękuję Ci za ten post:)
Uwielbiam Twojego Bloga!!!! i też marzę o podróży do NY :)